Mężczyzna siada na krześle za biurkiem z lekkim westchnieniem patrząc na spory stos dokumentów. Myślami chciał wrócić do chwil, w których nie musiał się martwić, że co wieczór na jego biurku czekają papiery, których wypełnienie zajmuje mu większość nocy, choć i tak zostaje reszta. Do chwil, w których mimo brudu i nędzy chciało mu się żyć. Mężczyzna jednak szybko otrząsnął się wiedząc z doświadczenia, że powrót do tak odległych wspomnień boli jego serce jeszcze bardziej.

Obrócił się na krześle w stronę okna patrząc na rozgwieżdżone niebo. Pamiętał, jak razem z Farlanem i Isabelą wchodzili na dach i siadali na jego krańcu z radością patrząc na gwiazdy, których będąc w Podziemiu nie mieli nigdy zobaczyć. Na niebie mocno świeciły dwie gwiazdy, które pojawiły się w noc po śmierci jego przyjaciół. Oczami wyobraźni widział w nich Farlana i Isabel:

- jedna z nich spokojnie świeciła jasnym światłem migocząc co paręnaście chwil;

- druga z nich radośnie błyszcząca na niebie zdawała się poruszać w tylko sobie znanej zabawie.

Oczami wyobraźni widział siedzącego nad brzegiem rzeki Farlana z lekkim uśmiechem patrzącego w niebo i moczącego bose stopy w krystalicznej wodzie rzeki. Natomiast Isabel biegała po kwiecistej łące za białym motylem niezdającym sobie sprawy z dziwnej zabawy zielonookiej. Uśmiechnął się na ten widok, mimo że zdawał sobie sprawę, że to, co widzi za chwilę zniknie.

Mimo, że tego nie okazywał czuł nieokreślone ciepło na widok nowych kadetów. Byli tak bardzo podobni do nich, - jego, Farlana i Isabel - kiedy ci byli trochę młodsi. Rządni zemsty, za to co ich spotkało i jednocześnie na swój sposób radośni, mimo grożącemu im niebezpieczeństwa. Szczególnie pewna trójka...

Patrząc na nich nie musiał sobie nawet wyobrazić siebie i swoich przyjaciół. Zielone oczy Erena i energia otaczająca jego postać tak bardzo kojarzyła mu się z jego najdroższą przyjaciółką, która mimo trudnych warunków życia potrafiła znaleźć tego plusy. Spokój i rozwaga jakie okazywał Armin, blondwłosy przyjaciel Erena, były aż zbyt podobne do tych, które nieodłącznie towarzyszyły Church'owi. Jego szare,zawsze skupione i poważne oczy były tak podobne do mądrego spojrzenia niebieskich tęczówek nastolatka. I ostatnia osoba: Mikasa. Nie tylko to samo nazwisko było ich wspólną rzeczą. Śmierć rodziny i nagłe poczucie rodziny, jakie dała jej rodzina Yeager'ów, a jemu Farlan i Isabel. Również troska jaką widać względem pozostałej dwójki jej przyjaciół jest przez niego porównywana do troski, choć na pierwszy rzut oka niewidocznej, względem Church'a i Magnolii.

Tak, ta trójka była niepokojąco podobna do nich.

Jednak jemu to nie przeszkadzało. Życzył im jedynie tego, żeby żadnego z nich nie spotkało to, co jego. Odwrócił wzrok od okna i powrócił do czekających na niego dokumentów. Tym razem zabrał się za nie z lekkim uśmiechem na twarzy nie mogąc doczekać się następnego dnia, a raczej dzisiejszego. W końcu to Levi Ackermann, najsilniejszy żołnierz ludzkości. Nawet te kawałki papieru go nie pokonają.