25 Marca 1638 Central Calendar Years
Smocze Królestwo Eimor
Sala Wróżeń
Trzydziestu pięciu najpotężniejszych Dragonidów zebrało się jak co roku by zgodnie z ich tradycyjnym kalendarzem w pierwszy dzień nowego roku czyli co dwa ludzkie lata rozpocząć wróżby mające pokazać ich przyszłość jaką Bogowie im pokazali by wiedzieli na co mają się przygotować by chronić swój lud od zagłady.
Robili tak już od ponad dziesięciu ludzkich tysiącleci kiedy Starożytne Imperium Czarnoksiężników rzuciło zarówno wyzwanie Bogom jak i prawie wymordowali ich całą rasę ściągając na siebie boski gniew.
Wolne ludy były o włos od klęski, na szczęście Bogowie przełamując potężne zaklęcia które trzymały ich w ryzach wypuścili swój gniew w roju spadających gwiazd. I gdy wszyscy sądzili że oto Czarnoksiężnicy upadną ci przedstawili po raz kolejny swą biegłość i wykorzystując swoje mistrzostwo korzystając z tych samych technik które sprawiły że tu przybyli uciekli pozostawiając za sobą swych niewolników oraz złośliwą tablicę która obwieszczała że wrócą bowiem wyruszyli w przyszłość.
Niewolnicy Czarnoksiężników przez lata uprzykrzali im życie lecz dzięki Hiromarianom, specjalnych wysłannikach Boga Słońca zniszczyli ich. W ten sposób świat mógł się odbudowywać przez następne dziesięć tysięcy lat.
Według wróżbitów z wcześniejszych lat, czas powrotu Starożytnego Zła zbliża się, stąd rozpoczęły się w Smoczym Królestwie przygotowania do kolejnej Wielkiej Wojny. A każda coroczna ceremonia wróżenia była wyczekiwana z niecierpliwością a wszelkie wróżby skrupulatnie notowane w księgach.
Gdy trzydziestu pięciu ustawiło się w wyznaczonych kręgach w pięciu kręgach po siedmiu z nich rozpoczęło się intonowanie zaklęcia. Dla zwykłych ludzi brzmiało niczym nieludzkie wycie powodujące dreszcze na plecach pozbawione sensu. Dla Eimorian którzy składali się wyłącznie z Dragonidów to była zaś wspaniała muzyka bowiem ich uszy słyszały te dźwięki które dla ludzkiego słuchu są nie słyszalne a które tworzyły większość ich słów w ich języku. Stąd żaden człowiek nigdy nie opanował ich mowy ale za to Dragonidzi opanowali ludzką choć z niemałym trudem.
Mowa Eimorian zaś jest ostatnim żywym językiem Dragonidów, inne wymarły przed wiekami albo w wyniku starożytnej wojny albo z powodu ludzkiej ekspansji na ich terytoria.
Gdy intonacja się skończyła, nagle nad nimi pojawiło się niby lustro. Spojrzeli w górę, a po czym rozpoczęli kolejną część wróżb. Zaś Naczelny Wróżbita rozpoczął oglądanie.
Zobaczył on inny świat. Wielki i piękny zawieszony w nieskończonej przestrzeni gwiazd. Po czym zbliżył się obraz ku ziemi przyspieszając szybko by zawiesić się wysoko w wschodniej części świata nad łańcuchem wysp. Widział on je z wysoka, kraj pogrążony w nocy a jego powierzchnia jest rozświetlana w wielu miejscach tak jakby panował tam dzień.
Po czym obraz zmienił się na ten z poziomu powierzchni. Widział on okręty w porcie, wielkie szklane budowle sięgające nieba i wiele pojazdów które poruszały się po drogach bez koni które by je ciągnęły.
Naczelny Wróżbita patrzył się jakby urzeczony tym dziwnym miejscem przez chwilę zanim nad krajem wstało wschodzące słońce które oświetlając swymi promieniami budziło miasto. Jedno z jego promieni zaś zmusiło go do podążania za nim wzrokiem aż padło na flagę z czerwonym okręgiem na białym tle.
Wróżbita rozszerzył swe oczy ze zdumienia rozpoznając te flagę. Starożytna flaga Hiromarian, wysłanników Boga Słońca! Następnie zobaczył wyruszające okręty z bardziej znanym sztandarem Hiromarian, po czym niebo przeszyły samoloty a na ziemi zobaczył wojska które maszerowało przeciw czemuś co wyglądało na wyciągnięte z dawnych mitów i legend o Starożytnej Wojnie.
Wróżbita przejął się. Bogowie ostrzegali ich i dawali nadzieje. Czarnoksiężnicy wrócą ale Hiromarianie przybędą im z odsieczą. I gdy już miał pozwolić zakończyć tym trzydziestu pięciu ich powtarzające się inwokacje nagle poczuł jak wizja pęka a on zostaje porwany w sam jej środek ledwie słysząc jęki bólu wśród zebranych rzucających czar.
Lecz on był zbyt przejęty tym co widział. A był nagle w środku miasta Himorian, stał pośrodku drogi i wpatrywał się w budynek z wielką Bramą. Szybko rozglądanie się na boki pokazało że Hiromarianie też patrzyli się w to i patrząc z ich min, ten obiekt raczej nie był częścią miasta.
Nagle rozległ się wielki trzask a Brama otworzyła się. A z jej czarnych czeluści wydobył się ryk trąby wojennej. Po czym przez nie wyszli uzbrojeni żołnierze nieznanego mu kraju, choć wiedział że zgodnie aktualnymi trendami wojskowymi nikt już nie używał na masową skalę tarcz i mieczy.
No może poza barbarzyńcami z dalekiego wschodu ale oni pozostają poza cywilizowaną częścią świata. Żołnierze ustawili się w formacji, ktoś na koniu najwyraźniej ich dowódca zaczął krzyczeć w ich języku. Nie znał go aczkolwiek jego mowa brzmiała mu podobnie do języka Parpaldian.
Ludzie wokół niego widać też nie wiedzieli co on mówi, a niektórzy wyciągnęli dziwne płaskie pudełka i celowali w żołnierzy. Nagle zaś przeszedł po nim coś co ludzie nazywają dreszczem a po chwili usłyszał napinane cięciwy łuków. Po czym ten na koniu jak zrozumiał był nieco rozzłoszczony brakiem reakcji na niego więc wydał rozkaz do ataku.
Następne chwile zaś pozostały mu w pamięci aż po dzień jego śmierci. Widział on szarżujących naprzód nieznanych żołnierzy którzy rozpoczęli masakrę mieszkańców. Pierwsze potyczki miejscowych sił obronnych z najedźcami. Chudego mężczyznę fajtłapę który po chwili z zimną krwią zabił z łatwością jednego z atakujących człowieka w niebieskim mundurze który bronił się bronią którą Muanie nazywają rewolwerem.
Potem kolejne starcia w całym mieście, gwałty, rabunki i porwania. Wszystko w ciągu paru sekund. Następnie zobaczył dziwne latające maszyny i śmigłem u góry. W niczym nie przypominały one samolotów Milishiant ani Mu, lecz nie było dane mu zobaczyć ich skuteczności bowiem wizja znowu się załamała.
Tym razem widział dwa jakby nakładające na siebie obrazy. Przez jakąś chwilę słyszał trzask i widział biało czarne migotanie zanim obraz się wyostrzył po mocnym strzeleniu. Na obu widać było flagę z herbem na niej.
Po lewej Biały dwugłowy orzeł z złotą koroną na głowach i bardziej ozdobną nad nimi. Wyglądał on drapieżnie jakby w krwi miał szpony a wzrok niebezpiecznego drapieżnika. W swych szponach zaś trzymał miecz i tarczę z złotym pionowym paskiem przecinanym dwoma poziomymi.
Ten po prawej zaś dla odmiany wyglądał dużo mniej niepokojąco. Składał się też z białego ale już jednogłowego orła z własną koroną na głowie, zaś obok niego w sąsiedniej kratce był rycerz na koniu z mieczem i tarczą identyczną jak w szponach na pierwszym herbie. Herb owy zaś w przeciwieństwie do pierwszego składał się z czterech pól w kolejności od lewej Orzeł-Rycerz-Rycerz-Orzeł. Otoczony był złotą obręczą a nad szachownicą herbową była widoczna korona. Orzeł zaś w wyglądał dumnie ale nie złowieszczo.
Flagi zaś na których się znajdowały oba herby był całkiem do siebie podobne. Obie miały trzy rzędy przy czym ta z dwugłowym orłem była Biało-Czerwono-Złota, podczas gdy druga Czerwono-Biało-Czerwona.
Następnie gdy przypatrzył się obu symbolom obraz się zmienił a zamiast flag pojawiły się ogniste słowa. Wróżbita się zdumiał. Bogowie rzadko kiedy przekazywali wróżbę w formie tekstu, z reguły pokazywali całkiem oczywiste do odgadnięcia obrazy. Zawsze kiedy zamiast tego pokazywali zdania, oznaczało że na świat spadnie katastrofa.
Ostatnim razem wydarzyło się to ponad 10 smoczych lat temu. Ostrzegając Eimor przed wybuchem IV Wojny Cywilizacyjnej i żądając jego neutralności wobec walczących stron choć z przychylnością w kierunku Mu.
Wróżbita zatrzymał się na chwilę by odczytać starożytny i co gorsza nieużywany już alfabet Dragonidów który został wyparty przez dużo prostszy alfabet ludzki. Był on jednym z nielicznych używających go.
Owy tekst zaś brzmiał tak.
IDĄ DWA BIAŁE ORŁY
JEDEN WE KRWI UTOPIONY, WIECZNY NAJEŹDŹCA, LUDY TŁUMIĄCY
JEDEN Z WŁASNEJ KRWI WYKRWAWIONY, OSTATECZNY OBROŃCA, LUDY CHRONIĄCE
ŁĄCZY ICH JĘZYK I POCZĄTEK, DZIELI ICH KONIEC I ŚRODEK
A POMIĘDZY NIMI SAKURA UWIĘZIONA NA SWYM SŁONECZNYM TRONIE
NIGDY SIĘ SPOTKAĆ NIE MIELI, A TERAZ I POŁĄCZYĆ BĘDĄ SIĘ MUSIELI
BY DO WALKI Z STAROŻYTNYM ZŁEM RAZEM STANĘLI
SAKURA SWĄ CIEMNOŚĆ I JASNOŚĆ WYKORZYSTAĆ MUSI
POMOŻE JEJ INNA PRZEZ BRAMĘ ZAMKNIĘTA
LECZ NAJPIERW MUSI FAŁSZYWYCH BOGÓW OBALIĆ
A IMPERIUM KTÓRE POMOGLI STWORZYĆ ROZWALIĆ
WTEDY FAŁSZYWA BARIERA ZOSTAJE PRZEKLĘTA
A ZAGŁADA ZOSTANIE COFNIĘTA
MIMO TO UWAŻAJ
BO DUMA SWE MACKI ROZTACZA A I OSTATNIE ŻYCZENIE FAŁSZYWYCH
MOŻE PODZIELIĆ ORŁY NA DWA OBOZY
A WRAZ Z NIMI CAŁY WSZECHŚWIAT OLBRZYMI
Gdy przeczytał i wyrył swej głowie te słowa, wizja została cofnięta a on mógł zobaczyć jakie szkody zostały wyrządzone. Widział magów porozrzucanych po okolicy, a i budynek wyglądał jakby przez nie przeszło tornado. Świece, ławki, pergaminy i inne przedmioty zostały poprzewracane i rozrzucone.
Lecz mimo to nie zajmował się oglądaniem dłużej niż to konieczne, a zamiast pomóc w podniesieniu upadłym szybko pospieszył do Smoczego Króla który ze swego tronu oglądał całą ceremonie.
„Wasza wysokość" Zawołał głośnym głosem „Mam wieści od Bogów i to bardzo ważne!"
„Jakie one są Wróżbito?" Zapytał swym głębokim tonem Smoczy Król.
Wróżbita zaś opowiedział o tym co widział swemu władcy. Każde kolejne zdanie powoli obniżało zadowolenie Króla. A gdy Wróżbita wyrecytował do końca tekst jaki mu bogowie przekazali Król zamknął swe oczy na chwilę by rozmyślać nad tym co słyszał. W międzyczasie poturbowani magowie powstawali, co bardziej ranni zostali wysłani pod opiekę medyczną, a sala wracała do porządku sprzed rozpoczęcia ceremonii.
Gdy ostatnie ławki zostały ustawione Król otworzył swe ślepia i odparł do swego poddanego. „Wróżbito, masz rozpocząć przygotowania do spotkania tych Białych Orłów i powracających Himorian. Coś mi mówi że nie mamy zbyt dużo czasu aż ich spotkamy. A skoro oni wracają to oznacza że Czarnoksiężnicy również, musimy być gotowi na ich przybycie."
Wróżbita skłonił się „Jak rozkażesz wasza wysokość" po czym zawołał paru swych pomocników by rozesłać wieści do odpowiednich osób w państwie oraz za granicą.
Kiedy zaś Wróżbita wyszedł z pomieszczenia. Król wstał z tronu i ruszył do swych komnat, bowiem cała ceremonia odbywała się w pałacu królewskim. Szybko on pokonał korytarze dzielące go od swojego celu, po czym kazał straży przybocznej zostać przy drzwiach sam zaś wszedł do środka.
W pokoju nie było nikogo, i nie było to dziwne bowiem to był osobisty pokój władcy i gabinet w jednym który pełnił rolę swoistej samotni. Szybko dotarł do barku, a z niego wyciągnął szklaną butelkę i kieliszek. W butelce było najlepsze wino ściągane z odległej Lourii która produkowała bardzo dobre alkohole. I choć nie cierpiał tych przeklętych aroganckich dupków i rasistów, bo musiał przyznać że znali się na robieniu win.
Nalał pewnie do kieliszka dość wina by zapełnić go, a następnie wziął i wypił jednym łykiem. Dzięki czemu uspokoił swe nerwy które były nieźle aktywne kiedy usłyszał co Wróżbita widział. Kiedy odstawił kieliszek mruknął pod nosem. „Mam nadzieję że przynajmniej ci goście robią dobre wina."
