Rozdział 72: Czy wszystko w porządku?
— Kolejna kolejka, jeśli możesz — poprosił Greg, podnosząc rękę, by zwrócić uwagę barmana.
Młody człowiek skinął głową, by potwierdzić jego prośbę i zaczął napełniać dwa kolejne kufle piwem. Inspektor wypił resztkę swojego piwa, odkładając pustą szklankę na bok, po czym przeczesał dłonią srebrzyste włosy.
— Jak to się dzieje, że… — zaczął po chwili, owijając dłoń wokół nowego kufla, który został mu przyniesiony. — …wszystko może być znowu w porządku?
— To nie tak. Nie zupełnie, nie w stu procentach — przyszła odpowiedź Johna, gdy przyciągnął swój kufel i wypił łyk. — Wiesz, jak to było, Greg. Jak okropne to było. Ale biorąc pod uwagę wszystko… Miło jest znów go tutaj mieć.
Greg mruknął, kiwając lekko głową. Zdecydowanie miło było odzyskać Sherlocka. Oczywiście między dwoma byłymi współlokatorami panowało napięcie, ale teraz znów pracowali nad sprawą i w większości wrócili do normalnego stanu rzeczy. Z drugiej strony Greg ledwo rozmawiał z Mycroftem od czasu ich kłótni kilka tygodni temu. Nadal był zdenerwowany. Jednocześnie tęsknił za młodszym mężczyzną, ale… Nadal był zdenerwowany. Zamknął oczy i westchnął, zanim znów napił się piwa.
— Nadal nie pogodziłeś się z Mycroftem — cicho skomentował John.
Greg spojrzał na swojego partnera do picia. Jego brązowe oczy były nieco błyszczące.
— Po prostu… okłamał mnie. To boli.
— Wiem — powiedział z powagą John. — Wiem o tym zbyt dobrze, Greg. Uwierz mi, wiem. Ale pomyśl o tym. Pomyśl o tej dwójce. Oni są Holmesami. Musisz chociaż tyle zrozumieć. Nie pozwól, by upłynęło zbyt wiele czasu. To jest jeszcze istotniejsze, ponieważ umawiasz się z jednym z nich. Sherlock jest po prostu…
Greg spojrzał na Johna, słuchając go. Uniósł brew, gdy doktor zamilkł, spoglądając w swój kufel. Tylko przyjaciele? Greg szczerze mówiąc wciąż nie mógł w to uwierzyć. Oczywiście, John miał teraz dziewczynę, a Mary była słodką kobietą, ale… To nie zmieniło tego, co miała ta dwójka. Detektyw i Doktor, więcej niż współlokatorzy, więcej niż przyjaciele, nawet jeśli żaden z nich by się do tego nie przyznał. John nagle odchrząknął, zanim kontynuował:
— Musisz przejść nad tym dalej. Oczywiście, bądź wkurzony. Nadal jestem wściekły jak diabli. Ale nie pozwól, aby cię to nadal powstrzymywało, dobrze? Inaczej pożałujesz tego.
Greg zmarszczył brwi, odwracając się, by ponownie spojrzeć na kufel. Westchnął. Następnie po kilku chwilach wyciągnął komórkę, aby napisać nową wiadomość.
Hej, jeśli Anglia nie potrzebuje cię dzisiejszego wieczoru, to może spotkamy się później u mnie? — G.
OoO
Greg stał na małym balkonie, drzwi do jego mieszkania były za nim otwarte. Wpatrując się w ciemne londyńskie niebo, palił papierosa. Przez niemal godzinę przygotowywał w kuchni kolację. Autentyczną francuską ucztę, której ojciec nauczył go przygotowywać kilka lat temu. To był jeden z ulubionych posiłków Mycrofta i Greg miał nadzieję, że pomoże to złagodzić rozłam, jaki powstał między nimi.
John miał rację. Wciąż był zły, ale nie mógł pozwolić, by złość przejęła ich związek. Jeśli nadal go mieli. Z tego, co wiedział, Mycroft mógł mieć go już dość i przyjść tylko po to, aby ostatecznie zakończyć to. Westchnął, skupiając się na swoim papierosie, będąc tak pogrążony w myślach, że nie zauważył, że nie był już sam, dopóki wyższy mężczyzna nie stanął obok niego.
— Hej, Myc.
Wyprostował się, strząsając popiół z papierosa. Ścisnęło go w środku. Dopiero teraz gdy mężczyzna był przy nim, uświadomił sobie, jak bardzo za nim tęsknił. Chciał przyciągnąć go do siebie i pocałować. Zapomnieć o całej kolacji i zabrać go do łóżka.
— Gregory. — Mycroft przywitał go ze spokojem.
Jego wzrok skierował się na papierosa w dłoni Grega, a później na coraz bardziej ciemniejące niebo.
— Um… chciałem… — zaczął Greg, próbując złożyć zdanie.
— Ugotowałeś kolację.
Greg zamrugał. Dlaczego młodszy mężczyzna sprawiał, że był tak zdenerwowany, iż zapominał o wszystkim, o czym wcześniej myślał i nie mógł dłużej przemawiać, jak normalny człowiek?
— Ugotowałem — powiedział po chwili, gdy zdał sobie sprawę, że Mycroft patrzył na niego z oczekiwaniem. — Miałem nadzieję, że…
— Czyli wszystko w porządku — stwierdził Mycroft.
Greg oblizał wargi, po czym skinął delikatnie głową.
— Tak… Przepraszam, że byłem taki. Nie zrozum mnie źle, wciąż jestem zły, ale… powinienem był cię wysłuchać. Tęskniłem za tobą.
Uśmiechając się lekko, Mycroft wyciągnął rękę i przeczesał smukłymi palcami srebrne włosy Grega. Starszy mężczyzna przymknął oczy, skupiając się na dotyku i wzdychając. Zbliżył się do polityka, opierając się o niego, gdy Mycroft objął go.
— Również za tobą tęskniłem. Rozumiem twój gniew. Cieszę się, że zaprosiłeś mnie tutaj.
— Zostaniesz?
Greg nie chciał, żeby Mycroft odszedł. Chciał, żeby został na noc. Chciał zasnąć w ramionach swojego partnera, wiedząc, że wszystko będzie dobrze.
— Poproszę Antheę, aby przyniosła ubrania na zmianę — zgodził się Mycroft, a następnie złożył czuły pocałunek na głowie Grega. Inspektor zamknął oczy, uśmiechając się i trącając ramieniem drugiego mężczyznę. — Może pójdziemy zjeść, coś co jest z pewnością niesamowitą kolacją, zanim cała twoja ciężka praca pójdzie na marne, hmmm?
