Seneca. Mówili i myśleli o nim jak o kacie. Nie był nim.
Posadę organizatora Głodowych Igrzysk niejako odziedziczył po ojcu. Dostarczał Kapitolińczykom krwawej rozrywki już trzeci raz, ciesząc się w międzyczasie, że wciąż żyje. Jego ojciec nie miał tyle szczęścia – podczas swoich pierwszych Igrzysk okazał się zbyt miękki i krótko po ich zakończeniu spotkał go niezwykle nieszczęśliwy wypadek.
Kiedy prezydent Snow zapukał do drzwi Seneki z propozycją pracy, wiedział, że tak naprawdę nie ma wyboru, Snow nie był miłym dziadkiem na którego się kreował. Ani trochę.
Przeklinał los kiedy w końcu stało się to czego się obawiał – jeden z trybutów stał się czymś więcej niż tylko pionkiem skazanym na porażkę. Everdeen. Jej odwaga zakrwawała na głupotę.
Poświęciła się za siostrę, ale wtedy jeszcze nie miało to dla niego żadnego znaczenia. Dopiero kiedy jedna z jej strzał przemknęła tuż obok jego policzka, mijając go zaledwie o pół cala, dopiero wtedy ją zauważył. Pierwszy raz spojrzał jej w oczy, by zobaczyć w nich obrzydzenie, nienawiść i butę.
Chciał ją oszczędzić, chciał żeby uniknęła potwornej śmierci z rąk wyszkolonych do zabijania gnoi na arenie, chciał ukrócić jej przerażenie, jakkolwiek by to brzmiało. Dlatego kazał strzelać w nią ognistymi kulami, wiedział, że byłaby to szybka śmierć. Po raz kolejny go zaskoczyła – przeżyła, żadne przeszkody jej nie pokonały, parła wciąż do przodu. Zmuszał się do sadystycznych uśmieszków kiedy uciekała przed Zawodowcami, kiedy chłopak z jedynki zabił jej sojuszniczkę...
Błagania Haymitcha o podarowanie jej szansy przynosiły mu ulgę, wmawiał sobie, że robi to tylko po to by zadowolić tłum. Udawał też, że nie widzi nagłej niechęci Snowa skierowanej w jego stronę i nie czuje pętli zaciskającej mu się na szyi.
Ocalił jej życie, choć ona nigdy się o tym nie dowie. Nie żałował tego co zrobił choć wpatrując się w misę z jagodami modlił się, żeby to był tylko koszmar.
Jego ostatnia myśl? Żeby Everdeen nie straciła swojego szczęścia i domyśliła się, że jej życie wisi na włosku. W tamtej chwili życzył powodzenia nawet chłopakowi z jej dystryktu, dopóki ten dbał o dziewczynę za którą umierał.
