Nie wiedział co się stało. W jednej sekundzie biegnie do szkoły z Marinette na ogonie, a w następnej widzi upadającą ją na ziemi gdy zaczyna się hiper wentylować.
- Marinette?!
Uniósł wzrok na zbliżających się rodziców dziewczyny. Po otrząśnięciu się podbiegł do niej i położył jej głowę na swoich kolanach. Sekundę później obok niego pojawili się jej rodzice, Sabina chwyciła twarz dziewczyny w dłonie starając się ją uspokoić.
- Co się stało? - zapytał pośpiesznie Tom.
- N-nie wiem! Sekundę temu wszystko było dobrze, a w następnej padła na ziemię i zaczęła hiper wentylować.
- Tom biegnij po leki! - wykrzyknęła Sabina szokując ich obu - Szybko!
Pan Dupain pośpiesznie pobiegł do piekarni, a Sabina i Adrien zostali dalej zajmując się Marinette. Model dopiero teraz dostrzegł tłum gapiów, który ich okrążył, nawet kilku uczniów wyglądało z okien i ich obserwowało.
- Pani Cheng, co jest Marinette? - zapytał blondyn dalej podtrzymując głowę dziewczyny.
- Ma zespół lęku napadowego.
Adrien patrzył na kobietę w szoku. Marinette ma napady leku?
W bardzo szybkim tępie ojciec Marinette wrócił z szczykawką. Wziął jedną z dłoni córki i wstrzyknął jej płyn. Prawie natychmiast jej oddech się unormował. Adrien patrzył jak Tom podnosi nieprzytomną córkę i zanosi ją do piekarni. Natomiast Sabina została z Adrienem.
- Wszystko w porządku? - zapytała chinka.
- Tak, tylko jestem w szoku - odparł patrząc w stronę piekarni - Marinette ma napady lęku?
Spojrzała na niego, a potem na gapiów i się odezwała:
- Może wstąpisz na herbatę i na spokojnie porozmawiamy - zaproponowała.
Tom, Sabina i Adrien siedzieli przy stole w kuchni, ich herbaty już dawno ostygły. Co jakiś czas Adrien przeskakiwał wzrokiem od klapy prowadzonej do pokoju Marinette do jego szklanki na stole. Prawie godzinę temu Sabina obiecała wyjaśnić mu dokładnie, co się stało z jego przyjaciółką, nie trzeba być geniuszem by wiedzieć, że informacji nie dostał. Chciał się upomnieć, ale był zbyt dobrze wychowany i nie chciał naciskać.
Jakby czytając w myślach Tom odchrząknął.
- Wszystko zaczęło się gdy Mari skończyła osiem lat - zaczął, przelotnie spojrzał na żonę po czym z powrotem spojrzał na blondyna - Zaczęło się od tego, że bała się przebywać w zamkniętych pomieszczeniach, na początku myśleliśmy, że ma klaustrofobie, ale okazało się to poważniejsze. Po zakończeniu roku szkolnego poszliśmy do parku na spacer, był mały tłok ale Mari wyglądała niekomfortowo, zanim zadaliśmy jakiekolwiek pytanie wybuchł balon z nadmiaru helu. Marinette zaczeła mieć trudności z oddychaniem i szaleńczo rozglądała się we wszystkie strony. Wezwaliśmy karetkę, która potem zabrała ją do szpitala...
- Tam dowiedzieliśmy się że ma zespół lęku napadowego - dokończyła Sabina widząc niechęć męża do opowiadania dalej - Wyobraź sobie nasz szok gdy to usłyszeliśmy, w wieku ośmiu lat taka choroba? Spytaliśmy się lekarza, czy jest na to jakieś lekarstwo, a on powiedział, że to będzie z nią do końca życia. Przekazał nam informacje co robić gdy to się ponownie stanie i przepisał nam recepty na środek uspokajający wstrzykywany do żylnie w ostateczności.
- Czyli jak dzisiaj? - zapytał blondyn.
- Tak, ale ataku nie miała od siedmiu lat. Wiesz coś co to spowodowało? - zapytał Tom.
Adrien ponownie spojrzał na klapę i odparł
- Marinette musi wam to powiedzieć, ja nie mam prawa tego robić - powiedział podnosząc ręce w porażce.
Sabina pokiwała głową w zrozumieniu.
- Skoro chodzisz z Marinette do szkoły powinniśmy przekazać tobie wszystkie czynności, które musisz przestrzegać gdy znów będzie miała atak, dobrze?
Od razu się zgodził. Coś czuł, że to nie będzie jedyny atak jak powiedziała Sabina, był ten mogą być następne, a w obecnej sytuacji to jest pewne.
Następnego dnia Adrien czekał na Marinette przed piekarnią, wiedział, że odległość od szkoły do jej domu jest niewielka, ale nie chciał ryzykować, że coś może się wydarzyć w tym czasie. Widok potrąconej Marinette przez samochód podczas ataku przemknął mu przed oczami, nie trzeba mówić, że pozbył się tego mentalnego obrazu jak najszybciej.
Dzwięk otwieranych drzwi wytrącił Adriena z myśli. Obok niego pojawiła się granatowo włosa z pytającym wyrazem twarzy. Uśmiechnął się do niej, co od razu przywołało rumieniec na jej policzkach. Dlaczego? Nie miał pojęcia.
- Hej Marinette.
- H-hej A-adrien. Co tu robisz?
- Postanowiłem cię odprowadzić do szkoły, a co? - zapytał pośpiesznie. Jej rodzice prosili go aby nic nie mówił o ich "współpracy", nie chcieli jej martwić, że muszą się nią opiekować, jeszcze by pomyślała, że jest ciężarem. Niedożeczność.
- To przez wczorajszy atak, prawda?
Próbował temu zaprzeczyć ale jej dociekliwego wzroku uniemożliwił mu próbę kłamstwa. Co miał poradzić, że Marinette była spostrzegawcza jak Sherlock Holmes?
- Tak - odpowiedział zrezygnowany.
Marinette jeszcze chwilę patrzyła mu w oczy po czym poszła do szkoły. Zaraz po jej odejściu podeszła Sabina i wręczyła mu strzykawkę na wszelki wypadek. Po obietnicy zajęcia się ich córką sam poszedł do szkoły.
W klasie panowała cisza jak nigdy, możnaby było usłyszeć upadającą szpilkę. Wszyscy wpatrywali się w Marinette, dalej byli na nią źli za to co zrobiła Lily. Kiedy weszli do sali zobaczyli nowy układ miejsc, Lila magicznym sposobem znalazła się w pierwszej ławce razem z nim, Nino i Alya siedzieli w drugim rzędzie. Wszyscy przesiedli się by być z dala od Marinette, która została wygnana na tył sali. Chciał razem z nią usiąść, niestety wpadł w ręce Lily i siłą został doprowadzony do przodu sali, nie mając wyboru musiał z nią siedzieć.
Bardzo się bał, że napad lęku nawróci więc podczas wykładu pani Mendeleiev Adrien spoglądał na Mari i widział na jej twarzy żal. Była załamana tym, że jej przyjaciele ją porzucili, na rzecz obcej im osoby.
Z powrotem spojrzał na tablice i odliczał ostatnie sekundy do końca lekcji.
Dziesięć...
Rozbrzmiał szum plecaków podniesionych z podłogi.
Dziewięć...
Osiem...
Siedem...
Sześć...
Pięć...
Cztery...
Trzy...
Dwa...
Jeden...
- Pamiętajcie o kartkówce za tydzień - przypomniała pani Mendeleiev.
Gdy zadzwonił dzwonek wszyscy zerwali się z swoich miejsc. Adrien chciał podejść do Mari, ale na jego drodze pojawili się Nino i Alya.
- Idziemy do tej nowej knajpki na lunch za szkołą, wszyscy idą, idziesz z nami? - zapytał Nino.
- Wszyscy? - zapytał sceptycznie model.
- Oprócz Chloe to wszyscy - odparła Alya.
- A Marinette?
- A co z nią?
Adrien spojrzał na najlepszą przyjaciółkę Marinette w szoku.
- A to, że jest twoją przyjaciółką Alya, na dodatek najlepszą i ją odrzucasz?
- Nie odrzucam, może przyjść w każdej chwili jeśli najpierw przeprosi Lile.
Blondyn zacisnął dłoń w pięść, jak mogła się tak zachowywać?!
- Prędzej pocałuje Królową Pszczół niż przeproszę Lile.
Obok nich pojawiła się Marinette z plecakiem przytulonym do piersi.
- Czemu jesteś taka uparta Marinette?
- Nie jestem uparta, po prostu nie chce przepraszać kłamcy.
- Gah! A ty znowu o tym! - wydarła się Alya - Jesteś zazdrosna o Lile, przyznaj się!
- Nie jestem za-zaz... zazdro...
- Marinette!
Adrien złapał Marinette zanim uderzyła w podłogę. Jej oddech się urywał, a oczy się rozserzyły. To był wstępny atak paniki, postępując zgodnie z czynnościami przekazanymi przez jej rodziców namawiał ją do opanowania oddechu. Razem wdychali przez nos, a wydychali przez usta. Oddech jej się unormował, a Adrien odetchnął z ulgą. Nie było to tak poważne jak wczoraj miał szczęście.
- Koleś, co to było? - zapytał Nino.
- Nie zwracaj na to uwagi Nino, Marinette zmyśla, chce być w centrum uwagi - odparła zniesmaczona Alya.
- Niech zgadnę, Lila tak tobie powiedziała?
Oboje spojrzeli na Adriena, który dalej klęczał przed projektantką i delikatnie gładził jej dłoń.
- Adrien bądź rozsądny - zaczeła Alya - Idziesz z nami, czy nie?
- Po moim trupie.
Usłyszał prychnięcie i odgłos oddalających się kroków. Blondyn spojrzał na Marinette i lekko się uśmiechnął, w zamian dostał bardzo sztuczny uśmiech. Patrzył jak jej iskra gasła, co Lila jej zrobiła?
- Wiesz, co?
- Co?
- Chodźmy do biblioteki pouczymy się na sprawdzian.
- Sprawdzian? Jaki sprawdzian?
Lekko się zaśmiał. No tak przecież zapomniała.
- Pani Bustier zapowiedziała na dzisiaj sprawdzian.
- To dzisiaj?!
W tym momencie wróciła dawna Marinette, nie zorganizowana i zapominalska. Złapała go za dłoń i ciągnęła w stronę biblioteki.
- Zwolnij! Nie nadążam! - krzyknął przez śmiech.
Po dostaniu się do biblioteki wyciągneli zeszyty i powtarzali sobie materiał. Adrien będąc wzorowym uczniem nie musiał się martwić jedynką, ale nie chciał by poczuła się przy nim nieswojo. Dyskretnie na nią spojrzał, była zamyślona, ale z łatwością dostrzegł matowy odcień jej oczu, była smutna. Chciał coś dla niej zrobić tak jak kiedyś zrobiła to dla niego Kagami. Kagami... No tak!
- Poczekaj tu Mari zaraz wrócę.
- Gdzie idziesz?
- Muszę do kogoś zadzwonić - wybiegł zostawiając ją samą.
Zaraz po jego odejściu pojawiła się Lila z jej uśmieszkiem zwycięzcy. Usiadła obok Marinette, co od razu nie spodobało się granatowo włosej.
- Hej Marinette~ - w jej przywitaniu wyczuła kpinę, co za szok.
- Czego chcesz Lila?
- Oh tylko chciałam porozmawiać - odparła słodko. Fuj, aż cukrzycy dostać można.
Jej uśmiech zniknął z twarzy gdy wyszedł uczeń, który siedział niedaleko. Odrzuciła jej zeszyt gdzieś daleko w kąt sali.
- Ostrzegałam cię - wysyczała - Ale mnie nie posłuchałaś. Jeśli moje ostrzeżenie nic nie pomogło to może uraz fizyczny przywróci tobie rozym, hm?
Marinette zbladła gdy to usłyszała. Mówiła poważnie?
- C-co?
- Wszyscy wiedzą jaka jesteś niezdarna i przez "przypadek" możesz spaść ze schodów - zrobiła cudzysłów przy przypadek.
Marinette zaczeła mieć problemy z oddychaniem. Czuła, że atak paniki wraca, musi się opanować.
- A może znów wrobie cię w kradzież? I tym razem cię wydalą? Pomyśle, no to pa!
Pomachała do niej i wyszła z sali. Natomiast Marinette znowu zaczeła hiper wentylować. Znowu atak!
- Możesz oddychać ciszej Dupain-Chang? Nie mogę się skupić - wysyczała Chloe.
Projektantka ledwie zarejestrowała głos Chloe, w uszach jedynie słyszała swój oddech.
- Mówię do ciebie Dupain-Chang!
Zirytowana Chloe spojrzała na dziewczynę i prawie dostała zawału gdy zobaczyła jak upada na podłogę.
- M-marinette? - podeszła do niej i z bliska zobaczyła, że ma problem z oddychaniem, położyła jej głowę sobie na kolana - Marinette!
Blondynka przeleciała wzrokiem po sali i dostrzegła chłopaka kilka ławek przed nimi.
- Mark biegnij po pielęgniarkę! Pośpiesz się!
Kompletnie nie wiedziała, co ma robić! Marinette się dusiła, a ona nie wiedziała, co ma robić!
Czesała jej grzywkę starając się ją uspokoić, kiedyś gdy była mała jej ojciec kiedyś tak jej robił i pamięta, że zawsze jej pomagało, więc czemu nie?
- Spokojnie, oddychaj Marinette, oddychaj - wyszeptała - Oddychaj, już, spokojnie.
Podbiegł do niej Adrien z czymś w ręce, chwycił dłoń Marinette i coś jej wbił.
- Co zrobiłeś? - zapytała gdy projektantce unormował się oddech.
- To środek uspokajający - odpowiedział.
Teraz gdy sytuacja nie była tak poważna to zobaczył, co robi Chloe. To sen, czy jawa?
- Co się stało?
Podbiegła do nich pielęgniarka.
- Już wszystko pod kontrolą, miewa ataki paniki - odpowiedział blondyn, po chwili namysłu ponownie spojrzał na kobietę - Wypisała by pani zwolnienie dla Mari, te ataki ją męczą, a przed nami jeszcze trzy lekcje.
- Oczywiście, tylko zaprowadź mnie najpierw do waszego wychowawcy, będę musiała z nim porozmawiać.
- A co ja mam robić - zapytała Chloe dalej przeczesując włosy Marinette.
- Zostań z nią jeszcze przez parę minut.
Adrien wraz z szatynką wyszli z biblioteki, natomiast Chloe dalej została z pokrzywdzoną.
- C-chloe?
- Tak?
- Dziękuje - wyszeptała patrząc na nią wodnistym uśmiechem.
Projektantka powoli usiadła z pomocą blondynki po czym zarzuciła ręce na jej szyję i ją przytuliła. Bourgeois zesztywniała pod jej dotykiem, nigdy nie była przytulana przez nikogo innego niż jej ojciec i czasem Sabrina, musiała przyznać, że to było miłe. Delikatnie odwzajemniła gest lekko się przy tym uśmiechając.
- Nie ma sprawy - odparła.
Gdy Adrien wrócił ze zgodą na wypuszczenie Marinette do domu musiał przetrzeć oczy. Im dłużej patrzył na sytuację tym bardziej zgadzał się ze swoim mózgiem, że to musi być sen. Nie ma innego wyjścia. Pomógł Marinette wstać z podłogi i wyprowadził ją z szkoły, akurat gdy już wyszli pojawiła się ich klasa śmiejąc się z czegoś co powiedziała Lila. Adrienowi nie umknął mały jęk Marinette gdy to zobaczyła. Wbrew sobie lekko się zaśmiał. Po ich zobaczeniu klasa się zatrzymała i na nich patrzyła.
- Gdzie idziecie? - zapytała potulnie Rose.
- Pewnie uciekają, mówiłam wam, że Mari ma zły wpływ na Adriena - odparła Lila.
- Marinette ma zły wpływ na Adriena? Ha! Śmieszne, po prostu śmieszne - przed nimi pojawiła się Chloe.
Chloe broni Marinette? Dobra nie ma innego wyjścia niż sen, a jeśli to nie to to ostatecznie pojawiła się akuma, która wysyła do równoległych wymiarów, jedyne logiczne wyjście.
- Prędzej Adrien by to zrobił. Bez urazy Adrienisku.
- Bez urazy.
- A ty co ją tak bronisz Chloe? Nigdy nie byłaś miła dla Marinette i magicznym sposobem nagle jesteś jej najlepszą przyjaciółką?
- Właśnie Chloe? A może Marinette cię przekupiła, tak jak Adriena? - zapytała Lila, uśmiechnęła się potajemnie do projektantki i przybrała rozpaczony wyraz - A może... to prawda, co usłyszałam?
Wszyscy na nią spojrzeli. Adrienowi się krew zagotowała, wiedział co kombinuje, chce ją oczernić.
- Co usłyszałaś? - zapytała Alya kładąc dłoń na ramieniu kłamczuchy.
- D-dwa dni temu w szatni po szkole u-usłyszałam jak rozmawia przez telefon z... z... z Władcą Ciem!
Wszyscy wstrzymali oddech. Zapadła kompletna cisza.
- Władcą Ciem?!
- To nie prawda! - broniła się - Nie kontaktowałam się z Władcą Ciem!
- A masz dowód, że to prawda?
Marinette spojrzała na Alye załamana. Jak ona mogła tak mówić? Przecież są przyjaciółkami!
- W tym czasie była ze mną na lodowisku.
Obok nich pojawiła się Kagami z obecnym obok niej Luką.
- A masz dowód Królowo Lodu? - do pytała się Alya.
- Tak - odpowiedziała i wyciągnęła dwa bilety z datą i godziną - Była ze mną więc Lila nie mogła słyszeć jak rozmawia przez telefon.
- T-to niczemu nie dowodzi! Może słyszałam to trzy, czy nawet cztery dni temu! Nie pamiętam! Byłam zbyt wstrząśnięta tym, co usłyszałam!
- Właśnie Kagami - Kim wypowiedział jej imię jak straszliwą klątwę - Najwyraźniej nasza Marinette to dwulicowa zdzira.
Adrien i Luka stracili panowanie nad sobą, szli w stronę Kima, ale ten już leżał na ziemi. Nad nim stał Nino pocierając dłoń.
- Cofnij to - powiedział Nino.
- Nino, co ty robisz? Wracaj tu!
- Nie Alya!
- Co ty wyprawiasz Luka!
- Pytanie to co ty robisz Juleka? Marinette to wasza przyjaciółka!
- CO TU SIĘ DZIEJE?! - przy wejściu do szkoły stał dyrektor Damoklesa - Wszyscy do szkoły natychmiast.
- Mam zezwolenie na zabranie Mari do domu zaraz wrócę na lekcje.
- Dobrze, a wy dwoje chyba nie chodzicie do tej szkoły, reszta do środka!
- Luka, Kagami - Marinette podbiegła do nich - Dziękuję.
- Nie ma sprawy Mari - odparł Luka.
