Wersja z dnia: 18.07.2011
14. POWAŻNE ROZMOWY
– Jutro jest wyprawa do Hogsmeade. Pójdziemy razem? – zapytał Ares, rozsmarowując masło na swoim toście.
Harry spojrzał na niego, zastanawiając się nad odpowiedzią. Mogli pójść razem? Zmrużył oczy, przyglądając się brązowowłosemu chłopakowi, siedzącemu obok niego.
– Tata chciał, żebym mu pomógł w przyrządzaniu eliksirów dla skrzydła szpitalnego – powiedział wreszcie. I była to prawda: on i Severus zamierzali sporządzić lecznicze eliksiry podczas tego weekendu. – Ale zapytam go – dodał pośpiesznie. Potrzebował więcej czasu, a to wydawało się dobrym sposobem na jego zdobycie.
– Rozumiem – odparł Ares, ale w jego głosie można było wyczuć rozczarowanie.
Harry westchnął w duchu. Ares nigdy nie chciał wychodzić do Hogsmeade, a teraz akurat chciał iść i to właśnie z Harrym! Poruszył się niespokojnie.
– Zimowe ferie spędziłem w domu – oświadczył nagle Ares pozornie obojętnie, lecz Harry popatrzył na niego zatroskany.
– Och… – Ares nie miał wiadomości z domu od czasu, kiedy jego ojciec został aresztowany jako Śmierciożerca. – Co się stało? – spytał Harry z zainteresowaniem.
Ares wzruszył ramionami.
– To długa historia… – Odgryzł kęs grzanki. – I nie chcę o tym mówić przy wszystkich.
Harry rozejrzał się dookoła i zauważył, że nikt na nich nie patrzy, ani nie słucha.
– Nikt nie zwraca na nas uwagi. – Odwrócił się do Aresa.
Ares zmarszczył brwi.
– Nie możesz być tego pewien. – Zesztywniał, otworzył książkę do numerologii i ukrył się za nią. Jego zachowanie mówiło wyraźnie Harry'emu: „Zostaw mnie w spokoju!"
Teraz Harry westchnął głośno.
– Słuchaj, ja naprawdę… – zaczął, ale Ares mu przerwał:
– Chcę ponownie przeczytać ten rozdział przez lekcją – wymamrotał, nie podnosząc wzroku.
Harry poczuł jak żołądek mu się kurczy boleśnie w reakcji na słowa Aresa. Nie zamierzał urazić chłopaka, a i tak to zrobił. Harry naprawdę nie wiedział, co robić. Wizja nauczyła go nie podejmować nagłych i niebezpiecznych decyzji. Nie był gotowy na spotkanie z czerwonookim potworem – przynajmniej na razie. Nie zaczął jeszcze z Severusem kursu mrocznej magii.
Ares nie odzywał się przez całą lekcję numerologii, a po jej zakończeniu szybko poszedł na swoją transmutację, zostawiając Harry'ego z Hermioną. Oboje ruszyli w kierunku sali obrony.
– Nie wiem, co mam zrobić z Ronem. – Hermiona westchnęła, kiedy zostali sami w pustym korytarzu. – Jest zawsze taki wredny dla ciebie. A to, co powiedział w niedzielę…
Harry wzruszył ramionami.
– Odpuść. Ja mam to w nosie. W każdym razie muszę się dzisiaj spotkać z nim w gabinecie McGonagall. Nie czekam na to z utęsknieniem, możesz mi wierzyć. Chociaż jestem przekonany, że profesor nie pozwoli mu mnie wyzywać.
– Jest takim bydlakiem w stosunku do ciebie!
– To prawda. – Harry zatrzymał się i spojrzał Hermionie w oczy. – Ale wątpię, aby nawet setki rozmów mogły to zmienić. Zdecydował, że będzie mnie zawsze nienawidził i już. Na początku uważałem, że mogę zdobyć jego… sympatię, jeśli już nie przyjaźń, ale nigdy nie dał mi najmniejszej szansy. Jestem dla niego tylko przyszłym Śmierciożercą, Snape'em. Nie potrafił przejrzeć przez nazwisko i bezpodstawną nienawiść. Teraz już się poddałem, nie chcę już jego przyjaźni.
Hermiona kiwnęła głową i położyła rękę na ramieniu Harry'ego. Oboje zatrzymali się zaskoczeni, kiedy Harry nie usunął się przed jej dotykiem. Hermiona uśmiechnęła się ciepło.
– Cieszę się, że profesor Snape nie złożył rezygnacji. Bardzo się zmienił, odkąd z nim mieszkasz, wiesz. Nie jest już taki uprzedzony i niesprawiedliwy jak wcześniej.
– Nie jest już szpiegiem, Hermiono.
– Tak, ale… Nie tylko o to chodzi. Wydaje się spokojniejszy… szczęśliwszy. Wiesz, pierwszy raz zobaczyłam w nim człowieka, a nie tylko nielubianego profesora, na pogrzebie Harry'ego. Był wtedy zupełnie załamany.
Grymas bólu pojawił się na twarzy Harry'ego i nie mógł nic odpowiedzieć. Nagle obraz klęczącego i płaczącego Severusa pojawił się przed jego oczami i serce mu na chwilę stanęło. Co by jego prawdziwa śmierć uczyniła z Severusem? Czy przeżyłby ponowną utratę Harry'ego – ale tym razem nieodwracalną i na zawsze? Harry mocno zacisnął powieki.
– Quietus? – Hermiona była zmartwiona. – Czy coś nie tak?
Harry nadal nie mógł otworzyć oczu, tylko potrząsnął głową. Nie było coś nie tak. Wszystko było nie tak.
Hermiona uścisnęła lekko ramię Harry'ego.
– Harry był torturowany i zginął tam. A Severus obwinia siebie o to wszystko – wybuchnął raptem chłopiec. – Nie potrafi sobie wybaczyć. Chociaż przez całe życie był zmuszany do takiego działania, nawet kiedy złapali Pottera. To była wina Pottera, a nie Severusa. Potter zachował się nieodpowiedzialnie, kiedy opuścił dom swojego wuja. I to jego wina, że obu tak strasznie torturowano. – Harry nie był w stanie mówić dalej. Wspomnienia poprzednich nocy powróciły z całą mocą. Pięć dni temu po raz pierwszy koszmary Severusa obudziły chłopca i to Harry obejmował Severusa, pocieszając drżącego i na wpółprzytomnego mężczyznę. A od tamtej chwili każda noc była pełna koszmarów i łez – a Harry widział, że większość koszmarów Severusa dotyczyła Koszmarnego Dworu i ich wspólnej niewoli.
Hermiona przyjrzała się uważnie zamyślonemu chłopcu.
Coś dziwnego, zbyt osobistego było w jego zachowaniu. Jakby obwiniał siebie o to, co się stało, choć wcale go tam nie było – nie zrobił niczego niewłaściwego. Łzy wypłynęły z oczu chłopca, ale nawet ich nie zauważył, po prostu stał tam z drżącymi ramionami. Nagle Hermiona przyciągnęła go do siebie i przytuliła pocieszająco. Oszołomiony Harry zaakceptował przyjacielski dotyk i oparł głowę na jej ramieniu, walcząc ze szlochem.
Nadal nie wycofywał się z cielesnego kontaktu, ale żadne z nich tego nie zauważyło.
– Musimy iść, Quiet. Spóźnimy się – wymamrotała Harry'emu do ucha dziewczyna, po kilku cichych minutach.
Przytaknął i wydostał się z jej uścisku. Oczy miał czerwone, a na twarzy ślady łez.
– Faktycznie, musimy iść – zgodził się i podniósł torbę.
Pani Figg już była w sali lekcyjnej, kiedy tam dotarli. Spojrzała na nich chłodno.
– Gryffindor traci pięć punktów za twoje spóźnienie, panno Granger. A dla ciebie, panie Snape, szlaban z panem Filchem – powiedziała, marszcząc brwi.
Profesor nie lubiła Harry'ego, chociaż po konfrontacji z Severusem nigdy już nie próbowała go ponownie zaatakować – w rzeczywistości ignorowała go na zajęciach praktycznych. Za to nigdy nie zrezygnowała z żadnej okazji, by dać mu szlaban. Harry uśmiechnął się w duchu. Nieważne jak bardzo się starała pogorszyć jego sytuację, pani Figg nie była w tym tak dobra, jak Severus Snape był w stosunku do Pottera podczas jego czterech pierwszych lat. Nie była ani wystarczająco złośliwa, ani wystarczająco wyrafinowana.
Westchnął i ukłonił się jej uprzejmie, a następnie usiadł na swoim miejscu obok Neville'a. Dziwne, ale chłód nauczycielki zmniejszył jego smutek i nie był już taki nieszczęśliwy. W ciągu ostatnich miesięcy dostawał szlabany tylko na jej zajęciach.
– Dzisiaj zaczniemy pracować nad bardzo skomplikowaną i trudną, ale jakże przydatną magią. Jak wszyscy wiecie, Ten Którego Nie Wolno Nazywać powstał ponownie i jednym z jego pierwszych ruchów było przekonanie dementorów z Azkabanu by do niego dołączyli. Więc teraz, w nadchodzących latach będziemy musieli walczyć również z nimi. Do tego potrzebne nam będzie zaklęcie, które pozwala nam odpędzić ich od nas i uratować życie w wyjątkowej sytuacji. Czy wiecie, o jakim zaklęciu mówię?
Oczywiście, pomyślał Harry, ale nie podniósł ręki. Postanowił nie znać zaklęcia patronus. Nie, nigdy o nim wcześniej nie słyszał. W ogóle. I nie, nie potrafił go rzucić. Oczywiście jego patronus nie przyjmował też kształtu jelenia. Czemu niby miałby?
Ale ręce Rona i Hermiony już były w powietrzu.
– Panie Weasley? – Profesor kiwnęła w stronę rudowłosego chłopaka.
– Zaklęcie patronus, proszę pani – odpowiedział grzecznie Ron.
– Cóż, doskonale odpowiedziałeś na pytanie, dziesięć punktów dla Gryffindoru.
– Pani profesor? – zapytała nagle Hermiona. – Dlaczego uczymy się tego zaklęcia na lekcjach obrony? To powinno być na zaklęciach, prawda?
Profesor uniosła brew.
– Bardzo dobre pytanie, panno Granger. Tak, powinno być przerabiane na lekcjach zaklęć, oczywiście, i będziecie uczyć go się również na zaklęciach. Profesor Flitwick nauczy was teorii, a część praktyczną przećwiczymy na moich zajęciach. Inne pytania?
Harry westchnął i wbił wzrok w stół. Jego oceny z tego przedmiotu nie były całkiem beznadziejne, ale prezentowały się najgorzej na tle stopni z innych przedmiotów, właśnie z powodu problemów przy tworzeniu tarcz by osłonić siebie. Harry odkrył, że nie miał problemów w osłonięciu innych swoją tarczą, ale nauczycielki to nie zadowalało.
A teraz zaklęcie patronus. Nie mógł rzucić nawet słabego patronusa, jeśli nie chciał, aby go zdemaskowano. Nie tylko Hermiona i Ron znali jego patronusa. Prawie cała szkoła go widziała podczas meczu quidditcha, kiedy to Malfoy i jego kumple zrobili mu tamten głupi dowcip.
Cholera. Ten rok był przeklęty. Nie wspominając o przyszłości… Najbliższej przyszłości w gabinecie McGonagall.
Nagle zobaczył kartkę papieru przed sobą. Napisane na niej było:
Co się stało?
Harry dopisał linijkę niżej:
Ron.
Neville napisał kolejne pytanie.
Widzę, że coś cię martwi. Płakałeś?
Nie twój interes. Odpisał niegrzecznie zawstydzony Harry.
Neville uśmiechnął się do niego przepraszająco.
Co powiesz na wycieczkę jutro do Hogsmeade?
Harry zamarł. Najpierw Ares, teraz Neville. Nic nie ułatwiało mu wyboru.
Jeszcze nie wiem. Zostaw
– Panie Snape… – wycedził powoli głos przed nim. Harry przestał oddychać i podniósł głowę.
– Tak, pani profesor?
– Podaj mi tę kartkę – powiedziała. A kiedy Harry nie poruszył się wykrzyknęła niecierpliwie: – Ale już!
Harry skulił się lekko, ponownie opuścił głowę i podał kartkę nauczycielce. Przez minutę czekał na reakcję kobiety, ale nic się nie stało. Potem jej kroki oddaliły się. Podeszła do swojego stołu i odłożyła na niego kartkę.
Harry ucieszył się, kiedy lekcja wreszcie się skończyła.
– Co się stało, Quiet? – Snape mieszał delikatnie swój eliksir, aż zrobił się pomarańczowy. Kiedy Harry nie odpowiedział, Severus, nadal wpatrując się w swoją miksturę, dodał: – To Ron, prawda?
Harry wzruszył ramionami i wziął nóż, by pokroić gumochłony na plasterki.
– Podejrzewam, że rozmowa z Minerwą nie wypadła najlepiej.
– To mało powiedziane – wymamrotał gniewnie Harry. – Ale przynajmniej nie musisz się martwić o zwycięstwo swojego domu na koniec tego roku.
– Ile punktów…?
– Siedemdziesiąt, w sumie. Chociaż ja nie powiedziałem ani słowa. Siedziałem tylko tam jak idiota, a Ron i McGonagall wrzeszczeli na siebie, jakby mnie tam w ogóle nie było. To nie było zbyt miłe, zapewniam. Wreszcie zapytałem profesor, czy moja obecność jest niezbędna i kiedy dała mi szlaban z Filchem za bezczelność, wyszedłem.
Severus uniósł brew.
– Gratuluję! Dwa szlabany jednego dnia!
– Ale jakiego dnia, Severus! – Nagle Harry uśmiechnął się szeroko. – Wyobraź sobie, że Hermiona dotknęła mnie, a ja nie zemdlałem, nawet więcej: nie cofnąłem się!
Mieszadło znieruchomiało w ręku Severusa i mężczyzna spojrzał na Harry'ego z zaskoczeniem.
– To dobra wiadomość! – powiedział i na jego twarzy pojawił się identyczny uśmiech. – Zaczynasz zdrowieć, mam nadzieję.
– Myślę, że zacząłem ufać Hermionie bardziej niż komukolwiek innemu, z wyjątkiem ciebie, oczywiście. Jest moim jedynym przyjacielem, którego mogę być pewny.
– A co z innymi? – zapytał Severus, ponownie pochylając się nad kociołkiem.
Harry podał mu pokrojone składniki, po czym podniósł mały kociołek i zaczął podgrzewać wodę do mieszanki opartej na asfalcie.
– Bądź ostrożny, ostatnie połączenie sprawia trochę kłopotów. – Mistrz Eliksirów spojrzał na niego. – Musiałem podnieść jakość pozostałych składników, by dobrze to zrobić. Prawie mi się nie udało…
– Neville i Ares chcą, żebym poszedł z nimi jutro do Hogsmeade. Nie wiem, czy mogę im ufać. – Harry zmarszczył brwi. – Wiesz, chcę, ale… Jestem po prostu zbyt paranoidalny. To cecha rodzinna? – Mrugnął do marszczącego brwi mężczyzny.
– Quietus nie był paranoikiem.
– Ty również jesteś moją rodziną – wyjaśnił Harry powoli, jakby tłumaczył coś małemu dziecku. – Poza tym, Quietus był paranoikiem. Po prostu nikomu tego nie pokazywał.
Ręka Severusa zadrżała.
– Nadal czytasz jego pamiętnik?
– Jasne. On dużo… wyjaśnia. – Głos Harry'ego nie był zbyt radosny.
Severus jednak nie naciskał. Pracowali przez chwilę w ciszy.
– Nie rozumiem Rona – powiedział Harry, kiedy już zgasił ogień pod kociołkiem. Usiadł ciężko na krześle i spojrzał Severusowi w twarz. – Wiesz, myślałem, że… że po sobotnich wydarzeniach nie będzie mnie już tak bardzo nienawidził.
Severus milczał dłuższy czas. Dołożył ostatnie składniki do kociołka Harry'ego, a potem jego zawartość wymieszał z eliksirem we własnym kotle. Nareszcie odstawił go na bok i siadł naprzeciwko Harry'ego.
– Myślę, że mogę to wytłumaczyć – zaczął, patrząc poważnie chłopcu w oczy. – Ale nie wiem, czy dobrze zrobię mówiąc to tobie. Nie chcę, byś uważał, że jestem zazdrosny czy coś takiego…
Harry oparł łokieć na stole i wsparł głowę na pięści.
– Nie podejrzewam, żebyś chciał mnie okłamać.
Snape potrząsnął głową.
– Nie, tylko… Słuchaj, trudno to powiedzieć. To jest powód, dla jakiego nienawidziłem ciebie… nienawidziłem syna Jamesa Pottera. – Przełknął ślinę w zakłopotaniu, ale twarz Harry'ego nie wyrażała wściekłości, czy zawodu. – Kiedy ocalił mi życie po „dowcipie" twojego ojca chrzestnego, znienawidziłem go jeszcze bardziej. Kiedy twój największy wróg ratuje ci życie i ty jesteś mu winien życie… To obrzydliwe uczucie. Czujesz, że lepiej byłoby umrzeć, czy coś w tym rodzaju – zamilkł.
– Ale dlaczego, Severusie? Dlaczego on mnie nienawidzi? – Harry wykrzyknął z desperacją. – Myślę, że zrozumiałem jego uczucia, ale dlaczego postanowił mnie nienawidzić w chwili, gdy tylko zobaczył mnie na ulicy Pokątnej?
Severus uśmiechnął się szyderczo, ale Harry wiedział, że ten uśmieszek nie był skierowany do niego.
– On nienawidzi mnie, Harry. Nienawidzi mnie, ponieważ ja przeżyłem, a jego przyjaciel nie. Ponieważ byłem okrutny dla jego przyjaciela – dla ciebie, Harry – i nie udało mi się ciebie uratować. W rzeczywistości zawiodłem, to zwykłe szczęście i kolejny dług życia, jaki zaciągnął u ciebie Pettigrew, sprawiły, że ocalałeś… Więc, to jest rodzaj zemsty. Zemsty na mnie.
– Cóż, tak samo myślałem – przytaknął Harry. – Ale co mogę zrobić, by go przekonać? Jak myślisz…?
– Nic nie możesz zrobić, Quiet – powiedział cicho Severus. – Przykro mi.
– Tobie? To mnie jest przykro, Severusie – odpowiedział Harry i wstał, aby dokończyć pracę.
Było już dość późno, kiedy wreszcie wrócili do swojej kwatery, ale ku ich zdziwieniu, dwóch mężczyzn czekało na nich w korytarzu: dyrektor i Lupin.
– Cześć, Severusie. – Lupin uśmiechnął się do nich. – Przyszedłem po mój eliksir.
– I tak podrzuciłbym go jutro – wymamrotał Severus, a jego oczy błyszczały gniewnie, kiedy otwierał drzwi do ich kwatery. Krótkim ruchem dłoni zaprosił gości do bawialni. – Więc? Co tu robisz? – zapytał, kiedy goście rozsiedli się.
– Przyszliśmy na herbatkę, Severusie. – Oczy dyrektora lśniły w świetle pochodni.
Harry uśmiechnął się i usiadł w swoim ulubionym fotelu, biorąc gorący kubek do ręki. Lupin spojrzał na niego.
– Cześć, Harry – powiedział bezceremonialnie.
Obaj, Harry i Severus, zamarli.
– Jasna cholera, Albus. – Severus wreszcie zdołał odzyskał głos. – Dlaczego mu powiedziałeś?
– Nie musiał mi nic mówić, Severusie – powiedział Lupin. – Sam się domyśliłem.
– Nie wolno ci nikomu o tym mówić! – warknął do niego Severus. – To by tylko mu zagroziło! – dodał i nagle coś przyszło mu do głowy. – Czy ten twój durny przyjaciel, kundel, wie o tym?
– Severusie! – wykrzyknęli Harry i Dumbledore jednocześnie.
Lupin spojrzał na niego chłodno.
– Chociaż nie uważam, żebyście mieli prawo ukrywać to przed nim, nie powiedziałem mu. Dla spokoju dyrektora, Severusie. Syriuszowi bardzo zależało na Harrym i nadal nie pozbierał się po żałobie, ale pomyślałem, że Albus ma swoje powody, aby trzymać to w sekrecie. Zdążył już mi wyjaśnić, dlaczego nie wolno powiedzieć o niczym nawet Syriuszowi. Ja jednak chciałem spotkać się z Harrym i zaoferować pomoc w czymkolwiek, którykolwiek z was by jej potrzebował.
Snape prychnął z oburzeniem.
– Dzięki, ale nie potrzebujemy pomocy, Lupin. A szczególnie nie od ciebie. – Zmrużył oczy z nienawiścią. – A już z pewnością nie dla Quietusa. Nie jesteś ani jego krewnym, ani ojcem chrzestnym, więc możesz go zostawić w spokoju.
– Severusie, nadal jestem w tym pokoju – rzekł Harry z naciskiem, kładąc rękę na ramieniu Severusa. – Nie musisz być taki niecierpliwy i nieprzyjemny. Profesor Lupin wielokrotnie pomagał mi w przeszłości i ufam mu.
Severus spojrzał na chłopca.
– Jest prawie tak samo nieodpowiedzialny jak twój ojciec chrzestny, Quiet. Przypomnij sobie swoją trzecią klasę. Nie mógł wiedzieć, że Black jest niewinny. Wręcz przeciwnie, był przekonany o winie swojego przyjaciela, a mimo to nie pomógł bronić ciebie odpowiednio. Ja mu nie ufam, a teraz nie podoba mi się, że on wie.
– Nie masz prawa, by mówić o mnie w ten sposób, Severusie. Dobrze pamiętam, że traktowałeś Harry'ego jak gówno podczas ostatnich lat i…
– Tak, wiem, myliłem się, ale zrobiłem wszystko, aby ocalić jego życie, podczas gdy ty martwiłeś się o swojego przyjaciela i o siebie!
– To ja pomogłem Harry'emu w nauce rzucania patronusa.
– I to ty zapomniałeś zażyć swój eliksir, kiedy zdecydowałeś się poleźć za dzieciakami do Wrzeszczącej Chaty! Mogłeś ich zabić!
W tym momencie już obaj zerwali się z miejsc i krzyczeli na siebie ponad stoliczkiem do kawy, z twarzami czerwonymi od gniewu.
– Prawie zabiłeś Syriusza! – wykrzyknął Lupin tak głośno, że Harry skrzywił się odruchowo.
– By uratować Harry'ego! Nie wiedziałem o tym, że był niewinny! – Oczy Snape'a świeciły niebezpiecznie i jedną ręką przeczesał swoje oleiste włosy. Potem nagle opamiętał się. – Ale myślę, że nie musimy przywoływać tych wszystkich wspomnień. Znasz nasz sekret. – Wypuścił ciężko powietrze.
Obaj mężczyźni spojrzeli na siebie, ale żaden z nich już nic więcej nie powiedział. Harry pokręcił głową z ulgą.
– Dzięki za przerwanie tej głupiej kłótni. – Spojrzał na Severusa, a potem na Lupina. – I chcę zapewnić was obu, że wam ufam – dodał Harry przecierając dłońmi zmęczone oczy. – Ale muszę zgodzić się z Severusem. Nie potrzebuję pomocy, przynajmniej nie teraz. I nie możemy powiedzieć prawdy Syriuszowi. Wiem, że będzie na mnie wściekły, kiedy już dowie się prawdy i mogę zrozumieć pana motywy, profesorze, ale Syriusz będzie musiał zmierzyć się jeszcze z Ministerstwem, a podejrzewam, że zna pan ich metody przesłuchań…
Lupin przytaknął.
– Tak… Syriusz opowiadał mi o tym.
Snape opuścił głowę, a jego wargi prawie zniknęły, tak mocno je zacisnął. Harry spojrzał na niego z troską. Doskonale pamiętał komentarze Severusa – ale wtedy Severus spojrzał na niego z żalem i Harry zrozumiał, że gorycz mężczyzny dotyczyła jego spotkania z Percym i jego towarzyszami. Zbladł nieco. Nie lubił wspomnienia tamtych wydarzeń: bezbronności, strachu, bólu.
– Rozumiem twój punkt widzenia. – Słowa Lupina przerwały ponure rozmyślania. – Nie powiem Syriuszowi, przysięgam. Poczekam, aż sam mu powiesz.
Kiedy Lupin i Dumbledore wyszli, Harry poszedł do łóżka, ale nie mógł zasnąć. Leżał tylko na swoim posłaniu, ciasno owinięty kocami, gdyż w pokoju było jak zwykle chłodno. Wzrok utkwił w suficie, gdzie znajome linie spękanej farby układały się w wyobraźni Harry'ego w rozmaite figury. Jednym z nich był lew z otwartą paszczą, jakby ryczał. Harry uśmiechnął się, przypominając sobie reakcję Severusa, kiedy pokazał mu wyobrażonego lwa na suficie Opiekuna Slytherinu. Mężczyzna protestował przez długie godziny – działo się to po wyjątkowo strasznym koszmarze, kiedy Harry po prostu nie był w stanie ponownie zasnąć.
Harry nienawidził spania. Nienawidził nocy. Czasami nienawidził samego życia.
W końcu o pierwszej w nocy zdecydował się poczytać, zamiast bezskutecznie starać się zasnąć. Opuścił sypialnię i położył się na sofie z pamiętnikiem ojca w ręku.
31 lipca 1976
Co za odrażająca data! Szczerze wątpię, aby kiedykolwiek stało się coś dobrego tego dnia. Widzę jak moje obawy i przepowiednia Trelawney zaczynają się sprawdzać. Umrę niedługo. Severus dołączył do Voldemorta.
Dobry Boże! Zawsze modliłem się, aby ten dzień nie nastąpił, a teraz… Jestem teraz u Potterów. Nie mogłem pozostać w jednym budynku z Severusem – zostawiłem mu list, w którym napisałem mu, że będę tutaj. Może powinienem z nim zostać? Nie wiem.
Wstałem wcześnie i poszedłem do kuchni, żeby zrobić sobie herbatę. Znalazłem Severusa w bawialni, śpiącego na sofie w swoim czarnym ubraniu. Poprzedniego wieczora poszedł na przyjęcie, przynajmniej tak mi powiedział. Nie wiem, kiedy dotarł do domu.
Więc spał tam, od czasu do czasu pojękując z bólu.
Płakał przez sen. Płakał i błagał kogoś rozpaczliwie, aby ten mu wybaczył.
Rzucał się i kręcił.
Chciałem pomóc. Przykucnąłem obok niego i położyłem dłoń na jego czole. Miał gorączkę. Zmoczyłem chustki i położyłem mu je na czole i nadgarstkach.
Potem… Dobry Boże, tak trudno o tym pisać! Najpierw zobaczyłem, że ma zakrwawione szaty. Pomyślałem, że jest ranny. Rozebrałem go aż do podkoszulki i slipek i… i zobaczyłem Mroczny Znak wypalony na jego ciele! Tatuaż był świeży, nie ulegało wątpliwości, że Voldemort naznaczył go tej nocy.
Nie potrafię powiedzieć, co czułem. Nie załamałem się wtedy jednak. Wstałem i spakowałem swoje rzeczy najszybciej jak tylko mogłem. Powiedziałem Severusowi kilka dni wcześniej, że wybieram się na wakacje do Potterów. Planowałem przenieść się do nich za kilka dni: Sever i ja mieliśmy bilety na jutrzejszy koncert. Ale po prostu nie byłem w stanie tam zostać i czekać aż odzyska przytomność.
Nie chciałem słyszeć wyjaśnień o jego motywach. To co zrobił, już się stało, nie mogę tego zmienić. Straciłem moją rodzinę i najlepszego przyjaciela raz na zawsze.
Harold zauważył moje napięcie i rozkojarzenie, i poprosił mnie na rozmowę, ale odmówiłem. On nie lubi Severusa, a ja nie zamierzam dać mu okazji do skrzywdzenia mojego brata. Stracił, zupełnie stracił swoją szansę na życie. Nie chcę, aby Harold nim pogardzał, aby powiedział Jamesowi, by rozmawiali o tym przy stole… Nie, Severus jest nadal moim bratem.
Jest, prawda?
Mam nadzieję, chcę mieć nadzieję, na przekór wszystkiemu, że on nadal mnie kocha.
Kocha, prawda?
Nie sądzę, abyś go znał. Kiedy to czytasz, pewnie już nie żyje, albo jest zamknięty w Azkabanie. Jeśli to drugie jest prawdą, to proszę, odwiedź go, zrób to dla mnie! Nie jest taki zły, za jakiego większość go uważa. Jest tylko oszukiwany przez naszych rodziców! Wierz mi!
Tęsknię za Lily. Tak, masz rację, ale nadal nie powiedziałem jej o moich uczuciach względem niej. Ale w tym momencie tak straszliwie za nią tęsknię! Tak bardzo chciałbym, aby był przy mnie ktoś, kto rozumie bez osądzania.
Och, jak ja nienawidzę tej daty! To najgorszy dzień w moim życiu. Dzień zdrady Severusa.
Co on teraz o mnie myśli?
Jak się czuje?
Czy jeszcze go kiedyś zobaczę?
Zdruzgotany Harry przyglądał się stronom. Miał łzy w oczach. To był dzień jego urodzin. To był dzień, na który zawsze czekał. I najwyraźniej był to również ostatni dzień życia wolnego i młodego Severusa Snape'a.
Niektóre litery były rozmazane. Harry domyślał się, że tam spadły na papier łzy Quietusa. Przesunął palcem po papierze, czując, że i jego ramiona drżą od cichego szlochu. Te notatki wcale go nie uspokoiły. Czuł smutek Quietusa i znał uczucia Severusa – mężczyzna kiedyś mu o tym opowiadał. Bezsilność, ból, jaki Severus czuł, kiedy obudził się zupełnie sam – i nie mógł cofnąć tego, co stało się dzień wcześniej: morderstwa Galvanych.
Severus pożałował decyzji, którą podjął tamtej nocy. Ale nie wiedział, co począć, jak się z tego wydostać.
Harry poczuł dłoń na ramieniu.
– Nie możesz spać? – wymamrotał zmęczony głos.
Harry potrząsnął w ciszy głową, ale nie podniósł wzroku. Severus zdenerwowałby się, gdyby zobaczył, że płakał.
– Słyszałem jak płaczesz. – Cichy głos mężczyzny pełen był troski. – Czy coś się stało?
Harry nie odpowiedział nic, podał tylko książkę Severusowi. Ten spojrzał na nią krótko.
– Nie widzę tekstu, Quiet.
Chłopak westchnął i przeczytał wpis. Kiedy skończył, opuścił książkę i spojrzał wprost na Severusa.
– Uwierz mi i uwierz Quietusowi, Severusie. Zasługujesz na życie i szczęście.
Snape nie odpowiedział, po prostu przytulił Harry'ego mocno do piersi.
– Ty zmuszasz mnie do życia, uparty dzieciaku.
– Potrzebuję kogoś, by wychował moje dzieci, jeśli ja umrę – wymamrotał Harry w piżamę Severusa. Poczuł jak ciało mężczyzny zesztywniało.
– O czym ty mówisz, Quiet? – Severus odsunął go na odległość ramienia i spojrzał mu w oczy.
– Przepowiednia Trelawney nie daje mi zbyt wielu szans na przeżycie.
– Jaka przepowiednia? – warknął gniewnie Severus.
– Ta, w której przepowiada śmierć twojego brata, śmierć mojej mamy i moje tymczasowe zwycięstwo nad Voldemortem. Druga część dotyczy tylko mnie. Mówi, że muszę umrzeć, by pokonać Voldemorta.
– Nie! – Krótki, ale pełny bólu okrzyk przeszkodził Harry'emu. Twarz Severusa wykrzywiła się z bólu i przyciągnął Harry'ego bliżej do siebie, prawie miażdżąc go w objęciach. – Nie pozwolę ci umrzeć! Nigdy, Harry. Zrobię wszystko, abyś był bezpieczny.
– Wiem. Ja nie chcę umrzeć. Ale tak się boję…
– Nie pozwolę Voldemortowi zabić mojego syna!
Harry uśmiechnął się słabo, słysząc jak Severus stara się go pocieszyć i uspokoić.
Ale gdzieś, głęboko wewnątrz, poczuł jak wzrasta w nim ból w odpowiedzi na te słowa. Nie ośmielił się wyobrazić sobie co się stanie z Severusem, kiedy już straci Harry'ego.
– Hej, Quiet! Wyglądasz na zmęczonego. – Harry usłyszał głos Hermiony, kiedy siedział w bibliotece, starając się zwalczyć zmęczenie.
Spojrzał na dziewczynę, która zauważyła w tym momencie jego podkrążone i zaczerwienione oczy.
– Wyglądam na zmęczonego, bo jestem zmęczony. – Harry zmarszczył brwi, poirytowany. – Co tutaj robisz?
– Uczę się. W następny weekend będzie kolejny mecz quidditcha przeciwko Puchonom, więc Ron znowu ćwiczy zamiast się uczyć. Więc przyszłam tutaj pouczyć się z tobą. I tak wiedziałam, że jesteś tutaj sam. Twoi przyjaciele nie palą się aż tak bardzo do wkuwania.
Harry wzruszył ramionami.
– Mylisz się. Ares daje korepetycje z eliksirów dziewczynie z czwartej klasy, a Neville obiecał przyjść, jak tylko on i profesor Sprout skończą pracować w szklarni.
Hermiona zachichotała.
– Ares daje komuś korepetycje?
Harry uśmiechnął się i mrugnął.
– Nie tylko komuś, Hermiona. Daje korepetycje Grecie Lee z Gryffindoru.
– Tej blondynce! Znam ją. Ale nie wiedziałam, że potrzebowała korepetycji…
Harry pokręcił głową i przewrócił oczami.
– Czepiasz się, Hermiona.
Dziewczyna zachichotała i otworzyła swoją książkę do eliksirów.
– Może ty udzielisz mi korepetycji z eliksirów, panie Snape? – spytała zalotnie.
– Zwariowałaś.
– Hej, jesteś synem Mistrza Eliksirów! Uważam, że jesteś odpowiednią osobą do udzielania korepetycji.
W następnej chwili różdżka Harry'ego wskazywała na szyję Hermiony.
– Jeszcze jedno słowo i rzucę na ciebie zaklęcie! Jesteś lepsza ode mnie w eliksirach, ku wielkiej rozpaczy Severusa! Nigdy nie zapomni mi tego wytknąć!
Twarz Hermiony rozjaśniła się.
– Naprawdę?
Harry odsunął się i jego uśmieszek przeszedł w szeroki uśmiech od ucha do ucha.
– Oczywiście… że nie. Uważa, że jestem najlepszym uczniem w szkole z każdego przedmiotu, włącznie z eliksirami. I myślę, że ma rację.
– A co z obroną przed mrocznymi sztukami? – zapytała Hermiona, chociaż Harry zobaczył, że od razu tego pożałowała, ale i tak się zdenerwował.
– Mroczna magia nie jest sztuką, Hermiona. I jestem lepszy, dużo lepszy niż ci się wydaje czy profesor Figg widzi. Zmierzyłem się już większymi niebezpieczeństwami niż moi koledzy i niż ta głupia, podstarzała kobieta, mająca obsesję na punkcie kotów, i przeżyłem! – wykrzyknął Harry, nie zastanawiając się nad tym, co mówi.
Patrzyli na siebie przez dłuższą chwilę. W całej bibliotece zrobiło się cicho i nagle na końcu rzędu regałów pojawiła się pani Pince, z oburzeniem wypisanym na twarzy.
– Panie Snape, panno Ev… Granger! Biblioteka nie jest miejscem na omawianie osobistych problemów! Przeszkadzacie innym.
– Nie omawiamy osobistych problemów, proszę pani. – Harry prychnął oburzony w stronę bibliotekarki. – Mieliśmy pewne nieporozumienie. Ale przysięgam, że już to uzgodniliśmy. Przepraszamy za zakłócenie porządku. – Ukłonił się starszej kobiecie.
Uprzejme słowa i ukłon osiągnęły swój cel. Pani Pince powróciła do swojego stołu z łaskawym uśmiechem.
– Prawie pomyliła mnie z kimś, słyszałeś? – Hermiona zwróciła się do Harry'ego, gdy tylko bibliotekarka wróciła na swoje miejsce.
Harry wzruszył ramionami.
– Nie zauważyłem.
– A co z tymi kotami?
– Jakimi kotami? – Harry zamrugał, zakłopotany.
– Nazwałeś profesor Figg kobietą mającą obsesję na punkcie kotów. Skąd wiesz o jej kotach?
Osobiste doświadczenie. Prawie to powiedział, ale zdążył ugryźć się w język.
– Znam nauczycieli lepiej od ciebie. A ojciec ciągle opowiada o nich historie. – Twarz Harry'ego nie wyrażała niczego.
Hermiona spojrzała na niego zaintrygowanym wzrokiem, zanim się odwróciła.
– Co powiesz na towarzyszenie mi w wycieczce do Hogsmeade w sobotę? – zapytała nagle. – Ron musi trenować, a ja nie chcę iść sama.
Harry'emu ulżyło. Hermiona była dobrą wymówką dla Neville'a i Aresa. Chociaż nie wiedział jak zareaguje Ron, kiedy się o tym dowie. Podzielił się swoimi wątpliwościami z dziewczyną.
– Och. – Hermiona wzruszyła ramionami. – Już mu powiedziałam, że był draniem w stosunku do ciebie i jeśli chce nadal być moim chłopakiem, to musi pogodzić się z tym, że jesteś moim przyjacielem. – Hermiona spoważniała. – Nie spodobało mu się to, ale po tej przerwie w grudniu nie chce ryzykować ponownie, więc zaakceptował moje ultimatum. Powiedziałam mu, że jeśli jeszcze kiedyś cię skrzywdzi, to natychmiast go rzucę.
– Głupia dziewczyna. – Harry uśmiechnął się ciepło. – Nie mogę zrozumieć, dlaczego tak bardzo ci na mnie zależy?
Ślad niepewności pojawił się na twarzy Hermiony. Oczy Harry'ego rozszerzyły się z niedowierzania. Nigdy nie widział, żeby Hermiona była niepewna!
– Nie wiem, Quiet. Twoja obecność jest taka… znajoma. Mam wrażenie, że znam cię od lat. Nie – podniosła głos, widząc jak Harry otwiera usta. – Nie sądzę, że jesteś podobny do Harry'ego, w przeciwieństwie do tego co sądzi Ron, albo… Cóż, jesteś do niego podobny, ale zarazem zupełnie inny. – Opuściła ramiona. – Naprawdę nie wiem.
– W porządku – wymamrotał zażenowany Harry. Podniósł głowę i ich oczy się spotkały.
– Przeszkadzam wam? – zapytał nagle głos. Odwrócili głowy w jego kierunku. Janus Moon stał w tym samym miejscu co pani Pince kilka minut wcześniej.
– Nie – odpowiedział Harry. – Omawiamy tylko niektóre rzeczy… – machnął niepewnie dłonią.
Janus odchrząknął.
– Rozumiem – powiedział. – Eee… Przyniosłem dla ciebie paczkę.
Harry zaczerwienił się potężnie.
– Dzięki – wymamrotał zachrypniętym głosem. Czy był to prezent od Lei?
– Nie dziękuj. I jeszcze jedna rada. – Pochylił się nad stołem do Harry'ego. – Jeśli jeszcze raz przyłapię cię w pobliżu mojej siostry, przysięgam, że cię zabiję.
– Co? – Harry poczuł się głupio. Nie potrafił zrozumieć słów Janusa. – Co się stało?
– Lea nie wiedziała, dlaczego jej unikałeś przez ostatnie tygodnie. Cóż… – Moon spojrzał pogardliwie na Hermionę. – Powinna była wiedzieć. I ja również. Ale była taka ciebie pewna. Jak ja.
– Ale ja nie… – Harry szukał jakiś słów by przeprosić, ale nie mógł dokończyć zdania.
– Zostaw ją w spokoju, Quietus. W paczce jest prezent od ciebie. Odsyła go. – Powiedziawszy to, wstał i odszedł.
Kiedy byli już sami, Harry oparł się o krzesło i zamknął oczy.
To bolało, ale doskonale rozumiał reakcję dziewczyny. Jego chłodne i odpychające zachowanie od czasu ferii musiało ją mocno zaboleć. Ale on nie mógł nic na to poradzić, po prostu chciał być bezpieczny, obronić się przed Voldemortem…
– Chodziliście ze sobą? – Usłyszał Hermionę. Potrząsnął głową. Chodzili? Nie. Ledwo ze sobą rozmawiali. Tylko patrzyli i uśmiechali się. Jedynym znakiem jego uczucia był prezent, który trzymał w ręku – ale teraz zwróciła go, pokazując jednocześnie dwie rzeczy: po pierwsze, że czuła coś do Harry'ego i po drugie, że była niewinna. A on ją odepchnął.
Nagle zalało go współczucie. Naprawdę stawał się takim paranoikiem jak Severus, albo nawet jeszcze bardziej. Podejrzewał nieszczerość dziewczyny, tylko z powodu jakiejś niejasnej wizji kogoś, kto planował wydać go Voldemortowi. Nie był wcale lepszy od Rona. Cóż, nigdy jej nie skrzywdził Lei, ani też nie powiedział jej czegoś niemiłego, ale jego chłodne zachowanie w stosunku do niej zapewne zabolało ją bardziej niż zabolałyby słowa.
Miał podejrzenia i działał zgodnie z nimi, nie zwracając uwagi na to, czy były one prawdziwe czy nie. Zupełnie jak Ron względem niego. Harry nie dał szansy dziewczynie, by okazała się godna zaufania. Po swojej wizji podejrzewał, że osobami, które mogą go zdradzić były: Ares, Lea i może Neville, ale teraz zrozumiał, że był w przyjaznych stosunkach z prawie wszystkimi Gryfonami i wieloma Ślizgonami, Krukonami i Puchonami. Zbyt wiele osób mógł podejrzewać. Ale wyciągnął pochopne wnioski, zanim je sprawdził.
Naprawdę nie mógł się wściekać na Rona. Sam wcale nie był od niego lepszy. Ani trochę.
A teraz zraził Leę do siebie, może nieodwracalnie. Ku swojemu smutkowi zrozumiał, że potrzebował tej dziewczyny. Chciał, by była w pobliżu, chciał z nią porozmawiać, zobaczyć ją… Ale teraz już było za późno, nie?
Może poprosi Severusa o pomoc. Zawsze rozmawiali o zbyt poważnych sprawach: o Voldemorcie, Ministerstwie, aurorach, Quietusie, przerażających przepowiedniach, krwawej przeszłości, przerażającej przyszłości. A Harry nie wiedział nic o dziewczynach i sprawach ich dotyczących i prawdopodobnie nie pożyje wystarczająco długo, aby zdołać zgromadzić własne doświadczenia. Potrzebował porady Severusa i jego opinii.
Po kilku słowach przeprosin Harry zostawił Hermionę i wrócił do domu.
Miał nadzieję, że Severus coś mu doradzi.
