- Ash! - po raz kolejny rozległ się donośny głos Eijiego, zdradzający narastające w nim zniecierpliwienie. Ash w odpowiedzi przekręcił się na bok i przycisnął twarz do miękkiej poduszki. - Jesteś niemożliwy! - rzucił Eiji, pojawiając się w progu ich sypialni. Energicznym krokiem ruszył przez pokój i gwałtownym ruchem odrzucił kołdrę, którą był przykryty.

Ash wydał z siebie pomruk niezadowolenia i spojrzał na niego jednym okiem zza kurtyny jasnych włosów. Eiji z trudem przełknął ślinę i ukrył się za trzymaną przez niego pościelą tak, że tylko górna część jego twarzy była dla Ash'a widoczna. Zaspane oko Ash'a było jego słabym punktem, gdy wlepiało się w niego niemal nieruchomo w otoczeniu potarganej blond czupryny.

- Niemożliwe to jest wstawanie o tak nieludzkiej porze – mruknął, narzucając na głowę poduszkę.

- Dochodzi 10, godzina, której daleko do opinii nieludzka. Wstawaj! - Eiji odrzucił kołdrę na łóżko i tym razem sięgnął po trzymaną przez Ash'a poduszkę, a przynajmniej próbował gdyż Ash niespodziewanie wyciągnął rękę i chwycił go, przyciskając do materaca. Eiji pisnął zaskoczony i poczuł na sobie ciężar jego ciała. Pogodzony z przegraną, w pełni świadomy, że nie będzie w stanie wydostać się z jego stalowych objęć, znieruchomiał głośno wypuszczając powietrze z płuc.

- Czyż nie jest to przyjemniejsze od tego co siłą chciałeś na mnie wymusić? – usłyszał. W tonie jego głosu triumf mieszał się ze zmęczeniem.

- Nie zamierzam odpowiadać – rzucił krótko Eiji.

- Bo nie chcesz przyznać, że mam rację – powiedział, spoglądając na niego. - ...Dzień dobry, Eiji – przywitał się z cudownym uśmiechem na ustach.

Twarz Eijiego oblał potężny rumieniec, a jego serce na chwilę zgubiło rytm.

- Dzień dobry, Ash.

- Dobrze spałeś?

- Tak, a ty? - zapytał, rozczesując palcami niesforne włosy swojego chłopaka.

- Tak, ostatnio coraz łatwiej przychodzi mi zasnąć.

- Może dlatego, że w końcu zaczynasz czuć się tutaj jak w domu.

- Nie wiem... nie do końca wiem co to znaczy czuć się jak w domu.

- Dla mnie dom jest miejscem, gdzie mogę być w pełni sobą, gdzie mogę dzielić się z najbliższą mi osobą swoimi troskami i tym co sprawia mi radość. Jest to miejsce, gdzie czuję się bezpiecznie i do którego spieszę się wracać, ponieważ wiem, że ty tam będziesz, że czekasz na mnie.

- ...W takim razie tak, Eij. Zdecydowanie czuję się tutaj jak w domu.

- Skoro to już mamy ustalone – zaczął, ściskając powieki by się nie rozpłakać – może łaskawie wstaniesz i zjesz ze mną śniadanie?

- Głodny po porannym bieganiu? - odpowiedział pytaniem na pytanie, opierając brodę na jego klatce piersiowej.

- Owszem – przyznał wpatrzony w jego zielone oczy, które łypały na niego zza długich, jasnych rzęs.

- Wyczuwam niewielką irytację, musisz być naprawdę głodny – odparł z uśmiechem, podpierając się dłońmi o materac. Zawisnął tuż nad nim i zacisnąwszy usta niechętnie zsunął się z niego, siadając na skraju łóżka.

- Robisz to specjalnie? - mruknął Eiji, zezując na niego bokiem.

- Co takiego? - zdziwił się, nie rozumiejąc pytania.

- Dobrze wiesz co… - wymamrotał pod nosem.

- Czasami mam wrażenie, że mnie przeceniasz – powiedział, pochylając się nad nim.

- ...A czasami twoje zachowania są zupełnie nieadekwatne do atmosfery sytuacji.

Ash zmarszczył brwi i powoli rozumiejąc co takiego Eiji ma na myśli, roześmiał się, wzbudzając w nim jeszcze większe uczucie zawstydzenia.

- Pewnie, śmiej się ze swojego… - nie dokończył. Ash skutecznie zablokował go, niespodziewanie przywierając do jego ust. Pocałował go delikatnie i podniósł się, ukazując na swojej twarzy niezmyte ślady rozbawienia.

- Czy teraz w porządku?

- ...Tak – rzucił szybko, czerwieniąc się jeszcze bardziej.

- Zapisz sobie w dzienniczku, bo stracisz rachubę – dodał, spoglądając na niego przez ramię, gdy wstał, kierując się do wyjścia.

Eiji chwycił poduszkę i rzucił nią przez pokój, celując w jego wykrzywioną na wpół prześmiewczym uśmieszkiem twarz. Ash przechwycił ją sprawnie i posłał Eijiemu jedno z tych spojrzeń, mówiących tylko na tyle cię stać?

- Doigrałeś się – powiedział, wstając raptownie i minął go „obrażony", zmierzając do kuchni.

Ash ani trochę niewzruszony jego udawaną obrazą (w końcu nie była to ich pierwsza „kłótnia") zjawił się w kuchnio-salonie jak gdyby nigdy nic i zajął swoje miejsce przy niskim stoliku.

- Eiji…? - odezwał się, z wahaniem spoglądając na zawartość swojej miski.

- Tak? - odparł Eiji, siadając obok.

- Co to jest?

- Twoja kara – wyjaśnił krótko i rzeczowo.

- Przecież wiesz, że mój organizm nie jest zdolny do przyjmowania tego rodzaju... posiłku. Ukarz mnie w inny sposób, nie odbieraj mi pożywienia… bo to… to są TORTURY, Eiji – zakończył, odsuwając naczynie jak najdalej od siebie.

Eiji milczał przez chwilę i westchnąwszy głośno sięgnął pod stół, wyjmując naczynie wypełnione jedzeniem odpowiednim dla jego wybrednego chłopaka.

- To było okrutne, Eiji – mruknął Ash, obejmując obiema dłońmi sporych rozmiarów czerwoną miseczkę jakby bał się, że za chwilę zostanie mu odebrana.

- Nie przesadzaj, mogłem posunąć się jeszcze dalej i siłą cię tym nakarmić – odparł, popijając zieloną herbatę.

- Oczywiście, Eiji. Masz rację, mogło spotkać mnie coś znacznie gorszego niż to – powiedział, nie potrafiąc (choć bardzo się starał) ukryć rozbawienia, mówiąc o czymś tak iluzorycznym.

Uwielbiał się z nim droczyć, lubił patrzeć na jego naburmuszoną twarz, której ekspresja zmieniała się, podążając ustalonymi już wręcz ścieżkami by ostatecznie powrócić do stanu normalności i przypomnieć, że w głębi jego serca nie zaszła nawet najdrobniejsza zmiana.

- Pamiętasz, że dzisiaj wieczorem wychodzimy? - zapytał Eiji, przyglądając się swojemu chłopakowi, który stojąc przy kuchennym zlewie zmywał naczynia po porannym posiłku.

- Pamiętam.

- ...Powiedziałbyś mi, gdybyś jednak wolał zostać w domu, prawda?

- ...Myślę, że tak.

- Ash…

- Co mam ci powiedzieć Eiji? Że boję się wyjść na miasto z twoimi znajomymi? Tak, boję się i nic na to nie poradzę. Zabawne, prawda? Zabawne, że boję się spotkania z ludźmi, którzy przecież nie zagrażają mi w najmniejszym stopniu – wyrzucił z siebie, zgniatając w dłoni czerwoną gąbkę.

Eiji zakręcił wodę i stanąwszy za nim objął go mocno, przyciskając policzek do jego pleców.

- Do niczego nie musisz się zmuszać. Jeżeli nie jesteś jeszcze gotowy, zaczekam. Zaczekam tyle ile będzie trzeba.

- Nie chcę cię ograniczać…

- Nie ograniczasz mnie, wręcz przeciwnie. To dzięki tobie znowu poczułem się żywy, otworzyłem się na innych. Tylko nie mów mi, że to przez ciebie taki byłem, bo to nieprawda – dodał pospiesznie, spodziewając się oczywistego wtrącenia z jego strony. - Wiesz… zrozumiałem, że niemożliwe jest kochać kogoś bez niesienia ze sobą bólu utraty tej osoby. W chwili, w której dowiedziałem się, że straciłem cię na zawsze czas się dla mnie zatrzymał i teraz wiem, że taka jest właśnie kolej rzeczy, że to jest właśnie cena jaką płacisz za miłość.

Ash miał wrażenie, że przez cały ten czas, gdy Eiji mówił do niego łagodnym i kojącym głosem, wypowiadając słowa, które wryły się permanentnie w jego umysł, wstrzymywał powietrze zupełnie zapominając jak się oddycha.

- ...Strasznie wysoka ta cena – powiedział cicho, zaciskając mokre dłonie na krawędzi blatu.

- Ponieważ samo jej doświadczanie jest poniekąd luksusem, a cierpienie wywołane utratą jest dowodem prawdziwości tych uczuć.

Ash milczał. Eiji odsunął się nieznacznie i uniósł rękę, dotykając jego policzka, a gdy napotkał jego zagubione spojrzenie, zrozumiał, że właśnie w tej chwili, pod wpływem jego słów wyrzuty sumienia i paniczny strach wypełniają jego umysł.

- ...Kocham cię, Eiji – wyszeptał, zamykając oczy.

- Ja ciebie też kocham, Ash – odpowiedział od razu, delikatnie głaszcząc gładką skórę.

- ...To, o której musimy wyjść? - zapytał po chwili, otwierając oczy.

- Około 18 – odparł, uśmiechając się do niego czule.

Odkąd przeprowadzili się do nowego mieszkania, Eiji zauważył, że podobnie jak on Ash coraz bardziej się przed nim otwierał. Stosunkowo niewielka przestrzeń z jedną osobną sypialnią (1DK) stała się dla nich azylem, miejscem, gdzie uczyli się co oznacza dzielić ją z tą jedną, wyjątkową osobą (na zupełnie innych warunkach niż w Nowym Jorku). Codzienność Ash'a diametralnie różniła się od tej nowojorskiej, różniła się tak bardzo, że czasami odnosił wrażenie, że to nie może być prawda, że życie, które teraz wiedzie nie jest jego własnym.

Spokojna okolica, w której zamieszkali była oddalona zaledwie kilka przecznic od mieszkania, które opuścili tydzień temu. Tak jak Eiji przeczuwał, kilka dni po wyprowadzce ich miejsce zajęła Mayumi. Pożądany bieg wydarzeń całkowicie pozbawił go poczucia winy i pozwolił z czystym kontem wkroczyć w nowy etap wspólnego życia z Ash'em.

Powoli zmierzchało. Opustoszała ulica, którą prowadził go Eiji była mu już bardzo dobrze znana. Czuł się tutaj bezpiecznie, dlatego teraz gdy miał opuścić to miejsce, wyjść poza jego granice, nachodziło go zwątpienie czy warto, czy nie lepiej zawrócić. Eiji jakby doskonale wyczuwał jego rozterki, chwycił go za rękę i skręcił w boczną uliczkę.

- Pójdziemy skrótem, zaraz za tym budynkiem po lewej jest zejście do metra – odezwał się, maszerując żwawo wąskim chodnikiem.

Tuż nad wejściem Ash dostrzegł tabliczkę z napisem Morishita i japońskimi znakami prawdopodobnie będące odpowiednikiem wspomnianego zapisu fonetycznego. Zeszli schodami w dół i zatrzymawszy się przy jednym z biletomatów Eiji postukał palcem w nic nieznaczące dla Ash'a prostokątne klocki, wsunął papierowy banknot i po chwili wręczył mu plastikową kartę. Znana Ash'owi procedura przemieszczania się metrem nie sprawiłaby mu najmniejszych problemów gdyby niecałkowite niezrozumienie języka i brak orientacji w nieznanym mu jeszcze mieście. Lekko sfrustrowany tym faktem przyłożył kartę do czytnika bramki i ruszył pewnie, popychając metalową blokadę. Pociąg przyjechał zgodnie z rozkładem, co do minuty, idealnie wpasowując się w wyznaczone białymi liniami miejsca dla rozsuwanych drzwi, a gdy tłum ludzi dosłownie wylał się na peron, nikt z oczekujących nie śmiał nawet przemknąć bokiem, chcąc jak najszybciej znaleźć się w środku. Cierpliwie czekając po obu stronach wejścia, ruszyli niezwłocznie gdy tylko ostatni pasażer opuścił pokład. Starając się nie zwracać uwagi na zaciekawione spojrzenia części podróżnych, Ash oparł się o ścianę i utkwił nieruchomy wzrok w prostokątnej szybie.

- Za chwilę wysiadamy, musimy się przesiąść – oznajmił Eiji po kilku minutach, obserwując jego odbicie w lśniącej szybie.

- Ok – uśmiechnął się lekko, zerkając na niego bokiem.

Nieco krótszy drugi odcinek trasy zakończył się, gdy kobiecy głos z głośników poinformował pasażerów o dotarciu na stację Ikebukuro. Tłum ludzi na ulicach pomógł jeszcze wyraźniej odczuć Ash'owi jak ogromna różnica dzieli to miejsce od dzielnicy, którą był gotów nazywać swoim domem.

- Gdy pierwszy raz przyjechałem do Tokio i wyszedłem z podziemi metra na Shibuyę, nie wiedziałem co mam ze sobą począć, gdzie patrzeć, gdzie iść, czułem się strasznie przytłoczony tym wszystkim.

- W takim razie Nowy Jork pewnie nie zrobił na tobie większego wrażenia.

- Nie do końca, Nowy Jork ma zupełnie inny klimat. Ponadto dzięki tobie poznałem go od nieco innej strony.

- W tym akurat nie widzę nic pozytywnego – mruknął Ash, wymijając grupkę turystów stojących im na drodze.

- Mówiłem głównie o tobie, Ash – szepnął mu do ucha, chwytając go za przedramię.

Uśmiechnął się szeroko, widząc ślady zmieszania na jego twarzy i poprowadził go boczną uliczką, gdzie kilka metrów dalej znajdowała się docelowa knajpka. W lokalu było dość ciepło, Ash rozpiął kurtkę i idąc za przykładem Eijiego zdjął ją, odwieszając na wieszak. Stosunkowo niewielkie pomieszczenie z zaledwie kilkoma podłużnymi stolikami zdecydowanie ułatwiło Ash'owi wzrokowe zapoznanie się z każdym jego, nawet najdalszym kątem.

- Eiji! - Ash usłyszał obcy mu głos i podążając w kierunku źródła dźwięku, natrafił na ciemną parę oczu w otoczeniu jeszcze ciemniejszych, prostych włosów roześmianego chłopaka.

Dzisiejszy wieczór był pod pewnymi względami wyjątkowy, ponieważ spotkanie zorganizowano z jednego, konkretnego powodu – święta! Co prawda rozpoczynają się dopiero jutro, ale z racji tego, że wszyscy obecni zamierzali spędzić je w domu w bardzo wąskim, dwuosobowym gronie, to właśnie dzisiaj zwołano wszystkich na (przed)świąteczną dość niestandardową kolację.

Grono zebranych liczyło cztery osoby, z czego dwie z nich były już Ash'owi znane. Byli to Jamie oraz Mayumi, którą miał okazję poznać kilka dni temu podczas przeprowadzki. Odrobinę nieśmiała, ale nadzwyczaj miła i chętna do pomocy dzielnie wspomagała ich, pakując do kartonu niezliczoną ilość wrażliwych na wstrząsy naczyń. Była średniego wzrostu, jej czarne, długie włosy opadały luźno na plecy, a zza przezroczystych szkieł okrągłych okularów w czerwonej, metalowej oprawce ciemne oczy spoglądały w tej chwili z zaciekawieniem na wyróżniającą się pod wieloma względami parę nowo przybyłych.

- Hej wszystkim – przywitał się wesoło Eiji i zwróciwszy się do wspomnianego wcześniej roześmianego chłopaka i siedzącej obok niego dziewczyny, której wysoko spięte włosy w pełnej okazałości prezentowały jej długą, szczupłą szyję dodał, delikatnie dotykając przy tym pleców Ash'a – Junko, Ryosuke to jest właśnie Ash.

- Cześć Ash – uśmiechnął się do niego chłopak, na co dziewczyna skinęła nieznacznie głową, nie spuszczając z niego badawczego spojrzenia.

Ash powtórzył jej ostrożny gest i zajął miejsce obok siedzącego już Eijiego.

- Zamówiliście już? - zapytał Eiji, wertując menu.

- Tak, chwilę temu – odparł Jamie, bawiąc się papierową podkładką pod szklankę.

Ash sięgnął drugą kartę, ale brak opisów w języku angielskim uniemożliwił mu możliwość dokonania wyboru. Zrezygnowany odłożył ją na stolik i bokiem spojrzał na Eijiego.

- Na początek proponuję momo, czyli z kurzych udek – odezwał się Eiji, wskazując palcem odpowiednią pozycję – rebę z kurzych wątróbek i negimę z kurczakiem i porem. Ja biorę każdego po dwa – zakończył, oczekując szybkiej decyzji ze strony Ash'a by móc zatopić zęby w soczystym mięsie.

- Ok, niech będzie po dwa.

Eiji poprosił kelnera o podejście i złożywszy zamówienie oparł się plecami o drewniane oparcie. Od kilku dni, odkąd tylko pojawił się temat spotkania zastanawiał się czy nie jest jeszcze za wcześnie, czy obcowanie z obcymi ludźmi nie będzie dla Ash'a zbyt dużym wyzwaniem. Z jednej strony wiedział, że Ash świadomie nie postrzega jego znajomych w kategoriach wroga, z drugiej zaś zdawał sobie sprawę, że jego podświadomość nie zawsze szła w parze z racjonalnością. I zapewne tak było właśnie teraz.

- Pierwszy raz w Japonii? - Ryosuke zwrócił się do Ash'a. Jego twarz wykrzywiał niezgasły nawet na chwilę uśmiech.

- Tak – odpowiedział, patrząc prosto w jego niezwykle ciemne oczy.

- I jak wrażenia? Bardzo różni się od Nowego Jorku? - dopytywał wyraźnie zaciekawiony jego opinią. Nie trudno było zauważyć, że z łatwością posługuje się językiem angielskim, swoboda jego wypowiedzi zainteresowała Ash'a.

- Dobrze mówisz po angielsku, twój akcent jest praktycznie niesłyszalny – odezwał się Ash, celowo unikając odpowiedzi na zadane mu pytanie.

- Dzięki, dość często to słyszę – uśmiechnął się chłopak ani trochę niespeszony unikiem ze strony swojego rozmówcy. - Eiji też nieźle sobie radzi, w pracy stosunkowo często rozmawiamy po angielsku, prawda Eiji?

- Tak, prawda – przyznał przełknąwszy napój koloru słomkowego, który chwilę wcześniej dostarczył kelner.

- Pracujemy w dziale z osobami, które nie czują się zbyt pewnie w mówionym japońskim – dodał Ryosuke, spoglądając znacząco na siedzącego naprzeciw niego Jamiego.

- W mówionym, pisanym, czytanym – dopowiedział Eiji.

- Nie chciałem być aż tak bezlitosny – wtrącił ze śmiechem chłopak, szturchając go lekko w ramię.

- Jamie zasługuje na szczerość, nie mam serca go oszukiwać – odparł, szczerząc się do niego.

- Dziękuję Eiji, jestem ci bardzo wdzięczny – odezwał się Jamie. - Przypominam ci jednak, że przez ostatni rok to ty głównie uczyłeś mnie japońskiego, a więc co to o tobie świadczy?

Ash uśmiechnął się, spoglądając na swojego chłopaka, któremu uwaga Jamiego wyraźnie nie była na rękę.

- Sukces nauczyciela jest w rękach ucznia, nie odwrotnie* odpowiedział pewnym siebie głosem.

- Dobre, Eiji – pochwalił go Ryosuke, zerkając na niego z uznaniem. - Chociaż stwierdzenie nie zawsze prawdziwe – dodał ciszej by tylko Eiji go usłyszał.

Ponowne przybycie kelnera powstrzymało Jamiego od podzielenia się przygotowaną na szybko ripostą. Prostokątne talerzyki, na których jeden obok drugiego ułożone były smakowicie wyglądające szaszłyki, zapełniły niemal całą powierzchnię stolika.

- Itadakimasu! - usłyszał Ash zanim sięgnął po najbliżej leżącą wersję z porem.

Soczyste i wyśmienicie przyprawione mięso dosłownie rozpływało się w ustach. Atmosfera tego miejsca, toczące się wokół rozmowy i beztroski śmiech najbliższej mu osoby, która była na wyciągnięcie ręki zdawały się ukazywać mu nowy wymiar rzeczywistości. Nieśmiało wskazywały, że życie nie polega jedynie na zmaganiu się z każdym kolejnym dniem, że normalność jest na swój sposób wspaniała i to właśnie ona paradoksalnie jest źródłem szczęścia. Czym jest normalność dla Eijiego? - pomyślał, spoglądając na jego uśmiechniętą twarz. Czym normalność jest dla niego samego? Czego pragnął od życia? Eijiego – odpowiedź nasunęła się natychmiast, nie podlegała żadnym dyskusjom. To on był jego życiem, jego paradoksalną normalnością.

- Skoczę do łazienki – szepnął mu do ucha. Musiał zaszyć się na chwilę, objąć umysłem nową myśl, która niespodziewanie zmieniła stan jego świadomości i postrzegania.

- Ok, łazienka jest zaraz przy wejściu – powiedział, posyłając mu szeroki uśmiech.

Radość widoczna w jego czekoladowych oczach uderzyła Ash'a swoją prostotą. Bez zastanowienia uniósł dłoń i delikatnie dotknął jego policzka. Ciepły policzek Eijiego momentalnie zwiększył swoją temperaturę, co dłoń Ash'a bez najmniejszego problemu zarejestrowała. Jego oczy rozszerzyły się, gdy dotarł do niego powód reakcji swojego chłopaka i szybko cofnąwszy rękę zacisnął ją na swoich jeansach.

- Rozpakowaliście się już całkowicie? - Mayumi przerwała ciszę, która nastała wraz z czułym gestem wysokiego blondyna.

- Niestety nie, ale jesteśmy bliżej końca niż dalej – odpowiedział dość zgrabnie Eiji wdzięczny za zmianę tematu, który nie został nawet słownie podjęty. - A u ciebie? Rozpakowana?

- Całkowicie – uśmiechnęła się, obejmując obiema dłońmi wysoką szklankę z piwem. - Twój pokój stanowi teraz miejsce pracy dla Jamiego i miejsce nauki dla mnie – dodała, wodząc palcami po skroplonym szkle.

- Chętnie zobaczę czy pozostał w nim jakikolwiek ślad mojej obecności.

- Zapewne podłoga i ściany, co do reszty nie liczyłabym – odezwała się po raz pierwszy dziewczyna siedząca obok wyjątkowo pozytywnego Ryosuke.

- Oj tam, zapomniałaś o suficie – zaśmiała się Mayumi.

- Racja, racja tam twoja ręka nie sięgnie – przyznała, maczając nabite na patyk mięso w ciemnym sosie. - Macie plany na Nowy Rok? - spytała, wodząc wzrokiem po każdym z osobna.

- Standardowe, idziemy do świątyni – odpowiedziała Mayumi, wzruszając ramionami.

Eiji odruchowo spojrzał na Ash'a. Począwszy od jutra każdy następny dzień aż do ostatniego tego roku i pierwszego nadchodzącego obiecali sobie spędzić razem. Nie zamierzał się nim z nikim dzielić, chciał go mieć tylko dla siebie, w pełni poczuć więź jaka ich łączy.

- Ja i Ash będziemy zajęci – rzucił krótko Eiji, nie zdając sobie sprawy z dwuznaczności swojej wypowiedzi.

- ...Ok, w takim razie wybierzemy się we czwórkę? - Junko zwróciła się do Mayumi i Jamiego.

- Macie w planach coś wyjątkowego? - zapytał ciszej Ryosuke, pochylając się w stronę Ash'a i Eijiego podczas gdy pozostała trójka ustalała szczegóły noworocznego spotkania.

- ...Raczej nie. Ciasto, świątynia, nic nadzwyczajnego.

- Dla mnie to zupełnie nowe doświadczenie, wyjątkowe pod wieloma względami – odezwał się Ash.

- W takim razie prześlę wam adres niedawno odkrytej przeze mnie cukierni, mają przepyszne ciasta – uśmiechnął się Ryosuke, wyjmując z kieszeni telefon. - Przyznam się wam, że zachodzę tam kilka razy w tygodniu. Junko marudzi, że jak tak dalej pójdzie to nie zmieszczę się w drzwiach – dodał, wyszukując stronę wspomnianej cukierni.

Po niespełna minucie dźwięk powiadomienia z towarzyszącą wibracją dobiegł z kieszeni Eijiego.

- Przesłałem ci link do ich strony, radzę zamówić wcześniej, w końcu okres świąteczny niekoniecznie sprzyja dostępności.

- Dzięki, z pewnością coś wybierzemy. Może jutro? - zwrócił się z ostatnim pytaniem do Ash'a.

- Pewnie – odparł z delikatnym uśmiechem na ustach i dodał od razu, podnosząc się – zaraz wracam.

Eiji odprowadził go czujnym wzrokiem, a gdy zniknął za ścianą powrócił spojrzeniem do swoich milczących przyjaciół.

- ...No słucham, o co chcecie zapytać? - odezwał się, odchylając na oparcie. Pytanie skierowane było głównie do Ryouske i Junko, którzy jako jedyni nie byli wtajemniczeni w charakter jego związku z Ash'em.

- ...Kim jest dla ciebie Ash? Kimś więcej niż tylko przyjacielem? - zapytał Ryosuke. Tym razem wyraz jego twarzy był poważny, a samo spojrzenie nie zdradzało nawet najmniejszych śladów wesołości.

- Tak, zdecydowanie kimś więcej – odpowiedział, przenosząc wzrok z Ryosuke na Junko, której postawa również zdradzała najwyższe zainteresowanie tym co od niego usłyszy. - Ash jest moim chłopakiem, mój związek z nim nie bazuje jedynie na przyjaźni.

Przez krótką chwilę nikt nic nie powiedział, Eiji uparcie wpatrywał się w zawieszone na moment twarze swoich przyjaciół by po chwili doświadczyć maksymalnego wzruszenia, gdy ich pełne zrozumienia słowa dotarły do jego uszu:

- Nie spodziewałem się kiedykolwiek odzyskać dawnego ciebie. Dręczyło mnie, że nikt, łącznie ze mną nie jest w stanie ci pomóc. Teraz rozumiem, że twój „powrót" zależał od niego.

- Masz nasze pełne wsparcie, Eiji – odezwała się Junko wzruszona przedmową swojego chłopaka.

Eiji zacisnął drżące usta i skinąwszy kilkakrotnie głową szybko przetarł twarz rękawem, gdy pojedyncze łzy spłynęły po jego policzkach.

- Przestań płakać Eiji – rzucił Jamie, grzebiąc w plecaku Mayumi w poszukiwaniu chusteczek. - Chyba nie chcesz by Ash zmroził wszystkich swoim lodowatym spojrzeniem – dodał, spoglądając na niego wymownie.

- Nie zrobiłby tego, a jeśli nawet to jest to całkiem niegroźne – zaśmiał się, wycierając mokre od łez oczy.

- Jesteś całkowicie odosobniony w tej opinii.

Choć wiedział, że tak było zawsze, że jego osoba wzbudzała w ludziach strach i niepewność, pragnął by teraz to się zmieniło. Chciał by Ash był widziany przez pryzmat jego spojrzenia, by inni również dostrzegli w nim jego dobroć, oddanie, nieprzeciętne zrozumienie otaczającego świata i miłość, którą skrywał w swoim okrutnie zranionym sercu.

- Dlatego chciałbym to zmienić – odezwał się, ściskając w dłoniach wilgotną chusteczkę. - Chciałbym was prosić byście nie bali się poznać Ash'a. Może i sprawia wrażenie niedostępnego, ale to wynika z tego, że nigdy tak naprawdę nie miał okazji doświadczyć normalnego życia i zwyczajnie nie wie jak powinien się zachować. Śmiem twierdzić, że jest bardziej zdenerwowany tym spotkaniem niż ktokolwiek z was.

- ...Jest dokładnie tak jak mówisz, to nie my jesteśmy tutaj w gorszym położeniu i to my powinniśmy stworzyć warunki, w których będzie czuł się dobrze – zgodziła się Mayumi.

Powrót Ash'a powstrzymał Eijiego przed wyrażeniem swojej wdzięczności za słowa, które dały mu nadzieję, że jego pragnienie ofiarowania Ash'owi życia w otoczeniu życzliwych mu osób, gotowych otworzyć się na niego i zaakceptować jako nowego członka ich stosunkowo nielicznej społeczności, nie jest jedynie czczym marzeniem, że jego spełnienie jest jak najbardziej realne.

Lekko zaczerwienione oczy Eijiego, które starał się ukryć przed Ash'em zostały niezwłocznie zauważone przez jego wszystko widzące czujne spojrzenie. Podejrzewając źródło subtelnej zmiany wyglądu Eijiego, powstrzymał się od żądania wyjaśnień. Postanowił zrobić to, gdy będą sami.

- Oglądaliście wczoraj SnK? - zapytała Mayumi po raz kolejny zgrabnie zmieniając temat.

- Tak! - ożywił się Ryouske.

- Nic więcej nie mówcie! Nie widziałem jeszcze żadnego odcinka nowego sezonu – zaznaczył szybko Eiji, chcąc uniknąć jakichkolwiek spoilerów.

- SnK? - powtórzył Ash, nie potrafiąc rozszyfrować skrótu.

- Shingeki no Kyojin, anime którym żyje ostatnimi czasy cały świat – wyjaśniła Junko.

- Ty również? - zapytał Ash, spoglądając na Eijiego.

- Odrobinę – uśmiechnął się – jeżeli jesteś ciekawy, nie mam żadnego problemu by zacząć oglądać od początku.

- ...Czemu nie, w zasadzie jestem ciekawy co w tym takiego wyjątkowego, skoro zyskało taką popularność.

- Długo nie będziesz musiał czekać, przekonasz się już po pierwszym odcinku – powiedział Ryosuke i dodał od razu – nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę, że dopiero wkraczasz w ten…

- Nie zdradzaj za wiele – przerwał mu Eiji.

- Nie zamierzałem – bronił się.

Prostokątne talerzyki zapełnione różnego rodzaju yaki-tori w dość krótkim czasie zostały całkowicie opróżnione przez wygłodniałe towarzystwo. Dochodziła 23, godzina będąca sygnałem by zacząć zbierać się do wyjścia. Chłodne powietrze owiało ich rozgrzane przez buzujący we krwi alkohol ciała, gdy opuścili klimatyzowane pomieszczenie lokalu.

- My w tamtą stronę – rzuciła Junko, przebierając w miejscu nogami.

- Czytaj: chcę już do domu – wtrącił ze śmiechem Ryosuke, obejmując swoją dziewczynę.

Szybkie pożegnanie, pokonanie szybkim krokiem odcinka jaki dzielił ich od stacji metra sprawiły, że chwilę później cała czwórka siedziała już w ciepłym wagonie, zmierzając z prędkością 80km/h do domu. Kolejne szybkie pożegnanie, tym razem przyspieszone przez szczękające zęby Jamiego ułatwiło Eijiemu zdobyć się na ruch, który skutecznie blokowała obecność jego przyjaciół. Eiji zatrzymał się niespodziewanie przed Ash'em i wyciągnąwszy ku niemu ręce mocno wtulił się w jego przemarznięte ciało.

- Lepiej? - zapytał cicho.

- ...Tak – odpowiedział po chwili, zaciskając dłonie na jego plecach - skąd wiedziałeś?

- Ja wiem wszystko, Ash – zaśmiał się cicho.

- To wspaniale, ponieważ jest bardzo wiele pytań, na które nie znam odpowiedzi.

- Uuu... nie wiem czy zdołałbyś się wypłacić.

- Myślę, że dość łatwo bym cię przekupił – powiedział, przyciskając czoło do jego ramienia. - ...A skoro jesteśmy przy temacie pytań, na które odpowiedź chciałbym uzyskać, może zdradzisz mi czemu płakałeś?

- Nie płakałem, to znaczy płakałem, ale tylko przez chwilę i z bardzo pozytywnego powodu – wyjaśnił, odsuwając się nieznacznie by na niego spojrzeć.

- Powiedziałeś im o nas?

Eiji skinął głową, uśmiechając się do niego łagodnie.

- Masz wspaniałych przyjaciół, Eiji.

- Jeżeli zechcesz, mogą stać się również twoimi.

Ash nic nie odpowiedział, zamiast tego objął go mocniej, ukrywając twarz w jego szerokim, puchowym kapturze. Spokój, który w tej chwili odczuwał, a zarazem niedosyt, który nie do końca jeszcze rozumiał umacniały go w przekonaniu, że życie które za sobą zostawił i przyszłość, która coraz wyraźniej roztaczała się przed jego nieufnym jeszcze wzrokiem posiadają jedyny, wspólny pierwiastek - Eijiego. Przeszedł go dreszcz, nie mający nic wspólnego z odczuwaniem zimna i poczuł jak ciepła dłoń najbliższej mu osoby układa się czule na jego pochylonej głowie, nieświadomie wzmacniając siłę targających nim emocji.

Pusta, ciemna ulica ogromnego, pełnego nieodkrytych jeszcze miejsc miasta zdawała się być dla nich centrum nieustannie rozszerzającego się wszechświata, w którym jego jakże śladowym punkcie pojedyncze płatki śniegu opadały z wolna na splątane sylwetki przeznaczonych sobie istot.

...

*Carlos Ruiz Zafón

"Niczego w życiu nie należy się bać, należy to tylko zrozumieć."
Maria Skłodowska-Curie