Masz ci los... przeżył...
WieÅ›ci w szkole roznoszÄ… siÄ™ z zawrotna prÄ™dkoÅ›ciÄ…. NastÄ™pnego ranka już wszyscy jej uczniowie wiedzieli, że Miska powaliÅ‚a na Å‚opatki Experialmusem natrÄ™tnego Harrego Pottera i że jest wężousta. ChcÄ…c nie chcÄ… dziewczyna sÅ‚awna w Hogwarcie, chociaż spÄ™dziÅ‚a w nim nie caÅ‚e dwa dni. WieÅ›ci te roznosiÅ‚y siÄ™ nie tylko wÅ›ród uczniów. Również nauczyciele byli poinformowani. -Gdzie White? - zapytaÅ‚ Snape bÄ™dÄ…c na korytarzu okoÅ‚o ósmej rano. -W Å‚azience. ZawoÅ‚ać jÄ… panie profesorze? -opowiedziaÅ‚a jakaÅ› Åšlizgonka do której zwróciÅ‚ siÄ™ profesor. -Nie, poczekam na niÄ… tutaj.Snape usiadÅ‚ na sofie naprzeciwko kominka. Uczniowie krzÄ…tajÄ…cy siÄ™ po pokoju wspólnym omijali go wielkim lukiem dziwiÄ…c siÄ™ co ich wychowawca robi w Slytherinie o tak wczesnej godzinie. Tylko kilku Åšlizgonów z wyższych klasy przywitaÅ‚o siÄ™ z mężczyzna, ten jednak obrzuciÅ‚ ich tylko ponurym spojrzeniem. Po paru minutach MiÅ›ka wyszÅ‚a z Å‚azienki. -White czekaÅ‚em na ciebie - O profesor Snape! Nie zauważyÅ‚am Pana... - Musimy porozmawiać o pewnej sprawie, która wydarzyÅ‚a siÄ™ wczoraj... -zaczÄ…Å‚ Snape. Uczniowie, którzy to sÅ‚yszani zatrzymali siÄ™ by posÅ‚uchać o czym bÄ™dÄ… rozmawiać. - Chodź do mojego gabinetu. - Dziewczyna zgodziÅ‚a siÄ™ i chwilÄ™ później, po odÅ‚ożeniu swoich rzeczy, ruszyÅ‚a z profesorem do jego gabinetu. - Ostro potraktowaÅ‚aÅ› Pottera, Panno White. - powiedziaÅ‚ wychowawca Slytherinu kiedy dotarli już do jego lochu. Pokój ten byÅ‚ bardzo osobliwy. Przy Å›cianach staÅ‚y puÅ‚ki na których byÅ‚o peÅ‚no sÅ‚ojów z jakimiÅ› dziwnymi rzeczami zanurzonymi w cieczy przypominajÄ…cÄ… formalinÄ™. Snape wskazaÅ‚ jej krzesÅ‚o naprzeciwko swojego biurka, sam usiadÅ‚ po drugiej jego stronie. - Nasza CHLUBA... - podkreÅ›liÅ‚ ten wyraz - dorobiÅ‚a siÄ™ wstrzÄ…su mózgu... - Tylko tyle? O ja... - powiedziaÅ‚a zupeÅ‚nie nie zwracajÄ…c uwagi na ewentualne konsekwencje swojej wypowiedzi. - JesteÅ› tutaj dopiero drugi dzieÅ„, a już zaczęłaÅ› rozrabiać. - stwierdziÅ‚ - MówiÅ‚em, żebyÅ› przyszÅ‚a do mnie, kiedy bÄ™dziesz mieć problemy z kolegami. Wtedy byÅ›my mogli to wszystko jakoÅ› zaÅ‚atwić, a teraz jestem zmuszony dać ci szlaban. - Szlaban za to, że nie pozwoliÅ‚am by ten gÅ‚upek mnie obÅ‚apiaÅ‚? - W chÅ‚opakach w jego wieku szalejÄ… hormony... - powiedziaÅ‚ takim gÅ‚osem, jakby w ogólne nie chciaÅ‚ tego mówić. Jakby ktoÅ› ustawiony wyżej od niego kazaÅ‚ zrobić jej wykÅ‚ad o nie atakowaniu swoich szkolnych kolegów. - Co ja pieprze... Nic ci siÄ™ nie staÅ‚o? - DziÄ™ki temu, że nam kilka pożytecznych zaklęć obronnych nie. - Zawsze wiedziaÅ‚em, że w tym chÅ‚opakiem bÄ™dÄ… kÅ‚opoty. Potter to, Potter tamto. Bohater, który nie wiadomo dlaczego sprawiÅ‚, że Czarny Pan znikÅ‚ na kilkanaÅ›cie lat. Pewnie szczeniak myÅ›li, że dziÄ™ki temu wszystko mu siÄ™ należy. - rozgadaÅ‚ siÄ™ profesor. Chociaż wydawaÅ‚ siÄ™ być na lekcji niemiÅ‚y i szorstki, teraz byÅ‚ zupeÅ‚nie innym czÅ‚owiekiem. - Tak... Panie profesorze, a co w sprawie tego mojego szlabanu? - Szlabanu? Å»adnego szlabanu nie bÄ™dzie. - To dobrze. - To twój brzuch siÄ™ odezwaÅ‚? - wystrzeliÅ‚ Snape. Dziewczyna lekko siÄ™ zarumieniÅ‚a. - Nie jadÅ‚am nic od wczorajszego Å›niadania... - No to co ty tu jeszcze robisz? Idź to Wielkiej Sali i coÅ› zjedz bo zemdlejesz na lekcjach. - Snape wstaÅ‚ i otworzyÅ‚ dziewczynie drzwi. Miska wyszÅ‚a z gabinetu profesora. - Dobrze profesorze, już idÄ™. - A jak Potter bÄ™dzie ciÄ™ jeszcze zaczepiaÅ‚ to przyjdź do mnie to sobie z nim poradzimy. - PoradzÄ™ sobie sama. - Nie wÄ…tpiÄ™, ale lepiej by byÅ‚o gdybyÅ› przyszÅ‚a. Idź już. - rozkazaÅ‚ w koÅ„cu mężczyzna. Monika kiwnęła gÅ‚owÄ… i ruszyÅ‚a korytarzem do Wielkiej Sali.
Kiedy dziewczyna byÅ‚a już w poÅ‚owie drogi dogonili ja Faith i Seth. Cali zdyszani zatrzymali ja w koÅ„cu i zaczÄ™li wypytywać o to co powiedziaÅ‚ jej Snape. - DostaÅ‚aÅ› szlaban? - Nie. Jestem caÅ‚kowicie wolna. - To co on chciaÅ‚ od ciebie? - Najpierw nawrzeszczaÅ‚ a później spytaÅ‚ czy nic mi siÄ™ nie staÅ‚o. - On jest dziwny... - W cale nie. Po prostu odosobniony. - zauważyÅ‚a dziewczyna. Kiedy Seth powiedziaÅ‚, że ich wychowawca jest dziwny, przypomniaÅ‚o jej siÄ™ wczorajsza rozmowa z Tomem. Ten tez miaÅ‚ podobne zdanie na temat Snape'a. Dla MiÅ›ki jednak byÅ‚ on jednak caÅ‚kiem normalny.
Trojka Åšlizgonów weszÅ‚a do Wielkiej Sali. StóÅ‚ ich domu przywitaÅ‚ ich gromkimi brawami. Monika odwróciÅ‚a siÄ™ w ich stronÄ™ i zobaczyÅ‚a, że caÅ‚y ten gwar zapoczÄ…tkowaÅ‚ Draco uÅ›miechajÄ…cy siÄ™ od ucha do ucha. ChÅ‚opak cos Å›piewaÅ‚. SÅ‚owa dziwnej piosenki stawaÅ‚y siÄ™ bardziej wyraźne z czasem kiedy zbliżaÅ‚a siÄ™ do stoÅ‚u. Ludzie z pozostaÅ‚ych trzech domów rzucali dziewczynie nieprzyjazne spojrzenia. - PrzeÅ›liczna dziewczyna, o wadze motyla. WyglÄ…dem powala, zaklÄ™ciem dowala. Bo to White Monika, przy niej nikt nie fika! - Å›piewali chórem wszyscy Åšlizgoni. No może prawie wszyscy, bo Pansy wraz ze swoimi koleżankami siedziaÅ‚a w kÄ…cie udajÄ…c, że w ogóle nie sÅ‚yszy piosenki i nie widzi idÄ…cej do stoÅ‚u dziewczyny. - Kto wymyÅ›liÅ‚ ta pioseneczkÄ™? - zapytaÅ‚a Miska bÄ™dÄ…c już przy chórze uczniów z tomu węża. - Ja.- powiedziaÅ‚ dumnie Draco - Podoba Ci siÄ™? - MógÅ‚byÅ› zostać poetÄ…... - "Prorok Codzienny" proponowaÅ‚ mi wÅ‚asnÄ… rubrykÄ™ z moja poezjÄ…, ale nie zgodziÅ‚em siÄ™. - Fajnie... a co to? - Taka gazeta czarodziei. - wytÅ‚umaczyÅ‚ Draco. - WidzÄ™, że agrecha Ci już przeszÅ‚a? - Nie zupeÅ‚nie. Nadal chciaÅ‚abym zadźgać Pottera. - powiedziaÅ‚a Miska kiedy siadÅ‚a na miejscu obok Dracona. Faith i Seth poszli na swoje miejsca nie przeszkadzajÄ…c w rozmowie elicie. Tak Monika znalazÅ‚a siÄ™ teraz w elicie domu Salazara Slytherina. - ChÄ™tnie Ci pomogÄ™. - DziÄ™ki. - powiedziaÅ‚ - Czy ten rudzielec to przyjaciel Pottera? Patrzy na mnie jakby chciaÅ‚ mnie zabić spojrzeniem. - Tak, to Weasley. A ta z szopÄ… na gÅ‚owie to Szlama Granger. Trójka ÅšwiÄ™tych Gryfonów. - Jeżeli tak Å›wiÄ™tych jak Potter, to ja dziÄ™kujÄ™. Co teraz mamy? - HistoriÄ™ Magii... Nudy... - Dobra, to chodźmy po książki.
Ten dzieÅ„ nauki minÄ…Å‚ tak samo szybko jak poprzedni. Tym razem Miska nie miaÅ‚a żadnych problemów z natrÄ™tnymi chÅ‚opakami. Kilkakrotnie mijali na korytarzu przyjacióÅ‚ Pottera, jednak jego nigdzie nie byÅ‚o. Dziewczyna doszÅ‚a do wniosku, że leży on jeszcze w szpitalnym Å‚óżku z wielkim siniakiem z tyÅ‚u gÅ‚owy. Ciekawe jaka on przedstawiÅ‚ wersjÄ™ caÅ‚ego zdarzenia, zastanawiaÅ‚a siÄ™ MiÅ›ka.
Po skoÅ„czonym dniu nauki dziewczyna usiadÅ‚a sobie na sofie przed kominkiem w pokoju wspólnym Åšlizgonów. Przez pewien czas siedziaÅ‚a sama ze swoim kotem na kolanach. Potem jednak przyszÅ‚y do niej cztery dziewczyny. Te same, które trzymaÅ‚y siÄ™ z Pansy. - My chciaÅ‚yÅ›my siÄ™ zapytać, czy możemy siÄ™ przysiąść. - zaczęła jedna z nich. - Nikt wam tego nie zabrania. Siadajcie gdzie chcecie. - dziewczyny usiadÅ‚y na fotelach bardzo sztywno przez caÅ‚y czas wpatrujÄ…c siÄ™ w MiÅ›kÄ™. Dziewczyna zerknęła na swoje ubranie myÅ›lÄ…c, że coÅ› z nim nie tak. - Co siÄ™ staÅ‚o? - No bo my chciaÅ‚ybyÅ›my siÄ™ do ciebie przyłączyć. - Co masz na myÅ›li "przyłączyć"? - No, chodzić za tobÄ…. Mówić Ci, że dobrze wyglÄ…dasz... - Cos takiego jak z Pansy? - Tak, dokÅ‚adnie o to nam chodziÅ‚o. - A Pansy już wam nie wystarcza? - Ona już nie jest w elicie. - To co? PrzestaÅ‚yÅ›cie być jej przyjacióÅ‚kami, bo straciÅ‚a status spoÅ‚eczny? - No... tak jakby... - Wracajcie do Pansy. Ja nie chcÄ™ takich przyjacióÅ‚ek, które odwracajÄ… siÄ™ ode mnie za każdym razem, kiedy cos mi nie wychodzi. - powiedziaÅ‚a MiÅ›ka, a Tom prychnÄ…Å‚ na nie groźnie. Jednak z dziewczyn przestraszyÅ‚a siÄ™ tego odgÅ‚osu i podskoczyÅ‚a o parÄ™ centymetrów w górÄ™. Åšlizgonki wstaÅ‚y potulnie z foteli i odeszÅ‚y do swojego dormitorium, gdzie najprawdopodobniej znajdowaÅ‚a siÄ™ ich liderka. - Chyba już nigdy siÄ™ do Ciebie nie odezwÄ… - powiedziaÅ‚a Faith, która przechodziÅ‚a obok. - Trudno. Siadaj pogadamy sobie.
Dziewczyny przegadaÅ‚y caÅ‚y wieczór. Różnica piÄ™ciu lat pomiÄ™dzy nimi nie robiÅ‚a im żadnych przeszkód w dobrym porozumiewaniu siÄ™. Co chwilÄ™ do plotkujÄ…cych dziewczyn przychodziÅ‚ Seth, jednak szybko znikaÅ‚ pÅ‚oszony przez swojÄ… rówieÅ›niczkÄ™ zÅ‚owrogim spojrzeniem. Inni uczniowie, również krÄ™cili siÄ™ po pokoju wspólnym. MiÅ›ka zapoznaÅ‚a siÄ™ nawet z kilkoma szóstoklasistami, które wróciÅ‚y do wspólnego dopiero koÅ‚o siódmej wieczorem. Kiedy Miska i jej znajomi byli na kolacji dziewczyna zajęła swoje staÅ‚e miejsce. MyÅ›laÅ‚a, że za chwilÄ™ obok niej pojawi siÄ™ Draco, jednak tego nigdzie nie byÅ‚o. Nie widziaÅ‚a go od ostatniej lekcji i zastanawiaÅ‚a siÄ™ gdzie może siÄ™ podziewać.
MÅ‚ody Malfoy odnalazÅ‚ siÄ™ dopiero późnym wieczorem. CaÅ‚y byÅ‚ brudny i mokry. Widać byÅ‚o, że wiele czasu spÄ™dziÅ‚ na dworze, gdzie późnym popoÅ‚udniem zaczęło lać. ChÅ‚opak nie byÅ‚ zbytnio rozmowny, najwyraźniej coÅ› nie byÅ‚o po jego myÅ›li. Nie przyszedÅ‚ do ludzi siedzÄ…cych przy kominku by z nimi porozmawiać. Szybko siÄ™ wykÄ…paÅ‚ i wróciÅ‚ do swojego dormitorium z którego już nie wychodziÅ‚ tego dnia.
ChcÄ…c siÄ™ już poÅ‚ożyć Miska wzięła swoja piżamÄ™ i poszÅ‚a do Å‚azienki. Wtedy natknęła siÄ™ na tablice ogÅ‚oszeÅ„, której wczeÅ›niej nie zauważyÅ‚a. PrzeczytaÅ‚a kilka ogÅ‚oszeÅ„ aż wrzecie natrafiÅ‚a na takie które jÄ… zainteresowaÅ‚o. - Jutro o godzinie czwartej o poÅ‚udniu na boisku do Quidditcha odbÄ™dzie siÄ™ nabór do drużyny Åšlizgonów. - przeczytaÅ‚a gÅ‚oÅ›no dziewczyna i uÅ›miechnęła siÄ™ do siebie. - Chyba spróbuje. - powiedziaÅ‚a i znikÅ‚a w Å‚azience.
