Interludium: Oferty
18 czerwca 1997
Drogi vatesie,
Moje imię za życia jest nieistotne. Możesz nazywać mnie Vermillionem. Co jest istotne, to że jestem wampirem i wraz z kilkoma towarzyszami mojego gatunku uważam działania roju, który sprzymierzył się z Mrocznym Panem, za haniebne. Atakują zbyt otwarcie i zanadto starają się znaleźć miejsce dla swojego gniazda. Niebawem ściągną na siebie uwagę ministerstwa, które niewątpliwie spanikuje i choć dojdzie do polowania i palenia takich bezmózgów, jak ci z roju, zostaną w to również włączone takie wampiry jak my, które nie biorą udziału w ich przedsięwzięciach.
Dobijemy z tobą targu. Pokażemy ci, gdzie znajduje się miejsce spoczynku królowej roju. Poniżej znajduje się mapa z północnym wybrzeżem Szkocji i koordynatami aportacyjnymi. Wierzymy, że wiesz, jak z nich skorzystać.
W zamian przybędziesz i spotkasz się z nami, żeby osobiście poznać różnice między indywidualnymi wampirami i rojem, a jak tylko przekonasz się, że cię nie okłamujemy, przyjmiesz nas pośród swoich sojuszników. Oczekujemy pozycji przynajmniej poruczników. Jesteśmy wampirami, co oznacza, że jesteśmy sprytniejsi, silniejsi, szybsi i zdecydowanie potężniejsi od praktycznie wszystkich twoich sojuszników.
Ta sowa mnie znajdzie. W zamian za to, że to my wybraliśmy miejsce, możesz wybrać czas spotkania i wszystkich, których chcesz zabrać ze sobą. Przyprowadź tak wielu ochroniarzy, jak tylko będziesz chciał, bylebyś mógł poczuć się bezpieczniej w naszym towarzystwie. Nie urazi nas to, zdajemy sobie sprawę z tego, że śmiertelnicy robią się przy nas niepewni.
W dumie,
Vermillion
18 czerwca 1997
Droga siostro,
Mam nadzieję, że ten list zastanie cię w dobrym zdrowiu. Na przestrzeni lat słyszałam od ciebie tak niewiele wieści, że w tej chwili nie wiem, jaki właściwie może być jego stan. Jest to przyczyną częstych lamentów z mojej strony. Siostry nie powinny tak bardzo oddalać się od siebie.
Mam przy sobie, oczywiście, innego członka rodziny, który pociesza moje smutne serce w czasie długich godzin między wyprawami. W dowolnej chwili mogę obejrzeć się przez ramię i zobaczyć mojego siostrzeńca. Ma bladą twarz i serce bije mu wyjątkowo szybko, ale wciąż żyje.
Musisz coś zrozumieć, siostro. Mój Lord nie jest zadowolony z Feldspara. Ja również, ponieważ to przez niego wylądowałam w tej służbie. To oznacza, że choć został przyzwany z powrotem do służby Mrocznego Pana, raczej nie pożyje tu długo. Będzie wysyłany na najbardziej niebezpieczne misje i, cóż, jeśli coś mu się przytrafi, mam nadzieję, że przynajmniej umrze w zabawny sposób, ponieważ zapewniam cię, nagle z jego okolicy znikną wszelkie eliksiry lecznicze.
Domyślam się, że wolałabyś, by do tego nie doszło. Kochasz swojego syna. Widać to po sposobie, w jaki go rozpuściłaś. I kto mógłby nie kochać dziecka, które zdawało się pojmować honor Yaxleyów i miało w sobie tak wiele potencjału?
Dojdzie jednak do tego, Peridot, jeśli nie załatwisz dla nas paru spraw. W zamian zobowiązuję się do ochrony Feldspara i nie dopuszczenia, żeby wykrwawił się na śmierć przez czyjeś zaklęcie, albo nie rozbił swojej głupiutkiej głowy po jakimś potknięciu.
Po pierwsze, wiem, że wciąż utrzymujesz kontakty z co bardziej skorumpowanymi elementami ministerstwa. Pomożesz mojemu Lordowi w znalezieniu kontaktów, których będzie potrzebował do sterowania poczynaniami samego pełniącego obowiązki ministra.
Po drugie, zrobisz, co tylko będzie w twojej mocy do przekonania naszej siostry, Lazuli, by zaprzestała swojego szaleństwa, którym jest pomaganie Harry'emu vatesowi.
Czy ci się to powiedzie? Nie wiem. Wiem jednak, że powinnaś się naprawdę, naprawdę mocno postarać.
W końcu robisz to dla dobra rodziny.
Ja zrobiłam to, rozsmarowując eliksir po tym liście. Do mojego Lorda niedawno powrócił uzdolniony warzyciel eliksirów, który, choć nie ma w sobie równie wiele kreatywności, co Severus Snape, jest zdolny do wykonywania równie skomplikowanych wywarów. Eliksir zaczął wchłaniać się poprzez twoją skórę w chwili, w której dotknęłaś tego eliksiru. Od teraz mój Lord będzie w stanie spopielić cię samą myślą i z dowolnej odległości, jeśli tylko uzna, że zaczynasz zaniedbywać swoje obowiązki.
Łatwo jednak tego uniknąć. Nie zaniedbuj ich.
Z ciepłymi i siostrzanymi wyrazami miłości,
Indigena Yaxley
Vita desinit, decus permanit.
