Wskazówka zegara dochodziła do godziny trzeciej. Sakaguchi dawno powinien spać, ale jakoś tak po powrocie do domu otworzył butelkę brandy i siedział ze szklanką, przewieszony przez podłokietnik fotela, skoro nikt go nie widział i nie musiał się starać wyglądać elegancko. Kiedy był sam, pozwalał sobie na luz. Każdy tego kiedyś potrzebował.
Alkohol działał, więc spięcie spowodowane sytuacją, w jakiej się znalazł odpływało. Nachodziły go refleksje. Sam mógł być sobie winny, to po pierwsze, bo to on zaproponował tę partię. A teraz czekał go cały dzień z jednym z najbardziej niebezpiecznych ludzi w Yokohamie. Od przedpołudnia, kiedy się spotkają, przez popołudnie, po wieczór i… miejmy nadzieję, że ten go uwolni o północy. O ile go nie zabije, ale teraz, z tej perspektywy nie wydawało się to okularnikowi realne. Mogli go wykorzystać. Zawiązać jakieś pakty, umówić się na współpracę lub po prostu poprzez niego mieć wtyki w rządzie. Był im użyteczny. I przez cały ten jeden dzień wkrótce dowie się, czego tak naprawdę Szakal Mafijny od niego chciał.
Choć… czy on, Sakaguchi Ango, tego właśnie nie chciał, lata temu? Jednego nawet tylko wspólnego wieczoru z Morim?
Pamiętał dobrze, jak trafił do mafii. Miał raptem dziewiętnaście lat, a jego niecodzienna kilkuletnia misja zaczęła się od stażu, gdzie ciągiem skojarzeń i myśli okazał się być bardzo pasującą osobą. Rząd chciał zinfiltrować Portową Mafię i udało im się tak spreparować papiery i pociągnąć za sznurki, że został podstawiony jako księgowy. Później potoczyło się już zupełnie inaczej, ale… ta ich dziwna, jednostronna relacja zaczęła się właśnie w biurze rachunkowym. Przed realizacją jego pierwszego planu odwiedził go właśnie sam lider, czysto ciekaw, jak idzie nowemu pracownikowi. Całkiem możliwe, że zależało mu na tym, aby pracowali tam rzetelni ludzie i osobiście to sprawdzał. Chociaż równie dobrze mógł się upewniać co do prawdomówności Ango. O tym, że Mori się zorientował co do jego tajniactwa sam Sakaguchi dowiedział się później. Wtedy wierzył, że po prostu go sprawdzał i że to ma na celu tylko i wyłącznie upewnienie się, że dobrze pracuje. Z resztą Ougai ograł to wtedy tak, że Ango miał dość dużo pewności iż ten jest pod wrażeniem. Albo naprawdę był pod wrażeniem. W tym momencie ciężko mu było stwierdzić to jednoznacznie.
Nigdy więcej szkarłatnooki nie udzielił mu aż tyle uwagi, co wtedy, aż do zmiany jego roli w mafii. Ale właśnie wtedy, kiedy Ango już się zasymilował w roli mafijnego biurokraty, kiedy siedział za biurkiem i tworzył plany strategiczne, zdawkowa uwaga szefa wywoływała mocny niedosyt, który napędzał jego młodzieńczą naturę. Już wtedy wydawało mu się to skończenie głupie, a z biegiem czasu łapał się za głowę za swoje myśli. Szczęśliwie myśli pozostały tylko myślami. Tak jak dzisiaj Ougai uraczył go krótkim dotykiem za ramiona, Ango, będąc jeszcze w mafii dałby wiele, aby doświadczyć tego dotyku. Wiele razy wyobrażał sobie, że siedzą razem i rozmawiają, sączą whiskey, przytulają się albo… Uh. On wiedział, że cechuje go uległość, wówczas jeszcze bardziej dająca o sobie znać niż dzisiaj. Zdawał sobie z tego doskonale sprawę. Ponoć zdarza się, że pracownik czuje zainteresowanie przełożonym, ponieważ sama aura władzy u niego wywołuje podobną reakcję w mózgu. Z drugiej strony to właśnie przez to absurdalne zainteresowanie Ougaiem Sakaguchi dowiedział się, że jest biseksualny, chociaż zaakceptowanie tego przychodziło mu z niebywałym trudem.
Nigdy nie dał mu cienia powodu, by się domyślił. Tego akurat okularnik był pewny, bo to już nie chodziło o powodzenie misji i uzyskanie informacji, a o jego poczucie godności i to, jak bardzo się wówczas bał reakcji samego obiektu tej fascynacji. Gdyby ten prawdziwy Mori jakimś pokrętnym, niewytłumaczalnym cudem dowiedział się, że Ango w niektóre wieczory fantazjował o byciu przez niego ostro zerżniętym na biurku, okularnik bez wahania strzeliłby sobie w głowę. To byłaby za duża kompromitacja.
Szczęśliwie, po zmianie funkcji cała ta feeria odczuć i pragnień zniknęła, kiedy już musiał się skupić na Mimic. Wtedy ostatecznie utwierdził się w przekonaniu, że to nie było nic ponad chemię w mózgu wywoływaną funkcją oraz aurą szefa mafii, a on wywalił to z głowy ostatecznie. Wręcz po tym, gdy się okazało, że Szakal też podczas tej inwigilacji próbował go usunąć rękoma Mimic, Agent był przekonany, że to się z niego wykorzeniło. Zapomniał raz na zawsze, wplątał się w inne związki, żył swoim życiem.
Więc skąd poza czystym strachem przed pokazaniem się w mafii po raz kolejny i ryzykownym spędzeniem przynajmniej dwunastu godzin z jednym z najniebezpieczniejszych ludzi w mieście, czemu poza tym strachem pojawiało się w nim coś w rodzaju satysfakcji? Tego obawiał się najmocniej. To była emocja, której nie miał prawa się poddać i ją też powinien wyplenić. Zresztą… prawdopodobnie, kiedy Mori znów pojawi się na horyzoncie, wszystkie emocje diabli wezmą, a Sakaguchi znów będzie walczył z własnym strachem.
Odchylił głowę i sapnął cierpiętniczo. To nie było na jego głowę. Cała ta sytuacja wykraczała daleko poza to, w czym czuł się komfortowo. Sięgnął po butelkę, ale obraz mu się już dość mocno przekrzywił i finalnie zrezygnował, przewieszając się znów przez oparcie. Ostatkiem sił wyciągnął telefon i przeklepał do pana Tanedy wiadomość o treści „będę jutro później", wysłał i od razu przestawił budzik z siódmej na dziesiątą. Zostało sześć godzin. Nie ma opcji, by wytrzeźwiał w sześć godzin.
A może by tak przepaść jak kamień w wodę? Ango uśmiechnął się sam do swoich myśli, jednak odgonił ten pomysł. To byłoby bez sensu i jeszcze bardziej utrudniłby sobie żywot. Wierzył w to, że Mori go znajdzie nawet na końcu świata. Jego szpiedzy byli niemalże wszędzie. Formalnie nie było w tej sytuacji szans na to, by tego człowieka oszukać.
