ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY TRZECI
TRUCICIEL
Spanikowani mieszkańcy Onca, którzy byli świadkami omdlenia Pottera, biegli w pośpiechu do drzwi znajdujących się na końcu korytarza drugiego piętra. Hermiona przemieniła się w formę animaga, aby zyskać na czasie. Zostawiła rozgorączkowanych czarodziejów w tyle, odbijając się silnymi łapami od okrytej dywanem podłogi, tym samym pokonując spory dystans za jednym skokiem.
Severus postanowił zachować zimną krew, dopóki nie zidentyfikuje przyczyny zamieszania. Potter mógł niepotrzebnie dramatyzować i wyolbrzymić niegroźny wypadek, ale Snape zdawał sobie sprawę, że niebezpieczeństwo tyczy się dwóch istnień, a jedne z nich nawet nie przyszło na ten świat.
Przyspieszył kroku, zauważając, że Hermiona znika za drzwiami apartamentu Potterów. Wyciągnął różdżkę, chwytając ją w stanowczym uścisku i wbiegł do środka za Hermioną, lustrując pomieszczenie od ściany do ściany w poszukiwaniu zagrożenia.
Apartament był zdecydowanie mniejszy niż jego własny. Składał się jedynie z ładnej sypialni oraz drzwi, które prawdopodobnie prowadziły do łazienki.
Ginewra Weasley leżała na łóżku otulona pościelą. Biel materiału pokryła się czerwonymi plamami krwi i przyszło mu na myśl, że poród ciężarnej kobiety mógł rozpocząć się przedwcześnie. Po pobieżnej analizie omdlałej kobiety, zauważył, że krew sączyła się z jej ust, nosa i uszu. Hermiona spanikowała, biegając w kółko po pokoju w poszukiwaniu Merlin wie czego i co jakiś czas potrząsała nieprzytomną dziewczyną.
— Kirke, Granger — warknął Severus, chwytając ramię Hermiony w żelaznym uścisku. — Chcesz pogorszyć sprawę? — Obrócił roztrzęsioną kobietę, aby spojrzała mu w oczy. — Uspokój się, albo wyjdź. Nie pomożesz jej, jeśli będziesz zachowywać się, jak obłąkana.
— Co jej jest? — krzyknęła urywanym głosem, a jej wielkie, przestraszone oczy zwilgotniały od łez. — Nie rozumiem... ja...
— Daj mi ją zbadać i zamknij się przez chwilę — powiedział stanowczo. — Proszę — dodał spokojniejszym tonem, gdy dostrzegł przebłysk buntu na jej twarzy.
Wzrok Hermiony skupił się na jego twarzy, a zaufanie i nadzieja, które zaiskrzyły w jej oczach odebrały mu dech na krótką chwilę.
Spróbuj ją zawieść, a już nigdy więcej nie obdarzy cię takim spojrzeniem.
Odepchnął wiedźmę na bok, aby nie przeszkadzała w udzielaniu pomocy i pochylił się nad łóżkiem, przykładając różdżkę do czoła nieprzytomnej kobiety. Szepnął zaklęcie diagnostyczne, obserwując, jak bladoniebieski strumień światła opuszcza koniec cyprysowej różdżki. Ciało Ginny rozbłysło złotą poświatą, ujawniając źródło osłabienia organizmu.
— Wypiła coś lub zjadła przed zasłabnięciem? — zapytał, rozglądając się po twarzach gapiów. Tuzin zmartwionych czarodziejów przyglądał się nieruchomemu ciału kobiety kręcąc bezsilnie głowami. — Gdzie Potter? Obudźcie go!
Do zgromadzonych dołączył Kingsley, wbiegając do pokoju z przekrzywionym nakryciem głowy. Łypnął na Ginny i załamał szerokie ramiona.
— Harry jest dalej nieprzytomny! Luna się nim zajmuje.
Usłyszał urywany oddech Hermiony, która schowała twarz w dłoniach. Severus mógłby postawić na własne życie, że para czarodziejów nieświadomie połknęła truciznę.
— Meliwn! — wrzasnął Snape.
— Panicz Serpens wzywał Melwina — pisnął skrzat, pojawiając się przy łóżku Potterów. Zerknął na nieprzytomną postać, pokrytą krwią i zakrył usta czteropalczastymi rękoma. — Panienka Ginny chora! Jak Meliwin ma pomóc?
— Czy dostarczyłeś tu śniadanie tego ranka — zapytał dosadnie Severus.
— Meliwn nie, Melwin opiekował się nowo zaręczonymi, Meliwn nie przynosił jedzenia paniczowi Harry'emu i panience Ginny. — Wyłupiaste oczy skrzata napłynęły łzami.
— To prawda, Serpens — szepnął Kingsley. — Melwin był do mojej dyspozycji od wczoraj.
Severus przeniósł spojrzenie z Ministra Magii na przestraszonego Melwina.
— Dowiedz się kto obsługiwał ten pokój. TERAZ!
Skrzat zniknął z nieszczęśliwym jękiem, rzucając ostatnie spojrzenie na zakrwawioną czarownicę.
— Co robimy? Jak jej pomóc? — Hermiona nie wytrzymała napięcia i podeszła do łóżka przyjaciółki, obmywając jej twarz wilgotną chusteczką.
— Istnieje co najmniej pięć trucizn, jakich mógł użyć napastnik. — Uniósł dłoń, aby powstrzymać nawał pytań czarownicy. — Tak, Hermiono. Zostali otruci maksymalnie pół godziny temu. Rozwój wyniszczeń organizmu oraz stopień strawienia pokarmu na to wskazuje. Muszę porozmawiać ze skrzatem, który dostarczał im jedzenie tego ranka. Nie wierzę w nieszczęśliwe wypadki.
— To niedorzeczne! Żaden skrzat nie skrzywdziłby Harry'ego i Ginny! — oburzyła się wstając na nogi i krążąc wokół łóżka, jak dzikie zwierze uwięzione w klatce.
— Nie powiedziałem, że zrobił to świadomie — mruknął Severus pod nosem, zacieśniając chwyt na różdżce.
— Jak mam jej pomóc? — wyszeptała Hermiona, zakrywając oczy dłońmi. — Czy nie powinniśmy czegoś zrobić? Jak wygląda postęp zatrucia? Wyślijmy ją do Mungo!— Zacisnęła zęby na pulchnej, dolnej wardze. — Powiedz mi! Zrobię wszystko! — krzyknęła, rozglądając się szalonym wzrokiem po pokoju.
Severus zmierzył chłodnym spojrzeniem zmartwionych gapiów i uniósł ironicznie brew.
— Jesteście kompletnie bezużyteczni w tej sytuacji. — Wskazał długim palcem na wyjście. — Oddalcie się i zamknijcie za sobą drzwi. — Odwrócił się z powrotem w stronę łóżka i dodał cicho. — W przeciwnym razie wam pomogę.
Tupot stóp ucichł, a drzwi zamknęły się z cichym kliknięciem.
Trzask aportacji zagłuszył szloch Hermiony, za co Severus był ogromnie wdzięczny, bo jego wnętrzności przewracały się na dźwięk płaczu wiedźmy, którą obdarzył szczególnym uczuciem. Melwin pojawił się na środku sypialni z ponurą miną, trzymając za jedną rękę najmniejszego skrzata domowego, jakiego Severus w życiu widział, a za drugą Acllę.
— Przyjaciel niech się nie złości — powiedziała szamanka do Severusa, upuszczając rękę Melwina i podchodząc do nieprzytomnej kobiety. — Lycusz dowiedzieć się od duży, łysy, czarny czarodziej co się stało i powiedzieć Aclla. — Zmrużyła oczy, oceniając stan Ginny. — Aclla myśli, że trucizna nadal w kuchni. Borowik mówić, że niczego się nie pozbywać.
— Borowik? — zapytał Severus, kierując wzrok na drobną postać, która chowała się za plecami Melwina. — Wystąp skrzacie — wycedził. — To nie zabawa w chowanego.
Chudziutki skrzat wyłonił nieostre, jakby zamglone oczy zza Melwina i pokręcił głową w nerwowym tiku.
Nagle wyskoczył i podbiegł do najbliższej komody i zaczął walić łysą głową w drewniany mebel.
— Zły Borowik, zły! Borowik nie zasługuje na miano skrzata Onca! Borowik, to zły skrzat! — płakał przeraźliwie, szarpiąc szpiczaste uszy.
Hermiona jęknęła żałośnie, podchodząc do karcącego się skrzata i chwyciła go w matczynym uścisku, aby nie wyrządził sobie krzywdy.
— Proszę, uspokój się, Borowiku. Jesteś nam potrzebny.
— Zły Borowik! Zły! — Skrzat próbował okładać się pięściami, a gdy Hermiona uniemożliwiła mu wszelką możliwość ruchu, jęknął nieszczęśliwie i zatopił długi nos w jej włosach.
Czarownica zanuciła uspokajająco, a Severus podziwiał jej empatię w stosunku do magicznej istoty.
Choć widok dobrodusznej Hermiony był co najmniej poruszający, Severus skupiał się obecnie na bardziej istotnych kwestiach.
— Dostarczyłeś śniadanie do tego apartamentu, zgadza się? — warknął Severus, tracąc kontrolę nad swoim poczuciem zniecierpliwienia. Borowik skinął ledwo zauważalnie głową. — Czy miałeś na celu otruć Harry'ego Pottera oraz jego narzeczoną?
— NIGDY! — pisnął skrzat, kręcąc pochopnie głową. — Borowik nie otruł!
— Czy jesteś w stanie zdobyć resztki ze śniadania?
— Są w kuchni — wyjąkał skrzat, chwytając się ramienia kucającej przy nim Hermiony, jak koła ratunkowego.
— Doskonale — wycedził Snape. — Aclla pójdzie z tobą.
Szamanka skinęła głową, przyjmując ofiarowaną przez Borowika rękę.
Severus zwrócił się ku Hermionie, siedzącej na łóżku i cicho płaczącej przy boku przyjaciółki. Zacisnął szczękę, usiłując powstrzymać chęć natychmiastowej ucieczki. Nadmierne okazywanie emocji wywoływało w nim poczucie niepokoju, ale ta sytuacja była inna, niż te z którymi miał styczność w przeszłości... tu chodziło o jego kobietę.
Zbliżył się o dwa kroki, górując nad rozpaczającą czarownicą i pomasował jej trzęsące się plecy okrężnymi ruchami. Hermiona zamarła na krótką chwilę, po czym objęła jego szczupłe biodra ramionami i wtuliła twarz w jego brzuch.
— Jestem bezsilna — wymamrotała zduszonym przez materiał koszuli głosem. — Ona umiera, a ja załamuję ręce, Severusie...
— Nic jej nie będzie — powiedział z pewnością, która nie odzwierciedlała jego przeczucia, kontynuując uspokajające pociągnięcia na jej plecach i barkach. — Nie pozwolę jej skrzywdzić. Wiem, że jest dla ciebie ważna.
Hermiona zacisnęła ramiona na jego biodrach.
— Jest — powiedziała bardziej stanowczo, niż mógł się tego spodziewać po jej obecnym stanie. Milczała przez chwilę, po czym upuściła ręce z jego ciała i spojrzała w górę. — Ginny i ja nie przyjaźniłyśmy się za czasów szkolnych. Właściwie, ledwo mogłyśmy się znieść przez większość naszej znajomości... — Smutny uśmiech zagościł na jej ustach, gdy odgarnęła kosmyk rudych włosów z czoła Ginewry. — Wszystko zmieniło się po wojnie — szepnęła, błądząc wzrokiem po dziewczęcych i nieco zaokrąglonych rysach twarzy przyjaciółki. — Spędzałyśmy razem więcej czasu, gdy Harry i Ron organizowali wspólne wyjścia. — Spojrzała na Severusa kątem oka. — Ginny pomogła mi poradzić sobie po stracie rodziców i zerwaniu zaręczyn z Ronem. — Pokręciła głową, jakby w dalszym ciągu nie wierzyła w przebieg przeszłych wydarzeń. — Prawdziwą przyjaźń i lojalność poznasz wtedy, gdy słuszność i prawda są ważniejsze od więzów krwi. Ginny wykazała się prawdziwą przyjaźnią, gdy stanęła po mojej stronie, mimo zapewnień Rona o mojej winie. — Chwyciła nieprzytomną kobietę za rękę, gładząc jej wierzch kciukiem, a jej głos załamał się kolejnym szlochem. — To zaszczyt otaczać się takimi ludźmi, Severusie.
Chciał odpowiedzieć, ale jego słowa przerwał trzask aportacji skrzata, trzymającego Acllę za rękę.
— Borowik! — krzyknęła Hermiona z zaskoczeniem. — Udało się zdobyć resztki?
Mały skrzat uniósł białą chusteczkę z fragmentami jedzenia, którą trzymał w szczupłych palcach. Nie zastanawiając się dłużej, Severus sięgnął po wystawiony kawałek materiału z resztami śniadania Potterów i machnął różdżką nad okruszkami.
Całokształt sytuacji zaniepokoił skupionego czarodzieja, gdy nie mógł jednoznacznie stwierdzić czym była trucizna. Najwyraźniej, napastnik znał się na złowrogich miksturach, które zostały zmieszane w jedną, aby uniemożliwić łatwą identyfikację ich rodzaju i konkretnych składników.
Kolorowe światła zaklęć sączyły się z nadgryzionego kawałka bułki mlecznej, gdy Severus wylewał siódme poty w pełnym zaangażowaniu, aby ustalić przyczynę wyniszczania organizmu pary czarodziejów.
— Melwin! — krzyknął Seveus.
— Paniczu? — zapytał skrzat, gniotąc w pięściach i tak, już znacznie wymiętą koszulę.
— Przetransportuj Pottera do tego pokoju.
— Tak jest, paniczu Severusie. — Skrzat zniknął na krótką chwilę i pojawił się z wybrańcem, kładąc go obok przyszłej żony.
Machnął różdżką nad nieprzytomnym Potterem, orientując się, że również został otruty, ale będąc w mniej osłabionym stanie, niż jego ciężarna narzeczona, zareagował lepiej na rozwój wyniszczeń organizmu.
— Ma te same objawy — wyszeptał, lustrując resztki jedzenia w uścisku jego ręki.
Hermiona chwyciła ręce Harry'ego i Ginny, zaciskając powieki.
Severus ściągnął usta w wąską linie, gdy żadne zaklęcie diagnostyczne nie przyniosło skutku. Odłożył resztki zatrutego jedzenia na stolik nocny i odwrócił się w stronę mniejszego ze skrzatów, celując mu różdżką między oczy.
— Nie będzie bolało — powiedział chłodno Severus. — Zrobię, to szybko, wybacz. — Hermiona pisnęła, a Aclla wystawiła rękę, aby powstrzymać Severusa przed skrzywdzeniem skrzata, ale było już za późno. — Legilimens!
Skrzat zdążył chwycić go w mocnym uścisku za ramię, po czym jego wzrok zamglił się, a wąskie wargi rozchyliły w niemym krzyku. Poruszanie się po umyśle skrzata domowego było czymś najbardziej nietypowym, czego Severus w życiu doświadczył. Zważając na to, że doświadczył wiele dziwnych doznań przez ponad czterdzieści lat...
Cóż, nie wiem czy doznanie jest niepokojące, czy wręcz ciekawe...
Pisk Borowika przerwał jego refleksję, gdy nie zachował ostrożności i naparł zbyt mocno na umysł skrzata w poszukiwaniu ostatnich wspomnień.
Skup się, bo zrobisz mu krzywdę!
Severus uspokoił oddech, wyostrzając zmysły i zwalniając nacisk na szalejące przed jego oczyma obrazy, aż poczuł, że zaciśnięte piąstki Borowika rozluźniły się odrobinę na jego prawym ramieniu.
Majaczący wir wspomnień zwęził się do obrazów z dzisiejszego poranka. Obrona umysłu skrzata była niewielka i Severus mógł w tym momencie docenić uległość tych stworzeń, gdy Borowik pozwolił mu na przeglądanie własnych przeżyć i doświadczeń.
Dostrzegł wspomnienie z przygotowania śniadania. Skrzat schludnie rozłożył talerze na kuchennym blacie, nałożył gorące potrawy oraz pieczywo do głębokich półmisków, nalał soku porzeczkowego do wysokich szklanek i przeniósł całość na srebrną tacę, aby ułatwić sobie transport jedzenia za jednym zamachem do apartamentu Potterów.
Severus usłyszał zduszony trzask drzwi w umyśle skrzata, gdy Borowik skierował wzrok na wyjście z kuchni. Nagle, wzrok Severusa zamglił się i nie mógł przebić się przez barierę zaklęcia, które zostało rzucone na nieświadomego sytuacji skrzata.
Imperio — pomyślał Severus, gdy wzrok Borowika wyostrzył się ponownie, a czteropalczaste rączki sięgnęły po fiolkę, która niewiadomo skąd pojawiła się na kuchennym blacie.
Nie rób tego, nie otwieraj! — warknął Severus, usiłując bezskutecznie nakłonić magiczną istotę do przemyślenia działań.
Skrzat otworzył buteleczkę automatycznym, wręcz zaprogramowanym ruchem i dolał zawartość do obu półmisków, znajdujących się na srebrnej tacy. Severus śledził jego drogę do apartamentu otrutych czarodziejów i obserwował, jak pozostawia jedzenie na niskim stoliku przy łóżku.
Wyrwał się ostrożnie z umysłu skrzata. Borowik osunął się na podłogę i zakrył wyłupiaste oczy dłońmi.
— Co widziałeś? — pisnęła Hermiona, chwytając Severusa za ramię. — Wiesz kto ich otruł?
— Nie wiem kto, ale będę w stanie im pomóc, jeśli dasz mi możliwość się skupić, choć przez chwilę — warknął Severus, odrzucając jej rękę, aby dostać się do nieprzytomnych czarodziejów. — Zapas eliksirów, Accio! — krzyknął i wyciągnął rękę, gdzie po krótkiej chwili wylądowała apteczka z zapasem mikstur Potterów. — Pomysł, aby umieścić eliksiry w każdym apartamencie mieszkalnym był genialny, Hermiono — pochwalił kobietę z napiętym uśmiechem. Myślę, że truciciel zmieszał co najmniej trzy eliksiry. Między innymi Wywar Żywej Śmierci w dużej ilości. Przedawkowanie grozi śmiercią, ale mamy jeszcze trochę czasu na działanie. — Meliwn!
Meliwin pojawił się u boku Severusa, potykając się o buty Pottera.
— Paniczu Snape? — wymamrotał cicho.
— Aportuj się do mojej kwatery w Hogwarcie, wejdź do sypialni i przynieś czarny, skórzany futerał na antidota. Teraz!
— Tak jest! — krzyknął Melwin z bardziej zdeterminowaną miną, gdy otrzymał ważne zadanie do wykonania.
— Co jeszcze zmieszał? — wydusiła rozgorączkowana Hermiona, machając rękoma w nieokreślonych, gwałtownych gestach. — Jesteś pewny, co robisz?
— Herma się nie martwi — odezwała się milcząca wcześniej szamanka. — Sevus wie eliksiry, Sevus mądry w mikstura. Herma zostawi decyzję jemu, a przyjaciele przeżyć atak.
— Dziękuję za optymizm i zaufanie — wycedził Snape do Aclli, mierząc Hermionę zmrużonymi oczyma. — Chociaż jedna osoba we mnie wierzy.
— Wiesz, że nie o to chodzi! — krzyknęła Hermiona, kładąc ręce na biodrach. — Boję się o ich życie i...
— I nie możesz pomieścić potoku myśli, więc wyrzucasz je bez pomyślunku przez usta? — zapytał szyderczo. — Tak, wiem — dodał Severus i wyrwał saszetkę na antidota z ręki Melwina, który pojawił się przy jego boku. — Wyjdźcie! Nie mogę myśleć, gdy ktoś patrzy mi na ręce.
— Ale... — zaczęła Hermiona ze zszokowaną miną.
— Chodź, Hermi — wyszeptała Aclla, ciągnąc drugą czarownicę za rękę. — Przyjaciel nie pozwoli umrzeć Harry i Ginny.
Hermiona rzuciła mu ostatnie, pełne nadziei spojrzenie i dała się wyprowadzić z pokoju.
Severus przeklnął pod nosem, uświadamiając sobie chłodne zachowanie w stosunku do wiedźmy. Hermiona martwiła się o zdrowie i życie przyjaciół, więc powinien przymknąć oko na jej brak zaufania do jego wiedzy i działań.
Zerknął na nieprzytomną parę i oczyścił ich twarze z niewielkiej ilości krwi, która zdążyła wypłynąć z ich ust i nosa, podczas sprzeczki z Hermioną.
Zamknął oczy, aby przypomnieć sobie konsystencję i kolor płynu w fiolce z wspomnienia.
Wywar Żywej Śmierci jest bazą, to jasne... i dwie wolno działające trucizny...
Wyciągnął fiolkę z płynem w kolorze cyraneczki i wlał odpowiednią ilość do ust Pottera i Weasley, masując ich gardła, aby umożliwić przełknięcie.
Antidotum na Popularne Trucizny działało tylko połowicznie i Severus obawiał się, że może być za późno na odwrócenie wszystkich skutków ataku trucizny na narządy wewnętrzne.
Ginny rozkleiła powieki. Jej przekrwione, piwne oczy odnalazły czarne i objęła się ochronnie ramionami pod jego wzrokiem.
— Czego chcesz? — wyszeptała ochrypłym głosem. — Nie przypuszczałam, że to możesz być ty, Serpens. Otrułeś mnie? — zapytała i skierowała wzrok na nieprzytomną postać przyszłego męża. — Otrułeś nas? Po co?
Severus przewrócił oczami i zerwał medalion, zwisający na wysokości jego mostka.
Ginny rozszerzyła oczy, gdy urok osłabł, a zamiast nieokreślonego mężczyzny, stał przed nią jej były profesor eliksirów.
— Wiedziałam! — krzyknęła. — Snape!
— To bardzo interesujące, że wy Gryfoni macie tendencję do wiedzenia wszystkiego, ale nie mamy czasu na ckliwą wymianę swoich podejrzeń, co do mojej tożsamości, Weasley — wycedził przez zaciśnięte zęby. — Trucizna w twoim organizmie dalej działa i postępuje. Udało mi się zniwelować skutki Wywaru Żywej Śmierci, ale nie jestem w stu procentach pewny mieszaniny półproduktów, które połknęliście. — Zerknął na Pottera, który w dalszym ciągu nie wybudził się z nieprzytomnego stanu. — Twój bohater nam nie pomoże, jak widać. Coś cię boli? Czujesz ruch dziecka?
Oczy Ginewry stały się spanikowane, gdy złapała za zaokrąglony brzuch, po czym odetchnęła głęboko.
— Tak, czuję! — wydyszała. — Jak pan myśli, coś mu się stało? — zapytała łamiącym się głosem.
— Magia, panno Weasley — zaczął Severus, otwierając kilka szklanych fiolek. — A zwłaszcza magia ochronna matki, która otacza nienarodzone dziecko w bezpiecznym kokonie, zazwyczaj uniemożliwia wszelkie próby otrucia. — Skierował wzrok na jej zaniepokojone oczy. — Nic mu nie będzie. Powinnaś martwić się o siebie, bo nawet z najlepszą magiczną ochroną, nienarodzone dziecko nie przeżyje bez matki. — Zerknął na omdlałego mężczyznę. — O niego też powinnaś się martwić. Może przeżył kilkukrotny atak Czarnego Pana, ale najwyraźniej jest w pełni śmiertelny, co za niespodzianka — prychnął szyderczo. — Opowiedz mi co czułaś podczas działania trucizny.
Ginewra Weasley okazała się sporą pomocą w identyfikacji trucizn. Jej opis odczuć był szczegółowy i starannie, chronologicznie wyselekcjonowany. Severusowi zaczął świtać pewniej pomysł, gdy Harry Potter otworzy oczy i zaczął wymachiwać ramionami na prawo i lewo.
— Ginny! GINNY! RATUJCIE GINNY!
Wywołana do tablicy dziewczyna szturchnęła wybrańca w ramię z miną, jakby nie była wcale zaskoczona jego przejawem nadopiekuńczości.
— No już! Jestem tu i żyję! — krzyknęła. — Poza tym, nie jesteśmy sami, jak widać.
Wskazała palcem na Severusa, a błądzący po pokoju wzrok Harry'ego skupił się na jego milczącej postaci.
— Ty! — wrzasnął Potter, okrywając się szczelniej pościelą. — Co tu robisz?
— Za dużo pytań, Potter. — prychnął Snape i podsunął mu pod nos dziwnie pachnący płyn. — Pij.
— Co to jest? — zapytał sceptycznie Harry, wąchając ciemnopomarańczowy eliksir.
— Odtrutka — wzruszył ramionami. — Pijesz pierwszy, przed swoją ciężarną narzeczoną. W razie pomyłki nie będzie mi cię żal.
Harry Potter spojrzał na Severusa z niedowierzaniem, po czym parsknął śmiechem.
— Mogę z zaskoczeniem przyznać, że mi ciebie brakowało — powiedział, wypijając płyn z buteleczki do dna.
— Bez wzajemności — burknął Severus, obserwując uważnie twarz chłopca.
— Nie czuję się specjalnie inaczej. — Potter zmarszczył brwi, bełkocząc. — Oprócz ustąpienia mdłości, wszystko pozostaje bez zmian. Dalej mam kłopoty z oddychaniem.
Severus wyciągnął kolejną fiolkę i przekazał ją mężczyźnie. Harry wypił zawartość bez zastanowienia i odetchnął z ulgą, gdy płyn rozprzestrzenił się po jego organizmie. Severus zaczął rzucać serię zaklęć diagnostycznych, zauważając, że ogniska zatrucia, zaczęły się zmniejszać i słabnąć z każdą chwilą.
— Lepiej — Harry skinął głową. — Tak, jest zdecydowanie lepiej.
— Weasley, twoja kolej — wychrypiał Severus, napiętym tonem. — Nic ci nie będzie — zapewnił, widząc, że się zawahała.
— Komu innemu, niż tobie moglibyśmy zaufać, Serpens? — Nagrodziła Severusa nerwowym uśmiechem i przyłożyła pierwszą fiolkę do ust. Severus usłyszał kaszel potera na dźwięk jego pseudonimu, ale nie miał czasu się tym przejmować. — Twoje zdrowie, niechętny bohaterze — powiedziała i wyzerowała zawartość szklanego naczynia.
Po wypiciu drugiego antidotum, Severus zbadał wszelkie funkcje życiowe Ginny i sprawdził proces leczenia uszkodzonych tkanek.
— Wejdźcie! — krzyknął w stronę drzwi. — Wiem, że i tak podsłuchujecie.
Hermiona najwyraźniej czekała na sygnał, bo wpadła w pośpiechu do pokoju, podbiegając do łóżka i rzucając się z impetem na dwójkę ozdrowionych czarodziejów. Cudem ominęła wystający brzuch Weasley, szlochała głośno w ich koszule nocne i zawodziła coś o zamordowaniu sprawcy tego zdarzenia.
Severus oddalił się o kilka kroków, aby znaleźć się, jak najdalej od tej wzruszającej sceny, bo obawiał się, że zwymiotuje na niebieski dywan.
Hermiona oddzieliła się od zakłopotanej pary i odwróciła się w stronę Severusa z tak wdzięcznym i płomiennym spojrzeniem, że sam czarodziej zaczął rozglądać się w poszukiwaniu ucieczki, aby przypadkiem nie zaatakowała go w ten sam sposób, co Potterów.
Nie zdążył się sprzeciwić, gdy skoczyła w jego ramiona i pocałowała głęboko. Znieruchomiał pod jej działaniem, zastanawiając się czy nie powinien dać wiedźmie czegoś na uspokojenie, skoro zdecydowała się na tak śmiały ruch w obecności przyjaciół. Zmniejszyła nacisk na jego wargi i spojrzała mu w oczy.
— Dziękuję, Severusie — wyjąkała i wtuliła nos w jego szyję. — Dziękuję.
Severus westchnął głęboko i otoczył wiedźmę ramionami. Zerknął spod byka na obserwującego scenę Pottera, który po pierwszym szoku, przygryzł wargę, najwyraźniej powstrzymując wybuch śmiechu i uniósł brew z rozbawieniem na widok rumieńca na policzkach Severusa.
Severus obiecał sobie, że następnym razem nie będzie ratować chłopca przed trucicielem, który ewidentnie chciał zrobić mu przysługę.
