Rozpocząć zupełnie nowe życie...

- Czemu on zabiÅ‚ moich rodziców! Co oni mu takiego zrobili! - krzyczaÅ‚a na cale gardÅ‚o MiÅ›ka. Dziewczyna i Tom wynajÄ™li pokój w pubie by mogli siÄ™ wyspać dzisiejszej nocy. Byli tutaj już od kilku godzin, ale dopiero teraz Monika zdoÅ‚aÅ‚a wyksztusić z siebie jakiekolwiek sÅ‚owa. WczeÅ›niej wypÅ‚akiwaÅ‚a siÄ™ w poduszkÄ™ , nie chcÄ…c spojrzeć na swojego Opiekuna. Tom również byÅ‚ przybity całą tÄ… sytuacjÄ…. Jednak byÅ‚ jedynÄ… dorosÅ‚a osobÄ… w otoczeniu dziewczyny, wiÄ™c musiaÅ‚ zachowywać pozory silnego mężczyzny. - To wszystko twoja wina! Gdyby nie ty na pewno nic takiego by siÄ™ nie staÅ‚o! - dziewczyna próbowaÅ‚a zrzucić winÄ™ na swojego Opiekuna. Jednak chociaż oskarżaÅ‚a go za caÅ‚e zÅ‚o, które wydarzyÅ‚o siÄ™ ostatni, wiedziaÅ‚a głęboko w duchy, że to nie jego wina. - MiÅ›ka...ja nic nie zrobiÅ‚em... - Nie!? A kto poza tobÄ… z czarodziei wiedziaÅ‚, ze mieszkam w tym domu? Wiem, że to byÅ‚ czarodziej! RzuciÅ‚ AvadÄ™ na ich wszystkich... - Nie mam pojÄ™cia, kto i dlaczego to zrobiÅ‚. Nie mam pojÄ™cia... - Nie jadÄ™ do tej gÅ‚upiej szkoÅ‚y! Przez to zginÄ™li moi rodzice! - Miska musisz tam pojechać. Gdzie teraz bÄ™dziesz spać, skoro nie masz bliskich, ani pieniÄ™dzy? - Ciotka Grace mnie przyjmie... - powiedziaÅ‚a już spokojniejszym tonem. Tak naprawdÄ™ to nie byÅ‚a pewna, czy jej ciotka bÄ™dzie chciaÅ‚a jÄ… utrzymywać. Chociaż żyÅ‚y ze sobÄ… w dobrych stosunkach, i ostatnim razem Grace żaÅ‚owaÅ‚a, że Monika do niej nie przyjechaÅ‚a, dziewczyna miaÅ‚a pewne wÄ…tpliwoÅ›ci, że na dÅ‚uższÄ… metÄ™ chciaÅ‚a by z niÄ… mieszkać pod jednym dachem.
Tom wstaÅ‚ ze swojego Å‚óżka, na którym siedziaÅ‚ sÅ‚uchajÄ…c wrzaski dziewczyny. PodszedÅ‚ do niej i objÄ…Å‚ jednym ramieniem. UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ smutno. W oczach nastolatki widać byÅ‚o morze Å‚ez, jednak i ona uÅ›miechnęła siÄ™. Monika nie krzyczaÅ‚a już. Co chwilÄ™ oddychaÅ‚a ciężko, powstrzymujÄ…c Å‚zy. - PojadÄ™ do Hogwartu. - powiedziaÅ‚a po dÅ‚uższej chwili milczenia. - W koÅ„cu tyle mnie uczyÅ‚eÅ›... - JesteÅ› silna dziewczynÄ… MiÅ›ka. - WÄ…tpiÄ™... Ale coÅ› mi w sercu mówi, bym tam pojechaÅ‚a... - Serce to dobry drogowskaz... - powiedziaÅ‚ cicho gÅ‚aszczÄ…c ja po gÅ‚owie. - Która godzina Tom? - Późno już... lepiej siÄ™ kÅ‚adź spać... - Dobrze - powiedziaÅ‚a dziewczyna i odeszÅ‚a do mężczyzny. PoszÅ‚a do swojego Å‚óżka i kiedy siÄ™ poÅ‚ożyÅ‚a momentalnie zasnęła.
Jej opiekun nie spaÅ‚ całą noc. PilnowaÅ‚ MonikÄ™ by w razie jakiegoÅ› niebezpieczeÅ„stwa móc jÄ… ochronić i wyprowadzić z pubu. Nie byÅ‚ pewny, czy nawet tutaj sÄ… bezpieczni. Chociaż znajdowali siÄ™ w miejscu publicznym, i dużo osób przesiadywaÅ‚o w "Dziurawym Kotle", Tom nie mógÅ‚ wykluczyć, że zza drzwi za parÄ™ minut nie wpadnie jakiÅ› zÅ‚y czarodziej, chcÄ…cy ich zabić.
Godziny spÄ™dzone w "Dziurawym Kotle" mijaÅ‚y bardzo powoli. Mężczyzna musiaÅ‚ co pewien czas robić sobie masarz gaÅ‚ek ocznych by nie zasnąć. W koÅ„cu wybiÅ‚a godzina dziesiÄ…ta rano. Tom nie mógÅ‚ dÅ‚użej zwlekać z obudzeniem dziewczyny. - MiÅ›ka musimy siÄ™ już zbierać. - powiedziaÅ‚ cicho podchodzÄ…c do jej Å‚óżka. - Musimy... - ZejdÄ™ na dóÅ‚ i zamówiÄ™ Å›niadanie. Ty w tym czasie ubierz siÄ™ i przygotuj do drogi.
Dziewczyna pokiwaÅ‚a gÅ‚owÄ… ze zrozumieniem. Tom wyszedÅ‚ z pokoju i poszedÅ‚ piÄ™tro niżej do pubu by zamówić Å›niadanie dla MiÅ›ki i dla siebie. Monika rozejrzaÅ‚a siÄ™ uważnie po pokoju, poczym znalazÅ‚a drzwi do Å‚azienki. Wzięła szybki prysznic, poczym przebraÅ‚a siew w swoje czarne szaty kupione dwa dni temu na PokÄ…tnej. Dopiero teraz po raz pierwszy od czasu ich kupienia miaÅ‚a je na sobie. Chwile później przyszedÅ‚ Tom z tacÄ… na której znajdowaÅ‚o siÄ™ kakao i jajecznica. - Barman nie miaÅ‚ nic lepszego. - Nic nie szkodzi. JakoÅ› nie jestem gÅ‚odna... - Jednak musisz coÅ› zjeść, jeÅ›li chcesz dolecieć do Hogwartu caÅ‚a. - Dolecieć? - zdziwiÅ‚a siÄ™ dziewczyna. Tom odÅ‚ożyÅ‚ przyniesione przed chwila jedzenie na stoliku stojÄ…cym na Å›rodku pokoju. Poczym podszedÅ‚ do kufra, który zabraÅ‚ z pokoju dziewczyny, kiedy uciekali z domu Diuny'ów. - ChciaÅ‚em Ci to dać później. Już w szkole, kiedy być nauczyÅ‚a siÄ™ na niej latać. Jednak nasza stacja zmusza nas byÅ›my na niej polecieli do Hogwartu. - powiedziaÅ‚ wyjmujÄ…c jakiÅ› pakunek z kufra. PodaÅ‚ go dziewczynie. Zdziwiona Monika otworzyÅ‚a go i w tym samym momencie opadÅ‚a jej szczÄ™ka. - To Nimbus 2001, skÄ…d ty miaÅ‚eÅ› tyle kasy, by go kupić? - PamiÄ™tasz jak przyniosÅ‚aÅ› do domu strasznie zniszczonego Nimbusa? To wÅ‚aÅ›nie on. Każdej nocy, kiedy już spaÅ‚aÅ› staraÅ‚em siÄ™ ja naprawić. W koÅ„cu po dwóch miesiÄ…cach udaÅ‚o mi siÄ™ to zrobić. - WyglÄ…da zupeÅ‚nie jak nowa miotÅ‚a. - Jest jeszcze lepsza. TrochÄ™ ja ulepszyÅ‚em... - Nie musiaÅ‚eÅ› tego robić... - Owszem musiaÅ‚em. - powiedziaÅ‚ Tom. - A teraz zjedzmy Å›niadanie. Mamy nie wiele czasu.
Mężczyzna i jego wychowanka szybko pochÅ‚onÄ™li Å›niadanie. Zaraz po tym pozbierali swoje rzeczy i wyszli z wynajÄ™tego pokoju. Tom zapÅ‚aciÅ‚ Barmanowi za Å›niadanie i kwaterÄ™, poczym ruszyli w głąb mugolskiego Londynu. - Dobre niebo. Chmury zakryjÄ… nas jak bÄ™dziemy lecieć na miotle. - powiedziaÅ‚ jej Opiekun. - A czy ta miotÅ‚a udźwignie ciężar naszej dwójki i tych wszystkich rzeczy? - Jak bÄ™dÄ™ kotem to powinno. - To dobrze. - powiedziaÅ‚a MiÅ›ka. - Już jedenasta. Wsiadamy na miotle. Powiem ci jak lecieć. - powiedziaÅ‚ Tom poczym zmieniÅ‚ siÄ™ w Behemota. I usiadÅ‚ z tyÅ‚u na witkach. WczeÅ›niej jednak rzuciÅ‚ czar na rzeczy, które ze sobÄ… nieÅ›li i teraz wszystko to wisiaÅ‚o w powietrzu za miotłą.
Praktycznie dziewczyna nie wiedziaÅ‚a jak usiąść na miotle. UsiadÅ‚a wiÄ™c bokiem, jednak Behemot poinstruowaÅ‚ jÄ… jak ma to zrobić. Monika zaÅ›miaÅ‚a siÄ™ gÅ‚oÅ›no widzÄ…c jak kot siada okrakiem na miotle. Tom prychnÄ…Å‚ na odczepnego. - A jak spadnÄ™? - Nie spadniesz. Twój ojciec byÅ‚ najlepszym obroÅ„cÄ… w Ravenclawie. PotrafiÅ‚ utrzymać siÄ™ na miotle, chociaż byÅ‚ ogromnej postury. Ty musisz mieć w genach latanie na miotle. Dość gadania! Lecimy, bo później zgubimy pociÄ…g!
Monika odepchnęła siÄ™ stopami od ziemi i nim siÄ™ zorientowaÅ‚a siÄ™ wisiaÅ‚a już kilkanaÅ›cie metrów nas ziemiÄ…. Po raz pierwszy w życiu wsiadÅ‚a na miotłę i na niej leciaÅ‚a. ByÅ‚o to przyjemne i ekscytujÄ…ce uczucie. Gdyby teraz Iza mogÅ‚a jÄ… zobaczyć, pomyÅ›laÅ‚a, na pewno uwierzyÅ‚aby, że magia jest tak samo realna jak wszystko inne co widzi. Behemot siedziaÅ‚ z tyÅ‚u na witkach lekko bujajÄ…c siÄ™ w lewo i w prawo. Co chwile mówiÅ‚ dziewczynie w którym kierunku ma lecieć. Chmury, które sprytnie ich ukrywaÅ‚y, byÅ‚y za równo ich przyjacielem, jak i wrogiem. Aby nie zostać zauważonym przez ludzi musieli siÄ™ w nich chować, jednak to uniemożliwiaÅ‚o im lot w dobrym kierunku. Monika musiaÅ‚a balansować pomiÄ™dzy nimi a czystym niebem by zauważyć drogÄ™. Po par minutach lotu Tom zauważyÅ‚ wreszcie to czego wypatrywaÅ‚ przez caÅ‚y czas. Tuż pod nimi jechaÅ‚ czerwony pociÄ…g. - To Ekspres do Hogwartu. Leć za nim, a znajdziemy siÄ™ w szkole bez najmniejszego problemu. - powiedziaÅ‚ kot. - Ok. Tom. A może bym tak usiadÅ‚a na dachu? - Nie... Leć nad nim. - rozkazaÅ‚ - A ja w tym czasie siÄ™ trochÄ™ przeÅ›piÄ™...
Behemot ruszajÄ…c siÄ™ delikatnie po witkach miotÅ‚y zwinÄ…Å‚ siÄ™ w kłębuszek i chwileczkÄ™ po tym zasnÄ…Å‚. Dziewczyna dobrze prowadziÅ‚a miotłę. Tylko czasami zdarzaÅ‚o jej siÄ™ wlecieć na jakieÅ› zawirowanie powietrzne, ale nawet to nie budziÅ‚o kota ze snu. Podróż za pociÄ…giem byÅ‚a nużąca. Ale przynajmniej wtedy, kiedy z nikim nie rozmawiaÅ‚a, MiÅ›ka miaÅ‚a czas by porozmyÅ›lać nad tym wszystkim co kilkanaÅ›cie godzin temu zdarzyÅ‚o siÄ™ w jej domu. Dlaczego ktoÅ› chciaÅ‚ jÄ… zabić? Dlaczego jakiÅ› CZARODZIEJ chciaÅ‚ jÄ… zabić? Dziewczyna nie mogÅ‚a znaleźć odpowiedzi na drÄ™czÄ…ce je pytanie. MiÅ›ka co chwilÄ™ spoglÄ…daÅ‚a w dóÅ‚ sprawdzajÄ…c, czy nadal jedzie za pociÄ…giem. Wszystko szÅ‚o pomyÅ›lnie. Czerwony pociÄ…g wesoÅ‚o wypuszczaÅ‚ parÄ™ z komina dajÄ…c jej tym samym swego rodzaju znaki dymne. Po paru godzinach lotu dziewczyna zauważyÅ‚a, że Ekspres do Hogwartu polowi zwalnia. Monika zniżyÅ‚a swój lot. Teraz byÅ‚o już ciemno i tylko osoba o naprawdÄ™ dobrym wzroku mogÅ‚a jÄ… zobaczyć. Å»adne ciaÅ‚o niebieskie nie oÅ›wietlaÅ‚o dzisiaj nieba. Tak jak przez caÅ‚e wakacje MiÅ›ka widziaÅ‚a piÄ™kne gwiazdy na nieboskÅ‚onie, teraz niebo byÅ‚o po prostu czarne. Jedynym źródÅ‚em Å›wiatÅ‚a, dziÄ™ki któremu dziewczyna mogÅ‚a siÄ™ poruszać w tych ciemnoÅ›ciach, byÅ‚ wÅ‚aÅ›nie magiczny pociÄ…g. - Tom obudź siÄ™! - odwróciÅ‚a siÄ™ do kota, jednoczeÅ›nie próbujÄ…c utrzymać staÅ‚y kurs miotłą. - PociÄ…g zwalnia. Co robimy? - Leć dalej. Widzisz zamek? - zapytaÅ‚ wycierajÄ…c zaspane oczy swoimi kocimi Å‚apkami. - Jest za ciemno bym cos widziaÅ‚. Å»adnego zamku to nie ma. - powiedziaÅ‚a rozglÄ…dajÄ…c siÄ™ dookoÅ‚a. Nie widziaÅ‚a niczego co mogÅ‚oby przypominać zamek. Nie dostrzegÅ‚a tez niczego, co mógÅ‚by wyglÄ…dać chociażby jak stare ruiny. Chociaż w pewnym momencie...- Tam chyba coÅ› jest. JakieÅ› Å›wiatÅ‚a siÄ™ palÄ….
Tom spojrzaÅ‚ w stronÄ™ gdzie dziewczyna coÅ› zauważyÅ‚a. Teraz wiedziaÅ‚ na pewno, że to jest wÅ‚aÅ›nie zamek Hogwart. W koÅ„cu zbliżali siÄ™ do koÅ„ca swojej podróży. Za parÄ™ minut cel zostanie osiÄ…gniÄ™ty i jego wychowanka w koÅ„cu, przez tyle lat izolowana od magicznego Å›wiata, trafi do ludzi podobnych do niej. - To jest Hogwart. Twój nowy dom. - powiedziaÅ‚, kiedy podlecieli trochÄ™ bliżej. Mury wielkiego Å›redniowiecznego zamku byÅ‚y już bardzo widoczne. Obraz ten bardzo spodobaÅ‚ siÄ™ dziewczynie. - Mój nowy dom. I moje nowe życie.- powiedziaÅ‚a - Możesz już podchodzić do lÄ…dowania. WylÄ…dujemy na bÅ‚oniach, a później przejdziemy do zamku piechotkÄ….
Monika powoli zaczęła obniżać lot. BÅ‚onia szkoÅ‚y byÅ‚y tak samo ciemne jak niebo które otaczaÅ‚o zamek i okolicÄ™. Dziewczyna wyczuÅ‚a, że w okolicy znajduje siÄ™ jakieÅ› jeziorko bÄ…dź rzeka. W powietrzu byÅ‚o dużo wilgoci. Tom i MiÅ›ka wylÄ…dowali bardzo gÅ‚adko. Opiekun dziewczyny byÅ‚ pod wielkim wrażeniem jej umiejÄ™tnoÅ›ci. Faktycznie musiaÅ‚a mieć latanie na miotle w genach, stwierdziÅ‚ po szczęśliwym lÄ…dowaniu. - Idziemy do zamku! - krzyknÄ…Å‚ radoÅ›nie Tom, który przed chwila przyjÄ…Å‚ ludzkÄ… postać. - Jak dawno tutaj nie byÅ‚em! Wieku temu żegnaÅ‚em tÄ… szkołę... - W takim razie przypomnisz sobie co nieco, ale wejdźmy już do Å›rodka. Zaczyna siÄ™ robić zimno. - Tom zgodziÅ‚ siÄ™ z niÄ…. - Rzuć zaklÄ™cie na rzeczy. Po co masz je wszystkie dźwigać. Ja tym czasem zmieniÄ™ siÄ™ w kota. - powiedziaÅ‚ poczym przybraÅ‚ swoja zwierzÄ™ca formÄ™. - Czemu to zrobiÅ‚eÅ›? - Na terenie Hogwartu mogÄ… przebywać tylko uczniowie. Jedynymi osobami dorosÅ‚ymi sÄ… w szkole sÄ… profesorowie. WiÄ™c aby móc czuwać nad tobÄ… musze być kotem... - wyżaliÅ‚ siÄ™ Tom. - Aha - uÅ›miechnęła siÄ™ lekko zÅ‚oÅ›liwie dziewczyna. - W takim razie chodź kiciu. - Ale nadal jestem Tomem... - Co mruczysz Behemocik? - MiÅ›ka... - No już, żartuje. Idziemy! - powiedziaÅ‚a i rzuciÅ‚a zaklÄ™cie na swoje rzeczy.
Monika ruszyÅ‚a. Tuz przy jej prawej nodze dreptaÅ‚ jej grafitowy kot. Na twarzy dziewczyny pojawiÅ‚ siÄ™ wreszcie prawdziwy uÅ›miech. Nie żaden oszukiwany, jaki pokazywaÅ‚a Tomowi. Teraz czuÅ‚a siÄ™ pewnie. Za chwile wejdzie do zamku i rozpocznie nowe życie. Å»ycie wÅ›ród czarodziei. - Stać, kto idzie?! - zapytaÅ‚ jakiÅ› ochrypÅ‚y gÅ‚os, kiedy MiÅ›ka znajdowaÅ‚a siÄ™ tuz przy wejÅ›ciu do zamku. Nikogo jednak nie zauważyÅ‚a, gdyż wszÄ™dzie panowaÅ‚ mrok. Stanęła jak wryta, nie wiedzÄ…c kto może siÄ™ czaić w ciemnoÅ›ciach. - A kto pyta?! - odruchowo zapytaÅ‚a siÄ™ dziewczyna. W dÅ‚oni trzymaÅ‚a różdżkÄ™, która w każdej chwili byÅ‚a gotowa rzucić zaklÄ™cie, jeżeli okazaÅ‚oby siÄ™ , że osobÄ… z która wÅ‚aÅ›nie zaczęła rozmawiać, jest nieprzyjacielem. - Argus Filch, woźny. - odpowiedziaÅ‚ zdziwionym gÅ‚osem mężczyzna. - Zaraz, po co ja to mówiÄ™. Kim jesteÅ›?! -krzyknÄ…Å‚ zbliżajÄ…c siÄ™ powoli do MiÅ›ki. Teraz dziewczyna widziaÅ‚a już jego twarz. Nie byÅ‚ to najpiÄ™kniejszy facet jakiego kiedykolwiek widziaÅ‚a. KiedyÅ› jak byÅ‚a maÅ‚a czÅ‚owiek w podobnym wyglÄ…dzie pojawiÅ‚ siÄ™ na ich ulicy. GrzebaÅ‚ w Å›mietnikach, w poszukiwaniu jedzenia... - Monika Anastazja White. - przedstawiÅ‚a siÄ™ grzecznie MiÅ›ka, po tym jak mężczyzna zbliżyÅ‚ siÄ™ do niej. - Co tu robisz? Uczniowie przyjadÄ… za chwilÄ™ i wejdÄ… gÅ‚ównÄ… bramÄ…! Co ty tu robisz? Pewnie jakiÅ› gÅ‚upi kawaÅ‚ chcesz zmajstrować, tak? WiedziaÅ‚em o tym. Ja siÄ™ tak Å‚atwo nie dam oszukać. Idziemy do profesora Dumbledora. On już wynajdzie Ci karÄ™. A jak nie on, to ja mu w tym pomogÄ™. - uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ odsÅ‚aniajÄ…c swoje brzydkie zÄ™by. Dziewczyna skrzywiÅ‚a siÄ™. Behemot zamiauczaÅ‚ na brzmienie nazwiska profesora. - Nic zÅ‚ego nie robiÅ‚am. - broniÅ‚a siÄ™ dziewczyna kiedy woźny kazaÅ‚ jej wejść do Å›rodka zamku. - ja jestem tutaj nowa... - Nowa tak? Tak Å‚atwo siÄ™ nie wywiniesz maÅ‚a. - powiedziaÅ‚ Filch. Monika nie mogÅ‚a nie zaÅ›miać siÄ™. ZrobiÅ‚a to najciszej jak mogÅ‚a. SÅ‚owo "maÅ‚a" strasznie ja rozÅ›mieszyÅ‚o. Szkolny woźny nie byÅ‚ zbyt wysoki. Dziewczyna przerosÅ‚a go co najmniej o kilka centymetrów, a w starej szkole, wcale nie byÅ‚a najwyższÄ… dziewczyna w klasie. - Z czego siÄ™ Å›miejesz! - Z niczego, proszÄ™ pana. - Idź za mnÄ…. Rzeczy zostaw tutaj. Pani Norris je popilnuje. Jak wszystko dobrze pójdzie, zaraz je stÄ…d zabierzesz w drodze powrotnej do domu. - mężczyzna uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ zÅ‚owrogo. Dziewczynie nie spodobaÅ‚ siÄ™ jego uÅ›miech. - Kota też zostaw.
Behemot wydal z siebie dźwiÄ™k niezadowolenia, jednak musiaÅ‚ usÅ‚uchać siÄ™ Moniki. Po chwili do Animaga połączyÅ‚ jeszcze jeden kot. Nie byÅ‚ tak Å‚adny jak Tom. MiaÅ‚ brzydkie futerko. MiÅ›ka od razu domyÅ›liÅ‚a siÄ™, ze to wÅ‚aÅ›nie Pani Norris, o której przed chwileczkÄ… wspominaÅ‚ woźny. Kotka zbliżyÅ‚a siÄ™ do Behemota i spojrzaÅ‚a na niego przyjacielsko. Tom spojrzaÅ‚ na MonikÄ™ z wyrzutem i proÅ›bÄ…: "Zabierz mnie od niej! BojÄ™ siÄ™, że jak pójdziecie, ona mi cos zrobi!" Jednak dziewczyna nie mogÅ‚a nic na to poradzić Filch kazaÅ‚ jej iść za sobÄ….
Dziewczyna szÅ‚a spokojnie za woźnym. Nie odzywaÅ‚a siÄ™. Z uwaga przemierzaÅ‚a korytarze zamku, w którym miaÅ‚a zamiar siÄ™ uczyć. Filch co chwile odwracaÅ‚ siÄ™ do niej, sprawdzajÄ…c, czy przypadkiem nie znikÅ‚a albo nie zamierza zrobić mu jakiegoÅ› gÅ‚upiego kawaÅ‚u. Droga do gabinetu profesora byÅ‚a ciekawa. Co chwile mijali obrazy, które ruszaÅ‚y siÄ™ i spoglÄ…daÅ‚y na MonikÄ™ i Filcha. W koÅ„cu woźny wypowiedziaÅ‚ jakieÅ› hasÅ‚o w kierunku ogromnego feniksa. Nagle zupeÅ‚nie z nikÄ…d pojawiÅ‚y siÄ™ schody prowadzÄ…ce na gorÄ™. Filch zaprowadziÅ‚ dziewczynÄ™ na górÄ™. Kiedy drzwi siÄ™ otworzyÅ‚y Monika zobaczyÅ‚a niesamowity pokój. ZrobiÅ‚a ogromne oczy, gdy ujrzaÅ‚a teleskop peÅ‚no obrazów widzÄ…cych na Å›cianach. - Panie dyrektorze przyprowadziÅ‚em pierwszego Å‚obuziaka. Dopiero co siÄ™ zjawiÅ‚a a już chciaÅ‚a wykrÄ™cić jakiÅ› numer. - powiedziaÅ‚ Filch do jakiegoÅ› starszego mężczyzny z dÅ‚uga białą brodÄ…, którego Monika dopiero zauważyÅ‚a. Staruszek miaÅ‚ charakterystyczne okulary i fioletowe ubranie. - Ale ja już Panu powiedziaÅ‚am... jestem tutaj nowa... - powiedziaÅ‚a dziewczyna. - I jeszcze kÅ‚amie profesorze! - Argusie, ta dziewczyna mówi prawdÄ™. - powiedziaÅ‚ staruszek. Woźnemu zrzedÅ‚a mina. - Jak siÄ™ nazywasz? - zapytaÅ‚ grzecznie. - Monika Anastazja White. - White? - zdziwiÅ‚ siÄ™ mężczyzna. ZmarszczyÅ‚ brwi z niedowierzania. - Córka Ester i Wiktora White? - Tak...
W pokoju zapadÅ‚a cisza. Zarówno woźny jak i dyrektor szkoÅ‚y przypatrywali siÄ™ jej uważnie. Dziewczyna czuÅ‚a siÄ™ niepewnie, kiedy ci mierzyli jÄ… wzrokiem. W koÅ„cu dyrektor Hogwartu odezwaÅ‚ siÄ™. - MyÅ›leliÅ›my, że zginęłaÅ›... - powiedziaÅ‚ smutno. - GdybyÅ›my wiedzieli... - czÅ‚owiek ten miaÅ‚ najwyraźniej wyrzuty sumienia, że MiÅ›ka wychowywaÅ‚a siÄ™ tam gdzie nie powinna w ogóle trafić. - Jak ty siÄ™ tutaj dostaÅ‚aÅ›? - zapytaÅ‚ w koÅ„cu pewniejszym tonem. - PrzyleciaÅ‚am na miotle... - Umiesz latać na miotle? - zdziwiÅ‚ siÄ™ Filch. - Tak... - Umiesz czarować? - zapytaÅ‚ siÄ™ dyrektor. - OpanowaÅ‚am tylko cztery klasy... O swojej przeszÅ‚oÅ›ci dowiedziaÅ‚am siÄ™ dopiero dwa miesiÄ…ce temu... - I opanowaÅ‚aÅ› cztery lata nauki!? - zdziwiÅ‚ siÄ™ Filch. Najwyraźniej byÅ‚ zazdrosny.
Również sam dyrektor Hogwartu nie kryÅ‚ zdziwienia. - Masz rzeczy potrzebne do nauki w naszej szkole? - zapytaÅ‚. - ZaopatrzyÅ‚am siÄ™ we wszystko na PokÄ…tnej. - W takim razie, witam CiÄ™ w Hogwarcie Moniko. - uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ dyrektor. - BÄ™dziesz uczyć siÄ™ w piÄ…tej klasie - poinformowaÅ‚ jÄ…, gdy do niej podszedÅ‚ i objÄ…Å‚ jÄ… ramieniem. - Ale bÄ™dziesz musiaÅ‚a wziąć udziaÅ‚ w Ceremonii PrzydziaÅ‚u, która zacznie siÄ™ za kilka minut w Wielkiej Sali, razem z innymi nowymi uczniami. Wiesz na czym polega ta Ceremonia? - Nie za bardzo -powiedziaÅ‚a zgodnie z prawdÄ…. JakoÅ› Tomowi uciekÅ‚o z gÅ‚owy by powiedzieć jej jak wyglÄ…da Ceremonia PrzydziaÅ‚u. - W takim razie chodźmy na dóÅ‚. Profesor McGonagall wszystko wytÅ‚umaczy.
Dyrektor poprowadziÅ‚ dziewczynÄ™ do wyjÅ›cia ze swojego gabinetu. Filch co chwile zerkaÅ‚ na MonikÄ™ niepewnie. Staruszek szedÅ‚ obok dziewczyny uÅ›miechajÄ…c siÄ™ do niej. ZastanawiaÅ‚ siÄ™ jak to byÅ‚o możliwe, że przez tyle lat nikt nie pamiÄ™taÅ‚ o MiÅ›ce. - Ty masz teraz 16 lat, prawda? - zapytaÅ‚ siÄ™ staruszek. - SkoÅ„czÄ™ niedÅ‚ugo. -odpowiedziaÅ‚a. - Normalnie chodziÅ‚abyÅ› teraz do szóstej klasy. - Wiem o tym. - Dobrze, że jesteÅ›, Panno White. - powiedziaÅ‚ staruszek, wprowadzajÄ…c ja do Wielkiej Sali. Mężczyzna podszedÅ‚ do szczupÅ‚ej czarownicy, która trzymaÅ‚a w rÄ™ku zwiniÄ™ty pergamin. PowiedziaÅ‚ cos do niej po cichu. Tak spojrzaÅ‚a na MonikÄ™ i kiwnęła gÅ‚owÄ…. Przez chwile na jej twarzy wdziać byÅ‚o zaskoczenie pomieszane z niedowierzaniem. Później na jej twarzy malowaÅ‚ siÄ™ uÅ›miech. Dyrektor odszedÅ‚ od czarownicy i usiadÅ‚ przy ogromnym stole przy którym, jak domyÅ›liÅ‚a siÄ™ dziewczyna, siedzieli inni nauczyciele. Monika byÅ‚a strasznie zaaferowana tym co za chwilÄ™ miaÅ‚o siÄ™ stać. Czarownica z którÄ… przed chwilÄ… rozmawiaÅ‚ staruszek wyszÅ‚a na Å›rodek ogromnej sali, której sufit wyglÄ…daÅ‚ zupeÅ‚nie jak niebo nad szkołą. - Za chwile przeczytam uczniów pierwszych klas, którzy usiÄ…dÄ… na tym stoÅ‚ku i zostanÄ… przydzieleni do czterech domów Hogwartu. Jednak najpierw Tiara PrzydziaÅ‚u zaÅ›piewa swoja pieśń. - powiedziaÅ‚a czarownica, kierujÄ…c swoje sÅ‚owa do nowych uczniów.
W tym momencie stara zniszczona już Tiara PrzydziaÅ‚u zaczęła Å›piewać. Monika skupiaÅ‚a siÄ™ na wysÅ‚uchaniu tego co ma do powiedzenia nakrycie gÅ‚owy, jednak chÅ‚opak, którego widziaÅ‚a w sklepie z różdżkami, nie pozwalaÅ‚ jej na to. Przez caÅ‚y czas rozmawiaÅ‚ ze swoim przyjacielem albo też krÄ™ciÅ‚ siÄ™ we wszystkie strony. MiÅ›ka miaÅ‚a ochotÄ™ walnąć go, jednak zanim siÄ™ na to zdecydowaÅ‚a czarownica zaczęła już wyczytywać nazwiska nowych uczniów. - Amine George -wyczytaÅ‚a kobieta. ChÅ‚opak odważnie pokazujÄ…c jaki to odważny ruszyÅ‚ w kierunku Tiary PrzydziaÅ‚u. Kiedy poÅ‚ożono mu ja na gÅ‚owÄ™ wykrzyczaÅ‚a. - Hufflepuff! - chÅ‚opak pobiegÅ‚ w tamta stronÄ™.
Powoli znikali wszyscy nowi uczniowie. NieznoÅ›ny chÅ‚opak trafiÅ‚ do Gryffindoru. Kiedy Tiara krzyknęła nazwÄ™ domu przy stole Gryfonów odezwaÅ‚y siÄ™ nieliczne oklaski. Teraz Monika zostaÅ‚a sama. - White Monika Anastazja! - zawoÅ‚aÅ‚a kobieta. DziewczynÄ™ przeszedÅ‚ dreszcz.

- Teraz moja kolej... - powiedziaÅ‚a sobie w duszy. Monika ruszyÅ‚a w stronÄ™ stoÅ‚ka i Tiary PrzydziaÅ‚u niepewnym krokiem. CzuÅ‚a liczne zdziwione spojrzenia innych uczniów. Najwyraźniej nie spodziewali siÄ™, że w kolejce do przydziaÅ‚u, mogÅ‚a znaleźć siÄ™ osoba wiÄ™ksza nić metr czterdzieÅ›ci. Dziewczyna usiadÅ‚a niepewnie na stoÅ‚ku, a profesorka naÅ‚ożyÅ‚a jej TiarÄ™ na gÅ‚owÄ™. - Dziwne... bardzo dziwne... - powiedziaÅ‚a cicho Tiara. - Co jest dziwne?- zapytaÅ‚a siÄ™ Monika. - Taka duża a pierwszy raz w Hogwarcie! - To nie moja wina... - Wiem, wiem... Dużo siÄ™ dziaÅ‚o w czasach kiedy zaginęłaÅ›... - SÅ‚yszaÅ‚am... - Masz zÅ‚ożona osobowość... ale chyba wiem gdzie CiÄ™ umieszczÄ™. - Tak? Gdzie? - Slytherin! - krzyknęła Tiara gÅ‚oÅ›no.
RozlegÅ‚ siÄ™ gwar i szmery. CaÅ‚y stóÅ‚ Slytherinu wyÅ‚ i klaskaÅ‚. Dziewczyna jak najszybciej udaÅ‚a siÄ™ w tamtÄ… stronÄ™. ChciaÅ‚ jak najszybciej znaleźć siÄ™ przy stole swojego domu. MiaÅ‚a nadziejÄ™, że przynajmniej teraz ludzie siÄ™ nie patrzÄ…. Jednak myliÅ‚a siÄ™. - Czemu tak dÅ‚ugo siedziaÅ‚aÅ› z Tiara na gÅ‚owie? - zapytaÅ‚ siÄ™ jakiÅ› pierwszoklasista siedzÄ…cy obok niej. - RozmawiaÅ‚a ze mnÄ…. - RozmawiaÅ‚a? - zdziwiÅ‚a siÄ™ kolejna Åšlizgonka. - A z wami nie rozmawiaÅ‚a? - Nie... - Aha... - Jestem Seth Mole. - powiedziaÅ‚ podajÄ…c jej rÄ™kÄ™ do uÅ›ciÅ›niÄ™cia. - Duża jesteÅ› jak na pierwszÄ… klasÄ™. - BÄ™dÄ™ siÄ™ uczyć w piÄ…tej. - powiedziaÅ‚a uÅ›miechajÄ…c siÄ™ do chÅ‚opaka. Ten zrobiÅ‚ siÄ™ czerwony na twarzy. Monika zastanawiaÅ‚a siÄ™, czy to z powodu swojej pomyÅ‚ki, czy tez z powodu jej miÅ‚ego uÅ›miechu. - Ja jestem Faith Rubby. - powiedziaÅ‚a Åšlizgonka siedzÄ…ca niedaleko. - MiÅ‚o mi ciÄ™ poznać, Faith.
W tym momencie dyrektor Hogwartu zaczÄ…Å‚ swoje przemówienie. Teraz byÅ‚a już pewna, że nazywa siÄ™ Albus Dumbledore. Jednak nie przedstawiÅ‚ innych nauczycieli, oprócz jednego. Na krzeÅ›le po jego prawej siedziaÅ‚a niziutka cichutka i mizernie wyglÄ…dajÄ…ca kobieta. Nie mogÅ‚a być stara. MiaÅ‚a najwyżej trzydzieÅ›ci pięć lat. Dyrektor przedstawiÅ‚ ja jako profesor FridÄ™ Balcony, nowÄ… nauczycielkÄ™ Obrony Przed CzarnÄ… MagiÄ…. Nazwiska innych nauczycieli pozostaÅ‚y dla MiÅ›ki zagadkÄ….
Nagle dziewczyna poczuÅ‚a czyjÅ› wzrok na sobie. RozejrzaÅ‚a siÄ™ po wszystkich, jednak nie zauważyÅ‚a nikogo kto mógÅ‚by siÄ™ na niÄ… patrzeć. Ci, którzy robili to wczeÅ›niej, przestali na niÄ… patrzeć gdy dyrektor zaczęła swoje przemówienie. Miska wróciÅ‚a do sÅ‚uchania Dumbledora i obserwowania stoÅ‚u nauczycielskiego. Wszyscy wyglÄ…dali zupeÅ‚nie normalnie jak na czarodziei, pomyÅ›laÅ‚a. Jednak nie uwagÄ™ je przykuÅ‚ jeden z profesorów siedzÄ…cy na samym koÅ„cu stoÅ‚u. ByÅ‚ ubrany w czarna szaty, które podkreÅ›laÅ‚y jego blada cerÄ™. MiaÅ‚ również czarne wÅ‚osy, które wyglÄ…daÅ‚y jak przetÅ‚uszczone, siÄ™gajÄ…ce mu do ramion. Dziewczyna wzdrygnęła siÄ™, gdy przez sekundkÄ™ ich spojrzenia siÄ™ spotkaÅ‚y. Monika nie spojrzaÅ‚a już w tamtym kierunku przez resztÄ™ Ceremonii.
Kiedy Dumbledore skoÅ„czyÅ‚ swoje przemówienie na stole naprzeciw dziewczyny pojawiÅ‚y siÄ™ góry jedzenia. Miska nie widziaÅ‚a tyle przysmaków w jednym miejscu przez caÅ‚e swoje życie. ByÅ‚a pod wrażeniem kiedy po wypiciu soku z dyni jej kielich napeÅ‚niÅ‚ siÄ™ ponownie. - To mi siÄ™ podoba! - Nie wiedziaÅ‚aÅ›, że one siÄ™ automatycznie napeÅ‚niajÄ…, kiedy ktoÅ› wypije wszystko? - zapytaÅ‚ Seth. - Nie... SkÄ…d mogÅ‚am o tym wiedzieć? - Mi powiedziaÅ‚ o tym mój starszy brat. W zeszÅ‚ym roku skoÅ„czyÅ‚ Hogwart. Teraz wyjechaÅ‚ do USA... sam nie wiem po co. - Aha - powiedziaÅ‚a dziewczyna, poczym zmarszczyÅ‚a brwi. Znowu czuÅ‚a na sobie czyjÅ› wzrok i natychmiast odwróciÅ‚a gÅ‚owÄ™. Tym razem od razu zobaczyÅ‚a osobÄ™, która siÄ™ w niÄ… wpatruje. ByÅ‚ to ten sam blondyn, który rozbiÅ‚ siÄ™ niedaleko jej domu na samym poczÄ…tku wakacji.
Monika myÅ›laÅ‚a, że chÅ‚opak siÄ™ speszy, że ich spojrzenia siÄ™ spotkaÅ‚y i schowa siÄ™ wÅ›ród kolegów. Jednak ten tego nie zrobiÅ‚. WpatrywaÅ‚ siÄ™ w niÄ… z widocznym zainteresowaniem. Najwyraźniej i on sobie przypomniaÅ‚ spotkanie sprzed kilku miesiÄ™cy. ChÅ‚opak przyjrzaÅ‚ siÄ™ jej dokÅ‚adnie. Ona zresztÄ… zrobiÅ‚a to samo. UÅ›miechnęła siÄ™, kiedy przypomniaÅ‚a sobie jak pomyliÅ‚a siÄ™ i nazwaÅ‚a go Slytherin. Blondyn również siÄ™ uÅ›miechnÄ…Å‚ w swój charakterystyczny sposób. - Monika dobrze siÄ™ czujesz? - zapytaÅ‚a po piÄ™ciu minutach Faith. Monika odwróciÅ‚a gÅ‚owÄ™ w jej stronÄ™. WyglÄ…daÅ‚a jakby jej nowa koleżanka obudziÅ‚a ja z głębokiego snu. - SÅ‚ucham? - PytaÅ‚am siÄ™ czy dobrze siÄ™ czujesz. Przez ponad pięć minut siÄ™ nie odzywaÅ‚aÅ› i wychyliÅ‚aÅ› siÄ™ tak na stóÅ‚, że myÅ›leliÅ›my z Sethem, że wypadÅ‚ ci dysk. Już chcieliÅ›my wzywać jakiegoÅ› profesora. - Nie. Wszystko Ok. - powiedziaÅ‚a MiÅ›ka. Jak on siÄ™ nazywaÅ‚, zastanawiaÅ‚a siÄ™.
Uczta nie trwaÅ‚a już dÅ‚ugo. Po jej zakoÅ„czeniu Prefekci mieli zaprowadzić wszystkich nowych uczniów do swoich dormitoriów. Monika nie wiedziaÅ‚a co ma zrobić. MogÅ‚a dołączyć do grupy pierwszorocznych Åšlizgonów lub też zostać ze starszymi uczniami. W koÅ„cu ktoÅ› siÄ™ do niej odezwaÅ‚. - Nowa! - krzyknęła jakÄ…Å› dziewczyna o twarzy mopsa. - Chodź tutaj do nas! Jak siÄ™ nazywasz? - Monika Anastazja White- wyrecytowaÅ‚a na wydechu, kiedy podeszÅ‚a do grupy Åšlizgonek, której najwyraźniej przewodniczyÅ‚a dziewczyna o psiej twarzy. - Dobra Stasia, zapoznam CiÄ™ z kilkoma podstawowymi zasadami. Ja jestem Pansy Parkinson, a to moje przyjacióÅ‚ki. - pokazaÅ‚a na swojÄ… Å›witÄ™ czterech innych dziewczyn. - Najlepszy towar jest zarezerwowany dla nas. Ty możesz zakrÄ™cić siÄ™ koÅ‚o tych gorszych. - Nie to ty posÅ‚uchaj Pansy. Nie jestem żadna Stasia tylko Monika. A chÅ‚opaków to bÄ™dÄ™ sobie wybierać takich jakich ja zechcÄ™, a nie takich których mi zostawiasz. - powiedziaÅ‚a jakimÅ› oÅ›mielona MiÅ›ka. Mopsia twarz Pansy staÅ‚a siÄ™ czerwona. Jej koleżanki prychnęły z pogarda na niÄ…. Monika odeszÅ‚a od grupy napuszonych dziewczyn i ruszyÅ‚a za tymi Åšlizgonami, którzy przed chwila wyszli. Nagle przypomniaÅ‚a sobie coÅ› bardzo ważnego. Kiedy Å›wietnie bawiÅ‚a siÄ™ przez caÅ‚y czas uczty zapomniaÅ‚a o swoim Opiekunie zamienionym w kota. Zaraz po wyjÅ›ciu z sali ruszyÅ‚a pÄ™dem w poszukiwaniu Behemota i swoich rzeczy. Nie znaÅ‚a zamku, a ten wydawaÅ‚ siÄ™ być duży. WbiegÅ‚a w jeden z korytarzy, jednak okazaÅ‚o siÄ™ że jest to Å›lepa uliczka. Gdy z niej siÄ™ wydostaÅ‚a skrÄ™ciÅ‚a w drugi korytarz, ale tu byÅ‚o to samo. Dopiero za trzecim razem udaÅ‚o jej siÄ™ trafić w dobry korytarz i po paru minutach byÅ‚a już przy tylnych drzwiach szkoÅ‚y. - MiÅ›ka! Pomóż mi! Ona chce mieć ze mnÄ… kociaki! - krzyknÄ…Å‚ Tom wiszÄ…c niemalże na suficie. Pani Norris siedziaÅ‚a na dole czekajÄ…c aż ten siÄ™ zmÄ™czy i spadnie. - MyÅ›laÅ‚am, że mężczyzna w twoim wieku chciaÅ‚by siÄ™ wreszcie ustatkować - zaÅ›miaÅ‚a siÄ™ dziewczyna. - Ha..ha..ha.. Bardzo Å›mieszne MiÅ›ka. Bardzo Å›mieszne. Pomóż mi stÄ…d zejść! - Monika Å›ciÄ…gnęła Toma z sufitu za pomocÄ… różdżki. Pani Norris nie byÅ‚a zadowolona z tego. Prychnęła gniewnie na dziewczynÄ™, poczym poszÅ‚a sobie puszczajÄ…c oczko do Toma. - Nie wyjdÄ™ z twojego domu bez Ciebie... obiecujÄ™ to sobie! A wÅ‚aÅ›ciwe gdzie siÄ™ dostaÅ‚aÅ›? - Do Slytherinu. - uÅ›miechnęła siÄ™ do kota. Temu opadÅ‚a szczÄ™ka. - Co jest Tom? - MyÅ›laÅ‚em, że trafisz do Ravenclawu albo Hufflepuff jak twoi rodzice. No najwyżej mogÅ‚aÅ› trafić też do Gryffindoru, ale do Slytherinu! - Ważne, że w ogóle mnie przyjÄ™li. Ten woźny chciaÅ‚ mnie od razu bez wizyty u dyrektora wywalić na zbity pysk... - Może i racja... Przecież nie każdy ze Slytherinu jest zÅ‚y... prawda? - Mnie siÄ™ o to nie pytaj. Wiesz gdzie jest ich dom tak na marginesie? - Nie mam pojÄ™cia MiÅ›ka... Nigdy tam nie byÅ‚em, ale wiem, że to na pewno gdzieÅ› w lochach. - W takim razie idziemy do lochów. - powiedziaÅ‚a dziewczyna poczym rzuciÅ‚a czar na swoje rzeczy.
Tom korzystajÄ…c z okazji poleciaÅ‚ na zaczarowanych toboÅ‚kach Moniki. Znalezienie lochów nie okazaÅ‚o siÄ™ wcale takim trudnym wyczynem. Kiedy znaleźni siÄ™ już przy gÅ‚ównych drzwiach wystarczyÅ‚o skrÄ™cić w prawo koÅ‚o zbroi rycerza i iść prosto. - Nawet przyjemnie tutaj - powiedziaÅ‚a MiÅ›ka schodzÄ…c coraz w niższe kondygnacje zamku. - PrawdÄ™ mówiÄ…c za każdym razem jak tu jestem tez przechodzÄ… mnie ciarki. - wzdrygnÄ…Å‚ siÄ™ Tom. - Czemu? - Przypomina mi siÄ™ moja stara nauczyciela Eliksirów. WyglÄ…daÅ‚a jak Å›mierć... I Å›mierdziaÅ‚a jak Å›mierć... - Ja nawet nie wiem kto bÄ™dzie mnie uczyÅ‚ Eliksirów. Nawet nie wiem kto jest moim wychowawcÄ…... - Severus Snape. - SÅ‚ucham? - otrzÄ…snęła siÄ™ dziewczyna. - Mistrzem Eliksirów i naszym wychowawcÄ… jest Severus Snape - odpowiedziaÅ‚ Blondyn wychodzÄ…cy z ciemniejszej części korytarza. - Czy ty przypadkiem nie gadaÅ‚aÅ› ze swoim kotem? - Nie strasz mnie tak! Nie lubiÄ™, gdy ktoÅ› mnie obserwuje z ciemnoÅ›ci! - Miska udaÅ‚a, że siÄ™ przestraszyÅ‚a. NaprawdÄ™, chociaż nie wiedziaÅ‚a, że za rogiem stoi blondyn, gdy siÄ™ pojawiÅ‚ nie przestraszyÅ‚a siÄ™ go. - Dobra, powiedzmy, że nie bÄ™dÄ™. - przerwa cal oczami chÅ‚opak. -GadaÅ‚aÅ› ze swoim kotem? - powtórzyÅ‚ pytanie. -ZwariowaÅ‚eÅ›? Przecież koty nie potrafiÄ… mówić. - Ok. Nie ważne. Wiesz jak trafić do domu? - Nie mam zielonego pojÄ™cia. - I już gadasz jak prawdziwa Åšlizgonka. - uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ smirkowato. -Poza tym nieźle poradziÅ‚aÅ› sobie z Pansy. JesteÅ› chyba jedyna dziewczyna, która odważyÅ‚a siÄ™ jej powiedzieć, co o niej myÅ›li prosto w twarz. - mówiÅ‚ prowadzÄ…c MiÅ›kÄ™ dalej korytarzem. - KtoÅ› musiaÅ‚ być pierwszy. - Potter to idiota! - krzyknÄ…Å‚ blondyn, do szarego gobelinu, który niegdyÅ› musiaÅ‚ być zielony. - Co ty... Aaaa... To tak tutaj siÄ™ wchodzi... - ChÅ‚opak uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ i wprowadziÅ‚ MiÅ›kÄ™ do Å›rodka. - Przypomnij mi jak siÄ™ nazywasz? - Monika Anastazja White... -powtórzyÅ‚a po raz kolejny tego dnia. -Dla przyjacióÅ‚ MiÅ›ka. - Ja jestem Draco Aleksander Malfoy. - w tym momencie chÅ‚opak wziÄ…Å‚ delikatnie dÅ‚oÅ„ dziewczyny pocaÅ‚owaÅ‚ jÄ…. MiÅ›ka zarumieniÅ‚a siÄ™.
W pokoju wspólnym nie byÅ‚o ani jednej żywej duszy. Wszyscy schowali siÄ™ już w swoich dormitoriach i w mniejszych grupkach dyskutowali obgadywali jak spÄ™dzili wakacje. Dziewczyna po raz pierwszy byÅ‚a w takim pokoju. CaÅ‚y wystrój pokoju wspólnego Åšlizgonów byÅ‚ szaro-zielony. Na Å›cianach wisiaÅ‚y gobeliny z herbem domu, na podÅ‚odze byÅ‚y piÄ™kne dywany. W niemal centralnym miejscu staÅ‚a sofa, a obok niej dwa fotele. Naprzeciwko nich byÅ‚ wmurowany w Å›cianÄ™ kominek w którym paliÅ‚ siÄ™ magiczny ogieÅ„. Dziewczyna wiedziaÅ‚a, że jej siÄ™ tutaj spodoba. - Nieźle tu jest. - Da siÄ™ przyzwyczaić. -powiedziaÅ‚ jakby od niechcenia Draco. - Do której klasy teraz idziesz? - Do piÄ…tej. - W takim razie bÄ™dziemy mieć ze sobÄ… lekcje. - Fajnie... - powiedziaÅ‚a dziewczyna z wymuszonym entuzjazmem. - Miau! -O Behemot siÄ™ odzywa. Nie dostaÅ‚ dzisiaj nic jeść.. biedak, zapomniaÅ‚am go nakarmić... -Tak... mizerny jakiÅ›. Czekaj zaraz przyniosÄ™ mu coÅ›. Mój kot Black Jack powinien siÄ™ z nim podzielić. - powiedziaÅ‚ blondyn poczym znikÅ‚ w jednym pokoi. - To jest Malfoy! Nie chcÄ™ abyÅ› siÄ™ z nim trzymaÅ‚a! - powiedziaÅ‚ oburzony Tom. - Przecież to miÅ‚y chÅ‚opak. Zobacz przecież poleciaÅ‚ Ci przynieść jedzenie. - Nie chce jego jedzenia... Pewnie jest zatrute, tak jego umysÅ‚... - Miska nie zwróciÅ‚a uwagi na sÅ‚owa swojego Opiekuna.
Chwile później Draco wróciÅ‚ do pokoju wspólnego z miseczkÄ… kociej karmy. PoÅ‚ożyÅ‚ ja na podÅ‚odze. Tom niechÄ™tnie zszedÅ‚ z kufrów dziewczyny i podszedÅ‚ do miseczki. PowÄ…chaÅ‚ nieufnie i powoli zaczÄ…Å‚ konsumować, jednym okiem patrzÄ…c przez caÅ‚y czas na chÅ‚opaka. MiÅ›ka spojrzaÅ‚a na kota spode Å‚ba. -SkÄ…d wzięłaÅ› siÄ™ w Hogwarcie? JakiÅ› transfer? - zapytaÅ‚ Draco. ChÅ‚opak rozÅ‚ożyÅ‚ siÄ™ na kanapie. Dziewczyna nawet nie zorientowaÅ‚a siÄ™ kiedy on to zrobiÅ‚. -Można tak powiedzieć. - MiÅ›ka nadal staÅ‚a koÅ‚o swoich bagaży. -No siadaj! Co boisz siÄ™ mnie, czy co? - zapytaÅ‚ uÅ›miechajÄ…c siÄ™ smirkowato. -Ciebie? Nigdy w życiu! - odwzajemniÅ‚a uÅ›mieszek dziewczyna, poczym usiadÅ‚a na jednym z wolnych foteli. Draco przewróciÅ‚ oczami. Najwyraźniej chodziÅ‚o mu aby usiadÅ‚a koÅ‚o niego na sofie, jednak nie odezwaÅ‚ siÄ™ ani sÅ‚owem. -Powiedz mi MiÅ›ka, czy my siÄ™ już kiedyÅ› nie spotkaliÅ›my przypadkiem? -Tak... spadÅ‚eÅ› niedaleko mojego domu na samym poczÄ…tku wakacji... -To ty jesteÅ› tÄ… dziewczyn, która mnie obmacywaÅ‚a, kiedy byÅ‚em nieprzytomny tak? - jego uÅ›miech powiÄ™kszyÅ‚ siÄ™ jeszcze bardziej. W tym samym momencie Behemot podniósÅ‚ gÅ‚ówkÄ™ znad miseczki i bezszelestnie wdrapaÅ‚ siÄ™ po sofie. StanÄ…Å‚ na jego oparciu tuż za gÅ‚owÄ… Malfoy'a. -Już ci wtedy wyjaÅ›niÅ‚am, że chciaÅ‚am tylko sprawdzić czy nic ci siÄ™ nie staÅ‚o. Czy niczego sobie nie poÅ‚amaÅ‚eÅ›... - dziewczyna parsknęła Å›miechem. Kiedy przypominaÅ‚a Draconowi ich ostatnie spotkanie Behemot ustawiÅ‚ siÄ™ tuz za gÅ‚owÄ… chÅ‚opaka. StanÄ…Å‚ na tylnych Å‚apkach, a przednie wygiÄ…Å‚ tak jakby chciaÅ‚ zÅ‚apać blondyna za uszy. Widok byÅ‚ przeÅ›mieszny, szczególnie kiedy Tom zaczÄ…Å‚ stroić różne Å›mieszne miny. Draco natomiast myÅ›laÅ‚, że ta Å›mieje s tego obmacywania, wiÄ™c sam zaczÄ…Å‚ siÄ™ Å›miać. - Przepraszam.. nie chciaÅ‚am... - powiedziaÅ‚, kiedy Tom wreszcie spadÅ‚ zza gÅ‚owy blondyna. - Nic nie szkodzi. - uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ Draco. - Późno już... BÄ™dÄ™ wdziÄ™czna jak mi powiesz, gdzie tu jest Å‚azienka i mój pokój. - Å