Crawl into my heart, take me apart
Do what you please to me
I won't resist*
Adina szła wzdłuż promenady, skóra w kolorze czekoladowego brązu tym razem odbijała ostatnie promienie powoli zniżającego się, wieczornego słońca.
Wyjeżdżali. Dziś w nocy. Wszystko zostało wcześniej spakowane i załadowane na samochód, a teraz mogli wykorzystać ostatnie kilka godzin w nadmorskim miasteczku. Jej bracia grali w koszykówkę z miejscowymi dzieciakami. Gracie pewnie dawała w kość rodzicom.
Adina była sama.
Oczywiście z wyboru. Jej mama pewnie myślała, że jest bezpieczna ze swoimi braćmi, a jej bracia uznali, że nic złego się nie stanie, jeśli pospaceruje sobie po plaży nieopodal. Ona sama zaś, aktualnie znajdowała się po przeciwnej stronie miasta.
Po tej stronie, gdzie znajdowała się księgarnia.
Najzwyczajniej w świecie chciała zobaczyć go po raz ostatni, zanim wyjedzie.
Nie miała złudzeń, doskonale wiedziała, że go tam nie będzie. Minęły dwie godziny od zamknięcia - nawet jeśli faktycznie dziś tam był, dawno wyszedł i z pewnością nie włóczył się po okolicy. Mimo wszystko, czysta logika wcale nie powstrzymała poczucia rozczarowania, gdy wreszcie doszła do księgarni nie napotykając po drodze żadnej podejrzanej, ciemnej postaci.
Oparła się o barierkę przy ścieżce w geście rezygnacji, czując że wygląda (i czuje się) aż za bardzo jak czułby się Charlie Brown.*
Westchnęła ciężko.
…
...Zachód słońca wyglądał naprawdę pięknie. Niebo powoli zaczęły pokrywać różowe i żółtawe smugi. Chmury przypominały watę cukrową, a woda w dole mieniła się jak kryształki rozsypanego cukru.
Adina ruszyła w stronę domu, odrobinę bardziej zadowolona niż kiedy z niego wychodziła.
I wtedy spostrzegła Profesora, z rękami wciśniętymi w kieszenie, idącego sobie promenadą jak zwyczajny, normalny człowiek. I to właśnie jego widok przyprawił ją o mały atak serca.
Zobaczył mnie. Teraz przyspieszył - żeby szybciej mnie dopaść, czy żeby szybciej ode mnie uciec?
Postanowiła rozwikłać tę zagwozdkę, machając do niego na powitanie z wciąż nieco dziwnej odległości.
W odpowiedzi posłał jej groźne spojrzenie i podszedł bliżej.
- Ty bezmyślna...teraz nie mam już nawet po co udawać, że cię nie znam. Co jest, przeklęta dziewucho, tak ważne, żeby zawracać mi głowę akurat teraz?
Czyli jednak, żeby uciec.
- Chciałam się tylko przywitać. Ale nie będę dłużej przeszkadzać - odparła, starając się jak mogła, aby nie usłyszał w jej głosie, jak bardzo dotknięta i poirytowana się poczuła. Spojrzał na nią bez cienia zaskoczenia, jakby było dla niego oczywistym, że jej uczucia są zwyczajnie głupie.
I zupełnie nieistotne, że może rzeczywiście takie były. Zupełnie nie wyglądał jakby czuł się źle z tym, że ją uraził.
- W takim razie już pójdę - mruknęła, desperacko szukając drogi ucieczki. Ale on dalej mówił.
- Jesteś sama?
- Ja...- Zawahała się. Nie była pewna, czy powinna dzielić się z nim taką informacją, ale jednocześnie nie widziała powodu, żeby coś przed nim ukrywać. - Właściwie to idę już do domu.
Wyglądał jakby siłował się sam ze sobą, rozglądając sie wokół, to znów spoglądając na nią. Pochylił się w jej stronę.
- Tutaj teraz nie jest...bezpiecznie. Odprowadzę cię - zaproponował sztywno.
C O?
Teraz Adina była autentycznie skonfundowana.
- To bardzo miłe z pana strony, al-
- W takim razie chodźmy. - Zaoferował jej ramię i spojrzenie nieznoszące sprzeciwu.
Znowu to zrobił. On i jego deptanie każdego możliwego sygnału. Kusiło ją, żeby odmówić, dla samego dokuczenia mu. Ale to byłoby podłe. A Adina sama nie mogła zaprzeczyć, że coś dziwnego wisiało w powietrzu. I czy sam Profesor nie wyglądał, jakby czegoś szukał zanim mu w tym przeszkodziła?
(Śmieszne. Dziwne przeczucie pojawiło się dopiero kiedy do niej podszedł.)
Chwyciła więc kurczowo zaoferowane jej ramię i zaczęli iść dróżką.
Kierowali się na zachód, z zachodzącym słońcem zaglądającym im w oczy. Mijały ich inne pary, których śmiech i wesołe rozmowy mieszały się z dźwiękiem fal uderzających o brzeg. Całkiem romantyczna sceneria...
Zerkała na niego niepewnie, ale Profesor ani razu nie spojrzał na nią - uparcie patrzył sztywno i ze zdecydowaniem przed siebie.
Nie rozumiała go. Najpierw ją pocałował, potem jawnie okazał jej niechęć do bycia w jej towarzystwie, potem zaoferował pozostanie przy niej dłużej - cały czas w zimnej ciszy. To niczego nie ułatwiało.
Powoli przesunęła pacami wzdłuż jego ramienia, ale nie zareagował w żaden widoczny sposób. Ścisnęła mocno jego biceps, ale drgnął dopiero kiedy wtuliła głowę w jego ramię i głęboko wciągnęła powietrze.
- Co ty wyprawiasz? - Syknął.
- Co t y wyprawiasz? Pocałowałeś mnie - szepnęła w odpowiedzi, niemalże oskarżycielskim tonem.
- Wyznałaś mi uczucia. To wydawało się dość logiczną koleją rzeczy - odpalił.
Adina szła z pewnym ociąganiem. Faktycznie, brzmiało to dosyć rozsądnie. Ale po prostu wiedziała, że było w tym ewidentnie coś nie tak. Nie była jednak do końca pewna, co.
- Ale jesteś nauczycielem. Żadna uczennica nigdy do ciebie, hm, nie podeszła? - Spytała.
- Ewentualnie po to, żeby dostać lepszą ocenę - warknął.
- Oh...- Czemu wcześniej nie przyszło jej do głowy coś tak oczywistego. Po jego tonie łatwo było wywnioskować, że odsyłał tego typu uczennice w diabły z niczym.
Skręcili z promenady w wewnętrzną uliczkę niedaleko jej domu. Adina bawiła się dłuższą chwilę rękawem Profesora, zanim spytała odważnie;
- W takim razie czemu mnie pocałowałeś? Jestem w tym samym wieku, co twoje uczennice. Nawet młodsza. - Milczał, więc ciągnęła dalej. - Co czterdziestoletni mężczyzna mógłby-
- Mam trzydzieści jeden lat. - Zgrzytnął zza zaciśniętych zębów.
Tylko trzydzieści? - brzmiała jej pierwsza myśl, za którą zaraz się zrugała, bo była zupełnie nieracjonalna.
- To i tak coś raczej złego.
- Wiem, że to coś złego. - Prychnął, odpychając ją. - Zauważyłem te wszystkie spojrzenia spod boku na ulicy.
Spojrzenia? Ktoś na nich patrzył? Adina spłonęła rumieńcem z zawstydzenia.
- Byłaś po prostu kolejną niezwracającą uwagi dziewczyną, jedną z wielu - kontynuował kpiąco. - Dopóki nie wyskoczyłaś ze swoim wyznaniem uczuć.
Przełknęła
- A potem?
Odwrócił się do niej z udręczeniem w oczach.
- Skąd miałem wiedzieć, że tak to na mnie wpłynie? Nikt nigdy wcześniej... - urwał.
Tyle jej wystarczyło. Nowa myśl uderzyła w nią z prędkością światła.
- Czy to był pierwszy raz, kiedy ktoś powiedział...czy ja byłam pierwszą...- wyrzuciła na wdechu.
Dopiero gdy znowu przemówił swoim zimnym, opanowanym tonem, zdała sobie sprawę jak bardzo rozgorączkowany zdawał się wcześniej.
- Owszem, pierwszy raz wydarzyło się coś tego rodzaju. Zwykle ludzie mają jakieś ukryte pobudki. To tutaj mieszkasz?
Nawet nie zauważyła, kiedy zeszli z drogi do jej ogrodu.
- Właściwie to tak..
- Możesz wejść-
- Zostawiamy tylne drzwi otwarte - przerwała.
- Niewiarygodne - mruknął. Chwyciła dłońmi szczyty sztachet ogrodzenia, na co prychnął. - Zamierzasz wspiąć się przez płot?
- Zawsze tak robię.
- Masz na sobie sukienkę - zauważył.
- Ja... Cóż...- Nie była do końca pewna, co odpowiedzieć. Miała na sobie swoją ulubioną sukienkę. Założyła ją z myślą o nim. Była jasnożółta i ładnie podkreślała kolor jej skóry.
Profesor raz jeszcze mruknął coś ze zniecierpliwieniem, zanim wsunął dłoń między słupki i otworzył bramkę od zewnątrz.
- O...dziękuję. - Powiedziała, jakby zeszło z niej całe powietrze, zeskakując tyłem do teraz otwartej bramy. Teraz znajdował się bliżej niej, praktycznie obejmował ją ramieniem. Poczuła się wręcz otoczona. Spojrzała w górę, ponad wydatne kości policzkowe, prosto w czarne oczy, w których lśniła diabelska inteligencja i...tajemnica.
- Niemożliwe, ze jestem pierwszą osobą, która się w tobie zakochała.
- Pff. Wnioskujesz to ze swojego nadzwyczajnego doświadczenia w tych sprawach? - Wycedził sarkastycznie.
- Ja... Nie. Jesteś pierwszą osobą, którą pocałowałam.
Jak gdyby nagle uświadomił sobie ich pozycję, odsunął się gwałtownie, uwalniając ją. Drgnęła na te nagłą "stratę".
- W takim razie moje przypuszczenie, że masz po prostu kiepski gust, było błędne. - Zatrzasnął bramę.
- Ejże! - Zaprotestowała urażona.
- Czemu miałabyś mi to dać, Panienko?
Czemu miałabyś wybrać akurat mnie - dotarło do niej, jak dwa razy dwa, mimo że nie powiedział tego na głos.
- Nie podoba ci się to ani trochę? - Szturchnęła go lekko, z wahaniem. Doskonale wiedziała, że jest dojrzałym mężczyzną. Pewnie wolałby kogoś bardziej doświadczonego, kto chętnie dałby mu więcej...
- Nie podoba- - Roześmiał się ostro. - Bogowie, czekasz na komplementy?
Adina pokręciła głową, zdziwiona i zawstydzona.
- Czemu tak trudno ci uwierzyć, że po prostu cię lubię?
- Nie zrozumiałabyś - uciął. - Jeśli już ktoś ze mną flirtuje, zwykle robi to, bo czegoś ode mnie chce. - Oznajmił to takim tonem, jakby właśnie informował ją, że niebo jest niebieskie, a śnieg jest zimny.
Profesorze... Serce drgnęło w niej, przepełnione zrozumieniem i współczuciem dla tego dziwnego mężczyzny, choć przeczuwała w głębi, że nie doceniłby tego gestu.
Więc zamiast go pocieszać, zachichotała i postanowiła obrócić sprawę w żart.
- Niczego nie chcę. Nawet jeśli, to chyba pocałowałam nie tego nauczyciela co trzeba.
Spojrzał jej w oczy i powoli wykrzywił usta w półuśmiechu.
- Tak, chyba właśnie tak zrobiłaś.
Wiedziała, że to błąd, ale - dobry Panie - tak bardzo chciała znowu go pocałować. Rumieniła się na samą myśl, ale Jego Imponująca-I-Mroczna-Wysokość naprawdę się jej podobał. I nawet trochę to, że był profesorem...
- Jesteś pewna, że to nie rodzaj zboczenia? - Zaczepił ją ochrypłym głosem, przerywając jej myśl.
Czy on jakimś cudem czytał w jej myślach?
Prawie zapomniała o tym "komentarzu". Co za okropność z jego strony, że do tego wraca...
- Przymknij się. - Miała szesnaście lat. I - jak sobie to właśnie przypomniała - dopiero co uznała, tamtego dnia w księgarni, że ma prawo poszaleć i przeżyć jakąś małą, nastoletnią fantazję.
Więc podciągnęła się, opierając o jego ramię. I sama zamknęła mu usta.
…
*[któż nie zna Charliego Browna z "Fistaszków"?(to ten łysy kolega pieska Snoopiego); przypis pochodzi od tłumaczki]
*"You belong to me" Cat Pierce
