Rozdział 214: Udany weekend

Uwagi: Jest to kontynuacja poprzedniego rozdziału.

Zgodnie ze słowami Sherlocka, zniknął wraz z Johnem na większość następnego dnia. Poranek był niczym tornado szaleństwa i były momenty, w których Sherlock i Mycroft byli jak zwykle zwaśnionymi postaciami, ale potem druga para wyszła zostawiając Mycrofta i Grega w spokoju.

W ten sposób Greg w końcu namówił swojego partnera, by zajęli miejsce na kanapie i teraz siedział na nim okrakiem z ręką owiniętą wokół ich erekcji, ciężko dysząc i całując niechlujnie drugiego mężczyznę.

Gregory — jęknął Mycroft przy jego ustach, wyginając się pod nim, drżącymi dłońmi chwytając jego nagą talię.

Greg zawarczał lekko w odpowiedzi i przygryzł dolną wargę, będąc w tym momencie zbyt blisko krawędzi, by być w stanie mówić, po czym pogłaskał gwałtowniej ich erekcje, drażniąc ich główki kciukiem.

To był drugi raz, kiedy uprawiali seks i prawdopodobnie nie ostatni. Greg uwielbiał mieć wakacje. Mniej stresu i więcej czasu dla siebie oznaczało, że mogli bardzo dobrze wykorzystać ten okres.

Pochylając się, pochwycił usta Mycrofta w kolejnym gwałtownym pocałunku. Dostał zawrotów głowy, gdy obaj w końcu osiągnęli punkt kulminacyjny. Przycisnął ich czoła do siebie dysząc. Jego serce biło szaleńczo. Odpoczywali w tej pozycji, aż Mycroft przesunął się, aby wstać.

— Nie odchodź — jęknął Greg, ale poruszył się, by mimo wszystko pozwolić mężczyźnie wstać.

— Musimy się ogarnąć i ubrać, dopóki jesteśmy sami, najdroższy — wysapał Mycroft w odpowiedzi, zbierając ubrania, które zostały rzucone na podłogę. Skierował się do toalety obok łazienki.

Potrząsając głową i uśmiechając się, Greg wstał i poszedł za nim. Ogarnął się pierwszy i był w kuchni, kiedy Sherlock i John wrócili do domku. Greg bez słowa wyjął dwie dodatkowe filiżanki, aby móc przygotować dla wszystkich herbatę, po czym udał się na skraj kuchni, gdy weszli do pomieszczenia.

— Witamy z powrotem — przywitał ich, uśmiechając się delikatnie.

John spojrzał na niego i uśmiechnął się.

— Hej Greg — powiedział, odkładając kilka toreb. — Mieliście dobry dzień?

— Tak. — Skinął głową. — Robię herbatę, jeśli macie na nią ochotę.

— Tak, byłoby świetnie — przytaknął John.

Sherlock spojrzał na niego bez słowa, wszedł do salonu i zatrzymał się. Greg obserwował go, już wiedząc, co dedukuje młodszy Holmes, gdy wpatrywał się w kanapę. Jego uśmiech poszerzył się, gdy Sherlock odwrócił się i spojrzał na niego ze zmrużonymi oczami. Oczywiście wiedział, że uprawiali na kanapie seks. Greg poczuł jeszcze większy triumf, przypominając sobie komentarz Sherlocka z poprzedniego wieczoru. Sherlock prychnął.

— Absurdalne — wymamrotał, zdejmując płaszcz i odwieszając go.

John spojrzał na niego z zaciekawieniem, a Greg tylko się roześmiał.

— Zaraz rozpocznę przygotowywania do obiadu — powiedział, odwracając się i kierując z powrotem do kuchni, gdy czajnik zaczął gwizdać. — Łosoś z makaronem.

— Podziękuję — westchnął Sherlock z drugiego pokoju.

John będący w trakcie wchodzenia do kuchni, zatrzymał się, by spojrzeć przez ramię na swojego partnera.

— Daj spokój — rzucił. — To cudowne, że Greg gotuje dla nas, a ty lubisz, kiedy przygotowuje dla ciebie rybę, więc przestań udawać, że to okropnie brzmi.

Greg potrząsnął głową, przewracając oczami, nalewając wszystkim herbatę. Dodał mleka i cukru do filiżanek należących do tych, którzy lubili pić tak herbatę i oparł się o blat, gdy Mycroft dołączył do nich w kuchni. Podniósł jego filiżankę i podał mu ją, uśmiechając się czule, gdy ten stanął koło niego.

Mógłby wybuchnąć śmiechem na widok twarzy Johna. Zajęło mu to chwilę, ale potem zdał sobie sprawę, dlaczego ją przybrał. Mycroft nałożył na siebie niektóre z jego ubrań, więc miał obecnie na sobie czarne, dresowe spodnie i zwykły jasnoniebieski t-shirt. Greg widział go ubranego w takie rzeczy wiele razy, ale starszemu mężczyźnie zaświtało w głowie, że John nigdy nie wiedział Mycrofta w niczym innym niż trzyczęściowym garniturze i na wpół eleganckim stroju, który polityk miał na sobie wczoraj.

— Tak, doktorze Watsonie, mogę też nosić normalne ubrania — skomentował Mycroft, unosząc brwi z wyraźnym rozbawieniem, popijając herbatę z pomrukiem uwielbienia.

John zamrugał i zapatrzył się we własny napój.

— Przepraszam, po prostu… wygląda to dziwnie — przyznał John. Greg zaśmiał się cicho.

— Uwielbiam to. — Uśmiechnął się z błyszczącymi oczami.

Naprawdę kochał, gdy elegancki i doskonały mężczyzna nosił jego ubrania. Naprawdę było to coś do podziwiania.

Niedługo po tym Greg rozpoczął przygotowania do obiadu: smażył łososia na patelni z solą i pieprzem, gdy makaron gotował się w garnku obok. Do makaronu dodał sok z cytryny, koperek i bazylię, mieszając wszystkie składniki, po czym nałożył go na talerz, a na wierzch położył łososia. Mycroft otworzył wino, żeby mieć swój wkład własny do kolacji. Wszyscy zajęli swoje miejsca przy stole (chociaż John w końcu musiał przyciągnąć Sherlocka, żeby do nich dołączył, ponieważ najwyraźniej nie miał nastroju do bycia towarzyskim).

Wszystko poszło zaskakująco dobrze. Sherlock udawał, że nie chce kolacji, ale ku miłemu zaskoczeniu Grega zjadł wszystko ze swojego talerza bez marudzenia. Odbyli niezobowiązująca rozmowę, John opowiadał o tym, co robili tego dnia w Sussex. Sherlock w końcu włączył się do rozmowy z pewnymi dedukcjami, których dokonał w mieście, powodując, że on i Mycroft wdali się w rozmowę/debatę/konkurencję, która jak zwykle wprawiła Johna i Grega w zdumienie i podziw.

Ogólnie było świetnie. Wszyscy wyraźnie cieszyli się wieczorem. Po skończonym posiłku przenieśli się do salonu i wypili jeszcze trochę wina, zanim obie pary w końcu udały się na noc do swoich sypialni.

— Wiesz, cieszę się, że się pojawili — wyszeptał Greg, kładąc się przy Mycroftcie (po tym, jak znowu uprawiali seks, o czym był przekonany wcześniej, że będą to robić). Mycroft zanucił, gładząc jego srebrzyste włosy.

— O dziwo, ja również — zgodził się.

Greg zaśmiał się. Początkowo bał się podzielić domkiem - bardziej z Sherlockiem niż z Johnem - ale skończyło się to całkiem przyjemnie. Na pewno zabiorą ze sobą kilka miłych wspomnień z wyjazdu i chociaż nigdy nie powiedziałby tego na głos przy Sherlocku, czuł się tak, jakby wszyscy byli rodziną. To było coś, czego nigdy nie zapomni.