PUSZCZA


Lucjusz wiedział, że Severus był spostrzegawczy. Przez całą ich znajomość musiał uważać na swoje słowa i reakcje ciała, żeby go zmylić. On i Severus, byli dla siebie jak bracia w czasach wojny. Każdy z nich zawsze miał prawo do swoich sekretów i poczucia prywatności, więc był zaskoczony gwałtownym atakiem młodszego mężczyzny. Nie sądził, że wysunie pochopne wnioski o domniemanej intymności z Hermioną, a nawet jeśli to zrobi... dlaczego powinno mu to przeszkadzać?

— Dzień dobry, miło Cię widzieć — warknął. — A skoro już uprzejmie się przywitaliśmy, powiedz mi... skąd wzięło się to pytanie, przyjacielu?

— Masz damską bieliznę w sypialni — mruknął niewzruszony Severus.

— Ah, tak. Czasami lubię przebieranki.

— Masz mnie za idiotę, Lucjuszu?

Nie chciał poruszać tematu Hermiony. Ich związek, był czymś skomplikowanym. Czy mogę nazwać to w ogóle związkiem? Była dla niego ważna i nie chciał wtajemniczać innych w szczegóły, a już zwłaszcza Severusa, który miał tendencję do dramatu- jak zresztą na załączonym obrazku widać. Kwaśny grymas na jego twarzy, pieści zaciśnięte po bokach... rozszerzone nozdrza...

Merlinie, ten czarodziej zawsze robi z igły widły.

— Czy kiedykolwiek żądałem szczegółowych wyjaśnień odnośnie Twoich związków z kobietami, Severusie? — zapytał spokojnie, udając całkowitą obojętność.

Ponury czarodziej zmarkotniał. Tu tkwi problem. Nie powinien wspominać o kobietach. Severus miał słabość do rudego nieszczęścia jego dzieciństwa, jakim była Lily Evans. Nie znał dobrze tej kobiety i owszem była piękna, ale nigdy nie spojrzałby na nią drugi raz. Fascynacja Severusa była dla niego niezrozumiała, ale tak naprawdę, nigdy nie próbował poruszać jej tematu. Czarny Pan wyśmiał go na forum, gdy prosił o oszczędzenie jego przyjaciółki z dzieciństwa, to wzbudziło w nim litość i zaskakującą ilość empatii dla młodszego czarodzieja. Na myśl o skrzywdzeniu Narcyzy przechodziło go lodowate uczucie strachu, więc mógł postawić się na jego miejscu.

— Severusie — powiedział chłodno. — Nie wtrącam się w Twoje sprawy. Zawsze szanowaliśmy swoją prywatność. Co się z tym stało? Mówiłem, że relacja między mną, a Hermioną pozostanie między naszą dwójką. Nie będę się nikomu spowiadał.

— Jak chcesz — uciął i strzepał niewidzialny pyłek ze swojej szaty w lekceważącym geście.

Lucjusz westchnął i zaproponował wygodną kanapę, aby nie musieli stać jak gałgany w oczekiwaniu na wiadomość od Hermiony. Nalał herbatę do filiżanki i wręczył jedną Severusowi. Musi zmienić temat, zanim Severus straci resztki optymizmu. Powinien czuć się dobrze, zwłaszcza dzisiaj.

— Liczę, że Twoje mieszkanie Cię zadowala?

— Tak, jest dość wygodne.

— Masz do mnie pytania? — Młodszy mężczyzna spojrzał na niego znacząco, więc dodał ostrzej. —Odnośnie dzisiejszego wieczoru, a nie Hermiony, Severusie!

Ponurak uśmiechnął się delikatnie kącikiem ust.

Dobrze! Humor mu powraca.

— Właściwie tak. Rozmawiałem z Hermioną o mojej roli. Uważa, że jestem uległy.

Lucjusz uniósł brwi na niepewność w głosie przyjaciela, sam nie będąc ani trochę zaskoczony jej teorią. W pierwszej rozmowie o Severusie, zaznaczył Hermionie, że mimo swojej wyzywającej postawy i silnej osobowości, czarodziej może czuć się lepiej, gdy ktoś go prowadzi i ma ostateczne słowo.

— Trudno się z nią nie zgodzić. Nie doświadczyłeś jeszcze wiele. Wierz mi, że poddanie zaufanej osobie, różni się od spełniania kaprysów dwóch mistrzów.

Mężczyzna spojrzał na niego z oburzeniem, więc postanowił sprecyzować.

— Poddanie się nie polega tylko na spełnianiu żądań i otrzymywaniu kar — zmarszczył jasne brwi na podejrzenia, które zaczęły kiełkować w jego umyśle. — Severusie, przeczytałeś materiały, które przygotowała Hermiona?

— Pobieżnie — powiedział chłodno i odwrócił wzrok.

Spojrzał na niego z niedowierzaniem.

— Nie spodziewałem się po Tobie ignorancji, Severusie! Jak wyobrażasz sobie pierwszą scenę, nie mając pojęcia o zasadach?

— Znam zasady, ale nie byłem w stanie czytać o niektórych aktywnościach. Większość, to obrzydliwe fetysze, którymi nie jestem zainteresowany.

— Bo nigdy nie próbowałeś.

— Wątpię, żebym zmienił zdanie o zaciskach na sutki.

— Byłbym zdziwiony, gdyby Ci się nie spodobały. Zwłaszcza, gdy zaciska je Hermiona — uśmiechnął się złośliwie.

Widział różowy kolor na policzkach Severusa. Bogowie, to zabawne. Nie miał okazji rozmawiać z Severusem o sprawach stricte łóżkowych, więc zaskoczył go brak umiejętności w kontrolowaniu emocji czarodzieja.

— Nie martw się, Hermiona jest profesjonalna — uświadomił sobie, że zabolało, gdy to powiedział. Chciał udawać, że nic nie czuje do młodej czarownicy, ale oszukiwanie samego siebie, gdy jego zachowanie było oczywiste dla innych i dla niej, nie miało sensu. — Nie pozwoli Ci poczuć się niechcianym lub dziwakiem.

Severus spojrzał na niego, jakby kompletnie nie ufał mu w tej kwestii i dopił resztkę herbaty z filiżanki.

Siedzieli na kanapie w ciszy. Wieczór zapowiadał się beznadziejnie dla Lucjusza. Cieszył się z decyzji czarnowłosego czarodzieja, ale bał się odrzucenia. Hermiona szukała dla niego nowej partnerki, a on błagał Bogów, aby poniosła sromotną porażkę i przyjęła go z powrotem z otwartymi ramionami. Nie chciał żadnej innej czarownicy.

Musiał przyznać, że Hermiona miała dużą wiedzę i odpowiednie doświadczenie w prowadzeniu sceny. Była empatyczna i uczuciowa, więc wątpił aby w jakikolwiek sposób upokorzyła Severusa. Pierwsza sesja z czarownicą może się okazać korzystna dla młodszego czarodzieja, jednak skrycie liczył, że będzie ostatnią, bo nie był pewny czy zniesie widok innego czarodzieja przy Hermionie.


— Myślisz, że długo to potrwa? Zaczynam świrować!

Chodził po salonie, jak drapieżnik w klatce, tworząc prześwity na świeżej trawie, która po chwili wracała do poprzedniej formy. Lucjusz przyglądał mu się z rozbawieniem.

Za chwilę przeklnę go do siedmiu piekieł!

Zatrzymał się i spojrzał na niego zgryźliwie.

— Widzę, że cieszysz się z mojego nieszczęścia, przyjacielu.

— Nie wiem w czym tkwi Twój problem. Będziesz pod zaklęciem, nikt Cię nie rozpozna.

Severus nie chciał się przyznać, że jego niepokój nie był związany z inicjacją. Bał się sam na sam z Hermioną. Nie miał doświadczenia z kobietami, a sam fakt, że będzie musiał połączyć kobietę i przyjemność cielesną sprawiała, że jego oddech zatrzymywał się za każdym razem, gdy uświadomił sobie swoje aktualne położenie.

— Czy możemy stąd wyjść? Jest mi duszno — poluzował kołnierz koszuli.

— Dobrze — Lucjusz uśmiechnął się radośnie. — Znam miejsce, które chciałbym Ci pokazać. Masz medalion?

Severus wyciągnął cienki łańcuszek spod koszuli i zaprezentował kawał żelastwa, aby blondwłosy mężczyzna dał mu święty spokój.

— Urok działa tylko w klubie, nie musisz wypowiadać dodatkowej inkantacji — stwierdził Lucjusz.

Wstał z kanapy i otworzył drzwi do pomieszczenia transportowego. Rozejrzał się po nim oceniąjąc metraż.

— Będzie niewygodnie we dwójkę, ale damy radę. Gotowy?

Zmierzył mały pokoik sceptycznie i wszedł do pomieszczenia za Lucjuszem. Popchnął go na ścianę, żeby zamknąć drzwi.

— Oj Severusie! Nie wiedziałem, że jesteś typem przytulasa.

— Zamknij się idioto, nie czas na żarty — wycedził przez zaciśnięte zęby, gdy zamek kliknął.

Drzwi zatrzęsły się i poczuł drobne opadanie szybu.

To coś działa jak mugolska winda?

— Musimy się aportować teraz! Chwyć mnie za rękę — krzyknął Lucjusz z niepokojem.

Chwycił go mocno i poczuł, że jego ciało wciska się w wąską rurkę.

Okropieństwo!

Apotracja spowodowała utratę równowagi, więc wylądowali w plątaninie kończyn na podłodze równie wąskiego pomieszczenia.

— Zabieraj tyłek z mojej twarzy! — krzyknął z kwaśnym grymasem.

— Myślałem, że mała gra wstępna Ci się spodoba — wysapał roześmiany Lucjusz.

Zepchnął go z siebie i podniósł się na nogi w pośpiechu otwierając drzwi, aby nabrać do płuc niezbędnego powietrza. Przywitał go widok rozeźlonej skrzatki, wypatrującej się w nich ostrym wzrokiem. Wzdrygnął się. Nie przywykł do tak przerażającego widoku- skrzaty zazwyczaj były pokorne.

- Panowie poszaleli! Bajka powie panience Granger, jakich ma nieodpowiedzialnych gości! Pomieszczenia transportowe nie służą do aportacji dwóch paniczów! Bajka będzie miała kłopoty!

Severus spojrzał na zmieszanego Lucjusza.

— Chciałeś mnie rozszczepić? — warknął.

— Nie wiedziałem! Rzadko korzystam z tych puszek!

— Rozszczepić? — prychnęła mała skrzatka. — Panowie mogli zginąć okropną śmiercią! — Tupnęła nogą i zniknęła z trzaskiem.

— Cóż za melodramatyczny skrzat- burknął Lucjusz.

— Zgodzę się z nią, jesteś nieodpowiedzialny!

Dopiero teraz rozejrzał się po pomieszczeniu. Zaparło mu dech. Wiedział, że Hermiona miała słabość do egzotycznych roślin, ale nie spodziewał się... TEGO!

Stał po środku leśnej puszczy. Nie był w pomieszczeniu per se, był na dworze- przynamniej takie miał wrażenie.

— Pięknie, co?

— Jak ona to zrobiła? — spojrzał na Lucjusza z niedowierzaniem.

— Powinieneś się już domyślić, że Hermiona strzeże swoich tajemnic, co za tym idzie nikt inny nie zna historii powstania tego miejsca. Ponoć podczas tworzenia, była tu sama ze skrzatami. Z moich informacji wynika, że Luna Lovegood pomogła sprowadzić jej zwierzęta.

Spiął się

— Zwierzęta? Magiczne?

— Nie, z tego co wiem nie posiadają fantastycznych stworzeń ze względów bezpieczeństwa.

Słyszał ptaki już wcześniej, ale myślał, że to jakieś efekty dźwiękowe dla podkręcenia klimatu lub ta upierdliwa papuga.

— Czy poznałeś już Sofię?

— Co? — był zdezorientowany, ale coś mu świtało.

— Takie wielkie, kolorowe ptaszysko Hermiony.

— Ah, tak. Przyniosła mi list z akceptacją członkostwa.

— Wysłała ją do Ciebie? — zapytał Lucjusz z niedowierzaniem w głosie. — Nie boisz się, że to będzie podejrzane dla uczniów i grona pedagogicznego?

— Mogą mnie pocałować w tyłek, to nie ich sprawa.

— Nie wyglądasz na kogoś, kto wręcz błagał o zaklęcie kamuflujące.

— To coś innego! — upierał się.

Spacerowali po dzikim lesie w poszukiwaniu zwierząt.

— Jestem pewien, że nie ma tu żywej duszy. To ściema — burknął Severus.

— Widziałem część zwierząt, są bardzo osobliwe i zapewniam, że prawdziwe — parsknął blondyn i uśmiechnął się drwiąco.

— Skończ mnie wkręcać Lucjuszu! To nawet nie jest prawdziwy las!

Nagle z drzewa nad nimi zeskoczyło coś wielkiego i ciężkiego. Odwrócił się gwałtownie i stanął oko w oko z wielkim jaguarem.

Oh, kurwa!

Kot spojrzał na niego, jak na obiad i wyszczerzył zęby z warknięciem.

Nie stój tak! Uciekaj, ty tępy kretynie!

— Lucjuszu! Masz różdżkę?

— Mam — powiedział krótko.

Kot zbliżał się do niego powoli, nisko na łapach.

— To użyj jej natychmiast! Moja została w apartamencie!

— Wojna się skończyła, ale powinieneś mieć przy sobie różdżkę. Masz nauczkę! - krzyknął z rozbawieniem i oddalił się pod drzewo, żeby oglądać spektakl

Tak szybko jak się zaczęło, tak się skończyło. Jaguar skoczył na niego i wbił mu pazury w ramiona. Wylądował na ziemi i próbował się uwolnić. Zorientował się, że zwierze nie wykonało żadnego ruchu. Spojrzał w górę.

Kot przyglądał mu się... z rozbawieniem? Miał duże, znajome, bursztynowe oczy. Zniżył pysk do jego twarzy, powąchał i polizał długi haczykowaty nos. Po chwili, zamiast wielkiego, krwiożerczego zwierza... miał na sobie czarownicę. Siedziała na nim okrakiem i ewidentnie powstrzymywała się od śmiechu.

— Do cholery Granger! Jesteś poważna? Czy zawsze straszysz w ten sposób swoich gości? Przeżyłem świra Voldemorta i wielkiego węża! Przez chwilę myślałem, że zostanę przez Ciebie zjedzony! Cóż za niegodna i bolesna śmierć! A Ty Lucjuszu? Jakim przyjacielem jesteś? PRZESTAŃCIE SIĘ ŚMIAĆ NA CYCKI KIRKE!

— Uspokój się Severusie, byłam wyjątkowo łagodna — uśmiechnęła się z rozbawieniem.

Właśnie zdał sobie sprawę z pozycji w której się znajdują.

Zepchnął z siebie Granger z takim zapałem, że upadła na pośladki.

— Nabrałem się, zadowolona?

— Nawet nie wiesz jak bardzo —uśmiechnęła się miło.

— Jesteś animagiem? — bardziej stwierdził, niż zapytał.

— Świetna dedukcja, panie Snape!

— To stąd ten klimat w Onca?

— Poniekąd, jak już zapewne zauważyłeś.

Jedna tajemnica rozwiązana. Brawo, podwójny szpiegu. - sarknął w myślach i podniósł się na nogi.

— Co tu właściwie robisz? Nie miałaś przygotowań?

— Wszystko gotowe, czekamy na członków klubu. Bajka mówiła coś o nieodpowiedzialnych czarodziejach, którzy próbowali się ochoczo zabić w pokoju transportowym, więc chciałam dać Wam nauczkę.

— Wiedziałem, że jesteś animagiem! Jaka to dla mnie nauczka? — ożywił się Lucjusz.

Granger spojrzała na niego ostro.

— Z Tobą porozmawiam sobie w czerwonym pokoju o północy.

Mógłby się założyć, że to nie strach, a pożądanie błysnęło w oczach Lucjusza. Czuł się trochę jak piąte koło u wozu. Granger wyłapała jego zmieszanie i uśmiechnęła się do niego ciepło.

— Chodź Severusie, przebierzemy Cię w coś innego i zapoznamy z resztą ciekawskich.

Dziwnym trafem nie czuł się z tym źle, więc ruszył posłusznie za Hermioną. Wzrok Lucjusza palił skórę na jego plecach, ale nie zamierzał się tym przejmować.