Nietrafny trakt trawy
18 sierpnia 1926
– Filius, przecież to szaleństwo.
– Oczywiście. Rozsądne rzeczy zwykle nie są tak zabawne.
– Mówię poważnie – żachnęła się ze zniecierpliwieniem. – Nawet nie trzeba używać mocnych zaklęć, żeby zmieść cię z planszy.
Pożałowała doboru słów jeszcze zanim wybrzmiały ostatnie głoski. Wśród kwestii wymagających taktu i delikatności poruszała się z gracją górskiego trolla. Brat, na szczęście, nauczył się nie brać jej niezamierzonych uszczypliwości do siebie.
– Tylko jeśli źle się bronię – zaoponował łagodnie. – Niski wzrost ma sporo plusów, Mandy. Trudniej mnie trafić, trudniej uchylić się przed moimi zaklęciami… Przeciwnik często lekceważy zagrożenie z mojej strony, a to daje mi olbrzymią przewagę.
Był upstrzony bliznami, nieodpowiedzialny, uparty jak osioł i napędzany głupią przekorą. Z różdżką wycelowaną w przeciwnika wyglądał jak uciążliwy komar i – zasadniczo niezależnie od wyniku starcia – budził raczej rozbawienie niż podziw. Wytworne ukłony i saluty nie czyniły z pojedynków dyscypliny wolnej od pobłażania i pogardy, nawet na zawodowym, mistrzowskim poziomie. A może zwłaszcza tam.
– Przecież świetnie się sprawdzasz przy zaklęciach eksperymentalnych. To stabilna, ciekawa i całkiem dobrze płatna praca, i możesz rozwijać się w pojedynkach bez rezygnowania z tego wszystkiego. Ministerstwo Magii to naprawdę dobre miejsce zatrudnienia.
– Zwłaszcza z tą fontanną w atrium, z goblinem wpatrzonym z zachwytem w wyższość człowieka – odparował z przekąsem i dodał: – To naprawdę nie dla mnie.
– W przeciwieństwie do kariery Mistrza Pojedynków, która oczywiście jest dla ciebie wręcz stworzona.
Filius parsknął śmiechem i wzruszył ramionami. Gdy na nią spojrzał, już wiedziała – na chwilę przed tym, jak powiedział na głos:
– Ja już podjąłem tę decyzję, Mandy.
Tytuł to fragment "Piosenki" W. H. Audena w tłumaczeniu Barańczaka.
