Miejsce "spotkanie 3 stopnia"

NastÄ™pnego ranka Monika obudziÅ‚a siÄ™ rzeÅ›ka jak nigdy. BÄ™dÄ…c jeszcze w piżamie zeszÅ‚a na dóÅ‚ by przygotować sobie swoje ulubione Å›niadanko. Kiedy weszÅ‚a do kuchni nie zastaÅ‚a tam nikogo. Jej rodzice jeszcze spali, a zwierzÄ…tka chodziÅ‚y po podwórzu. Monika naÅ‚ożyÅ‚a sobie peÅ‚nÄ… miseczkÄ™ pÅ‚atków Å›niadaniowych poczym wyszÅ‚a do ogrodu by podziwiać pierwsze godziny dopiero co rozpoczynajÄ…cych siÄ™ wakacji. - Belfegor, piesku chodź tutaj. PaÅ„cia ma pÅ‚atki Å›niadaniowe! - krzyknęła dziewczynÄ™ w stronÄ™ psa, który wyÅ‚oniÅ‚ siÄ™ zza krzaków. Na dźwiÄ™k sÅ‚ów "PÅ‚atki Å›niadaniowe" uszy brytana postawiÅ‚y siÄ™ a nos wygiÄ…Å‚ w stronÄ™ wÅ‚aÅ›cicielki. Kiedy ogromny pies wyczul swoim nosem zapach pÅ‚atków ruszyÅ‚ pÄ™dem do dziewczyny. - Belfegor, spokojnie! Nie rzucaj siÄ™ na mnie! Nie rzucaj bo pÅ‚atki... zÅ‚y pies...
Brytan z takim pÄ™dem rzuciÅ‚ siÄ™ na wÅ‚aÅ›cicielkÄ™, że przewróciÅ‚ ja tym samym wywracajÄ…c jej Å›niadanie. Belfegor byÅ‚ w siódmym niebie kiedy dorwaÅ‚ siÄ™ do leżącego na trafie posiÅ‚ku swojej wÅ‚aÅ›cicielki. Czarna bestia po prostu uwielbiaÅ‚a pÅ‚atki i byÅ‚a zdolna do wszystkiego by je dostać. Monika nie miaÅ‚a za zÅ‚e swojemu zwierzakowi, że pozbawiÅ‚ jÄ… Å›niadania. W koÅ„cu zawsze mogÅ‚a zrobić sobie kanapki... Jednak teraz przestaÅ‚a mieć ochotÄ™ na jedzenie... W tej chwili mogÅ‚aby leżeć przez caÅ‚y czas na trafie w swoim ogrodzie i przyglÄ…dać siÄ™ wszystkim tym piÄ™knym różom, które rozkwitÅ‚y w jej ogrodzie. - Ej... skÄ…d u nas róże?- zdziwiÅ‚a siÄ™ dziewczyna. JakoÅ› nie mogÅ‚a sobie przypomnieć by ktoÅ› sadziÅ‚ u nich róże. Chociaż byÅ‚y to jej ulubione kwiaty jej matka za nimi nie przepadaÅ‚a, a wrÄ™cz nie lubiÅ‚a, wiec nie posadziÅ‚o chociażby jednego krzaczka tych piÄ™knych kwiatów. ZastanawiajÄ…c siÄ™ nad pochodzeniem kwiatów Monika pozbieraÅ‚a miseczkÄ™ i Å‚yżkÄ™, poczym wróciÅ‚a do kuchni by wymyć po sobie. Kiedy już to zrobiÅ‚a wróciÅ‚a do pokoju by siÄ™ ubrać w normalne ciuchy, w których mogÅ‚aby pokazać siÄ™ na mieÅ›cie. Dziewczyna zaczęła siÄ™ zastanawiać co mogÅ‚aby naÅ‚ożyć dzisiejszego piÄ™knego dnia. - A może tÄ… czarna bluzkÄ™ ze smokiem i czarna spódnice z rozporkiem do pól uda? Tak chyba to dziÅ› naÅ‚ożę - zastanawiaÅ‚a siÄ™ wchodzÄ…c do pokoju. PierwszÄ… rzeczÄ… jakÄ… zrobiÅ‚a, gdy znalazÅ‚a siÄ™ na swoim terytorium byÅ‚o sprawdzenie, która jest godzina. DochodziÅ‚a dziesiÄ…ta rano, jednak jej rodzice nie wstali jeszcze. Zazwyczaj o tej godzinie rodzice dziewczyny krzÄ…tali siÄ™ po domu, ale dzisiaj najwyraźniej postanowili trochÄ™ odpocząć. ZastanawiajÄ…c siÄ™ nad tym co bÄ™dzie robić tego piÄ™knego dnia ominęła Å‚óżko i ruszyÅ‚a w kierunku szafy. Nagle w poÅ‚owie drogi zatrzymaÅ‚a siÄ™. Dziewczyna zmarszczyÅ‚a brwi ze zdziwienia i nie odwracajÄ…c siÄ™ wróciÅ‚a siÄ™ o kila kroków w tyÅ‚. Zerknęła na Å‚óżko i zdziwiÅ‚a siÄ™ niezmiernie. - Eee... - zdziwiÅ‚a siÄ™ dziewczyna widzÄ…c rozÅ‚ożone ubrania, które miaÅ‚a dzisiaj naÅ‚ożyć. - SkÄ…d one siÄ™ tu wzięły? - Miau!- zamiauczaÅ‚ Behemot wskakujÄ…c na Å‚óżko i ukÅ‚adajÄ…c siÄ™ obok piÄ™knie zÅ‚ożonych ubraÅ„. PoparzyÅ‚ swoimi mÄ…drymi oczkami na wÅ‚aÅ›cicielkÄ™. Monika uÅ›miechnęła siÄ™ poczym ubraÅ‚a siÄ™ w codzienne ciuchy. - CzegoÅ› mi tu brakuje... - zastanawiaÅ‚a siÄ™- Brakuje mi tej czarnej apaszki. - powiedziaÅ‚a do kota i otworzyÅ‚a szafÄ™ by poszukać ostatecznego datku to tego stroju. Dziewczyna przekopaÅ‚a siÄ™ przez całą szafÄ™ jednak jej nie odnalazÅ‚a. Natknęła siÄ™ jednak na resztki miotÅ‚y. - To jednak nie byÅ‚ sen! - dodarÅ‚o do Moniki - To prawdziwa miotÅ‚a! Nie mogÄ™! - No prawdziwa, prawdziwa... I to nie byle jaka. Jak można by byÅ‚o latać na marnej imitacji - powiedziaÅ‚ gÅ‚os za jej plecami. Dziewczyna odwróciÅ‚a siÄ™ i dokÅ‚adnie rozejrzaÅ‚a po pokoju. Przed chwilÄ… sÅ‚yszaÅ‚a jakiÅ› mÄ™ski gÅ‚os jednak nikogo obcego w jej pokoju nie byÅ‚o. Znajdowali siÄ™ tutaj tylko Behemot i ona. Odetchnęła z ulgÄ…, że sÄ… tylko we dwójkÄ™. UznaÅ‚a, że siÄ™ przesÅ‚yszaÅ‚a i wróciÅ‚a do oglÄ…dania miotÅ‚y. - Nimbus 2001, najlepsza miotÅ‚a zaraz po BÅ‚yskawicy. Sam chciaÅ‚bym taka mieć- gÅ‚os znowu siÄ™ odezwaÅ‚. Tym razem dziewczyna nie mogÅ‚a go zignorować. - SÅ‚ucham? Kto tu jest! ZawoÅ‚am rodziców! - dziewczyna odwróciÅ‚a siÄ™. Kiedy to zrobiÅ‚a chciaÅ‚a krzyknąć, jednak żadne sÅ‚owo nie mogÅ‚o wyjść z jej gardÅ‚a. Na jej Å‚óżku siedziaÅ‚ jakiÅ› obcy, zupeÅ‚nie nie znany jej mężczyzna okoÅ‚o 35-40 lat. UÅ›miechaÅ‚ siÄ™ przyjaźnie do nastolatki. Mężczyzna miaÅ‚ dÅ‚ugie grafitowe wÅ‚osy, które siÄ™gaÅ‚y mu lekko za raniona i szaro-zielone oczy. Nieznajomy byÅ‚ nawet przystojny... - Nie bój siÄ™ MiÅ›ka! Nie rzucaj we mnie pluszakami!- powiedziaÅ‚ mężczyzna i zszedÅ‚ z Å‚óżka, chroniÄ…c siÄ™ przed pluszowymi zwierzakami, praktycznie lecÄ…cego w jego kierunku ze wszystkich stron - To ja Behemot! - Zjeżdżaj zboczeÅ„cu! Tato jakiÅ› facet jest w moim pokoju!!!!! Ostrzegam znam sztuki walki!!!! - Tak... Ostatnio ćwiczÄ…c te cale sztuki walki zniszczyÅ‚aÅ› ulubiony wazon swojej matki... - powiedziaÅ‚ mężczyzna uÅ›miechajÄ…c siÄ™ krzywo. - SkÄ…d o tym wiesz! PodglÄ…dasz mnie! Tato zboczony podglÄ…dacz jest w moim pokoju!!! - krzyczaÅ‚a dziewczyna jednak nikt nie przychodziÅ‚ jej z pomocÄ…. A Monika miaÅ‚a niezÅ‚e pÅ‚uca, wiÄ™c zdziwiÅ‚a siÄ™ trochÄ™. Nagle do jej mózgu dotarÅ‚a wiadomość - Co zrobiÅ‚eÅ› z moim kotem zboczeÅ„cu!? - Już Ci mówiÅ‚em MiÅ›ka... To ja Behemot... - powiedziaÅ‚ spokojnie drapiÄ…c siÄ™ po gÅ‚owie. - Behemot to kot, a nie dorosÅ‚y mężczyzna... - Monika nawet nie zauważyÅ‚a jak przestaÅ‚a krzyczeć i zaczęła rozmawiać normalnym tonem z nieznajomym. - Ale to ja naprawdÄ™... Sama zobacz jak nie wierzysz mi na sÅ‚owo... - powiedziaÅ‚ mężczyzna poczym na miejscu w którym staÅ‚ Monika zobaczyÅ‚a swojego czarnego kota. DziewczynÄ™ zatkaÅ‚o. Behemot chwilÄ™ pokrÄ™ciÅ‚ siÄ™ po pokoju dziewczyny, wskoczyÅ‚ na biurko, a chwile potem zamiast kota na biurku siedziaÅ‚ nieznajomy mężczyzna. - Jak.. to... hÄ™? To nie możliwe... - Chcesz siÄ™ spytać jak to możliwe, ze przed chwilÄ… byÅ‚em kotem a teraz jestem mężczyzna. - stwierdziÅ‚ nieznajomy. Monika pokiwaÅ‚a gÅ‚owÄ… na tak. Ten uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ gÅ‚upkowato, jak nastoletni koledzy z jej szkoÅ‚y. - To proste. Jestem Animagiem. - Anima... - ...giem... Czarodziejem, który może zmieniać siÄ™ w zwierze. - wyjaÅ›niÅ‚ mężczyzna. - Czarodziejem! - Monika ożywiÅ‚a siÄ™ - MówiÅ‚am Izie.. ona nie wierzyÅ‚a mi... - Mugole już tak majÄ…... nie wierzÄ… w magie - Mu.. co? - Mugole... Ludzie nie magiczni. PrzeciwieÅ„stwo czarodzieja. - zaÅ›miaÅ‚ siÄ™ mężczyzna - Ile ty siÄ™ jeszcze musisz nauczyć MiÅ›ka... - Eeee... - powiedziaÅ‚a mÄ…drze dziewczyna - ty naprawdÄ™ jesteÅ› Behemotem? - ÅšciÅ›lej mówiÄ…c jestem Tom Graystone, przez Ciebie nazwany Behemotem. - powiedziaÅ‚ Tom - MiÅ›ka co ty taka blada jesteÅ›? Nie mdlej mi tylko... Za późno... Kiedy Monika obudziÅ‚a siÄ™ leżaÅ‚a już na Å‚óżku a po jej lewej stronie siedziaÅ‚ Tom uważnie jÄ… obserwujÄ…c. Kiedy zorientowaÅ‚a siÄ™ kto to natychmiast odsunęła siÄ™ w kÄ…t Å‚óżka. Mężczyzna nieźle siÄ™ zdziwiÅ‚ jakiego przyÅ›pieszenia dostaÅ‚a nastolatka na jego widok. - OdsuÅ„ siÄ™ na bezpiecznÄ… odlegÅ‚ość... - powiedziaÅ‚a nie ufnie dziewczyna. Mężczyzna zrobiÅ‚ to co go poprosiÅ‚a. PodszedÅ‚ do okna i oparÅ‚ siÄ™ o niewielki parapet. ChwilkÄ™ trwaÅ‚o aż Monika odzyskaÅ‚a mowÄ™.- No dobra... heh... mógÅ‚byÅ› mi wytÅ‚umaczyć skÄ…d tu siÄ™ wziÄ…Å‚eÅ›? - zapytaÅ‚a nieÅ›miaÅ‚o. Jednak uÅ›miech, który pojawiÅ‚ siÄ™ na twarzy Toma sprawiÅ‚, że dziewczyna poczuÅ‚a siÄ™ pewniej. - Jestem twoim opiekunem - oÅ›wiadczyÅ‚. - Opiekunem? - zdziwiÅ‚a siÄ™ nastolatka.- Po co mi opiekun? Przecież mam rodziców... - To bardziej skomplikowane MiÅ›ka... Jednak teraz wydaje mi siÄ™, że powinnaÅ› poznać prawdÄ™ o sobie... - PrawdÄ™ o mnie ? - Tak.. - powiedziaÅ‚ Tom - Jednak teraz proszÄ™ nie przerywaj mi... Dziewczyna posÅ‚uchaÅ‚a siÄ™ go. Nawet nie zaprotestowaÅ‚a kiedy mężczyzna usiadÅ‚ na Å‚óżku. Tom wziÄ…Å‚ głęboki oddech i zaczÄ…Å‚ opowiadać: - SzesnaÅ›cie lat temu, w Anglii, dokÅ‚adnie o póÅ‚nocy 27.09 przyszÅ‚aÅ› na Å›wiat. Jednak nie w tej rodzinie, którÄ… uważasz za swojÄ…... Twoimi prawdziwymi rodzicami byÅ‚o małżeÅ„stwo czarodziejów, którzy niestety zginÄ™li podczas walk ze Åšmierciożercami, ludźmi zÅ‚ego czarnoksiężnika... Lorda Voldemorta...- powiedziaÅ‚ szybko. - Twoi rodzice, czyli Ester i Hektor byli Aurorami i zajmowali siÄ™ Å‚apaniem zÅ‚ych czarodziei i wsadzaniem ich do Azkabanu, wiÄ™zienia dla czarodziei. - Tom przestaÅ‚ na chwilÄ™ opowiadać. WidziaÅ‚, że Monika chce cos powiedzieć. - To Diuny nie sÄ… moimi prawdziwymi rodzicami? - zdziwiÅ‚a siÄ™ dziewczyna. - Nie, oni sÄ… twojÄ… rodzinÄ… zastÄ™pczÄ…. - powiedziaÅ‚ mężczyzna, poczym kontynuowaÅ‚ opowieść - W tym czasie wielu dzieciom przydarzyÅ‚o siÄ™ to samo co tobie. Część z nich rozmieÅ›ciliÅ›my w rodzinach zastÄ™pczych innych natomiast oddaliÅ›my do domów dziecka... albo do mugloskich rodzin.. takich jak twoja... Jednak każde takie dziecko dostawaÅ‚o swojego opiekuna. By mógÅ‚ on co pewien czas zdawać raporty z ich życia wÅ›ród Mugoli. Kiedy trafiÅ‚aÅ› do Diuny'ów przypałętaÅ‚ siÄ™ do nich czarny kot, którym byÅ‚em ja. Co pewien czas informowaÅ‚em przeÅ‚ożonych o twoich postÄ™pach w rozwoju, jednak później przestaÅ‚o to ich interesować. WÅ‚adzÄ™ w Ministerstwie Magii przejÄ…Å‚ Korneliusz Knot, którego życie maÅ‚ych sierot w ogóle nie obchodziÅ‚o... Bynajmniej dorastaÅ‚aÅ› sobie beztrosko aż do jedenastych urodzin. Przez dÅ‚ugi czas wyczekiwaÅ‚em aż do tego domu wleci pierwsza sowa informujÄ…ca CiÄ™ o tym kim jesteÅ›... wtedy byÅ‚oby o wiele Å‚atwiej zrozumieć Ci skÄ…d siÄ™ tu wziÄ…Å‚em... jednak taka sowa nie pojawiÅ‚a siÄ™... DaÅ‚em znak do ministerstwa, jednak nie dostaÅ‚em żadnej odpowiedzi... ZaniepokoiÅ‚o mnie to, gdyż wÅ‚aÅ›nie jedenastolatki dostajÄ… list przyjÄ™cia do Hogwartu, SzkoÅ‚y Magii i Czarodziejstwa... Jednak ty nie otrzymaÅ‚eÅ› takiego listu... PomyÅ›laÅ‚em, ze jesteÅ› CharÅ‚akiem, czyli dzieckiem magicznych rodziców pozbawionym magicznej mocy.. Chociaż nie wykazywaÅ‚aÅ› żadnych magicznych zdolnoÅ›ci zostaÅ‚em z TobÄ…, bo praktycznie nie miaÅ‚em gdzie wracać... Moja jedyna praca byÅ‚o pilnowanie Ciebie, magiczny Å›wiat o mnie zapomniaÅ‚... To byÅ‚o tak jakby caÅ‚a tamta spoÅ‚eczność wymazaÅ‚a nas z pamiÄ™ci... wÄ…tpiÄ™ by ktoÅ› mnie pamiÄ™taÅ‚, podobnie jak ciebie... Tom przerwaÅ‚ na chwilÄ™. Od tego gadania zaschÅ‚o mu w gardle. WyciÄ…gnÄ…Å‚ zza paska od spodni różdżkÄ™ poczym powiedziaÅ‚ "Accio woda". Po chwili drzwi do pokoju dziewczyny otworzyÅ‚y siÄ™, a do Å›rodka wleciaÅ‚y dwie szklanki peÅ‚ne wody mineralnej. Jedna z nich przyleciaÅ‚a do mężczyzny druga natomiast zawisÅ‚a tuz przez MonikÄ…. Dziewczyna niepewnie zÅ‚apaÅ‚a szklankÄ™ i napiÅ‚a siÄ™. Tom wypiÅ‚ duszkiem całą szklankÄ™ wody poczym, również przy pomocy magii sprawiÅ‚, że szklanka poleciaÅ‚a na stóÅ‚. - Przez szesnaÅ›cie lat byÅ‚em twoim kotem- opiekunem. Diuny'owie siÄ™ trochÄ™ dziwili dlaczego żyjÄ™ tak dÅ‚ugo, w koÅ„cu wziÄ™li mnie kiedy byÅ‚em już dorosÅ‚ym kotem. ImiÄ™ dostaÅ‚em dopiero od Ciebie, czyli kiedy miaÅ‚aÅ› jakieÅ› 3 latka. WczeÅ›niej byÅ‚em po prostu "KOT" - uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™, to samo zrobiÅ‚a Monika. - Uważnie przyglÄ…daÅ‚em siÄ™ twoim poczynaniom w szkole. ZauważyÅ‚em, że lubisz robić różnego rodzaju wywary z roÅ›lin. Nieraz nawet sama pewnie o tym nie wiedzÄ…c robiÅ‚aÅ› prawdziwe magiczne mikstury. WidziaÅ‚em też, że nie masz zbyt wielu przyjacióÅ‚... MaÅ‚o jest Mugoli paÅ‚ajÄ…cymi tymi samymi zainteresowaniami co ty. Tym bardziej dziwiÅ‚em siÄ™, że nie otrzymaÅ‚aÅ› listu ze szkoÅ‚y... Wczoraj wyczuÅ‚em coÅ› dziwnego koÅ‚o naszego domu, tuż po tym jak zauważyÅ‚aÅ› spadajÄ…cÄ… gwiazdÄ™. Chociaż tego nie widziaÅ‚aÅ› tez tam pobiegÅ‚em, by zobaczyć co siÄ™ zdarzyÅ‚o. CaÅ‚e to zajÅ›cie wyglÄ…daÅ‚o jakby byÅ‚o tym na co czekaÅ‚em od tych wielu lat. Twoje pierwsze spotkanie z prawdziwym czarodziejem! - podekscytowaÅ‚ siÄ™ Tom. - Kiedy przyniosÅ‚aÅ› do domu zniszczonego nimbusa nie mogÅ‚em już wytrzymać. MusiaÅ‚am powiedzieć Ci o twojej prawdziwej przeszÅ‚oÅ›ci. - mężczyzna skoÅ„czyÅ‚.- Poza tym po spotkaniu twoje moce jakby odżyÅ‚y... Róże i ubrania sÄ… tego przykÅ‚adem... - To ja wyczarowaÅ‚am te róże w ogrodzie? - Zawsze chciaÅ‚aÅ›, aby one tam rosÅ‚y, a dziÄ™ki mocom, które siÄ™ obudziÅ‚y w tobie sprawiÅ‚aÅ›, że tam siÄ™ znalazÅ‚y. - To wyglÄ…da jak jakaÅ› dziwna bajka... - Może i tak wyglÄ…da, jednak jest to prawda. Przez pewien czas w pokoju nastaÅ‚a cisza. CaÅ‚a ta historia wydawaÅ‚a siÄ™ niedorzeczna. Taka nierealna. Wszystko wyglÄ…daÅ‚o tak jakby Å›niÅ‚a na jawie książkÄ™, która przed chwila przeczytaÅ‚a. Chociaż zawsze chciaÅ‚a by cos podobnego jej siÄ™ przydarzyÅ‚o teraz nie wiedziaÅ‚a jak zareagować. - A czy Belfegor też jest Animagiem? - zapytaÅ‚a w koÅ„cu. - Nie to zwykÅ‚y kundel. - Aha... - Wiesz MiÅ›ka.. skoro jednak masz czarodziejskie moce, może byÅ›my potrenowali trochÄ™ magii? - zapytaÅ‚ niepewnie Tom, przy czym uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ odsÅ‚aniajÄ…c swoje Å›nieżnobiaÅ‚e zÄ™by. Monice pomysÅ‚ Opiekuna spodobaÅ‚ siÄ™ od razu. Teraz kiedy okazaÅ‚o siÄ™, że jest czarownicÄ… chciaÅ‚a nauczyć siÄ™ paru zaklęć. I to nie tylko by udowodnić Izie, że czarodzieje istniejÄ… naprawdÄ™, w wiÄ™kszym stopniu chciaÅ‚a to zrobić dla siebie. - OczywiÅ›cie, że chcÄ™! - powiedziaÅ‚a radosnym tonem dziewczyna. Tom byÅ‚ zadowolony, że jego pomyÅ›l spotkaÅ‚ siÄ™ z takim entuzjazmem dziewczyny i, że ta caÅ‚a historia nie wystraszyÅ‚a jej za bardzo. PrawdÄ™ mówiÄ…c spodziewaÅ‚ siÄ™ takiej reakcji swojej podopiecznej. W koÅ„cu znaÅ‚ ja już pod prawie 16 lat, poza tym byÅ‚ ulepiony z podobnej gliny. - No to od czego zaczynamy? - Monika wstaÅ‚a z Å‚óżka i poÅ‚ożyÅ‚a rÄ™ce na biodra. MiaÅ‚a rozpromieniona całą twarz. - Poczekaj, nie tak nerwowo. Najpierw musisz sobie zdać sprawÄ™, że to bÄ™dÄ… wakacje peÅ‚ne pracy. Jeżeli wszystko dobrze pójdzie, to od wrzeÅ›nia zaczniesz naukÄ™ w zupeÅ‚nie innej szkole. W Hogarcie. - dziewczyna przez chwile nie odzywaÅ‚a. ZastanawiaÅ‚a siÄ™ nad odpowiedziÄ…. W koÅ„cu byÅ‚a to bardzo ważna decyzja w jej życiu. Może i nawet najważniejsza. - Zgadzam siÄ™.- odpowiedziaÅ‚a w koÅ„cu. Na twarzy opiekuna pojawiÅ‚ siÄ™ jeszcze wiÄ™kszy uÅ›miech. - W takim razie wychodzimy. ZaprowadzÄ™ CiÄ™ w pewno miejsce. - powiedziaÅ‚ Tom poczym ruszyÅ‚ w kierunku drzwi. - Eee... Belfegor? Chyba lepiej bÄ™dzie, jeżeli zamienisz siÄ™ w kota zanim wyjdziemy z mojego pokoju. W koÅ„cu moi rodzice nie sÄ… przyzwyczajeni to twojego widoku jako mężczyzny. - przypomniaÅ‚a mu dziewczyna. - A tak wÅ‚aÅ›ciwie to gdzie oni sÄ…? Jest już po... dwunastej a po nich ani widu ani sÅ‚ychu? - ÅšpiÄ… w sypialni. RzuciÅ‚em na nich zaklÄ™cie snu. Zaraz ich obudzÄ™... - kiedy wyszli z pokoju Tom po raz kolejny wyjÄ…Å‚ różdżkÄ™ i wypowiedziaÅ‚ zaklÄ™cie kierujÄ…c różdżkÄ™ na drzwi sypialni "rodziców" Moniki. Po chwili zza drzwi sÅ‚ychać byÅ‚o już jak paÅ„stwo Diuny wstajÄ… z Å‚óżka. W tym samym momencie mężczyzna zamieniÅ‚ siÄ™ w czarnego kota. Gdy Monika zaczęła schodzić ze schodów drzwi sypialni jej "rodziców" otworzyÅ‚y siÄ™. Dziewczyna krzyknęła do nich "DzieÅ„ dobry" i to, ze idzie siÄ™ przejść. - Strasznie dÅ‚ugo spaliÅ›cie. To do was nie podobne! - krzyknęła w ich kierunku, dokÅ‚adnie wiedzÄ…c dlaczego tak siÄ™ staÅ‚o. - Też to zauważyÅ‚em MiÅ›ka. JakoÅ› strasznie wypoczÄ™ty jestem! - opowiedziaÅ‚ Kevin Diuny przeciÄ…gajÄ…c siÄ™ na szczycie schodów. Dziewczyna byÅ‚a gotowa już wdać siÄ™ w jakÄ…Å› dyskusje ze swoim ojcem, ale Behemot swoim prychniÄ™ciem przypomniaÅ‚ jej, że trzeba iść. Monika szÅ‚a za kotem, który prowadziÅ‚ jÄ… w kierunku nieznanego dla niej miejsca. Na poczÄ…tku wyszli do ogrodu, potem Behemot poprowadziÅ‚ ja w stronÄ™ ogromnego żywopÅ‚otu ogradzajÄ…cego ich teren. Po chwili kot znikÅ‚ w gÄ…szczach zostawiajÄ…c dziewczynÄ™ po jednej stronie naturalnej przeszkody. - Behemot jak ja niby mam tÄ™dy przejść? - zapytaÅ‚a siÄ™. Kot z powrotem wyleciaÅ‚ z krzaków. SpojrzaÅ‚ spode Å‚ba na MonikÄ™, poczym popchnÄ…Å‚ Å‚apka wystajÄ…cy korzeÅ„ żywopÅ‚otu. W tym samym momencie, jak na zawoÅ‚anie, ogrodzenie uchyliÅ‚o siÄ™ lekko. Dziewczyna zrozumiaÅ‚a, ze jednak da siÄ™ przejść ten żywopÅ‚ot. Chociaż mieszkaÅ‚a tutaj niemalże od swojego urodzenia, nie wiedziaÅ‚a, ze cos takiego jest w jej ogrodzie. Tajne przejÅ›cie w żywym ogrodzeniu byÅ‚o czymÅ› zupeÅ‚nie nowym i nie spodziewanym dla Moniki. Jednak dzisiaj nic jÄ… nie dziwiÅ‚o... Dziewczyna delikatnie odgięła zielone drzwiczki weszÅ‚a do żywopÅ‚otu. WydawaÅ‚oby siÄ™, że przestrzeÅ„ w krzaku powinna być maÅ‚a, jednak tutaj tak nie byÅ‚o. WÅ‚aÅ›ciwie caÅ‚e to pomieszczenie nie wyglÄ…daÅ‚o jak wnÄ™trze krzaku a jak jakaÅ› pusta drewniana chatka. Kiedy drzwiczki ponownie siÄ™ zamknęły Behemot po raz kolejny przybraÅ‚ ludzkÄ… postać. - Wiesz co? Ja też tak chcÄ™ siÄ™ zmieniać! - pisnęła Monika jak maÅ‚a dziewczynka. - To trudniejsza sztuczka niż Ci siÄ™ wydaje MiÅ›ka. - wyjaÅ›niÅ‚ jej Opiekun. - No to może w przyszÅ‚oÅ›ci? - uÅ›miechnęła siÄ™ do niego Å‚adnie. - O tym porozmawiamy później... - Tom nie mógÅ‚ nie odpowiedzieć takim samym miÅ‚ym uÅ›miechem. - Teraz zaczniemy uczyć CiÄ™ podstaw. Ale zanim nawet to zaczniemy nazywaj mnie Tomem dobrze? Jeszcze trochÄ™ a bym zapomniaÅ‚ jak siÄ™ naprawdÄ™ nazywam... Przez caÅ‚y czas nazywasz mnie Behemotem.. Można dostać pomieszania. - Nie ma sprawy Tom. - Dobrze... To zacznijmy od podstawowych zaklęć... Tutaj nikt nas nie nakryje. Zaraz po tym jak siÄ™ tu pojawiÅ‚em rzuciÅ‚em parÄ™ zaklęć by ochronić to miejsce przed innymi. Witaj w "Grocie Chochlika" MiÅ›ka. - "Grocie Chochlika"? Czemu to tak nazwaÅ‚eÅ›? - I wÅ‚aÅ›nie tego bÄ™dziemy siÄ™ musieli nauczyć... W podobnych miejscach można spotkać chochliki. - Aha. Tom opowiedziaÅ‚ dziewczynie wszystko to co wiedziaÅ‚ o chochlikach. WymieniÅ‚ wszystkie ich zwyczaje, to co lubiÄ… jeść, jak i gdzie mieszkajÄ…. Wszystko to o czym mówiÅ‚ mężczyzna wydawaÅ‚o siÄ™ Monice bardzo ekscytujÄ…ce. Nigdy na wÅ‚asne oczy nie widziaÅ‚a żadnego chochlika, ale z opisu Animaga wynikaÅ‚o, że chociaż mogÄ… to być nawet i Å‚adne zwierzÄ…tka potrafiÄ… naprawdÄ™ dać w kość. A nieraz nawet po ich ugryzieniu może wdać siÄ™ ciężkie zakażenie, które wyleczyć można tylko specjalnymi eliksirami, których nauczy MonikÄ™ wtedy kiedy zaÅ‚atwi odpowiednie skÅ‚adniki. Dziewczyna mogÅ‚aby sÅ‚uchać tego o czym mówi mężczyzna godzinami. Jednak po pewnym czasie spÄ™dzonym w "Grocie Chochlika" usÅ‚yszaÅ‚a gÅ‚os swojej maki, która najwyraźniej wolaÅ‚a jÄ… na obiado- kolacjÄ™. Dziewczyna szybko wyszÅ‚a z tajnej kryjówki swojego nauczyciela i razem z Tomem zamienionym znowu w kota ruszyÅ‚a na posiÅ‚ek. Kiedy zbliżaÅ‚a siÄ™ już do stoÅ‚u, na którym rozÅ‚ożony byÅ‚ obiad, uÅ›wiadomiÅ‚a sobie, że jest to dzisiaj jej pierwszy posiÅ‚ek, bo te kilka Å‚yżek pÅ‚atków Å›niadaniowych, nie można byÅ‚o nazwać Å›niadaniem. - Która już godzina? -zapytaÅ‚a siÄ™ siadajÄ…c na swoim staÅ‚ym miejscu. - Już prawie ósma, a na dworze nadal piÄ™kne sÅ‚oÅ„ce - odpowiedziaÅ‚ Kevin - Tak bÄ™dzie jeszcze przez trochÄ™ czasu... a potem znowu wrócimy do szarej rzeczywistoÅ›ci - powiedziaÅ‚a Georgia. - Nie takiej znowu szarej... - powiedziaÅ‚a sobie Monika poczym uÅ›miechnęła siÄ™ do kota. Behemot zamruczaÅ‚ tak jakby odgadÅ‚ jej myÅ›li. Kiedy dziewczyna skoÅ„czyÅ‚a obiado- kolacjÄ™ znowu poszÅ‚a z Tomem do "Groty Chochlika". Tym razem byli tam krótko, ponieważ jej opiekun postanowiÅ‚ ja zapoznać tylko z programem na jutrzejszy dzieÅ„. Chociaż Tom mógÅ‚by być ojcem dziewczyny, ta wcale nie czuÅ‚a tego. Dla niej byÅ‚ to po prostu dobry kolega, z którym mogÅ‚a sobie fajnie porozmawiać. On chyba traktowaÅ‚ MonikÄ™ tak samo jak ona jego. - Jutro wstajemy o szóstej rano... MiÅ›ka nie krzyw siÄ™ tak... Nie ma że boli, mówiÅ‚em Ci przecież, że to bÄ™dzie ciężka praca. - Rozumiem... ale może o siódmej? - O szóstej i ani minuty spóźnienia! - No już dobrze, dobrze... - Profesor McGonagall byÅ‚aby ze mnie dumna. - uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ Tom poczym wytÅ‚umaczyÅ‚ dziewczynie kim jest kobieta którÄ… przed chwila wspomniaÅ‚. - Już późno.. Chyba pójdÄ™ spać, skoro mam wstać tak wczeÅ›nie... - powiedziaÅ‚a Monika i wyszÅ‚a z kryjówki. Tom zgodziÅ‚ siÄ™ ze swojÄ… wychowankÄ… i w postaci kota podążyÅ‚ za niÄ….
Na dworze byÅ‚o już ciemno. MusiaÅ‚o być już sporo po dziesiÄ…tej. Aż dziw, że rodzice jeszcze nie zaczÄ™li jej szukać. W koÅ„cu zawsze siÄ™ o niÄ… martwili, aż do przesady. Monika spojrzaÅ‚a w niebo. Tam samo jak wczoraj byÅ‚o bezchmurne i wydać byÅ‚o wszystkie gwiazdy. Dzisiaj jednak nie zostaÅ‚a by sobie na nie popatrzeć. WeszÅ‚a do domu drzwiami od strony ogrodu czujÄ…c jakby ktoÅ› ja obserwowaÅ‚. Jednak kiedy siÄ™ odwróciÅ‚a nie zauważyÅ‚a nic co mógÅ‚by jÄ… zaniepokoić. Behemot jako pierwszy wleciaÅ‚ do domu. Zaraz jak zrobiÅ‚a to dziewczyna Belfegor rzuciÅ‚ siÄ™ na niÄ… i domagaÅ‚ siÄ™ gÅ‚askania. W koÅ„cu widzieli siÄ™ tylko na Å›niadaniu, a wedÅ‚ug brytana byÅ‚o to stanowczo za krótka chwila. - IdÄ™ spać! - krzyknęła do rodziców, którzy akurat siedzieli w salonie oglÄ…dajÄ…c jakiÅ› film polecany przez wszystkie stacje telewizyjne. - Ok., miÅ‚ych snów! - - odpowiedzieli chórem rodzice Moniki.
Dziewczyna pÄ™dem znalazÅ‚a siÄ™ na górze. ZrobiÅ‚a to tak szybko, że niemal na ostatnim schodku siÄ™ nie wywróciÅ‚a, jednak Tom ja powstrzymaÅ‚ przed tym. Monika natychmiast daÅ‚a mu do zrozumienia by zmieniÅ‚ siÄ™ znowu w kota bo nie wie jak dÅ‚ugo rodzice bÄ™dÄ… jeszcze oglÄ…dać film w salonie. Mężczyzna wysÅ‚uchaÅ‚ swojej uczennicy, gdyż sam nie chciaÅ‚ zostać zdemaskowany, przez rodzinÄ™ u której mieszkaÅ‚. - A ty gdzie Tom? - zapytaÅ‚a Monika kota, gdy ten wszedÅ‚ go jej pokoju. - No spać... - odpowiedziaÅ‚ zgodnie z prawdÄ… kot. - To mój pokój... - JakoÅ› wczeÅ›niej Ci to nie przeszkadzaÅ‚o, że tu spaÅ‚em... - WczeÅ›niej nie wiedziaÅ‚am, że jesteÅ› czterdziestoletnim mężczyzna... - Tylko nie czterdziestoletnim! Mam trzydzieÅ›ci dziewięć lat... - Sorry, ale i tak musisz spać gdzieÅ› indziej. - Na Merlina! Gdzie ja teraz znajdÄ™ jakiÅ› miÅ‚y kÄ…cik, by siÄ™ przespać! - Na pewno Belfegor odstÄ…pi Ci trochÄ™ swojego legowiska. Wiesz gdzie jest, prawda?- uÅ›miechnęła siÄ™ dziewczyna. - Tak wiem... - powiedziaÅ‚ kot poczym odwróciÅ‚ siÄ™ i wyszedÅ‚ z pokoju Moniki. - Dobranoc! - Miau!
Dzisiejszy dzieÅ„ byÅ‚ najdziwniejszym dniem w życiu Moniki. Nie dość, że okazaÅ‚o siÄ™ że jest czarownica, to jeszcze jej rodzice nie byli jej prawdziwymi rodzicami, jej kot byÅ‚ Animagiem, zaczęła uczyć siÄ™ magii. Od zawsze czekaÅ‚a na ten dzieÅ„, aż w koÅ„cu nadszedÅ‚! Monika poÅ‚ożyÅ‚a siÄ™ spać z gÅ‚owa peÅ‚na rozważaÅ„... - PrzesuÅ„ siÄ™ Belfegor. Musimy spać razem... - powiedziaÅ‚ Behemot, a pies usunÄ…Å‚ siÄ™ trochÄ™ z legowiska i pomachaÅ‚ ogonem. - Dobranoc... Ej bez czuÅ‚oÅ›ci! - prychnÄ…Å‚ na niego, gdy brytan polizaÅ‚ go po gÅ‚ówce na dobranoc. Zwierzaki zasnęły szybko.
Na dworze byÅ‚ jeszcze ciemniej niż wtedy, kiedy Monika i Tom wracali do domu. Bezchmurne niebo pokrywaÅ‚y teraz straszne ciemne chmury. Na ulicy w pobliżu domu dziewczyny nie byÅ‚o żadnego żywej duszy. Na to przynajmniej wyglÄ…daÅ‚o. Jednak coÅ› kryÅ‚o siÄ™ w ciemnoÅ›ciach i obserwowaÅ‚o dom Moniki Diuny, dziewczyny, która przez szesnaÅ›cie lat myÅ›laÅ‚a, ze jest kimÅ› innym niż jej siÄ™ zdawaÅ‚o...

CDN...