IV.
Minął miesiąc odkąd opuścił miasteczko Carlo.
Zawędrował do innego miasteczka i po raz kolejny rozpoczął burzliwe życie. Nie czuł w związku z tym nic szczególnego. Po prostu wszystko wróciło do normalnego stanu rzeczy. Zachowywał się jak osoba, którą był i żył w rzeczywistości dla osób takich, jak on.
- Dymiąca Bomba, prawda?
Tego dnia jacyś faceci ubrani na czarno przyszli o niego pytać. Jedno spojrzenie dało mu wyraźnie odczuć, że nie byli to honorowi przeciwnicy.
- Czego chcecie? – Hayato sięgnął po dynamit ukryty w kieszeni.
Mężczyźni wyciągnęli ręce, jakby chcieli powiedzieć, że nie mają złych zamiarów.
- Miło cię poznać. Jesteśmy rodziną Grijo, kontrolujemy ten teren.
- Czyli mafia, tak? – powiedział Hayato, a jego mina spochmurniała.
Żeby móc żyć po ciemnej stronie społeczeństwa, tyle razy próbował przyłączyć się do mafii. Jednak zawsze był odprawiany z kwitkiem. Nie ważne, gdzie by nie próbował, żadna rodzina nie chciała brać sobie na głowę takiego dzieciaka jak on. Gdy tak się działo, gniew i frustracja tylko w nim narastały, a gdy jego życie stało się nawet bardziej burzliwe, stosunek mafii wobec niego oziębiał się jeszcze bardziej. Zdarzało się, że był siłą zmuszany do ucieczki za bycie problemem, który rujnował ich teren.
- Hej, hej. Nie rób takiej groźnej miny. Twoja reputacja cię wyprzedziła.
- Więc jak mówiłem, czego do cholery chcecie?
- Chcielibyśmy, żebyś przyłączyć się do Rodziny.
Te słowa były dosyć… Niespodziewane.
- Chcecie mnie? Mnie? – odpowiedział bez zastanowienia, szybko jednak wrócił do zaciętej miny.
- Skończcie pieprzyć! Co to ma znaczyć, tak nagle-!
- W zamian, chcielibyśmy, żebyś zrobił dla nas jedną robotę.
Aha. O to chodziło. Czuł, że to będzie tak wyglądać. Nie było mowy, żeby wpuścili go za darmo – oferty takie jak ta się nie zdarzały. W tym świecie pytanie brzmiało, czy to ty będziesz wykorzystywał, czy dasz się wykorzystać.
- I jak?
Hayato spoglądał czujnie na mężczyzn od Grijo, mierząc spojrzeniem jednego z wystającymi zębami.
- Pieprzę. Co to za „robota", którą chcecie, żebym zrobił?
- Przyjmujesz ofertę czy nie? Wtedy sprawa będzie prostsza, i zobaczysz, że wszystko ułoży się o wiele lepiej także dla ciebie.
Grijo zachichotał po cichu. Hayato widział już kiedyś tę minę. Wyglądał zupełnie jak jeden ze szczurów, które biegały po ciemnych alejkach.
- Nie zrozumcie mnie źle. Czy zrobię te robotę, czy nie, nie zależy od was.
- Och jej. Chyba myślisz o sobie trochę za dużo, Dymiąca Bombo – Grijo zbliżył się do twarzy Hayato, przechylając głowę do przodu i spoglądając spod zmarszczonych brwi.
- Ale to mi się w tobie podoba. Nie dziwię się, skoro od małego żyjesz na własną rękę po mrocznej stronie społeczeństwa.
Hayato milczał.
- Świetnie oceniam ludzi. Słyszałem o twoich umiejętnościach z dynamitem i pomyślałem, że może nam się przydasz, ale gdy teraz spotkałem cię osobiście, zainteresowałeś mnie nawet bardziej. Jeśli to będziesz ty, to jestem pewien…
- Wystarczy, powiedz wreszcie, czego chcecie! Nie potrzebuję twoich kiepskich frazesów.
- Dymiąca Bombo – Grijo nagle chwycił go za rękę. Hayato, wciąż zacięty na twarzy, bezwiednie wziął oddech.
- Nasi wrogowie to starzy obywatele tego miasta.
Nie rozumiał, co chciał przez to powiedzieć, ale poczuł się wciągnięty przez entuzjastyczny sposób, w jaki przemawiał.
- To starsi powodują gnicie społeczeństwa. Ich tradycje, przekonania i inne nielogiczne sposoby myślenia powodują, że odrzucają wszystkie nowości, jedną za drugim. Też tego doświadczyłeś, prawda?
- Co?
- Próbowałeś dołączyć do mafii raz za razem, ale za każdym razem zostałeś odrzucony. Mogli mówić, że to przez to, że jesteś w połowie Japończykiem, może mówili, że nie chcą słabeusza grającego na fortepianie… Same żałosne wymówki.
- …
- Ale nasza rodzina jest inna! Nie jesteśmy aż tak związani tradycją, żeby odprawić jakiegoś silnego gościa. Tak.. W zasadzie, potrzebujemy takich młokosów jak ty! Więc…
- P-puszczaj!
Hayato zabrał dłoń, którą trzymał Grijo i obrócił się.
- J-jak mówiłem… Czego chcecie? Nagle mówisz… Coś takiego…
- Nasze cele są takie same. Żeby przetrwać, musimy pozbyć się staroci, które nas odrzucają. Nie mam racji?
Grijo po raz kolejny chwycił dłoń Hayato. Tym razem chłopak nie wyrywał się.
Robota była prostsza niż się spodziewał.
Miał podłożyć bombę zegarową w pewnej hali koncertowej. Tyle się dowiedział. Celem było przyciągnięcie uwagi wrogiej rodziny.
Koncert, który miał odbyć się jutro, był sponsorowany przez szefa przeciwnej rodziny, więc zepsucie go sprawiłoby, że straciłby twarz. Z ich punktu widzenia była to najbardziej efektywna metoda. Ściągnąć na niego hańbę i doprowadzić do utraty spokoju. Gdyby to się udało, pojawiłoby się wiele okazji, które mogliby później wykorzystać.
Grijo mówił o tym bardzo podniośle, ale tak szczerze, Hayato nie traktował tego inaczej jak drobne zlecenie. Jednak… Dzięki temu wreszcie zostanie członkiem mafii. Właśnie tego pragnął od tak dawna – Mafia, bohaterowie włoskiej sceny przestępczej. Od tego momentu duże zlecenia nie będą miały końca. Przynajmniej miał dosyć umiejętności, żeby wykonać je poprawnie. Wyobrażając sobie swoją przyszłość, przemykając szybko razem z podwładnymi podążającymi za nim, Hayato poczuł, po raz pierwszy od dłuższego czasu, jak uśmiech rozjaśnia mu twarz.
I wtedy…
- To ty?
Hayato obrócił się na dźwięk znajomego głosu. Zobaczył kogoś, kogo nie powinno tu być.
- Niccolo…
- To naprawdę ty…
Niccolo zrobił krótki sprint i przylgnął do nóg Hayato, zamykając je w mocnym uścisku.
Hayato nie był w stanie zupełnie nic powiedzieć na to niespodziewane spotkanie, a po chwili Niccolo patrzył na niego z twarzą bliską łez.
- Dlaczego zniknąłeś?
- Y…
- Czemu?
Nie było w tym ani krzty niepewności, jedynie oczy, które mówiły, że martwił się o Hayato z głębi swojego serca.
- Tęskniłem.
Drżenie jego małych rączek sprawiło, że Hayato też zaczął się trząść. Stopniowo, twarz Hayato coraz bardziej i bardziej wykrzywiała się w bolesnym grymasie, aż w końcu…
- Zamknij się!
Na ten nagły krzyk, ręce ściskające jego nogi w jednej chwili puściły. Niccolo cofnął się niepewnie i upadł na ziemię.
- Dlaczego… Ty…
Odwracając się tyłem do głosu, drżący od łez, Hayato zaczął uciekać.
Nie będzie już odwrotu…
Z tym postanowieniem w myślach, zagryzł mocno dolną wargę.
