Wersja z dnia: 18.07.2011


11. ŚWIĘTA I WIEŚCI

– Nadal nie mogę w to uwierzyć, Quietus! Mnie nawet nie dotknęli, mimo że dokładnie wiedzieli, kim był mój tata! Rzucili tylko na mnie to cholerne Revelo i to wszystko! – Ares potrząsał głową z niedowierzaniem, patrząc na Harry'ego.

To było pierwsze popołudnie, kiedy Harry został wypuszczony z łóżka. Tego samego niedzielnego popołudnia Harry i Severus poszli na cmentarz, a następny dzień miał być dla Harry'ego pierwszym dniem szkolnym od czasu przesłuchań przez aurorów, więc chłopiec podejrzewał, że odbędzie więcej takich rozmów w ciągu najbliższych dni.

Neville poruszył się niespokojnie, nie ośmielając się spojrzeć na swojego przyjaciela. Harry westchnął.

– To było coś… osobistego. Przeciwko mojemu ojcu.

– Bzdury. – Ares uderzył pięścią w stół. – Myślę, że ten drań, Weasley, jest psychicznie chory. Zawsze był głupim, przemądrzałym molem książkowym. Ale jakieś niedobre wspomnienia z lekcji eliksirów nie powinny mieć na niego takiego złego wpływu, żeby aż musiał cię bić!

– Nie. Tu nie chodziło o lekcje eliksirów. To z innego powodu, ale nie mogę ci powiedzieć. – Harry spojrzał na niego przepraszająco. – To…

Ares przerwał Harry'emu, lekko dotykając jego ramienia. Harry drgnął niespokojnie. Ares szybko cofnął rękę i przysunął się bliżej.

– Więc to, co powiedział Ronald Weasley o twoim ojcu, to prawda?

Harry spojrzał na niego ostrożnie.

– Nie wiem, o co ci chodzi.

– Na pierwszych zajęciach z opieki nad magicznymi stworzeniami obrażał naszych ojców. Nie, nie tylko mojego, ale twojego również. To dlatego, że obaj są… – przełknął ślinę. – Wiesz, co mam na myśli.

Oczy Harry'ego zwęziły się.

– Severus nie jest Śmier…

– Ciii, Quiet – syknął zdenerwowany Neville. – Nie jesteśmy sami w bibliotece. – Potem odwrócił się do Ślizgona. – Tak i nie. Jego ojciec szpiegował Sam Wiesz Kogo, dopóki nie zdemaskowano go tego lata. Ale w Ministerstwie siedzą tylko bezrozumni, przeklęci idioci, i tyczy się to również aurorów. Może nawet ich najbardziej.

Harry spojrzał zaskoczony na Neville'a. On wiedział. Ale skąd? W międzyczasie wyraz zrozumienia pojawił się na twarzy Aresa.

– Więc to dlatego twój ojciec chciał, abyś trzymał się ode mnie z daleka! – Zmarszczył brwi w zamyśleniu. – I może miał również jakąś osobistą urazę do mojego ojca po letnich doświadczeniach. Cóż, aż do teraz nie rozumiałem, jak to się stało, że został schwytany razem z Potterem. Najwyraźniej próbował ocalić tego bezcennego zbawiciela świata…

Harry zbladł, Neville natomiast poczerwieniał z gniewu.

– Nie waż s-się mówić t-tak o Harrym! – Oczy chłopca zaiskrzyły gniewem. – To nie było c-coś, czego by chciał! I nigdy się tak nie zachowywał! To tylko twoje ślizgońskie uprzedzenia sprawiły, że tak o nim myślisz!

Ku wielkiemu zdziwieniu Harry'ego, Ares nie zamierzał się kłócić. Wręcz przeciwnie, przysunął się bliżej i oparł łokcie na stole.

– Dobra, rozumiem. Więc może mi opowiesz, jaki był?

Neville kiwnął głowa na znak zgody, a Harry miał ochotę zniknąć.

– Nigdy z nim nie rozmawiałeś, prawda? – zapytał Neville.

– Właściwie nigdy się nim nie interesowałem. – Ares uśmiechnął się i wzruszył ramionami. – Myślałem, że był gryfońską wersją Malfoya.

To proste stwierdzenie wstrząsnęło Harrym. Nie słyszał dalszych słów Neville'a. On i Malfoy – podobni? Ależ on nigdy nie był takim aroganckim idiotą, nie miał niewolników, nie był rozpieszczonym okrutnym draniem takim jak Malfoy!

– Dlaczego myślałeś, że… on był podobny do Malfoya? – zapytał nagle, przerywając Neville'owi. O mały włos powiedział „byłem podobny do Malfoya".

Neville zamilkł i spojrzał na Aresa, który ponownie wzruszył ramionami.

– Z powodu jego wielbicieli i kumpli. I z powodu tej jego cholernej pewności siebie. I był tak uprzedzony do Ślizgonów, jak Malfoy do Gryfonów. Nigdy w klasie nawet nie zwracał uwagi na nas – normalnych Ślizgonów, tylko na Malfoya. Nigdy nie spróbował nawet nas poznać, czy przynajmniej się nam przedstawić.

– Cóż, to dotyczy prawie wszystkich Ślizgonów i Gryfonów – dodał cicho Neville. – Nie przypominam sobie, abym kiedyś widział, jak zaczynasz rozmowę z którymkolwiek z nas.

– W takich momentach cieszę się, że nie zostałem przydzielony – oznajmił Harry, by uniknąć zbliżającej się kłótni. – W ten sposób każdy może mnie nienawidzić, z powodu tego, jaki jestem, a nie z powodu domu, do którego należę.

– Albo z powodu tego, kim jest twój ojciec. – Ares wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.

– Och, cóż… Ale bycie synem profesora Snape'a też ma swoje zalety. – Harry mrugnął do nich. – W każdym razie, dyrektor powiedział, że nie będę już więcej przesłuchiwany sam. On albo ojciec będą tam ze mną. Nawet zgłosił w Ministerstwie, że aurorzy użyli torturującego zaklęcia na uczniu.

– To dobra wiadomość! – ucieszył się Neville. – Hermiona już się o ciebie martwiła…

Twarz Harry'ego zachmurzyła się.

– A co z Weasleyem? Jak on reaguje na zmartwienia swojej dziewczyny?

Neville spojrzał niepewnie na Aresa, potem westchnął.

– Myślę, że żaden z Gryfonów nigdy by tobie tego nie opowiedział, a już na pewno nie Hermiona… Ale tamtego dnia, po tym jak wróciliśmy od ciebie ze skrzydła szpitalnego, miała miejsce awantura w pokoju wspólnym Gryfonów. Bardzo… wstrętna awantura. To Ron ją zaczął. Zaczął wrzeszczeć na Hermionę i na mnie. Wyzywał nas od zdrajców. Wtedy cała reszta dołączyła się do kłótni i… – Strapiony Neville pomasował skronie. – Ron powiedział, że twój ojciec jest Śmierciożercą i zdrajcą, i że ty jesteś jego agentem wśród Gryfonów… Jasna cholera. Zrobiło się tak cicho, że myślałem przez chwilę, że ogłuchłem. Nie mogłem nic wykrztusić. A potem Hermiona powiedziała Ronowi, że jest głupim, rozwydrzonym dzieciakiem, czy coś takiego, ale Ron wrzasnął na nią, że ona się w tobie podkochuje… Wtedy ona uderzyła go w twarz i powiedziała, że ma już tego dość i że już koniec. To stało się cztery dni temu. Od tamtego czasu nie widziałem ich razem.

Twarz Harry'ego przybrała dziwny, zielony kolor.

– Zerwała z nim? – zapytał drżącym głosem.

– Na to wygląda…

– A teraz cały Gryffindor wie o tacie… – Harry schował twarz w dłoniach. Jego ramiona drżały. – I myślą, że chodzę z Hermioną… A ona zostawiła Rona przeze mnie…

– Co za zidiociały drań z tego Weasleya… – wycedził Ares poprzez zaciśnięte zęby.

– Uspokójcie się. Jestem pewny, że większość Gryfonów myśli, że Ron przesadzał. Wszyscy wiedzą jak nienawidzi Snape'a i ciebie – powiedział uspokajającym głosem Neville.

– Ale jeśli nawet ty, Neville, zrozumiałeś, że on nie przesadzał, to podejrzewam, że wszyscy również o tym wiedzą – warknął na niego Harry. Ale Neville nie przejął się tym.

– Nie. Ja to wiem tylko dlatego, że Hermiona mi powiedziała, kiedy ty byłeś… przesłuchiwany i zdecydowaliśmy się zawołać dorosłych na pomoc – przyznał. – A później Snape potwierdził słowa Hermiony.

– Severus dosłownie przyznał się tobie, że on… – Harry był zaszokowany.

– Tak. I poprosił mnie, żebym już więcej nie ubierał go w szaty mojej babci, kiedy przypadkiem wpadnę na bogina…


– Zaczynasz być łagodny dla uczniów. Co z twoją reputacją? – zapytał Harry, kiedy usłyszał, jak Severus wchodzi do pokoju tej nocy.

– Myślałem, że już śpisz – wymamrotał Snape w odpowiedzi.

– Czekałem na ciebie.

– Mogłeś odwiedzić mnie w laboratorium po południu.

– Nienawidzisz, jak ktoś ci przeszkadza, gdy pracujesz.

– Do diabła, tak… – Severus ziewnął głośno. – Ale ty możesz mi przeszkadzać, kiedy tylko chcesz. Lepsze to, niż czekanie na mnie, zamiast spania. I co to za komentarz o mojej reputacji?

– Neville wyznał, że uśmiechnąłeś się do niego i nawet zażartowałeś.

– Jaką dostanę za to karę? – Severus przewrócił się na brzuch. – Ale mów szybko, zanim zasnę.

Harry nie odpowiedział, tylko westchnął. Severus nagle się ożywił.

– Czy coś się stało?

– Boję się jutrzejszych lekcji – powiedział słabo Harry. – Ron powiedział wszystkim Gryfonom o twojej przeszłości. Nie wiem, jak zareagują. Nie chcę, aby znowu mnie nienawidzili. Nie chcę również, aby tobą pogardzali. I nie chcę zaczynać wszystkiego od początku. Mam już dość rozpoczynania wszystkiego od nowa.

Severus wyciągnął rękę i uścisnął delikatnie ramię Harry'ego .

– Nie musisz wszystkiego zaczynać od nowa, Quiet. Masz Neville'a i Hermionę w Gryffindorze i oni ciebie nie opuszczą. Być może tyczy się to również pana Finnigana. Nie możesz już bardziej stracić Rona, a sympatia innych nie jest taka istotna. Co do mnie, nie obchodzi mnie, co oni myślą o mnie i o mojej roli, więc nie musisz przejmować się moją reputacją czy akceptacją.

– Ale ja chcę, aby ciebie zaakceptowali! – wykrzyknął zdesperowany Harry.

– Nie zrobią tego. Przynajmniej nie wszyscy. Twoi przyjaciele mnie zaakceptowali, czy to nie wystarczy?

Harry wymamrotał coś cicho.

– Czy to było „nie"? – zapytał Severus, a kiedy Harry nie odpowiedział ponownie wyciągnął rękę i żartobliwie szturchnął go palcem w bok.

– Tak. Nie – jęknął Harry i odsunął się od łaskoczącego palca.

– Zaskakuje mnie zasób twego słownictwa – rzekł Severus kpiąco, ale zaraz znowu spoważniał. – Słuchaj, Quiet. Twoja akceptacja w zupełności mi wystarcza. W zupełności. – Znowu ziewnął. – W każdym razie to dużo więcej niż miałem przez lata. – Kolejne głośne ziewnięcie. – Teraz idź już spać. Będę tutaj, jeśli coś by się stało.

– Dobranoc, tato.

Głucha cisza zaległa w pokoju.


Przez cały ranek Harry starał się unikać Severusa. Nadal był zakłopotany swoim głupim przejęzyczeniem ostatniej nocy i zupełnie nie miał pojęcia, jak powinien zareagować, jeśli Severus poprosi go o wyjaśnienie albo zapyta, czy zamierzał tak go nazwać. Co więcej, cały dzień zapowiadał się na najgorszy od czasu pierwszych dni września, pomyślał Harry, kiedy wchodził rano do Wielkiej Sali.

Zaległa natychmiast cisza i wszystkie głowy odwróciły się w jego stronę. Harry zbladł, ale twarz Severusa jak zwykle nie wyrażała żadnych emocji. Nauczyciel przesunął pozbawionym wyrazu wzrokiem po uczniach i usiadł, podczas gdy Harry poszedł w stronę Aresa. Kątem oka dostrzegł, że niektórzy odprowadzali go wzrokiem, ale celowo ich ignorował.

– Zabiję tego idiotę Weasleya, przysięgam – brzmiały pierwsze słowa Aresa skierowane do niego.

Harry tylko wzruszył ramionami, ale wewnątrz poczuł wdzięczność za te słowa. Kiedy podniósł wzrok, zobaczył, że kilku Ślizgonów patrzyło na niego z wyczekiwaniem, nawet Malfoy przez krótką chwilę na niego patrzył.

Nadal nie mógł jeść normalnie, a wydarzenia poprzednich dni nie pomogły mu odzyskać apetytu. Wręcz odwrotnie. Więc po kilku kęsach poddał się i prawie uciekł z sali.

Czekał aż do ostatniej chwili, zanim poszedł na transmutację. Wszedł do klasy razem z panią profesor i, patrząc w podłogę, pospieszył zająć miejsce obok Neville'a. Cała lekcja minęła w ciszy, ale kiedy McGonagall pozwoliła im odejść, skinęła na Harry'ego.

– Panie Snape, proszę do mnie.

Harry zawrócił od drzwi i podszedł do stołu nauczycielki.

– Tak, proszę pani?

– Słyszałam, co się stało w pokoju wspólnym Gryfonów, a twój ojciec powiedział, że ty też o tym wiesz.

Harry tylko kiwnął głową.

– Myślę, że nie czujesz się teraz dobrze w towarzystwie Gryfonów z piątej klasy, więc pomyślałam, że mogę zmienić twój plan lekcji tak, żebyś uczęszczał na zajęcia z innym domem, jeśli chcesz.

Harry nie odpowiedział od razu. Czy byłoby choć trochę lepiej, gdyby zdecydował dołączyć do Puchonów? Albo Krukonów? Nie czuł się już tak nieswojo pośród Krukonów, ale czy było to rzeczywiście konieczne? Zmienić, zacząć od nowa? Głupota.

– Nie sądzę, aby w taki sposób było łatwiej, proszę pani. I czuję się dobrze pośród Gryfonów.

– Bardzo dobrze, panie Snape. Chciałam tylko pomóc.

– Dziękuję pani. – Harry uśmiechnął się lekko i podążył za swoimi kolegami na następną lekcję. W korytarzu czekała na niego Hermiona.

Harry uśmiechnął się z przymusem.

– Hej, Hermiona, mówiłem, że nie zacznę z tobą chodzić, jeśli Weasley cię zostawi – powiedział to żartem, ale w jego głosie słychać było gorycz.

– Nie musisz. Nadal chodzę z Ronem. – Hermiona wzruszyła ramionami i rzuciła mu spojrzenie pełne otuchy. – Mamy tylko krótką przerwę w naszym związku.

Harry zmarszczył brwi.

– Naprawdę? – Kiedy Hermiona przytaknęła, dodał: – Miło mi to słyszeć. Nie chcę, abyś zrywała z Ronem, ehm… z Weasleyem tylko ze względu na mnie.

Hermiona spojrzała na niego, a jej oczy zalśniły z gniewu.

– To, co tobie zrobił, jest niewybaczalne, Quiet. Nie miał prawa powiedzieć tego wszystkiego przed całym domem, a jeśli zdecydowałabym się z nim zerwać, to nie byłoby tylko ze względu na ciebie. Ten pokaz sprawił, że w moich oczach jest teraz mniej godny zaufania. Doskonale wiedział, że twój ojciec był szpiegiem od lat. Powiedział to z czystej zemsty. I dlatego zachowywał się w stosunku do ciebie jak drań od chwili, kiedy cię poznał. A są momenty, kiedy trzeba porzucić swoją zemstę i teraz jest właśnie taki moment. Twoja sytuacja jest wystarczająco trudna bez jego głupich złośliwości, nie wspominając o profesorze Snapie. – Hermiona potrząsnęła głową. – A już z pewnością nie miał prawa nic mówić o was dwóch po tym, co ci zrobił jego brat ze swoim kolegą.

Harry zamknął oczy i westchnął cicho. Nie chciał sobie teraz tego przypominać.

– Chodźmy już, bo spóźnimy się na lekcje – powiedział w końcu.

Następne dni rozwiały obawy Harry'ego. Większość Gryfonów zignorowała stronnicze uwagi Rona, a prawie wszyscy zgodzili się, że nawet jeśli Snape był Śmierciożercą, to jego syn nie zasłużył na takie potraktowanie ze strony aurorów. Napięcie wzrastało nieco podczas lekcji eliksirów, ale z wyjątkiem Rona nikt nie okazywał wrogości względem Harry'ego. Nawet Lea, która czerwieniła się za każdym razem, kiedy go widziała, i tak uśmiechała się do niego.

– Podobasz się jej – zauważył Neville podczas zielarstwa, ale Harry tylko wzruszył ramionami.

– W takim razie ma okropny gust. – Harry udawał obojętność, ale wewnątrz poczuł dziwne ciepło.

Nawet postanowił kupić coś dla dziewczyny na święta, kiedy poszedł do Hogsmeade w następną sobotę. Tym razem chciał pójść sam, ale kiedy wychodził, przyłączyli się do niego bliźniacy.

– Hej, Quietus, chcemy zapewnić cię, że nadal uważamy, że Ron jest głupim dupkiem. – George uśmiechnął się szeroko.

– I to samo myślimy o Percym – przytaknął Fred. – Mamy nadzieję, że nie odrzucisz nas tylko z powodu niewyobrażalnej głupoty niektórych członków naszej rodziny.

Harry spojrzał na nich poważnie.

– Wiecie, że Ron miał rację co do mojego ojca – odpowiedział powoli. – On i Percy mieli prawo go nienawidzić i…

– Może i mieli prawo nienawidzić twojego ojca, ale ty nie jesteś swoim ojcem, Quietus – przerwał mu Fred. – To było jasne od chwili, kiedy cię spotkaliśmy po raz pierwszy. A Snape też nie jest takim złym facetem. Jesteśmy pewni, że jeśli byłyby z nim problemy, to ani Dumbledore, ani Ministerstwo nie pozwoliliby mu uczyć. A mama i tata powiedzieli nawet Percy'emu, kiedy opowiedział rodzinie o Snapie w wakacje, że to, co przeczytał w aktach, to były zeznania wymuszone pod silną presją fizyczną i emocjonalną. A to zmniejsza ich wiarygodność. A nawet, jeśli są prawdziwe, to stało się to ponad piętnaście lat temu, a Snape od tego czasu uczynił wiele szlachetnych rzeczy. Zmienił strony z własnej woli, uratował wielu ludzi i starał się uratować również Harry'ego.

– Tak, a mama powiedziała jeszcze, że Snape zapłacił za to najwyższą cenę – dodał George. – Stracił całą rodzinę, rodziców i brata, nie mógł ciebie wychowywać, a nawet był w Azkabanie przez sześć miesięcy.

– Nie wspominając o czterech miesiącach, które spędził w więzieniu Ministerstwa. – Fred uśmiechnął się gorzko. – Kiedy pomyślę o godzinie, którą spędziłeś z tymi trzema aurorami, robi mi się niedobrze. A on był zmuszony spędzić tam cztery miesiące…

– Powiedział, że Ministerstwo było gorsze od Voldemorta – wyszeptał Harry, patrząc w ziemię.

Przez dłuższą chwilę żaden z nich nic nie mówił. Szli w ciszy.

– Cóż, przepraszam… – powiedział wreszcie Fred. – Ale mam tutaj coś do załatwienia. Angelina czeka na mnie Pod Trzema Miotłami…

– Idź więc – rzekł George. – Nie chcę, żeby przerzuciła się na mnie.

– Idiota! – Fred uśmiechnął się szeroko i odszedł.

– Co teraz? – zapytał wreszcie Harry.

– Apteka i kupowanie prezentów?

– Dobra – odpowiedział Harry. Być może mógł kupić jakiś prezent również tam. Miał Mistrza Eliksirów w rodzinie, a to oznaczało, że mógł znaleźć prezenty nawet w aptece.


Harry zamknął prezenty w swoim biurku i odchylił się do tyłu na krześle z zadowoleniem. Wreszcie znalazł idealne prezenty dla każdego, kogo chciał obdarować: potężną i bardzo dokładną encyklopedię numerologii dla Hermiony (musiał zwalczyć pokusę pozostawienia jej dla siebie), dużą, ilustrowaną księgę o rzadkich roślinach dla Neville'a i zaczarowany dziennik dla Aresa, ponieważ ten nadal miał problemy z dzieleniem się swoimi myślami z innymi. Harry i Ares nie rozmawiali o problemach rodzinnych Aresa od tamtej pamiętnej nocy, kiedy Harry uraził Severusa, więc Harry pomyślał, że ten mógłby zwierzać się przynajmniej dziennikowi. Nie był to taki sam notatnik, jak tamten należący do Toma Riddle: ten był psychologicznie zaczarowanym dziennikiem, który pomagał swojemu właścicielowi przebrnąć przez jego problemy. Kupił też „normalne", mugolskie gry i dużo magicznych słodyczy dla Ani, oraz kilka książek dla Syriusza i Remusa.

Spędził dużo czasu zastanawiając się nad prezentem dla Severusa. Już miał się poddać i kupić tylko rzadkie składniki eliksirów i jakieś książki, ale dojrzał w sklepie piękny zegar. Oczy błyszczały mu w podnieceniu, kiedy tłumaczył ekspedientowi, czego chce i musiał czekać ze dwie godziny na dostawę, ale było warto. Uśmiechnął się i ukrył zegar za książkami na regale.

Czekał na Boże Narodzenie.


Po raz pierwszy w życiu Harry czuł się jak w domu – w swoim domu, ze swoją rodziną. Siedzieli dookoła stołu w jadalni dworu Snape'ów: Lupin, Black, Ania, Fletcher, Severus i on. Wszyscy rozmawiali kulturalnie ze sobą, prawie jak przyjaciele, cichy gwar rozmów otaczał Harry'ego, aż czuł się lekko oszołomiony, ale nie miał nic przeciwko temu. To było przyjemne oszołomienie, które zapewniało o bezpieczeństwie i otulało go jak ciepły koc. Nawet miał apetyt i jadł normalnie, chociaż ilość jedzenia, jaką spożył, nadal nie dorównywała poziomowi sprzed niewoli.

– Wujek Severus powiedział, że jesteś najlepszym uczniem w szkole.

Harry siedział obok szczebioczącej Ani, ale tak naprawdę nie zwracał na nią uwagi. Starał się słuchać rozmowy pomiędzy Syriuszem a Severusem, którzy mówili o aurorach i ich aroganckim zachowaniu, ale to zdanie sprawiło, że przeniósł wzrok na Anię.

– Co? – zapytał z szeroko otwartymi oczami.

Ania uśmiechnęła się szeroko.

– Wczoraj wujek Severus zapytał mnie o moje oceny i powiedział, że spodziewa się, że będę najlepsza, jak ty w swojej szkole.

– Rozmawiał z tobą? – zapytał Harry z ciekawością. – Jak?

– Remi wpadł na pomysł, żeby dać mi eliksiry, żebym mogła używać troszeczkę magii. Nie rzucać czarów, tylko używać. Więc powiedział, że jest eliksir, który tak działa i powiedział, że wujek Severus jest Mistrzem Eliksirów i może go dla mnie zrobić. Poszłam do niego i porozmawiałam z nim. Nawet pobrał krew z mojego palca i nie płakałam! – Z dumą pokazała Harry'emu zaklejony plastrem palec wskazujący. – I powiedziałam mu, że nie musi się o mnie martwić. Mam najlepsze oceny z każdego przedmiotu. – Przysunęła się bliżej do Harry'ego. – Czy zawsze jest taki poważny?

– Jest nauczycielem, Aniu. Nauczyciele z reguły są poważni.

– Nie. – Potrząsnęła głową, aż jej kitki zatańczyły wokół twarzy. – Mam wielu nauczycieli, ale żaden z nich nie jest taki surowy jak on. Nawet myślałam, żeby zmienić kolor jego włosów na purpurowy albo różowy, żeby się rozweselił, ale Remi powiedział, że nie mogę tego zrobić bez magii. Chociaż Eryce się udało…

Harry nagle przypomniał sobie ich wcześniejszą rozmowę.

– Eryka to ta dziewczyna z twojej ulicy.

– Tak. Ale ona tam nie mieszkała na stałe. Mówiła, że mieszka w Ameryce ze swoimi rodzicami, ale jej dziadkowie mieszkali na naszej ulicy. Spędzała z nimi tylko wakacje. Chociaż byli to bardzo mili ludzie. Podobno Eryka z rodzicami przeprowadziła się do Ameryki, kiedy była mała.

Harry przytaknął z roztargnieniem. Znowu złowił kilka słów z rozmowy dorosłych: mówili o Harrym. Poruszył się z zakłopotaniem. Naprawdę nie chciał, żeby wszyscy wiedzieli o jego przejściach z aurorami, ale wszyscy już się o tym dowiedzieli od Fletchera, który był z kolei najlepszym przyjacielem pani Figg, jak Harry dowiedział się kilka dni temu. Wszyscy pytali o szczegóły, czasami patrzyli zamyślonym wzrokiem na Harry'ego, który starał się udawać obojętność.

Miał nadzieję, że przynajmniej nie będzie musiał mówić o tym osobiście, ale Lupin zatrzymał go po kolacji i zostali sami w jadalni.

– Ostatnią osobą, którą Severus kochał, naprawdę kochał, był jego brat. Przed tobą – powiedział niespodzianie Lupin.

Harry zatrzymał się w połowie ruchu. Już miał wstać, kiedy zaskoczyły go te słowa. Usiadł ciężko z powrotem na krzesło i spojrzał na Lupina.

– Dlaczego o tym mówisz? Myślę, że to oczywiste. Jestem jego synem.

Lupin zachowywał się bardzo dziwnie od kiedy wyszedł ze szpitala. Czy coś podejrzewał?

– Mogę się z tego tylko cieszyć. – Lupin oparł łokieć na stole i oparł głowę na pięści, nie spuszczając oka z Harry'ego. – Był strasznie samotny. Możliwe, że również dlatego, że okropnie za tobą tęsknił. I myślę, że dzieli z tobą znacznie więcej niż dzielił ze swoim bratem.

Ostatnie zdanie padło nagle i było niespodziewaną kontynuacją ich poprzedniej rozmowy. Harry spojrzał wprost na niego.

– To były trudne czasy również dla niego. Był Śmierciożercą, ale kochał bardzo swojego brata i nie chciał narazić go na niebezpieczeństwo. Ignorował go i jego działalność, by go ochronić.

– Czy tak ci powiedział? – zapytał Lupin.

– Częściowo tak. Powiedział to innymi słowami, których nie mogę sobie dokładnie przypomnieć.

– A co ty myślisz o nim? O jego przeszłości?

Harry w zamyśleniu pukał się palcem w podbródek.

– W zasadzie nie przejmuję się tym. Nie tylko dlatego, że go kocham, ale również dlatego, że zapłacił już za to ogromną cenę. Tak, popełnił wiele zbrodni jako Śmierciożerca, ale również uratował wiele ludzkich istnień. Wybrał samotność i odsunął się od normalnego życia. – Potrząsnął desperacko głową. – Nie sądzę, żeby kiedykolwiek miał normalne życie. Szczęśliwe życie.

– Nie, nie miał. Zawsze był rozgoryczony i nieszczęśliwy – przyznał Lupin.

– Nadal siebie nienawidzi – dodał cicho Harry. – Nie może sobie wybaczyć. Chciałbym, żeby mógł…

– Dlaczego chcesz, żebym sobie wybaczył? – zapytał Severus w zaciemnionym pokoju. W sypialni nie było zupełnie ciemno, Harry nadal nie znosił ciemności i nie był pewny, czy kiedykolwiek to się zmieni.

– Podsłuchiwałeś moją rozmowę z Lupinem? – Harry usiadł i spojrzał gniewnie na Severusa.

– Tak jakby… – odpowiedział Snape spokojnie. – Nie zamierzałem i usłyszałem tylko ostatnie zdania o tym, co do mnie czujesz. Byłem trochę… zaszokowany.

– Zaszokowany? – W głosie Harry'ego pobrzmiewało niedowierzanie. – Dlaczego?

– Czy przed wszystkimi przyznajesz się, że mnie kochasz? – Głos Severusa brzmiał dziwnie i Harry nagle zaczął żałować, że w półmroku nie może wyraźnie zobaczyć wyrazu jego twarzy.

– O co ci chodzi? – zapytał ostrożnie.

– Lupin mnie nie lubi, a ty powiedziałeś mu, że mnie kochasz i chcesz, abym sobie wybaczył ryzykując, że stracisz jego sympatię…

– Severusie! – wykrzyknął niecierpliwie Harry, przerywając mężczyźnie. – Po pierwsze nie sądzę, żeby nienawidził cię, czy tobą pogardzał. Nawet powiedział, że się cieszy, ponieważ masz teraz mnie i ostatnio wyglądasz na szczęśliwego. Z drugiej strony nie obchodzi mnie, co o mnie pomyśli, jeżeli powiem, że cię kocham. Jeśli chcą mnie lubić, to muszą mnie lubić takiego, jakim jestem. A ja cię kocham i oni muszą się z tym pogodzić albo niech idą w cholerę!

– Zwariowałeś, Quiet. Nie jestem aż tak ważny, żeby przeze mnie tracić sympatię innych…

– Och, rozumiem, muszę odpłacić ci tą samą monetą za tamtą przemowę, jaką wygłosiłeś w nocy, kiedy przyjąłeś mnie z powrotem do rodziny Snape'ów. Więc słuchaj… – podniósł głos. – Severusie, jesteś dla mnie ważniejszy, niż ktokolwiek inny.

– Quiet… – Głos Severusa załamał się.

– Będziesz płakał? – droczył się Harry.

– Oczywiście, że nie! – wykrzyknął oburzony Snape. Potem usiadł i westchnął. – Kiedy nazwałeś mnie tatą kilka dni temu, to czy rzeczywiście właśnie to miałeś na myśli?

Harry zamknął oczy, myśli wirowały w jego głowie. Co powinien odpowiedzieć? Prawdę? Jak Severus na to zareaguje? Czy odrzuci jego uczucia?

Nagle o mało się nie roześmiał. Rozmyślał nad odpowiedzią, zupełnie jakby miał odpowiedzieć dziewczynie na pytanie o jego prawdziwe uczucia. To było zdecydowanie śmieszne.

– Oczywiście, że tak. Nie nazwałbym tak ciebie, gdybym tak nie uważał. – Jego głos brzmiał naturalnie, ale dały się w nim słyszeć nutki radości.

Severus nie reagował przez dłuższy czas. Położył głowę na poduszce, objął kolana rękami. Harry wyciągnął różdżkę spod poduszki i zapalił więcej pochodni. Nie za wiele, nie chciał krępować bardziej Severusa, ale ciemność denerwowała go przy tak ważnej rozmowie.

– Harry, muszę coś ci powiedzieć – zaczął i Harry zrobił się nerwowy. Po raz pierwszy od przynajmniej dwóch miesięcy Severus nazwał go jego prawdziwym imieniem. – Chcę, żebyś mnie dobrze zrozumiał, więc proszę cię, żebyś pozwolił powiedzieć mi całą historię i nie przerywał. Dobrze?

– Dobrze – Harry zadrżał.

Severus zmienił pozycję i oparł się o ścianę z zamkniętymi oczami.

– Może pamiętasz, co się stało, kiedy zobaczyłem cię, stojącego w głównej sali Koszmarnego Dworu. – Jego głos był odległy i chłodny.

– Tak. Zamarłeś – przytaknął Harry.

– Dokładnie. Zamarłem, byłem zszokowany i czułem mdłości. Nie dlatego, że w od razu cię rozpoznałem, ale ponieważ ujrzałem dziecko stojące tam… – Harry zauważył jak zacisnął pięści, mówiąc te słowa. – Znowu dziecko. I nie myślałem wtedy o Quietusie. On nie był dzieckiem, kiedy złapał go Voldemort. Był tak wysoki jak ja. Ale dziecko, prawdziwe dziecko – znowu. Znowu, ponieważ moją pierwsza ofiarą jako Śmierciożercy było dziecko, albo lepiej powiedzieć: dwoje dzieci, bliźnięta, dziewczynka i chłopiec… – Jego głos ucichł, ale Harry milczał. Severus poprosił go, żeby mu nie przerywał, więc musiał dać mu szansę. Możliwość otwarcia się, oczyszczenia poprzez spowiedź. Chociaż czuł, że rośnie w nim coś na kształt paniki, kiedy słuchał słów Severusa. – Musisz wiedzieć, że nie tylko ja szpiegowałem Voldemorta podczas wojny i nie tylko Dumbledore miał szpiegów. Ministerstwo miało własnych ludzi pracujących w kręgu Voldemorta, chociaż nie w wewnętrznym kręgu. To był mężczyzna, niejaki Thomas Galvany. Był Ślizgonem, ukończył szkołę trzy czy cztery lata przede mną i ożenił się z Gryfonką, której imienia nie pamiętam. Jakimś sposobem został zdemaskowany i Voldemort postanowił dać nam pokaz przykładnej kary przed wszystkimi swoimi sługami. Porwał jego rodzinę i on wraz z całym jego wewnętrznym kręgiem torturowali dzieci Galvany'ego, aby złamać jego i jego żonę. – W tym momencie Severus zaczął drżeć, ale Harry nie ośmielił się go dotknąć, nie chciał przerwać mu opowieści. – Dwoje dzieci było bezlitośnie torturowanych. Ja… Ja nie sądzę, abyś chciał wiedzieć, co im robiono. Myślę, że wiesz o tym i tak za dużo. Rodzice… Och, Harry, nie mogę tego opowiedzieć! – Nagle wykrzyknął głośno. – Byłem śmiertelnie przerażony i próbowałem sobie wytłumaczyć, dlaczego Voldemort to robi. Wtedy mu wierzyłem. Galvany był zdrajcą. Zasłużył na to, tak myślałem. Ale żal mi było jego i jego dzieci. Byłem zagubiony. I wtedy Voldemort wywołał mnie i zapytał, czy chcę do niego dołączyć, zostać przez niego naznaczonym. Powiedziałem, że tak i rozkazał mi użyć jakiś Niewybaczalnych na dzieciach, aby sprawdzić moją lojalność wobec niego. – Severus ukrył twarz w dłoniach. – Dobry Boże, czułem się słaby i rozdarty. Przynajmniej ze sto osób stało tam i patrzyło na mnie z wyczekiwaniem, a moi rodzice byli pomiędzy nimi. Ludzie, do których zawsze chciałem dołączyć i moi rodzice, których zawsze chciałem zadowolić. Ale po prostu nie mogłem już więcej dręczyć tych dzieci. I tak już umierały. Rzuciłem na nie Avada Kedavra. Na oboje… – Słowa Severusa stawały się coraz mniej zrozumiałe, w miarę jak zaczynał coraz bardziej drżeć. – Zabiłem je. Ale Czarny Pan nie był zadowolony. Był wściekły. Rozkazał mi torturować kobietę. I zrobiłem wszystko, co mi kazał. Wszystko. Rzuciłem na nią Cruciatus, pobiłem ją i zgwałciłem. A potem zabiłem. I na koniec, po wielu godzinach tortur zabiłem również Thomasa. Voldemort naznaczył mnie tamtej nocy. Moje życie się wtedy skończyło. – W tym momencie Harry poruszył się. Wszedł na łóżko Severusa i dotknął jego ramienia, ale mężczyzna wzdrygnął się i odsunął od Harry'ego. – Nie dotykaj mnie. Nie pocieszaj. Nie zasługuję na to. Twoim ojcem jest Quietus, którego również torturowałem. Albo James, którego zawsze nienawidziłem. Nie ja. Jesteś tak dobry jak oni. Nie możesz być mój. Ja nie mogę być twój. Zrobię, co tylko będę mógł, aby ci pomóc, ale nie mogę być twoim ojcem. Nie mogę być niczyim ojcem – powiedziawszy to odwrócił się od Harry'ego i zwinął się w kłębek, nadal dygocąc.

Harry westchnął i cofnął rękę.

– Chcę, abyś przypomniał sobie nasze szczęśliwe dni – zaczął spokojnie. – Powiedziałeś wtedy, że jeśli będziesz karał siebie, pozostając w samotności, skrzywdzisz również mnie. Sytuacja nie zmieniła się, Severusie. Wiem, że moim biologicznym ojcem był Quietus. Wiem, że moim ojczymem był James. Ale oni nie żyją. W Koszmarnym Dworze obiecałeś mi, że będziesz dla mnie rodzicem. Kiedy Dumbledore zapytał nas, czy będziemy udawać ojca i syna, powiedziałeś, że podoba ci się pomysł, abym był twoim synem. Od tamtego czasu żyliśmy razem. I ty… Ty byłeś dla mnie prawdziwym ojcem. W każdym sensie tego słowa. Troszczyłeś się o mnie i pomagałeś mi. Czasami myślę, że naprawdę uważasz mnie za swojego syna…

– Tak.

– Więc?

Nie rozumiesz? Nie mogę być twoim ojcem! Jestem mordercą, na litość boską! Jesteś synem Quietusa! Nie moim! – wykrzyknął gniewnie Severus, z paskudnym grymasem twarzy.

Nagle usłyszeli jakiś dźwięk z korytarza. Snape zamarł w połowie ruchu, ale szybko odzyskał nad sobą panowanie. Chwycił swoją różdżkę, podszedł do drzwi i otworzył je szybkim ruchem.

Korytarz był pusty.

– Może to skrzaty domowe. – Harry wciągnął głęboko powietrze, kiedy Severus odwrócił się w jego stronę, wzruszając ramionami.

– Może – przyznał Snape. Zamknął drzwi i rzucił uciszające zaklęcie na pokój. – Albo w ogóle nikt – dodał.

Ale krótka przerwa pozwoliła mu się uspokoić wystarczająco, by przeprosił.

– Przepraszam, Harry – wyszeptał smutno.

– Nic się nie stało. – Harry spojrzał na niego zamyślonym wzrokiem. – Ale myślę, że to ty nie rozumiesz. Nie! – wykrzyknął gniewnie, kiedy Severus otworzył usta. – Pozwól mi skończyć. Dobrze wiem o twojej przeszłości. Ale to już minęło. Wycierpiałeś wystarczająco dużo przez ostatnie piętnaście lat. Tak jak ja. Tutaj nie chodzi o zasługiwanie. Jesteś teraz dla mnie jak ojciec. To nie możliwość. To rzeczywistość. Nazwałem ciebie tatą, ponieważ zaakceptowałem to, zaakceptowałem ciebie. I nie zapominaj: byłem torturowany kilka dni temu dlatego, że jesteś moim ojcem. Myślę, że to dało mi prawo nazywania ciebie moim ojcem, jeśli tego chcę. A ja tego chcę.

– Ale ja… – zaczął słabo Severus, ale Harry znów mu przerwał.

– Proszę, nie odtrącaj mnie. – Przełknął ślinę. – Proszę.

– Nie mogę i nigdy cię nie odtrącę, Harry. Nie powiedziałem tego wszystkiego dlatego, że chciałem ciebie odepchnąć od siebie. Ja tylko… ja tylko… – Przerwał w połowie zdania. – Nie rozumiesz?

– To ty nie rozumiesz, Severusie. Przeszłość minęła, nawet jeśli ty chcesz, żeby wróciła. Nie wróci. Masz teraźniejszość i przyszłość by żyć. I masz mnie, by odpowiednio mnie wychować. To teraz twoje zadanie. Nie możesz żyć przeszłością.

– Jak widzę, nie potrzebujesz wychowywania. Jesteś już dorosły.

– Nie, nie jestem. Nadal potrzebuję kogoś, na kim mógłbym polegać, kto mógłby mi pomóc. Nadal potrzebuję rodziny, której odmawiano mi przez całe życie. Wystarczająco wycierpiałem z powodu bycia twoim synem, aby zyskać prawo należenia do ciebie.

Severus nic nie odpowiedział, tylko usiadł obok Harry'ego i położył mu rękę na ramieniu.

Długo siedzieli w ciszy, zanim w końcu poszli spać.


Jesteś synem Quietusa, nie moim! Te słowa powracały do Blacka wciąż na nowo.

Synem Quietusa.

Brat Severusa. Idealny, wspaniały, miłosierny Quietus. Znakomitość Hogwartu, najlepszy uczeń stulecia, uśmiechnięty drań.

Najwyraźniej był taki sam jak jego odrażający brat.

Nigdy nie rozumiał, dlaczego Lily postanowiła wyjść za Jamesa. Była dziewczyną Quietusa. Ale teraz wszystko stało się jasne.

Ten bydlak ją zdradzał. I ten… ten chłopak był dowodem jego zdrady. W jakiś sposób dowiedziała się o nieślubnym dziecku Quietusa i zerwała z nim. I, jak zawsze w takich wypadkach, Lily pobiegła po pomoc do Jamesa.

Sukinsyn!

A jego odrażający brat nadal ukrywał jego zdradę, długo po tym wszystkim. Dlaczego? By zachować dobrą reputację Quietusa?

Syriusz gotował się z wściekłości. Siedział w salonie i patrzył w ogień, nie wiedząc, co począć.

To była przeszłość.

Zawarł pokój ze Snape'em.

Jego „syn" był dobrym dzieciakiem.

Quietus nie żył.

Snape kochał Harry'ego. Nawet starał się go uratować.

Harry!

Chłopak powinien być synem Quietusa i Lily, ale był synem Jamesa – skutkiem zdrady w miejsce prawdziwej miłości. Lily nigdy nie kochała Jamesa. Harry był owocem współczucia Jamesa i zemsty Lily. Biedny dzieciak.

Było mu żal również tego dzieciaka Quietusa. Nie był odpowiedzialny za zdradę swojego ojca i teraz został zmuszony żyć z odrażającym bratem tamtego uroczego drania, który go na dodatek odtrącał.

Black pochylił się w kierunku ognia, decyzja dojrzała w nim.

Chłopak nie zasługiwał na odtrącenie. Zasługiwał na ojca i jeżeli chciał, aby ten wredny drań był jego ojcem, to Snape powinien nim być!

Porozmawia ze Snape'em.

Jak najszybciej.