16. TRAGICZNE KONSEKWENCJE
Profesor Snape mylił się w wielu sprawach. Jedną z nich było to, że nigdy nie doceniał Hermiony Granger. Ale natychmiast zmienił o niej opinię, gdy tylko Harry zasnął, a ona zadała swoje pierwsze pytanie.
Nie, Hermiona Granger nie była tylko irytującą, małą pannicą "Wiem-to-wszystko". Mylił się, kiedy powiedział to Harry'emu podczas ich niewoli.
Pierwszą rzeczą, jaka kazała mu zmienić o niej opinię, było dojrzałe zachowanie dziewczyny poprzedniego wieczora. Nie wspominając o jej postępowaniu podczas zeszłego semestru. To nie były tylko drobiazgi. A drugą rzeczą, która zmusiła go do zmiany zdania, było właśnie to pytanie - proste, ale oszołomiło go na długie, bardzo długie minuty.
A brzmiało:
- Profesorze, dlaczego udaje pan ojca Harry'ego?
Powinno się wspomnieć, że Hermiona wcześniej rzuciła na pomieszczenie zaklęcie uciszające, by nikt nie mógł podsłuchać ich rozmowy.
Pierwszą jego myślą było: zaprzeczyć, ale surowość i absolutna pewność w jej głosie powstrzymały go przed tym. Westchnął więc i rozluźnił się. W sumie nawet wydawało się logiczne i właściwe, że poznała ich sekret.
- Nie udaję - odparł po prostu.
Oczy Hermiony rozszerzyły się.
- Czy pan... pan twierdzi, że jest jego ojcem? - zapytała z niedowierzaniem. - Ale jak...?
Profesor potrząsnął głową, usiłując dojść do siebie.
- Jak odkryłaś, że to Harry? - zapytał w odpowiedzi.
Wzruszyła ramionami.
- To nie było zbyt trudne - zaczęła. - Chociaż fakt, że na własne oczy widziałam jego pogrzeb uniemożliwił mi uzmysłowienie sobie tego przez długi czas. Ale było wiele znaków. Pierwszym było jego zachowanie. Jest nieśmiały i nie może znieść czyjegoś dotyku. Poza tym zauważyłam wiele innych oznak, które były wyraźnym dowodem na to, że był maltretowany, chociaż na początku błędnie wywnioskowałam, że to jego rodzina pastwiła się nad nim. Później zrozumiałam, że znęcano się nad nim magicznie, ponieważ nie mógł stworzyć tarczy. Wtedy pomyślałam o Sam-Wiesz-Kim i byłam prawie pewna, że Quietus był przez niego torturowany, ale miałam problemy z czasem. Kiedy się nad nim znęcano? To musiało się stać po pana i Harry'ego ucieczce - ale Weasley'owie widzieli was na Pokątnej kilka dni potem... - Zmarszczyła brwi. Snape przytaknął zaskoczony. Wniosek był perfekcyjny. Hermiona mówiła dalej: - Tak desperacko pragnął przyjaźni Rona i mojej. Dlaczego akurat naszej? To nie było coś pasującego do Snape'a, a reakcja Rona była zupełnie naturalna, kiedy myślał, że Quietus chce nas szpiegować. I był zbyt obeznany z Gryfonami. Był zbyt obeznany ze wszystkimi, od pierwszej chwili. I wiele innych rzeczy. Kieł go rozpoznał. Zaklęcie Wingardium Leviosa. Nie pamiętam wszystkiego.
- Ale kiedy to wszystko skojarzyłaś? - spytał z ciekawością Snape. - Wszystkie elementy znałaś już od tygodni.
- Wczorajszej nocy - Hermiona nie patrzyła mu w oczy. - Kiedy zobaczyłam jak pan płacze. Nie wiem, dlaczego to było kluczem do zrozumienia, ale... było. Chociaż miałam dziwne wrażenie przez cały wczorajszy wieczór... - Zamknęła oczy pogrążona w myślach. - Chodzi o naszą rozmowę. Było w niej coś dziwnego. Zapytałam, dlaczego mi ufa. On odpowiedział, że musi komuś ufać. To było coś, co powiedziałby w takiej sytuacji Harry. I jeszcze coś. - W zamyśleniu podrapała się po karku. - Zobaczyłam, że Hagrid rozmawia z jakimś nieznajomym i wspomniałam o Norbercie...
- Kim jest Norbert? - Snape zmarszczył brwi podejrzliwie.
- Norweskim smokiem kolczastym. - Hermiona uśmiechnęła się lekko. - Był domowym pupilkiem Hagrida.
- SMOK? Ale prawo...
- Mówiliśmy Hagridowi, ale - Hermiona machnęła ręką z desperacją - nas nie słuchał. Teraz to nie ma znaczenia. To stało się na pierwszym roku i Quietus Snape nie mógł o tym wiedzieć. Ale Harry Potter tam był. A kiedy wspomniałam Norberta uśmiechnął się, jakby znał tę historię. Wtedy stałam się podejrzliwa.
- Ale w takim razie dlaczego zrozumiałaś, że to Harry tylko dlatego, że płakałem?
Hermiona odchyliła się do tyłu na krześle.
- Widziałam pana na pogrzebie i noc wcześniej. Widziałam jak bardzo panu... zależało na Harry'm. Zapewne było to skutkiem wspólnej niewoli, nie wiem. A kiedy zobaczyłam jak pan płacze, pomyślałam, że kocha pan Quietusa tak, jak kochał pan Harry'ego. I wtedy do mnie dotarło, że Quietus jest taki podobny do Harry'ego, jakby byli jedną osobą. Wtedy przypomniałam sobie o rodzinnych zaklęciach, a dokładniej o adopcyjnych zaklęciach, które dają adoptowanej osobie możliwość zyskania fizycznego podobieństwa do ojczyma czy macochy, i wtedy wszystko ułożyło się w całość. Zaadoptował pan Harry'ego, prawda? Czy to dlatego udaje pan jego ojca?
Snape spojrzał na śpiącą postać. Wyciągnął rękę i delikatnie pogłaskał chłopca po twarzy. Harry uśmiechnął się przez sen i bezwiednie przytulił twarz do jego dłoni. Severus uśmiechnął się w odpowiedzi i wygładził koc wokół ramion Harry'ego, chociaż nie był pognieciony.
Hermiona nie naciskała go. Czekała spokojnie na odpowiedź.
- To James Potter go zaadoptował, nie ja - powiedział wreszcie Snape.
Oczy Hermiony zalśniły zrozumieniem.
- To Quietus Snape, prawda? Pana brat był jego ojcem.
Snape gapił się na nią.
- Jak...?
- Biblioteka. Madame Pince pomyliła mnie z matką Harry'ego, panną Evans. Ona była jego matką. - To był wniosek, nie pytanie.
- Tak - Snape zdołał się wreszcie odezwać.
- Szkoda mi Quietusa. Zamiast dwojga martwych rodziców ma teraz troje. Zapewne czuje się teraz bardziej sierotą niż wcześniej.
Severus Snape spojrzał na dziewczynę siedzącą na krześle obok i przyjrzał się jej dokładnie, jak jeszcze nigdy dotąd.
POWAŻNIE jej nie docenił. Może rzeczywiście powinien złożyć rezygnację. Poznał tylko dwoje uczniów z innych domów: Harry'ego i pannę Granger, i okazało się, że oboje oceniał dotąd niesłusznie. To mogło oznaczać, że źle ocenia również innych swoich uczniów, tylko z powodu własnych uprzedzeń. Zawsze sądził, że dyrektor jest przychylnie nastawiony do Gryfonów, ale był w błędzie. Może miał rację na samym początku swojej pracy w szkole, ale Dumbledore zmienił się od tamtego czasu w ocenianiu ludzi - dyrektor zaakceptował nawet jego, po tym wszystkim, co uczynił.
To morderczy dowcip Blacka sprawił, że źle osądzał nawet Albusa, tylko dlatego, że starszy mężczyzna nie wyrzucił kundla ze szkoły.
- Mam nadzieję, że już nie czuje się sierotą - powiedział wreszcie, patrząc na Harry'ego. - Mam nadzieję...
- Nie, ma pan rację - nadeszła pocieszająca odpowiedź Hermiony. - Uważa pana za ojca, bardzo mu na panu zależy.
Nie kontynuowali rozmowy. Severus był zbyt zmęczony by to robić, a Hermiona najwyraźniej zatopiła się w rozmyślaniach. Wreszcie przeprosiła i wyszła przygotować się do lekcji na następny dzień (miały być podwójne eliksiry!), a Severus pozostał ze śpiącym Harry'm.
Kilkakrotnie Madame Pompfrey zaglądała do nich i raz nawet przyniosła kubek kawy dla swojego kolegi.
- Powinieneś trochę się przespać, Severusie.
- Nie mogę - odpowiedział po prostu, a ona zaakceptowała tę odpowiedź.
- Dyrektor chce porozmawiać z waszą dwójką, jak tylko Quietus się obudzi.
- Odezwę się po niego przez Fiuu.
Madame Pompfrey przytaknęła i wyszła.
Severus wypił powoli ciepły płyn, smakując każdy łyk.
Od czasu do czasu głaskał dłoń Harry'ego.
Czuł spokój. Harry wkrótce wydobrzeje.
-----
Świat był zbyt jasny; pomyślał Harry kiedy spróbował otworzyć oczy. Światło go oślepiało, atakowało jego wyczerpane nerwy i Harry poczuł ból. Jego blizna mrowiła i skrzywił się, przypominając sobie wizję, którą miał przed chwilą. Szczegóły były zamglone i niejasne, ale to było coś o dziewczynie, której szuka Voldemort. Goyle powiedział, że ustalił, w którym mieście teraz żyje. Ponieważ jednak nie dostarczył dziewczyny, Voldemort rzucił na niego Cruciatus, co sprawiło, że całe ciało Harry'ego ponownie zapłonęło, a kiedy po obudzeniu uchylił lekko koc, zobaczył plamy krwi na piżamie. Jego nie wyleczone cięcia ponownie się otworzyły, chociaż niezbyt szeroko.
To bolało. Kręciło mu się w głowie, było mu niedobrze i strasznie zimno. Brakowało mu Severusa, którego nie było teraz w skrzydle szpitalnym.
Harry potarł bolące czoło i odchrząknął. Dziwne, że Madame Pompfrey nie przybiegła: stan jego gardła wskazywał, że Harry zachowywał się raczej głośno, cierpiąc z powodu wizji.
Nadal nikt nie przychodził. Harry podciągnął koc pod szyję i zawinął się jak tylko mógł, ale to nie pomogło. Było mu zimno; zaczął drżeć. Cięcia na jego plecach paliły dotkliwie. Łzy stanęły mu w oczach.
- Severus - jęknął cicho. Nie chciał, żeby ktokolwiek go usłyszał, po prostu brakowało mu pocieszającego i miłego towarzystwa.
Po chwili Harry przekręcił się na lewy bok, gdyż po tej stronie miał mniej szram. Zwinął się w kłębek, zasyczał z bólu przez zaciśnięte zęby. Poprawił koc wokół siebie niezdarnymi ruchami, położył głowę na poduszce i zamknął oczy. Po chwili naciągnął koc na głowę, by zagrzać powietrze własnym oddechem. Trochę pomogło, ale nadal było mu lodowato zimno w plecy i czuł, jak jego piżama nasiąka krwią.
Gdzie był Severus, kiedy tak bardzo go potrzebował?
Zaczął mocniej drżeć. Utrata krwi, znowu. Jego bójka z Ronem miała miejsce około trzydziestu godzin temu i ledwo przeżył to spotkanie, a teraz Voldemort zdołał torturować go jeszcze bardziej. Objął kolana ramionami - ta pozycja ułatwiała pokonanie fizycznego bólu, podczas gdy skutki Cruciatus coraz bardziej dawały mu się we znaki.
Był już na wpół przytomny, kiedy otworzyły się drzwi.
- Severus? - wyszeptał z nadzieją, ale kiedy zobaczył wchodzących ludzi, przestraszył się. Pierwszą osobą, jaką dostrzegł, był dyrektor, a za nim Ron i Madame Pompfrey. Severus szedł tuż za nimi z Hermioną, która starała się uspokoić profesora. Nie wspominając o rodzicach Weasley'a, Lupinie, Ani i wielkim czarnym psie zamykającym ten pochód.
Goście! Myśleli, że czuł się dobrze, albo przynajmniej lepiej. Cóż, mylili się. Harry zamknął oczy i stłumił nerwowy szloch. Grupa zatrzymała się przy jego łóżku i Dumbledore uśmiechnął się do niego smutno.
- Quietus?
- Severus... - Harry zdołał wyszeptać. Spojrzał na wysokiego mężczyznę i ich oczy się spotkały.
Snape'a ogarnęło przerażenie. Wyraz twarzy Harry'ego nie wróżył nic dobrego. W następnej chwili już klęczał przy nim, z głową na poziomie twarzy chłopca.
- Co się stało?
- Cięcia... - Harry nie mógł dokończyć, ale nie musiał. Severus uniósł brzeg koca i spojrzał pod spód. To, co zobaczył, sprawiło, że zbladł jak ściana.
- Tak mi zimno - dodał Harry, nie przejmując się obecnością innych.
Mistrz Eliksirów wstał i potoczył wzrokiem po całym towarzystwie.
- Albusie, powinniście wyjść. Quiet nie czuje się dobrze.
Dyrektor przytaknął i wyprowadził grupę za drzwi.
- Co jest Quietowi? - zapytała Ania po drodze, głosem cienkim ze strachu i spojrzała na Lupina pytająco.
- Jest chory. Miał wypadek - odpowiedział mężczyzna i posłał mordercze spojrzenie Ronowi, który zbladł jeszcze bardziej i przełknął ślinę. Jego twarz wyrażała ból i skruchę.
- Będziemy na zewnątrz. Zawołaj nas, gdy będziecie gotowi - powiedział Dumbledore i zamknął cicho drzwi za sobą.
Hermiona została, ale Snape'owi najwyraźniej to nie przeszkadzało. Severus wsunął ręce pod wątłe ciało Harry'ego i wziął go w ramiona.
- Poppy, te same eliksiry co zwykle - polecił pielęgniarce, niosąc chłopca do łazienki.
- Wizja - wymamrotał Harry w ramię Severusa, tak, że tylko on mógł to usłyszeć. - Cruciatus, znowu.
Uścisk zawęził się wokół niego i Harry usłyszał, jak Severus otworzył kopniakiem drzwi do łazienki. Mężczyzna rozejrzał się, szukając miejsca, gdzie mógłby położyć swój delikatny ciężar. Hermiona usłużnie podbiegła do wanny i odkręciła kran. Harry usłyszał płynącą wodę i poczuł parę w powietrzu.
Kiedy wanna się napełniała, Severus trzymał go, kołysząc lekko.
- Wszystko wkrótce będzie w porządku - powiedział i schował twarz we włosach Harry'ego.
Hermiona stała przed nimi, patrząc szeroko otwartymi oczami, ale gdy tylko przyszła Madame Pompfrey, wyprosiła dziewczynę. Dwoje dorosłych rozebrało Harry'ego. Madame Pompfrey powstrzymała krwawienie szybkim zaklęciem, a Severus włożył go delikatnie do gorącej wody.
Harry odprężył się w cieple. Prawie już spał, kiedy wrócił do swojego łóżka, na którym Hermiona zdążyła przed ich powrotem zmienić pościel.
- Quiet, nie możesz jeszcze spać - rzekł półgłosem Severus do jego ucha. - Jest coś, co musisz wcześniej załatwić.
- Nie teraz - Harry czuł, jak drżą mu wargi z wyczerpania i zakłopotania. - Jestem taki cholernie słaby...
- Nie aż tak, synu.
Te słowa dodały Harry'emu wystarczająco dużo siły, by usiąść, ale pochylił się w stronę Severusa, którego ramię otoczyło go opiekuńczo.
- Miejmy to już za sobą - powiedział Harry słabym ale stanowczym głosem po kilku minutach.
Severus przytaknął i wypuścił Harry'ego, aby zawołać czekającą grupę. Kiedy weszli do ambulatorium, Severus usiadł z powrotem obok Harry'ego. Ron podszedł bliżej, otwierając usta, ale gdy tylko Harry zobaczył go, potrząsnął głową.
- Nie chcę ciebie tutaj. Wynoś się - powiedział i przycisnął się do Severusa. - Nie obchodzi mnie, co chcesz powiedzieć.
Twarze dorosłych wyrażały doskonałe zrozumienie. Nawet pani Weasley milcząco przytaknęła słowom Harry'ego.
- Chcę przeprosić... - rzekł Ron pośpiesznie, ale Harry mu przerwał:
- Nie interesują mnie twoje przeprosiny. Nie potrzebuję ich. To nie poprawi mojej sytuacji. Wynoś się.
- Quietus, proszę - powiedział błagalnie Ron. - Pozwól mi wyjaśnić...
- NIE! - wrzasnął Harry, ale zabrzmiało to dość słabo. - Nic nie może usprawiedliwić tego, co zrobiłeś! Wynoś się natychmiast!
Pani Weasley chwyciła syna za ramię i wyszli. Harry słyszał krzyki kobiety z korytarza. Odwrócił się w stronę Dumbledore'a.
- Co chce pan z nim zrobić, dyrektorze? - zapytał uprzejmie i ziewnął.
- Powinienem go wyrzucić - Dumbledore spojrzał na niego i coś zalśniło w jego oczach.
Lupin i pan Weasley przytaknęli z aprobatą, czarny pies warknął, a Severus chrząknął pochwalająco. Tylko Ania stała nieruchomo, w milczeniu. Harry uśmiechnął się do niej i potrząsnął głową.
- Nie - powiedział spokojnie.
Natychmiast pomruki zaskoczenia wypełniły salę szpitalną. Harry wzruszył ramionami.
- Nie uważam, żeby to był dobry pomysł. Może ten wypadek sprawi, że Weasley w końcu odzyska rozum...
- Ale nie chciałeś z nim rozmawiać! - pan Weasley zdumiał się.
- Nie chcę, naprawdę, ale to co innego. Nie zgadzam się na jego wyrzucenie. Potrzebuje teraz kolejnej szansy.
Pies warknął na znak protestu, więc Harry spojrzał na niego ostro.
- Ty nie powinieneś się nawet odzywać, Syriuszu. W podobnej sytuacji tobie wybaczono - Harry poczuł, że świat znów wokół niego płonie. Przysunął kolana do piersi i zamknął oczy. - Nie będę przeciwko niemu zeznawał.
- Myślę, że powinniśmy już skończyć - powiedział Snape. Położył Harry'ego na łóżku i zwrócił się do Dumbledore'a: - Jest zbyt wyczerpany, by kontynuować. Najważniejsza rzecz jest już jednak załatwiona.
Dyrektor przytaknął. Snape wstał, ale Harry wyciągnął rękę spod koca i złapał go za szatę.
- Cieszę się, że nie rzuciłeś żadnej klątwy na Rona - wymamrotał Harry na wpół już śpiąc.
- Ale Black prawie to zrobił. - Snape uśmiechnął się. Pies spojrzał pochmurnie.
Ania podeszła bliżej i pochyliła się nad Harry'm.
- Wyzdrowiejesz? - zapytała zmartwiona.
Harry otworzył oko, wyciągnął rękę i niezgrabnie pogłaskał ją po policzku.
- Jasne, Aniu.
-----
Następne dwa dni były zbyt zatłoczone, jak na gust Harry'ego. Madame Pompfrey zdołała przekonać Severusa, że Harry powinien zostać w ambulatorium, więc wszyscy jego przyjaciele mieli szansę teraz z nim porozmawiać, a on nie był w stanie uciec. Pierwszym gościem był Ares, a potem Neville. Harry nie opowiadał im, co się stało w Hogsmeade, ale obaj wiedzieli i zapewniali, że do niczego takiego by nie doszło, gdyby poszedł z nimi. Harry zgodził się z tym, ponieważ nie chciał się kłócić.
Na szczęście rozmowa z Aresem nie dotyczyła wypadku Harry'ego. Harry zapytał go o jego ferie, kontynuując rozmowę z przed kilku dni i Ares otworzył się przed nim. Opowiedział o reakcji rodziny na przynależność jego ojca, zachowaniu swojej matki i oczekiwaniach krewnych względem niego.
- Wszyscy obwiniają tatę, nie dlatego, że dołączył do Sam-Wiesz-Kogo, ale ponieważ dał się złapać. Wiesz, nie są Śmierciożercami, ale prawie wszyscy popierają Czarnego Lorda. I oczekują ode mnie tego samego. - Potrząsnął głową. - Nie wiem, co zrobię tego lata. Nie chcę wracać do domu. Nigdy więcej.
Ares przypomniał Harry'emu o jego własnych wakacjach i krewnych, i chłopiec pomyślał, że może Dursley'owie nie byli wcale tacy źli, jak wcześniej sądził. Na koniec rozmowy Harry zasugerował Aresowi, żeby zgłosił ten problem do dyrektora albo opiekuna swojego domu - teraz, kiedy wojna się rozpoczęła, nie mogli ryzykować utraty ucznia. Aresowi nie spodobał się pomysł rozmowy z dyrektorem, ale obiecał spotkać się z Severusem w najbliższym czasie. Harry'emu ulżyło, był pewny, że Severus znajdzie jakiś sposób, by pomóc Aresowi rozwiązać jego problemy.
Rozmowa z Neville'm była bardziej nieprzyjemna. Jego przyjaciel wiedział, że to Ron zaatakował Harry'ego i że poważnie go poranił: widział zachowanie Hermiony i słyszał jej wzburzone słowa podczas ostatniego śniadania. Powiadomił Harry'ego, że Hermiona zerwała z Ronem i powróciła do nauki w bibliotece, unikając pokoju wspólnego Gryfonów.
- Ron tylko siedzi na swoim łóżku. Już opuścił trzy posiłki. Myślę, że wreszcie zdecydował się na małą introspekcję. Może jest już zbyt późno dla ciebie, ale mam nadzieję, że nie jest zbyt późno dla niego - powiedział Neville. - Zastanawiam się, dlaczego dyrektor czy twój ojciec nie wyrzucili go.
Harry tylko wzruszył ramionami. Nie chciał nawet myśleć o Ronie. Zmienił temat i zapytał Neville'a, na czym się skupił, pisząc swój esej o zaklęciach modyfikujących pamięć. Neville wybrał temat o trudnościach w częściowych modyfikacjach pamięci - kiedy została zmieniona tylko niewielka część wspomnień, lub tylko pewna ich grupa. Rozmawiali na ten temat przez długi czas. Potem dołączyła do nich Hermiona, dodając własne komentarze. Nawet przyniosła kilka książek z biblioteki - Madame Pince przysłała je specjalnie dla Quietusa.
- Więc rzuciłaś Rona - powiedział do niej, kiedy już zostali sami.
- W końcu miałam go już dość - orzekła stanowczo, ale w jej głosie czuć było smutek.
Harry spojrzał na nią.
- Przykro mi.
- To nie była twoja wina, głupolu! - wykrzyknęła Hermiona.
- Wiem, ale nadal mi przykro. Przykro mi ze względu na ciebie.
- Myślę, że może być ci równie przykro ze względu na siebie - powiedziała tajemniczo Hermiona.
Harry poderwał gwałtownie głowę.
- Co masz na myśli? - zapytał podejrzliwie.
- Straciłeś jego przyjaźń - powiedziała po prostu.
- Nie mogłem stracić czegoś, czego nigdy nie miałem!
Hermiona przysunęła się bliżej.
- Harry, ja... - ale nie mogła dokończyć. Harry zerwał się na nogi, a jego twarz pobladła.
- O mój Boże - wyszeptał. - To nie może być prawda...
- Połóż się, głupku - Hermiona uśmiechnęła się do niego pocieszająco. - Twój ojciec będzie wściekły na ciebie, jeśli się dowie, że wyszedłeś dzisiaj z łóżka.
- Ale... ale ty... - Harry zadrżał.
- Profesor Snape wie, że wiem. Powiedziałam jemu i Dumbledore'owi - odparła.
Harry nie poruszył się, tylko kręcił głową, przerażony. Hermiona podeszła do niego i popchnęła go z powrotem na łóżko. Przez chwilę się opierał, że w końcu poddał się i położył z powrotem do łóżka, nadal drżąc z szoku.
- Byłam głupia. Powinnam poczekać dłużej - Hermiona zbeształa się cicho. - Masz swoje własne problemy, bez mojego...
- Nie, Hermiona. W porządku. Tylko to było trochę... niespodziewane. - Nagle coś przyszło mu do głowy i zbladł znowu. - Czy... Czy Ron wie?
Hermiona potrząsnęła głową.
- Nie. Dyrektor zabronił mi mówić komukolwiek. Nie żebym chciała... - powiedziała smutno. - Już nie potrafię ufać Ronowi. To, co zrobił...
- Myślał, że go zdradzałaś. Ze mną. Musisz mu powiedzieć, że ja nigdy... - zaczął z zapałem Harry, ale Hermiona machnęła lekceważąco ręką.
- Nie, Quiet. Nigdy do niego nie wrócę. Coś się... złamało we mnie. Zaufanie, szacunek. Ja... ja wątpię, abym mogła się z nim kiedykolwiek jeszcze przyjaźnić. A... a co ty czujesz? - spojrzała z lękiem na Harry'ego.
Łzy wypełniły oczy chłopca i opuścił głowę.
- Obawiam się, że to samo, co ty...
Nie mógł powiedzieć nic więcej. Drzwi otworzyły się z głośnym hukiem. Stanął w nich Severus - blady, z pustką w oczach.
- Złapali Blacka w gabinecie Dumbledore'a. Aurorzy zabrali go do Liberty. Dyrektor został zawieszony w obowiązkach. - Przełknął. - Obawiam się, że jak tylko członkowie zarządu dowiedzą się o tym, zwolnią go.
-----
Harry otoczył ziemią sadzonkę bielunia i zaryzykował krótkie spojrzenie na drugą stronę stołu. Profesor Sprout umieściła Neville'a i jego w jednej grupie z Hannah i Leah, tak więc Leah pracowała praktycznie twarzą w twarz z nim. Spięła swoje jedwabiste włosy w koński ogon, aby nie przeszkadzały jej w pracy w szklarni, ale długie loki wysunęły się spod gumki i opadły na jej twarz, łaskocząc dziewczynę w policzek. Harry z trudem powstrzymał się przed wyciągnięciem ręki i wetknięciem mahoniowych loków za jej ucho.
Czyjś łokieć wbił się w jego bok.
- Quietus! - wysyczał ostrzegawczo Neville.
Harry szybko opuścił wzrok na roślinę, czując że się rumieni. Schylił się pod stół by podnieść pustą doniczkę, po czym wysypał kolejny worek ziemi na blat. Kiedy sięgał po doniczkę, by posadzić kolejny bieluń, kątem oka dostrzegł, że Leah zrobiła to samo. Zanim zdążył cofnąć rękę, ich dłonie zetknęły się.
Leah podniosła gwałtownie głowę i spojrzała morderczym wzrokiem na Harry'ego, który zaczerwienił się jeszcze bardziej.
- Prze... przepraszam - przełknął i spróbował uśmiechnąć się niepewnie. Jej reakcja była jeszcze gorsza niż przedtem. Oczy Leah wypełniła wściekłość i serce Harry'ego zamarło, ale patrzył na nią jeszcze przez chwilę. Wreszcie westchnął i chwycił kolejną garść ziemi.
Ktoś go przeklął, był tego pewny. Całe jego poprzednie życie było nieszczęśliwe, a kontynuacja nie była wcale lepsza.
Jego ojciec chrzestny został zabrany do Liberty, nowego więzienia dla czarodziejów, znowu bez sądu. Prorok poświęcił mu prawie całą pierwszą stronę. Napisano, że pozbawiono go magii tego samego dnia, w którym go złapano, podobnie jak w przypadku ojca Aresa, a on nie mógł nic na to poradzić. Teraz Syriusz nie był nikim więcej niż zwykłym mugolem. Natomiast Dumbledore został zawieszony - werdykt w jego sprawie miał zapaść w przyszłym tygodniu... Były chwile, kiedy Harry czuł, że już za dużo mu się przydarzyło. To właśnie była jedna z takich chwil.
Severus podzielił się z nim podejrzeniami, co do tożsamości nowego dyrektora i Harry'emu zrobiło się niedobrze, kiedy pomyślał o Lucjuszu Malfoy'u na tym stanowisku. Draco Malfoy już teraz zachowywał się, jakby jego ojciec został wybrany, chociaż byli również inni kandydaci, jak na przykład McGonagall. Długoletnia i doświadczona pracownica Hogwartu miała ona szansę wygrać ze Malfoy'em seniorem, przynajmniej teoretycznie. Ale Harry widział po twarzach nauczycieli, że podzielali złe przeczucia Severusa i żaden z nich nie czekał z utęsknieniem na zmiany. Napięcie podczas lekcji drastycznie wzrosło i Harry ledwo przetrwał podwójne eliksiry z Severusem, który odebrał pięćdziesiąt punktów obu domom (czterdzieści Gryfonom, dziesięć Ślizgonom, oczywiście).
Harry dorobił się pięciodniowego szlabanu w czasie lekcji Obrony, ponieważ nie był w stanie odpowiedzieć na najprostsze pytanie (był całkowicie zagubiony w myślach). I nawet Hagrid był tak ostry na Opiece nad Magicznymi Stworzeniami, że zabrał dziesięć punktów Ślizgonom za zachowanie Zabiniego. Harry uśmiechnął się na to wspomnienie: odkąd Zabini dowiedział się, że najbardziej prawdopodobnym następcą Dumbledore'a będzie Malfoy, znowu zaczął się płaszczyć, by odzyskać zaufanie jego syna. Głupek. Te miesiące niewierności, które zawdzięczał bójce Harry'ego, nie zostaną wybaczone. Ares i Harry wymienili identyczne, pogardliwe spojrzenia, kiedy zobaczyli starania Zabiniego. Zabini nawet nie starał się dołączyć do syna Opiekuna swojego domu, czy pozostać na stanowisku neutralnym, jak wielu innych. Jego służalczość była odrażająca. Ares, wręcz odwrotnie, pokazał swoją lojalność względem "Quietusa" (a poprzez Quietusa również względem Snape'a i Dumbledore'a) z całkowitą otwartością, chociaż Severus powiedział mu, że będzie musiał powrócić na wakacje do domu.
W szkole panował nastrój ciężkiego wyczekiwania
A Leah nie okazywała żadnych oznak wybaczenia. Przeklęto go - był o tym przeświadczony. Cóż, od czasu do czasu przypominał sobie o troskliwości Severusa, przyjaźni Hermiony lub nawet spokojnym zachowaniu Rona, i był naprawdę im wdzięczny, ale nadal czuł się przeklęty.
Kiedy zadzwonił dzwonek, sygnał końca lekcji, Harry prawie uciekł ze szklarni. Niemal wpadł na Rona, który stał niezdecydowanie w wejściu - sam, ponieważ wszyscy Gryfoni ignorowali go z powodu tego, co zrobił. Harry okrążył go ostrożnie, czując wzrastające obrzydzenie i zażenowanie na widok Rona. Upokorzenie, jakiego doznał tamtej nocy było dużo silniejsze, niż jakikolwiek fizyczny ból, jakiego kiedykolwiek doświadczył. Harry'emu nawet teraz brzmiały w uszach echa obelg rudowłosego chłopaka...
- Quietus... - usłyszał za sobą niepewny głos. Harry wzruszył ramionami i poszedł dalej, nie oglądając się.
- Teraz Quietus - wymamrotał do siebie. - Co się stało z "ohydnym, małym cwaniaczkiem"? - Czuł tylko frustrację, nie wściekłość.
Nagle chwyciła go czyjaś ręka. Harry krzyknął ze strachu, wyrwał się, poślizgnął i upadł na ziemię. W momencie, w którym jego ciało padło na pokrytą śniegiem ścieżkę, odwrócił się na plecy, wskazując na napastnika różdżką swojego ojca. Niepotrzebnie. Różdżka Neville'a naciskała już stanowczo na szyję zaskoczonego Rona.
- Ron, nigdy nie dotykaj go bez jego zgody - wysyczał Neville. Oczy Rona rozszerzyły się, kiedy zrozumiał.
- Ja tylko... ja tylko chciałem...
- Jeśli on nie chce z tobą rozmawiać, nie zmusisz go. Nie możesz "chcieć" niczego.
Harry nigdy nie widział Neville'a tak zdeterminowanego. Był prawie... przerażający.
- Panie Longbottom! Co ty wyprawiasz? - To nadeszła rozgniewana profesor Sprout. - Odłóż tę różdżkę, zanim skrzywdzisz pana Weasley'a! I dziesięć punktów od Gryfindoru za bójkę.
- Profesor Sprout - Harry wstał. - To tylko nieporozumie...
- Panie Snape? - Spojrzała na niego chłodno. - Nie potrzebuję twoich wyjaśnień. Idźcie, przerwa się już prawie skończyła.
Harry otworzył usta, ale zaraz je zamknął. Przytaknął i odwrócił się, idąc w kierunku wrót szkoły.
- Dzięki, Neville - powiedział, kiedy dotarli do Wielkiego Hallu.
- Proszę - Neville uśmiechnął się.
Harry pomyślał, że musi skorygować to uczucie "bycia przeklętym". Chociaż to nie zwróci magii Syriuszowi. Syriusz... po dwunastu latach w Azkabanie i dwóch krótkich latach względnej wolności (ograniczonej jednakże ucieczką przed prawem), nawet jego magia została z niego wydarta raz na zawsze. Typowe działanie Ministerstwa... Torturowanie i piętnowanie ludzi bez właściwego sądu, powodowanie nieodwracalnych szkód z powodu ślepego uprzedzenia...
Syriusz z pewnością znowu był torturowany.
Dumbledore będzie musiał niedługo odejść.
Voldemort czuwał i szukał sposobu, by znowu go dopaść.
Przyszłym szefem Severusa miał być człowiek, który torturował go tak bezlitośnie zeszłego lata.
W międzyczasie Harry dotarł do swoich komnat. Nacisnął palcem wskazującym białą plamkę i szybko wszedł do środka, szukając chwili wytchnienia.
Harry westchnął i wyciągnął swoją książkę Mrocznych Sztuk z regału. Pouczy się trochę, zamiast denerwować się tymi wiadomościami.
Litery tańczyły w przyćmionym świetle, ale Harry nie chciał zapalać więcej lamp. Uważał, że zaciemniony pokój był przytulny i wygodny - nie, nie ciemny pokój, nienawidził ciemności w każdej postaci, ale zaciemnione pomieszczenie. Było takie domowe i znajome, zawsze przypominało mu o ich wspólnych dniach, które zespoliły w rodzinę jego i Severusa.
Z westchnieniem Harry zmusił się do skupienia na rozdziale, który dotyczył Niewybaczalnych: ich historii, użycia i możliwych sposobów obrony. Harry wiedział, że nie ma żadnych technik obrony przeciwko tym zaklęciom, więc zdziwił się, kiedy znalazł w książce wpis mówiący:
"Są sposoby na uniknięcie nawet trzech Niewybaczalnych zaklęć. Są nimi:
1. Silna wola i determinacja przeciwko Imperius.
2. Akceptacja bólu i sytuacji przeciwko Cruciatus.
3. Miłość i poświęcenie przeciwko Avada Kedavra.
Wspomniane wyżej opisy, które pomagają uniknąć zaklęć są najważniejszymi cechami Jasnego Czarodzieja."
A więc ISTNIAŁY sposoby, by z nimi walczyć.
Harry stwierdził, że pierwszy jest znajomy. Uśmiechnął się na wspomnienie o swym dawnym wcieleniu i jego determinacji. Był wtedy bardziej przestraszony niż zdeterminowany i to zmusiło go do przejścia przez Turniej Trójmagiczny... A jego siła woli była skoncentrowana tylko i wyłącznie na przetrwaniu. Co za żałosna motywacja!
Drugi temat był znajomy z Koszmarnego Dworu, kiedy Severus nauczył go wartości cierpienia i bólu. Nie znaczyło to jednak, że nie czuł żadnego bólu, nie! Nadal czuł ból, z tą różnicą, że jego świat nie orbitował wokół tego uczucia.
Ból Cruciatus był okrutniejszy, kiedy się na nim koncentrowało. Jeśli ignorował go z całej siły, był słabszy.
Ale to trzecie o Avada Kedavra było zupełną nowością. Albo... niezupełną, ponieważ to poświęcenie jego matki uratowało go przed laty. Ale jak ponownie mógłby zostać uratowany w takiej sytuacji? Czy poświęcenie jego matki wystarczyłoby, by uratować go ponownie?
Głupota. Voldemort nigdy nie spróbuje unicestwić go ponownie Zabójczym Zaklęciem. Miał swoje sposoby na torturowanie i zabijanie, nie potrzebował tych dwóch słów...
Nadal rozmyślał o tym, kiedy Severus przyszedł do domu po kolacji.
- Nie byłeś na kolacji - zabrzmiały jego pierwsze słowa i zamówił spóźniony posiłek machnięciem różdżki. - Dlaczego?
Harry zamknął książkę, odłożył ją na stolik i wziął talerz parówek.
- Nie chciałem. Rano Hermiona pożyczyła mi swojego "Proroka", bo przeczytała w nim o Syriuszu - jego głos zamarł i poczuł, że w gardle mu wyschło. - Oni... to, co mu zrobili jest prawdopodobnie gorsze dla niego niż... niż wszystko inne. Jest teraz jak mugol, i znowu jest w więzieniu, a nadal jest niewinny... - Głos mu się załamał i chłopiec schował twarz w dłoniach. Dłonie jednak nie zatrzymały się na jego twarzy - powędrowały wyżej, do włosów i Harry chwycił się za nie w wewnętrznym bólu. - I nawet nie wie, że żyję! Pewnie myśli, że zawiódł. Syn jego przyjaciela umarł... zabrali mu wszystko, wszystko. A ja, Severusie, pozbawiłem go siebie... - Nie mógł dokończyć. Szloch wstrząsnął jego ciałem. - Powinienem był mu powiedzieć - wykrztusił z trudem.
Otoczyły go silne ramiona.
- Chciałbym, aby te ostatnie dni nigdy się nie wydarzyły - powiedział Severus smutnym głosem. - Nie mogliśmy nic zrobić, aby ocalić Blacka przed tym losem. Zabrali go, a ponieważ od lat chcieli go złapać, to było pierwsze, co zrobili.
- Jest teraz sam...
Obaj zadrżeli ze współczuciem.
- Gdzie jest teraz dyrektor? - zapytał wreszcie Harry.
- W Snape Manor. Nie przesłuchali jeszcze Bl... Syriusza, więc nie wiedzą, że nasz dom jest kwaterą główną Zakonu i, na szczęście, nie wiedzą o tobie. - Kiedy Snape powiedział ostatnie słowa, objął Harry'ego mocniej. - Dzięki Bogu.
- Ale... i tak go przesłuchają - powiedział Harry. - Mogą się o tym dowiedzieć w każdej chwili.
- Tak, mogą - przyznał Severus. - Dlatego Zakon się przenosi. Nawet Lupin i Ania się przeprowadzą. Pójdą za Zakonem.
- Więc Snape Manor znowu będzie pusty? - Serce Harry'ego zatrzymało się na chwilę na tę myśl. - To brzmi... strasznie.
- Dla mnie też - w głosie Snape'a słychać było rozbawienie. - Nigdy bym wcześniej nie uwierzył, że będzie mi przykro z tego powodu, iż Lupin, Black i Fletcher opuszczą mój dom... - Wyraz jego twarzy nagle się zmienił. Stał się śmiertelnie poważny. - Quiet, nasza sytuacja będzie dużo trudniejsza.
Harry spojrzał na niego i ich oczy się spotkały.
- Dumbledore'a nie będzie tutaj z nami. Ma swoje własne zadanie do wykonania podczas tej wojny. Nowym dyrektorem zapewne nie będzie Minerva, ale Lucjusz Malfoy - Snape zbladł, wymieniając to imię. - A to pociągnie za sobą wszelkie konsekwencje. Trudniej nam będzie zadbać o własne bezpieczeństwo. Powinieneś być jeszcze bardziej ostrożny. Nigdy nie opuszczaj terenu szkoły.
- Nie będę - obiecał uroczyście Harry.
- Nigdy nie dotykaj niczego, co pochodzi z niepewnego źródła.
- Dobrze.
- Nie zaprzyjaźniaj się z nikim. Wśród twoich przyjaciół nadal jest agent.
- Jestem tego całkowicie świadomy - rzekł ponuro Harry.
- Wiem. Inne zasady: nigdy nie drażnij Draco Malfoy'a. Będzie chciał odpłacić ci za wszystko. Możliwe, że nawet spróbuje pomóc ojcu w dostarczeniu ciebie do Voldemorta, jeśli tylko będzie miał na to szansę.
Harry przytaknął, ale ręce mu zadrżały. Wszystko, co mówił Severus, było zbyt prawdziwe, by znaleźć w tym choć źdźbło humoru.
- A co z tobą? - zapytał.
- Te same reguły dotyczą również mnie, oczywiście.
- Staraj się wytrzymać, Severusie. Malfoy spróbuje cię torturować, jeśli będzie miał okazję.
- Wiem, Quiet.
Harry przytaknął.
- Wiesz, Hermiona spytała mnie, jak będę się nazywał po wojnie.
Severus był bardzo wdzięczny za zmianę tematu. Uśmiechnął się do Harry'ego z zainteresowaniem.
- I co odpowiedziałeś?
- Cóż, wątpię, żebym tak długo pożył... - Harry spojrzał na sufit. - Ale jeśli przeżyję, to chciałbym nadal pozostać Quietusem Snape'm. Dodam tylko "Harold" jako drugie imię, jeśli to możliwe.
Severus zerknął na niego z ciekawością.
- To znaczy, że nie chcesz być Harrym Potterem?
Harry uciekł wzrokiem na sufit.
- Twój brat był moim ojcem. Ty jesteś moją rodziną, nie tylko dlatego, że przyjąłeś mnie z powrotem do rodziny Snape'ów, ale... ale... naprawdę. Jesteś moim tatą, prawda? Więc Quietus Harold Snape będzie idealne. Zawiera to wszystko, co było ważne dla Quietusa: Jamesa, ciebie i mnie. Wszystko. - Harry uśmiechnął się do Severusa. - W każdym razie nie sądzę, że nastąpi chwila, kiedy nie zareaguję na "Harry". Czy to w porządku według ciebie?
- Oczywiście, Harry. Zawsze myślę o tobie jako o Harry'm, zawsze.
- Naprawdę? Nie Quietusie? - Harry zamrugał z niedowierzaniem.
- Głupie pytanie. Jestem dumny z CIEBIE, HARRY'EGO POTTERA, co powinieneś zrozumieć już dawno temu. To nie swojego brata kocham w tobie, czy siebie, czy ostatniego potomka mojej rodziny, tylko ciebie, głupi dzieciaku. Jeśli chciałbyś zachować nazwisko Potter, nie miałbym nic przeciwko. Nawet więcej, gdybyś nie był moim bratankiem, nadal byłbym dumny z tego, że jestem twoim ojczymem.
- Ty... ty naprawdę tak myślisz? - Harry uśmiechnął się, szczęśliwy. Wszystkie depresyjne myśli uleciały. - Hej, Severusie, wiesz, że zaakceptowałbym ciebie jako mojego ojczyma, nawet jeśli nie bylibyśmy spokrewnieni?
- Zaakceptowałbyś wstrętnego, wrednego Mistrza Eliksirów? - Oczy Severusa zalśniły tak, jak zazwyczaj lśniły oczy Dumbledore'a.
- Oczywiście! - wykrzyknął oburzony Harry.
- A co byś zrobił, gdybym zamienił się nagle w poprzedniego mnie?
- Znalazłbym sposób, by znowu przedostać się poprzez twoje mury - powiedział Harry stanowczo, ale nagłe, złe przeczucie ukłuło go w serce.
