Rozdział 210: Nie wyjdziesz

W niektóre poranki Greg czuł się złośliwy. Stawał się dziecinny i niechętny do zostawania samu, chociaż wiedział, że i tak to się stanie. Przez większość czasu miał też swoją własną pracę, do której musiał się dostać. Ale mimo tego nie mógł znieść leżenia w łóżku lub spędzanie czasu w kuchni przy kawie lub śniadaniu, gdy jego partner ubierał się i wychodził.

Mycroft zawsze wychodził z domu, zanim zrobił to Greg. Wstawał wcześnie, czasami znacznie wcześniej niż starszy mężczyzna i wychodził, nim ten się obudził. Jednak przez wiele dni mijali się w sypialni lub mogli wspólnie zjeść mały, szybki posiłek, zanim polityk musiał wyjść na cały dzień.

Właśnie zamknął głośną sprawę, a nadinspektor kazał Gregowi wziąć kilka dni wolnego, aby nadrobić prawie dwa tygodnie z rzędy, w których pracował. Nigdy nie narzekałby na przedłużony weekend, ale po drugim dniu zaczął się trochę nudzić. Mycroft, rzecz jasna, nadal pracował przez długie godziny, a Greg za nim tęsknił.

Kiedy Mycroft następnego ranka poszedł pod prysznic, Greg przewrócił się na łóżku i chwycił komórkę. Zmrużył oczy, przyzwyczajając wzrok do jasnego, małego ekrany w wciąż zaciemnionym pokoju i tak szybko, jak mógł, wysłał wiadomość do Anthei. Jeśli miałby nad tym kontrolę, nie pozwoliłby Mycroftowi opuścić mieszkania. Oczywiście wiedział, że były rzeczy, w które nie można było ingerować, ale jeden dzień wolnego dla jego partnera byłby wystarczający…

Jej odpowiedź nadeszła w ciągu kilku chwil. Uśmiechając się promiennie na otrzymaną wiadomość, Greg odłożył z powrotem komórkę i wyczołgał się z łóżka. Drapiąc się w tył głowy, ziewnął, gdy szedł przez sypialnię do łazienki, która była dość zaparowana z powodu gorącej wody. Jego uśmiech rozszerzył się nieznacznie. Ściągnął spodnie i T-shirt, w których spał, aby móc wślizgnąć się do kabiny prysznicowej tuż za partnerem i przytulił się do niego.

— Dzień dobry — wymamrotał, owijając ramiona wokół talii Mycrofta i wtulając się w tył jego mokrego ramienia.

Mycroft przerwał mycie włosów, delikatnie nucąc.

— Dzień dobry, Gregory — odpowiedział. Greg usłyszał uśmiech w jego głosie i po chwili kontynuował mycie. — Przepraszam, że cię obudziłem.

— W porządku — powiedział Greg, składając pocałunki na łopatce Mycrofta. — Nie obudziłeś mnie. Poza tym to jest o wiele lepsze niż spanie.

Po spłukaniu włosów, Mycroft odwrócił się i przechylił głowę Grega, aby mogli podzielić się kilkoma powolnymi, delikatnymi pocałunkami. Greg owinął ramiona wokół szyi swojej ukochanej, przyciskając się do niego i lekko pogłębiając pocałunek. Jednak Mycroft odsunął się po chwili, delikatnie skubiąc dolną wargę Grega.

— Chociaż to jest niesamowicie wspaniałe, muszę się ubrać, najdroższy — powiedział Mycroft, obejmując policzek Grega.

Pochylił się, żeby pocałować go w nos, zanim zakręcił wodę i wyszedł z kabiny. Greg poszedł za nim. Obaj mężczyźni sięgnęli po ręczniki i wytarli się. Mycroft opuścił łazienkę przed Gregiem i był już w połowie ubrany i wkładał kamizelkę, kiedy starszy mężczyzna dołączył do niego w sypialni.

Greg nie zawracał sobie głowy wkładaniem żadnych ubrań i pozostał z ręcznikiem owiniętym luźno wokół talii. Patrzył, jak Mycroft ubierał się w ciszy, podziwiając sposób, w jaki bezbłędnie wkładał każdy element garderoby. Nie sądził, że kiedykolwiek przestanie być zachwycony tym, jak niesamowity był Mycroft w każdym aspekcie życia.

— Chodź tu — powiedział w końcu, wskazując palcem na wyższego mężczyznę, który poprawiał krawat.

Zdziwiony Mycroft odwrócił się i poszedł do niego.

— Słucham? — zapytał, unosząc lekko brew z zaciekawieniem.

Greg wyciągnął rękę, udając, że chce poprawić lekko jego krawat, ale zamiast tego zacisnął palce wokół niego i pociągnął Mycrofta do przodu. Piękny, szykowny mężczyzna wydał z siebie odgłos zaskoczenia. Jedną dłoń przycisnął do klatki piersiowej Grega. Nie był to gest odpychający, bardziej jakby próbował się uspokoić, więc Greg wykorzystał ich nagłą bliskość, by pochylić się i zacząć składać pocałunki wzdłuż jego szczęki.

— Zostań ze mną w domu — mruknął w miękką skórę.

Wyznaczył pocałunkami całą drogę w górę do szczęki, po czym potarł nos w zagłębieniu szyi.

— Gregory… — wyszeptał Mycroft drżącym głosem.

— Nie musisz wychodzić — wymruczał Greg, wysuwając język i przesuwając nim po jego szyi.

Zatrzymał się na kilka sekund na punkcie tętna, czując jak to było podniesione, po czym skierował się do góry. Potem przygryzł ucho Mycrofta, który wzdrygnął się.

— Gregory, muszę… — próbował zaprotestować, ale jego głos stawał się mniej stanowczy.

— Sprawdziłem to — szepnął Greg, wyznając, co zrobił. Jego palce już pracowały nad rozwiązaniem krawata, który Mycroft miał na sobie tylko przez chwilę. — Anthea może zmienić twój harmonogram dnia. Zostań ze mną w domu.

Boże, Gregory — jęknął Mycroft, gdy starszy mężczyzna naparł na niego.

Jego oddech stawał się nieco szybszy, a Greg czuł, jak jego własne ciało reaguje w podobny sposób. Mógł powiedzieć, że wygrywa. Już wiedział, że Mycroft nie mógł teraz odejść. Oblizując wargi, przesunął dłonią po boku wyższego mężczyzny i do przodu, obejmując jego bardzo wyraźne erekcję i lekko poruszając dłonią. Mycroft praktycznie jęknął.

— W po… porządku — powiedział, jęcząc i wyginając się bardziej w jego stronę. — Zostanę, ty szalony draniu.

Mycroft uśmiechnął się. Uwielbiał, kiedy Mycroft tak mówił. Przez chwilę ssał płatek jego ucha, po czym pociągnął go do łóżka, gdy rozpinał guziki jego kamizelki.