2. POJEDYNKI
Harry patrzył bezmyślnie przez okno. Siedział na parapecie z wielką księgą na kolanach, której używał jako podkładki, w palcach obracał z roztargnieniem pióro. Był bezradny. Czytał wielokrotnie list od Aresa, ale nie miał pojęcia, jaką radę mógłby dać swojemu przyjacielowi w tej sprawie. Czasami spoglądał na pustą kartkę leżącą na tomie. Było na niej tylko jedno słowo:
Ares,
I po prostu nie potrafił napisać nic więcej. Był zbyt zmęczony, by jasno myśleć. Zdarzenia poprzedniego dnia, włączając w to grubiańskie uwagi Severusa i jego wizja z Averym wycisnęły z niego wszelkie jego siły. Czuł się wyczerpany i wyprany ze wszelkich pomysłów. Zachowanie Syriusza i Hermiony po wyznaniach wczorajszej nocy również go niepokoiło. Podczas późnego śniadania traktowali go, jakby był w żałobie albo cierpiał na jakąś straszną chorobę: ściszali głosy i posyłali mu współczujące spojrzenia za każdym razem, gdy na nich spojrzał. Wreszcie Harry miał już dosyć i wycofał się do swojego pokoju, aby odpowiedzieć na list Aresa.
Przez chwilę Harry rozważał, czy nie poprosić o pomoc Severusa, ale po chwili odrzucił ten pomysł. Ich stosunki nie były w tej chwili najlepsze, a nawet w przeszłości Severus nie ufał Aresowi Nottowi. Z pewnością stwierdziłby, że ten list to pułapka. Ale jeśli była to pułapka, to tylko zastawiona na Aresa, a nie na Harry'ego.
Harry poczuł ucisk w gardle, kiedy spróbował sobie wyobrazić sytuację Aresa. Za każdym razem, gdy nad tym myślał, czuł falę ulgi, że jego położenie jest pod wieloma względami lepsze: nigdy nie był zmuszony do wybierania pomiędzy dołączeniem do Voldemorta a... A czym? Z pewnością rodzina Aresa nie miała zamiaru poświęcić go dla Czarnego Lorda, jak rodzice Severusa - czyli jego dziadkowie! - zrobili ze swym własnym synem! Z pewnością nie! Harry ukrył twarz w dłoniach. Nie mógł być tego pewny. Zupełnie nie znał rodziny Aresa, a chłopak przedtem wielokrotnie dawał mu do zrozumienia, że podejrzewa matkę o przynależność do kręgu Śmierciożerców. Starsi Snape'owie byli wystarczająco okrutni, by torturować swoich synów, a młodszego z nich bez wahania pchnąć w objęcia śmierci. A ton listu Aresa... przestraszył Harry'ego. Ares był przerażony: wielokrotnie powtarzany zwrot "nie wiem, co robić", drżące pismo, otwarte przyznanie się do strachu - to wszystko było dowodami wewnętrznego niepokoju i bezsilności jego przyjaciela.
Nie mógł go porzucić w takiej sytuacji. Ares zawsze stał przy nim, nawet po pojawieniu się w szkole starszego Malfoy'a; nawet po tym, jak Harry został przydzielony do Gryffindoru, Ares zawsze był u jego boku, na swój własny, nie narzucający się, ale podtrzymujący na duchu sposób. Harry podejrzewał, że Malfoy i jego gang pobili go przynajmniej raz, chociaż Ares świetnie sobie radził z ukrywaniem tego...
Więc, co miał teraz napisać?
Westchnął i zamoczył w atramencie końcówkę pióra.
"Aresie, obawiam się, że nie mogę dać ci żadnej dobrej rady. Ale jeśli wydarzenia przybiorą bardziej niebezpieczny obrót, myślę, że powinieneś tutaj przybyć. Wiesz gdzie jestem, a kominek jest prawie zawsze otwarty. Uważaj. Nie ryzykuj za bardzo. Q."
Złożył kartkę i podszedł do sowy Aresa, by przywiązać jej list do nogi. Ptak zahukał, wyleciał przez okno i po kilku minutach zniknął w zachmurzonym niebie. Dokładnie na czas. Ciche pukanie przestraszyło Harry'ego, który patrzył za sową.
- Proszę! - powiedział i odwrócił się. Syriusz wetknął głowę w uchylone drzwi.
- Przeszkadzam? - zapytał. Harry potrząsnął głową przecząco.
- Nie.
Syriusz wszedł i zamknął za sobą drzwi.
- Ja... ja tylko chciałem z tobą porozmawiać - powiedział ostrożnie. Harry przewrócił oczami i wskazał na krzesło.
- Możesz usiąść - powiedział i sam usiadł naprzeciwko. - Tak jest trochę mniej formalnie.
Black usiadł, ale był skrępowany, Harry to widział. Mężczyzna kręcił się i nie podnosił wzroku.
- Więc? - zapytał niecierpliwie Harry.
- Chodzi o Severusa... Jak poważna jest jego... amnezja? - wykrztusił Syriusz z oczami nadal utkwionymi w podłodze.
- Wystarczająco - powiedział Harry. - Nie pamięta zeszłego roku i swojego brata.
- Wydawałeś się wczoraj zdenerwowany, kiedy wróciłeś za szpitala...
- Cóż... - Harry nie zamierzał dawać Syriuszowi powodu, aby był zły na Severusa. - Spotkaliśmy się po raz pierwszy od tygodni, a on nie chciał uwierzyć w historię dyrektora o tym, że jestem jego synem.
- Ale ty NIE jesteś jego synem! - wykrzyknął Black i teraz spojrzał prosto na Harry'ego, który zrobił się nerwowy.
- Tak, wiem, że nie jestem jego biologicznym synem, nie potrzebuję twojego przypomnienia! - warknął, ale po chwili zdołał uspokoić głos. - W każdym razie, poprosiłem Dumbledore'a, żeby nie okłamywał Severusa, ale nie zgodził się. W jego opinii musimy go oszukiwać, aby zachować mój kamuflaż. Dyrektor myśli, że Severus nie zaakceptowałby mnie, gdyby znał prawdę o moim pochodzeniu. Nie uważam, żeby miał rację, ale jestem zupełnie pewny, że nie możemy powiedzieć Severusowi prawdy o mojej tożsamości.
- Dlaczego? - zapytał Black, ku wielkiemu zdziwieniu Harry'ego.
- Dobry Boże, Syriuszu! Severus Snape nienawidzi Harry'ego Pottera! - wykrzyknął niecierpliwie.
- Ale starał się ciebie ratować w tym przeklętym więzieniu! I powiedziałeś mi, że uratował cię również podczas twojego pierwszego roku w Hogwarcie...
- Taak, bo moja mama zmusiła go, żeby mnie ochraniał - powiedział Harry z irytacją. - Zmusiła go, by przysiągł na swojego brata, że będzie mnie bronił. Ale dla niego jego brat już nie istnieje. Ani jego miłość do Quietusa. Jedynie ta wymuszona przysięga, która, jak mi sam wyznał, tylko sprawiła, że bardziej mnie nienawidził.
- Przeklęty, ohydny...
- SYRIUSZU! - warknął ostrzegawczo Harry. - Cokolwiek się stało, on nadal jest człowiekiem, którego kocham jak ojca!
- Ale jakim cudem..?
- Czy ty w ogóle nie uważałeś ostatniej nocy? Poznaliśmy siebie i nauczyliśmy się wzajemnego szacunku. Byliśmy zamknięci w jednej celi przez dwa tygodnie. Byliśmy bici i prawie tam zginęliśmy. My...
- Ale teraz sytuacja jest inna - powiedział nagle Black. - I ja... Słuchaj, Harry, ja nie sądzę, że on zaakceptuje ciebie bez...
- Taak, wiem. - Gniew Harry'ego wyparował, zastąpiło go nagłe zmęczenie. - Wiem. I wiem, że w końcu odkryje, że jestem Harry'm Potterem, ponieważ nie jest taki głupi. Moją jedyną nadzieją jest, że do tego czasu przedostanę się poprzez te jego mury... w jakiś sposób... - jego głos ucichł.
- Jeśli cię skrzywdzi, obiecuję, że... - zaczął Syriusz, ale Harry mu przerwał.
- On jest czarodziejem, a ty jesteś teraz Charłakiem, Syriuszu. Nie możesz mu nic zrobić. A z drugiej strony, poradzę sobie z nim. Znam go, nawet jeśli on nie zna mnie. I... Syriuszu, nie jestem już dzieckiem. Potrafię się obronić.
- Nie masz nawet szesnastu lat! - Black uśmiechnął się lekko. - Chociaż ja w twoim wieku też uważałem się za dorosłego, ale później...
- Syriuszu, ty nie musiałeś stawać twarzą w twarz z Voldemortem, kiedy byłeś w moim wieku. Nie musiałeś przechodzić przez dwa tygodnie tortur, być świadkiem śmierci, miesiącami udawać kogoś innego, porzucić swoich przyjaciół... A co do Severusa, on zawsze dla mnie był...
- To nie moja wina, że ja nie mogłem! - warknął Syriusz.
- Wiem. To nie była również moja wina. Tak po prostu się stało i nic tego nie zmieni - głos Harry'ego przepełniony był rezygnacją. Zapadła cisza.
- Harry..? - zapytał niepewnie Syriusz po kilku minutach.
- Hmm?
- Przepraszam.
- Ja też przepraszam, Syriuszu.
-----
Snape leżał na swoim łóżku i czytał ostatni numer "Zaawansowanego Warzyciela".
Harry rozpoznał czasopismo natychmiast, kiedy tylko wszedł do pokoju. To był
ten numer, w którym zamieszczono artykuł Severusa na temat zmodyfikowanego
eliksiru antywilkołaczego - wyszedł, kiedy Mistrz Eliksirów leżał nieprzytomny
w szpitalu. Harry jednak przeczytał egzemplarz swojego wuja i był autentycznie
zdziwiony, że prawie wszystko zrozumiał. Cóż, musiał poszperać nieco w
bibliotece, by zrozumieć pewne pogmatwane fragmenty, ale temat sam w sobie nie
wydawał mu się zbyt zawiły.
- Widzę, że już to przeglądałeś - powiedział nagle Snape i zamknął magazyn.
- Och - uśmiechnął się Harry. - Przeczytałeś moje notatki na marginesie.
Zapisał tam rzeczy, co do których potrzebował wyjaśnień Severusa.
- Podoba mi się sposób, w jaki zadajesz pytania - Mistrz Eliksirów gestem zaprosił Harry'ego, by usiadł i ponownie otworzył czasopismo. - To, na przykład... - zaczął odpowiadać na pierwsze pytanie.
Po każdym jego objaśnieniu następowała dość długa dyskusja i następne pół godziny upłynęło, zanim którykolwiek z nich zdążył to zauważyć. Kiedy pielęgniarka przyszła zawiadomić ich o kolacji, byli otoczeni zagryzmolonymi kartkami, Harry klęczał na krześle i pochylał się nad stołem by obejrzeć schemat, który Severus rysował, aby wyjaśnić swój wykład. Tak bardzo byli pogrążeni w rozmowie, że nawet nie zauważyli kobiety, która zostawiła ich samych, uśmiechając się.
- Hej, Severus, lepiej wyzdrowiej jak najszybciej, bo nie wiem, czy Hermiona i ja zrobimy go odpowiednio dla Re... ups - Harry przełknął ślinę i zamilkł w pół zdania, kiedy zauważył szok na twarzy Severusa. Przez chwilę Harry zapomniał o stanie Snape'a, a teraz znów powiedział coś nieodpowiedniego.
Mistrz Eliksirów, który gestykulował podczas ich rozmowy nagle opuścił rękę i zacisnął wargi w wąską linię. Przez długie, wyjątkowo długie minuty, panowała głęboka cisza. Zdawało się, że nawet powietrze zamarzło.
- Masz na myśli pannę Granger? - zapytał powoli Snape i kiedy Harry przytaknął, dodał: - Co wy dwoje robicie razem podczas wakacji?
- Dumbledore nie mówił ci, gdzie teraz mieszkam? - zapytał z nadzieją Harry.
- Nie. - Zbyt dobrze znany szyderczy uśmieszek pojawił się na twarzy Snape'a. - Tylko zapewnił mnie, że jesteś bezpieczny.
- No więc... - westchnął Harry i przygotował się na najgorsze. - Ale nie będziesz zachwycony.
- Wyduś to wreszcie - burknął Snape.
- Musisz wiedzieć, co stało się pod koniec roku szkolnego...
- Wiem, że Lucjusz był dyrektorem przez kilka tygodni i zabił aktualnego nauczyciela Obrony - Snape wygiął wargi w paskudnym uśmiechu. - To stanowisko rzeczywiście jest przeklęte... Więc? Co się stało?
- Miało miejsce kilka ataków na mugolskie rodziny, które miały dzieci czarodziejów. Rodzice Hermiony - panny Granger, jeśli wolisz - zostali zabici i została bez żadnej żyjącej rodziny. Ty leżałeś tutaj nieprzytomny, więc... - Harry przełknął ślinę przez kolejnym małym kłamstwem. - Dumbledore pozwolił nam zamieszkać w kwaterze głównej Zakonu z... ee... Syriuszem Blackiem i jego pasierbicą...
- CO!?! - Twarz Severusa wyrażała czystą furię. - Mieszkasz z tym... tym seryjnym mordercą? Czy Dumbledore oszalał? Ja...
- Zamknij się! - wrzasnął Harry, ale jego reakcja tylko rozwścieczyła Snape'a jeszcze bardziej.
- Nie waż się zwracać do mnie takim tonem, chłopcze!
- Ale ty.. - zaczął rozjuszony Harry, ale przerwał. - Dobrze - powiedział dużo ostrożniej i skrzyżował ręce na piersi. - Możesz teraz kontynuować swoją tyradę.
- Nie, chłopcze - wysyczał do niego Snape. - Albo zacznij się zachowywać, albo wyjdź, nie obchodzi mnie to. Ale nie będę tolerował takiego tonu w stosunku do mnie!
Harry tylko wzruszył ramionami i zmusił się do przełknięcia jadowitej odpowiedzi. Przez chwilę prawie się uśmiechnął, próbując w duchu liczyć do dziesięciu. Uzdrowicielka miała chyba jakieś ukryte motywy, kiedy dawała mu tę radę.
- Najwyraźniej ty możesz wszystkim ubliżać: Dumbledore'a nazywać szaleńcem, Blacka seryjnym mordercą, moją matkę garścią szlamu, ale ja muszę uważać na to co mówię, jeśli chcę twojej uwagi, prawda? - powiedział wreszcie Harry i chociaż jego głos miał uprzejme brzmienie, wiedział doskonale, że treść wypowiedzi była dość kąśliwa.
Znowu cisza.
- Ta uwaga o twojej matce... - zaczął Snape i nagle wydał się trochę skrępowany, ale Harry nie pozwolił mu dokończyć zdania.
- Nie obchodzi mnie. Obaj wiemy, że dyrektor będzie zawsze potężniejszy i mądrzejszy od nas. Obaj wiemy, że Black NIE jest mordercą, chociaż Wizengamot odebrał mu jego magię i skazał go na dożywocie w Liberty - nie otrzymał pocałunku Dementora tylko dlatego, że Dementorzy przyłączyli się do Voldemorta zeszłego lata, a teraz nie jest niczym więcej, niż zwykłym Charłakiem. A co do mojej matki...
- Nie była mugolką, prawda? - zapytał Snape, nie zwracając uwagi na pozostałe słowa Harry'ego. - Nie mogła być. Wyniki testu...
Jego głos był tak pełen nadziei, że Harry prawie go uderzył z wściekłości.
- Słuchaj, nie obchodzą mnie twoje przeklęte wyniki, ja... - Nagle jednak zrozumiał, że Severus, z którym teraz rozmawiał NIE był tym dupkiem, jakiego znał z lekcji Eliksirów. Był chorym człowiekiem. Człowiekiem, który stracił swoje wspomnienia i uczucia, a teraz nie był w stanie zaakceptować i wyrazić - a może nawet czuć - żadnych prawdziwych emocji. Ta myśl uspokoiła Harry'ego wystarczająco, aby dokończył ciszej: - Nie powinienem mówić o tych rzeczach, Severusie. Jesteś emocjonalnie zamieszany w te sprawy i nie wiem, jak ci odpowiedzieć nie ingerując w twoją psychikę, przed czym ostrzegała mnie Główna Uzdrowicielka. Musisz o to zapytać dyrektora. A co do Blacka, Hermiony i mnie mieszkających razem: dyrektor pomyślał, że Black Manor będzie bezpiecznym miejscem, ponieważ znajduje się tam teraz kwatera główna Zakonu. Poza tym Hermiona i ja zostaliśmy wychowani przez mugoli, i teraz uczymy Blacka, jak żyć w mugolskim świecie. My i cały Zakon jesteśmy pod Zaklęciem Fideliusa...
- Ale ty nie jesteś w niebezpieczeństwie - machnął ręką Snape z sarkastycznym uśmieszkiem. - Nie potrzeba ci "bezpiecznego miejsca".
- Jeśli to stwierdzenie dotyczyło mnie, to muszę ci powiedzieć, że w rzeczywistości jestem w niebezpieczeństwie. Nie wiem, dlaczego Dumbledore tego ci nie powiedział, ale Voldemort dowiedział się prawdy o twojej roli podwójnego agenta i nie jesteś już szpiegiem - a dokładnie wiesz, jaka jest kara przeznaczona dla zdrajcy... i jego rodziny.
Snape nagle zbladł, a wyraz jego twarzy złagodniał.
- Powiedział mi, ale ja... - wyszeptał. - Czy te sprawy dotyczące Śmierciożerców, kiedy zostałem złapany przez Ministerstwo, miały coś wspólnego z tobą?
- Taak. Voldemort mnie porwał i zamierzał zabić. Przyszedłeś po mnie. Ledwo przeżyliśmy to spotkanie. - Harry miał nadzieję, że mówi tylko o faktach.
- Jak mogli ciebie złapać? Byłeś w Hogwarcie, prawda? - Kolejne podejrzliwe spojrzenie.
- Portkey - powiedział po prostu Harry, przewracając oczami. Naprawdę, Severus podejrzewał nawet własnego syna o łamanie szkolnych zasad!
- Ach, stara sztuczka. Jak w przypadku Pottera. - Mężczyzna utkwił wzrok w suficie. - Mówiąc o Potterze... co o nim sądzisz? Jesteś na tym samym roku, co ten mały, rozwydrzony idiota.
- Nie jestem. - Serce Harry'ego zaczęło bić szybciej, a pot zwilżył mu dłonie. Oczy Snape'a opuściły sufit i skierowały się na jego twarz.
- Byłeś na piątym roku... jak Potter! Musisz go znać!
- On umarł, Severusie. - Głos chłopca był słaby. Kiedy na twarzy Severusa odmalował się obrzydliwy wyraz satysfakcji i zadowolenia z zasłyszanych rewelacji, Harry ledwo mógł oddychać z powodu emocjonalnego bólu.
- Widzę, że nadal zdarzają się cuda i spełniają marzenia...
Harry'emu zakręciło się w głowie i poczuł mdłości. Chociaż nie było to nic niespodziewanego.
"Czy pan naprawdę mnie nienawidził?"
"Muszę przyznać... że tak."
Snape przyznał się do tego TAM, w piekle Voldemorta. Harry to wszystko rozumiał, ale to wcale nie zmniejszało jego bólu. A bolało piekielnie, bardziej chyba niż cokolwiek wcześniej, w całym jego życiu. Nagle chciał być sam, zerwał się na nogi i pośpieszył w stronę drzwi.
- Gdzie idziesz? - zapytał go Snape.
- Daleko od ciebie. Mam cię dość na dzisiaj. - Nie odwracając się, otworzył drzwi i wyszedł. Ale zanim je zamknął, wsadził głowę z powrotem i utkwił zmrużone oczy w Severusie. - Voldemort torturował go przez dwa tygodnie w Koszmarnym Dworze, a w końcu Peter Pettigrew - tak, on, a nie Syriusz Black! - rzucił na niego Avada Kedavra. - Na twarzy Snape'a widać było lekki szok. - Do widzenia.
BUM!
Harry pomyślał, że jeszcze nigdy nie cieszył się tak zatrzaskiwaniem drzwi.
Ich stosunki nie układały się idealnie.
-----
- Quietus, czekaj! - Znajomy głos zatrzymał go, kiedy opuścił pokój w
pośpiechu.
- Co...? Neville! - wykrzyknął zdziwiony. - Jak... Co ty tutaj robisz?
Harry natychmiast zrozumiał nietaktowność swojego pytania, kiedy Neville zaczerwienił się skrępowany i odwrócił wzrok.
- To samo, co ty, jak myślę - wymamrotał i Harry poczuł taki sam rodzaj dyskomfortu, jak jego pyzaty przyjaciel.
Po tym nastąpiła dłuższa chwila ciszy. Przerwał ją Neville.
- Przepraszam. Z pewnością nie wiedziałeś...
- Wiedziałem - przyznał Harry. Nie chciał ukrywać więcej rzeczy przed Neville'm, niż było to konieczne. - Severus powiedział mi dawno temu, kiedy zapytałem go, dlaczego tratuje cię tak podle...
Neville podniósł głowę i Harry widział przez chwilę, jak się uśmiechał. Jego uśmiech stał się jeszcze szerszy, kiedy jego oczy ujrzały kogoś za plecami Harry'ego.
- Profesor Snape! Obudził się pan! - Głos Neville'a zabrzmiał entuzjastycznie.
Harry poczuł, jak żołądek podchodzi mu do gardła na widok otwartej radości, z jaką jego przyjaciel powitał powrót do zdrowia kiedyś znienawidzonego profesora. Bardzo powoli odwrócił głowę w stronę Severusa, czując, że kończyny ma jak z kamienia. Absolutne przerażenie na twarzy Severusa zwiększyło jeszcze tylko jego zakłopotanie.
- Neville, on... - Harry jakoś zdołał przecisnąć te słowa poprzez ściśnięte gardło.
- Panie Longbottom, co tutaj robisz? - Snape zapytał chłodno po odzyskaniu opanowania.
Niepewność pojawiła się na twarzy Neville'a.
- Och, eee... - nie był w stanie złożyć normalnego zdania.
- Wizyta socjalna - powiedział szybko Harry.
Na kolejną chwilę wyraz zaskoczenia powrócił na twarz Mistrza Eliksirów, ale znikł prawie natychmiast. Tylko po to, aby zastąpił go zatrważający, pełen złej satysfakcji uśmiech, jaki Harry miał nieszczęście ujrzeć kilka minut wcześniej.
- Rozumiem - skrzywił się szyderczo. Nie po raz pierwszy tego dnia Harry poczuł nagłą chęć uderzenia go.
Teraz Neville wydawał się rozumieć sytuację. Umknął wzrokiem do Harry'ego, z pytającym wyrazem twarzy. Harry kiwnął głową.
- Lepiej pójdę. - Neville wyciągnął rękę do Harry'ego. - Do zobaczenia, kumplu.
Uścisnęli sobie dłonie i Neville odszedł. Snape jednak pozostał, marszcząc brwi. Wyglądał na wzburzonego. Prawdopodobnie był naprawdę rozjuszony, pomyślał Harry.
Snape złapał go za ramię i wciągnął z powrotem do pokoju. Zatrzasnął drzwi, po czym odwrócił Harry'ego twarzą do siebie.
- Co to było? - zapytał groźnie.
- Neville Longbottom, jeden z twoich uczniów, który otrzymał P z Eliksirów na semestralnym egzaminie. - Harry wiedział, że wspomnienie o wyniku Neville'a nie poprawi sytuacji, ale nie mógł się powstrzymać. - I jest również jednym z moich przyjaciół. (P - Przewyższająca Oczekiwania - przyp. tłum.)
- Przyjaciel... - Lekkie niedowierzanie zabrzmiało w chłodnym głosie Severusa.
- Dokładnie. Wraz z Hermioną Granger i Aresem Nottem. - Harry skrzyżował ręce i podniósł dumnie głowę.
- Ale oni są Gryfonami! Jak możesz się przyjaźnić z cholernymi Gryfonami?
- Ares jest w Slytherinie. A co do tamtych dwojga: Dumbledore i ty uzgodniliście, żeby mnie nie przydzielać, a McGonagall umieściła mnie razem z Gryfonami z piątego roku. - Harry przełknął ślinę. Na razie nie czuł się gotowy na zawiadomienie Severusa o swoim przydziale.
Po raz pierwszy w ciągu ostatnich dwóch dni Harry dojrzał coś nowego w wyrazie twarzy Severusa. Coś jak zmęczenie i zagubienie - to zmyło cały jego wcześniejszy gniew i frustrację.
- Pozwól mi opowiedzieć - powiedział łagodnie i podszedł bliżej do mężczyzny, z którego postawy emanowała ostrożność i rezerwa . - Pozwól sobie pomóc.
Niepewność odmalowała się na twarzy Severusa.
- Nie sądzę, aby było to mądre. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Cassia, Główna Uzdrowicielka twierdzi, że to powinno zaczekać. Dumbledore również ukrywa przede mną informacje. Rozumiem ich, ale... - Nagle jakby zauważył, że mówi za dużo i zamilkł. Harry'ego ponownie ogarnął gniew - ale tym razem skierowany przeciwko tamtym dwojgu dorosłych.
- Nie mówili, abym z tobą nie rozmawiał. Wręcz odwrotnie. Główna Uzdrowicielka poprosiła mnie tylko, żebym nie opowiadał ci o zdarzeniach, ale tylko zawiadamiał o faktach.
Niepewność Severusa wydawała się wręcz namacalna.
- To może być kolejny przebiegły plan Dumbledore'a - wymamrotał nagle. - Chce, żebyśmy rozmawiali i poznali się.
Tym razem Severus był tak podobny do człowieka, którego Harry pokochał, że wykrzyknął głośno, zanim pomyślał:
- Ależ my się znamy! - W momencie, kiedy już to powiedział, zrozumiał swoją własną głupotę. - Przepraszam - dodał natychmiast. - Zapomniałem policzyć.
- Policzyć?
- Do dziesięciu. Zanim się odezwę.
Severus tylko przytaknął i opadł na łóżko.
- No cóż. Przejrzyjmy te fakty. Czy znałem cię przed ubiegłymi wakacjami?
Harry przestał na chwilę oddychać i zaczął w myślach wrzeszczeć na Dumbledore'a za wplątanie go w ten galimatias kłamstw i półprawd.
- Nie - odezwał się wreszcie. - Przyszedłeś po mnie już po swojej ucieczce od Voldemorta.
- Ucieczce?
- Byłeś jego więźniem.
- Ja... Jak on odkrył, że byłem szpiegiem?
- Próbowałeś uratować Pottera - powiedział Harry tonem tak neutralnym, jak tylko mógł.
- Ja. Ratowałem. Pottera. Mój Boże, to nieprawda!
Harry miał ochotę kląć.
- Myślę, że ty również powinieneś liczyć. Czy naprawdę myślisz tak jak powiedziałeś?
Twarz Severusa skrzywiła się z dezorientacji. Dużo czasu upłynęło, zanim ponownie otworzył usta.
- To jest jedna z tych krępujących... emocjonalnych dziur, jak nazywa je Cassia - rzekł, pogrążony w myślach. - WIEM, że powinienem chronić Pottera w takiej sytuacji, ale nie jestem pewny, co teraz bym zrobił.
- Ale... dlaczego? - zapytał z wahaniem Harry. Odpowiedź przyszła prawie natychmiast.
- Ponieważ jest tylko głupim, nieodpowiedzialnym, irytującym, bezczelnym, rozpuszczonym, zarozumiałym głupkiem, wierną kopią swojego ojca, który... - Potok słów raptem wysechł. Harry westchnął, ale nadal milczał. - Tutaj jest znowu coś, czego nie pamiętam. James Potter zrobił coś, czego nie mogę sobie przypomnieć, wraz z tym mor... Blackiem. - Humor Harry'ego poprawił się, kiedy Severus powstrzymał się przed lżeniem Syriusza. - Potem prawie mnie zabili.
- Tak, wypadek z wilkołakiem - przytaknął Harry.
- Więc wiesz o tym.
- Ty mi powiedziałeś.
- Czy jest coś, czego ci nie powiedziałem?
Harry zdecydował się usiąść. Przysunął krzesło i usiadł na nim, twarzą do Severusa.
- Powiedziałeś mi wiele rzeczy, Severusie.
Cisza.
- Nie jesteś moim synem, prawda? - zapytał nagle Mistrz Eliksirów.
- Pamiętaj o teście krwi.
- Pamiętam, ale nadal nie mogę w to uwierzyć. Powinienem cię pamiętać! Nie rzuciłem Obliviate na wspomnienia o tobie! Dlaczego musiałem...?
- By obronić mnie przed Ministerstwem - wyszeptał pokonany Harry.
- Ale... dlaczego powinienem ciebie chronić? Co ty zrobiłeś?
- Przykro mi Severusie - teraz szept Harry'ego był ledwie słyszalny. - To jest coś, czego nie mogę ci powiedzieć. Nie teraz. Jeszcze nie.
-----
Następne dni były dużo cichsze i spokojniejsze. Nie rozmawiali ponownie, Snape
wzbraniał się przed mówieniem o czymkolwiek, i znając go, Harry wiedział, że
był skrępowany, a może nawet wstydził się tych chwil otwartości. To nie było
nic nowego: Harry dokładnie pamiętał rozmowę, jaką odbyli ostatnich świąt o
Śmierciożeczej działalności jego ojczyma i dni nieprzyjemnej ciszy, jakie
nastąpiły po niej. I chociaż temat nie był aż tak drażliwy, sam fakt, że Harry
wiedział więcej o Snape'ie i wydarzeniach z jego przeszłości, niż on sam, był z
pewnością dla mężczyzny dość denerwujący, nie wspominając o
"dziurach" w jego pamięci. Więc pozostali przy grze w szachy i
dyskusjach na temat artykułów o eliksirach. Nie powstała jednak między mini
żadna osobista więź: Snape nie mówił mu po imieniu, nie pytał o nic i nie
okazywał żadnej chęci, że chce wiedzieć coś więcej o chłopcu.
Harry był prawie zawsze smutny, ale odrzucał pomoc Syriusza za każdym razem, kiedy jego ojciec chrzestny przychodził go pocieszyć. Nie chciał, aby Syriusz zaczął wygłaszać tyrady na temat Severusa, by go obwiniał, albo wściekał na niego - nie. To bolało Harry'ego, a Syriusz nie wykazywał chęci zrozumienia sytuacji, więc Harry uciekał za każdym razem, kiedy Black podchodził do niego, by z nim porozmawiać. Zamiast tego przyjął chętną i wyrozumiałą pomoc Hermiony - dziewczyna nigdy nie powiedziała ani słowa przeciwko Harry'emu, ani przeciwko Severusowi, słuchała zwierzeń chłopca z uwagą i bez uprzedzeń.
Syriusz po kilku dniach zdecydował się zostawić Harry'ego w spokoju - otoczonego pełnym rezerwy milczeniem. Był obrażony. Hermiona próbowała ich pogodzić, ale Syriusz odmówił zrobienia pierwszego kroku. Harry natomiast oznajmił, że nie zrobił nic przeciwko swojemu ojcu chrzestnemu, i że to mężczyzna zareagował na całą sytuację jak obrażone dziecko.
- Nie zachowuję się jak dziecko! - wrzasnął Syriusz. - TY jesteś zawsze spięty i zirytowany za KAŻDYM razem, kiedy wracasz ze szpitala, TY zawsze bronisz tego dupka, którego gówno obchodzisz, TY...
- ZAMKNIJ SIĘ! - Harry zerwał się na równe na nogi. - TY NICZEGO NIE ROZUMIESZ!
- Doskonale rozumiem! - Syriusz wstał i chwycił się pod boki. - On rzucił na siebie Obliviate! To znaczy, że NIE jest tym człowiekiem, którym był, Harry! Nie chce ciebie w pobliżu! Nawet cię nie lubi! I jeśli nie odzyska wspomnień, nigdy nie będzie taki sam!
- Nie! Mylisz się! To nie wspomnienia czynią człowieka!
- CZYNIĄ!
Dwóch ludzi o zaczerwienionych z gniewu twarzach stało na środku bawialni w groźnej postawie, kiedy wkroczyła Hermiona.
- Quiet! Syriusz! Co wy wyprawiacie? - zapytała nerwowo. - W całym domu słychać waszą głupią kłótnię! Syriuszu... - odwróciła się do Blacka. - NIE nazywaj Quietusa żadnym innym imieniem. Nie jesteśmy tutaj sami, Ania i inni członkowie Zakonu również tutaj są. Zagrażasz mu swoim beztroskim zachowaniem, chociaż jesteś niby dorosły!
Syriusz zacisnął dłonie w pięści, przemaszerował przez pokój i zatrzasnął za sobą drzwi. Harry odwrócił się w stronę schodów, aby dostać się do swojego pokoju, ale ręka Hermiony na jego ramieniu zatrzymała go.
- Quietus, czekaj.
Jego stopa zatrzymała się w powietrzu, ramiona mu opadły.
- Co?
Hermiona przełknęła ciężko i podeszła bliżej.
- Syriusz ma po części rację, wiesz - powiedziała z wahaniem.
- Nie - Harry potrząsnął stanowczo głową. Ale po chwili dodał: - Albo nie do końca. Przynajmniej w przypadku Severusa. - Zamilkł na chwilę. - Wiesz, myślałem o tym dużo i teraz uważam, że jego charakter był już uformowany, kiedy nastąpił wypadek. Miłość, jaką otrzymał w przeszłości, miała swój wpływ na niego, nawet jeśli on tego teraz nie pamięta. Jest tylko zagubiony i... myślę, że czuje się również upokorzony. - Teraz odwrócił się do Hermiony. - Potrzebuje kogoś, rozumiesz. A dyrektor i Główna Uzdrowicielka uważają, że to mnie potrzebuje w tej sytuacji. Swojego syna, a nie kogoś obcego. Nawet, jeśli nie może uwierzyć, że jestem jego synem - i ma całkowitą rację. - Gorzka zmarszczka pokazała się w kąciku jego ust.
- Rozmawiałeś z Dumbledorem?
- Nie. Rozmawiałem z Uzdrowicielką. Ona mi to powiedziała.
Po tej rozmowie Harry spędzał więcej czasu samotnie w swoim pokoju. Był wdzięczny, że Hermiona przerwała tę awanturę z Syriuszem, ponieważ nie chciał nim gardzić, a po jego nieodpowiedzialnym zachowaniu był tego bliski. Więc stwierdził, że lepiej będzie, jeśli przez większość czasu będzie się trzymał z daleka od swego ojca chrzestnego.
Następne dni upłynęły w chłodnej atmosferze; żaden z nich nie okazał chęci do rozpoczęcia rozmowy, czy nawet wymiany kilku neutralnych zdań na jakiś nieważny temat. Hermiona musiała pośredniczyć pomiędzy nimi i znaleźć temat do rozmowy.
Miała szczęście: dwa niespodziewane zdarzenia przyszły jej z pomocą. Wiceminister ogłosił wybory i wyznaczył ich termin na trzydziestego sierpnia. Zaraz po ogłoszeniu wybuchło poruszenie w świecie czarodziejów, które jeszcze wzrosło, kiedy rozpoczął się proces Malfoy'a.
Oba tematy interesowały Harry'ego: zarówno tożsamość nowego Ministra Magii, jak i osądzenie Malfoy'a miało odegrać ważną rolę w życiu jego i Severusa - nie wspominając o ich wadze w obecnym stanie wojny.
Podczas tych wakacji miało miejsce wiele ataków, a większość z nich była niespodzianką dla Dumbledore'a i Patila - najwidoczniej nie było żadnych szpiegów Zakonu czy Ministerstwa w Wewnętrznym Kręgu Voldemorta, od kiedy Severus został zdemaskowany. Harry, pomimo swojego wielkiego cierpienia, mógł dostrzec i zgłosić tylko kilka urywków informacji, jakie dojrzał w swoich wizjach, więc wielokrotnie Jasna Strona ponosiła ogromne straty: liczba ofiar już teraz wynosiła ponad dwieście, włączając w to zabitych mugoli. Voldemort był jednak bardzo ostrożny, aby nie skrzywdzić żadnego ze swoich przypuszczalnych sprzymierzeńców, nie zaatakował żadnej rodziny czystej krwi i - o dziwo - tylko kilka mieszanych rodzin czarodziejskich. Po majowych atakach na mugolskie rodziny, które miały dzieci czarodziejów, Ministerstwo pomogło tym, którzy przeżyli, oraz innym potencjalnym ofiarom wyjechać za granicę (głównie do Ameryki). Starało się też ochraniać te rodziny, które pozostały, więc nastąpiła krótka przerwa w ciągu ostatnich dwóch miesięcy, ale zaraz po ogłoszeniu Patila, ataki zostały wznowione, aby osłabić jego oczywistą mocną pozycję. Oczywistą - ponieważ było dość pewne, że to Patil będzie nowym Ministrem od września.
Sprawa Malfoy'a miała inny charakter. Wielu ludzi w czarodziejskim świecie szanowało go lub bało się wystarczająco, aby uważać, że jest niewinny tych przerażający zbrodni, o jakie oskarżyło go Ministerstwo. Harry był w szoku, kiedy przeczytał po raz pierwszy te opinie na stronach "Proroka", w pokoju szpitalnym Severusa. Kiedy pokazał artykuł Severusowi, ten tylko wzruszył ramionami.
- Ma zbyt dużo pieniędzy i zbyt dużo koneksji. Jest czystej krwi, a przy tym jest hojnym filantropem. Był dyrektorem Hogwartu przez cztery miesiące... Zbyt wiele rzeczy, aby tak szybko uznać go winnym - tłumaczył znudzonym głosem, ale do tego czasu Harry miał wystarczające doświadczenie, aby przejrzeć jego znudzenie i rozpoznać pod tą maską prawdziwe zaciekawienie.
Syriusz odwrotnie - stwierdził, że to wszystko jest niewyobrażalną głupotą i nie zdradzał chęci zagłębiania się w te sprawy.
Harry złapał się na tym, że czeka gorączkowo na sierpień, kiedy będzie mógł uwolnić się od Syriusza i jego frustrującego nastawienia. Severus, nawet będąc draniem, był dużo łatwiejszy do tolerowania niż Syriusz w swoim najlepszym humorze. Harry zaśmiał się, kiedy go naszła ta myśl.
Może, mimo wszystko, NAPRAWDĘ był Snape'm.
-----
Hermiona martwiła się. Quietus (po prostu nie mogła myśleć o nim jako o
Harry'm, ponieważ ten chłopak, którego poznała zeszłego roku był... cóż, bardzo
różnił się od Harry'ego, jakiego znała od lat) ponownie stracił na wadze w
ciągu ostatnich tygodni (według niej, około trzech kilo), jego twarz nie była
już blada, ale wręcz woskowo żółtawa, jak u profesora Snape'a. Chłopak miał
ciemne cienie pod oczami, a na jego twarzy rzadko gościł wyraz radości -
włóczył się smętnie po domu, kiedy nie był w szpitalu...
Przez dłuższy czas Hermiona myślała, że to Snape był powodem jego złego humoru, więc nie ośmieliła się wspominać nic o swoich podejrzeniach. Wiedziała dobrze, jak Quietus reagował na uwagi Syriusza i jak ich relacje zmieniły się z przyjaźni w pełen rezerwy szacunek. Hermiona była przerażona na myśl, że Quietus zostanie sam w tych trudnych czasach, więc nie prowokowała go, tylko słuchała za każdym razem, kiedy chłopak dzielił się swoimi uczuciami, lękami i bólami. Nie musiała jednak robić tego często. Na ogół to ona otrzymywała taką pomoc z jego strony, kiedy dopadł ją smutek: ciche pocieszenie i uważne uszy.
Ale myliła się. Cóż, może myliła się tylko częściowo, ponieważ profesor Snape naprawdę nic nie robił, aby choć trochę polepszyć humor Harry'ego, ale to nie było głównym powodem.
Było nim nieustanne, conocne doświadczanie wizji tortur Voldemorta. Harry przesypiał tylko parę godzin każdej nocy. Odkryła to przez przypadek.
Jednej nocy, Harry zapomniał (albo po prostu nie chciał) lewitować ją z powrotem do jej łóżka, więc obudziła się o trzeciej nad ranem na dość niewygodnej kanapie. Kiedy szła do swojej sypialni, zobaczyła światło w szparze pod drzwiami Harry'ego. Zajrzała ostrożnie do środka, nie chcąc przypadkiem obudzić śpiącego przyjaciela, ale Harry nie spał. Czytał, ale był tak zmęczony, że nawet nie zauważył Hermiony stojącej w otwartych drzwiach.
Kierowana ciekawością, Hermiona zajrzała do niego następnej nocy.
I następnej.
I kolejnej.
A Harry czytał, zamiast spać. Najwyraźniej powtarzało się to każdej nocy.
Hermiona nie miała pojęcia, co zrobić. Sprawdziła Harry'ego tylko trzy razy, a czuła się tak nędznie z powodu braku snu, że ledwo mogła przetrwać dzień. Nawet nie przyszło jej do głowy, by podzielić się swym odkryciem z Syriuszem - w kryzysowym momencie ich relacji to byłaby najgłupsza rzecz pod słońcem. Syriusz złościłby się, że Harry ma przed nim jakieś sekrety; Harry byłby zły na Syriusza i wreszcie jej przyjaciel zapewne ostatecznie zamknąłby się w sobie. Czuła silną pokusę, aby wybrać się do szpitala i poprosić o pomoc Mistrza Eliksirów, ale nie była pewna, czy mężczyzna zrobiłby cokolwiek w tej sprawie.
Nie wiedziała, co robić. Więc tylko z samej przyjaźni szła pod drzwi Harry'ego każdej nocy, planując wejść do środka, ale obawiała się, że go zawstydzi, więc tylko siedziała z nim przez godzinę czy dwie pod jego drzwiami. Nie była jednak tak wytrzymała jak Harry, więc często zasypiała z wyczerpania na podłodze.
Ósmej nocy czuwania, wyrwało ją z drzemki głośne mamrotanie. Bez zastanowienia Hermiona weszła do zaciemnionego (ale nie zupełnie ciemnego) pokoju i natychmiast zauważyła skuloną na łóżku postać Harry'ego. Z twarzy chłopaka promieniowało cierpienie, ale jego pozycja wskazywała, że całą siłą woli panuje nad bólem. Zacisnął palce na własnych nadgarstkach tak mocno, że skóra na nich zbielała, zaciskał zęby, zlany zimnym potem, ale nadal leżał nieruchomo. Czasami nagły spazm poruszał jego napiętym ciałem i stłumione jęki wydostawały się z jego ust. Hermiona nie potrzebowała dużo czasu, aby odkryć przyczyny.
Harry zgodził się cierpieć, aby zyskiwać informacje dla Jasnej Strony.
Prawie nieświadomie usiadła na łóżku Harry'ego i położyła dłoń na jego czole - ostrożnie, nie chcąc go wystraszyć, odgarnęła mu przepocone włosy z czoła. Nagle ciało Harry'ego jeszcze bardziej się napięło i łzy spłynęły u po policzkach.
- Severus... - Nadal we śnie, przysunął się do kolan Hermiony. - To tak boli... - Podciągnął się wolno, aż jego głowa znalazła się na ramieniu dziewczyny.
Niezręcznie przytuliła go mocniej. Harry westchnął, jego wizja najwidoczniej się skończyła, ale nie obudził się. Hermiona poczuła, że ma mokrą piżamę na ramieniu, pod głową Harry'ego. Nadal płakał. Podciągnęła koc do jego szyj i owinęła ich nim. Zasnęła z głową opartą na podgłówku.
-----
Kiedy Harry obudził się w ciepłych objęciach, jego pierwszą myślą było, że
Severus go odnalazł. Ale ciało obok niego było mniejsze i jakoś... inne. Nawet
zapach był zupełnie obcy. To było coś... kobiecego.
Spojrzał i prawie krzyknął ze zdziwienia. Trzymała go Hermiona - prawdopodobnie przez kilka godzin.
Harry powoli, delikatnie odsunął się i zauważył ulgę na twarzy dziewczyny, kiedy przestał ją przygniatać. Westchnęła i odwróciła się na bok.
Jeszcze ostrożniej Harry ułożył ją w pozycji leżącej, okrył ciepłym kocem. Następnie odsunął się na drugą stronę łóżka i, wziąwszy drugi koc, zasnął na nowo.
Dopiero, kiedy kilka godzin później usłyszał od drzwi rozdzierający wrzask Blacka, zrozumiał, że może to, iż pozwolił spać Hermionie w jego łóżku, nie było najlepszym pomysłem.
Właściwie nadal prawie spał, kiedy Black wyciągnął go z łóżka, a potem z pokoju do własnej sypialni i popchnął go na ścianę.
- Co ty wyrabiasz w moim domu?!
Harry z trudem otworzył oczy i ziewnął.
- Co..?
- Ty i Hermiona - w tym samym łóżku! - Twarz Syriusza była prawie tak purpurowa z wściekłości, jak zwykle twarz wuja Vernona.
- To nic takiego - wymamrotał i ponownie ziewnąwszy, przykucnął.
- Nie bądź śmieszny!- wrzasnął Syriusz. - Nie masz nawet szesnastu lat!
- Wiem o tym - Harry usiadł pod ścianą.
- I?
- I co? Słuchaj, Syriusz, pozwól mi spać. Ja chcę spać...
Syriusz miał jednak co innego w głowie. Siłą postawił Harry'ego na nogi i miał wyśmienitą okazję, aby na niego nawrzeszczeć twarzą w twarz.
- Jeśli KIEDYKOLWIEK przyłapię cię na tym ponownie, chłopcze, to wybiję to z ciebie!
W tym momencie Harry wreszcie zaczął przytomnieć.
- Ale my nic nie zrobiliśmy! Miałem koszmar i ona...
- Zbyt często masz koszmary! - warknął Syriusz. Harry przełknął ślinę.
- Tak, mam. - Jego cichy głos nieco ułagodził wściekłego mężczyznę.
- Co robiliście? - zapytał Black spokojniej.
- Spaliśmy. TYLKO spaliśmy. Nawet ze sobą nie chodzimy, Syriuszu! Jest moim przyjacielem, a nie moją... moją dziewczyną! - Harry potrząsnął głową. - Naprawdę nie tęsknię teraz za kolejną dziewczyną. Moja... ostatnia okazała się trochę oszukańcza. To mi na razie chyba wystarczy - powiedział i znowu ziewnął. - Czy teraz mogę jeszcze trochę pospać?
Syriusz spojrzał na niego długo i podejrzliwie, ale machnął ręką w stronę swojego łóżka.
- Skorzystaj z mojego. Twoje jest zajęte.
- Dzięki, Syriuszu - wymamrotał Harry i wczołgał się pod koc.
- Zapytam również Hermionę, jak tylko się obudzi.
- W porządku - Harry spróbował wzruszyć ramionami, ale już prawie spał.
- I powiem Snape'owi...
Senność opuściła Harry'ego w okamgnieniu..
- NIE! NIE MOŻESZ! - Zerwał się z łóżka. - Chociaż wiem, że nie masz racji i nie ma nic pomiędzy mną i Hermioną, sam fakt, że byliśmy w jednym łóżku... Severus byłby na mnie wściekły! Nie możesz być taki okrutny! Powiedz Dumbledore'owi, nie obchodzi mnie to, ale nie Severusowi! Proszę, Syriuszu, nie Severusowi... - Kiedy gorączkowo wyrzucał z siebie ostatnie słowa, uderzyła go pewna myśl.
Doprawdy, Syriusz nie mógł być aż tak bezwzględny! Podniósł przerażone oczy na Blacka.
- Przepraszam, Ha... Quiet - Syriusz stracił głowę. - Nie powiem mu, nie martw się.
Harry opadł z powrotem na łóżko.
- Mogę więc spać?
- Tak, możesz - powiedział mężczyzna i wyszedł z pokoju, zamykając za sobą cicho drzwi.
