Od Autorki: Sorry, za wszelkie literówki. Jeżeli są problemy z polskimi znakami to ustawcie kodowanie na EUROPA ŚRODKOWA (WINDOWS). Będzie znacznie lepiej! Calosc sklasa sie z ok. 20 rozdzialow, które bede umieszczac na stronie co pewien czas. Milego czytania!
Piatek w czasie powrotu z zakoñczenia roku
- Królewny, ksiezniczki, panienki z okienka, kopciuszki... Jezuuuuuu kto wymysla takie postacie! Przeciez one sa zupelnie nie realne!! - krzywila sie Monika- Boshe a ty znowu o tym? A czarodzieje to niby sa realni, co? Przez caly czas o nich mówisz i ty chyba naprawde w to wierzysz! Miska ty masz juz 16 lat powinnas dawno przestaæ wierzyc magie, a rozwazania na temat ksiezniczek tez powinnas zostawic. - odpowiedziala Iza.
- Zobaczysz. Oni istnieja. Kiedys Ci to udowodnie! - krzyknlaa Monika i pobiegla w strone swojego domu.
Pokój Moniki, piatek wieczorem
- Czemu nikt mi nie wierzy, ze czarodzieje istnieja naprawde Behemocie, co? Szkoda, ze nie mozesz mi odpowiedziec. Chodz kotku pójdziemy na zewnatrz obejrzec gwiazdy. - powiedziala Monika do swojego pupilka i wyszla z nim na dwór. Jej pies Belfegor tez poszedl z nimi.
Byla piekna gwiezdzista noc. Juz od dawna nie bylo tak pieknego nieba. Wygladalo na to, ze bogowie chcieli zrobic przyjemnoœc dla uczniów koñczacych dzisiaj rok szkolny. Monika rozlozyla siê na trawce na tylach domu. Obok niej siedzial jej wierny pies Belfegor. Miala go od szczeniaka i pomimo swojej ogromnej postawy byl bardzo przyjaznie nastawiony do wszystkich ludzi. Rodzice dziewczyny œmiali sie nawet, ze gdyby jakis zlodziej wkradl sie do ich domu i nie uciekl na sam jego widok, to Belfegor za lizalby go na smierc. Tak wlasnie bylo z tym czarnym dogiem, którego Monika bardzo kochala. Zupelnie inny byl jej kot Behemot, który lezal z glówka na brzuchu dziewczyny. Czarny kot z zielonymi oczkami, chodzil wszedzie wlasnymi sciezkami i nikogo sie nie sluchal oprócz Miski. Dziewczyna znalazla go jako malutkie, jeszcze slepe kocie, podczas powrotu ze szkoly. Wziela go do domu gdzie w ukryciu przed rodzicami chowala male kocie. Moze i tajemnica nie wyszlaby na jaw, gdyby nie to, ze od malego Behemot lubil psocic. Kiedy stlukl pierwsza szklanke dziewczyna sklamala, ze to ona przez przypadek zrobila. I tak kilka nastepnych razy kryla swojego psotnego podopiecznego. Jednak nie mogla ukryc juz porwanych firanek, czy tez podrapanych drzwi. Rodzice Moniki nie byli zadowoleni, ze córka przez tak dlugi czas ich oklamywala, jednak po dlugiej rozmowie zgodzili sie aby ten maly psotnik zostal u nich. I tak jest do teraz. Wszystko bardzo dobrze sie uklada. Nigdy nie zdarzylo sie, aby Belfegor walczyl z Behemotem, co na poczatku dziwilo wszystkich mieszkañców domu. W koñcu pies mieszkal w tym domu dluzej i mógl sie czuc odrzucony, jednak tak sie nie stalo. Monika poswiecala tyle samo czasu dla obydwu swoich zwierzaków.
Lezac na kocyku, wpatrujac sie w gwiezdziste niebo, dziewczyna rozmyslala nad wieloma sprawami. Nagle jednak coœ zwrócilo jej uwage. Spadajaca gwiazda. Takie zjawisko nie zdazalo sie tak czesto wiec Monika byla bardzo z tego zadowolona.
- Pomysl zyczenie. Pomysl zyczenie! - dudnilo jej w glowie. - Wiem! Chcialabym udowodnic Izie, ze...
Dziewczyna nie dokoñczyla wymawiac swojej prosby, gdyz cos z wielkim halasem spadlo na ziemie kilkadziesiat metrów za jej domem. Monika wstala czym predzej zobaczyæ co sie stalo. Za swoja wlascicielka podazyly równiez jej zwierzaki. Gdy dziewczyna dotarla na miejsce zobaczyla nieprzytomnego chlopaka w czarnym plaszczu lezacego na ziemi. Monika odruchowo podbiegla do niego chcac sprawdzic czy nie ma zadnych obrazeñ.
- Halo, slyszysz mnie? Co sie stalo? Odpowiedz prosze. - pytala dziewczyna. Chlopak jednak nie odpowiedzial, nawet sie nie poruszyl.
Monika odwrócila chlopaka na plecy, wczesniej sprawdzajac czy nie ma zadnych urazów kregoslupa. Poszkodowany byl mlody, mial okolo tyle samo lat co ona. W tak slabym swietle gwiazd nie mogla rozpoznac nic wiecej, jednak zwrócila uwage na jakis emblemat znajdujacy sie po lewej stronie jego plaszcza.
- S-L-Y-T-H-E-R-I-N... Slytherin- powtórzy³a Monika. - To musi byæ jego nazwisko - pomyœla³a - Ej Slytherin obudŸ siê. Daj jakiœ znak ¿ycia!
Dok³adnie jakby na jej ¿¹danie ch³opak podniós³ praw¹ rêkê i z³apa³ siê za g³owê, poczym zakl¹³ szpetnie.
- Cholera jasna! Gdzie ja jestem? - zapyta³ ch³opak jakby sam siebie.
- Bloomberg. Taka ma³a mieœcinka 100 mil od Londynu. - odpowiedzia³a Monika nachylona nad ch³opakiem. Ten gdy us³ysza³ jej g³os natychmiast otworzy³ oczy poczym odsun¹³ siê od dziewczyny na dobre kilka metrów.
- Kim jesteœ i co ja tutaj robiê? - zapyta³ ch³opak marszcz¹c brwi. Jednak dziewczyna nie zdo³a³a tego zauwa¿yæ, gdy¿ by³o zbyt ciemno. - I gdzie jest moja miot³a!?
- Coœ spad³o z nieba w tej okolicy i kiedy tu przysz³am to zauwa¿y³am ciebie... Co ty powiedzia³eœ?? Miot³a??- zapyta³a z niedowierzaniem dziewczyna.
- Tak, miot³a. Gadaj co z ni¹ zrobi³aœ, albo...
- Hej, hej mo¿e tak jakby trochê spokojniej ok.? Móg³byœ mi chocia¿ podziêkowaæ, ¿e przysz³am tutaj i ciê przebada³am czy nie masz ¿adnych z³amañ i w ogóle.
- Ty mnie dotyka³aœ?!?! - zapyta³ zdenerwowany i speszony lekko ch³opak.
- Jak bada ciê lekarz albo sanitariusz czy siê nie po³ama³eœ to ciê dotyka. No o ile to jest jakiœ szarlatan to wtedy nie. - wyjaœni³a dziewczyna - A tak na marginesie to jestem Monika Diuny. A ty musisz byæ Slytherin. Widzia³am herb na twoim p³aszczu. To musi byæ chyba herb rodowy, prawda? - zapyta³a dziewczyna. Ch³opak uœmiechn¹³ siê z³owrogo, a mo¿e i nawet z lekkim obrzydzeniem.
- Mugolka... Czemu musia³am wpaœæ na MUGOLKÊ! - zastanawia³ siê w myœlach ch³opak. - Nie jestem Slytherin, tylko Malfoy. Draco Malfoy.
- Mi³o mi ciê poznaæ Draco. - dziewczyna wyci¹gnê³a rêkê w jego kierunku, jednak on nie odwzajemni³ gestu. Zapad³a cisza. Dziewczyna opuœci³a powoli rêkê.
Przez chwilê ¿adna z osób siê nie odzywa³a. By³o s³ychaæ tylko powiew lekkiego letniego wiatru. Pozwoli ch³opak podniós³ z siê z ziemi i otrzepa³ starannie swoje ubranie z piasku. Podczas wykonywanych czynnoœci co chwilê bacznie przygada³ siê Monice.
- Lecê. Nie szukaj mnie - powiedzia³ w koñcu ch³opak, poczym ruszy³ w stronê miasta.
- Hej zapomnia³eœ o czymœ!- krzyknê³a Monika, ale Draco by³ ju¿ za daleko. Dziewczyna zbli¿y³a siê do, jak zauwa¿y³a, roztrzaskanej miot³y. "Nimbus 2001" przeczyta³a nazwê z jej r¹czki. Miot³a chocia¿ by³a w jednym miejscy z³amana prezentowa³a siê ca³kiem dobrze. Ciemna r¹czka miot³y by³a smuk³a, a witki by³y starannie dobrane. - Majstersztyk! Ale po co komu taka miot³a? - zastanawia³a siê dziewczyna. Monika rozejrza³a siê po ziemi, jednak nie znalaz³a niczego co mia³oby jakiœ zwi¹zek z tym dziwnym ch³opakiem i jego miot³¹. Dziewczyna zabra³a miot³ê do domu. Uda³o siê jej przemyciæ j¹ bez najmniejszego k³opotu. Bêd¹c ju¿ w swoim pokoju obejrza³a j¹ dok³adnie poczym schowa³a j¹ g³êboko w szafie i posz³a spaæ.
CDN...
Od Autorki: I Jak podobało się? Napisz co o tym myślisz :)
