Nie pisałam od kilku lat, tak więc jestem otwarta na krytykę, uwagi i wszelkiego rodzaju wskazówki (zachęcam do komentowania). Jako fanka takich mistrzów FF jak ColdMint MusicMelis czy grugster oraz forum Potions and Snitches (Snape and Harry Gen Fanfiction Archive) będę starała się oddać klimat relacji Snape&Harry w klimacie ParentalSnape!/Severitus. Pracuję bez Bety, mogą pojawić się błędy językowe i literówki. Będę starała się wrzucać co najmniej jeden/dwa rozdziały tygodniowo. Mam opracowane większą część historii, powstaje jednak ona na bieżąco, tak więc okoliczności losowe mogą opóźnić publikację. Życzę miłej lektury.


Pokój Życzeń i gniew Mistrza Eliksirów

, kiedy Harry przekroczył próg Pokoju Życzeń jego oczom ukazał się przytulny salon z wygodną kanapą i fotelem, dużym kominkiem i kilkoma regałami z książkami. W lewym rogu znajdowało się łóżko z kilkoma poduszkami i ogromną kołdrą, które aż krzyczało, że jest bardzo wygodne, a po prawej stronie znajdowały się drzwi prowadzące do małej, ale funkcjonalnej łazienki. Pod magicznym oknem, którego widok skierowany był na boisko Quidditcha, znajdował się mały aneks kuchenny z kilkoma filiżankami i talerzykami, słoikami z różnorodnymi herbatami, kilkoma butelkami soku dyniowego i puszką z herbatnikami. Wszystko wyglądało jak malutka, wygodną kawalerka. I jak tylko Harry zobaczył wnętrze Pokoju Życzeń od razu podjął decyzję, dzisiaj nie wraca na noc do swojego dormitorium.

Harry czuł się okropnie. Dzisiejsze zachowanie Snape'a i strofowania ze strony Hermiony przelały czarę goryczy. Gniew, strach oraz nerwowość, które towarzyszyły mu od kilku miesięcy wylały się całą swoją mocą na zewnątrz.

- Dlaczego zawsze Ja? – myślał – Co zrobiłem nie tak, że los non stop mnie kara. Czyha na mnie fanatyczny morderca, moi rodzice nie żyją, moi jedyni krewni mnie nienawidzą, większość nauczycieli mnie nie znosi. Ci którzy są moimi przyjaciółmi patrzą na mnie z góry, albo z zazdrością i niezdrowym podziwem, reszta szkoły albo źle Mi życzy albo patrzy na mnie podejrzliwie. Co robię nie tak? Czy to moja wina? …. Oczywiście, że to moja wina! – Tanieznośna myśl zagościła na dobre w głowie Harrego, sprawiła, że jego ciało stało się ciężkie i kłujące, a nogi nie były w stanie dalej udźwignąć jego ciężaru. Nastolatek osunął się na kanapę, jego ręce zaczęły drżeć, szczęka zacisnęła się w bolesnym uścisku, nogi zaczęły nerwowo podrygiwać, a jego oczy zaszły mgłą. – To wszystko jest moja wina. Gdyby nie JA Voldemort fanatycznie nie próbowałby dostać w swoje obślizgłe łapska mojej rodziny, gdyby nie JA moi rodzice nadal by żyli, gdyby nie JA Dursleyowie mogliby prowadzić taki styl życia jaki chcieli, gdyby nie JA Zakon Feniksa sam próbowałby pokonać Czarnego Pana, nie czekałby w ukryciu do czasu, kiedy w ich mniemaniu będę na tyle dorosły, aby sam stanąć przed tym beznosym potworem. Gdyby nie JA moi przyjaciele prowadziliby normalne życie i nie musieliby mierzyć się ze Śmierciożercami, gdybym nie JA SYRIUSZ NADAL BY ŻYŁ. Nie ma co się oszukiwać, nikomu tak naprawdę na mnie nie zależy, nikt tak naprawdę o mnie nie dba. Remus nie odzywa się do mnie od kilku miesięcy, nie odpowiedział na żaden list jaki do niego wysłałem, nawet ten z przeprosinami. Dumbledore ewidentnie mnie unika, nawet kontakt wzrokowy z moją osobą jest dla niego trudnym zadaniem. Ron i pozostali Wesleyowie chodzą wokół mnie na paluszkach i każde moje słowo jest przez nich analizowane i ocenianie. Myślą, że nie widzę ich spojrzeń kierowanych w moją stronę, nie słyszę szeptów na mój temat, nie czuje chłodu i dystansu jaki od nich płynie? Nie jestem aż tak ślepy i głupi. Hermiona natomiast… nawet nie chce myśleć o niej. W jej oczach wiecznie robię coś nie tak, zawsze się mylę, zawsze niewystarczająco się staram, niewystarczająco doceniam to co robią dla mnie inni, zawsze jestem niewystarczający. – Plątanina myśli niekontrolowanie obejmowała jego zamglony umysł. Harry nie kontrolował już niczego i same negatywne myśli i wspomnienia przebiegały przez jego głowę. Z każdą chwilą czuł się coraz gorzej, z każdą chwilą jego ciało i umysł odmawiały posłuszeństwa. – Nie mam nikogo innego! Jeżeli najbliższe Mi osoby są tak naprawdę przeciwko mnie, to niestety muszę się pogodzić z okrutną prawdą. Lepiej dla wszystkich by było gdybym się nie urodził albo nie przeżył tamtej listopadowej nocy.

Z oczu nastolatka popłynęły pojedyncze łzy, jego oddech znacznie przyśpieszy i chłopak nie był w stanie go uspokoić. Szukając chociażby odrobiny komfortu objął niezręcznie ramionami swoje kolana i zaczął kiwać się, tak jak to robił będąc jeszcze dzieckiem. Jednak nieznośna myśl o śmierci nie opuszczała jego głowy. Harry nie wiedział, kiedy właściwie zasnął, ale cieszył się, że jego załamania nerwowego nie widział żaden z Gryfonów czy innych uczniów. Ulokowanie się z Pokoju Życzeń było naprawdę dobrą decyzją, tutaj mógł się wypłakać, uwolnić swoje emocje bez plotek i karcących spojrzeń innych osób. I tak wszyscy uważali go za emocjonalnego intryganta i kłamcę, nie chciał jeszcze do kolekcji epitetów dodać wariata.

HPHPHPHPHPH

Następnego ranka Harry opuścił Pokój Życzeń. Nie miał zamiaru pojawiać się na śniadaniu, postanowił, że weźmie szybki prysznic, przebierze się w czyste szaty a następnie pouczy się w bibliotece. Pierwsze zajęcia rozpoczynał dopiero o 11, tak więc miał jeszcze kilka godzin, aby ułożyć sobie wszystko w głowie i przygotować się na irytujące spojrzenia Rona i reprymendy Hermiony.

- Panie Potter! – zza pleców usłyszał karcący głos Profesor McGonagall. – Może mi Pan wyjaśnić, gdzie był Pan przez całą noc?

Chyba jednak ktoś zauważył jego nieobecność. W prawdzie przewidywał rozmowę na ten temat z Ronem i Hermioną, ewentualnie oczekiwał pytań ze strony jego współlokatorów, ale nie spodziewał się, że którykolwiek z nauczycieli zauważy jego nieobecność.

- Większość personelu szukała Pana przez całą noc! Gryfoni spędzili bezsenny wieczór martwiąc się o Pana zdrowie i życie. Hagrid przeszukiwał Zakazany Las, Madame Hooch latała nad Hogwartem wypatrując Pana na błoniach i w okolicach Hogsmead, Profesor Snape przeszukiwał nawet Komnatę Tajemnic! – krzyk opiekunki Gryffindoru roznosił się po korytarzu, zwracając uwagę wszystkich uczniów w okolicy – Panie Potter, zapraszam do gabinetu dyrektora. Czeka nas bardzo poważna rozmowa.

Harry bez słowa podążył za McGonagall, próbując nie zwracać uwagi na zaciekawione spojrzenia uczniów i szepty, jakie obiegły korytarze Hogwartu. – Świetnie, znowu jestem na świeczniku całej szkoły. Ale jak się dowiedzieli? – zastanawiał się Harry, próbując nadążyć za szybkim krokiem nauczycielki Transmutacji. W końcu, po kilku minutach marszu dotarli na drugie piętro i stanęli przez posągiem gargulca strzeżącego wejście do gabinetu dyrektora.

- Truskawkowy sorbet. – burknęła wściekle McGonagall i niespełna po kilku sekundach przed dwójką gości pojawiło się przejście. Coraz bardziej zdenerwowany Harry przekroczył próg gabinetu Dumbledora. W wielkim pomieszczeniu, za ciężkim mahoniowym biurkiem w otoczeniu kilkudziesięciu regałów wypełnionych książkami siedział Albus Dumbledore.

- Och Minerwo, widzę, że udało Ci się znaleźć naszą zgubę? – w oczach dyrektora nie było widać żadnych iskierek humoru, jedynie zaciekawienie i smutek, a może rozczarowanie.

- Natknęłam się na niego na siódmym piętrze Albusie. Panie Potter proszę usiąść – odpowiedziała gniewnym głosem kobieta i wskazała na proste krzesło naprzeciwko biurka. Harry nigdy nie widział jej w takim złym humorze i szczerze mówiąc nie do końca rozumiał co ją tak wyprowadziło z równowagi. Owszem złamał reguły i znajdował się poza dormitorium po godzinie nocnej, ale żeby zaraz być aż tak wściekłym. Nie on pierwszy i zapewne nie ostatni wymknął się z na noc z Wieży, był przekonany, że bliźniaki robili to co najmniej kilkunastokrotnie, przy czym kilkukrotnie zostali przyłapani. - Panie Potter, może oświeciłby Pan mnie i dyrektora, gdzie spędził Pan ostatnią noc?

Harry nie wiedział, czy nauczyciele wiedzą o Pokoju Życzeń i gdyby takiej wiedzy nie posiadali nie chciał pozbawiać się miejsca do ucieczki i odpoczynku.

- Spędziłem noc w opuszczonej klasie na szóstym piętrze… – wymyślił na poczekaniu -…byłem, byłem zły i roztrzęsiony po wczorajszej lekcji Eliksirów. Nie chciałem wracać od razu do wieży i szczerze mówią po prostu zasnąłem.

Harry uznał, że półprawda będzie lepszą wymówką niż kłamstwo. Poza tym, skoro cała szkoła go szukała, zapewne jego opiekunka domu i dyrektor wiedzieli już o wczorajszym incydencie ze Snapem.

- Na szóstym piętrze Harry? – zapytał dyrektor. Kiedy chłopak spojrzał w oczy dyrektora wiedział, że ten mu nie wierzy, nie żeby to było dla niego zaskoczenie. Postanowił jednak trwać przy swojej wersji wydarzeń.

- Tak, na szóstym piętrze, we wschodnim skrzydle. Zaraz obok portretów Damary Dodderidge, Temeritusa Shanksa i Edessy Sakndenberg. – Harry wiedział, że obok tych portretów jest bardzo mała sala, właściwie nieużywany schowek z jednym małym oknem pełen rupieci, w tym starych, połamanych mebli. – Przespałem się na fotelu.

- Harry, to co zrobiłeś było bardzo nieodpowiedzialne i głupie – odpowiedział tylko Dumbledore, Harry wiedział, że dyrektor nie uwierzył w jego historyjkę. – Wiesz doskonale, że mamy bardzo ciężkie czasy. Voldemort powrócił, Śmierciożercy krążą po całej Brytanii, wiele osób jest przeciwko tobie. Kiedy twoim przyjaciele poinformowali Profesor McGonagall o twojej nieobecności i kiedy nie mogła ona ustalić twojej lokalizacji, zaczęliśmy się bardzo martwić. Wszyscy pracownicy Hogwartu w obawie o twoje zdrowie i życie próbowali Ciebie znaleźć i poświęcili na to całą noc. Jestem bardzo rozczarowany twoją postawą Harry… myślałem, że zeszły rok nauczył Cię, jakie konsekwencje niesie za sobą twoje nieprzemyślane zachowanie. Cieszę się, że odnalazłeś się cały i zdrowy, ale taka sytuacja nie może się powtórzyć.

- Nie ominę Cię też kara – dodała profesor McGonagall.

- Tak, kara cię nie ominie Harry. Myślę, że decyzję w tej sprawie pozostawię Tobie Minerwo.

- Minus 40 punktów dla Gryffindoru Panie Potter i miesięczny szlaban. Szczegóły szlabanu przekażę ci popołudniu, muszę się nad nim dokładnie zastanowić, tak abyś zrozumiał swoje przewinienie. I panie Potter, jestem bardzo, ale to bardzo zawiedziona.

Harry spuścił wzrok i intensywnie wpatrywał się w swoje zniszczone buty wystające spod szaty.

- Szlaban i punkty, Gryfoni będą zachwyceni. Chociaż mogłem się spodziewać, że ktoś na mnie doniesie. Ron zapewne zauważył moją nieobecność, powiedział Hermionie, a ta bez zastanowienia doniosła McGonagall. Tak, mogłem się tego domyślić – mruknął sam do siebie Harry. – Jeszcze tego mi brakowało. A dopiero co prześcignęliśmy Ślizgonów w walce o Puchar Domów.

- Armandzie, czy mógłbyś poprosić Sewerusa do mojego gabinetu? – z rozmyślań wybił go głos dyrektora, kierujący pytanie w kierunku porteru starszego, ponurego czarodzieja wiszącego zaraz obok stanowiska Fawkesa.

- Oczywiście Albusie, zaraz go poinformuje o twojej prośbie – monotonnym głosem odpowiedział czarodziej i rzucając nastolatkowi dezaprobujące spojrzenie zniknął w czeluściach portretu.

- Profesor Snape? – wymknęło się na głos Harremu.

- Tak Harry. Od kilku tygodni zastanawiałem się nad co z tobą zrobić, w jaki sposób Cię przygotować do spotkania z Voldemortem jego zwolennikami oraz w jaki sposób nauczyć się zaufać naszym decyzją. – Dyrektor wstał zza biurka i zaczął przechadzać się wokół regałów, spoglądając na portrety wiszące na ścianach. – Minerwo, mam nadzieje, że zostaniesz na naszym spotkaniu. Twoja obecność jest jak najbardziej potrzebna.

- Oczywiście Albusie, myślę, że już dawno powinniśmy to zrobić.

- Ale co zrobić? I co ma do tego Snape? – zapytał Harry, czując się coraz bardziej zdenerwowany. Dyrektor miał jakiś plan i chłopak był przekonany, że ten plan mu się nie spodoba.

- Profesor Snape Harry. I myślę, że zaczniemy tą rozmowę, jak tylko pojawi się Sewerus.

HPHPHPHPHPH

Kiedy portret Dippeta poinformował go, że Potter się odnalazł i Dumbledore zaprasza go do swojego gabinetu, Sewerus wiedział, że coś się święci. Za długo był szpiegiem, aby ignorować niepokojące przeczucie, jakie nawiedziło go po krótkiej rozmowie z portretem. I oczywiście zamieszany był w to Potter, mógł się tego domyślić. Ten bachor zatruwał mu życie od sześciu lat i jakby tego jeszcze tego było mało przez niego spał dzisiejszej nocy niecałą godzinę. Prawie całą noc spędził w zimnej, wilgotnej, śmierdzącej truchłem bazyliszka Komnacie Tajemnic na poszukiwaniu tego nieznośnego dzieciaka. Jak idiota biegał z portretem Slytherina pod pachą, aby otworzyć przejście w łazience dziewcząt. Może i był Ślizgonem i większość swojego pobytu w Hogwarcie jako uczeń, a następnie nauczyciel, spędził w Lochach, ale to nie znaczy, że uwielbia szlajać się po nocy w ciemnych i cuchnących podziemiach. I do tego musiał wysłuchiwać gderającego Salazara, któremu bardzo nie podobało się opuszczenie gabinetu Opiekuna Ślizgonów.

- Sewerusie, witaj – zaraz po przekroczeniu gabinetu powitał go dyrektor – Minerwa znalazła dzisiaj rano Harrego, tak więc nie będzie potrzeby przeszukiwać całych podziemi szkoły.

- Potter, ty tępogłowy bachorze! Mimo, że zawsze oczekuje od Ciebie głupich pomysłów, to nie sądziłem, że jesteś aż tak samolubny i bezczelny. Znikać bez śladu, stawiać na nogi cały zamek, pozbawiać możliwości odpoczynku wszystkich nauczycieli i pracowników… z resztą, nie mogłem oczekiwać od ciebie niczego lepszego Potter.

- No już Sewerusie, nie musisz podnosić głosu. Chciałbym z wami wszystkimi spokojnie porozmawiać s o sytuacji Harrego – dyrektor szybko przerwał coraz głośniejszą tyradę Snape. - Proszę usiądź Sewerusie.

- A co niby ja mam do powiedzenia o sytuacji twojego Złotego Chłopca Albusie? Już dawno sugerowałem, że jest nieobliczany i bezmyślny. Już dawno mówiłem, że trzeba ukrócić jego „niby" bohaterskie zapędy, które narażają tylko niepotrzebnie wszystkich na niebezpieczeństwo – Snape coraz bardziej podnosił głos.

- Sewerusie proszę… – wtrąciła Profesor McGonagall.

- Ale przecież to prawna Minerwo. Ani ty, ani dyrektor, nie ukrócaliście zapędów tego bezmyślnego bachora. I do czego to doprowadziło? Chyba w zeszłym roku doskonale WSZYSCY widzieliśmy do czego to doprowadziło. – Snape nie przebierał w swoich słowach. Już od dawna uważał, że ten rozpieszczony dzieciak swoim zachowaniem doprowadzi do tragedii. To, że udało mu się wyjść bez szwanku z tej nieprzemyślanej wycieczki do Ministerstwa Magii, było cudem. Mało kto przeżył bezpośrednie spotkanie z Voldemortem i najbliższym kręgiem jego Śmierciożerców.

- Masz rację – cichym głosem odpowiedział jedynie Dumbledore.

- Że co proszę? – Snape był szczerze zaskoczony. Czy on się przesłyszał? Albus Dumbledore przyznał mu rację? Dyrektor zgadza się z nim, że trzeba w końcu ukrócić zapędy rozpieszczonego Pottera?

- Masz rację, Harry potrzebuje dyscypliny i opieki. Już dawno zauważyłem jak nieroztropne decyzję podejmuje nasz chłopak, łudziłem się, że sam zrozumie, jak niebezpieczne dla niego są jego nierozważne decyzję. Ale pomyliłem się. Harry jest tylko dzieckiem, dzieckiem, które potrzebuje przewodnika, opiekuna, powiernika. Zbyt długo pozwalałem mu radzić sobie samemu z jego problemami. Dlatego uznałem, że najlepsze dla Harrego będzie oficjalne ustanowienie Ciebie Sewerusie jego magicznym opiekunem.

W gabinecie zapadła cisza. Fawkes nie wydawał żadnych dźwięków, a wszystkie magiczne portrety byłych dyrektorów skierowały zainteresowane spojrzenia w kierunku Harrego i Mistrza Eliksirów. Jedynie profesor McGonagall zdawała się nie być zdziwiona decyzją dyrektora. Harry i Sewerus wpatrywali się tępo w Dumbledora, jakby nie rozumiejąc co przed chwilą do nich powiedział. Dopiero po kilku długich sekundach dotarł do nich sens wypowiedzi dyrektora.

- NIE MA MOWY ALBUSIE!

- NIE MA MOWY DYREKTORZE!