Tytuł: Plan generalny
Oryginalny tytuł: The Master Plan
Autor: StarryGazer
Zgoda na tłumaczenie: Czekam i się chyba nie doczekam
Długość: 36 rozdziałów
Pairing: Severus Snape/Harry Potter
Rating: 12+
Ostrzeżenia: Non-canon, humor
Tłumaczenie: Lampira
Beta:
Link: s/1812613/1/The_Master_Plan
Rozdział 1: Kiedy mistrzowie eliksirów atakują
Zamek zadrżał, a w lochach rozbrzmiał imponujący huk. Po chwili Harry, Ron i Hermiona wyszli niepewnym krokiem z sali eliksirów w chmurze gryzącego, żółtego dymu. Z oprawek okularów Harry'ego wypadła soczewka, a na czole Rona widniała smuga sadzy. Chwiejąc się, dali radę przejść szerokość korytarza i oprzeć się o ścianę. Czekali cicho i z bladymi twarzami na moment, kiedy podłoga przestanie drżeć. W tym czasie uczniowie, szukający źródła wstrząsu, wypełnili cały korytarz.
W końcu Hermiona potrząsnęła głową, próbując oczyścić umysł.
— Może to jednak nie był taki dobry pomysł... — Przygryzła wargę, co wcale nie nadawało jej wyglądu niewiniątka.
— No co ty! — żarliwie zaprzeczył Ron. — Wciąż mi dzwoni w uszach. Hermiona, to było genialne! Ale kurczę, skoro tak wygląda osłabione zaklęcie Resonatus Detonum, to jaki efekt daje pełna moc, co?
Hermiona zarumieniła się delikatnie, odrobinę udobruchana, ale wciąż targana licznymi wątpliwościami.
— Myślę, że nieco za dużo siły w nie włożyłam – przyznała.
— Wcale nie — zapewnił ją Harry — to było imponujące.
Trójka przyjaciół uśmiechnęła się do siebie konspiracyjnie. W tym momencie głęboki, intensywny, a przede wszystkim bardzo wściekły głos zaczął być słyszalny ponad podekscytowanym zgiełkiem tłumu, zebranego na korytarzu. Ich uśmiechy zbledły, gdy dostrzegli profesora Snape'a, przedzierającego się w ich stronę przez grupę pierwszoroczniaków.
Harry przypomniał sobie, że wszystko idzie zgodnie z planem.
Plan, pomyślał, może mieć pewne wady.
Nie brali pod uwagę tak ważnych aspektów, jak patologicznie rozchwiany stan emocjonalny Snape'a albo tego, jak przerażający był nauczyciel, kiedy wkraczał na wojenną ścieżkę. Harry odrobinę zbyt głośno przełknął ślinę.
Nie przygotowali planu „B". Co było nie tak z tą Hermioną, że nie opracowała planu „B"?! Snape był bardziej zły, niż Harry to przewidywał. Plan nie wypalił. Co za durny plan! Co oni teraz zrobią?!
— Może trzeba zareagować tak, jak na rozjuszone zwierzę, jak na niedźwiedzia albo coś? Myślicie, że powinniśmy udawać trupy?
— Nie sądzę, że trzeba będzie się w to bawić — odpowiedziała grobowo Hermiona.
Snape przybliżał z dzikim wyrazem twarzy, taksując otoczenie spod zmrużonych powiek.
— Szybko! — wysyczał Harry. — Usprawiedliwienia! Alibi!
— Eee, nie zrobiliśmy tego i jest nam bardzo przykro, że to zrobiliśmy? — zasugerowała nieśmiało dziewczyna.
— Właściwie, wcale nas tu nie było — powiedział natychmiast Ron — podglądaliśmy dziewczyny w szatniach quidditcha.
— Ron! — zawarczała.
— Przecież tam byliśmy, — ciągnął w panice — wciąż tam jesteśmy! Całą resztą sobie wyobraziłaś!
Kiedy Snape zbliżył się do nich, mogli zobaczyć, jak jego twarz wykrzywia wściekły grymas.
— Co zrobiliście z moimi lochami?! — domagał się odpowiedzi.
— Nie chcieliśmy tego! — Ron struchlał. – Wszystko naprawimy! Proszę, weź Hermionę! — popchnął ją, by stanęła przed mężczyzną. — Eee... Ofiara z dziewicy — syknął w odpowiedzi na jej oburzone sapnięcie.
Jednakże Snape zignorował ich całkowicie.
— Ty! — zagrzmiał, wbijając smukły palec w klatkę piersiową Harry'ego.
— Ja? — pisnął ten, wskazując na siebie. – Co niby ja?
Jego zielone oczy spoglądały dookoła z przerażeniem.
— Ty — powtórzył niskim, przesiąkniętym jadem głosem — jesteś prowodyrem. Wiem to. To całkowicie twoja wina. To zawsze jest twoja wina.
Jego haczykowaty nos znajdował się zaledwie kilka cali od twarzy Pottera. Harry zaczął nerwowo zezować, starając się skupić na nim wzrok.
— Nie! — usłyszał swój głos, który brzmiał nienaturalnie wysoko. — Nie, nie! To... zawsze ... ja — jąkał się histerycznie. — Upadek Rzymu! Nie mam z tym nic wspólnego! Przysięgam! Nawet tam nie byłem! I te zadrapania, skaleczenia i potłuczenia to też nie ja!
Severus Snape stał z obnażonymi zębami, wściekle dysząc, kiedy dotarła do nich profesor McGonagall.
— Co się tutaj dzieje?! — krzyknęła, wpatrując się w uczniów.
Harry pomyślał, że jeśli uda mu się świętować następne urodziny w jednym kawałku, to będzie wyłącznie zasługa McGonagall. Mistrz Eliksirów chyba nie powyrywa mu kończyn na jej oczach?
Nierozłączne trio patrzyło na Snape'a ze strachem, czekając na odpowiedź. Napotkał ich spojrzenia i jego twarz skrzywił okropny grymas. Zamknął oczy. Po prostu stał i trząsł się ze wściekłości przez dłuższą chwilę. Włosy miał rozczochrane, a dłonie zaciśnięte. W końcu otworzył oczy. Błyszczały od tłumionej wściekłości.
— Trzysta punktów od Gryffindoru! — wysyczał. — Wszyscy mają szlaban do końca roku! Z Filchem! — dodał. — Nie ty — wskazał na Harry'ego. — To by było zbyt proste. Nie uciekniesz tym razem! O tak, również masz szlaban, ale nie z Filchem. Tym razem jesteś mój!
Harry spojrzał na niego.
— Eee...
