10. WSPOMNIENIA

Przybycie Harry'ego wyglądało tak jak zawsze: po prostu poleciał na twarz, próbując wyskoczyć z kominka. Ktoś złapał go za ramię i pomógł mu się podnieść.

- Albus powiedział mi, że przybędziesz - spokojny, głęboki głos miał kojący wpływ na roztrzęsionego Harry'ego. Kiedy podniósł głowę, spojrzał prosto w zatroskaną twarz Głównej Uzdrowicielki.

- Muszę z panią porozmawiać - wydusił Harry ze ściśniętego gardła. - Muszę wiedzieć... ja... to...

- Wiem, młodzieńcze. - Kobieta zaprowadziła go do krzesła, a sama oparła się swoim zwyczajem o kominek. - Albus powiedział mi o różdżce. A jeśli dobrze pamiętam, to posiadasz wiedzę o Zaklęciach Pamięci i niebezpieczeństwach ich użycia.

- Tak - wymamrotał Harry, serce waliło mu w piersi. - Ale... muszę być pewny. Ja... - nie mógł dokończyć. Jego głos zaniknął, jakby był gdzieś dalej. - Czy już zawsze będzie mnie nienawidzić? - wykrzyknął nagle.

Kobieta westchnęła i zamknęła oczy.

- Czy pamiętasz, jak rozmawialiśmy o stanie Severusa, tuż przed tym jak go odwiedziłeś po raz pierwszy? - zapytała cicho.

- Tak - odrzekł Harry.

- Czy możesz mi powiedzieć, co zapamiętałeś z tej rozmowy?

Harry starał się skoncentrować, aby przypomnieć sobie słowa sprzed dwóch miesięcy.

- Powiedziała pani, że jego emocje uległy silnym uszkodzeniom, ponieważ usunął wspomnienia o swoim bracie ze swojego umysłu, i że prawie zupełnie stracił poczucie sensu swoich wcześniejszych motywacji. I że jest zagubiony - dodał po chwili. - Ale to było dwa miesiące temu!

- Młody człowieku, sytuacja nie jest tak prosta, jak sobie wyobrażasz. Dwa miesiące to za krótko, aby całkowicie wyleczyć rany - a już z pewnością za krótko, aby wyleczyć rany emocjonalne.

Harry zamilkł, słysząc te słowa. Kto miał wiedzieć lepiej od niego, jak trudno było wyjść z emocjonalnego szoku. Jemu zajęło ponad rok uwolnienie się od konsekwencji swojej niewoli, a mimo to nadal nie wyleczył się do końca: nadal miewał koszmary i nawroty, jak ten atak paniki kilka dni temu, nadal miał problemy z jedzeniem i był emocjonalnym wrakiem: ilość łez, jaką wylał w ciągu ostatnich dni była alarmująca.

Więc przytaknął.

- Z drugiej strony, dla Severusa te dni z twojego czwartego roku nauki wydarzyły się zaledwie dwa i pół miesiąca temu. Jego niechęć do Harry'ego Pottera jest tak samo żywa, jak była wtedy. Twoje skryte zachowanie tylko pogorszyło sytuację. Nie lubi cię, ponieważ jesteś Harry'm Potterem i...

- Ale ja nie jestem tym Harry'm Potterem, którego znał! - wtrącił Harry. - Jestem jego bratankiem i starałem się mu powiedzieć tak dużo, jak tylko mogłem, czasami wbrew woli dyrektora.

- Tak, ale nie powiedziałeś mu najważniejszej rzeczy...

- PONIEWAŻ DYREKTOR ZABRONIŁ MI TEGO! - Łzy zaczęły zbierać się w oczach Harry'ego, ale tym razem były to łzy gniewu, nie smutku czy rozpaczy. - Czemu nie może tego zrozumieć?

- Nie sądzę, aby kiedykolwiek starał się zrozumieć Harry'ego Pottera - a ty teraz jesteś dla niego bardziej Harry'm Potterem, niż jego bratankiem. Ale jest coś jeszcze gorszego niż to: czuje się - i faktycznie jest - bardzo odsłonięty, w przeciwieństwie do wielu ludzi po Obliviate. Na ogół Obliviate działa tylko na małą część ludzkiego umysłu, jakieś jedno wspomnienie, delikatne rzeczy. Ludzie po Obliviate często nawet nie zdają sobie sprawy, że zostali zaatakowani. Ale w tym przypadku Zaklęcie Pamięci było tak gruntowne i rozległe, że dowiedziałby się o tym nawet, jeśli nie powiedzielibyśmy mu o tym. Więc jest świadomy swojej słabości: że ma wspomnienia pełne ogromnych luk i dziur, nie potrafi tych dziur wypełnić; potrzebuje kogoś, aby mu powiedział co się stało, potrzebuje kogoś, komu mógłby ufać, kogoś, kto nie wykorzysta jego słabości. I myślę, że Albus powinien mu powiedzieć część prawdy już dawno temu, ale nie chciał ryzykować utraty lojalności Severusa.

- Co ma pani na myśli mówiąc: lojalności? - wysyczał Harry.

- Myślę, że było to jednym z powodów sekretów Albusa. Nie był już dłużej pewny lojalności Severusa, ponieważ oparta była ona na śmierci jego brata. Więc potrzebował innej więzi, aby przywiązać Severusa do Zakonu i utrzymać go z daleka od Sam-Wiesz-Kogo, i ty byłeś tą więzią - jego domniemany syn.

Harry opuścił głowę z gniewem.

- Rozumiem. A powiedział mi, że to było po to, aby mnie ochronić.

- Prawdopodobnie jedno i drugie - pośpieszyła z wyjaśnieniem uzdrowicielka. Harry ponownie uniósł głowę.

- Więc taka jest obecna sytuacja. Ale czy jest jakaś szansa, że Severus odzyska swoje wspomnienia, albo chociaż ich część? Czytałem, że nie ma, ale chcę to usłyszeć od kogoś, kto ma wieloletnie doświadczenie w tej dziedzinie.

Kobieta uśmiechnęła się smutno.

- Może jestem jednym z najbardziej doświadczonych uzdrowicieli, młodzieńcze, ale to wcale nie znaczy, że mogę wydać ostateczny werdykt na temat przyszłego stanu mentalnego Severusa.

- Pani owija w bawełnę - oświadczył ponuro Harry. - Niech mi pani powie prawdę, proszę. Ja chcę... Ja muszę ją poznać!

Dwoje ludzi patrzyło na siebie przez dłuższy czas. Wreszcie to uzdrowicielka się poddała.

- Dobrze - powiedziała ciężko. - Moja odpowiedź brzmi: nie. Nie ma zbyt dużej szansy, aby wyzdrowiał.

- Dlaczego?

Kobieta przygotowała się do dłuższego tłumaczenia.

- Poprawnie rzucone Zaklęcie Pamięci nie zmienia zawartości umysłu, ustawia tylko bramy i mury dookoła pewnych dziedzin, wspomnień, obrazów. Naszym zadaniem jest usunąć te mury i przywrócić naszemu pacjentowi utracone wspomnienia. To dość długa droga i podążaliśmy nią, ponieważ myśleliśmy, że Severus rzucił zaklęcie prawidłowo. Tak jak widziałeś: nie dało to żadnego rezultatu. Stan Severusa nie zmienił się ani trochę, ponieważ jego Zaklęcie Pamięci było dalekie od poprawnego. To oznacza, że zaklęcie zamiast wznosić mury i wrota najprawdopodobniej usunęło te wspomnienia albo uszkodziło je permanentnie. - Uzdrowicielka podeszła do krzesła i usiadła. - Miałam tylko pięciu pacjentów takich jak Severus w czasie swojej kariery medycznej. I żaden z nich nie wyzdrowiał. - Zamilkła na chwilę. - Albus opowiedział mi, w jaki sposób cię traktuje. Częściowo powodem tego jest nieprawidłowo rzucone zaklęcie. Nie tylko jego wcześniejsza antypatia.

- Co to oznacza?

- Nie wiem, chłopcze - wyszeptała zrezygnowanym głosem.

-----
Po powrocie ze spotkania z Główną Uzdrowicielką, Harry całkowicie odmówił uczestniczenia w czymkolwiek, co planowali jego przyjaciele. Powrócił do swojego pokoju i spędzał większość dni, śniąc na jawie i podejmując żałosne próby uczenia się. Ale jakoś lekcje nie były już w stanie przykuć jego uwagi. I to nie była wina nauczycieli, oni starali się.

Nowa nauczycielka Obrony - profesor Noir - była dla niego bardzo miła i bardzo pomocna. Zaoferowała dodatkowe lekcje z pojedynków, za co Harry szybko podziękował, chociaż wiedział, że potrzebował praktyki. Ale nie obchodziło go to.

McGonagall, ku uldze Harry'ego, nie zmieniła swojego postępowania względem niego, pozostała stanowczą, poważną profesor, jaką wcześniej znał, co uczyniło sytuację trochę bardziej znośną, ale... Harry czuł czasami jej współczucie, kiedy zauważał zmartwiony wzrok, jakim na niego spoglądała, i nienawidził tego. Nie potrzebował niczyjej troski czy współczucia.

Profesor Numerologii przeładował go ćwiczeniami i zadaniami domowymi, podobnie jak profesor Flitwick. Nawet Binns wydawał się rozumieć, że coś się działo z jego ulubionym uczniem, ponieważ zaprosił Harry'ego do swoich prywatnych kwater (do czego duch potrzebował prywatnych kwater, Harry nie rozumiał) i pożyczył mu kilka książek, które były (o dziwo) dość interesujące.

Szóstą lekcją OWTMów, na jaką zdecydował się uczęszczać, było Zielarstwo i niczym się ono nie różniło od lekcji w poprzednich latach: nawet ludzie w jego klasie byli ci sami. Najwidoczniej Zielarstwo było przedmiotem, z którego prawie wszyscy dostali wystarczająco dobre oceny, aby kontynuować naukę.

Więc Harry chodził z lekcji na lekcję i zmuszał się do nauki, jedzenia, spania, do tego by iść dalej i żyć, ale myślami był gdzie indziej. Wciąż rozważał swoją rozmowę ze starszą uzdrowicielką, dyskutował sam ze sobą, z desperacją szukając rozwiązania, ale w miarę jak czas mijał, musiał wreszcie pogodzić się z faktem, że Severus już nigdy nie będzie sobą. I musiał żyć z tym dalej. Ale to "życie dalej" nie znaczyło wcale, że podda się w sprawie Severusa. Ani trochę. Miał kolejny pomysł.

Wpadł na niego podczas lekcji Obrony, w ostatnim tygodniu września, kiedy wreszcie skończyli korygować otrzymane programy SUMów i profesorowie zaczęli zapoznawać ich z wymaganiami przyszłorocznych OWTMów. Harry był śmiertelnie znudzony. Już zdążył przeczytać zarekomendowane na ten rok książki, więc nie sądził, że usłyszy coś ważnego. Myślami odpłynął, więc kiedy wpadło mu do ucha kilka słów długiej przemowy swojej nauczycielki, był w szoku.

- ... i musicie zrozumieć, że nie ma żadnych idealnych tarczy czy murów. Przez każdą tarczę można się przebić; przez każdy mur przedostać. Waszym zadaniem jest zdobycie wiedzy, jak to zrobić. Jeżeli jedna próba się nie powiedzie, musicie znaleźć inny sposób. W ciągu tego roku pouczymy się o alternatywnych sposobach przebijania się przez tarcze, mury, i osobiste systemy obronne... - mówiła dalej, ale Harry znowu oddalił się myślami.

"... nie ma żadnych idealnych tarczy czy murów..."

"Przez każdą tarczę można się przebić, przez każdy mur przedostać. Waszym zadaniem jest zdobycie wiedzy, jak to zrobić."

Harry czuł, jak jego serce zaczyna bić szybciej.

"Przez każdą tarczę można się przebić, przez każdy mur przedostać. Waszym zadaniem jest zdobycie wiedzy, jak to zrobić." To zdanie powracało do niego wciąż na nowo.

A jeśli stara uzdrowicielka myliła się? Co, jeśli jakaś część wcześniejszych wspomnień Severusa pozostała nietknięta, a on musiał ją tylko znaleźć? Co, jeśli te obszary wspomnień nie zostały całkowicie zniszczone, jeśli to były tylko hipotezy i przypuszczenia? Jeżeli były tam tylko mury i ściany dookoła tych wspomnień, tylko trochę silniejsze, niż te typowe przy Obliviate?

Harry był tak podniecony, że ledwo mógł wytrzymać do końca lekcji. Tego dnia nie miał innych lekcji, tylko obiad, ale nie przejmował się w tej chwili takimi głupstwami jak posiłek. Słysząc pożegnalne słowa nauczycielki, wrzucił swoje książki do torby i poszedł szybko w kierunku biblioteki.

"Przez każdą tarczę można się przebić, przez każdy mur przedostać. Waszym zadaniem jest zdobycie wiedzy, jak to zrobić."

Znajdzie sposób, aby przedostać się poprzez mury Severusa. To było jego zadaniem, i nie zawiedzie.

-----
Severus nadal kipiał z gniewu, kiedy wchodził do klasy na lekcję szóstego roku Zaawansowanych Eliksirów. Tego ranka otrzymał ostatni numer "Zaawansowanego warzyciela" i prawie zemdlał, widząc zdjęcie tego przeklętego chłopaka na okładce.

Jak?

Czy Potter musiał być wszędzie? To nie była "Tygodniowa Wiedźma" czy "Prorok Codzienny", aż do tej chwili był to poważny naukowy magazyn, więc nie było w nim miejsca dla ograniczonych dupków takich jak Potter, nie wspominając już o byciu na okładce!

- Co ty myślałeś... - wymamrotał i wstał, przewracając krzesło. Dumbledore spojrzał na niego z ciekawością, ale Severus tylko wzruszył ramionami i wyszedł w pośpiechu z Wielkiego Hallu. Jego apetyt i tak już został zniszczony.

Chciał napisać list do redaktora z protestem przeciwko jawnej korupcji czasopisma, sławą zupełnie na to nie zasługującego chłopaka, ale wiedział, że najpierw powinien przeczytać artykuł, jeśli chciał zrobić to poprawnie. Więc usiadł w swoim ulubionym fotelu i otworzył magazyn.

Prawie dostał ataku, kiedy przeczytał tytuł: "Quietus Harold Snape - geniusz zmarnowany?" Zakrztusił się i z zaskoczenia wypluł herbatę, którą właśnie pił.

Po raz pierwszy od czasu, kiedy prawda wyszła na jaw, to był pierwszy artykuł, który obwiniał go o jego zachowanie. W pozostałych artykułach przedstawiano go jako bydlaka bez serca, ale to nie było nic zaskakującego, i w pewnym sensie ludziom nawet ulżyło, że były Śmierciożerca taki jak on, nie miał wpływu na ich cennego Chłopca-Który-Przeżył.

Ale ten artykuł był zupełnie inny. Jego autor - ze wszystkich ludzi akurat McRee! - zaatakował go poważnie, za to, że odmówił chłopakowi wstępu na lekcje. "Miałem honor uczenia tego chłopca przez kilka tygodni i muszę powiedzieć, że nigdy nie miałem ucznia tak rozważnego, inteligentnego i kreatywnego jak młody pan Snape, który teraz, po decyzji jego wuja jest wyłączony z dalszej nauki wyrafinowanej sztuki warzenia eliksirów, a więc nie ma żadnej nadziei na zdobycie odpowiednich kwalifikacji, aby zająć miejsce Mistrza Eliksirów, na które zasługuje." Severus wrzasnął, ale artykuł miał coś jeszcze do powiedzenia: "Wszyscy przeczytaliśmy dziennik obu Snape'ów o ich eksperymentach z Eliksirem Antywilkołaczym, i wszyscy wiemy jak wielką rolę odegrał młody pan Snape w wytworzeniu nowej mikstury. To jest po prostu nie do zniesienia, że profesor Snape, tylko dlatego, iż dowiedział się, że jego bratanek jest nikim innym jak Harry'm Potterem, odmówił uczenia go..." i tak dalej, bez końca. Najbardziej denerwującą rzeczą było to, że chłopak był naprawdę utalentowany, Severus musiał to przyznać sam przed sobą. Doskonale pamiętał, jak pracowali wspólnie: dokładne ruchy, zainteresowanie, uwaga, i w końcu chęć nauki, zrozumienia...

Praca z nim była... cóż... satysfakcjonująca. Był wyśmienitym asystentem.

Ale mimo wszystko był Potterem i Severus nienawidził go.

Więc był zły, kiedy wchodził do sali. Widok panny Granger i Longbottoma nie pomógł mu. Oglądanie, jak klasa próbuje uporać się z procesem warzenia, też nie pomogło. Przede wszystkim dlatego, że Severus wiedział, iż chłopak zrobiłby ten eliksir z łatwością i idealnie - prawie widział oczami wyobraźni, jak go robi.

Więc pod koniec lekcji, Severus był wściekły.

- Panno Granger, zostań - warknął na dziewczynę. Wyglądała na zatrwożoną, ale poczekała cierpliwie, aż inni wyjdą z klasy.

- Tak, proszę pana? - Podeszła do stołu nauczyciela na końcu sali.

- Chcę porozmawiać z Potterem. Dzisiaj, w moim gabinecie, o ósmej.

Nagle zazwyczaj otwarty wyraz twarzy dziewczyny zmienił się na podejrzliwy i spięty.

- Dlaczego, proszę pana? - zapytała nieufnie, lecz spokojnie.

- Nie twój interes - odparł chłodno Severus i wstał. - Idź już.

- Nie.

Severus zamarł w pół ruchu. Nigdy, NIGDY nie słyszał, aby ta Granger odzywała się tak nieuprzejmie do nauczyciela. Powoli odwrócił się do niej.

- Nie? - zapytał groźnie.

- Nie - wyszeptała, ale Severus widział, jak stara się odzyskać odwagę. I powtórzyła ponownie: - Nie.

- Nie: co? - Wstał wreszcie i podszedł bliżej do przestraszonej dziewczyny.

- Nie powiem mu, proszę pana. - Przełknęła. - Nie chcę, aby znowu został skrzywdzony. Tylko dlatego, że przeczytał pan ten artykuł...

- Skąd o tym wiesz, dziewczyno? - warknął i stanął twarzą w twarz z drżącą uczennicą.

- Quiet otrzymał swój własny egzemplarz, a ja zobaczyłam... go na okładce - znowu przełknęła ciężko - i przeczytałam również artykuł... - Jej głos ucichł i odwróciła twarz od groźnej miny Severusa.

- Nie obchodzi mnie co myślisz, panno Granger, nadal chcę porozmawiać z Potterem dzisiejszego wieczora.

- Nie znam żadnego Pottera, proszę pana - powiedziała dziewczyna i odsunęła się. - Nie mogę przekazać pana wiadomości.

- Dziesięć punktów od Gryffindoru za bezczelność, panno Granger.

Dziewczyna spojrzała na niego i, o dziwo, zobaczył tylko smutek w jej oczach.

- Tak, proszę pana - powiedziała i wyszła.

Gdy tylko zamknęła za sobą drzwi, Severus zrozumiał, że będzie potrzebował kogoś innego do przekazania wiadomości.

-----
- Ares powiedział mi, że chciał mnie pan widzieć.

Severus spojrzał ponad esejami, które oceniał, potem zerknął na swój zegarek. Była dokładnie ósma.

- Zamknij drzwi - powiedział i odłożył pióro. Zobaczył, jak chłopak szybko zamyka brązowe, drewniane drzwi i odwracając się, patrzy z wyczekiwaniem.

Severus rozmasował skronie w strapieniu i z zaskoczeniem zauważył nikły uśmiech, pojawiający się na twarzy chłopaka. To rozgniewało go, nie po raz pierwszy tego dnia.

- Potter!

Uśmiech zniknął.

- Nazywam się Snape, proszę pana - powiedział impertynencko chłopak. Severus zacisnął pięści z wściekłości.

- Czytałeś artykuł - Severus kontynuował, specjalnie ignorując uwagę chłopaka.

- Jaki artykuł? - zamrugał zdezorientowany smarkacz.

- W "Zaawansowanym warzycielu" - wysyczał Severus.

- Nie, proszę pana - Potter potrząsnął głową. - Dałem swój egzemplarz Hermionie.

- Dlaczego?

Wzruszenie ramion.

- Zauważyła coś w nim i chciała przeczytać. Powiedziała, że odda mi go jutro.

Spokój chłopaka zirytował Severusa jeszcze bardziej. Czy znowu coś planował?

- Nie myśl, że tylko ze względu na ten artykuł przyjmę cię na swoje zajęcia.

- Co? - Potter wyglądał na zaskoczonego. - Nigdy nie prosiłem, aby przyjął mnie pan z powrotem.

To była prawda, ale to rozzłościło Severusa jeszcze bardziej.

- Ale chcesz wrócić - syknął.

Potter ponownie wzruszył ramionami.

- Nie. Niespecjalnie.

- Nie? - spytał z udawaną ciekawością. - Nie jestem dość dobry dla naszej lokalnej znakomitości, Potter?

Chłopak przełknął i spojrzał mu prosto w oczy.

- Nazywam się Snape, proszę pana - rzekł ponownie.

- Odpowiedz na pytanie! - krzyknął Severus na chłopaka.

- Dlaczego? - odparł. - Nie przyjmie mnie pan. Ja pana nie proszę. Nie uważam, aby moja opinia była istotna w tych okolicznościach.

Znowu miał rację. Severus nienawidził go.

- Dziesięć punktów od Gryffindoru, Potter.

Chłopak drgnął, a potem powiedział powoli:

- Ja. Nie. Jestem. Potter. I nie może pan odejmować punktów tylko dlatego, że mnie pan nie lubi. Nie zrobiłem nic, aby zasłużyć na karę.

- Nic? - wybuchnął nagle Severus. - A te kłamstwa? Te półprawdy? Wykorzystanie mojej niewiedzy?

Nieoczekiwanie chłopak opuścił głowę.

- Chciałem panu powiedzieć, od pierwszego dnia - wyszeptał. - Ale dyrektor bał się pana reakcji.

- Chciałeś mi powiedzieć? - Sarkazm sączył się z głosu Mistrza Eliksirów. - Kłamstwo, znowu.

- Nie. - Chłopak potrząsnął gwałtownie głową. - Naprawdę chciałem. W pierwszym momencie, kiedy mogłem, powiedziałem panu, że nie jestem twoim synem. Chciałem powiedzieć, kim jestem, tylko... ja byłe... bałem się, że cię stracę... - Ostatnie słowa były bardzo ciche.

- Udało ci się - odparł chłodno Severus. Chłopak podniósł głowę i Severus zobaczył linie zmęczenia na młodej twarzy. Ale nie tylko zmęczenia. Nagle zobaczył siebie, szesnastoletniego siebie w tej twarzy, i coś, czego nie mógł sobie przypomnieć, coś odległego i słodko gorzkiego; coś, co głęboko go poruszyło, tak głęboko, że przez chwilę nie był w stanie oddychać.

Stali teraz, patrząc na siebie.

Chłopak nie był Potterem. Był rzeczywiście Snape'm, Severus przyznał przed sobą. Albo zaczynał wariować.

- Wyjdź teraz - wymamrotał, zanim dezorientacja zdołała się przebić przez jego maskę. - I nie myśl, że masz jakieś szanse.

Znowu ta mina.

- Tak, proszę pana - przytaknął chłopak i wyszedł.

Ale uczucie zagubienia pozostało.

-----
- Co tutaj robisz? - zapytał zaskoczony Ron, kiedy Harry wyszedł spomiędzy regałów z książkami.

- Czytam - odpowiedział sarkastycznie i odłożył na stół książki, które niósł w ręku. - To jest biblioteka, Ron.

Ron przyjrzał się książkom ze zdziwieniem.

- Czemu czytasz takie rzeczy? - Podniósł grubą księgę, która leżała na górze sterty. - "Dzielenie Wspomnień. Przewodnik praktyczny" - przeczytał na głos. - "Wspomnienia" - brzmiał kolejny tytuł.

- Ron, proszę - powiedział łagodnie Harry. - To nie twój interes.

Ron usiadł i spojrzał na niego poważnie.

- Robisz to dla Snape'a, prawda?

- Gratulacje - odparł Harry z ironią. - Jeden punkt dla Gryffindoru za inteligencję.

- Ale... dlaczego? - zapytał jego ex-przyjaciel.

Harry westchnął i nie odpowiedział natychmiast. On i Ron nadal nie byli przyjaciółmi; byli w neutralnych stosunkach, rzadko mówili do siebie coś więcej, niż tylko słowa powitania i Harry wiedział, że to głównie wina Rona, to on sprawił, że ich relacja stała się prawie nie do zniesienia. Ron był w szoku, kiedy pół roku temu zdał sobie sprawę, że prawie kogoś zabił. Jego szok jeszcze wzrósł, kiedy dowiedział się, że ten "ktoś" był nie kim innym, jak Harry'm.

- Możesz zgadnąć - powiedział drwiąco.

- Och... - Ron zakrztusił się. - Ale... on cię odrzucił...

Oczywiście, szczegóły nie były powszechnie znane. Harry opowiedział je tylko Hermionie, ale pozostali ledwo nadążali za ostatnimi miesiącami. Zakończenie czwartego roku - Snape - jego syn - lepszy nastrój - lżejsze lekcje Eliksirów - Malfoy - zniknięcie Quietusa - Voldemort (alias Sam-Wiesz-Kto) - Obliviate (o tej części wielu nie wiedziało) - długi pobyt w szpitalu - napięcie pomiędzy Snape'm i jego synem - potem znowu dobra relacja - nagłe słowo na lekcji Eliksirów - zupełne odrzucenie - lekcje Eliksirów znowu nie do zniesienia.

Harry westchnął i w końcu zdecydował się nie reagować. Ale teraz Ron stał się natarczywy.

- Słuchaj, Harry, przyszedłem z tobą porozmawiać.

- Naprawdę? - Harry uniósł brew, nie podnosząc wzroku znad książki, którą otworzył chwilę temu.

- Na koniec zeszłego roku rozmawialiśmy i ty... ty powiedziałeś, że chciałeś się ze mną zaprzyjaźnić. A potem... od tego czasu myślałem o tobie, i nagle okazało się, że ty to ty i ja... - Ron zamilkł, a potem wykrzyknął nagle: - Harry, ja czuję się tak okropnie! Po tym, jak ciebie zaatakowałem w Hogsmeade, chciałem zniknąć. Było mi wstyd za siebie. Ja... ty... - Ron ponownie zniżył głos. - A kiedy dowiedziałem się prawdy... Harry, wiem, że byłem okropny w stosunku do ciebie, ale... to znaczy, że... nie możemy znowu być przyjaciółmi?

Tym razem Harry czuł zmartwienie i szczerość w głosie swojego ex-przyjaciela, więc odłożył książkę na stół i powoli rozmasował w zamyśleniu skronie. Nagle zauważył, że to był jeden z charakterystycznych odruchów Severusa i uśmiechnął się lekko.

- Nie wiem, Ron - odpowiedział szczerze. - To nie jest takie proste jak myślisz...

- Dlaczego nie? - Ron zmarszczył brwi. - To co zrobiłem, zrobiłem dla ciebie!

- I zrobiłeś to również mnie, Ron - wyszeptał Harry.

- Powinieneś był mi powiedzieć! - Ron uderzył w stół pięścią. - Byłem twoim najlepszym przyjacielem. Myślałem, że nie żyjesz. To było straszne. Straszne - Ron potrząsnął głową. - Nie wyobrażasz sobie. A potem...

Nagle Harry nie był już w stanie słuchać już dłużej Rona. Zerwał się na nogi, złapał kilka książek leżących przed nim i wyszedł z biblioteki najszybciej, jak tylko mógł. Ale na krótką chwilę zatrzymał się w drzwiach.

- Wiem coś o byciu nieszczęśliwym, Ron - powiedział i wyszedł.

Później w swoim pokoju kontynuował studia o myślodsiewni. To był pomysł, na który wpadł, kiedy zaczął myśleć o stanie Severusa po ponurej odkryciu Dumbledore'a na temat jego różdżki.

Nie było możliwe, aby Severus odzyskał swoje utracone wspomnienia, więc on da mu swoje wspomnienia - tak dużo, jak będzie mógł. Chociaż były z tym związane pewne problemy. Po pierwsze, nie miał myślodsiewni; po drugie, nie wiedział jak ona działa. Nie wspominając o tym, że nie chciał oddać swoich wspomnień. Chciał się nimi podzielić, co znaczyło, że musiał dowiedzieć się, jak włożyć wspomnienia do myślodsiewni i pozwolić im pozostać równocześnie w głowie.

Kupno myślodsiewni nie stanowiło problemu. Zgodnie w jego stanem ekonomicznym mógł kupić setki myślodsiewni, chociaż były one dość kosztowne. Mimo wszystko, doznał małego szoku, kiedy wreszcie zamówił sobie jedną: firma przysłała mu myślodsiewnię za darmo, a kiedy Harry zapytał ich o to, wyjaśnili, że jest jednym z właścicieli firmy - ponieważ była ona powiązana z Międzynarodową Magiczną Korporacją Muszla.

Harry dotknął krawędzi małej, prostej misy i uśmiechnął się. To da Severusowi coś cenniejszego niż pieniądze. Dzięki temu Severus odzyska coś, coś co kiedyś należało do niego, ale później zniknęło.

Ale Harry nie był jeszcze gotowy. Chciał w jakiś sposób wypróbować to, co przeczytał i czego się nauczył. A jego krótka kłótnia z Ronem nasunęła mu dobry pomysł.

Najpierw wypróbuje swoje "myślodsiewne zdolności" na Ronie.

-----
Harry był tak zdenerwowany, że prawie dostał ataku. Erika znowu podeszła do niego i po prostu nie był w stanie uwolnić się od niej. Wiedział, że nadal jest brzydki i ma dość przykry charakter, ale to nie powstrzymało dziewczyny od ścigania go. Harry znów czuł się nędznie. Chciałby cofnąć czas, znowu być synem Severusa - nie tylko ze względu na mężczyznę, ale również dlatego, że kiedy był synem Severusa, pół-mugolem, brzydkim chłopakiem, nikt nie chciał się z nim zaprzyjaźniać dla jego sławy, szlachetnego pochodzenia czy też zdrowia. Nawet bycie Harry'm Potterem było lepsze niż to. Jako Potter nie był szczególnie przystojnym chłopcem, ale teraz... Nie był ślepy. Dokładnie widział, że Erika go nie lubiła. Lubiła wszystko to, czym Harry pogardzał: sławę, bogactwo i pochodzenie.

A teraz, gawędziła z nim mimo wszystko, uśmiechając się i flirtując lekko, bawiąc się swoimi włosami, przygryzając wargi w sposób, w który wierzyła, że jest seksowny, ale to wszystko tylko mierziło Harry'ego i musiał się bardzo starać, aby nie wysłać ją w cholerę.

- ... więc profesor Snape dał nam to zadanie i pomyślałam, że poproszę ciebie, Harry, ponieważ jesteś... - paplała dziewczyna wesoło, ale na szczęście dla Harry'ego podszedł do nich Seamus i uwolnił go od uciążliwego towarzystwa.

Kiedy odeszli kawałek i Erika była już poza zasięgiem słuchu, Harry westchnął ciężko.

- Dzięki, kumplu.

- Ona jest okropna - Seamus potrząsnął głową. - Ale myślę, że powinieneś być bardziej stanowczy i odesłać ją. Widać, że jesteś niepewny i dlatego ona wyobraża sobie, że umówisz się z nią albo coś...

- Och, wiem - Harry przewrócił oczami. - Ale wiele razy po prostu nie mam wystarczająco dużo czasu, aby otworzyć usta.

Seamus mrugnął do niego.

- Powinieneś spróbować stylu swojego oj... to znaczy profesora Snape'a. Umiesz to robić, widziałem w zeszłym roku. Cóż, może twój szyderczy uśmieszek nie jest aż tak dobry, ale jest wystarczająco dobry, żeby odstraszyć ją na odległość mili.

Harry roześmiał się krótko, prawie radośnie.

- Powiem ci coś - wyszeptał i przysunął się bliżej do Seamusa. - Był czas, kiedy ćwiczyłem jego uśmieszek przed lustrem.

Seamus zaśmiał się, potrząsając z rozbawieniem głową.

- Jesteś taki poważny. Nie wyobrażam sobie ciebie przed lustrem, ćwiczącego "śmiertelne spojrzenie"!

- Spróbuj więc. Robiłem to wiele razy.

Seamus znowu potrząsnął głową.

- No dobra. Ale nie odciągnąłem ciebie od tej dziewczyny tylko po to, żeby porozmawiać o Snape'owych uśmieszkach, Qui... Harry. Ja tylko... więc... wiesz, w tym roku ja jestem kapitanem drużyny Quidditcha, a ty... no więc ty jesteś najlepszym szukającym jakiego kiedykolwiek mieliśmy. Słuchaj, kumplu, myśleliśmy, że mógłbyś wrócić do latania.

Harry spojrzał mu w twarz.

- Seamus! - powiedział poważnie i złapał przyjaciela za ramię. - Nie.

Seamus zamrugał z zaskoczenia i dezorientacji.

- Nie: co?

- Nie zabiorę ci twojego miejsca. Ty jesteś szukającym drużyny i...

- Słuchaj, Harry. Teraz kiedy George, Fred, Angelina i Katie odeszli, w drużynie zostaliśmy tylko ja z Ronem, a ja nie jestem pewny, czy chcę być szukającym. Myślę, że wolałbym zostać ścigającym. Są wolne miejsca dla dwóch pałkarzy i również dwóch ścigających - powiedział stanowczo Seamus. - Potrzebujemy ciebie w drużynie.

- Słuchaj, Seamus, ja nie wiem... - Harry podrapał się po karku. - Mam wiele lekcji OWTMów i chcę skoncentrować się bardziej na nauce, niż na codziennych treningach...

Mina Seamusa spochmurniała.

- Taak, wiem, że to nie jest łatwe dla ciebie, ale my cię potrzebujemy, a ty jesteś cholernie zdolny. I myślę, że możemy zorganizować nasze treningi tak, że nie będziesz musiał zawsze w nich uczestniczyć. Proszę, Harry!

Harry tylko jęknął z irytacją.

- Nie wiem, czy chcę to zrobić, Seamus.

- Kochasz latać, Harry. A teraz masz szansę, żeby znowu to robić! - Seamus wykorzystał swojego asa przeciwko Harry'emu, używając jedynego argumentu, o którym wiedział, że Harry nie potrafi go odeprzeć.

Twarz Harry'ego wykrzywiła się na chwilę, po czym kiwnął powoli głową.

- Dobra, spróbuję - rzekł, pokonany.

On naprawdę kochał latanie.

-----
Przygotowanie "próbnej myślodsiewni" dla Rona zajęło niecały tydzień, ale Harry nie miał pojęcia jak nakłonić swojego ex-przyjaciela, by zajrzał do misy. Za każdym razem, kiedy podchodził do Rona, zawsze się wycofywał, chociaż nie wiedział dlaczego. Czy nie chciał, aby Ron zobaczył, by zrozumiał, co uczynił?

Tak, chciał - odpowiadał sobie, ale nadal pozostały pewne problemy. Pokazanie Ronowi tych wspomnień byłoby aktem zaufania, zaakceptowania ryzyka odsłonięcia się przed kimś, kto torturował go i upokorzył w przeszłości, nawet jeśli nie wiedział, że to był on. Nadal trudno było być pewnym co do tych sekretów kryjących się w myślodsiewni, która stała obok łóżka Harry'ego na stoliku nocnym. Harry westchnął z niepewnością.

Może nie był to odpowiedni czas na pokazanie tych wspomnień Ronowi. A przynajmniej jeszcze nie teraz. Może musiał jeszcze trochę poczekać. Może nigdy nie powinien pokazywać mu niczego. Myślodsiewnia była idealnie przygotowana - Harry to wiedział, sprawdził ją wiele razy podczas przygotowań. Zdołał podzielić wspomnienia i przefiltrować wszystkie te chwile, które chciał zachować w sekrecie przed Ronem. To nie było łatwe: wielokrotnie spostrzegał, że konkretne wspomnienia pociągały za sobą do misy inne, które były z nimi związane i Harry musiał usuwać je znowu i znowu, aż do chwili, kiedy pozostały tylko te wspomnienia, które zamierzał zostawić.

Przygotowania trwały ponad tydzień. Ale teraz nie był przekonany, czy rzeczywiście chciał się nimi podzielić. Zawierały zbyt wiele rzeczy o Severusie, ich przeszłej relacji i może zbyt wiele wspomnień o jego bólu i lękach...

Cóż, więc. Nie pokaże tego Ronowi, zdecydował wreszcie i zgasił prawie wszystkie pochodnie w swoim pokoju i zanurzył się w swoim łóżku.

Ale jego praca nie była zupełnie bezużyteczna: dowiedział się wiele rzeczy o ludzkim umyśle - i teraz mógł lepiej zrozumieć wyjaśnienia Głównej Uzdrowicielki, dotyczące pamięci Severusa. Nie miał pojedynczych wspomnień w głowie. Wspomnienia tworzyły w jego umyśle sieć, i każde z nich było osadzone mocno w tej sieci. Nie po raz pierwszy Harry zastanawiał się, jak Severus zdołał pozostać normalny, po tak wielkiej utracie pamięci.

Severus...

Harry zamknął oczy i zaczął planować sieć wspomnień, jakie chciał umieścić w myślodsiewni dla Severusa.

Będą tam wspomnienia z ostatniego roku, tego był pewny. Wspomnienia wspólnych przygód i doświadczeń, wspomnienia gry w szachy i długich rozmów, wspomnienia bólu i pocieszenia, jak również wspomnienia z Koszmarnego Dworu. Voldemort, Śmierciożercy, bicie, upokorzenia, głód, pierwszy niepewny, próbny rozejm, później pokój, który przerodził się w przyjaźń, i zwrotne punkty, powodowane wspólnym bólem, torturami...

Cięcia skalpelem, Tormenta, Cruciatus, kopniaki i razy, och...

Harry nagle poczuł, jak te wspomnienia ożywają w jego umyśle: Śmierciożercy, czarne szaty w słabym świetle pochodni, wściekły głośny skrzek Voldemorta. Największy Bydlak był zawiedziony. Głęboko, prawdziwie zawiedziony.

- Crucio! - Zaklęcie uderzyło mocno w Harry'ego, i nie mógł nie krzyknąć. - Nie będę tolerował już żadnych więcej pomyłek, Glizdogonie. Byłem bardzo, bardzo cierpliwy w stosunku do ciebie! - Bydlak skinął różdżką i ból Cruciatus znowu wybuchł w piersi Harry'ego. - Tolerowałem niepowodzenie z ucieczką Snape'a. - Nowe machnięcie. - Tolerowałem porażkę po ich drugiej ucieczce. - Teraz Pettigrew wrzeszczał z całych sił w prawie niemożliwym do zniesienia bólu. - Tolerowałem klęskę w Black Manor, później w Hogwart Express. - Nowe machnięcie, nowy wrzask. - Ale to, że Potter żyje - to twoja wina, tylko twoja wina! Ty rzuciłeś Zabijające Zaklęcie na chłopaka! Powinieneś mi powiedzieć, że zawdzięczasz mu życie! - Nagle Voldemort opuścił rękę i Harry zadrżał. Skądś wiedział, co się zaraz stanie, ale nie chciał tego widzieć, nie, nie, nie!

- Uciekłeś ze strachu, Glizdogonie, kiedy poznałeś nowe wieści - wężowata kreatura wysyczała w czystym gniewie. - Naprawdę myślałeś, że cię nie znajdę? - Czarny lord nachylił się nad chudą twarzą mężczyzny. - Naprawdę myślałeś, że przeżyjesz?

- NIE! - wrzasnął Harry. - Nie! Nie...! - Ale nikt go nie słyszał.

- Avada Kedavra.

Słowa Voldemorta brzmiały łagodnie, ale uderzyły w Harry'ego silniej niż kiedykolwiek; czuł, że coś wybucha w jego piersi, boleśniej niż jakikolwiek poprzedni Cruciatus. Krzyknął i wrzeszczał dopóty, dopóki nie nastała ciemność i nie opatuliła jego zmysłów delikatnym aksamitem omdlenia.

-----
- Parvati, idź po profesor McGonagall - powiedziała Hermiona drżącym głosem. - Ron, Seamus, Colin, Dean, Neville, pomóżcie mi wywarzyć drzwi.

Kolejny bolesny wrzask zabrzmiał w powoli wypełniającym się pokoju wspólnym. Kiedy pierwsze bolesne krzyki zmąciły ciszę wieczora, Hermiona już wiedziała, że dzieje się coś strasznego. Siedziała w pokoju wspólnym, ucząc się samotnie, kiedy usłyszała pierwszy wrzask i natychmiast spróbowała dostać się do pokoju Harry'ego, ale nie udało jej się. Drzwi były mocno zamknięte i połączone działanie kilku zaklęć zamykających i anty-dziewczęcych pól ochronnych sprawiły, że mogła tylko czekać na czyjąś pomoc. Przebiła się do dormitorium chłopaków z szóstego roku i obudziła całą gniewną grupę, wołając o pomoc i ciągnąc Neville'a za ramię.

- Harry cierpi!! Pomóż, proszę! - wyszlochała i Neville pozwolił jej zaciągnąć się do pokoju wspólnego. Pozostali podążyli za nimi.

Ale do tego czasu obudzili się już prawie wszyscy.

- Jak chcesz się włamać? Musimy poczekać na McGonagall! - zaprotestował Seamus.

- Spróbujmy rzucić wspólnie zaklęcie - powiedział nagle Neville, ale głośne "NIE!" z pokoju zmroziło ich. Trwało to przez dobrą minutę.

- Och, mój Boże! - wyszeptał Dean, a Ron zbladł.

- Quiet!! - wrzasnęła Hermiona i zaczęła walić w drzwi pięściami. - Quiet, obudź się! Proszę, obudź się! To tylko sen, Quiet, Quiet... - szlochała, powoli osuwając się na kolana. - Quiet... - płakała przed zamkniętymi drzwiami.

Ron przykucnął przy niej i objął jej ramiona.

- Chodź Hermiona, pozwólmy innym otworzyć drzwi. Są już w drodze. - Hermiona przytaknęła, ale nie mogła się poruszyć. Ron delikatnie odsunął ją na bok.

Krzyk w zamkniętym pokoju nagle się urwał, i przerażająca cisza wypełniła pokój wspólny. W tej ciszy słychać było tylko szloch Hermiony.

Głośny huk przerwał głuche milczenie.

- Odsuńcie się! - srogi głos McGonagall dobiegł od strony portretu Grubej Damy. Profesor pośpieszyła prosto do drzwi Harry'ego i wskazała na nie różdżką. - Profesor Minerva McGonagall, nauczycielka tej szkoły, rozkazuje wam się otworzyć, natychmiast! - krzyknęła i uderzyła w drzwi różdżką.

W następnej chwili byli już w środku, Hermiona tuż za swoją profesor.

- Quiet! - krzyknęła, kiedy zauważyła chude, skulone ciało obok łóżka. - Quiet, nic ci nie jest? - wyszeptała, kucając przy Harry'm.

- Ostrożnie, panno Granger - McGonagall była wystraszona. - Nie wiemy, co się stało.

Hermiona kiwnęła głowa twierdząco.

- Musimy go zabrać do skrzydła szpitalnego.

Zaklęciem i krótkim machnięciem różdżki McGonagall wyczarowała nosze i przeniosła na nie omdlałe ciało Harry'ego.

- Panno Granger, pójdziesz ze mną. A wy, chłopcy, z powrotem do dormitorium. Pan Snape do jutra poczuje się lepiej. - Szybko rozpędziła tłum sprzed drzwi do pokoju Harry'ego. Cicho szepcząc, uczniowie skierowali się do schodów i zniknęli szybko z oczu Rona.

On z nimi nie poszedł.

Kiedy dojrzał myślodsiewnię Harry'ego, wiedział już, że z nimi nie pójdzie. Musiał spojrzeć w myślodsiewnię. Tak, wiedział, że to nie była dobra rzecz, ale on chciał zrozumieć... wziąć udział w życiu Harry'ego za wszelką cenę. Szybko zamknął drzwi gdy wszyscy wyszli i podszedł bliżej do misy.

Nigdy wcześniej nie dotykał myślodsiewni. To Harry jako pierwszy opowiedział mu o myślodsiewni, kiedy spojrzał w tę należącą do Dumbledore'a na czwartym roku.

Nie musiał nic robić, tylko patrzeć w srebrną mgiełkę w misie.

Wziął głęboki wdech i pochylił się nad myślodsiewnią.

Najpierw srebrna mgiełka nie poruszała się, nie wykazywała śladu życia i Ron pochylił się niżej. Nagle znalazł się w samym środku magicznego wiru, a po chwili był już daleko od bezpiecznego Hogwartu - w czasie, przestrzeni, ciele i duszy.

-----
Ron znajdował się w słabo oświetlonym pokoju. Zauważył trzy osoby siedzące przed kominkiem. Kiedy podszedł bliżej, nieomal zemdlał.

To byli: Harry Potter, Severus Snape i Dumbledore. Ale Harry... Harry nadal wyglądał jak Harry, zamiast jak ten... Quietus, którego poznał w zeszłym roku, a Snape był taki dziwny: na jego bladej twarzy brakowało zwykłego chłodu, oczy miał czerwone i na jego policzkach były dobrze widoczne ślady łez.

Ron usłyszał słowa Dumbledore'a:

- Dokładnie. Fudge jest pod wpływem Lucjusza Malfoy'a, który chce zostać dyrektorem Hogwartu.

- Ale... to byłaby katastrofa! - wykrzyknął przerażony Harry ze wspomnienia.

Nagle Dumbledore uniósł oczy w kierunku Rona. Chłopak prawie podskoczył z zaskoczenia.

- Tak, byłaby - zgodził się Dumbledore ze wspomnienia. - A z drugiej strony, jeżeli pozwoliłbym im się dowiedzieć, zabraliby cię na przesłuchiwanie w Ministerstwie, a po tym jak Severus...

- Już mu powiedziałem o sposobach, jakimi Ministerstwo prowadzi dochodzenia. I o moim zeznaniu przy tobie też. Więc możesz kontynuować.

- Cóż... powiem to tak: nie chciałem im cię oddać, by prowadzili dochodzenie w twojej sprawie. I gdyby kiedykolwiek dowiedzieli się, że żyjesz... - ... a Ron wiedział dokładnie, jakie były dochodzenia Ministerstwa. W tej chwili zorientował się, że to, co oglądał, wydarzyło się jakiś czas przed początkiem piątego roku, ponieważ Harry był nadal Harry'm; ale już po jego niewoli, ponieważ on i Snape... siedzieli tak przyjaźnie obok siebie, okryci tym samym kocem. I obaj mieli wiele skaleczeń na twarzach, szyjach, rękach. Wężowate blizny na szyi Harry'ego były wściekle czerwone. Ron zadrżał.

- To znaczy... znaczy, że nie mogę już być sobą... - wybełkotał nagle Harry. - Voldemort chce mnie zabić, a Ministerstwo torturować... - Ron znowu zadrżał, kiedy pomyślał, że on WIEDZIAŁ co się stanie za kilka miesięcy. - Muszę się ukrywać albo przebrać... Po co w ogóle przeżyłem? Chciałbym tylko zwykłego życia bez strachu i zagrożenia, nie chcę się ukrywać, ani nic takiego...

Ron podszedł bliżej, by zaoferować pomoc, albo powiedzieć coś pocieszającego Harry'emu, ale wtedy Snape ze wspomnienia położył rękę na ramieniu Harry'ego.

- Harry, Harry, uspokój się. Jestem pewny, że dyrektor coś wymyślił. Wysłuchaj go, a potem razem zdecydujemy co robić, dobrze?

Ron odwrócił się w stronę dyrektora, i wiedział dokładnie, co usłyszy.

- Poczyniłem już pewne przygotowania, Severusie. Jeśli przyjmiesz Harry'ego do rodziny, zaklęcie Jamesa przestanie działać i będzie wyglądał tak, jakby wyglądał bez tej adopcji.

- Czy to znaczy, że będę wyglądał jak mój ojciec? - Harry ze wspomnienia wyglądał na zupełnie przerażonego tym pomysłem. Ron nagle poczuł wstyd. Cała ta sytuacja była taka... dziwna. Za każdym razem, gdy myślał o decyzji Harry'ego, nigdy nie pomyślał o wcześniejszej sytuacji Harry'ego. Nigdy nie postało mu w głowie, że dla jego przyjaciela te zmiany były szokujące. W międzyczasie Dumbledore kontynuował.

- Tylko my trzej znamy prawdę. Nikt inny. I nie chcę, żeby ktokolwiek inny ją poznał.

- Ale... ale... co z Ronem i Hermioną...?- Harry wyglądał na naprawdę zdenerwowanego. - To moi przyjaciele. Muszą się dowiedzieć.

Ronowi szczęka opadła. Harry chciał aby wiedzieli! Nagle poczuł się taki głupi. Był taki egoistyczny! Harry'ego torturowano i omal nie zginął, a on zachowywał się jak pięciolatek! To wszystko było takie oczywiste. To był sekret, bardzo niebezpieczny sekret - a on nie okazał się godny poznania takich sekretów.

- Harry, wiem, że to zabrzmi okrutnie, ale nie możesz im powiedzieć. To byłoby zbyt niebezpieczne dla wszystkich. - I tak, teraz wreszcie Ron zgodził się z dyrektorem. I z każdym innym słowem, które powiedział później.

- ... Taka wiedza mogłaby im poważnie zagrozić... Już samo to, że jesteście przyjaciółmi, byłoby wielce podejrzane. Wiesz, Harry, nie jest wykluczone, że będą wypytywani o ciebie i twoją śmierć przez Ministerstwo, albo Voldemorta tylko dlatego, że byli twoimi przyjaciółmi...

- O mój Boże... Nie pomyślałem o tym... - wyszeptał Harry. - Ale to znaczy, że będę musiał zaczynać wszystko od nowa.

- Możesz się znowu z nimi zaprzyjaźnić - powiedział Snape.

- Tak, jako TWÓJ syn! Ron będzie bardzo szczęśliwy, mogąc się zaprzyjaźnić ze mną... - warknął Harry. - Ma zbyt wiele uprzedzeń. Stracę go...

Harry wiedział... Rona przyprawiła o mdłości jego własna głupota. A Harry poważnie nie docenił sytuacji. Nie tylko stracił Rona, ale nawet gorzej: Ron stał się jego wrogiem.

Następna scena pokazało to dokładnie. Ich pierwsze spotkanie w "Esach Floresach"... Pierwsza lekcja Transmutacji, kiedy Harry próbował być przyjacielski... powtarzające się dokuczanie ze strony Rona - i było tego dużo, Ron spadający z miotły - miotły Harry'ego! Później cała historia w Hogsmeade, jego okrucieństwo, stan Harry'ego... Teraz widział jego wzrastającą panikę, bezradność w jego oczach, strach, łzy upokorzenia i chciał wrzasnąć na swoje wspomnienie, zatrzymać siebie samego, zrobić coś - ale nie mógł zrobić nic, zupełnie nic, i nagle znalazł się w małej komnacie tortur, twarzą w twarz z Voldemortem.

Przez chwilę serce Rona przestało bić. Chciał uciec, wydostać się z tego specjalnego wspomnienia, ale nie mógł. Był uwięziony w przeszłości. Desperacko chciał się uwolnić, szukał drzwi, okna, by opuścić scenę tortur, ale nie mógł znaleźć niczego takiego. Ciche mamrotanie Harry'ego i cięte komentarze Czarnego Lorda pobrzmiewały w jego uszach. Ron zadrżał i upadł na podłogę.

Ktoś poruszył się obok niego i ponownie usłyszał głos Voldemorta.

- Cieszy mnie, że nareszcie ci się podoba. - Stał przy nim Snape, ale nie ten Snape, którego Ron znał z lekcji Eliksirów. To był pobity, zakrwawiony, brudny, torturowany mężczyzna - płaczący, kiedy oglądał coś, unieruchomiony - Ron podążył za jego wzrokiem, zobaczył Harry'ego, i nie mógł się już dłużej powstrzymać.

- Harry, Harry... - szlochał, podchodząc do swojego przyjaciela, jakby mógł mu pomóc, ale był bezsilny, zupełnie bezużyteczny, a tortury trwały i trwały dalej i po jakimś czasie, który wydawał się Ronowi dniami, Harry upadł na podłogę, a w następnej chwili Snape klęczał obok niego. Wziął wymęczone ciało chłopca delikatnie w ramiona, oparł głowę Harry'ego na swoim ramieniu, otulił go swoim własnym ubraniem i wyniósł z celi. Ron poszedł za nimi. Profesor usiadł w kącie celi z Harry'm w ramionach, teraz płakał bez wstydu. Ron patrzył, jak mężczyzna owija ich bardzo brudną peleryną, głaszcząc machinalnie włosy chłopca i powtarzając bez końca:

- Wszystko będzie dobrze, Harry, wszystko będzie dobrze... - i Ron poznał po jego głosie, że Snape był bezsilny, że bał się o Harry'ego. Jak on, Ron, mógł być aż tak okrutny? Taki dziecinny?

- Harry? - Ron usłyszał łagodny głos Snape'a.

- To boli - Harry drżał i nawet Ron zadrżał ze współczucia. - Wszystko mnie pali... Całe ciało... skóra...

Wtedy Snape zrobił coś zaskakującego: zaczął kołysać Harry'ego jak matka swoje dziecko.

- Ciii. Staraj się odpocząć.

- Profesorze... Myślę, że umrę... Przykro mi..

- Wszystko będzie w porządku, Harry. Tylko odpocznij. Nie, Harry. Wszystko będzie dobrze. Uwierz mi.

- Przepraszam... Zostawię pana samego, przepraszam za to...

- Nie, Harry - i teraz Snape naprawdę płakał, co sprawiło, że serce Rona ścisnęło się z bólu. Usiadł obok nich i płakał, tak jak płakał Snape: bezgłośnie, głęboko, bolejąc nad swoimi ostatnimi pomyłkami, swoimi winami, które zupełnie oddzieliły go od Harry'ego, może raz na zawsze.

I kolejne uczucie wzrosło w jego piersi: mała iskierka nadziei. Nadziei, że Snape zobaczy te wspomnienia, zrozumie i zaakceptuje Harry'ego ponownie, ponieważ ten mężczyzna, obok którego siedział, był człowiekiem wartym miłości - miłości Harry'ego, a Harry potrzebował pocieszenia, jakie tylko on mógł mu zaoferować, ponieważ te dni w piekle Voldemorta połączyły ich...