Rozdział 71: Okłamałeś mnie

Greg potrzebował czegoś więcej niż papierosa tej nocy, gdy cholerny Sherlock Holmes ujawnił się w ciemnym garażu. Nazwanie go draniem, nie oddało nawet połowy tego co czuł. Był tak zły, zdenerwowany i oszołomiony, gdy odkrył, że detektyw żyje i stał przed nim… że mógł jedynie go przytulić. W końcu przede wszystkim był tak szczęśliwy, że go widział, że nie mógł się opanować. W jego oczach pojawiły się łzy a uśmiech zagościł na twarzy.

Później zaczął odczuwać gniew, który stał się tym bardziej odczuwalny, gdy dowiedział się, że Sherlock kontaktował się z Mycroftem. Sherlock nie wyjaśnił mu wszystkiego i Greg szczerze nie chciał tego słyszeć, ale powiedziano mu wystarczająco dużo i był na tyle bystry, aby zrozumieć ogólnie całą sytuację.

Wszedł do mieszkania, ponieważ dostał do niego klucz (ale jeszcze się nie wprowadził, ani nic takiego) i prychając, zamknął za sobą drzwi. Marszcząc brwi, przeszedł przez dom, aż znalazł gabinet, w którym znajdował się młodszy mężczyzna. Mycroft podniósł wzrok znad dokumentów, które czytał i otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale natychmiast zrezygnował z tego, gdy zauważył wyraz twarzy Grega i wydedukował jego nastrój.

— Jak śmiałeś mi nie powiedzieć? — warknął Greg, zaciskając dłonie w pięści.

Zbierało mu się na płacz z powodu gniewu, ale opanował się, nie pozwalając łzom popłynąć. Nie musiał mówić, o co mu konkretnie chodziło, ponieważ obaj dokładnie wiedzieli, co miał na myśli.

— To było dla twojego bezpieczeństwa, Gregory — odpowiedział spokojnie Mycroft. Zamykając teczkę, skrzyżował nogi i odchylił się do tyłu na krześle. Położył ręce na stole, spoglądając zimno na swojego partnera.

— Dla mojego… Jesteś poważny, Mycroft? — Greg niemal krzyknął. Próbował zachować spokój, ale po prostu nie mógł. Nie potrafił być spokojny. Był za bardzo zdenerwowany. — Tak bardzo go opłakiwałem. Widziałeś to. Próbowałem być tutaj dla ciebie, aby cię wspierać, bo twój cholerny brat się zabił. A przynajmniej tak myślałem. Czy zdajesz sobie sprawę z tego, jakim głupkiem się czuję, wiedząc, że próbowałem cię pocieszyć, gdy nie byłeś w ogóle zasmucony, ponieważ NIE BYŁO ŻADNEGO SAMOBÓJSTWA?!

Mycroft zamknął oczy, wzdychając cicho. Milczał przez cały czas, gdy Greg mówił, i pozwolił, by przez chwilę panowała cisza, zanim otworzył oczy, by ponownie spojrzeć na inspektora.

— Nie jesteś głupi — skomentował. — Niezależnie od tego, czy Sherlock żył czy nie, byłeś tu dla mnie, a to oznaczało dla mnie wszystko. Chciałem cię wspierać w tamtym momencie, tym bardziej, że jego śmierć była dla ciebie prawdziwa. Tak musiało być. Aby zapewnić ci bezpieczeństwo, musiałeś uwierzyć, że nie żyje. Sherlock Holmes musiał być martwy. Przepraszam tylko za ból, który teraz odczuwasz z powodu mojego oszustwa, ale było ono konieczne i biorąc pod uwagę okoliczności, zrobiłbym to samo jeszcze raz.

Greg słyszał, co mówił Mycroft. Rozumiał, co chciał mu przekazać. Nie sprawiało to, że był mniej wściekły. Nie myślał racjonalnie i była to zła rzecz, ale nie potrafił być opanowany.

— To jest dalej bzdura, Mycroft. Nie mogę opisać, jak się teraz czuję, wiedząc, że okłamywałeś mnie praktycznie przez cały nasz związek. Jak mam po prostu o tym zapomnieć?

— Szczerze, Gregory, czy nie słuchałeś tego, co powiedziałem? — zapytał Mycroft z irytacją. — Nadmiernie reagujesz. Gdybyś uspokoił się i posłuchał mnie, moglibyśmy uniknąć tego całego bezsensownego sporu.

— Nie. Nie będziesz miał do mnie pretensji. Nie będziesz się na mnie złościć, bo nie masz racji — warknął Greg, wskazując na niego.

Zamknął oczy, marszcząc brwi, by dać sobie chwilę na uspokojenie, zanim ponownie spojrzał na młodszego mężczyznę. Wyraz twarzy Mycrofta nie zmienił się ani trochę. Polityk również nie poruszył się ani o milimetr, co jeszcze bardziej rozzłościło Grega.

— Jesteś irracjonalny, Gregory i…

— NIE. Przestań — powiedział dosadnie Greg, przerywając mu. — Kurwa, przestań, Mycroft. Zachowuję się dokładnie tak, jak powinienem w tej sytuacji. Muszę iść. Nie mogę… Nie mogę być teraz z tobą w jednym pokoju. Nie mogę na ciebie patrzeć.

Greg obrócił się na pięcie i ciężko oddychając z emocji, wypadł z gabinetu. Bez wahania podszedł do drzwi frontowych, otwierając je i zatrzaskując za sobą, gdy wyszedł na zewnątrz. Mycroft nawet za nim nie zawołał. Greg tak naprawdę nie spodziewał się tego.

Wsunął gwałtownie drżące ręce w kieszenie płaszcza i wyciągnął papierosa. Potrzeba było trzech prób i przekleństw, aby w końcu udało mi się zapalić. Zaciągnął się potężnie, kierując się do samochodu. Był tak wściekły, że nie wiedział, co ze sobą zrobić. Może kiedy się uspokoi, zacznie postrzegać tę sytuację w innym świetle i poradzi sobie z tym wszystkim. Na razie jednak… Sama myśl o Mycroftcie Holmesie sprawiała, że chciał walnąć pięścią w mur.