Inderludium: Jazgot wielu głosów
Prorok Codzienny
9 czerwca 1997
MINISTERSTWO NA WOJENNEJ ŚCIEŻCE
Pełniący obowiązki ministra Juniper mówi „Polowanie na Tego–Którego–Imienia–Nie–Wolno–Wymawiać" jest najwyższym priorytetem
Autor: Rita Skeeter
Pełniący obowiązki ministra Erasmus Juniper postawił ministerstwo, wraz z większością magicznej Brytanii, na ścieżce wojennej i zadeklarował swoje oddanie zmaganiom się z Tym–Którego–Imienia–Nie–Wolno–Wymawiać.
Pełniący obowiązki ministra przemówił wczoraj podczas niewielkiego pogrzebu, urządzonego na cześć ministra Rufusa Scrimgeoura, zamordowanego przez Indigenę Yaxley; nad jego ciałem znaleziono Mroczny Znak. Pogrzeb był skromny, ponieważ nie chciano ściągnąć na niego uwagi sił Mroku, ale Juniper surowo zaprzeczał sugestiom, jakoby oznaczało to, że jego administracja się czegoś obawia.
– Jeśli chcemy wygrać tę wojnę, musimy być ostrożni – powiedział. – Nigdy się nie bać. Musimy wyglądać możliwości do ustawienia naszych sił w miejscach, z których zyskamy największą przewagę. Jeśli dopuścimy do tego, żeby zaczęła rządzić nami zgroza, to wykonamy tym samym połowę roboty Mroku za niego.
Na pytania o jego sprzeczkę z Harrym vatesem, pełniący obowiązki ministra odpowiedział niezobowiązująco.
– To prawda, że istnieją między nami filozoficzne nieporozumienia – powiedział. – Moje oddanie Światłu jest znacznie bardziej surowe od scrimgeourowego, przez co był on też bardziej spolegliwy wobec młodego Harry'ego. Jestem jednak przekonany, że będziemy w stanie współpracować. Nie mam żadnych wątpliwości, że vates nigdy nie spróbuje zaakceptować celów Tego–Którego–Imienia–Nie–Wolno–Wymawiać. To czas, w którym świetliści i niezadeklarowani czarodzieje powinni ufać sobie najbardziej. Mamy wspólnego wroga i to na nim powinniśmy się skupić, a nie na starych i zaprzeszłych niesnaskach.
Pełniący obowiązki ministra przyznał, że ma zamiar zaakceptować i wzmocnić niektóre z nowych edyktów w ramach przygotowania Brytanii na nadchodzący kryzys i ewentualny stan wojenny.
– Obecnie zakazywana jest najbardziej destrukcyjna i szkodliwa mroczna magia – powiedział. – Jest to naturalna kolej rzeczy. Jeśli nie wyciągniemy lekcji z własnej historii, to będziemy nieustannie ją powtarzać. Popełniliśmy błędy w czasie Pierwszej Wojny – i włączam w to Wizengamot, którego już wtedy byłem członkiem – dopuszczając, między innymi, do podłego traktowania zakładników i wydania zezwolenia aurorom na rzucanie klątw niewybaczalnych. Nigdy więcej do tego nie dojdzie. Nie staniemy się tym, z czym walczymy.
Pełniący obowiązki ministra dodał, że ma nadzieję już w przyszłym tygodniu ogłosić bardziej konkretne wyniki swoich negocjacji z vatesem.
Zbawca czy Zmora?
Raport specjalny Vox Populi względem sytuacji Harry'ego
12 czerwca 1997
Minęło już sześć dni od morderstwa ministra Rufusa Scrimgeoura z rąk agentki Mroku, znanej szerzej jako Indigena Yaxley i od tamtego czasu usłyszeliśmy też niepokojące plotki o ataku na Hogwart, w którym niemal zginęła jego dyrektorka, a byli śmierciożercy wrócili do swojego Lorda. I przez cały ten czas Harry vates nie wydał publicznego oświadczenia. Chodzą pogłoski, że przybył do ministerstwa w noc po zamachu, ale nie wiadomo do końca, co wtedy zrobił, czy powiedział.
Przeprowadziłem serię wywiadów z czarodziejami z mojej rodzinnej wioski, cichego, sennego miejsca na południu Kornwalii. Jesteśmy zwykłą grupą złożoną z około siedemdziesięciu rodzin, tworzącą sobą zdrową mieszankę półkrwistych, mugolaków i czystokrwistych. Niektórzy z nas mają skrzaty domowe, inni nie. Niektórzy wysławiają się pozytywnie o wyzwoleniu magicznych stworzeń, inni nie. Niektórzy uważają, że Harry jest Młodym Bohaterem i Chłopcem, Który Przeżył, a przez to i najlepszą nadzieją dla czarodziejskiego świata; inni nie. Ich głosy (pozostawione anonimowo, żeby zachęcić rozmówców do swobodnego wyrażania swoich myśli) przedstawiają interesujące zestawienie opinii w tym temacie.
Starsza czarownica z naszej wioski, córka mugolackiego mężczyzny i czystokrwistej czarownicy, która uciekła ze swojej rodziny, żeby móc za niego wyjść, wyrażała się cokolwiek stanowczo.
– Zawsze traktował nas z szacunkiem i chciał dla nas jak najlepiej, tak samo dla magicznych stworzeń. Nie sądzę, żeby zwrócił się przeciw nam, póki nie zwrócimy się przeciw niemu.
Młody czarodziej, który trzy lata temu opuścił Hogwart, więc zdążył poznać Harry'ego jako uczeń, podchodził do tego bardziej sceptycznie.
– Byłoby miło pomyśleć, że nas wszystkich uratuje – powiedział – ale to przecież dziecięce majaki, c'nie? Raczej przyjdzie nam przyłączyć się do niego, jeśli będziemy chcieli sami się uratować, zamiast chować za różdżką jednego dzieciaka. Czy tam rękami. Podobno już nie korzysta z różdżki.
Hodowca granianów tylko splunął, kiedy go zapytałem.
– Och tak – mruknął. – Przecież zależy mu tylko na zabraniu nam wszystkich środków do życia, a ludzie i tak w kółko giną wokół niego. Świetny wybór na zbawiciela świata. Ale w sumie nie dziwi mnie, że to jego właśnie wybrał los. Przeznaczenie to taka przekorna zdzira. Pamiętam, jak kiedyś... – Tu przeszedł do osobistych historii, których wolałbym tu nie spisywać, choćby przez wzgląd na zachowanie anonimowości.
Młoda czarownica, wciąż jeszcze czekająca na swój list z Hogwartu, była absolutnie przekonana, że Harry zabije Sami–Wiecie–Kogo przed końcem tygodnia. Jej matka była bardziej powściągliwa.
– Może – przyznała. – Wiem tylko tyle, że jeszcze tego nie zrobił. Bardziej by mi zaimponował, gdyby wydał otwarte oświadczenie o gotowości współpracy z nowym ministerstwem, że jego zobowiązania nie rozleciały się wraz ze śmiercią ministra, że nie będziemy musieli czekać, aż skończy swoje borykanie się z pełniącym obowiązki ministra.
We wsi powstała niewielka grupa czarodziejów i czarownic, która zaczęła pisać do Harry'ego listy z prośbą o zadeklarowanie się. Wierzą, że przyda mu się dodatkowa siła do pokonania Sami–Wiecie–Kogo, bo wszyscy wierzą, że jest on obecnie najpotężniejszym czarodziejem na świecie.
Podobna delegacja młodych czarodziejów podjęła, najwyraźniej, próbę wymknięcia się z domów i udania do Hogwartu, w którym chcieli zaoferować Harry'emu swoje różdżki, ale zostali przyłapani przez swoich rodziców.
– Nie sądzę, żeby cokolwiek w tej sytuacji było normalne – przyznała przede mną w tajemnicy jedna zmęczona matka, trzymając swojego syna za ucho i ciągnąc za sobą na siłę do domu, bez trudu ignorując jego fantazje, jakoby chciał walczyć u boku Harry'ego. – Wiem tylko, że chciałabym, żeby już było po wszystkim i dobrze by było dowiedzieć się, co on właściwie robi w tej kwestii.
Prorok Codzienny
16 czerwca 1997
ATAK WAMPIRÓW!
Rój wampirów zaatakował mugolski Londyn i Zakazany Las
Autor: Rita Skeeter
Potwierdzono nam najgorsze wieści, jakie jak do tej pory doszły do nas o Drugiej Wojnie: Ten–Którego–Imienia–Nie–Wolno–Wymawiać nawiązał sojusz z rojem wampirów. Zeszłej nocy zaatakowali zarówno mugolski dom w Londynie, jak i Zakazany Las obok Hogwartu. Wciąż nie wiadomo, które z tych miejsc planowały przejąć, by zrobić z niego gniazdo; być może oba na raz.
Niestety, wielu mugoli albo widziało atak na własne oczy, albo zajrzało na miejsce zbrodni i znalazło rozszarpane, wykrwawione ciała, przez co obliviatorzy ministerstwa mieli jeszcze więcej pracy niż zwykle.
– Ostatnio to tylko jedna taka sytuacja za drugą – wyznała Lethe Amarantha, szefowa biura obliviatorów. – Co chwila otrzymujemy wieści, że mugole widzieli, albo zapamiętali z naszego świata coś, czego naprawdę nie powinni. To może być poboczna taktyka Sami–Wiecie–Kogo: wyjawienie naszego świata mugolom poprzez ataki, które wystraszą ich na tyle, że uderzą w nas tak samo, jak miało to miejsce trzysta lat temu.
Podobno Harry vates, wraz ze swoimi kompanami, odparł atak wampirów na Zakazany Las, ale i tak ponieśli wysokie straty pośród magicznych stworzeń (możliwe, że również i ludzi). Ktoś walczył też z wampirami w Londynie, ale Madam Amarantha powiedziała, że wszyscy zniknęli przed przybyciem obliviatorów.
– Kimkolwiek byli, jesteśmy im naprawdę cholernie wdzięczni – dodała.
Nie wszyscy są równie wdzięczni; kilku czarodziejów, mieszkających w pobliżu zabitej mugolskiej rodziny, wyrażają obawy, że to właśnie oni byli prawdziwym celem, co przyczyniło się do rozgoryczenia wobec vatesa, który postanowił zająć się Zakazanym Lasem, zamiast pojawić się w Londynie i uratować ludzkie życia.
– Wiem, że nie miał tego na myśli – powiedziała Flora Johnson, czarownica półkrwi, która już od kilku dekad mieszkała pośród mugoli, studiując opisy czarodziejów i czarownic w ich kulturze i sztuce. – Ale to naprawdę wygląda, jakby przedłożył życia magicznych stworzeń ponad ludźmi, a to wrażenie raczej nie przysporzy mu zwolenników.
Jak do tej pory Harry vates i magiczne stworzenia nie udzieliły komentarza.
