Poranek w Sotobie zapowiadał kolejny gorący dzień. Słońce ogrzewało wioskę coraz bardziej; powoli robiło się aż nazbyt ciepło.

Megumi Shimizu szła niespiesznie ścieżką prowadzącą do centrum wsi. Przeglądała zapisaną w małym notatniku listę zakupów, ale całą jej uwagę zajmowała kwestia dzisiejszego przedwieczora. W co powinnam się ubrać? Jak uczesać włosy? O czym rozmawiać z tymi eleganckimi ludźmi? Podobno mają syna i córkę… W takim razie będą chodzić do pobliskiej szkoły?

Cały wczorajszy wieczór spędziła na opowiadaniu goszczącej u niej koleżance o tym superszczęśliwym dniu i omawianiu sprawy ubioru i innych podobnych szczegółach. Oluszka była jednak bezradna wobec takich problemów. – Pójdź tak jak dziś byłaś ubrana, według mnie jest okej. Ale jak tam chcesz – mówiła.

Wtem tuż obok zamyślonej dziewczyny zatrzymał się bordowy pojazd. Megumi bezwiednie spojrzała na samochód. Ktoś wewnątrz silił się na uchylenie szyby pasażera, pochylając się ku korbce przez całą niemal szerokość auta.

– Megumi-kun! – zawołał brązowowłosy mężczyzna, gdy wreszcie dosięgnął do mechanizmu. – Wsiadaj! Mamy do pogadania.

– Doktor Ozaki! – zawołała zaskoczona nastolatka, po czym od razu podbiegła do drzwiczek pojazdu, pociągnęła za uchwyt i po chwili zajmowała już miejsce pasażera.

– Idziesz do sklepu? – zapytał mężczyzna, naciskając pedał gazu. Jego głos zdawał się być nieco zbyt obojętny jak na osobę, która dopiero co nawoływała do pogawędki. To dla niego typowe – stwierdziła dziewczyna.

– Tak, muszę kupić parę rzeczy do śniadania nim koleżanka wstanie. I jeszcze parę drobiazgów na później – odpowiedziała, zaraz po tym przypominając sobie, że przez to całe zamieszanie z przygotowaniem się do wizyty znajomej, zapomniała uprzedzić doktora, że będzie miała gościa. Było to o tyle istotne, że potrzebowała zgody Ozakiego na przyprowadzenie koleżanki do szpitala, gdzie odbywała dobrowolną praktykę. Jeśli nie uzyska pozwolenia, będzie miała do wyboru pozostawienie czasem Oli samej na kilka godzin lub zrezygnowanie z tej formy nauki.

– O, więc masz gościa? Chyba nie Kaori…?

Aaarrr… W życiu! – zagrzmiała w duchu. – Ymm… To przyjaciółka z byłej szkoły. Przyjechała na cały lipiec.

– Brzmi wesoło. Ale… no właśnie. Rozumiem, że to oznacza, że nie będziesz już mogła przychodzić do kliniki na praktykę?

– Właściwie, to zapomniałam spytać o to pana, doktorze, czy mogłabym przychodzić z koleżanką? To znaczy, ona nie będzie chodzić po szpitalu. O ile ją znam, zabierze jakąś książkę i będzie czytać w altance.

Toshio Ozaki jechał dziś pospiesznie, co nie było zaskoczeniem ani dla Megumiły, ani dla mijanych przechodniów. W końcu spieszył się prawie każdego dnia, nawet, jeśli klinika błyszczała pustkami. Pojazd doktora od sklepu dzieliły już jedynie dwa zakręty.

– Nie ma sprawy. Zawsze przydadzą się ręce do robienia kawy… Ożesz, dziś mam niezły flow do rapowania. Muszę zapisać tę kwestię. W ogóle, to świetnie, że pytasz o praktyki, bo akurat dziś będziesz mi potrzebna!

– Dziś…? – ledwie wykrztusiła dziewczyna.

– Ostatnio było sporo zamieszania z Yamairi… - przerwał mężaczyzna - może słyszałaś…

- Słyszałam o kilku zgonach – odpowiedziała bez emocji licealistka.

– Taaak… To właśnie to. Miałem też kilka innych spraw na głowie i jest mi pilnie potrzebna osoba do posegregowania dokumentów. Otworzyliśmy wczoraj okna, żeby przewietrzyć klinikę, niestety wszystkie karty pacjentów, wyniki i tak dalej okazały się być niespięte. No, bo widzisz, zabrakło zszywek, a klipsy się zapodziały… Właściwie to chyba zjadł je Tarou. W każdym razie rozumiesz, jaki był skutek? Będę musiał jutro wysłać raport o pacjentach z Yamairi, a dwie pielęgniarki poszły na zwolnienie. Które to były…? W sumie nieważne. Nawet, jeśli nie dasz sobie rady z papierami – kontynuował mężczyzna, widząc kątem oka, że Megu od pewnego czasu niestrudzenie próbuje się wtrącić – to przyda się pomoc do zaparzania kawy. Uśmierzysz tym moje obawy – dodał, po czym uśmiechnął się do siebie z zadowoleniem.

– Mm… Rozumiem, tylko że dziś o 18 obiecałam pani Kirishiki, że ją odwiedzimy. To znaczy ja i Ola, ta koleżanka.

– Och… - po słowach dziewczyny doktor zdał się ulec przygnębieniu - Więc dostałaś już zaproszenie od Kirishikich? No popatrz. A ja jeszcze nawet ich nie poznałem. Ciekawe co to za ludzie… Hm. Więc… Rozumiem. W takim razie wpadnij, kiedy będziesz miała czas. Każda pomoc jest potrzebna. Doktor zatrzymał się przy sklepie Mutou.

Shimizu wysiadła z auta, pamiętając o obracaniu i stawianiu na ziemi obydwu stóp na raz – tak, jak uczył podręcznik.

– Przyjdę, kiedy tylko będę mogła, Ozaki-sensei. Nie zamierzam zostać długo u państwa Kirishikich – oznajmiła nastolatka. Tego też uczy podręcznik – przypomniała sobie w myślach.

– Jeśli jesteś umówiona, to mną nie przejmuj się – odparł Toshio, po czym także wysiadł, nie zwracając uwagi, którą stopę wyciąga najpierw.

Po tej rozmowie oboje udali się w kierunku sklepu.