Marinette ledwo uniknęła rzuconego w jej stronę samochodu. Winowajcą tego była kolejna ofiara akumy, która niewiadomo czemu jest jej celem.

Skręciła w prawo próbując uciec tak zwanemu Vitago. Facet miał trzy metry wzrostu, zamiast nóg miał dwie pary czarnych jak noc macek, jego sakura była granatowa i miał troje oczu. Jeszcze nie wie co jest jego specjalnością, bo zaraz po tym jak się przemienił zaczął ją gonić. Bo oczywiście musiała dzisiaj iść do sklepu z tkaninami! A mama jej mówiła: zostań bo zaraz będzie padać. Ale czy się posłuchała?! Nie! No i ma. Goni ją akuma.

Od początku pościgu starała się gdzieś zaszyć i przejść transformację, ale akuma nie daje jej spokoju. Ciągle ją odnajduje, gdziekolwiek by się nie schowała. Zakłada, że te trzecie oko na czole pomaga mu ją znaleźć, ale oprócz tego nic innego w nim nie zobaczyła.

Po kolejnym skręcie załamała się gdy zobaczyła ścianę. Wpadła w ślepy zaułek!

- Marinette~

Jej jedyna droga ucieczki została odcięta przez Vitago. Jego maniakalny uśmiech dał jej jasno do zrozumienia, że już po zabawie, ale nie mogła tak się po prostu poddać! Paryż potrzebował Biedronki!

Akuma sunęła się w jej stronę powoli, by napawać się strachem wypisanym na twarzy dziewczyny. Jedna z jego macek chwyciła pokrywę od śmietnika i rzucił nią w dziewczynę, która w ostatniej chwili odsunęła się. Pokrywa wbiła się w ścianę. Vitago był nieszczęśliwy, że chybił, ale rana na jej ramieniu to zrekąpesowała, nie była głęboka ale trochę krwi wyciekło. Zatrzymał się metr od niej, wyciągnął dwie macki i zagrodził jej możliwość uniknięcia kolejnych ataków.

- W końcu - zaczął - Nareszcie cię do padłem.

- Czego ode mnie chcesz? - palcem wskazał jej torebkę, w której ukrywała się Tikki.

Serce Marinette stanęło. Wiedział, że jest Biedronką? A skoro on wiedział to Władca Ciem pewnie też! Nieświadomie ukryła torebkę z dala od oczu akumy. To tylko bardziej go rozwcieczyło.

- Nie ukrywaj tego przede mną! - ryknął przybliżając twarz do niej - Oddaj mi bilety na koncert Jageda Stone!

- Nie oddam tobie... chwila. Co?

- KOTAKLIZM!

Ziemia pod Vitago się zapadła i uwięziła cały jego dolny korpus. Obok niej wylądował odziany na czarno bohater.

- Czarny Kot?

Bez odpowiedzi uniósł ją w stylu ślubnym i wybiegł z alei. Biegł co sił w nogach by być jak najdalej od akumy. Skanował dachy by znaleźć najbezpieczniejsze miejsce do ukrycia jego księżniczki. Przeskakiwał od budynku do budynku dopuki nie wylądował na hotelu. Postawił dziewczynę na ziemi i od razu rozpoczął proces przeszukiwania jej ciała by znaleźć jakąś ranę. Nie umknął mu syk Marinette gdy dotknął jej lewego ramienia.

Długa rana szpeciła jej nieskazitelną skóre. Dosłownie czół jak krew w nim wrze.

Nikt, ale to nikt! Nie ma prawa chodzby położyć palca na jego księżniczce.

Jakby wyczuwając jego gniew Marinette położyła dłoń na jego policzku nakierowując jego wzrok na jej oczy. Nie trzeba mówić, że został nimi zahipnotyzowany. Piękny lazurowy kolor odbijał światło w bajeczny sposób.

Jej usta wygieły się w delikatnym uśmiechu. Wiśniowe usta były cholernie zachęcające. Ale doskonale wiedział, że to nie czas ani miejsce.

Odchrząknął ponownie patrząc na jej oczy.

- Kolejna akuma, która się w tobie zakochała? - zażartował, ale jego uśmiech nie dotarł do jego oczu, zabardzo się bał, że to może być prawda.

- Coś ty! - lekceważąco machnęła ręką - Kto by chciał się we mnie zakochać.

Wiedział, że żartuje. Doskonale to wiedział, było to wypisane na jej twarzy, ale nie mógł powstrzymać komentarza, który napierał mu na usta.

- Każdy kto ma oczy.

Oboje się zarumienil. Każde z nich odmawiało spojrzenia na drugie.

Kot w takich sytuacjach jak ta robił jedno bardzo rozsądne działanie, a dokładnie: kalambury.

- Najwyraźniej akuma utkwiła w przekonaniach, co do ciebie.

- Boże - przewróciła znacząco oczami.

To lubił w niej najbardziej, ich przekomarzanie. Inni cywile od razu śmialiby się z jego kalamburów, ale Marinette nie jest jakimś zwyczajnym cywilem. Uwielbiał jak bez skrupułów mówiła mu że jego kawały są beznadziejne, ale najbardziej lubiał jal się przekomarzali.

Gdyby była taka przy Adrienia.

- No co? Ta akuma rażąco skupiła na tobie wzrok - wyszczeżył zęby.

- Za co? - zapytała spoglądając w niebo.

Oboje wybuchli śmiechem, co było kompletnym wariactwem w tej sytuacji. Akuma grasuje po ulicach Paryża, a oni śmiali się z słabych kalamburów.

- Muszę spadać - podszedł do krawędzi budynku gotowy do skoku - Damo w opałach.

- Wow wow wow! Nie jestem damą w opałach - zaprzeczyła krzyżując ręce na piersi.

- Jesteś damą i to w opałach.

- Właśnie, że nie!

Śmiech Kota doprowadził ją do szału. Gdyby nie było jej szkoda balerinek to by w niego nimi rzuciła.

Zaraz po jego odejściu przemieniła się w Biedronkę i poszła pomuc jej kocurowi.