Rozdział 1.
Sonea siedziała u Rothena w salonie i wpatrywała się w pełen jedzenia talerz, ale nie mogła nic przełknąć. Za trzy dni zostaną ogłoszone wyniki egzaminów i chociaż po napisaniu testów była spokojna, teraz zaczęła się denerwować.
-Za bardzo się stresujesz, Soneo. – z drugiej strony stołu odezwał się jej mentor – Jestem pewien, że wypadłaś znakomicie i będziesz mogła wybrać dowolną dyscyplinę. - Skrzywiła się. Nie wiedziała, że aż tak to po niej widać.
-No nie wiem, Rothen. Aktualnie mam nadzieję, że przynajmniej egzamin z uzdrawiania napisałam wystarczająco dobrze, bo inaczej nie będę mogła otworzyć lecznicy.
Szpital w slumsach był jednym z głównych powodów, dla których została w gildii, jednak z czasem naprawdę polubiła swoje nowe życie, a magowie okazali się nie być tacy źli. Oczywiście zdarzały się wyjątki, na przykład Regin. Po pokonaniu go w pojedynku dał jej spokój, ale trochę się przez niego namęczyła.
-Soneo, byłaś świetnie przygotowana. Uzdrawianie masz w całości opanowane, w końcu poświęciłaś temu tyle czasu. Z alchemii osobiście dopilnowałem, żebyś wszystko umiała i znam twoje możliwości, więc nie musisz się martwić. Yikmo twierdzi, że dzisiaj ze sztuk wojennych również wypadniesz świetnie –Uśmiechnął się do niej.
Sonea poczuła się trochę lepiej. Jeszcze przed walką mistrz Yikmo udzielał jej lekcji ze sztuk walki i musiała przyznać, że bardzo polubiła tą dyscyplinę. Jej nauczyciel często mówił, że mogłaby zostać wojowniczką. Z jej poziomem mocy nie miała problemów z pokonywaniem przeciwników, co zostało zauważone nawet przez starszyznę po pojedynku z Reginem.
-Może masz rację.
Akkarin musiał przyznać sam przed sobą, że po raz pierwszy od dawna naprawdę chciał zobaczyć egzamin jakiegoś nowicjusza. Po tym jak Sonea pokonała Regina w oficjalnym pojedynku, często zdarzało mu się obserwować jej zajęcia z mistrzem Yikmo i czuł się zawiedziony, gdy usłyszał, że dziewczyna chce zostać uzdrowicielką. Kiedy lepiej poznała swoją moc i skupiła się na doskonaleniu umiejętności, zauważył, że ma bardzo indywidualny styl, a jej ataki były często niespodziewane.
Teraz razem ze starszyzną siedział na trybunach. Zjawiło się też sporo innych magów.
-Ciekawe czym tym razem zaskoczy nas Sonea. – Odezwał się mistrz Balkan. On również miał nadzieję, że zostanie wojowniczką.
-Nie mam pojęcia, ale jestem pewien, że wygra bez problemu, skoro chce zostać uzdrowicielką i dostanie podstawowy poziom. – Odpowiedział mu zawiedziony Yikmo. Akkarin uśmiechnął się lekko.
-Sonea podejdzie do trudniejszego wariantu. – Odezwał się i wszyscy spojrzeli na niego zaskoczeni.
-Ale dlaczego, wielki mistrzu? – Rothen spojrzał na niego zdziwiony.
-Uznałem, że jest wystarczająco silna, a szkoda by było nie zobaczyć po raz ostatni jej walki, skoro później już może nie być ku temu okazji.
Niektórzy pokiwali głowami, a mistrzyni Viniara spojrzała na niego, jakby podejrzewała, że zmusi Soneę do rezygnacji z uzdrawiania – jakby to w ogóle było możliwe.
Rozpoczęła się walka. Nowicjuszka weszła na arenę , gdzie czekało na nią piętnastu magów.
Zaskoczyło ją, z iloma przeciwnikami musi się zmierzyć, ale poczuła też dreszcz ekscytacji. Zignorowała dosyć sporą widownię, aby się nie stresować i skupiła się na swoich rywalach. Większość z nich kojarzyła jako wojowników, co mocno ją zdziwiło, ponieważ spodziewała się mniej magów doświadczonych w walce. Po raz pierwszy poczuła niepokój, ale zdusiła go w sobie i zastanawiała się, jak ich pokonać.
Usłyszała, że egzaminator daje pozwolenie na rozpoczęcie walki i otoczyła się lekką tarczą. Starała się, żeby jak najbardziej przylegała do jej ciała, aby nie musiała marnować mocy. Magowie ustawili się wokół niej półkołem i posłali w jej stronę mocne uderzenia z różnych stron. Podejrzewała, że zaczną od słabszych ataków i musiała szybko wzmocnić swoją tarczę. Posłała w ich kierunku lekkie uderzenia szukając ich słabszych miejsc i zdumiało ją, jak wiele energii poświęcają na obronę. Wiedziała, że nie może zacząć ich atakować większą mocą, bo za szybko ją straci.
Przypomniała sobie pojedynek z Reginem i wywołała wiatr, aby uniósł piasek z podłoża i ograniczył widoczność. Szybko odeszła od miejsca, w którym się znajdowała i stworzyła w nim iluzję samej siebie oraz rzuciła z tamtej strony kilka zaklęć. Pod sobą stworzyła dysk, znalazła się nad nimi i wysłała silne uderzenie w miejsce, gdzie zdawało jej się, że osłabili tarczę. Udało jej się rozdzielić ich na dwie mniejsze grupy. Na krótką chwilę zaprzestali ataku i porozumiewali się ze sobą, po czym zaczęli wysyłać uderzenia w każdą stronę.
Dlaczego ktoś koniecznie próbuje utrudnić mi życie?, pomyślała, domyślając się, że coś jest nie w porządku. – To musi być mentor Regina, przecież w tym roku to on kontroluje testy ze sztuk walki. Poczuła irytację na mistrza Garrela i postanowiła, że wygra tę walkę, choćby miało ją to całkiem wyczerpać.
Korzystając z tego, że jeszcze nie wiedzieli gdzie jest, szybko wzmocniła tarczę i zaczęła opuszczać się na dół. Jednak w tej chwili ktoś ją zauważył i wszystkie ataki skupiły się na niej. Przerażona straciła kontrolę nad dyskiem i zaczęła spadać. Zdawało jej się, że słyszy wołającego ją Rothena i w ostatnim akcie desperacji utworzyła w piasku dziurę i dysk pod sobą, dzięki czemu bezboleśnie znalazła się pod ziemią i szybko zasypała swoją kryjówkę.
Wiedział, że wyzwanie może okazać się trudne nawet dla Sonei, ale póki co dawała radę. Właśnie niezauważona lewitowała nad swoimi przeciwnikami, czym trochę ryzykowała. Lepiej będzie, jeśli będę ją kontrolował w razie upadku, pomyślał.
-Nie wiem, czy rozdzielenie wojowników na dwie grupy miało większy sens. – Odezwał się Balkan. – Jest silna, ale raczej nic jej to nie da.
-Być może ma w tym swój cel, wiele razy…- Zaczął Yikmo, gdy nagle nowicjuszka została zauważona, a w jej kierunku poleciały liczne uderzenia i zaczęła spadać. Wszyscy zerwali się z miejsca. Akkarin już chciał utworzyć wokół niej tarczę, ale wyczuł silne użycie magii z jej strony i w następnej chwili już jej nie było.
-Sonea! – Krzyknął zrozpaczony mistrz Rothen.
Próbowała uspokoić swój oddech i zastanawiała się, jakim cudem nic jej się nie stało. Przestała kontrolować burzę piaskową, bo nie mogła ryzykować utraty tarczy dosyć głęboko pod ziemią. Wojownicy próbowali ją znaleźć i rozdzielili się. Wyczuła, gdzie się znajdują, ale nie mogła tego wykorzystać ze swojej pozycji. Bała się czy starczy jej powietrza, gdy nagle jeden z przeciwników znalazł się tuż nad nią. Nie utrzymują tarczy pod ziemią! Może zaatakować ich niezauważona ze swojej pozycji i bez większego wysiłku, chociaż może stracić na to dużo mocy. Postanowiła jednak zaryzykować i wytworzyła w umyśle skomplikowany wzór, na którego końcach znaleźli się wszyscy jej przeciwnicy. Po chwili wyrzuciła z siebie ogrom mocy i zaatakowała.
Upadek nie mógł jej zabić - wszyscy by to odczuli, a mimo to po prostu wyparowała. Jej rywale zatrzymali się w różnych miejscach i próbowali ją znaleźć. Gdzie ona jest? Akkarin zaczął szukać jakiś śladów magii, co było trudne, bo na arenie było jej pełno. Już chciał zatrzymać walkę i zarządzić poszukiwania, gdy nagle ją wyczuł – pod ziemią. Poczuł niedowierzanie połączone z rozbawieniem. Chwilę po tym, jak odkrył, gdzie się znajduje, jej przeciwnicy zostali uderzeni i padli nieprzytomni na ziemię.
Usłyszał odgłosy niedowierzenia na widowni.
-Gdzie ona jest i jak udało jej się to zrobić? – Zapytał zszokowany Lorlen, ale zaintrygowany Akkarin zignorował go i poszedł na arenę, gdzie po chwili dołączyła do niego reszta.
Na ostatni atak zużyła prawie całą moc, ale udało się. Już miała wyjść, gdy wyczuła, że na arenie pojawili się nowi magowie. Przecież pokonała już piętnastu, czy oni chcą się jej pozbyć? Ale nie mogła zostać pod ziemią, powoli nie miała czym oddychać i musiała wyjść im naprzeciw. Zebrała w sobie moc i wyrzuciła ją w górę, aby opuścić swoją kryjówkę. Zaczęła się podnosić, gotowa zaatakować nowo przybyłych, gdy jej tarcza w kogoś uderzyła. Odwróciła się i zaraz obok siebie zobaczyła wielkiego mistrza.
Stanął w miejscu, gdzie zdawało mu się, że wcześniej ją wyczuł. Reszta starszyzny znalazła się u wejścia areny i w tej samej chwili obok niego powstała dziura i pełno piasku znalazło się w powietrzu. Został uderzony przez tarczę i odszedł od Sonei, która w tym samym momencie odwróciła się w jego stronę. Na początku wyglądała na złą i wyczerpaną, ale wtedy uzmysłowiła sobie, kogo przypadkowo zraniła.
- Wybacz, wielki mistrzu, nie miałam pojęcia, że tu stoisz. – Odparła przepraszającym tonem, próbując do końca wyjść z ziemi.
Na jego ustach zagościł półuśmiech i podał jej rękę. Początkowo się zawahała, ale przyjęła jego pomoc.
- Interesujące wyjście z opresji, ale sama lewitacja była ryzykownym posunięciem. Mogłaś zaliczyć bolesny upadek. – Powiedział rozbawiony. Patrzył jej prosto w oczy i zdziwił się, gdy ona odpowiedziała mu tym samym. Wyglądała, jakby usilnie nad czymś rozmyślała, ale również się uśmiechnęła.
- Szczerze powiedziawszy, nie spodziewałam się, że będę musiała używać takich sztuczek, wielki mistrzu. Nie mam zamiaru być wojowniczką, a myślę, że to nie był łatwiejszy wariant.
- To prawda, ale skoro ci się udało, możesz jeszcze zmienić zdanie i nią zostać. - Na jej twarzy malowało się zaskoczenie, ale nie odpowiedziała mu. W tym momencie podeszła do nich reszta starszyzny.
- Wspaniała walka, Soneo. Ale naprawdę przeraziłaś mnie tym upadkiem, nie rób tego więcej! – Rothen powiedział z wyrzutem, jednak widać było, że jest zadowolony. Uśmiechnęła się do niego. Nie musiał jej o tym mówić, sama wolałaby tego nie powtarzać.
-Jedna rzecz mnie interesuje. – Odezwał się mistrz Balkan. – Skąd wiedziałaś, gdzie stoją wojownicy?- Spojrzała na niego zdziwiona. Przecież to oczywiste, że wyczuła ich moc, tak samo jak teraz starszyzny. Nie wszystkich. Stojący obok niej Akkarin był dla niej niewidoczny. Później to przemyślę. Wszyscy patrzyli na nią wyczekująco, więc lekko speszona odpowiedziała. – Widziałam ich moc, mistrzu Balkanie.
Nie spodziewała się takiej reakcji. Parę osób patrzyło to na nią, to na wielkiego mistrza, na którego ona w tym momencie bała się spojrzeć.
- No proszę, widzę, że po za naszym wielkim mistrzem ktoś jeszcze to potrafi.– Odparła zadowolona mistrzyni Viniara. – Wyczuwanie mocy u innych w tym stopniu jest bardzo rzadkie, musisz być naprawdę silna, skoro wyczuwasz ją też u innych.
Nie wiedziała co na to odpowiedzieć, więc zwróciła się do arcymistrza wojowników. – Dlaczego musiałam walczyć z tak silnymi wojownikami, mistrzu Balkanie?
- Ach, to był pomysł wielkiego mistrza. – Spojrzała na Akkarina, który zrobił to samo, ale tym razem w jego oczach widać było chłodną kalkulację, jakby ją oceniał. Szybko odwróciła wzrok.
- Lepiej damy ci już spokój, wyglądasz na wyczerpaną, Soneo. – Mistrzyni Viniara uśmiechnęła się do niej i wszyscy opuścili arenę.
Siedział w swoim gabinecie popijając wino. Zastanawiał się, czy Sonea odkryła już, że nie widzi jego mocy. Zdumiała go jej reakcja, gdy Viniara powiedziała o rzadkości tej zdolności – bała się na niego spojrzeć, mimo że wcześniej śmiało patrzyła mu w oczy.
Ta dziewczyna mogła przynieść problemy, jeśli chciałaby wiedzieć, dlaczego tak jest. Jeżeli zauważy u niej nietypowe zachowanie, będzie musiał coś zrobić.
Po walce spędziła jeszcze chwilę u Rothena, który przypomniał jej o balu inauguracyjnym mającym się odbyć za tydzień, po otrzymaniu tytułów przez nowych magów. Teraz była w swoim pokoju w domu nowicjuszy i wspominała dzisiejsze wydarzenia.
Może miało to związek z tym, co widziała, gdy razem z Cerym znalazła się w gildii pierwszy raz. Była przerażona, widząc Akkarina całego we krwi, mówiącego do swego sługi o stoczonej walce i braku mocy. Pamiętała, że sztyletem zranił jego rękę, jednak nie miała pojęcia, po co? Chyba wspominał coś o zabraniu jego mocy. Wtedy szybko wycofali się spod rezydencji.
Później, na przesłuchaniu, odkryła, że jest on wielkim mistrzem. Bała się choćby spojrzeć w jego kierunku, jednak kiedy po czasie przyprowadził do sali Ceryniego, wcześniej więzionego przez mistrza Ferguna, pomyślała, że nie może być chyba taki zły, skoro pomógł jej i jej przyjacielowi. Poza tym, jako wielki mistrz był najpotężniejszym magiem w gildii. Jak silny musiał być ten szpieg, skoro prawie go pokonał?
Nigdy nie poinformowała nikogo o swoich obserwacjach, przypominając sobie o nich tylko, gdy spotykała na swojej drodze Akkarina. Dotychczas raczej nie zwracał na nią uwagi, dlatego gdy dzisiaj spojrzał na nią tym oceniającym spojrzeniem, wystraszyła się. Wcześniej wyglądał raczej na rozbawionego.
Czy dowiedział się, że widziała go tamtego dnia? A może coś podejrzewa? Nigdy nie zauważyła, żeby inny mag też to robił, więc nawet nie miała pojęcia, co to właściwie było.
Westchnęła i położyła się do łóżka. Dzisiejszy dzień był dla niej męczący, pewnie po prostu za dużo sobie dopowiada i nie powinna się tym przejmować. Jednak, zanim jeszcze zasnęła, postanowiła unikać wielkiego mistrza.
Miała na sobie długą, ciemno-czerwoną suknię, z koronkową górą z ozdobnym dekoltem. Jej dół poruszał się lekko gdy chodziła. Delikatny makijaż zrobiła jej Marie, jej przyjaciółka. Rozpuszczone włosy falami układały się na jej częściowo odsłoniętych plecach. Zdumiona spoglądała na swoje odbicie, nie mogąc uwierzyć, że to naprawdę ona.
-Pięknie wyglądasz, Soneo. – Powiedziała dumna ze swojej pracy Marie, również ubrana w drogą suknię, w której prezentowała się zjawiskowo.
-Dziękuję i wzajemnie. – Uśmiechnęła się do dziewczyny.
- Mam nadzieję, że spodoba się Seno. – Westchnęła. – Szkoda, że Dorrien nie mógł przyjechać i idziesz sama. Chociaż myślę, że nie będziesz narzekać na brak towarzyszy. – Sonea przewróciła oczami. – Daj spokój, Marie. I tak pewnie długo nie posiedzę, nigdy wcześniej nie byłam na żadnym balu i zapewne zrobię coś nieodpowiedniego, po czym zawstydzona ucieknę i już nie wrócę. – Powiedziała teatralnym tonem.
- No chyba sobie żartujesz, musisz zostać do końca. Ponoć na balu ma się pojawić król, i z tej okazji alchemicy przygotują pokaz sztucznych ogni. Poza tym, może spotkasz kogoś, kto ci się spodoba i spędzisz z nim miły wieczór.-Marie uśmiechnęła się do niej złośliwe, na co Sonea wybuchła śmiechem.
-Och tak, na pewno. A gdy ten ktoś dowie się, że nie pochodzę z domów, będzie zachwycony! – Rozłożyła ręce i opadła na kanapę.
-Nie bądź tak negatywnie nastawiona. W końcu jesteś najlepszą nowicjuszką na naszym roku; swoją drogą, nigdy nie zapomnę miny Regina gdy się o tym dowiedział. – dodała kpiąco, a Sonea uśmiechnęła się. – Hmm, a może nasz wielki mistrz znowu zwróci na ciebie uwagę. – Zaczęła wpatrywać się w Soneę, a ta zaniemówiła na krótką chwilę.
- Dlaczego miał by to zrobić? – Zapytała zdziwiona. Marie spojrzała na nią triumfalnie, zadowolona, że jej przyjaciółka jeszcze nie wie.
- To on powiedział, że masz zdawać trudniejszy wariant na sztukach wojennych, aby po raz ostatni zobaczyć jak walczysz. Zdarzało mu się też oglądać twoje zajęcia z mistrzem Yikmo…
- Wiele osób oglądało moje zajęcia. – Wtrąciła Sonea.
- Ale on nigdy wcześniej nie interesował się żadnymi nowicjuszami! I pojawił się na twoim egzaminie. A paru magów zauważyło, że na dzisiejszej ceremonii często ukradkiem zerkał w twoją stronę. – Powiedziała pewna siebie. Sonea zaśmiała się, po czym westchnęła.
- Marie, dobrze wiesz, że magowie kochają plotkować i wszędzie szukają sensacji. Na moim egzaminie byli wszyscy członkowie starszyzny, więc nic dziwnego, że też się tam pojawił. Ani razu nie widziałam, żeby dzisiaj na mnie „zerkał" – głownie dlatego, że unikała choćby spojrzenia w jego stronę. – więc to kolejne nieprawdziwe przypuszczenia.
- A ja myślę, że coś jest na rzeczy. Ale zobaczymy na balu, może poprosi cię do tańca. – Dodała rozmarzonym tonem. Sonea tylko pokręciła głową i razem wyszły z domu nowicjuszy.
Akkarin nigdy nie lubił balów inauguracyjnych, jednak tym razem musiał się na nich pojawić, w związku z obecnością Merina. Miał jednak zamiar to wykorzystać i spróbować się dowiedzieć, co stało się z Soneą. Ta dziewczyna ostatnio zbyt często zajmowała jego myśli, więc powinien z nią porozmawiać i wyciągnąć z niej, co ona wie. Na ceremonii zauważył, że ani razem nie spojrzała w jego stronę, więc zapewne dowiedziała się czegoś, czego nie powinna. Może spróbuje go szpiegować i odkryje jego powiązania ze złodziejami…Nie, na pewno nie trafiłaby na tunele w pobliżu rezydencji. Zabezpieczył je, a poza tym nie zna ich tak dobrze, mimo że często z nich korzystała. Nie podobało mu się to, ale nic z tym nie zrobił. Nie chciał, by wiedziała, że on też ich używa.
Stali teraz z Lorlenem, który również nie był zachwycony swoim pobytem tutaj i czekali na rozpoczęcie. Coraz więcej absolwentów zbierało się w sali, poprzebierani w często dziwaczne stroje, aż w końcu zobaczył Soneę. Wyróżniała się skromniejszym niż reszta strojem, ale wyglądała w nim bardzo dobrze.
- Słyszałeś ostatnie plotki, Akkarinie? – Zapytał Lorlen, podążając za wzrokiem przyjaciela.
- Jeszcze nie miałem okazji, dlaczego pytasz?
- Bo dotyczą ciebie i twojego zainteresowania Soneą. – Administrator spojrzał na niego z zaciekawieniem w oczach. Akkarin zganił się za swoją nieostrożność, ale postarał się, aby nie było tego po nim widać.
– Ach, kto by pomyślał. A co dokładnie mówią?
-Że, jak na ciebie, jesteś nią nadzwyczaj zainteresowany. Ponoć dzisiaj często zerkałeś w jej stronę za zaprzysiężeniu, i wszyscy wiedzą już, że specjalnie dałeś jej egzamin na wojowniczkę. – Odpowiedział Lorlen, intensywnie wpatrując się w wielkiego mistrza. Akkarin uśmiechnął się drwiąco.
- Chyba w to nie wierzysz, prawda? Nawet jej nie znam, po prostu miałem nadzieję, że jednak zmieni zdanie co do dyscypliny. I nie wydaje mi się, żebym ją dzisiaj obserwował.
- Skoro tak mówisz. Ale nasza mała rodzinka coś podejrzewa, więc możesz być dzisiaj często wypytywany. – Ostrzegł go, ale Akkarin już to wiedział.
Nadeszła godzina rozpoczęcia i Lorlen zarządził spokój.
