A/N: Miniaturka jest przeznaczona wyłącznie dla pełnoletnich czytelników ze względu na teści erotyczne.


Świat oraz postacie stworzone przez J.K. Rowling nie należą do mnie. Jednocześnie zabraniam kopiowania i udostępniania tekstu bez mojej zgody. Jestem autorką miniaturki.


NOC DUCHÓW


Powinien był wiedzieć lepiej.

Dwudziestoletnie doświadczenie w obserwowaniu i szpiegowaniu innych ludzi, dawało Severusowi pole do popisu. Mógł uczyć się na cudzych błędach i tym samym nie pakować się w podobne bagno. Mało tego, niedługo zbliżały się jego pięćdziesiąte urodziny, więc tym bardziej powinien świecić przykładem samokontroli i wyciągać wnioski z własnych porażek, a swoim bezmyślnym zachowaniem...

Bezmyślne zachowanie.

Cóż, to nie najlepsze określenie na pieprzenie byłej uczennicy pod tylną ścianą Świńskiego Łba.

Szorstka struktura budynku pozostawiała nieprzyjemne uczucie na grzbiecie lewej ręki Severusa. Właściwie nieprzyjemny był kontrast między zimnem drapiącej faktury, a ciepłem ciała czarownicy, topiące się pod palcami tej samej ręki, która trzymała biodro kobiety w stalowym uścisku. Niewielka przestrzeń między starymi budynkami nie pozwalała na wyszukane pozycje, ale zdołał obrócić wiedźmę tyłem, żeby nie patrzyła w jego twarz.

Kobieta krzyknęła, gdy wbił się w nią głębiej, poruszając szybciej biodrami.

W zeszłym miesiącu, Severus obiecał sobie, że nie dopuści do kolejnego spotkania sam na sam z panną Granger. Kobieta była zagrożeniem zarówno dla niego, jak i dla siebie samej. Oczywiście, bezpośrednim zagrożeniem była jej niezdrowa fascynacja jego osobą. Przypuszczał, że trzydziestolatka mogła mieć jakiś masochistyczny fetysz upiornych typów z krwawą przeszłością.

W końcu nie mogła być zainteresowana swoim starym profesorem bez powodu, prawda?

Tak więc, Severus poprzysiągł sobie i świętym częściom ciała Merlina, że nie dopuści do spotkań w odosobnieniu razem z Hermioną Granger. Z doświadczenia wiedział, że pozostawanie z nią w samotności, kończyło się przygwożdżeniem wiedźmy do ściany i zakopaniem się w jej ciepłym środku, aż po same jaja.

Za cholerę instynktu samozachowawczego, ty tępy, obrzydliwy, perwersyjny... — wyliczał wściekle w myślach, by po chwili zorientować się, że ruchy jego bioder zsynchronizowały się z tempem wyliczanych słów, tym samym stając się bardziej szorstkie.

Hermiona zaskomlała, wbijając ostre paznokcie w jego ramię. Severus opanował się mimowolnie, słysząc jej rozpaczliwe jęki. Czując wyrzuty sumienia, próbował odsunąć się od kobiety na bezpieczną odległość, ale Granger szarpnęła materiał jego koszuli z niespodziewanie dużą siłą, która nie powinna kumulować się w tak drobnym ciele.

— Nawet nie próbuj — wydyszała z trudem. Severus poczuł, jak jej gładkie wnętrze zacisnęło się i uwięziło jego długość żelaznym uścisku. — Wiesz, że to lubię. Nie przestawaj!

Wiedział, co najbardziej lubiła Hermiona. Im brutalniejsze stawały się jego pchnięcia, tym większa przyjemność pojawiła się w jej oczach. W przeciwieństwie do panny Granger, dyrektor Snape nie lubił, gdy wydawano mu bezpośrednie rozkazy w swoim obecnym, powojennym życiu. Miał dość spełniania zachcianek byłych mistrzów i zdecydowanie nie pragnął posiadać kolejnego człowieka nad sobą.

— Nie mów mi co mam robić — warknął, zwalniając do ślimaczego tempa.

Wyrwał się z niej i chwycił ramię kobiety w mocnym uścisku, obracając bezwładne ciało przodem do siebie. Uniósł jędrne uda, zachęcając by owinęła je wokół jego talii, co uczyniła bez zawahania. Zacisnął palce na napiętej szczęce kobiety, unosząc jej podbródek w górę, by spojrzała mu w oczy. Widział wyraźny przebłysk urazy i wrodzonego, gryfońskiego buntu, który tak cholernie go podniecał. Wszedł w nią powoli, nie przerywając kontaktu wzrokowego i wodząc palcami po jej zarumienionej twarzy. Hermiona nie spuszczała wzroku z rozchylonych warg, które szeptały ostre słowa, wysyłając ją coraz bliżej krawędzi.

— Być może ulegasz błędnemu przekonaniu, że moim skrytym marzeniem jest podporzadkowanie się upartej czarownicy — wychrypiał, zwiększajac nacisk kciuka na jej pulsującą łechtaczkę. — Muszę cię zmartwić, Granger. Nie pozwolę, abyś mówiła mi co mogę, a czego nie mogę z tobą zrobić — wymruczał wprost do jej ucha, by po chwili wbić się w nią ostrzej.

Hermiona krzyknęła na niespodziewane wtargnięcie i zadrapała gładki materiał koszuli Severusa.

Tracę rozum.

Seveus doszedł do wniosku, że prawdopodobnie cierpi na uporczywą przypadłość braku konsekwencji w swoich działaniach. Szczególnie nie trzymał się wcześniejszych założeń, gdy Hermiona Granger była w pobliżu. Kilka lat temu zgodził się, aby zajęła stanowisko profesora transmutacji, gdy Minerwa odeszła na emertyturę i przekazała stanowisko dyrektora Severusowi. Młoda Gryfonka sprawdzała się świetnie na objętym stanowisku. Rzecz jasna, Severus nigdy nie przyznał się do swoich wniosków na głos.

Pięć lat temu, Hermiona i Severus upili się z nudów na corocznej imprezie z okazji Halloween. Dyrektor Hogwartu nienawidził Nocy Duchów z przyczyn oczywistych dla całego czarodziejskiego świata. Wyrzuty sumienia nie trapiły go tak, jak wcześniej, ale nadal wspominał ofiarę Lily w rocznicę jej śmierci.

Po uroczystej kolacji w Wielkiej Sali, większość profesorów wybywała do Hogsmeade, gdzie w pubie pod Trzema Miotłami, odbywała się huczna popijanka zgrzybiałych staruszków. Severus był zmuszony uczestniczyć, jako jedyny dojrzały i odpowiedzialny członek personelu, a Granger nie przepuściłaby okazji, żeby zadawać kłopotliwe pytania nietrzeźwym kolegom po fachu.

Do tego wieczoru, dyrektor Hogwartu nie patrzył na profesor transmutacji, jak na nic innego, niż kolejny gadatliwy obowiązek w szeregach zespołu pedagogicznego. Przełomem okazała się Ognista Whisky, którą wypił z młodą profesor, ponieważ głośne rozmowy reszty personelu wydawały się bardziej znośne w nietrzeźwym stanie. Oprócz Granger, miał do wyboru Neville'a Longbottoma, jako kompana do spożywania trunków wysokoprocentowych, więc nic dziwnego, że wolał przecierpieć pijacki bełkot panny Granger, niż być obiektem panicznego lęku profesora zielarstwa.

Z godziny na godzinę, Severus zdał sobie sprawę, że z milczącego słuchacza monologu Granger, stał się chętnym uczestnikiem pijackich dyskusji. Nawet kilka razy zażartował i uśmiechnął się do kobiety, mając jednocześnie wrażenie, że przeraziło ją to bardziej, niż wywołało jakiekolwiek pozytywne emocje.

Widzieliście kiedyś uśmiechniętego Puszka?

Cóż, jestem prawie pewny, że mniej więcej tak mogł wyglądać ten obraźliwy grymas na mojej twarzy.

Severus nie zakodował momentu w którym rozmowa zmieniła się we flirt pełen podtekstów i dwuznacznych zaczepek. Nie przywykł do picia, a na każdą możliwą okoliczność lub przyjęcie na którym pojawiały się napoje wysokoprocentowe, Severus zabierał ze sobą eliksir niwelujący skutki upojenia alkoholowego. Być może stał się mniej ostrożny po wojnie lub akurat tego dnia był rozkojarzony, ponieważ pod koniec imprezy w Trzech Miotłach, zorientował się, że nie ma przy sobie eliksiru otrzeźwiającego.

Flirt z Granger zamienił się w przypadkowy dotyk. Co jakiś czas jej nagie udo stykało się z jego knykciami, a później palce Severusa muskały gęste loki i zakładały zbłąkane kosmyki za jej zaczerwienione z podniecenia ucho.

Miał w umyśle przebłyski momentu, gdy pociągnął wiedźmę za rękę do wyjścia z pubu i poprowadził ich w stronę Hogwartu w wiadomym celu. Droga do zamku okazała się wyprawą nie do pokonania, więc przygwoździł jej ciało do tylnej ściany Świńskiego Łba.

Od tego czasu, spotkania z młodą profesor transmutacji stały się pewnego rodzaju rytuałem. Severus wmawiał sobie, że nie potrzebuje jej w swoim życiu, a ich schadzki ledwie można było nazwać romansem. Po prostu pieprzyli się, jak króliki po towarzyskich spotkaniach personelu i na następny dzień wracali do codziennej rutyny, jakby nic się między nimi nie wydarzyło.

A fakt, że Severus zrobił Longbottomowi piekło na ziemii, gdy spojrzał zbyt przyjaźnie na Hermionę Granger, nie miał żadnego znaczenia.

Dziś miała miejsce piąta rocznica ich pierwszego spotkania na ścianie Świńskiego Łba. Severus stwierdził, że każdy poczułby się w pewien sposób nostalgiczny i sentymentalny, więc nie był zdziwiony kolejną przygodną schadzką z profesor transmutacji.

Cholerne Halloween.

Severus wrócił do rzeczywistości, gdy kobieta zaczęła się wiercić w jego ramionach.

— Uspokój się, bo zrzucę cię na ziemię — syknął, zły sam na siebie za przesadne zagłębianie się we wspomnieniach.

Hermiona zmrużyła oczy w wąskie szparki i odepchnęła go z całej siły od siebie, aż zatoczył się na przeciwległą ścianę.

— Mógłbyś okazać mi choć pozory szacunku, Severusie — powiedziała chłodno, wściekłe szarpiąc za wilgotne majtki, które zwinęły się na jej kolanach. — Rozumiem, że nic nas nie łączy oprócz... — wykonała nieokreślony ruch ręką między nimi. — ...TEGO! Nie proszę o wiele, ale mógłbyś skupić się na mnie, gdy przyciskasz mnie do brudnej ściany! O czym do cholery myślałeś? Jeśli jest na świecie ktoś, kto zajmuje twoje myśli bardziej, niż kobieta którą właśnie pieprzysz, to może powinieneś zgłosić się do tej osoby! Nie będę cholernym substytutem — warknęła nienawistnie i zerwała się do ucieczki.

Severus instynktownie chwycił ją za ramię, obrócił o sto osiemdziesiąt stopni i złączył ich usta w agresywnym pocałunku.

Tylko po to, żeby się zamknęła.

Severus Snape się nie całuje.

Dyrektor pogratulował sobie w duchu, gdy Hermionie zmiękły kolana, a jędrne piersi przylgnęły do jego torsu w desperackiej potrzebie zmniejszenia odległości między nimi. Odpowiedziała na pocałunek z bliźniaczą pasją i chwyciła garść włosów na karku mężczyzny, by głębiej zatopić język w jego ustach. Prawdopodobnie dlatego, że pocałował ją po raz pierwszy...

Huk otwieranych, tylnych drzwi pubu sprawił, że para odskoczyła od siebie gwałtownie i poprawiła ubrania, by zachować pozory normalności.

Aberforth Dumbledore stał w drzwiach i łypał na nich spod byka, kręcąc głową z politowaniem.

— Jesteście poważni? Od pięciu lat zachowujecie się gorzej, niż napalone nastolatki, krążąc wokół siebie. Byłem cierpliwy, ale mam już dość waszych zwierzęcych dźwięków. — Spojrzał na Severusa z czymś podobnym do niedowierzania. — Masz do dyspozycji komnaty dyrektora Hogwartu, Snape. Zrób pożytek z królewskiego łoża, które wychwalał mój brat, a moją ścianę zostaw w spokoju. Następnym razem napuszczę na was kota. — Skierował wzrok na Hermionę i wycharczał z urazą. — Myślałem, że jesteś mądrzejsza, dziewczyno. On nigdy nie będzie cię szanował, tak, jakbyś tego chciała. — Odwrócił się i trzasnął drzwiami.

Nieprzyjemna cisza nastała między dwójką kochanków.

— Ma rację — powiedziała słabo Hermiona, unikając wzroku Severusa. — Ja również byłam cierpliwa, ale każdy ma swoje granice, Severusie.

Nie zdążył wykrztusić słowa. Patrzył na oddalające się plecy Granger i czuł przemożną chęć, by ruszyć jej śladem.

Nie.

Nie tym razem.

Przecież właśnie tego chciałem, prawda?

Choć plan trzymania się z dała od Hermiony Granger wydawał się najlepszym rozwiązaniem w teorii, Severus nie przewidział ukłucia gdzieś głęboko w klatce piersiowej i skrętu żołądka, powodującego mdłości na widok oddalającej się kobiety.


Podirytowany przebiegiem święta duchów, Severus wrócił do Hogwartu przez upiorne błonia. Setki pomarańczowych światełek paliło się w oknach zabytkowego zamku, ozdabiając szarawe mury i dodając im cieplejszego klimatu.

Dziś miał ochotę na spacer.

Jako dyrektor szkoły, były profesor eliksirów mógł wykorzystać sztukę teleportacji do przemieszczania się po terenach w obrębie zaklęć ochronnych i poza nimi. Nic nie sprawiało mu większej satysfakcji, niż krzyk zaskoczonych uczniów, gdy pojawiał się znikąd u ich boku, łapiąc ich tym samym na niecnych uczynkach. Najczęściej wybierał rozgorączkowane pary, chowające się na schadzkach za zakurzonymi gobelinami. Dyrektor wmawiał sobie, że wcale nie zazdrości im bliskości, gdy jego czarownica nie przebywała w zasięgu wzroku i stęsknionych rąk.

Moja czarownica?

Kopnął niczemu niewinny kamień z zapałem, soczyście klnąc pod nosem.

— Mniemam, że odwiedziłam cię w znakomitym nastroju, mój chłopcze.

Severus znieruchomiał na żwirowej dróżce, prowadzącej z głównej bramy do sali wejściowej. Obrócił się na pięcie, krzyżując ramiona na piersi i spojrzał wyniośle na szczupłą staruszkę, która uśmiechała się do niego porozumiewawczo.

— Stęskniłaś się za dręczeniem kolegów, Minerwo? A może przyszłaś odwiedzić Albusa? Odkąd awansowałem na twoje stanowisko, nie było dnia, żeby ten upierdliwy portret nie narzekał na moje deficyty w prowadzeniu przyjaznej pogawędki.

— Ah, nie. Widuję Albusa w Ministerstwie od czasu do czasu. Przyznam, że nasze stosunki uległy drastycznej zmianie od zakończenia wojny. Powiedzmy, że nie popieram jego strategii działania w trakcie walki z Voldemortem. — Uśmiechnęła się słabo. — Choć po części miałeś rację. Odwiedziłam Dumbledore'a. Żywego.

— Doprawdy? — Severus mimowolnie uniósł wargi w chytrym uśmieszku. — Przerzuciłaś się z brata na brata? Czy twoje zdrewniałe kości pozwalają na takie swawole? — Blade policzki Minerwy pokryły się dziewczęcym rumieńcem. Severus zadławił się śliną. — Oh, Merlinie. Nie mów, nie chcę wiedzieć.

McGonagall chwyciła Severusa za ramię i pociągnęła go w stronę zamku z zaskakującą siłą.

— Nie domyślasz się po co przebyłam tą wyczerpującą drogę z Hogsmeade? — zapytała neutralnie, rzucając mężczyźnie oceniające spojrzenie.

— Jestem Ślizgonem, Minerwo. Tak się składa, że słyniemy ze sprytu.

— Cieszę się, że wskazówka z Aberforthem naprowadziła cię na powód mojej wizyty.

— Powiedział ci? — zapytał z urazą Severus, dąsając się w duchu.

— Nie, Severusie. Właściwie jestem zaskoczona, że podejrzewasz Aberfortha o plotki. Cała szkoła wie o tobie i Hermionie, już od kilku lat.

Severus zamarł, by po chwili strząsnąć skostniałą rękę Minerwy ze swojego ramienia.

— Co masz na myśli mówiąc, że cała szkoła wie?!!!

— Właśnie to, co powiedziałam. Uczniowie robili zakłady. Gdy byłeś w wyjątkowo skowronkowym nastroju, obstawiali upojną noc z profesor Granger. — McGonagall rozszerzyła oczy, widząc rozkwitający rumieniec na szyi przyjaciela. — Merlinie, Severusie! Jesteś dyrektorem! Masz do dyspozycji wszystkie oczy i uszy tego zamku! Nie wiedziałeś, czy nie chciałeś wiedzieć? To zasadnicza różnica.

Severus wzruszył lekceważąco ramionami, strzepując niewidzialny kłaczek z wełnianego płaszcza.

— Istnieje taka możliwość — wymamrotał pod nosem.

— Jaka możliwość?

— Że nie chciałem wiedzieć.

Minerwa westchnęła, aby uspokoić myśli i ponownie poprowadziła Severusa w stronę zamku.

— Wiesz, mój drogi, słyszałam o waszych okazjonalnych eskapadach. Wiem też, że oprócz okupowania ściany Świńskiego Łba, spędzaliście ze sobą wiele wieczorów w jej komnatach, na błoniach i w bibliotece. Chcesz mi powiedzieć, że to tylko przygodny seks?

— Oczywiście. Granger nie wyraziła chęci na popchnięcie relacji dalej, dlatego ten układ wydawał mi się atrakcyjny. Do dziś.

— Czyli mylę się twierdząc, że wasze wspólne wieczory obejmowały ciekawe dyskusje naukowe? Sprostuj proszę, jeśli nie mam słuszności w tym, że w końcu natrafiłeś na równą sobie kobietę? Zapewne Irma wprowadziła mnie w błąd, że twoja twarz nabiera życia dopiero, gdy Hermiona pojawia się w zasięgu wzroku? — Severus widział sarkastyczny uśmiech, rozciągający wargi Minerwy. — Oh, Severusie! Muszę zrobić porządek z naszymi kolegami! Nikomu już nie można ufać, sami kłamcy w tym zamku!

Severus zachował kamienną twarz, mimo uczucia kotłowania w piersi i ogłuszającego szumu w uszach.

— Rozumiem, że nie będziesz miał nic przeciwko, gdy Hermiona spotka na swojej drodze miłego młodzieńca, który zakocha się w niej bez opamiętania, będzie traktował ją jak coś więcej, niż kilka otworów i szanował jej zdanie, co do tego jak powinien wyglądać związek? — kontynuowała.

— Po moim trupie — syknął Severus, bez zastanowienia.

Minerwa nagrodziła jego wywód wszystkowiedzącym uśmieszkiem, który do złudzenia przypominał mu...

— Niech cię szlag, Minerwo — zacisnął usta, odmawiając kontynuowania tej bezcelowej dyskusji.

— Czego się boisz? — zapytała Minerwa, momentalnie poważniejąc. Zielone oczy przybrały zmartwiony wyraz, a chude palce pogładziły jego łokieć. — Możesz mi zaufać, nie skrzywdzę cię.

Milczał przez dłuższą chwilę, rozważając słowa, które nie chciały wyjść na powierzchnie, choć zbierały się na języku od dłuższego czasu.

— Przyjdzie taki czas, gdy Hermiona zorientuje się, że jestem starym, paskudnym i niewartościowym mężczyzną. Nacieszy się szczeniackimi fantazjami i zacznie szukać życia, które dla niej mądrze wymyśliłaś. Znajdzie miłego mężczyznę, bez tragicznej przeszłości, pozbawionego demonów i parszywego charakteru. Myślę, że lepiej oszczędzić sobie zawodu, zanim sprawy zajdą za daleko.

— Masz rację — powiedziała Minerwa bez żadnego konkretnego wyrazu. — Hermiona zasługuje na kogoś, kto będzie młody, zdolny i chętny do kompromisów. Mało tego, powinien szczycić się uczuciem, jakim obdarzyła go ta fantastyczna dziewczyna.

Lodowaty dreszcz przeszedł po kręgosłupie Severusa na wizję urodziwego młodzieńca, trzymającego pod ramię ładną czarownicę o orzechowych oczach, która obdarzyła nieistniejącego faceta czułym uśmiechem.

Dyrektor ledwo zarejestrował słowa dyrektorki przez panicznie przyspieszony oddech.

— Jaka to szkoda, że jest w tobie szaleńczo zakochana od lat.

— Co powiedziałaś? — zapytał, słysząc dźwięk gongu w uszach.

— Hermiona Granger, Severusie. Jest w tobie zakochana — parsknęła. — Myślę, że miałeś rację w swoich przypuszczeniach. Hermiona żywiła do ciebie nastoletnią fascynację na szóstym roku. Musiałam przywoływać ją do porządku na lekcjach transmutacji, gdy mimowolnie bazgrała twoje inicjały na pergaminie. Uspokajając twoje podejrzenia, miała już okazję wyleczyć się z tego zauroczenia przez trudny rok obozowania i kilka lat romansu z głównym zainteresowanym. — Uniosła porozumiewawczo brew. — Hermiona ma trzydzieści lat, mój drogi. To najwyższy czas, aby spotkać się innymi mężczyznami. Czy naprawdę jesteś ślepy? Widziałeś, żeby poświęciła komuś drugie spojrzenie od Nocy Duchów pięć lat temu?

Odpowiedź była prosta.

Nie.

Severus nie zarejestrował oznak zainteresowania Hermiony kimś innym, niż on sam. Wielokrotnie wmawiał sobie, że brak potencjalnego kandydata wynika z przepracowania i niewielkiej ilości czasu na życie towarzyskie.

To nie była prawda.

Rówieśnicy Hermiony usiłowali wyciągnąć ją co weekend do mugolskiej części Londynu. Czarownica uparcie pozostawała w zamku i szukała pretekstu, aby zjawić się w tych samych miejscach, co Severus.

Cholera.

Koncertowo sponiewierał swoje możliwości i stracił szansę na coś więcej, niż tęsknota za najmniejszą przyjemnością, jaką było jej przyjazne milczenie przy herbacie. Przegrał wieczory zawziętych dyskusji i przepychanek słownych, które stymulowały jego umysł lepiej od spotkań z twórcami najbardziej skomplikowanych eliksirów.

Popatrzył w zmartwione oczy wieloletniej przyjaciółki i błagał w myślach, aby nie wymagała od niego przyznania się do kardynalnego błędu. Chciał zachować pozory, że pozostał cień nadziei na naprawę...

Nazwijcie TO, jak chcecie.

— Boisz się przyznać do błędu i sterczeć przed jej drzwiami do bladego świtu, błagając o wybaczenie.

Słowa Minerwy uderzyły w sedno. Sytuacja do złudzenia przypominała okropny okres w nastoletnim życiu, o którym uparcie starał się zapomnieć.

— Hermiona nie jest dzieckiem, Severusie. To dorosła kobieta, wyrozumiała kobieta. Jeśli myślisz, że ma klapki na oczach i nie dostrzegła twoich ułomności, mylisz się. Potrafi zaakceptować wady i dostrzec zalety. Idź, nie marnuj czasu. — Poklepała go czule po policzku i dodała z dziewczęcym uśmiechem: — Ja przestałam marnować czas na błahostki, jak chcesz to opowiem ci, co Aberforth...

— Wystraczy! Nie chcę tego słyszeć!

Zaśmiała się pełną piersią na widok obrzydzenia na twarzy Severusa i skierowała się powolnym krokiem w stronę Hogsmeade.

— Minerwo — wyszeptał i uśmiechnął się lekko, gdy zerknęła na niego przez ramię. — Dziękuję.

— Chcesz doprowadzić staruszkę do szlochu, mój drogi? W tym wieku takie emocje grożą zawałem.

— Masz mnie — parsknął i skierował się do zamku, nie odwracając się za siebie.


Szepczące portrety drwiły z jego zgarbionej sylwetki.

Severus wwiercał płonące spojrzenie w powierzchnię drewnianych drzwi, licząc, że wybawi Hermionę z jej komnat siłą woli.

Bał się zapukać.

Bardziej naturalne wydawało się przypadkowe spotkanie na korytarzu, gdzie mogł zupełnie przypadkiem nawiązać do swoich destrukcyjnych wyrzutów sumienia, podczas udzielania informacji o przebiegu tegorocznej przerwy świątecznej.

Tchórz.

Im częściej obrażał się w myślach, tym nabierał większego przekonania, że jest cholernym idiotą.

Minerwa powiedziała, że mi wybaczy, że jest wyrozumiała...

Minerwa jest stara, jest Gryfonką... jest kobietą.

Ciało Severusa zadziałało instynktownie i zanim umysł dogonił mięśnie, zapukał do drzwi. Przez kilka sekund ciszy, przed oczyma Severusa przeleciało milion scenariuszy możliwego działania.

Gdy usłyszał ciche kroki, a po nich jeszcze cichsze pociąganie nosem, miał już ułożony plan idealny, który...

Całkowicie wyleciał mu z głowy, gdy drobna postać otworzyła drzwi do swojej bezpiecznej twierdzy. Miała zaczerwienione oczy, włosy w nieładzie i przebrała się w rozciągnięty dres w kolorze zgniłej zieleni. Severus prawdopodobnie nie widział Hermiony Granger w bardziej opłakanym stanie. Mimo tego, nigdy nie była dla niego piękniejsza.

— Przyszedłem przeprosić.

Naprawdę? Czy zamieniłem się na mózg z Longbottomem?

— A za co konkretnie przyszedłeś przeprosić, Severusie Snape?

Nie lubił tego tonu. Brzmiał, jak coś pomiędzy wściekłością, zawodem a absurdalną nadzieją.

— Mam zrobić listę? — Próbował zażartować, ale sądząc po purpurowych rumieńcach złości na policzkach Hermiony, mógł liczyć na cios w twarz za trzy, dwa, jeden...

— Myślę, że może zabraknąć pergaminu w twoich zbiorach.

Niewytłumaczalny spokój w jej głosie i pustka w oczach były jeszcze gorsze od złości.

— Hermiono... — Prawdopodobnie pierwszy raz użył jej imienia. Najwyraźniej też to odnotowała, bo jej źrenice rozszerzyły się, a oddech przyspieszył. — Jestem idiotą.

— Jesteś.

— Nie będę składać obietnic, bo pewnie się to nie zmieni...

— Wiem o tym.

— Pomyślałem, że powinnaś wiedzieć, że ja...

— Słyszałam, to setki razy, Severusie. Nie nadajesz się do związku, nic nas nie łączy, nie dramatyzuj GRANGER — powiedziała bezpłciowym tonem, obejmując się ochronnie ramionami.

— Miałem na myśli, że...

— Że jestem niedojrzała i mam fetysz mrocznych zabójców.

— Nie, ja...

— A zwłaszcza, jeśli mroczny zabójca jest moim sarkastycznym profesorem...

— OH DAJ MI SKOŃCZYĆ MYŚL, TY CHOLERNIE UPARTA WIEDŹMO!!!

Szepty portretów ucichły, wraz z oddechem Hermiony.

Severus był pewien, że jego wrzask było słychać w całym zamku i nie byłby zaskoczony, gdyby za kilka minut zebrała się tutaj cała szkoła.

I dobrze. Jak się zbłaźnić, to przynajmniej z rozmachem.

— Gdybyś pozwoliła mi dokończyć, dowiedziałabyś się, że żałuję czasu, zmarnowanego na własne wątpliwości. Przyznaję, że nie brałem pod uwagę twoich uczuć, ponieważ byłem przekonany, że są znikome lub jedynie przyjacielskie. Wmawiałem sobie, że interesuje cię tylko to, co znajduje się między moimi udami. Dopiero dziś uświadomiłem sobie jakim jestem głupcem. Jeśli pozwolisz mi naprawić swój błąd, obiecuję, że zrobię wszystko... Tak wiedźmo, mam na myśli, co mówię. Zrobię wszystko, abyś mi wybaczyła i wynagrodzę każdą zmarnowaną minutę pięciu długich lat.

Obserwował gamę emocji, przebiegającą przez twarz roztrzęsionej kobiety. Kątem oka dostrzegł poruszające się portrety, powracające do ożywionych dyskusji i spekulacji finału przedstawienia.

— Waćpanna przyfasoli mu w duży nos. Widzisz tę małą, zaciśniętą piąstkę? Oj, tak... będzie bolało — wyszeptał sir Cadogan, klepiąc w zad znudzonego konia, aby zilustrować rozmówcom przypuszczalny cios Hermiony w twarz Severusa.

— Nic nie wiesz o kobietach — mruknęła obrażonym tonem wyniosła dama w błękitnej, falbaniastej sukni. — Spójrz na jej oczy, ona go kocha. Za chwilę się pocałują.

Severus gardził wszystkim, co łzawe i romantyczne, jednak tym razem przybił mentalną piątkę kobiecie w niebieskiej kiecce.

— Pięć lat, to sporo czasu — powiedziała w końcu Hermiona, przecierając oczy skrawkiem rozciągniętej bluzy dresowej.

— Mam tego świadomość. — Zacisnął zęby, żeby nie podążyć za chęcią natychmiastowej ucieczki.

— Czy nie uważasz, że powinniśmy ustalić spłatę twojego długu w bardziej prywatnym miejscu? — uśmiechnęła się słabo, rzucając szybkie spojrzenie na oburzone portrety.

Dyrektor Hogwartu nie odważył się zawahać. Wszedł do komnat profesor transmutacji w towarzystwie głośnych protestów namalowanych postaci.


Hermiona zasnęła kilkanaście minut temu, wtulona w ciało Severusa. Objął kobietę ramieniem, gładząc skórę jej pleców, zarumienioną od wcześniejszych aktywności.

Rozmyślając nad przebiegiem Nocy Duchów, Severus ze zdumieniem stwierdził, że najgorszy dzień w kalendarzu od prawie trzydziestu lat, w ciągu kilku godzin stał się najlepszym prezentem, jaki kiedykolwiek otrzymał od losu.

Wiedział, że cokolwiek się stanie, nigdy już nie zwątpi w Hermionę i zrobi wszystko, żeby ją przy sobie zatrzymać.

Kto wie? Może w następne Halloween odpuszczę sobie ścianę Świńskiego Łba na rzecz królewskiego łóżka w prywatnych komnatach dyrektora Hogwartu?