Po skończonej piosence wszyscy patrzyli się w szoku na lokaja. Jeśli aniołowie nie wierzyli, że ma on jakąś uncję emocji, teraz otrzymali tego dowody. Szczególnie Michał w milczeniu przyglądał się zatrzymanemu zdjęciu. Zaczął teraz zastanawiać się, jakim aniołem przed upadkiem był demon. Minusem było to, że nie wiedział nawet kiedy on spadł. Wątpił, żeby inni podejrzewali kim mógłby być.

W czasie intensywnych rozmyślań archanioła, rodzice Ciela byli zszokowani i – co dziwne – wdzięczni Sebastianowi. Nie widzieli jego złych uczynków, mimo że z pewnością popełnił ich wiele, tylko liczne momenty jego opieki nad ich synem. Nawet jeśli robił to tylko z obowiązku, okazywał przy tym dziwną sumienność i troskę. Matka umiała rozpoznać opiekuńcze i szczerze zachowanie i teraz naprawdę zrozumiała, że została zastąpiona. To bolało, ale jak każdy rodzic chce wszystko co najlepsze dla dziecka. Ich wtrącanie się prawdopodobnie nie zostałoby przyjęte z życzliwością.

Undertaker z tyłu znowu chichotał. W tym momencie wszyscy, oprócz kilku naprawdę wytrwałych aniołów, zrezygnowali z prób zrozumienia grabarza.

Rozpoczęło się kolejne nagranie:

Ciel był ubrany w swój zwykły strój arystokraty, czyli w niebieską kamizelkę zawiązaną kokardką oraz czarne spodnie z czarnymi butami. Niegdyś idealnie wypolerowane obuwie, dzięki bieganiu ciemnymi, zabłoconymi ulicami Londynu było teraz ubłocone. Chłopiec gonił za starszym, wysokim mężczyzną, ukrywającym się za brązowym płaszczem. Kiedy obaj wbiegli w ślepą uliczkę, przed przestępcą pojawił się Sebastian.

Ciel dobrze pamiętał zagadkowe wydarzenia tamtej nocy. Późniejsze zachowanie byłego Żniwiarza dało mu zagadkę na kilka dni. Podejrzewał, że nie ma co liczyć na Undertakera, żeby wytłumaczył opętanie – jak później z uśmiechem zaproponował jego lokaj.

- To koniec. Poddaj się! – jedenastolatek wykrzyczał standardową kwestię.

- Jakby ktokolwiek to zrobił! – prychnął Gabriel, zaznajomiony z ludzką osobowością bradziej niż inni archaniołowie. W końcu to on najwięcej przebywał na tej planecie.

Tak jak powiedział najmłodszy, mężczyzna nie okazywał odznak poddania się. Chaotycznie się obracał, szukając dróg ucieczki, jeszcze nie zdając sobie sprawy z niebezpiecznej sytuacji, w której się znalazł. Widział tylko chude dziecko i niezbyt dobrze zadbanego sługę. Pewny siebie zachichotał i próbował przebiec obok mniejszego arystokraty. Ten prawie leniwie powiedział:

- Sebastian – na to wezwanie diabeł lekko się uśmiechnął i w sekundę złapał uciekiniera.

- Teraz się poddaj – zaproponował opanowanym głosem hrabia.

- Nigdy! – w gniewie wrzeszczał podmiot.

- Mam wrażenie, że to się dla niego dobrze nie skończy – wyraził swoją opinię Rafael, zaniepokojony życiem mężczyzny. Wiedział co zaraz nastąpi z min otaczających go braci oni też przeczuwali. On wiedział, że facet był uosobieniem tego, co złe w ludziach, ale to i tak było życie. Życie dane przez Boga. Widzieć je tak zmarnowane to był cios dla każdego z Jego sług.

- Sebastian – Ciel jeszcze nie skończył słowa, kiedy przestępca nie żył.

Teraz uspokoił się nawet szaleńczy Undertaker. Niektórzy na Sali zapomnieli z kim dzielą przestrzeń i że ten ktoś może ich z łatwością zabić w sekundę. A wszystko co do tego potrzebuje, to słowo od siedzącego obok niego dziecka. Temperatura niewytłumaczalnie spadła o kilka stopni.

Kilka sekund później z dachu zeskoczył William, trzymając otwartą księgę.

- Robert Anxlyz, lat 37, seryjny morderca ścigany 10 lat przez Scotland Yard i Jego Wysokość. Jeden z głównych wrogów rodziny Phantomhive.

Po tych słowach Vincent zdziwiony patrzył na syna. Ścigał Roberta kilka lat, a jego dwunastoletni syn łapał go w rok? Był dumny, ale jednocześnie naprawdę zdziwony. Po raz pierwszy naprawdę usiadł i realnie zastanowił się kim stało się jego dziecko.

- Nic ważnego – podsumował, podchodząc do ciała. Przechodząc obok lokaja, spojrzał na niego wrogo. Drugi pogłębił utrzymujący się ciągle złowieszczy uśmieszek.

- Dlaczego jest między wami taka wrogość? – zapytał obojga Vincent Phantomhive.

- Ponieważ żniwiarze i demony zazwyczaj się nie lubią. My myślimy, że oni nam zabiorą dusze, a oni myślą, że mi im zabieramy niesłuszne dusze – odpowiedział siedzący z tyłu żniwiarz, poprawiając okulary, jednocześnie wspominając Grella. Zadrżał – to był naprawdę dziwny wyjątek.

Sebastian uśmiechnął się do siebie. Tak myśleli żniwiarze i owszem, to był jeden z powodów, ale tylko demony wyższego szczebla wiedzieli, że było to udawane. Nienawiść była po to, żeby nikt z aniołów nie podejrzewał romansu między jednym z demonem i wysokim żniwiarzem. Gdyby to odkryli, wszyscy byli pewni, że rozdzieliliby ich.

- Niech nikt nie myśli, że piekło nie trzyma się razem – rozmyślał zadowolony, spoglądając z boku na Bocchana. – Chronimy swoje.

Po umieszczeniu stempla, żniwiarz odszedł.

- Ktoś po niego przyjdzie. Mam do odebrania masakrę w Cambridge. Studenci urządzili krwawy protest – zapewnił po czym znikł w mroku.

Duet miał już się zbierać do wyjścia, ale przerwali, gdy zauważyli opartego o ścianę białowłosego żniwiarza.

- O pesménos tha afxitheí – powiedział wskazując na leżące wciąż ciało. - Zíto to Phantomhive – pokłonił się hrabi i jego słudze.

- O co chodzi? – zapytała Rachel.

- Upadli, powstaną. Wieczne życie rodowi Phantomhive – przetłumaczył Sebastian. – Jest po grecku – dodał niezapytany.

- Dlaczego mi wcześniej tego nie przetłumaczyłeś? – zapytał urażony Ciel.

- Ponieważ nie zrozumiałbyś – wymijająco odpowiedział. – To było rok temu.

- Więc myślisz, że byłem wtedy głupszy? – ciszej próbował uzyskać prawdziwą odpowiedź.

- Podstępny Bocchan. Ale to ja wygram rozgrywkę – z zadowoleniem pomyślał demon.

- Nie, Panie. Nie posunąłbym się do tego – ich małą rozmowę przerwał stukot butów dochodzący z ekranu.

Młody chłopiec i Sebastian odeszli w ślad za Williamem. Undertaker patrzył za nimi, choć raz z poważną miną.

Wszyscy byli zaskoczeni, szczególnie te osoby, które znały go długi czas. Zawsze się uśmiechał; nieważne czy w smutnej, śmiesznej czy poważnej sytuacji. Wiedzieli, że to co się stało miało ponadczasowe znaczenie. Nie rozumieli jeszcze tylko jakie.

Za to ciemny lokaj obserwował jak jego Bocchan łączy kropki. Czekał cierpliwie, ciekawy jak zareaguje na obraz.