Rozdział 2.

Sonea stała razem z Marie, Seno i Rothenem. Przed chwilą na salę wszedł król i teraz można było usłyszeć muzykę do tańca. Seno od razu poszedł na parkiet z Marie, a Rothen odezwał się.

- To co, moja była nowicjuszko, chcesz wypróbować swoje taneczne zdolności?

- Hmm, myślę, że trzeba będzie, skoro tyle czasu poświęciliśmy na moją naukę.- Zaśmiała się i poszli zatańczyć.

Z początku była trochę niepewna, przez obecność licznej arystokracji, ale z czasem poruszała się coraz pewniej i zaczęła czerpać z tego przyjemność.

- Świetnie ci idzie. – Odparł zadowolony Rothen. – Rozmawiałem wczoraj z Dorrienem. Przepraszał, że nie mógł przyjechać.

- Rozumiem, przecież nie mógł zostawić swojej wioski w sezonie grypy.

Przez pewien czas myślała, że czeka ją wspólna przyszłość z Dorrienem, ale żadne z nich nie chciało opuszczać swojego miejsca. Ona miała zbyt wiele planów i przyjaciół w Imardinie. On swoją wioskę. Próbował zmienić jej zdanie, ale ostatecznie zostali tylko dobrymi przyjaciółmi, chociaż uzdrowicielowi zdarzało się jeszcze czasami proponować jej wyjazd.

Tańczyli razem do czasu, gdy Rothen musiał dołączyć do alchemików. Sonea wzięła od kelnera kieliszek wina i przez chwilę obserwowała magów.

- Do końca miałem nadzieję, że jednak zmienisz zdanie. – Usłyszała za sobą i zobaczyła wielkiego mistrza, wyjątkowo ubranego w garnitur. Przez chwilę wpatrywała się w niego zdumiona, po czym odezwała się.

- Wybacz, że zawiodłam twoje nadzieje, wielki mistrzu, ale zostałam w gildii tylko po to, aby móc leczyć ludzi w slumsach. – Dziwnie było z nim rozmawiać, gdy od wielu dni go unikała, jednak nie mogła tak po prostu odejść.

- Rozumiem. – Odpowiedział tylko i przez chwilę stali obok siebie popijając wino. Po chwili orkiestra zaczęła grać kolejny utwór.

- Zatańczysz? – Spojrzała na niego zdumiona. Dlaczego on chciał z nią zatańczyć?

- Oczywiście. – Powiedziała niepewnie, ale podała mu do dłoń i poszli na parkiet.

Czuła na sobie spojrzenia wszystkich na sali i była pewna, że Marie uśmiechała się triumfalnie, ale szybko straciła ją z oczu. Zbliżyła się do Akkarina, który intensywnie się jej przyglądał, a ona próbowała wytrzymać to spojrzenie. Musiała przyznać, że bardzo dobrze jej się z nim tańczyło. Prowadził ją pewnie i nie miała szansy na pomyłkę.

- Dlaczego miałeś nadzieję, że zostanę wojowniczką? – Nie odpowiadał przez krótką chwilę.

- Ponieważ jesteś silna i pomysłowa, zapewne pojedynczo pokonałabyś większość, jak nie wszystkich wojowników gildii. Wystarczyły by regularne treningi z innymi. A w tej dziedzinie jest mało kobiet, ponieważ wielu uważa to za męską dyscyplinę.

- Myślałeś, że wytyczę jakąś ścieżkę? Chyba trochę mnie przeceniasz, wielki mistrzu. – Uśmiechnął się tylko, po czym zmienił temat.

- Masz za mało wiary w siebie, Soneo.

Może chodziło mu tylko o to i wcale nie podejrzewa, że ona wie o jakiś walkach i szpiegach? Poczuła ulgę i zaczęła rozmawiać z nim swobodniej, po czasie zapominając, kim jest.


Uświadomił sobie, że melodia zmieniła się już trzeci raz, ale Sonea zdawała się tego nie zauważać. Rozmawiali o aktualnych tematach w gildii i stwierdził, że lubi z nią dyskutować. Kobiety z domów zazwyczaj nie prowadziły z nim takich rozmów, tylko uśmiechały się przyjaźnie, próbując zachęcić go do następnego spotkania, na co on uprzejmie odmawiał. Jego obecna towarzyszka nie starała się mu przypodobać i szczerze wypowiadała swoje zdanie na dany temat. Wyglądała na zrelaksowaną, więc postanowił wspomnieć o jej wrażliwości na moc.

- Od jak dawna wyczuwasz moc u innych magów? – Wyraz jej twarzy się nie zmienił, ale w jej oczach pojawiła się ostrożność.

- Pierwszy raz zauważyłam to na początku nowicjatu, kiedy wyczułam niestabilność mocy jednego z nowicjuszy. Później okazało się, że chorował i zmarł niedługo potem. Z czasem zaczęłam wykorzystywać ją podczas lekcji z mistrzem Yikmo, podczas pojedynków było to przydatne. Nie wiedziałam jednak, że jestem na nią jakoś szczególnie wrażliwa

Zauważyła. Skoro potrafi to od tak dawna, na pewno zorientowała się na arenie, że nie widziała jego mocy. Dlaczego o to nie zapyta, tylko wygląda na zestresowaną, gdy tylko ktoś o tym wspomina?

Miał ochotę przeczytać jej powierzchowne myśli i odkrył, że nałożyła na nie silną blokadę. Już chciał zadać kolejne pytanie, gdy ktoś się do niego odezwał.

- Wielki mistrzu, wybacz, że przerwę ci taniec z mistrzynią Soneą, ale król cię do siebie wzywa. – Lorlen trzymał go za ramię i spoglądał na niego z ciekawością. Zresztą nie tylko on, cała starszyzna wyglądała na niezdrowo zainteresowaną. Będzie musiał jeszcze kiedyś wymyślić pretekst do spotkania się z Soneą i spróbować poznać prawdę.

- Oczywiście, administratorze. Wybacz, Soneo. Mam nadzieję, że jeszcze będziemy mieli okazję porozmawiać. – Powiedział z uśmiechem i pocałował jej dłoń.


Po odejściu Akkarina wzięła wino i szybko wyszła na świeże powietrze, aby uciec od ciekawskich spojrzeń i przeanalizować całą rozmowę. Nie była już w ogóle pewna co do tego, czy powinna czuć się przy nim bezpiecznie. Najpierw swobodna dyskusja, a na końcu znowu to. Do tego te wszystkie plotki tylko przybiorą na sile i będzie musiała znosić spojrzenia magów do następnej sensacji.

- Gratuluję slumsiaro, cztery tańce z wielkim mistrzem robią wrażenie. Musi ci być miło, że się nad tobą zlitował. Ale nie liczył bym na więcej, wyglądał jakby z ulgą od ciebie odszedł. – Regin, no tak. Jeszcze tylko tego brakowało. Uśmiechnęła się milutko.

- Och, przestań Regin, wiem, że sam chciałbyś z nim zatańczyć, ale chyba wam nie wypada. – Powiedziała głosem przepełnionym litością. Nie będzie mu pozwalać znowu traktować jej w ten sposób. O dziwo, on tylko westchnął.

- Ha, widzę, że poprawiło ci się poczucie humoru, nie spodziewałem się tego. – Stanął obok niej i oparł się o balustradę. Spięła się i miała ochotę otoczyć się tarczą, ale Regin nie wyglądał, jakby miał złe zamiary. Sprawiał raczej wrażenie zamyślonego.

- Przepraszam. – Wydusił z siebie w końcu. Sonea spojrzała na niego zaskoczona, na co on westchnął. – Wiem, że zachowywałem się jak świnia i nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Chcę tylko, żebyś wiedziała, że mi przykro.

Nigdy nie pomyślała, że usłyszy coś takiego z jego strony, więc zaniemówiła na pewien czas.

- Hmm, skoro tak, to przyjmuję przeprosiny. Ale jeśli to jakiś głupi żart, to znowu wezwę cię na pojedynek i tym razem nie dam ci szansy na wygraną choćby jednej rundy. – Uśmiechnął się rozbawiony i wyraźnie rozluźnił.

- Spokojnie, nie będę cię więcej gnębił. Porażka z uzdrowicielką by mnie skompromitowała, chociaż myślę, że miałbym jakieś szanse. – Odparł śmiało, a ona prychnęła. Po czasie zaczęli rozmawiać o egzaminach i ostatnim tygodniu, gdy pojawiła się Marie.

- Nie wierzę, stoicie obok siebie i nie wyglądacie, jakbyście chcieli zabić się wzrokiem, co się stało? – Sonea obróciła się do niej.

- Wygląda na to, że Regina dręczyły wyrzuty sumienia i postanowił przeprosić.

- Nieprawdopodobne. Ale przyszłam tu w innej sprawie. – Spojrzała na Soneę z podekscytowaniem. – O czym wy tak długo rozmawialiście? Cztery utwory! I wyglądało, że oboje się udzielaliście, czy ty zdajesz sobie sprawę, co się teraz dzieje na sali?

- Domyślam się, dlatego już tam nie wracam. – Spojrzeli na nią zdziwieni.

- Soneo, co ci szkodzi zostać? Jest jeszcze wcześnie, możemy spędzić ten czas razem i ignorować pozostałych.

- Niech ci będzie. Choć czuję, że to się dla mnie źle skończy. – mruknęła pod nosem i skierowali się do sali.


W środku akurat rozpoczęła się przerwa i podano jedzenie. Akkarin siedział obok króla, zastanawiając się, ile to jeszcze potrwa. Pomyślał o Kariko, który wysyłał do Kyralii coraz silniejszych szpiegów. Ostatnich pięciu sprawiło, że ledwie uszedł z życiem. Może gdyby w końcu się poddał i dał się zabić, Ichani nie próbowaliby zdobyć gildii. Ale nie mógł tego zrobić, nie mając pewności. W pewnym momencie będzie musiał przyznać się starszyźnie, że zna czarną magię i ostrzec ich przed zagrożeniem. Bał się jednak, że go nie zrozumieją i ukarzą, nie próbując nawet zweryfikować prawdy, co pociągnęłoby za sobą klęskę całej Kyralii. Nie mógłby znieść spojrzenia Lorlena w takiej chwili, z pewnością poczułby się zdradzony – w końcu przyjaźnili się i zawsze wszystko sobie mówili. Mimo to nie chciał, żeby musiał żyć z tą tajemnicą. To była jego walka.

Z rozmyślań wyrwał go Merin.

- Kim była kobieta, z którą tyle tańczyłeś? – Westchnął w duchu. Nie miał zamiaru, aby wszyscy uczepili się jego i Sonei, ale musiał wiedzieć jak najszybciej, czy nie stanowi zagrożenia. Nie miał czasu na mniej zwracający uwagę sposób.

-Mistrzyni Sonea, uzdrowicielka. – Odparł krótko.

- Czy to ta ze slumsów, która ma dużo mocy? – Nie usłyszał w jego głosie zjadliwości, raczej ciekawość. Parę razy zdarzało mu się o niej wspomnieć na spotkaniu w pałacu i król z zainteresowaniem śledził jej postępy.

- Tak, ta sama.

- Spodziewałem się, że będzie bardziej wychudzona, ale widać, że lata w gildii zrobiły swoje, mimo że nadal jest raczej drobna. – Akkarin tylko przytaknął.

Nastąpiła chwila milczenia, jakby król na coś czekał. Przypatrywał się wielkiemu mistrzowi z uśmiechem.

- Całkiem ładna. Ale zastanawia mnie, o czym tak długo rozmawialiście. Nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałem cię w towarzystwie jakieś kobiety tak długo i bez przymusu.

- O niczym takim, Merinie, tylko bieżące sprawy gildii.

- Ach, przez cztery utwory? – Wtrącił Lorlen z uśmiechem, a on spojrzał na niego spojrzeniem, które wszystkich innych by odstraszyło, ale na jego przyjaciela już nie działało.

- Ostatnio dużo się działo. – Zaczął się powoli irytować, ale nie pokazał tego po sobie.

Król i administrator spojrzeli na siebie z rozbawieniem, po czym zmienili temat.


Na szczęście, nikt nie zaczepiał jej do końca balu i spokojnie spędziła resztę wieczoru.

Na zewnątrz było już ciemno, gdy alchemicy zorganizowali swój pokaz. Patrzyła zachwycona na skomplikowane wzory w przeróżnych kolorach, które co chwila pokazywały się na niebie. W pewnym momencie zaczęły przedstawiać historię o początkach magii i rozwijaniu się każdej z dyscyplin. Można było zobaczyć pojedynki magów, wybuchy alchemików i leczenie. Dotychczas nie miała pojęcia, że można to wykorzystać w ten sposób.

- Pięknie to wygląda, Rothenie. Już rozumiem, czemu ostatnio wciąż byłeś taki zajęty. – Powiedziała do swojego mentora, a on uśmiechnął się dumny.

- Od pół roku to przygotowywaliśmy. Cieszę się, że ci się podoba.

Po chwili pokaz się skończył i zmęczona poszła do swojego nowego mieszkania w domu magów.


Akkarin szedł tunelami do gabinetu Lorlena. Przed wejściem upewnił się, że nikogo nie ma w środku i usiadł w miejscu, w którym nie zostanie od razu zauważony. Już po chwili usłyszał kroki i do pomieszczenia wszedł administrator, o dziwo nie sam, a z Soneą.

- Jak mówiłem, w tym momencie gildia realizuje mnóstwo projektów, więc nie wiem jak szybko udałoby się załatwić twoją sprawę. Ale rozmawiałem już z mistrzynią Viniarą, która jako arcymistrzyni jest temu przychylna, muszę więc jeszcze pomówić z wielkim mistrzem i wszystko będzie jasne. Jednak, to może trochę potrwać. – Powiedział przepraszającą, ale Sonea tylko się uśmiechnęła.

- Rozumiem i dziękuję, że wysłuchałeś mnie już dzisiaj. – Czemu mnie to nie dziwi, że od razu znalazł dla niej czas? Pomyślał rozbawiony.

- Cała przyjemność po mojej stronie. Przykro mi, że nie możemy szybciej wprowadzić tego w życie, ale razem z mistrzem Osenem siedzimy do później nocy nad tymi wszystkimi dokumentami, a końca nie widać. – Westchnął, wyraźnie zmęczony.

- Może powinieneś mieć jeszcze jednego asystenta, Lorlenie. – Odezwał się Akkarin ze swojej kryjówki. Administrator roześmiał się krótko.

- Nawet nie pytam, jak się tu dostałeś.

Na jego ustach pojawił się półuśmiech i odwrócił się do Sonei.

- Czyżby chodziło o lecznicę, Soneo? – Zapytał. Wspominała mu o tym podczas ich rozmowy na balu.

- Tak, wielki mistrzu. – Znowu wygląda na lekko skrępowaną.

Może gdyby zajął się tym zamiast Lorlena, miałby okazje częściej się z nią widywać bez podejrzeń i dowiedzieć się w końcu, co wie.

- Lorlen, przekaż mi wszystkie niezbędne dokumenty związane z tym projektem, ja się tym zajmę. A ty powinieneś odpocząć. – Sonea w końcu spojrzała mu prosto w oczy, zdziwiona takim obrotem spraw, a jego przyjaciel przyglądał mu się z zagadkowym uśmiechem.

- Skoro tak, to na jutro postaram się je przygotować. – Odparł zadowolony.


Sonea wyszła i Lorlen spojrzał na Akkarina, jakby właśnie wyrosła mu druga głowa.

- Co to miało być?

- Co masz na myśli? – Odparł swobodnie wielki mistrz.

- Najpierw mówisz mi, że jesteś świadomy plotek, które zaczęły wokół was krążyć i zapewniasz, że nie mają one nic wspólnego z rzeczywistością. Potem, jak gdyby nigdy nic, tańczysz z nią przy wszystkich jakby była twoją partnerką na balu. A teraz postanawiasz poprowadzić jej sprawę z lecznicą, mimo że nie należy to do twoich obowiązków. Powiesz mi wreszcie, o co chodzi? – Zapytał lekko zirytowany, ale też zaciekawiony.

Akkarin westchnął w duchu. Nienawidził go okłamywać, ale nie widział innego wyjścia. Może jednak nie powinien tego proponować, teraz musi wymyślić jakiś pretekst, dla którego to zrobił. Zamyślił się przez chwilę.

- Czy ona ci się podoba? – Co za absurdalne pytanie, ledwo ją zna. Chociaż istnieje szansa, że bym ją polubił, gdyby nie to, że nikogo nie chce narażać na swoje towarzystwo - ichani mogliby się dowiedzieć.

- Nie, przyjacielu. Po prostu uważam to za dobry pomysł. Być może mieszkańcy slumsów nie baliby się nas tak bardzo jak teraz, a to ułatwiłoby nam życie. Sonea jako jedna z nich wzbudzi ich zaufanie, w porównaniu do innych magów. Może zauważy u nich potencjał magiczny, w końcu jest na to wrażliwa. Uzgodnię z nią, żeby mówiła mi o każdym takim przypadku. Dobrze wiesz, że w ostatnich latach do gildii trafia coraz mniej nowicjuszy z domów, a to nas osłabia. Mógłbym pogadać o tym z Merinem, gdyby okazało się, że w slumsach znajduje się wielu potencjalnych magów. – Mimo że wymyślił to na poczekaniu, nie był to taki zły pomysł. W ten sposób ludzie wysyłani przez Kariko mieliby też mniejsze szanse na wzmocnienie się silnymi ofiarami.

Lorlen nie wyglądał na przekonanego, chociaż pomysł mu się podobał.

- No nie wiem, Akkarin. To może być trudne do wykonania przy podejściu ludzi z domów do Bylców. Dodatkowo, trzeba by było nauczyć ich wszystkich pisać i czytać, oraz jak zachowywać się w towarzystwie i jak się wysławiać. Mistrz Rothen opowiadał mi kiedyś, że Sonea była wyjątkowo uparta i chętna do nauki, więc nie sprawiało to jej problemów, ale nie wszyscy mogą być tak chętni do zmiany zwyczajów. – Powiedział zrezygnowany.

- Zobaczymy, jeszcze i tak nie wiem, czy Sonea się na to zgodzi. – Odparł tylko.


Właśnie skończyła swoją zmianę w domu uzdrowicieli i szybko wracała do swojego mieszkania.

Dzisiejszy dzień był dla niej męczący. Ciągle ktoś się do niej dziwnie uśmiechał albo rzucał wciekłe spojrzenia. Dodatkowo przyjęła wielu pacjentów i czuła się wyczerpana. W pewnym momencie z zamyślenia wyrwał ją głos Marie.

- Sonea, poczekaj! – Odwróciła się i zobaczyła, że alchemiczka wygląda, jakby zaraz miała się rozpłakać. Od razu zawróciła i szybko do niej podeszła.

- Co się stało? – Marie raczej nie była osobą, która rozpacza z byle powodu, więc zmartwiła ją tym.

- Możemy iść do ciebie? – Kiwnęła głową i razem poszły w stronę domu magów.

Jak tylko znalazły się w środku, wybuchła płaczem i przytuliła się do Sonei, która była już bardzo zdezorientowana.

- Marie, powiesz mi co się dzieje? – Zapytała ostrożnie, prowadząc ją na kanapę. Przez chwilę nie odpowiadała, próbując się uspokoić.

- Seno stwierdził, że nas związek nie miał przyszłości i poszedł ze mną na bal tylko po to, abyśmy mogli spędzić ostatni miły wieczór przed rozstaniem. Powiedział mi to dzisiaj, jak przyszłam po niego, żebyśmy mogli razem zjeść obiad.

Sonea wpatrywała się w nią zdumiona. Ona i Seno byli razem przez dwa lata i wszyscy twierdzili, że idealnie do siebie pasują. Wiedziała, że Marie traktuje ten związek bardzo poważnie.

- Och, nie wiem co powiedzieć, naprawdę mi przykro. Może zostań dzisiaj u mnie? Jutro i tak jest dzień wolny, więc możemy pójść do miasta albo gdziekolwiek chcesz. – Alchemiczka spojrzała na nią z wdzięcznością i kiwnęła głową.


Od Autora

Hej wszystkim!

Cieszę się, że pierwszy rozdział was zainteresował.

Agan: Miło mi, że uważasz, że mam ładny styl :D Obawiałam się, że właśnie ta kwestia może zepsuć całe opowiadanie.

Yalishandela: W przyszłych rozdziałach też mam zamiar opisywać niektóre walki, więc mam nadzieję, że będziesz zadowolona. Wątek Akkarina i Sonei będzie na pierwszym planie, ale będę też opisywać życie codzienne w gildii tej dwójki :-)

Dogewa: Za parę rozdziałów zobaczymy, co zrobi Akkarin, gdy się dowie ;D