Nowy rozdział, chciałam tylko zwrócić uwagę na percepcję wydarzeń. Nie wszystkie jest takie, jakie nam przedstawiono, a każdy medal ma swoje dwie strony.
Pamiętajcie z której perspektywy widzimy wydarzenia i no cóż, nie zawsze to będzie w pełni obiektywne :)
V
2000
Jej wzrok był pusty, usta zaciśnięte w wąską kreskę, a kostki zbielały od zaciskania. Z niedowierzaniem patrzyła na przedstawicieli Ministerstwa Magii. A szczególnie na Kingsleya.
- Nasze działania w stosunku do Śmierciożerców - byłych Śmierciożerców - zostały częściowo uznane za zbyt pochopne. W tej chwili nastroje społeczne zdecydowanie się poprawiły i można śmiało stwierdzić, że ludzie zapominają o bolesnych wydarzeniach. W związku z tym, jako Ministerstwo Magii musimy szybko i zdecydowanie reagować na zmiany nastrojów. Wśród szerokich konsultacji, które osobiście przeprowadziłem z Szefami wszystkich Departamentów, wdrażamy do realizacji nowy program. Program Resocjalizacji byłych Śmierciożerców. Oczywiście tylko tych, którzy przyznali się do winy. Postanowiliśmy, aby pilotażowo zająć się jedną wybraną osobą. W zależności od skali efektów, będziemy decydować, co dalej.
Hermiona poruszyła się, bo nagle krzesło, na którym siedziała, stało się niewygodne. Nie do końca wiedziała, co tutaj robi, ale czuła każdą cząstką ciała, że niebawem się dowie. I miała dziwne wrażenie, że to nie będzie przyjemna informacja.
- Jestem już po długich rozmowach z tą osobą i wiem dobrze, że wyraża mocne postanowienie poprawy. W czasie procesu przyznała się do winy od razu i nie broniła się na żadnym etapie.- Kingsley przerwał na chwilę i wziął łyka wody. Unikał patrzenia w stronę Hermiony, jakby czuł jej palący wzrok na sobie. - W toku dyskusji postanowiliśmy również wybrać odpowiednią osobę z Ministerstwa, która mogłaby wziąć udział w tym projekcie. I wybraliśmy ciebie, Hermiono. - Jego głos był suchy, a Hermiona zdziwiona, uniosła brwi.
Nie tego się spodziewała.
Potrząsnęła głową i chciała coś powiedzieć, ale Kingsley uciszył ją ruchem ręki.
- Nie masz rodziny, która stanowiłaby przeszkodę.- Te słowa podziałały jak policzek. - A ten projekt to bardzo wymagająca rzecz. I dlatego zdecydowałem się zaufać właśnie tobie. Wiem, że mnie nie zawiedziesz. - Twardość, z jaką powiedział ostatnie dwa zdania była zaskakująca. Nie było w niej krzty sympatii, a wręcz przeciwnie - arogancja, może nawet wrogość? - Jesteś wspaniałym pracownikiem Ministerstwa Magii i my, wszyscy tu obecni, uważamy cię za idealną kandydatkę. - Kingsley kontynuował, a inni ochoczo skinęli głową na potwierdzenie jego słów. Hermiona spojrzała na każdego z osobna, ale żadna z osób nie wytrzymała jej ciężkiego spojrzenia. Odwracali wzrok lub zupełnie spuszczali głowę. - Mamy zatem zaszczyt ci oznajmić, że za dwa tygodnie zostaniesz oddelegowana i będziesz pierwszym oficjalnym pracownikiem projektu 'Cień'. - Kingsley zaczął klaskać i uśmiechać się stycznie, ale jego wzrok był lodowaty.
I wtedy Hermiona zrozumiała, dlaczego rok wcześniej Kingsley przesunął ją do Departamentu Tajemnic. To nie była nagroda. To była sprytna zagrywka. Jako prawa ręka musiałaby być zaangażowana, ale będąc odsuniętą...
Mógł ją właśnie tak zaskoczyć, postawić pod ścianą i oznajmić, że przejmuje kontrolę nad jej życie. Nie on - Ministerstwo. Pod pięknym przykrywką, pozbywał się jej na dwa lata i… Mógł ją ukarać. Może to była jakaś zemsta?
Hermiona zrozumiała, że przestała go słuchać, gdy machnął jej dłonią przed oczami.
- Hermiono.- Chrząknął i podał jej pergamin. "Podpisz w wyznaczonych miejscach." Postukał palcem i podał jej pióro, a ona odzyskała mowę.
- Nie mogę. Nie zgadzam się.
Zapadła cisza w pomieszczeniu, a Kingsley przechylił głowę i zmierzył ją wzrokiem.
- Jeśli nie wyrazisz zgody, to postawi mnie - Ministerstwo - w bardziej trudnej i niewygodnej sytuacji. - Zmrużył oczy i pochylił się nad nią, próbując wywrzeć presję i zmniejszyć jej poczucie komfortu.- Nie mogę wtedy zagwarantować, że twoja postawa nie wzbudzi zastrzeżeń wśród innych Departamentów.
Jego słowa były zawoalowaną groźbą. Wyczuła, że jeśli odmówi, to może się pożegnać z pracą w Ministerstwie.
- Wolałbym, abyś podpisała . - Wśród zebranych rozległ się pomruk aprobaty, a ona poczuła się osaczona.
Bardzo zależało jej na posadzie w Ministerstwie. Potrzebowała tej pracy, potrzebowała pieniędzy . Nadal wynajmowała ciasną kawalerkę na obrzeżach Londynu, gdzie mieściła się tylko ona i Krzywołap. Każdą kolejną pensję odkładała z nadzieją, że kiedyś będzie ją stać na coś więcej.
W odróżnieniu od Harry'ego nie miała góry pieniędzy w skrytce u Gringotta. Odkąd jej rodzice zapomnieli o jej istnieniu, była zdana tylko na siebie. A to oznaczało, że musiała pracować, żeby mieć. Cokolwiek.
Posada w Departamencie Tajemnic była bardzo depresyjnym miejscem dla Hermiony. Ponieważ nie została jeszcze Niewymowną, nie miała dostępu do dziewięćdziesięciu procent działu. Przez swoje doświadczenie ze Zmieniaczem Czasu, większość czasu spędzała w Sali Czasu. Jednak zadania, jakie dostawała, wykonywała od razu - nie stanowiły dla niej żadnej trudności.
Dużo przebywała w samotności, otoczona jedynie stykającymi zegarami. Nawet najsilniejszy psychicznie człowiek po jakimś czasie byłby w stanie oszaleć.
Wdech.
Wydech.
Zacisnęła mocniej pięści i poczuła jak bardzo jest spięta. Przejechała językiem po wewnętrznej stronie zębów i zmusiła się do powiedzenia:
- Na czym dokładniej polega projekt? - Do tej pory nie usłyszała żadnych szczegółów, ale czy jej obecnym położeniu to miało jakiekolwiek znaczenie?
Kingsley uśmiechnął się szeroko, ale wymuszenie, bo jego oczy pozostały bez wyrazu.
- Najpierw podpisz. Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie.
I wtedy Hermiona zrozumiała, że jest zakładnikiem Kingsleya.
Shacklebolt podał jej pióro, a ona je wzięła. Złość narastała w niej z każdą kolejną sekundą.
- Tutaj.- Wskazał palcem. Podpisała. - Tutaj. - Podpisała. - I tutaj. - Podpisała.
Zebrani zaczęli klaskać, a ona poczuła się, jakby podpisała pakt z diabłem. I najgorsze było to, że nie miała zielonego pojęcia, co podpisuje.
Kingsley podał jej teczkę i powiedział tylko: Powodzenia, panno Granger.
Będzie Ci potrzebne.
Następnego dnia Hermiona nie pojawiła się w pracy.
Ciasne londyńskie mieszkanie Hermiony wypełniała ciemność. Zasłony miała dokładnie zasłonięte, okno zamknięte, drzwi zaryglowane.
Na biurku stała niedopita kawa. I jakiś zapomniany kieliszek z resztką wina. Obok butelka whisky, w której widać było dno. Łóżko było zasłane, jakby nikt w nim nie spał w ostatnim czasie.
Na podłodze leżał dywan i porozrzucane papiery.
Krzywołap z niezadowoleniem usiadł na skraju biurka i patrząc w dół, zaczął przeraźliwie miauczeć.
Nie wpłynęło to na Hermionę, która leżała na dywanie.
Kobieta była blada jak ściana, cienie pod oczami odcinały się nienaturalnie fioletowym odcieniem. Oczy były opuchnięte, lekko czerwone. Na policzkach widać było zaschnięte ślady po łzach. Włosy w nieładzie rozsypane wokół jej twarzy.
Całe jej ciało było spięte, jakby była gotowa do ataku. A nie była.
Wpatrywała się pustym wzrokiem w sufit, co jakiś czas mrugając. W lewej dłoni trzymała kartkę papieru, na której było mnóstwo zdań. Prawa dłoń kurczowo trzymała włókna dywanu.
Miau.
Krzywołap zeskoczył na podłogę i spojrzał na Hermionę. Zmusił ją, żeby zareagowała, gdy pacnął ją łapą.
Puściła kartkę i chciała podnieść rękę, ale ta mimowolnie opadła, bezwładna. Po policzkach kobiety popłynęły łzy. Kolejne słone krople spadały na dywan, a ona cicho łkała.
W samotności.
INICJATYWA RESOCJALIZACJI BYŁYCH ŚMIERCIOŻERCÓW. PROJEKT CIEŃ
Obserwowana osoba to były Śmierciożerca. Obserwujący zostaje wyznaczony przez Ministerstwo.
Obserwujący jest w obowiązku pozostawać w miejscu przebywania Obserwowanego.
Projekt trwa do momentu ogłoszenia sukcesu, nie wcześniej niż pół roku od rozpoczęcia.
Cel projektu to resocjalizacja Obserwowanego ze społeczeństwem.
Postępy będą monitorowane na bieżąco, raport zdawany bezpośrednio Ministrowi Magii.
Odstępstwa od zasad są możliwe tylko na wyraźną zgodę Ministra Magii.
Obserwujący: Hermiona Granger, Departament Tajemnic
Obserwowany: Lucius Malfoy, były Śmierciożerca
Miejsce obserwacji: Malfoy Manor
Czas trwania: 2000-2001 (z możliwością wydłużenia, zależnie od potrzeb)
Zatwierdzone przez: Kingsley Shacklebolt, Minister Magii
2000
Dwudziestoletnia Hermiona Granger przekroczyła próg Azkabanu niepewna tego, co może ją spotkać. dobrze wiedząc, co ją czeka. Ostatnie trzy lata spędziła na mierzeniu się z demonami wojny. Walczyła ze snami, które nawiedzały ją co noc, z koszmarami, z których budziła się z krzykiem. Z obrazami, które widziała po zamknięciu oczu. Z krzykiem, który zastygał na ustach.
Teraz musiała je na nowo przeżyć.
Nie miała pojęcia dlaczego to właśnie ona została wybrana. Ze wszystkich osób, jakie pracowały w Ministerstwie Magii.
Zmuszona do gry przez Shacklebolta, wiedziała, że musi odegrać swoją rolę. Inaczej czekała na nią kara.
- Panno Granger. – Chłodny głos Luciusa Mafoya powitał ją, jak tylko przekroczyła próg.
- Panie Malfoy. – Odpowiedziała, utrzymując podobną barwę głosu. Ze wszystkich sił próbowała ukryć pogardę w głosie.
- Co panią tutaj sprowadza?
Odważyła się na niego spojrzeć i jedyne co widziała, to jego oczy. Bladoniebieskie, lekko srebrne tęczówki.
- Zostałam przydzielona do projektu z Ministerstwa. Będę pana cieniem.
- Doprawdy? – Zdziwienie na jego twarzy było tylko błyśnięciem, po chwili wróciła maska. – Oczywiście, panno Granger. Jak sobie pani życzy.
- Panie Malfoy, mam nadzieję, że nasza współpraca będzie się układać dobrze i zbudujemy relację dla dobra Ministerstwa… - Hermiona ciągnęła, wiedząc, że wierutnie kłamie. Lucius parsknął, brutalnie jej przerywając.
- Proszę zostawić ten bzdurny język w Ministerstwie. To po pierwsze. Po drugie – szczerość. Jeśli ma być pani moim cieniem, to nie zniosę kłamstwa. Jeśli coś pani nie odpowiada, panno Granger, proszę to wydusić z siebie.
Hermiona spojrzała na niego zaskoczona, zapominając na chwilę o masce, którą chciała utrzymywać. Po chwili fala złości zalała ją i wiedziała, że jej twarz jest czerwona jak soczysty burak.
Malfoy patrzył na nią chłodno, ale to był pusty wzrok. Nie taki wyniosły, jaki zapamiętała z przeszłości.
- Jakieś pytania, panno Granger?
Potrząsnęła głową i podała mu pergamin z pieczęcią Ministerstwa. Wziął go i ich palce na moment się dotknęły. Poczuła, jakby poraził ją prąd, więc przerażona zabrała ręką, jakby się oparzyła.
Przesunął wzrokiem po nim, ale jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Wziął pióro, które miał w celi i naskrobał na odwrocie kilka słów.
W końcu nie wytrzymała i zadała pytanie, które było bardzo niejednoznaczne dla niej samej. Ale chciała usłyszeć jego odpowiedź i to, jak je zinterpretuje.
- Dlaczego pan to zrobił? Zapłacił pan za to ogromną cenę.
Lucius uniósł brwi i chrząknął.
- Nie zawsze podejmujemy mądre decyzje z racjonalnego punktu widzenia. Sama się pani o tym kiedyś przekona. – Lucius zawinął pergamin i przewiązał wstążką. – Mogłaby pani przekazać to Draco? – Podał jej list, a ona się zawahała.
Nie powinna tego robić.
- Może pani przeczytać, jeśli ma pani wątpliwości co do treści. – Dodał chłodno, a ona się spłoszyła.
- Nie to miałam na myśli. – Zaczęła mówić, ale umilkła.
- Zasada numer jeden, panno Granger. Nie kłamiemy.
Zmierzyła go wzrokiem i zrozumiała coś, co było bardzo istotne.
- Pan wiedział o tym projekcie, prawda?
Zbliżył się do niej, dzieliły ich tylko centymetry. Zakręciło się jej w głowie, więc szybko złapała się ręką ściany. Niechciane obrazy napłynęły przed jej oczy. Tym razem inne niż zazwyczaj.
Malfoy Manor. Bellatriks. Crucio.
Wdech. Wydech.
Wdech.
Wydech.
Minutę później odzyskała kontrolę i usłyszała odpowiedź Malfoya.
- Tak, panno Granger.
Stał bardzo blisko niej, ale nie wykonywał żadnych ruchów. Tylko ją obserwował. - Czy to pan zdecydował… - Nie wiedziała, jak skończyć, ale nie musiała.
Lucius Malfoy prychnął i Hermiona dostała odpowiedź. A więc jednak to Kingsley.
Za drzwiami rozległ się dźwięk, a to oznaczało, że ich czas się skończył. Ruszyła ku wyjściu, kiedy usłyszała:
- Do zobaczenia, panno Granger.
Spojrzała na niego przez ramię i przełknęła ślinę. Nie odpowiedziała nic i wyszła.
I tylko widziała jego zimne, puste oczy świdrujące na wylot jej duszę.
