VI


Teraźniejszość


Lucius stanął w progu, w dłoni trzymał teczkę. Hermiona uniosła głowę i spojrzała na niego.

"Hayden dostał list." To krótkie zdanie spowodowało, że Hermiona zbladła. "Jadę po niego do twoich rodziców." Kiwnęła głową, a on jeszcze dodał: "Postaram się… powiedzieć to, co najważniejsze. Bez zbędnych szczegółów na razie." Jego głos był cichy, wyraźnie zmęczony. Potarł czoło dłonią. Ostatnie dni spędzili na dochodzeniu kto węszył.

Jak dotąd - bez powodzenia. Nie będąc aktywnymi w czarodziejskim świecie, wszystko to było jak uderzanie głową w sufit.

"Będziemy musimy wybrać się na ulicę Pokątna." Powiedziała z westchnieniem, bo wiedziała, że wywołają sensację.

"Hayden będzie przeszczęśliwy." Lucius parsknął, a jego żona uśmiechnęła się smutno. "Chyba tylko on." Uściślił i spojrzał na zegarek. "Wrócimy za kilka godzin. Wiesz, co powinnaś zrobić."

Podszedł do niej i ucałował czubek jej głowy.

"Wiem." Potwierdziła. "Jedź bezpiecznie. Uważajcie na siebie."

I wyszedł, a ona została sama w pomieszczeniu. Wyciągnęła plik kartek i rozwiązała tasiemkę.

Nie wiedziała, od czego powinna zacząć. Od którego listu.

Wzięła najstarszy i wstrzymała oddech. Czuła, jak jej dłonie drżą.

Droga Hermiono,

Pismo Ginny poznałaby zawsze i wszędzie.

Minął tydzień, odkąd Was nie ma. Nie umiem się pozbierać, cały czas mam przed oczami wszystkie te wydarzenia. Czuję gorycz i rozdrażnienie, bo wiem, jak niesprawiedliwie zostaliście potraktowani. Nie zasługujecie na to, co Was spotkało.

Ale nie umiem Wam pomóc. Wszystko, co się dzieje wokoło, jest szaleństwem. To jest kurwa szaleństwo.

Hermiona zacisnęła dłoń na liście i odłożyła go gwałtownie. Nie była w stanie go dokończyć, emocje, które budził, były zbyt silne. Wzięła inny, losowy list.

Moja droga Hermiono,

Spotkałam ostatnio Draco i przekazał mi, że macie syna. Gratuluję. Zachowam to w sekrecie, bo wiem, że takie jest Wasze życzenie. Ja niedawno też urodziłam, więc nasi synowie są równolatkami. Nazwaliśmy go James Sirius. Jestem bardzo szczęśliwa, Hermiono.
Harry ostatnio awansował…

Odłożyła pergamin i przejrzała wszystkie koperty po kolei. W niektórych z nich, oprócz listów, znajdowały się wycinki z gazet lub zdjęcia. Kilka zwróciło jej uwagę.

Do pierwszego listu Ginny również dołączyła wycinki z gazety i Hermiona zebrała się na odwagę, aby rzucić na nie okiem. Jej dłoń drżała, a usta miała zaciśnięte w wąską kreskę.

Nagłówek wskazywał na 2002 rok. Na zdjęciu widziała Ministra Magii, Kingsleya Shacklebolta. Miał wyraźnie zmartwioną, poważną minę.

Ministerstwo Magii wyraźnie zaprzecza pogłoskom, że Inicjatywa Resocjalizacji Byłych Śmierciożerców to porażka. Minister Magii zaręcza, że decyzja byłego Śmierciożercy była dobrowolna.

Hermiona jęknęła i zgniotła kartkę w kulkę, czując, jak łzy spływają po jej policzku. Druga wzmianka pokazywała zdjęcie z wydarzenia, którego nie musiał jej nikt przypominać. Od razu wyrzuciła wycinek, nie czytając nawet jego treści.

Kolejny urywek dotyczył bardziej Draco niż ich samych - Prorok Codzienny wspominał o firmie, którą założył. Żadnej wzmianki o Luciusie - tak, jak sobie tego Hermiona i on życzyli. Centrum Innowacyjnych Technologii Malfoya.

Hermiona westchnęła, jej wzrok przyciągnęły dwa zdjęcia. Na jednym z nich była Ginny i Harry, było to ich zdjęcie ze ślubu. Ginny wyglądała przepięknie, aż Hermiona poczuła ukłucie w sercu. Żałowała, że nie mogła być z nią tego dnia. Jej przyjaciółka promieniała blaskiem. Harry, stojący obok, uśmiechał się szeroko i wyglądał tak dojrzale. Przejechała palcami po nim, a zdjęcie się poruszyło. Ginny śmiała się z czegoś i po sekundzie złapała Harry'ego za rękę i zapozowali. Piękna pamiątka.

Drugie zdjęcie przedstawiało wyraźnie ciężarną Ginny, która trzymała na rękach małego chłopca. Podpis z drugiej strony głosił: 2005, James w oczekiwaniu na brata. Mały chłopiec machał rączką do fotografującego. Hermiona poczuła się nieswojo - nawet nie wiedziała, że Ginny z Harrym mają inne dziecko poza Jamesem.

Odłożyła z czułością dwa zdjęcia i zaczęła dalej segregować urywki z gazet. Jeden z nich spowodował, że poczuła bezsilną złość. Prorok Codzienny jak zwykle potrafił manipulować emocjami.

Harry Potter mianowany Głównym Aurorem przez Ministra Magii.

Sam tytuł nie spowodował jej oburzenia, dopiero opis do zdjęcia. Na zdjęciu stał Harry, Ron i Kingsley. Uśmiechali się szeroko, można by rzec trochę głupkowato. Gazeta postanowiła podpisać to w dość wymowny sposób.

Już nie Złote Trio, ale Duet - Harry Potter i Ron Weasley otrzymują awans z rąk Ministra Magii.

Wpatrywała się kilkanaście sekund w wydrukowane przez Proroka Codziennego słowa.

Zabolało.

Zgniotła gazetę tak mocno, że jej kostki zbielały od zaciskania. Wyrzuciła ją na podłogę. Poczuła się słabo i stwierdziła, że musi zrobić sobie przerwę.

Nie mogła się nadmiernie denerwować.

Zgarnęła dłonią listy i wycinki w jedno miejsce i już miała wyjść z biura, kiedy jej wzrok przykuł olbrzymi tytuł artykułu napisanego przez Ritę Skeeter.

Poczuła się tak, jakby ktoś uderzył ją obuchem w głowę. Dlaczego Ginny wysłała jej akurat ten wycinek, skoro wiedziała o tym, co się wydarzyło podczas bitwy?

Zanim przeczytała artykuł, odwróciła i zobaczyła zdjęcie Percy'ego. Dostał awans i to jej chciała przekazać Ginny. Nie pomyślała, że z drugiej strony znajduje się coś zupełnie bardziej uderzającego.

Wzięła artykuł i przeszła do salonu. Opadła na sofę, odkrywając, jak słabo się czuje. Nigdy w ciąży nie czuła się świetnie, zawsze znosiła ten okres koszmarnie.

Ze zdjęcia z artykułu Rity, patrzył na nią Antonin Dołohow. Widziała jego zimne oczy i wyrachowany wzrok. Stał obok Ministra Magii, ściskali swoje dłonie. Widziała, jak uśmiecha się przebiegle. Obok nich stała Pansy Parkinson.

Pansy i Antonin: Sukces Projektu Cień.

Inicjatywa Ministra Magii przez wiele lat uważana była za porażkę, po tym jak pilotażowy program z Luciusem Malfoyem okazał się fiaskiem. Dwa lata starań Ministerstwa zostały zniszczone po wydarzeniu, które wstrząsnęło opinią publiczną. Stracono wiarę, że to się może udać. A jednak...

Hermiona nie wierzyła w to, co czytała. Pilotażowy program fiaskiem,dwa lata starań Ministerstwa? Poczuła, jak zbiera jej się na mdłości i nie było to spowodowane ciążą.

Jaki trzeba mieć tupet, żeby pisać takie artykuły? Odpowiedź była oczywista - Rita Skeeter miała tupet i nie miała wstydu. Przez lata nie zmieniło się to ani trochę.

Ale to nie artykuł Rity był najgorszy. Najgorsze było drugie, mniejsze zdjęcie. Dołohow i Shacklebolt. I informacja, że ta dwójka pracuje nad zmianą praw faworyzujących czystokrwistych czarodziejów.

Jeśli Hermiona myślała, że lata temu została najbardziej upokorzona, to dzisiaj poziom znieważenia przekroczył wszelkie granice. Wszelkie.

Kobieta poczuła, że jej złość wzbiera i że dzieli ją cienka granica od ataku. A Luciusa nie było.

Wstała, ale zachwiała się na nogach. Mroczki przed jej oczami nabrały na sile. Ostatkiem sił wysłała Patronusa do Draco i odpłynęła.


Pierwszy raz spotkali się w Departamencie Tajemnic i to jedyne, co pamiętała to zielone światło i jego parszywą, wykrzywioną twarz. Obudziła się dopiero w Skrzydle Szpitalnym. Do dzisiaj nie wiedziała, jaką klątwę na nią rzucił. Chociaż miała swoje ciche podejrzenia.

Drugi raz spotkali się podczas Bitwy o Hogwart. Rozdzieliła się z Ronem i trafiła na niego akurat wtedy, kiedy zabijał Remusa.

Imperio.

Wiedziała, że traci kontrolę nad swoim ciałem. Krzyczała, miotała się, jęczała. Ale on dopiero zaczynał.

Crucio.

Straciła rachubę bardzo szybko, czując tylko palący ból w każdej cząstce swojego ciała. W głowie widziała obrazy klęski, krzyki, jęki, krew. Nie wiedziała, czy to prawda czy kłamstwo. Pod wpływem Cruciatusa człowiek tracił orientację.

Po czasie, który trwał wieczność, Dołohow dostał od kogoś innym zaklęciem. Wytrąciło go to z równowagi i stracił władzę nad Hermioną. Ta, zamroczona i zdezorientowana, usłyszała tylko 'Biegnij'. Bez zastanowienia, na chwiejnych nogach, zaczęła uciekać.

Dołohow się zorientował i posłał w jej kierunku kolejną klątwę. Uchyliła się tak, że nie trafiła w głowę, a w środek pleców.

Ból, który poczuła, był porównywalny do Cruciatusa, ale skondensowany. Czuła, jakby jej mięśnie zostały ogarnięte żywym ogniem, jakby czar spalał jej tkanki. Na zewnątrz nie było żadnego widocznego śladu - od razu dotknęła pleców.

Odwróciła się i zobaczyła, że Dołohow jest oszołomiony przez Flitwicka - czy żył - nie miała pojęcia. Nie interesowało ją to.

Półprzytomna zobaczyła, że z pola widzenia umyka Yaxley i Malfoy, przestraszeni obecnością Mistrza Pojedynków. Hermiona zacisnęła zęby.

Zapłacicie za to.


Obudziła się i zobaczyła, że leży w sypialni, a koło niej siedzi Lucius. Trzymał jej dłoń, a sam chyba przysnął. Ścisnęła jego palce, co spowodowało, że otworzył oczy. Widziała, że jest zmartwiony.

"Przepraszam." Wyszeptała, a on kiwnął głową.

"Nie powinienem był cię zmuszać." Odpowiedział, a ona potrząsnęła głową. Usiadła na łóżku i zapytała: "Gdzie Hayden?"

" W Malfoy Manor." To miało sens. Był tam bezpieczny.

Chciała wstać, ale przytrzymał ją dłonią. "Odpoczywaj, przyniosę ci herbaty."

Wstał i spojrzał na nią. Chciał coś powiedzieć, ale ubierał myśli w słowa. W końcu ostrym głosem powiedział: "Powinienem był go zabić, kiedy miałem okazję."

I wyszedł z sypialni, a Hermiona wpatrywała się w ścianę. Flitwick powinien go zabić wtedy. Ale nie zrobił tego. Dołohow przeżył i miał się świetnie.

Zacisnęła dłonie na kołdrze. Od niego zaczęło się wszystko, co najgorsze w jej życiu.

I nie pozwoli na to, żeby po tylu latach, po raz kolejny zniszczył jej życie.

Ich życie - Luciusa, Haydena i ich nienarodzonego dziecka.