And way down we go...*

Adina westchnęła z przyjemnością. Na plaży dotyk słońca wydawał się jeszcze przyjemniejszy.

- Mogłabyś podać mi Colę, kochanie?

Jęknęła, niezupełnie przecież bez powodu, ale mimo to podniosła się z piasku.

- Trzymaj, mamo. Świetnie, teraz zupełnie odechciało mi się opalania...

- Dziękuję, skarbie - odparła matka, ignorując drugie zdanie. Adina przewróciła oczami. Skierowała teraz całą swoją uwagę na taflę wody.

Było pięknie - letni dzień, niczym obrazek na pocztówce. Woda i piasek mieniły się, zupełnie jakby sam Bóg pokrył Ziemię drobnymi kawałkami diamentów.

Zamknęła oczy i odetchnęła głęboko. Świeża bryza rozwiewała jej ciemne włosy. Może powinna zabrać Gracie i trochę pozwiedzać? Cóż, "zwiedzanie" w tym wypadku oznaczało tyle, co krótki spacer po okolicy, którą znała już jak własną kieszeń. Mimo wszystko, w jej głowie dużo lepiej brzmiało "zwiedzanie" niż "spacer" z Gracie.

Znalazła swoją siostrzyczkę przy brzegu, konstruującą coś z piasku. Oczy małej rozbłysły na propozycję siostry.

- Tak! Chodźmy! - Uśmiechnęła się szeroko, ukazując przerwę między górnymi jedynkami.

Zaraz po tym jak powiedziały rodzicom, gdzie idą, ruszyły wzdłuż brzegu. Adina wyciągnęła dłoń by chwycić siostrę, ale Gracie strząsnęła ją ze swojej i pognała przodem.

- Chcesz zobaczyć, jak robię coś super?

- Co takiego, Gracie? - Roześmiała się.

Dziewczynka zrobiła na piasku "gwiazdę' - albo przynajmniej coś, co mogło być jej własną wersją tej figury. W zasadzie bardziej przypominało to gonienie ogona przez rozkosznego psiaka.

- Fascynujące, Gracie. Spójrz, jesteśmy obok lodziarni, kupmy coś dobrego za pieniądze od taty!

- Ale ja wcale nie chcę lodów - jęknęła Gracie. Adina wzruszyła ramionami.

- Ale ja chcę. Chodź.

- Pójdźmy do piekarni!

- To...Nie będziemy szły tak daleko, to po drugiej stronie-

Urwała, gdy nieopodal zabrzmiał dźwięk alarmu antywłamaniowego, a zaraz po nim rozdzierający wrzask. Adina obróciwszy głowę w stronę źródła hałasu ujrzała dziwny rozbłysk fioletowego światła.

C o?

Nikt poza nią nie wydawał się poruszony hałasem. Zupełnie jakby po wszystkich to spłynęło, jakby nikt nie wziął go za coś więcej niż zwykłe odgłosy miasteczka - coś, co ich nie dotyczyły.

Ale nie Adina. Ogarnęło ją jakieś niewytłumaczalne przeczucie czegoś tak pewnego jak dwa razy dwa. Nie zastanawiając się długo, chwyciła dłoń Gracie, nie dając jej tym razem szansy wyswobodzenia się i ruszyła sprintem w stronę rodziców.

Szukała w tłumie czarnych, pofalowanych włosów ojca i kawowej karnacji matki.

- Tatusiu! - Zawołała z ulgą na widok ojca bawiącego się frisbee z jej braćmi.

- Adina? Coś się stało? - Na widok jej zdenerwowania, na twarzy ojca wymalowała się troska.

- Ja... - Przerwała zanim dobrze zaczęła. Jak miała mu wytłumaczyć to, co poczuła, skoro sama ledwo to rozumiała?

- Skarbie?

- Włączył się alarm antywłamaniowy. Przestraszyłam się - wymamrotała. Taka była prawda. Choć nie spodobało się jej, jak słaba musiała się wydawać.

- Na pewno tylko tyle? - Przytaknęła. - Dobrze, że przyszłyście. Co jest, Gracie? Chcesz pójść do piekarni? Kto idzie do piekarni ze mną i Gracie?

Adina wykręciła się i została z matka, podczas gdy reszta rodziny poszła po przekąski. Zupełnie straciła apetyt.

…..

Przekręciła klucz w zamku, cała trzęsąc się z zimna w ulewnym deszczu. Powtarzała sobie, że przecież postarała się o tę pracę, żeby rodzice nie kazali jej aż tyle się uczyć w te wakacje.

Gdyby nie to, odrabiała byś teraz lekcje z braćmi

Chociaż w tym momencie wcale nie brzmiało to zniechęcająco.

Zatrzasnęła za sobą drzwi, przeklinając brak parasola i westchnęła. Musiała otworzyć księgarnię.

…..

Z biegiem dnia pogoda zaczęła się poprawiać - deszcz zelżał, potem na wszechogarniającej szarości nieba pojawiły się pęknięcia, aż wreszcie szerokie świetliste pasma przeniknęły przez skłębione ciemne chmury. Po południu było już całkiem przyjemnie, a Adina wreszcie całkowicie wyschła.

Buszowała w książkach, kiedy dzwonek przy drzwiach znów zabrzęczał. Spojrzała w stronę dźwięku, by potem móc obserwować z mieszaniną szczęścia i strachu jak ten sam tajemniczy jegomość, co tydzień temu, wszedł do księgarni.

- Znowu on? - Mruknęła obok niej Vicky. - Wygląda na to, że będzie tu stałym bywalcem. I jeszcze nic nie kupił.

- Tak często tu jest? - Spytała Adina, pilnując żeby nie zabrzmieć zbyt ciekawsko.

Tak, czy siak, Vicky zalała ją potokiem słów.

- Był tu ostatnie dwa razy, jak miałam zmianę. W zasadzie trochę mu współczuję, jeszcze nigdy nie widziałam go z kimś drugim, może być trochę samotny. Myślisz, że jest sam? Jak dla mnie, na pewno. I ciągle ubiera się na czarno. W sensie, nawet jeśli lubi czytać, to co za człowiek spędzałby tyle czasu w księgarni? I to na plaży...

Co za człowiek w rzeczy samej - przemknęło Adinie przez głowę. To tylko przypomniało jej o innych tajemniczych wydarzeniach.

Vicky była wziętą plotkarą - i od tego właśnie Adina chciała trzymać się z dala. Ale w niektórych okolicznościach mogło to być całkiem przydatne... Dziewczyna podniosła stos książek i podeszła do regału, żeby poprzekładać towar. Wracając, bezwiednie gładziła palcami ich grzbiety.

Spojrzała na Vicky spod boku, gdy już do niej podeszła.

- No więc, Vicky... - Zaczęła. - Słyszałaś o tym wczorajszym?

- Słyszałam o wczoraj wiele rzeczy - odparła Vicky, sama posyłając jej porozumiewawcze spojrzenie.

- No tak, ale ja mam na myśli to wczorajsze włamanie. Byłam na plaży akurat kiedy zadzwonił alarm, czy coś w tym stylu.

- Włamanie? Mówisz o sklepie jubilerskim Pani Duskin?

- Chyba tak. - Kiwnęła energicznie głową.

Zbyt energicznie. Jej koleżanka posłała jej łobuzerski uśmieszek.

- No wiesz, nie chcę plotkować. Obie wiemy, że nie ma w tym nic dobrego.

- C-co...Vicky! - Prychnęła Adina. - Nie bądź hipokrytką, powiedz mi, co się stało?

- Nie mogę, mała. Jak wytłumaczysz się potem z takiego grzechu. - Vicky wywróciła oczami w udawanym świętym oburzeniu. - Jesteś jeszcze taka młoda, a chcesz, żeby sprowadzić cię na złą drogę...

- Proszę, przecież wiesz, że możesz mi powiedzieć - nalegała Adina. Kiedy na te słowa Vicky jedynie odwróciła się plecami, odezwała się nieco głośniej. - O co chodziło z tym fioletowym światłem?

To wreszcie dało jakiś efekt. Niekoniecznie jednak taki, jakiego oczekiwała.

- Fioletowe światło? A to ciekawe, dzięki za informację.

Stało się jasne, że Vicky już nic nie powie. Adina przewróciła ze złością oczami i odmaszerowała w przeciwną stronę. Na początku wcale aż tak nie zależało jej, żeby się czegoś dowiedzieć, ale odmowa Vicky tylko rozbudziła jej ciekawość.

Starała się zagłuszyć irytację. Dopiero po chwili zorientowała się, że nie ma zupełnie logicznego powodu by iść tam, gdzie właśnie ją niosło. Szła jednak dalej, nawet jeśli tylko po to, żeby nie wyglądać dziwacznie - i starała się wyglądać na bardzo zajętą. Weszła do działu literatury naukowej i udawała, że układa książki. Chociaż wcale nie było takiej potrzeby. Nikt nawet tutaj nie zaglądał.

- Panienko - usłyszała głęboki głos tuż obok. - Mogłabyś wskazać mi jakiekolwiek pozycje dotyczące optyki?

Gwałtownie odsunęła się od regału. Mroczny-I-Imponujący...

- Oczywiście, proszę pana, są tam, bardziej w głębi. - Pokazała palcem.

Mężczyzna kiwnął głową. Minął ją, po czym zatrzymał się i obrócił połowicznie w jej stronę.

- Ja też próbowałem rozeznać źródło tego światła z wczoraj.

- Pan też je widział? - Wymknęło się jej, zanim zdążyła się zastanowić.

- Widziałem. Może wiesz coś więcej na ten temat?

Pytanie, jakkolwiek niewinne, zdawało się ją przewiercać. Zmuszało do przerwania tego co robiła i zastanowienia się.

- Nie - odparła. - Byłam dość daleko i nie byłam nawet do końca pewna, czy dobrze widziałam.

- Hm - mruknął. Nie zauważyła tego, ale wyciągnął ręce z kieszeni. - Cóż, i tak dziękuję.

Odszedł, a ona gapiła się w jego plecy, chcąc się odezwać. Ale widocznie czekała zbyt długo i szansa przepadła, więc skręciła w drugą alejkę, żeby udawać że teraz tam musi posprzątać.

Odkładała właśnie książkę o historii Egiptu, kiedy dotarło do niej, że mężczyzna musiał podsłuchać jej rozmowę z Vicky. Wiedziała, że powinna uznać to za straszne, albo przynajmniej lekko niepokojące. Ale jedyne co czuła, to lekki dreszcz podekscytowania.

Z resztą, być może usłyszał je zupełnie przypadkiem? W sklepie było dość cicho, a Adina była pod koniec całkiem głośna. W każdym razie, bardzo ciekawe, że badał akurat t , o co ona pytała. Splotła ze sobą dłonie, zastanawiając się. tak, to zdecydowanie ciekawe. W sumie, na tyle ciekawe, że powinna go o to zapytać.

Serce przyspieszyło nerwowo w jej piersi na tę myśl. Spędziła kolejne minuty przygotowując się psychicznie na rozmowę, świadoma, że bez tego pewnie by uciekła. Bogowie, żałowała, że nie jest czasem bardziej pewna siebie.

Kątem oka zauważyła, że mężczyzna kieruje się do wyjścia. Pospieszyła za nim i delikatnie chwyciła rękaw jego koszuli.

Odskoczył jak oparzony, ze złością wymalowaną na twarzy.

Adina wzięła głęboki oddech, raz ostatni jeszcze powtarzając w głowie zdanie.

- Przepraszam, czy mogłabym spytać, dlaczego tak interesuje się pan tym fioletowym światłem? Um, tym z wczoraj...

Wyglądał, jakby coś bardzo dokładnie analizował. Po sekundzie westchnął ciężko.

- Jestem...profesorem. Czysto naukowa ciekawość. - Otworzył drzwi. - A teraz, zejdź mi proszę z drogi.

Na to nie była przygotowana, więc pozwoliła mu odejść szybko na swoich długich nogach, aż zniknął za zakrętem promenady.

Potem dowiedziała się, że "włamanie" było zaledwie małym wandalizmem, pewnie jakichś chuliganów - ktoś namalował na ścianie dziwnego węża i czaszkę.

A Pani Duskin twierdziła, że nie widziała żadnego fioletowego rozbłysku.

*"Way down we go" Kaleo