AMAZONKA


Biegł korytarzem do swoich komnat. Wczoraj poinformował Minerwę, że opuszcza szkołę na cały weekend. Notabene, mógł użyć medalionu bezpośrednio ze swoich komnat, ale decydował się wyjść za teren zamku. Obawiał się, że jego nagła nieobecność na posiłkach mogłaby zostać zauważona, a biorąc pod uwagę wścibskość dyrektorki- miał podejrzenia, że przyprowadziłaby Filcha i rozwaliła drzwi od jego komnat, aby sprawdzić czy Severus nie targnął się na własne życie.

Strzeżonego Merlin strzeże.

Minerwa miała dziwną potrzebę kontrolowania wszystkiego, co nie miało z nią nic wspólnego. Ciekawska dyrektorka wielokrotnie śledziła go, gdy wracał ze spotkań Śmierciożerców. Tłumaczyła się troską, ale Severus wiedział, że troska nie ma z tym nic wspólnego- raczej brak samokontroli we wtrącaniu się w cudze sprawy. Od tego czasu potrafił wyczuć zapach kota na kilometr.

Wyszedł z łazienki, osuszając się jednym zaklęciem i spojrzał na schludnie wyprasowane, czarne szaty. Totalny bezsens- przecież wyzionę ducha w czarodziejskich szatach. Prany klimat Onca nie nadaje się na pełny ubiór, nawet jeśli użyję zaklęć chłodzących. Otworzył komodę z mugolskimi ubraniami i odnalazł czarną koszulę i długie spodnie. Lepiej.

Pożałował decyzji o wyjściu poza osłony Hogwartu, gdy mijał grupki rozchichotanych nastolatków- korzystających z pogody na zamkowych błoniach. Zataczając się odrobinę na skutek silnego wiatru, pognał w stronę bramy piorunując wzrokiem ciekawskich uczniów. Dotknął zgrubienia na jego piersi. Medalion wydzielał przyjemne ciepło, jakby był żywą tkanką. Wyciągnął go spod koszuli, zamknął w pięści i wypowiedział inkantację, którą zdradziła mu Hermiona. Podróżowanie za pomocą medalionu, było zdecydowanie przyjemniejsze, niż świstoklik- nie poczuł szarpnięcia, a jego ciało rozpuszczało się, jak masło.

To nawet miłe.

Obiecał sobie, że zażąda od Granger wyjaśnień. Wiedział, że pracowała jako niewymowna w Departamencie Tajemnic. Podejrzewał, że większość zaklęć jest związana bezpośrednio z jej pracą, więc nawet jeśli chciałaby mu powiedzieć, nie mogłaby zdradzić istotnych dla niego szczegółów.

Przez chwilę przed jego oczyma, zrobiło się całkowicie ciemno. Poczuł małe szarpnięcie i nagłą zmianę otoczenia- inny zapach, wyższą temperaturę. Jego włosy na ciele zjeżyły się od różnicy w klimacie. Wyostrzył wzrok, rozglądając się z ciekawością. Stał w małym, całkowicie białym pomieszczeniu, a jedynym elementem w pokoju były niewielkie drzwi z pergaminem od Granger, przyklejonym do ich centralnej części.

Witaj w Onca Severusie,

znajdujesz się w pomieszczeniu wejściowym. Umożliwia ono aportację między niektórymi pomieszczeniami w klubie oraz podróż na zewnątrz za pomocą medalionu. Przemieszczanie się za pomocą magii w miejscach do tego nieprzeznaczonych, jest niemożliwe. Za drzwiami znajduje się Twoje pomieszczenie mieszkalne. Zapoznaj się z zawartością pokoi. W razie problemów zawołaj Melwina, został do Ciebie przypisany.

Czekaj na moje wskazówki

Życzę miłego pobytu

Hermiona Granger

Włożył pergamin do kieszeni i przeszedł przez ciasne wejście do swoich weekendowych komnat. Powitał go widok dużego salonu, obrośniętego z każdej strony tropikalnymi roślinami. Poczuł miękkie podłoże i zerknął na swoje ubrane w smoczą skórę buty. Zamiast wykładziny lub wymyślnego dywanu, którego mógł się spodziewać, jego odziane stopy dotykały zielonej trawy, najwyraźniej zaczarowanej, aby wiecznie pachniała świeżą sadzonką. Rozejrzał się po salonie, dość zachłannie. Kusiła go mała biblioteczka z najróżniejszymi tekstami, ale oparł się pokusie przeczytania wszystkiego, co wpadło mu w oko. Spojrzał na dużą komodę stojącą pod lustrem, którego rama była w kształcie wijącej anakondy. Otworzył ją z ciekawością, przeglądając eliksiry pierwszej potrzeby. Najwiecej z nich miało zastosowanie lecznicze na skórę, co odrobinę go zaniepokoiło. Rozumiał ogólny charakter tego miejsca i zdawał sobie sprawę, że zdecydowana większość członków praktykuje wszelkiego rodzaju chłostę lub wiosłowanie tyłka, ale tak czy inaczej poczuł lekkie obrzydzenie na myśl o tego typu czynnościach. Nie zastanawiając się dłużej czy kiedykolwiek będzie potrzebował eliksirów leczniczych, ruszył w stronę dużych drzwi po prawej stronie salonu. Kątem oka zobaczył mały aneks kuchenny i pokój jadalny z dużym stołem na sześć osób.

Sypialnia była skąpana w niebiesko-zielonym świetle, więc przez krótką chwilę miał wrażenie przebywania w pokoju wspólnym Ślizgonów z widokiem na dno czarnego jeziora. W centralnej części sypialni stało duże, drewniane łóżko z baldachimem, a na przeciw znajdowała się szklana powierzchnia z ...

Bogowie, to dno Amazonki?

Pływające między wodorostami ryby, rozchylały otwory gębowe, w nadziei na schwytanie pożywienia. Dostrzegł coś większego w zbyt dalekiej odległości, aby mógł rozpoznać gatunek po kształcie, ale nie przejął się tym zbytnio. Lochy mieściły się pod jeziorem, więc był przyzwyczajony do podwodnego widoku, gdzie czasami potężna macka wielkiej kałamarnicy, machała do niego ochoczo. Podwodny świat czarnego jeziora, był nudny w porównaniu do widoku w jego nowej sypialni, więc ułożył się wygodnie na łóżku, wpatrując się w tańczące wodorosty- w oczekiwaniu na wiadomość od Hermiony. Nie wiedział kiedy się zdrzemnął, ale obudził go cichy dźwięk z jego prawej strony.

Automatycznie sięgnął po różdżkę i wycelował jej koniec, w szeroko uśmiechniętą twarz skrzata.

— Melwin! Nie powinieneś podkradać się do byłego szpiega! — warknął ochryple.

— Panicz Snape wybaczy Melwinowi! Melwin dostał polecenie od panienki Hermiony. Melwin będzie od dziś opiekować się paniczem Snape'em! — szczęśliwy uśmiech skrzata nie znikał mu z twarzy.

— Dziękuje Melwin, na razie nie potrzebuję pomocy. Czy Hermiona wspomniała o dzisiejszym wieczorze?

— Melwin ma odebrać panicza Severusa o ustalonej godzinie. Panienka Hermiona poślę po panicza, gdy klub będzie gotowy na wieczór.

— Dobrze, poczekam.

Wstał z łóżka i rozejrzał się w poszukiwaniu łazienki. Miał do dyspozycji wannę wielkości małego jeziora i prysznic z dyszami. Był coraz bardziej zadowolony z tego miejsca, ponieważ w swojej hogwardziej kwaterze posiadał jedynie prysznic. Oczywiście mógł korzystać z łazienki prefektów, ale zawsze była szansa, że jakiś ciekawski uczeń wkradnie się za nim, więc odpuścił sobie kąpiele w wannie.

Od czasu wojny, jego życie było nudne i nie przyznałby się, że potrzeba adrenaliny była większa niż przypuszczał. Cieszył się na myśl, że dzisiejszego wieczoru będzie mógł zrobić coś bardziej kreatywnego, niż nauczanie nieposłusznych idiotów. Odkręcił krany z wodą i płynem do kąpieli. Pachniało wilgotnym lasem, więc na przyszło mu na myśl, że nigdy nie zastanawiał się nad ogólnym wystrojem Onca. Granger musiała mieć słabość do fauny i flory Ameryki Południowej, ale nie mógł być pewny na ile rzeczywiście odwzorowała krajobraz, bo nie podróżował wiele w swoim życiu. W trakcie pierwszej wojny, był wysyłany na różne wydarzenia związane z eliksirami, jednak nigdy nie oddalał się poza Europę. Mógł się tutaj poczuć jak w innym świecie- mniej rozpoznawalny, wolny.

Przeszedł go mały dreszcz na myśl o dzisiejszym wieczorze. Obawiał się, że ktoś go może rozpoznać- mimo zaklęć zwodzących. Granger nie zdradziła mu imion pozostałych członków, więc nie wiedział kogo może się spodziewać. I jasne - nie miał zamiaru angażować się w small talk czy inne aktywności społeczne, ale niepokój związany z koniecznością maskowania swojej tożsamości, wywołał u niego znajomy przypływ ekscytacji, a jego serce pompowało więcej krwi do mózgu, wraz z przyspieszonym oddechem.

Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że właśnie za tym najbardziej tęsknił.

Oparł głowę na krawędzi akwenu, biorąc kilka uspokajających wdechów do płuc. Poczeka na szczegóły od Granger, a resztą będzie martwił się później.


— Paniczu Snape! Panienka Hermiona wzywa pana do swojego gabinetu!

Zjadł lunch zrobiony przez Melwina i postanowił przejrzeć biblioteczkę znajdującą się w salonie, która kusiła go od samego początku. Mały skrzat pojawił się po godzinie oczekiwania. Melwin przypominał mu zmarłego Zgredka. Z jednej strony zachowywał się potulnie i cieszył ze zleconych przez człowieka obowiązków, ale miał też przebłysk iskry buntu w oczach, a Severus zaczął podejrzewać, że lepiej mu się nie stawiać, jeśli nie ma takiej potrzeby. Skrzaty potrafiły być naprawdę przerażajace, jeśli coś nie szło po ich myśli.

— W porządku Melwin. Mam iść sam czy zabierzesz mnie do Hermiony? — burknął ponuro.

— Oczywiście, że zabiorę panicza Severusa! Proszę chwycić Melwina za rękę! — pisnął ze zmarszczonymi brwiami, jakby pytanie było zbyt oczywiste, aby na nie odpowiadać.

Skrzat był ciepły w dotyku. Jego poszarzała skóra nie wyglądała na przyjemną, ale w rzeczywistości była miękka i gładka jak u niemowlaka. Poczuł charakterystyczny ucisk w żołądku, a jego stopy wylądowały na znajomym, egzotycznym drewnie.

Granger siedziała przy biurku. Wyglądała bardzo ładnie w schludnie spiętych włosach. Luźny kok? Może, nie znał się na kobiecych fryzurach.

— Severusie... — uśmiechnęła się ciepło. — Tak miło Cię znowu widzieć.

Podała mu drobną dłoń, a on przyjął ją zbyt chętnie.

— Granger — zdawkowy ton głosu sprawił, że uśmiechnęła się psotnie.

— Nieśmiały? A może zdenerwowany?

— Wyszedłem z wprawy, skoro jesteś w stanie tak łatwo się domyślić.

— Zapewniam Cię Severusie, że nic w Tobie nie jest łatwe. Mam doświadczenie w czytaniu emocji, a Ty jesteś dużym wyzwaniem.

— Nie wiem czego się spodziewać.

— Niepokój jest zdrowy, w niewielkich ilościach oczywiście. Napijesz się czegoś?

— Tylko wody.

Nalała wody z karafki - zaczarowanej w taki sposób, aby utrzymywała stałą temperaturę.

— Jak Ci się podoba Twój apartament?

— Bardzo. Wcześniej nie rozmawiałyśmy o pieniądzach. Czy powinienem zapłacić czynsz?

— Nie będzie takiej potrzeby. Wiesz, że mamy wielu członków. Zdecydowana większość, jest majętna. Otrzymaliśmy spore datki na stworzenie tego miejsca. Utrzymujemy go za pomocą magii, więc nie ma potrzeby pobierania stałych środków od uczestników. Jedzeniem i napojami zajmują się skrzaty.

— Dobrze, ale nie wyczarują ich z powietrza.

Hermiona uśmiechnęła się triumfalnie i zastanowił się czy wszystkie znane mu prawa magii obowiązują w tym miejscu.

— Czy możesz opowiedzieć mi więcej o klimacie Onca? Dlaczego czuję się jak na środku amazońskiej puszczy?

— Podoba Ci się?

— Jest znośnie — wzruszył lekceważąco ramionami maskując swoją rzeczywistą ciekawość.

— Dowiesz się więcej w swoim czasie, obiecuję.

Tajemnice, tajemnice, tajemnice.

— Severusie, wiem że podpisałeś umowę. Czy przyniosłeś ją ze sobą?

— Jesteś w stanie stwierdzić, że ją podpisałem?

— Tak — zmarszczyła brwi, jakby palnął głupstwo. — To magiczny kontrakt. Związałeś się ze mną przysięgą. Nie przypomina ona wieczystej przysięgi, ale dalej ma swoje skutki w przypadku naruszenia zasad.

— Wiem, ale nie wiedziałem, że to poczujesz.

— Czuję Twój magiczny podpis. Nie będziesz w stanie opowiedzieć nikomu spoza klubu o wydarzeniach, których będziesz świadkiem.

— Czy możesz opowiedzieć mi więcej o Twoich zaklęciach? Lucjusz wspomniał, że jesteś ich twórcą.

Spięła się. Nie wiedział czy powodem było pytanie o zaklęcia czy imię Lucjusza.

Ciekawe.

— Nie powiem Ci wiele, wiesz dlaczego. Rzeczywiście zaklęcia są w większości moje. Pracowałam nad nimi od szkolnych lat. Jedynym, które poznali członkowie, to zaklęcie transportujące do wejścia dla gości. Niektórzy lubią spacer po mogolskich ulicach, zamiast szybkiej wycieczki za pomocą medalionu...

— Rozumiem — uciął obawiając się, że jak na pannę Granger przystało- nie zamknie się już do końca dnia.

— Przepraszam, nie wyrosłam z gadulstwa.

— O dziwo, jesteś bardziej znośna niż kiedyś — powiedział ponurym głosem, jakby miał coś innego na myśli.

Zdziwił się na dźwięk jej perlistego śmiechu. Łzy pociekły jej z kącika oka.

— Zawsze chciałam to usłyszeć, nie ma co.

— Zawsze głodna pochwały nauczyciela, prawda?

Uśmiechnęła się zalotnie. Poczuł się zdenerwowany.

— Czy tym chciałbyś się zająć na pierwszej sesji?

Gdyby nie miał doświadczenia w maskowaniu reakcji swojego ciała, jego szczeka leżałaby na stole.

— Nie mam fetyszu uczennic! To obrzydliwe!

— Czy jestem Twoją uczennicą, Severusie?

— Byłaś! — zacisnął pieści. Nie jestem jakimś zboczeńcem! Nigdy nie tknąłbym dziecka pod swoją opieką, nawet pełnoletniego.

— Nie ma nic złego w odgrywaniu sceny uczennica-nauczyciel. Wszystko dzieje się między nami. Wierz mi, że nie jest to ani wymyślne, ani oryginalne. Powiedziałam, że dam Ci wybór. Możesz mnie prowadzić przez scenę lub pozwolić mi na to samo. Sam zdecydujesz w jakiej roli czujesz się najlepiej.

Zastanowił się nad tym. Musiał od czegoś zacząć, a rola nauczyciela była czymś bezpiecznym.

— Chcę spróbować dominacji, ale nie wiem czy dam radę wcielić się w rolę profesora z niegrzeczną uczennicą. To mnie odpycha.

Spojrzała na niego z ciekawością. Poczuł potrzebę usprawiedliwienia swojej decyzji.

— Rola nauczyciela jest mi znajoma, czuje się niedoświadczony w tym miejscu, więc rola w którą mógłbym się wczuć może mi pomóc. Chciałbym spróbować czegoś łatwego, ponieważ cały zarys sytuacji jest trudny i nie chcę tego komplikować.

Uśmiechnęła się szczerze i skinęła głową

— To mądry wybór Severusie, cieszę się że samodzielnie podejmujesz decyzję. Twój komfort jest dla mnie najważniejszy— jej uśmiech stał się złośliwy. —Przynajmniej podczas pierwszej sesji.

Krew w jego żyłach zgęstniała, a oddech stał się płytszy. Nie mógł nic poradzić, że podobała mu się jej śmiałość.

— Podpaliłam Twoją szatę na moim pierwszym roku. Uważasz, że była uczennica zasługuje karę za swoje czyny?

Poczuł, że jego policzki się rozgrzewają, ale stłumił chęć ucieczki.

— Czy uległość nie stanowi dla Ciebie problemu? — powiedział szybko, zakrywając twarz włosami, starając się ukryć swój rumieniec.

— Sporadycznie nie, jednak natury nie oszukasz.

— Jaki jest plan na dzisiejszy wieczór?

— Niedługo przybędzie Lucjusz. Zostawię Cię z nim na czas przygotowań. W pierwszej części wieczoru zapoznam Cię z członkami klubu. Po wprowadzeniu, udamy się do jednego z pokoi zabaw.

— Jak działa zaklęcie zwodzące? Będą mnie widzieć?

— W porównaniu do zaklęcia kameleona, moje zaklęcie zwodzące, zapewnia możliwość usłyszenia Twojego głosu i zobaczenia Twojego ciała. Będą patrzeć Ci w twarz, ale nie będą w stanie jej rozpoznać i przypisać do konkretnej osoby.

— Podzielisz się inkantacją?— zapytał z uśmieszkiem

— Może jednak rozmyślę się i otrzymasz lanie.

Dlaczego czuję niewyobrażalną ekscytację na ten pomysł?

— Jest już późno Severusie. Odprowadzę Cię do apartamentu Lucjusza. Będzie lepiej, jak poczekasz na niego w bardziej prywatnym miejscu.

— Dziękuję.

Sięgnął do kieszeni i złożył umowę na jej biurku.

— Jeśli potrzebujesz jakichkolwiek pieniędzy na prowadzenie klubu, daj znać. Mam odpowiednie środki, które mogę przeznaczyć na lepsze cele, niż zakurzenie w krypcie Gringotta.

— Dziękuję za ofertę, na pewno zapamiętam.

Zgodnie z obietnicą, zaprowadziła go do apartamentu Lucjusza. Był podobny do jego własnego z tym, że układ pomieszczeń stanowił lustrzane odbicie jego pokoi. Z ciekawością zajrzał do sypialni w nadziei na zobaczenie innego widoku zza szyby. Jego uwagę przyciągnęła damska, nocna koszula leżąca na łóżku. Lucjusz sprowadził tu kobietę? W regulaminie było wyraźnie napisane, że mieszkania służą do odpoczynku, a wszelkie zabawy są dopuszczalne jednie w częściach wspólnych i pokojach zabaw.

Pomyślał o Hermionie.

Czy Lucjusz spotykał się z nią poza klubem? Czy spędzali razem czas poza pokojami zabaw? W jego apartamencie?

Poczuł niewyobrażalną irytację na pomysł, że jego przyjaciel mógł nie być z nim do końca szczery. Ciekawość, zawsze była jego słabym punktem, a nieświadomość sytuacji powodowała poczucie niepokoju i niebezpieczeństwa.

Usłyszał kliknięcie klamki w salonie.

Lucjusz.

Wyszedł z sypialni i spojrzał na uśmiechniętego przyjaciela. Wyglądał jak dumny puszący się gołąb.

— Ah! Severusie. Witaj w moich skromnych progach.

— Pieprzysz Hermione Granger? — powiedział chłodno i obserwował, jak radość spłynęła z twarzy czarodzieja łącznie z kolorem.