Where you are seems to be as far as eternity
Outstretched arms, open hearts
And if it never ends, where do we start?
Say goodbye and just fly away
When you come back - I have something to say…*
Nie polepszało mu się.
Minęły dwa dni. Od dwóch dni starał się jak mógł jakkolwiek zneutralizować krążącą w jego żyłach truciznę i zatamować krwawienie z jątrzących się ran na szyi. Dwa dni leżenia prawie bez ruchu, z dłońmi zbyt drżącymi by móc coś uwarzyć, z umysłem zbyt wycieńczonym by cokolwiek go to obchodziło. Zużył już wszystko, co wcześniej przygotował na podobną okoliczność i nie zjadł nic odkąd Potter zmusił go przed Bitwą do ucieczki ze szkoły ( A potem znalazł go, gdy był MartwyMartwyMartwy).
Teraz za oknem zaczęły pokazywać się migoczące jasno gwiazdy, a Severus nie sądził, że przeżyje tę noc. Na klęczkach odsunął się od parapetu okna w domu na Spinners End, i doczołgał na środek pokoju. Osunął się na plecy, podziwiając linoleum.
Czy to w ogóle było warte zachodu? Życie - jaki miał cel, by żyć, jaki miałby wyniknąć z tego pożytek dla niego? Wypełnił wszystkie zobowiązania wobec Pottera, Dumbledore'a i Lily. Przez te kilka zamglonych godzin jedynym, co kazało mu desperacko walczyć o życie, było nic innego jak pierwotny instynkt samozachowawczy. Jednak im trudniej było mu sobie samemu pomóc, Severus zaczął poważnie zastanawiać się nad daremnością swoich działań. Owszem, antytoksyna i inne eliksiry dawały mu szansę na przetrwanie.
Ale wciąż potrzebował żyć.
Wciąż potrzebował jeść, odpoczywać, potrzebował pomocy w przygotowaniu mikstur, które miały mu pomóc się zregenerować i odtruć.
Niezależnie jak bardzo silną irytację w nim to wywoływało, musiał przyznać sam przed sobą, że potrzebuje czyjejś opieki.
I tu był pies pogrzebany. O tak, cała społeczność czarodziejska z pewnością chętnie by go pogrzebała - jako zdrajcę i mordercę.
Był zdrajcą i mordercą. Być może śmierć byłaby dobrą karą za jego grzechy i słodkim wyzwoleniem spod jarzma jego życia.
Prychnął. Wszechświat nigdy nie był tak łaskawy. A on był tylko kolejnym człowiekiem, który sam sprawił, że wszyscy wokół go znienawidzili.
Dlaczego tak ciężko ci uwierzyć, że zwyczajnie cię lubię?
Uniósł gwałtownie głowę na to wspomnienie, stare i wyświechtane. Powędrował myślami do drobnych, ciepłych dłoni i szczerych oczu. Była całkiem... urocza.
Merlinie. Była słodka i niewinna, i wrażliwa.
Myśli pociągnęły go niebezpiecznie daleko, z jego potrzebą ochrony i niemożliwym do spełnienia pragnieniem tego, co było w jakiś sposób nieskalane - czy ona w ogóle zdawała sobie sprawę, jak bardzo pociągająca mu sie wtedy wydała?
Oczywiście, że nie.
Doskonale pamiętał pełen nieświadomości i niewinności sposób w jaki z nim flirtowała. I to jak otwarcie przyznała mu się do swojej sympatii.
Mała Panienka. Jej uczucie było nieskomplikowane, najprostsze i oddane mu za darmo. jak bardzo rzadko takie coś zdarzało się jemu?
Może go nie nienawidziła. Oczywiste, że nie odwiedził jej już więcej od tego pamiętnego wieczoru, tamtego gorącego lata tyle wiosen temu. Może zmieniła o nim zdanie przez te wszystkie lata. Miała pełne prawo go znienawidzić, uznać za człowieka, który wykorzystał jej nastoletnią naiwność.
Czy nie tak właśnie było? Potrafił to przyznać przed samym sobą, dał się ponieść, stracił kontrolę i zachował się nader egoistycznie.
Może nawet go już nie pamiętała.
Ale jeśli wcale tak się nie stało... Może jeszcze miał po co istnieć.
Zapowiadała się długa podróż, ale Severus był śmiertelnie pewny swego.
Zdołał wstać i aportować się skąd stał prosto w odległy obraz owianego bryzą letniego domku przy plaży.
…..
Runął na drzwi wejściowe, oddychając ciężko. Merlinie, jakże był słaby! Psychicznie też - nawet nie wziął pod uwagę, że jakiś Mugol mógłby go zobaczyć. Jeśli nie trucizna, to nieostrożność mogła go zabić prędzej niż by się spodziewał.
Ale tak ciężko jest myśleć, gdy jest się tak wyczerpanym.
Spojrzał na nity, którymi poprzetykane było pomalowane wieczną zielenią drzwi. Zawahał się przez moment, myśląc o swojej godności.
Zdecydował, że godność może iść spalić się w ogniu piekielnym. Po chwili walił w drzwi w opętańczym rytmie.
Otworzyły się zaskakująco szybko, na tyle, że musiał przytrzymać się framugi, żeby nie upaść. Chwycił ją jeszcze mocniej, gdy zorientował się, że nie otworzyła mu Dziewczyna, ale emanujący spokojem mężczyzna, starszy nieco od niego. Brązowa skóra i siwiejące pasma wśród falujących ciemnych loków potiwrdziły jego tożsamość.
Kolejne niedopatrzenie - nie przemyślał, że może spotkać jej ojca.
- Halo, słyszy mnie pan? Co pan tutaj robi? - Zapytał ten, gdy Severus milczał. Potem zlustrował jego drżącą postać z góry na dół.
- Zostałem... otruty - wychrypiał. - Potrzebuję pomocy... Twoja córka-
- Nasza córka? Ah tak, jest w szkole lekarskiej, zawołam ją - odparł mężczyzna lekko podejrzliwie, zamykając powoli drzwi.
- Tato? - Doszedł ich znajomy głos ze szczytu schodów wewnątrz budynku. Chwila przerwy, a potem tupot bosych stóp, pędzących po twardym drewnie, coraz bliżej...
Sylwetka dziewczyny wychyliła się ponad ramieniem ojca, po chwili jej spojrzenie spoczęło na Severusie.
- ...Profesor?
Stała tam, przed nim, w świetle gwiazd i latarni ulicznych, a naelektryzowane włosy ułożyły się w aureolę wokół jej głowy. Jej ojciec wydawał się chyba nieco zaskoczony tym, że się znają, ale Severus nie mógł oderwać oczu od dziewczyny - tak bardzo zmienionej, a mimo to, wciąż takiej samej jak wtedy. Na moment stracił oddech na ten widok, jakże długo wyczekiwany. Widok jej oczu, wcale nie wypełnionych nienawiścią, a niedowierzaniem i...szczęściem.
Wszystkie jego wątpliwości zasłoniła wszechogarniająca ulga.
- Panienko - przywitał się. - Za chwilę zemdleję.
To rozbudziło nieco dwoje patrzących na niego ludzi. Natychmiast zaprowadzili go na kanapę.
- Ktoś go otruł, Skarbie. Zawołam Mamę. - Mężczyzna już wspinał się po schodach.
Severus i Dziewczyna zostali sami.
Milczeli przez chwilę, niemożliwe do wyrażenia napięcie wisiało w powietrzu między nimi. Severus obserwował jej postać, stojącą przed nim w napięciu. Przemówiła pierwsza;
- Co ci zaszkodziło?
- Ugryzienie jadowitego węża. - Zakaszlał. - Udało mi się zneutralizować większość, ale...
- Ale potrzebujesz odpoczynku i opieki - dokończyła za niego. Przytaknął, wdzięczny, że nie musiał sam wypowiedzieć tego na głos. Znowu pogrążyli się w ciszy, jakby aż nazbyt świadomi obecności innych w tym domu. Severus gapił się przed siebie, z oczami na wysokości jej nerwowo zaciśniętych dłoni.
Przez myśl przemknął mu obraz tych dłoni, błądzących wzdłuż guzików na jego klatce piersiowej i musiał bardzo się postarać, aby zatrzymać jakikolwiek ślad koloru wpełzający mu na twarz.
Pilnuj się, Severusie. Jej ojciec jest nie dalej niż w sąsiednim pokoju.
Jakby wyczuwając jego myśli, obróciła głowę, by lepiej mu się przyjrzeć. Ich oczy spotkały się.
- Nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek cię zobaczę. Czasami nawet zastanawiałam, się, czy to w ogóle zdarzyło się naprawdę. - W ostatnim zdaniu wybrzmiała nuta pytania.
Severus milczał, ostrożnie kalkulując swoją odpowiedź, zanim mu w tym przerwano.
- Więc to nie jest wykładowca z twojej uczelni? - Spytał ojciec, stając w progu z żoną u boku. - Skąd znasz tego mężczyznę, Adino?
- Ja, erm...
- Powinienem państwu wytłumaczyć... - Wtrącił się Severus. - Pańska córka sama nie wie zbyt wiele...
- Tak. Kim pan jest? - Spytała matka, patrząc mu prosto w twarz.
Dziewczyna - Adina, Adina - spojrzała na niego szerokimi z ciekawości oczami.
Odetchnął głęboko, porządkując pośpiesznie w głowie wspomnienia o miłości, wojnie, śmierci, pokoju. I tym samym, zaczął swoją opowieść-odpowiedź. Na pytanie sprzed ponad ośmiu lat.
- Nazywam się Severus Snape.
…..
A/N: If it's not blatantly obvious, Adina is about the biggest self insert in the history of self inserts. She is essentially me, cropped slightly to the left and Adina's name hastily scribbled over mine.
...you all know way more about my fantasies than any one person needs to know.
Ah, people are hardly going to see this anyway. This fic is mostly a 16th birthday gift to myself.
Heh, I just enjoy Severus Snape that much. And if anyone else enjoys Severus Snape through this fic, I'm happy—so leave a comment letting me know. ;)
Od tłumaczki: Dotarliśmy więc do końca historii, którą czytałam wcale nie tak dawno z uśmiechem na ustach, jako już-wcale-nie-szesnastolatka (właściwie, to kiedy to było i gdzie zniknęło?), mam nadzieję, że jak na pierwsze tłumaczenie w życiu nie wypadłam jakoś tragicznie. Reszta w podziękowaniu. Kisses.
* "Sweetest goodbye" Maroon5
