How much longer will it take to cure this

Just to cure it cause I can't ignore it

if it's love*

Reszta lata upływała pod znakiem słońca, piasku i zakurzonej księgarni. Adina spędzała leniwie ciągnące się godziny wpatrując się w chmury nad plażą, albo włócząc się po promenadzie z rodziną.

Ale te dwa dni w tygodniu, gdy akurat pracowała, nieoczekiwanie okazały się być prawdziwym promykiem wśród wszystkich pozostałych.

Zorientowała się prawie od razu. Adina miała idiotyczny zajęczy instynkt. Serce waliło jej jak oszalałe przy najprostszych czynnościach - kupowaniu lodów, rozmawianiu z obcymi... po prostu rozmawianiu z ludźmi, więc nie było to samo w sobie czymś dziwnym, kiedy czuła, że bije trochę głośniej, gdy jest obok mężczyzny. Mogłoby się zdawać, że wszyscy tak mają.

Mogłoby, gdyby nie to, że Adina doskonale wiedziała, że wcale tak nie jest.

Raz jeszcze zerknęła na Profesora, czytającego jak zwykle w swoim ulubionym oddalonym kącie. Bywał tu częściej, niż gdziekolwiek indziej, ze swoimi głupimi włosami - opadającymi gładko wzdłuż twarzy i głupimi ciemnymi oczami - które lśniły w słabym świetle, w swoim głupim czarnym stroju, który tak ją intrygował -

Poruszył się i Adina odwróciła wzrok, z sercem tłukącym się w piersi w ten odrobinę inny sposób.

Zorientowała się prawie od razu - była zakochana w Profesorze.

To, że w sumie wcale go nie znała nie stanowiło dla jej emocji żadnej przeszkody. Zwyczajnie zauroczył ją w niewytłumaczalny sposób, który mogła jedynie próbować zrozumieć. Było w nim coś - w jego obecności, w cichej, sztywnej manierze postępowania i twardej postawie. Jakkolwiek patetycznie to brzmiało, był po prostu taki... tajemniczy.

Oddaliła się na palcach. Nie miała żadnych złudzeń. On był mężczyzną, ona była dziewczyną - nawet nie brała pod uwagę, że cokolwiek mogłoby się między nimi wydarzyć - to po prostu wybiegało poza rzeczywistość.

Jednak w pewnym sensie, świadomość, że jest to niemożliwe dawała jej poczucie bezpieczeństwa - nie było w niej kszty naiwnej nadziei na to, że mogłaby mu się spodobać, żadnego bolesnego pragnienia, aby jej uczucia zostały odwzajemnione.

Nieszkodliwe, platoniczne zauroczenie.

Absolutnie jej to odpowiadało. Pasowało w każdym aspekcie. Praktycznie tak właśnie wolała.

Parsknęła cicho z rozbawieniem. Mimo wszystko zabawnie byłoby trochę pofantazjować.

….

Wyobraziła sobie ciemną, gwieździstą noc, do której idealnie pasowały jego oczy. Płomień jednej jedynej świecy, oświetlał ich sylwetki na dachu, wśród niosącego się dźwięku ludzi, kręcących się pod nimi.

Zbliżył się, ubrany w typową dla siebie czerń. Do niej, w rozkloszowanej, ślicznej letniej sukience. Wstrzymała oddech. Powoli wsunął dłoń pod jej ramię, drugą chwycił ją za rękę. Tańczyli, a on pochłaniał ją wzrokiem.

Wciągnęła głośno powietrze, gdy zdała sobie sprawę, że jego ręka powoli zsunęła się na jej talię, a ona sama przylgnęła do niego całym ciałem.

Ciepła bryza na jej skórze i niebezpieczny mężczyzna w jej ramionach.

Spojrzała na niego, szeroko otwartymi oczami.

- Panienko - szepnął. A wtedy...

Zachichotała. Zdecydowanie na tym powinna zakończyć. Z jakiegoś powodu czuła się nieswojo, marząc sobie w jego obecności. Zupełnie irracjonalnie - przecież chyba nie umie czytać w myślach. Nie mniej, uznała, że nie powinna jednak tego robić. Po prostu to nie było w porządku. Fantazjować o nim, kiedy znajdowali się w jednym pomieszczeniu.

Dobry Boże. To samo pomieszczenie... ta sama alejka - Profesor właśnie szedł w jej stronę, niosąc książkę o...teorii muzyki? Adina grała na pianinie! Może Profesor też na czymś grał?

Spodobała się jej ta myśl. Mogła go o to zapytać. Idealna szansa, żeby zacząć konwersację. Widać było, że jest znudzony i szuka czegoś innego do czytania, więc pewnie nawet nie uznałby, że mu przeszkadza.

Zatrzymał się kilka stóp od niej, oglądając pozycje na najbliższej półce.

Zrobiła krok w jego stronę, cała zgrzana. Spojrzała na niego przez ramię i stanęła obok.

A potem spanikowała i uciekła z głową schowaną w ramionach.

Idiotka - zrugała się w myślach. - Po co uciekałaś? Miałaś tylko do niego zagadać. Zwyczajnie otworzyć usta i powiedzieć parę słów.

Zła na samą siebie wróciła do kasy. Na swoje nieszczęście podeszła do Vicky z myślami wymalowanymi na twarzy.

- Co jest, mała? - Szturchnęła ją starsza dziewczyna.

Adina już chciała odpowiedzieć, że zupełnie nic, ale zamiast tego słowa same potoczyły się z jej ust:

- Musisz obiecać, że nikomu nie powiesz, Vicky.

Z twarzy Vicky zniknęło całe zmartwienie. Rozciągnęła usta w lubieżnym uśmieszku.

- Genialnie! Czyżby Mała Panna Świętoszka miała jakiś brudny sekret?

Adina dopiero teraz się zastanowiła. Czy powinna mówić Vicky o Profesorze?

Rozum podpowiadał, że nie. Nie było ku temu żadnego powodu. To był ewidentnie zły pomysł.

Ale jednocześnie... Czuła nieodpartą chęć podzielenia się z kimś swoją tajemnicą. Musiała się komuś zwierzyć.

Przez chwilę się zawahała, tylko po to, by stwierdzić, że robi z igły widły.

- Kojarzysz faceta, który przychodzi tu praktycznie codziennie? - Szepnęła, pochylając się nieco w jej stronę. Uśmiechnęła się krzywo. To na pewno będzie dla niej zdziwionko.

- No tak, i co?

- Chyba się w nim zakochałam.

Uśmiech na twarzy Vicky pobladł.

- Cóż, to dosyć...zaskakujące.

- Oh, naprawdę? - Pisnęła Adina. - Tak, cóż, pewnie tak, ale jest w nim coś ta-

- Jest jakby trochę stary, nie?

- Tak, to jakby coś co lubię - odpaliła w obronnym geście. Czekała na jakąś reakcję ze strony Vicky, chociaż z drugiej strony wcale nie poczuła się dzięki temu wyznaniu bardziej samoświadoma.

Vicky odsunęła się, ukrywając grymas.

- To... Hm, tak... Adina, on chyba nie...,prawda? Nie próbował chyba cię podrywać, albo cokolwiek, co sprawiłoby, że pomyślałabyś...

- Co? Nic z tych rzeczy! - Krzyknęła z oburzeniem. - Naprawdę po prostu mi się podoba.

Vicky poklepała ją po ramieniu.

- Oczywiście, Mała. Wszystko spoko, dopóki rozumiesz, że to nielegalne. - Puściła jej oczko, odzyskując humor. - Ale w życiu bym nie pomyślała, że jesteś taką zboczuszką.

Adina ukryła twarz w dłoniach, odchodząc.

- Nie jestem! I wychodzę!

Czuła pod skórą, że przynajmniej połowa klientów uniosła głowy znad regałów na to słowo.

Była już prawie szósta. Vicky na pewno da radę sama zamknąć sklep.

Tej nocy długo nie mogła zasnąć. Leżała w ciemności, a poczucie żalu i zażenowania zdawało się kłaść na jej skórze jak lepiąca warstwa w wilgotnym powietrzu nocy.

* "Accidentallt in love" Counting Crows