Harry'ego obudził hałas w dormitorium. Pierwszą rzeczą, którą zaobserwował było krzątanie się współlokatorów po pokoju, co nie było częstym zjawiskiem.

— Dobrze się czujecie? - Spytał nastolatek przecierając oczy.

— Harry… - Zaczął Ron. - Dlaczego jeszcze śpisz? Pospiesz się, bo się spóźnimy. - Weasley zaczął pospieszać bruneta.

— Na co się spóźnimy? - Ron spojrzał na niego jakby ten urwał się z choinki.

— Jest sobota. - Oznajmił patrząc w wymowny sposób na Wybrańca jakby widział go po raz pierwszy w życiu.

— A w związku z tym… - Zapytał. Miał już dość tych półsłówek, chciał się dowiedzieć wreszcie o co w tym wszystkim chodzi.

— Kumplu, jest sobota… - zaczął mówić, ale napotkawszy spojrzenie swojego przyjaciela mimowolnie wzdrygnął się i nie chcąc sprawdzić swojej hipotezy, że z tych oczu w kolorze avady naprawdę wyjdzie zaklęcie Avada Kedavra szybko rozwinął wypowiedź. - Ostatnie wyjście do Hogsmeade w tym roku.

— Dzięki. - Mruknął, po czym postanowił dołączyć do wycieczki.

Wziął swoje ubrania i poszedł do łazienki, gdzie wziął prysznic i przygotował się do wyjścia. Opuścił pomieszczenie, do którego szybko wleciał jego przyjaciel, który przez swoje zagapienie się na Harry'ego przegapił swoją kolej na skorzystanie z łazienki.

Nastolatek poszedł odwiedzić dyrektora Dumbledore'a, który miał klucz do jego skrytki, a następnie w idealnym momencie udał się na miejsce zbiórki. Dzisiaj mieli zaplanowane spędzenie całego dnia w Hogsmeade - tylko uczniowie poniżej czwartego roku mieli wyznaczony czas do szesnastej. Reszta uczniów mogła siedzieć do dwudziestej razem z nauczycielami, jeśli nie wydarzy się żadna nieprzewidziana sytuacja.

Harry najpierw udał się do Banku Gringotta, aby wybrać pieniądze, które starczą mu na zakupy. Część z nich wymienił na mugolski odpowiednik, aby móc przetrwać wakacje. Następnie udał się do księgarni, gdzie spotkał Hermionę, która była zszokowana widząc go tam. Czy to takie dziwne widząc go wokół książek? To, że wcześniej nie spędzał zbyt wiele czasu ucząc się nie znaczy, że nie potrafi docenić innej książki niż "Quidditch przez wieki". Za chwilę zaczyna szóstą klasę - to najwyższy czas, aby zabrać się do nauki oraz zdobywać nowe umiejętności. Minął swoją przyjaciółkę, która nie spuszczała z niego wzroku i poszedł poszukać interesujących go książek.

Poszedł na dział poświęcony magii umysłu i odnalazł księgę poświęconą sztuce legilimencji i oklumencji, jednak po przejrzeniu jej zauważył, że są podane w niej tylko ogólne informacje oraz notatka, że została zakazana przez Ministerstwo Magii.

Harry odłożył ją na miejsce, gdyż nie była mu w ogóle przydatna. Poszedł na dział o eliksirach, gdzie znalazł dwie księgi, które go zainteresowały. Sztuka warzenia eliksirów, gdzie były opisane składniki, sposób ich krojenia, właściwości, a także zostało ukazane, których składników nie powinno się ze sobą łączyć. Eliksiry na każdą okazję, gdzie przedstawione zostały głównie mikstury lecznicze.

Na regale poświęconym zaklęciom wziął Sztuka tworzenia zaklęć, Zaklęcia ofensywne i defensywne oraz Teorię czarnej magii. Egzemplarz dla początkująch.

Miał już iść zapłacić za księgi, kiedy zauważył książkę Magiczne prawo. Najnowsze postanowienia i postanowił również ją wziąć. Jakby nie spojrzeć żyje w tym świecie już od pięciu lat, a nie zna nawet praw tej społeczności. Już nie wspominając o tradycjach i obyczajach... Harry westnął. I wrócił się po książkę o tym mówiącą, a następnie udał się do pani Taylor i po zapłaceniu 20 galeonów opuścił Esy i Floresy.

Następnym przystankiem była Magiczna Menażeria, gdzie potrzebował kupić przysmaki dla Hedwigi. Przekroczył próg pomieszczenia i chciał podejść do sprzedawcy, kiedy usłyszał głos.

Kolejny człowiek zainteresowany tylko swoim zwierzątkiem, a mnie nikt nie weźmie. - Nastolatek odwrócił się w stronę dźwięku i dostrzegł czarnego węża z zielonymi oczami.

Czyżbym była aż taka okropna, aby na mnie nie zwracać uwagi. - Zawodził dalej wąż. Chłopiec ruszył w stronę terrarium, w którym znajdował się gad. - Dlaczego ludzkie dziecię tu idzie? - Zapytała siebie.

Witaj. Jak się nazywasz? - zapytał Harry.

Witaj mówco. Nie mam imienia. Możesz mnie nazwać.

Dobrze, więc będziesz Lisa. - Rzekł z niepewnością. Nie był dobry w wymyślaniu imion.

Chyba sobie ze mnie żartujesz. Jestem drapieżnikiem, a nie bezbronnym zwierzątkiem. - Zasyczała zezłoszczona. Nikt nigdy jej tak nie poniżył.

Przepraszam. - Powiedział Harry. Wolał niepotrzebnie nie denerwować węża. - Może Hekate?

Hekate? - zasyczała z zainteresowaniem wężyca. - Skąd to imię?

Hekate w mitologii była boginią ciemności i magii.

Podoba mi się. Taka mroczna postać, tak mroczna jak ja. - Zasyczała zadowolona, że człowiek ją docenił i dał imię po bogini. Nigdy nie czuła się przez nikogo doceniona.

Chcesz się stąd wydostać? - Zapytał jej nastolatek. Podobał mu się jej charakter. Była dobrą towarzyszką do rozmowy.

Oczywiście. Kto by chciał siedzieć zamknięty w szklanej klatce. Jak mam się do ciebie zwracać mówco.

Harry. Po prostu Harry.

Harry podszedł do sprzedawcy, gdzie poprosił o przysmaki dla sowy.

— Dwa galeony. Coś jeszcze podać? - Zapytał sprzedawca z uśmiechem.

— Chciałbym jeszcze tego węża. - Wskazał na miejsce, gdzie leżała Hekate.

— Jest jadowita. - Przypatrywał się mu z obawą. Z jednej strony to była idealna okazja do pozbycia się węża. Nie musiałby już karmić tego jadowitego gada, który zapewne tylko marzy, aby zatopić kły w jego skórze, ale z drugiej strony nie chciał narażać dziecka.

— Zdaje sobie z tego sprawę, ale mogę panu obiecać, że sobie z nią poradzę.

— Dobrze. - westchnął starszy mężczyzna. - Rozumiem, że chcesz również pokarm dla niego i terrarium?

— Samo pożywienie wystarczy. Terrarium już posiadam. - Skłamał łatwo nastolatek. Nie miał zamiaru trzymać węża w zamknięciu.

— Dobrze. To będzie 10 galeonów. Weźmiesz sam węża?

— Oczywiście. Dowidzenia. - Powiedział opuszczając staruszka, który westchnął z ulgą.

Hekate. - Uśmiechnął się do gada. - Wychodzimy. Schowaj się.

Hekate owinęła mu się kilka razy wokół talii, a jej głowa spoczęła na nadgarstku skąd obserwowała otoczenie.

Kolejnym miejscem, gdzie się wybrał był sklep z kuframi, gdzie kupił kufer z siedmioma przegródkami, które miały na siebie nałożone zaklęcie powiększ-pomniejsz, a na dwie z nich było można nałożyć hasło, z czego skorzystał używając hasła w wężomowie. Nie chciał, aby ktoś znalazł książki, które ma zamiar kupić. Poza tym dopłacił na klątwę nałożoną na kufer, która powoduje ból na każdym kto dotyka ten przedmiot, a nie jest właścicielem. Trzeba w życiu być przezornym.

Ostatnim przystankiem na ulicy Pokątnej był sklep z szatami Madame Malkin, gdzie zakupił dwie czarne szaty nadające się na szkolny mundurek i dwie eleganckie w kolorze czarnym z zielonymi elementami.

Potem rzucił na siebie zaklęcie glamour, które ukryło blizną, zmieniło kolor oczu na niebieski, a włosy zostały odrobinę przedłużone, wyprostowane i zmieniły kolor na miodowy brąz. W ten sposób zostanie anonimowy. Ze zmienionym wyglądem udał się na ulicę Śmiertelnego Nokturnu.

Odwiedził księgarnię, w której znajdowały się księgi zakazane przez Ministerstwo Magii. Znalazł tam książki o legilimencji i oklumencji, a także Przydatne zaklęcia czarnomagiczne poziom 1. Wziął wszystkie trzy poziomy. Nie wiedział, kiedy następnym razem będzie mógł udać się na Nokturn.

Harry ma zamiar zgłębić wiedzę. Wiedza to potęga. Nie może dalej być Złotym Chłopcem Gryffindoru zamkniętym na magię, Gryfonem nie widzącym niesprawiedliwości świata i żyjącym w złudzeniu, które wszyscy kreują. Gryfonem, który uważa, że wszystko co nieznane jest złe i liczy się tylko jasna magia. Nadszedł czas, aby otworzyć oczy i odnaleźć prawdziwego siebie. Nie może całe życie udawać bohatera, idealnie dobrego nastolatka nie interesującego się innymi dziedzinami magii oprócz tej, która jest akceptowana przez społeczeństwo.

Ma już szesnaście lat, nie jest już małym dzieckiem, które musi być prowadzony za rączkę. Najwyższa pora, aby zerwać wszystkie trzymające go łańcuchy i sam wyruszyć w podróż po świecie pełnym magii. Teraz jest odpowiedni czas, aby poznać samą magię, co powinno mieć miejsce na samym początku.

Z nowymi postanowieniami opuścił Nokturn.

Zbliżała się godzina osiemnasta, kiedy Severus Snape zauważając go na ulicy Pokątnej przekazał mu wiadomość, że dyrektor chce z nim o czymś w tej chwili porozmawiać. Harry udał się w kierunku zamku, kiedy Hermiona do niego dołączyła.

— Harry, możemy porozmawiać? - Zapytała dziewczyna.

— Hermiono, spieszę się. - Rzekł nastolatek. Nie wiedział o czym chce rozmawiać jego przyjaciółka, ale nie miał siły na odpowiedzi na jej pytania. Tak jak bardzo ją szanował za posiadaną wiedzę, tak bardzo jej nie cierpiał za to, że zawsze musiała o nim wszystko wiedzieć i cały czas siłą wyciągała z niego wszystkie interesujące ją informacje.

— Gdzie idziesz? - Zapytała natychmiast nastolatka.

Zaczyna się. - Pomyślał Harry. Nie twoja sprawa - chciałby tak móc odpowiedzieć, jednak to by tylko nakręciło dziewczynę. Stałaby się podejrzliwa i zaczęła zwracać na niego większą uwagę, a tego nie potrzebował.

— Dyrektor chce ze mną porozmawiać. Nie wiem o czym. - Odparł. - Widziałaś się z Ronem? - Zapytał chcąc zmienić temat.

— Widziałam się z każdym oprócz ciebie. - Rzekła zaciskając usta w cienką linię i posyłając mu druzgocące spojrzenie. Czyżby chciała w nim wzbudzić poczucie winy?

— Nawet z Ślizgonami? - Próbował zażartować Harry.

— Nie żartuj sobie.

— Naprawdę muszę iść. Widzimy się jutro w pociągu?

— Tak i wszystko z ciebie wyciągnę.

— Herm, nic nie ukrywam. - Odwrócił się w jej stronę nastolatek i obdarzył ją ciepłym spojrzeniem. - Po prostu chodziłem tu i tam, na pewno się minęliśmy. Nie musisz się o nic martwić.

— Dobrze. Widzimy się jutro. - Odpowiedziała zmieszana odchodząc. Nie miała powodu, aby nie ufać swojemu przyjacielowi. Gdyby coś się u niego teraz działo to by o tym jej powiedział.

~~~

Harry wszedł do gabinetu dyrektora Dumbledore'a po uprzednim podania hasła Czekoladowe żaby gargulcowi strzegącego jego gabinet.

— Witaj mój drogi chłopcze. - Powiedział starzec, gdy tylko nastolatek pojawił się w gabinecie. Rozejrzał się wokół i dostrzegł Remusa Lupina, który siedział na jednym z krzeseł ustawionych naprzeciwko biurka dyrektora. - Usiądź proszę. - Dodał widząc, że chłopiec jeszcze nie ruszył się z miejsca.

— Dzień dobry, dyrektorze. - Powiedział i zajął miejsce tuż obok przyjaciela jego rodziców.

— Wezwałem was tutaj w celu odczytania Testamentu Syriusza. - Powiedział posyłając im smutny uśmiech.

Harry zamyślił się. Syriusz będzie żył. Przyjmie propozycję Toma i odzyska Syriusza. Z drugiej jednak strony będzie musiał się on ukrywać. Nawet jeśli Minister uhonorował pośmiertnie jego ojca chrzestnego Orderem Merlina i unieważnił jego wyrok to i tak nikt nie może się dowiedzieć o tym, że on żyje, a raczej będzie żył. Będą pytania, na które nie będzie mógł nikt odpowiedzieć. Mogłaby wyjść na jaw jego pomoc w tym ożywieniu, a na to nie mógł sobie pozwolić. Świat powinien żyć w słodkiej nieświadomości. Im mniej wiedzą tym lepiej będą spali.

Dyrektor spojrzał na twarze tej dwójki i potwierdzając, że ma ich całą uwagę zaczął odczytywać testament.

— Ja, niżej podpisany Syriusz Black aka Łapa będący w pełni władz umysłowych przepisuje dom przy Grimmauld Place 12, hipogryfa Hardodzioba, dom po Alfredzie Blacku w Dijon przy ulicy Alley 20 oraz skrytki nr 610 i 612 swojemu chrześniakowi Harry'emu Potterowi. Skrytkę nr 611 oraz posiadłość przy Halley Place 10a swojemu najlepszemu przyjacielowi Remusowi Lupinowi. Ułóż sobie życie Remi. Nie smućcie się tylko się śmiejcie. Pamiętajcie, że życie jest ciągłą zabawą. Podpisano Syriusz Black aka Łapa aka Najlepszy z Huncwotów.

Zapadła cisza. Dyrektor dał im chwilę do przetrawienia tej sytuacji.

— Przyjmujecie spadek? - Zapytał Dumbledore.

— Tak. - Odpowiedzieli zgodnie słabym głosem. Jakby nie patrzeć ta sytuacja była dla nich bardzo ciężka. Stracili najważniejszą dla nich osobę i minęło zbyt mało czasu, aby przyzwyczaić się do bólu po jej stracie.

— Niech się tak stanie. - Powiedział dyrektor i pergamin zaświecił jasnym światłem, a następnie znikł.

— Dyrektorze, mogę pójść już do dormitorium? Nie czuję się najlepiej. - Zapytał nastolatek. Dumbledore patrzący na niego zatroskanym oraz pełnym litości wzrokiem jest ostatnim czego mu potrzeba. Widział już wiele śmierci, a Syriusz przecież nie umarł. Odzyska go.

— Idź, mój chłopcze. - Harry odwrócił się i ruszył w kierunku wyjścia z gabinetu. Mój chłopcze. Chyba nigdy nie przyzwyczai się do tego stwierdzenia. Zawsze, gdy je słyszy zalewa go fala irytacji.

— Harry. - Nastolatek zatrzymał się słysząc głos profesora Lupina. - Jeśli potrzebowałbyś rozmowy to pamiętaj, że możesz zawsze do mnie napisać.

— Pamiętam o tym Remusie. - Powiedział Harry pamiętając, że Lupin nie lubi, gdy ten zwraca się do niego mianem profesora, którym już nie jest. Uśmiechnął się pokrzepiająco do mężczyzny, a następnie opuścił gabinet i udał się do dormitorium, w którym nikogo nie było.

Zabrał się za układanie nowo zakupionych rzeczy. Wszystkie książki ukrył w ostatniej komorze kufra zabezpieczonego hasłem Noir wypowiedzianym w języku węży. Pelerynę niewidkę i mapę Huncwotów ukrył w szóstej komorze zabezpieczonej hasłem Serpent, gdzie ukrył również pudełka z pożywieniem dla węża. Szaty włożył do pierwszej komory. Podręczniki do drugiej, a pergaminy i pióra do trzeciej. W komorze czwartej znalazły się ubrania po Dudleyu, chociaż długo tam nie poleżą, gdyż ma zamiar od razu po powrocie do "domu" zakupić nowe ubrania, a te po prostu spalić.

Kufer, którego wówczas używał usunął zaklęciem. Był w pełni gotowy do rozpoczęcia wakacji. Nie spodziewał się, że te wakacje spędzi inaczej niż sobie wyobrażał.

Po wykonaniu wieczornej toalety położył się do łóżka i zasunął kotary, a jego wąż położył się na nim od razu zasypiając. Lubiła tego chłopca za ciepłe miejsce, które jej ofiarował.