– It's okay to dance alone... – zanucił Feliks, stukając palcami o blat. Na ekranie laptopa można było dostrzec odpalony teledysk. – Ale to Licii wyszło, pół roku będzie mi w głowie siedzieć...
– A właśnie, kogo wystawiasz na Eurowizję? – Siedząca niedaleko Ukraina zsunęła z głowy słuchawki; przez pokój dobiegła Feliksa nieco przytłumiona kombinacja folku i elektroniki.
Tego popołudnie oboje zajęli niewielkie wyciszone pomieszczenie niedaleko sali konferencyjnej. Wypełnione stolikami i wielkim ekspresem do kawy, teoretycznie przeznaczone było do cichej pracy, zaś Polska uważał, że to było najlepsze miejsce na pogaduchy.
– No właśnie z tym jest problem – odparł Feliks, wyłączając muzykę i zaglądając do e-maila, który właśnie wpadł mu do skrzynki. – Tak się przerzucamy pomysłami i nic z tego nie wynika... Żadnych dobrych.
– Ale masz przecież mnóstwo utalentowanych artystów – zauważyła nieco zdziwiona Ukraina.
– No mam, ale co z tego... – Feliks z westchnieniem zaczął pisać odpowiedź.
Katerina zerknęła na jego strapioną minę.
– W końcu kiedyś wygrasz, Felek... – zaczęła pocieszająco.
– Katieńko, ale to nie chodzi o to, bym wygrał – odparł Feliks, nie odrywając oczu od ekranu. – Cały myk polega na tym, żeby tego szajsu nie wygrać i nie musieć go organizować w kolejnym roku.
Ukraina zamrugała.
– Och, to ma sens – szepnęła do siebie. – Że też sama na to nigdy nie wpadłam...
– Już ćwierć wieku mi się udaje od tego wymigać – Feliks wkleił do e-maila jakiś link. – Zresztą, ja i tak już wiem, od kogo dostanę punkty, a od kogo nie, niezależnie jaką piosenkę wystawię.
Katerina pokiwała głową ze zrozumieniem. Kolejną godzinę przesiedzieli w ciszy przerywanej jedynie szybkim stukaniem w klawiaturę, mruczeniem pod nosem i okazjonalnym szumem ekspresu, gdy jakaś inna personifikacja przychodziła zrobić sobie kawę.
– Właśnie, Katieńka – odezwał się Feliks ożywionym szeptem, gdy Ludwig, dzierżąc popołudniową filiżankę kawy, skinął im oszczędnie głową i zniknął na korytarzu. – Skoro mowa o Eurowizji... On jeszcze ma dzisiaj prezentację o zmianach klimatycznych, nie? I ma nam puścić jakiś arcyważny reportaż, tak mówił rano, dwa raz się pytał Estonii, czy głośniki na pewno działają, żeby mógł się podpiąć.
– No tak – zgodziła się Ukraina. Słysząc znajomą, podejrzanie niewinną nutę w głosie sąsiada, szybko sięgnęła po myszkę i dla pewności zapisała dokument, nad którym pracowała przez pół dnia, kilka razy. – Co ci chodzi po głowie?
– Jest piątek, mam już dość tej pieprzonej roboty. Zrobimy dywersję – Feliks uśmiechnął się szeroko. – Ty odwrócisz jego uwagę, a ja podepnę swojego laptopa do głośników. Potem trzeba będzie poczekać na odpowiedni moment, by... – Zawiesił głos i przesunął się na obrotowym krześle, odsłaniając ekran.
Katerina spojrzała na teledysk i uśmiechnęła się szeroko. Wahała się tylko chwilę; potem skinęła głową i zachichotała.
– Przekażę Wierce Serdiuczce, że jesteś jej największym fanem.
