,,Myśli"
,,Zwyczajny tekst"
(19 marca 2051 roku)
- Co ty tutaj robisz? – zapytał Ray z przymrużonymi oczami.
- No co? – zapytała nadąsana rudowłosa. – Idziemy do sklepu! Po rzeczy potrzebne na Bal.
- Okej, ale nie mogłaś tego załatwić z kimś innym? Niezbyt lubię, gdy głośne drugoklasistki zakłócają mój spokojny, niedzielny wieczór. I skąd wiesz gdzie mieszkam?
Emma zaśmiała się nerwowo, odwracając wzrok.
- Cóż… - wymamrotała. – Chciałam na początku pójść z Gildą, jednak ma ważne zajęcia dodatkowe… A jako iż jesteśmy razem w grupie, musimy zacieśnić więzi, prawda?
Ray spojrzał na nią. Nie był to najgorszy powód, ale…
- Nadal nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
- Idź się przebrać i idziemy! – krzyknęła zachęcająco, jakby w ogóle nie słyszała jego poprzednich słów. Ciemnowłosy tylko niezrozumiale burknął, ale wyszedł zmienić ubranie.
- Wiesz – zaczęła rozmowę nastolatka, gdy sklep był już widoczny na horyzoncie. – Twoja piżama jest trochę nudna.
- Co ty nie powiesz – mruknął, wkładając dłonie do kieszeni nieocieplanej kurtki. – Niech zgadnę… Twoja jest w jednorożce?
Emma spojrzała na niego z oburzeniem.
- Oczywiście, że nie! – zawołała, zwracając na siebie uwagę pary spacerującej niedaleko, przez co się lekko zaczerwieniła. – Mam coś lepszego!
Zielonooki cicho zastanawiał się w głowie czy może być coś gorszego niż kolorowa piżama w rogate konie.
- Żyrafy! – zaakcentowała, wskazując palcem na chłopaka. – Nie ma bardziej fascynujących zwierząt niż żyrafy!
Drugoklasista wyobraził sobie dresy i koszulkę w miniaturowe wersje tych ssaków. Jego mina musiała wiele zdradzać, bo po chwili rudowłosa spojrzała na niego ze złością.
- Nie śmiej się! Wiesz, że mam rację!
Ray postanowił nie kontynuować dyskusji i wszedł na teren sklepu. Kiwnął głową w stronę starszego mężczyzny za ladą, który odpowiedział mu uśmiechem.
- Dobry wieczór! – powiedziała głośno dziewczyna. Po chwili podeszła do czarnowłosego, który zawołał ją machnięciem ręki.
- Skoro już tu jesteśmy, to co mamy kupić?
- Uchh… - Emma zastanowiła się na chwilę. – Trochę balonów, konfetti, kolorowy papier, klej, papierowe kubki…
Licealista westchnął.
- Dobra, to ty znajdź papier, klej i kubki, a ja wezmę balony, konfetti i trochę innych pierdół – zasugerował, już oczami kierując się na odpowiedni dział.
„Dobra!", pomyślała Emma, podchodząc do przeróżnych rodzajów kubków, które stały poukładane na półkach. „Nie spierdzielę tak prostej czynności jak zwyczajne zakupy! Dam radę".
Mrugnęła oczami, jakby sprawdzając, czy nie popsuł jej się wzrok.
- Nie wierzę! – pisnęła uradowana. W odległej części, która była prawie całkowicie spowita cieniem, zauważyła opakowania po kilkadziesiąt sztuk papierowych kubków w różne wzory. Były tam . motywy liści, zająców, księżniczek czy samochodów.
- Będą idealne – wymamrotała z uśmiechem, sięgając po kilka. Może powinna wziąć więcej? Tak dla pewności… Phil prawdopodobnie by się ucieszył, gdyby kupiła mu trochę!
- Może pani w czymś pomóc? – niespodziewanie nad jej uchem rozległ się męski głos. Wzdrygnęła się i obróciła, widząc twarz uśmiechniętego pracownika sklepu. Jej twarz pojaśniała.
- Och, dzień dobry! Czy mają państwo może papierowe kubki, średniej wielkości? Najlepiej w wiosenne motywy albo żyrafy. Widzę tu różne inne, ale wie pan, ulubione zwierzę jest tylko jedno!
- Oczywiście, rozumiem – zgodził się blondyn, kiwając głową ze zrozumieniem. – Wydaje mi się, że być może znajdę kilka sztuk na zapleczu… Poszłaby pani ze mną, proszę?
- Dobra, chyba wszystko wziąłem… - mruknął Ray, spoglądając na różne produkty w koszyku. Minęła już dłuższa chwila odkąd rudowłosa odeszła do innej części sklepu.
„Jak przypuszczam, pewnie stoi w dziale z zabawkami i się w nie wpatruje lub coś w ten deseń", pomyślał zielonooki, rozglądając się w poszukiwaniu przewodniczącej. Budynek był dość obszerny, dzięki czemu miał miejsce na wiele pomniejszych działów. Właścicielem sklepu był starszy mężczyzna, który ich przywitał na początku przy wejściu.
- Zmusiła mnie do wspólnego wyjścia, a teraz muszę jej szukać – mruknął, próbując znaleźć wzrokiem dziewczynę. Nagle poczuł, że ktoś się odbija od jego pleców.
- Ouch!
Z tego co wywnioskował, ta osoba była niska i drobna.
- Wreszcie! Emma, jeśli wzięłaś jakie… - zaczął czarnowłosy, gdy zauważył, że osoba do której mówił, nie była jego koleżanką z klasy.
- Ray? – zapytała nastolatka. Przyglądała mu się, strzepując niewidzialny pył ze swojej spódnicy w kratę.
- Och. To ty – powiedział chłopak. Szesnastolatka przed nim miała zielone włosy do ramion, a okrągłe okulary znajdowały się w tej chwili w prawej dłoni. Kojarzył ją sprzed kilku dni – zdaje się, że również należy do szkolnego samorządu.
- Co tu robisz? – zmarszczył brwi. – Emma mówiła, że jesteś teraz na jakiś zajęciach.
- Co? – Gilda spojrzała na niego zaskoczona. – Nie rozmawiałam z nią od wczoraj. Może ci się coś myliło?
- Co? – powtórzył. Po chwili ciszy i wpatrywania się w siebie nawzajem, chrząknął. – Cóż, zostawmy to na później. Widziałaś gdzieś ją tu?
- Jakiś czas temu, ale nie zagadałam, bo z kimś szła. Przyszliście tu razem?
- Ta… Zmusiła mnie. Nawet przyszła specjalnie do mojego domu – wymamrotał z lekką irytacją. Gilda zaśmiała się.
- Cała Emma, jak coś chce, to to zrobi.
Ray zastanowił się chwilę.
- Cóż, mówiłaś, że z kim szła…?
- Szczerze, nie mam pojęcia – odpowiedziała. – To był chyba jakiś pracownik. Nie patrzyłam. Dlaczego do niej po prostu nie zadzwonisz?
- Nie mam jej numeru – burknął. – A ty?
- Sorka, nie pomogę. Telefon mi się rozładował.
„Szlag. Czemu zawsze ja?", narzekał w głowie drugoklasista.
- Tylko nie mówcie, że się zgubiła – na samą myśl ciemnowłosy zbladł do koloru szkolnej kredy.
- Raczej wątpię… Jakby chciała cię znaleźć to by albo zaczęła krzyczeć na cały sklep, albo by biegała po nim jak szalona.
- Okej… No nic, poszukam jej. Dzięki. Cześć – pożegnał się Ray i oddalił od pierwszorocznej.
Nawet po kolejnych pięciu ani dziesięciu minutach poszukiwań, zielonooki nadal nie spotkał rudowłosej.
„Uwaga, bo zaczyna mnie to martwić", pomyślał, już wystarczająco zirytowany. „Może ktoś ją porwał? Przeszukałem cały sklep. Trzy razy."
„Nawet nie mam wystarczająco pieniędzy przy sobie, żeby za to zapłacić. Lepiej, żeby okazało się, że nagle dostała okresu czy coś".
