"A new Child"
Chapter II
– Nie musi pani mnie odwozić.– odpowiedziała jej Rei.
– Sama trafisz? Jest już ciemno a zawiozłam was tu samochodem.
– Proszę się nie martwić.– Na te słowa z wozu wysiadł Wasyl.
– O co chodzi?
– Koleżanka Ayanami nie powinna wracać sama po zmroku. Ja trafie do domu bez problemu i skorzystam z autobusu.
– Jak chcesz.– odpowiedziała mu Misato. Oczywiście na tę kwestię Toji podzielił się z Shinji'im swoimi żartami. Shinji'ego jednak nie śmieszyły te żarty. Asuka ucieszyła się z powodu odejścia Wasyla. Mogła sobie teraz usiąść na przednim siedzeniu, Nie musiała siedzieć obok żadnego z chłopców i nie musiała też wracać z Wasylem do mieszkania. Misato poprawiła lusterko. Ruszyła do domu z dużą ostrożnością. Zbyt wielką nawet jak na nią w czasie jazdy. Jej wóz dopiero co wrócił z remontu i musiała się z nim dobrze obchodzić przynajmniej do tygodnia od odbioru. Toji nie był zbytnio pocieszony tym ze nie wyszedł mu żart. Wyjął zza klapy dresu jakiś zeszyt. Napis na okładce brzmiał z angielskiego: "Nauka tańców Rosyjskich". Była to ta książka którą dostał od Wasyla. Shinji przyjrzał się tytułowi.
– Chcesz się nauczyć któregoś z tych tańców?
– Chcę spróbować.– odpowiedział mu Toji.– Tylko będę miał mały problem w związku z tym.– i w tym momencie chłopiec zastukał palcem w swoją lewą nogę. Stukaniu odpowiedział nieco pusty metalowy dźwięk.
– Co to?
– Nie pamiętasz? Przecież straciłem nogę...– powiedział nieco smutno Toji. Dla człowieka o jego kondycji utrata tej kończyny była wielką stratą. CO prawda dostał protezę ale ona nigdy nie zastąpi mu prawdziwej nogi. Shinji poczuł się winny. To przez jego Evangeliona stracił nogę. Toji jednak nie tracił dobrego humoru. Pocieszył kolegę i zajął się dalszym czytaniem.
Na to pocieszenie znalazły się sprzeczne myśli Misato i Asuki. Misato pomyślała ze to miło ze strony Toji'ego a Asuka pomyślała że Toji'emu już kompletnie odbiło skoro żartuje z powodu utraty kończyny. Po pewnym czasie Misato zdążyła odwieźć Toji'ego do domu i pojechała do swojego razem z Shinji'im i Asuką. Ciągle jednak miała wyrzuty sumienia że puściła dwoje pilotów samych.
Wasyl i Rei wcale nie mieli problemów w związku z wracaniem samemu. Szli dość mało ruchliwą ulicą. Rei zastanowił fakt dlaczego jej kolega–pilot nie chciał jej pozwolić na wracanie samej. Wasyl nie był zbytnio przejęty faktem że Misato mogła się o niego martwić. Bardziej zastanawiał się, czy swoim postanowieniem nie uraził jego koleżanki. Ta myśl nie dawała mu spokoju.
– Czy przeszkadza ci że idę z tobą?– spytał ją.
– A dlaczego ze mną idziesz?– odpowiedziała mu.
– Uważam że dziewczęta nie powinny wracać same po zmroku.
– Dlaczego?
– Jakby to powiedzieć... Jesteście bardziej narażone niż my. Nie pytaj na co... Krępowała by mnie odpowiedź.– Rei odpowiedziała mu milczeniem. Przerwała ją po krótkiej chwili.
– Nie musisz mnie odprowadzać.
– Nie dałbym sobie spokoju gdybym ci pozwolił samej wracać po zmroku. Mam zbyt czułe sumienie.– Przechodzili właśnie przez lepiej oświetloną ulicę. To miejsce przypomniało się Wasylowi. To właśnie tutaj pomógł tej młodej dziewczynce z kotkiem. Znowu przypomniała mu się Maruszka. Razem z nią przypomnieli mu się bracia. Jednak postanowił zostawić te wspomnienia na później. Teraz musiał się zająć Ayanami. Postanowił sobie że odprowadzi ją aż do samych drzwi. Czuł że to jego obowiązek. Rei nie przeszkadzało to że szedł obok niej. Nie zwracała na to większej uwagi. Dotarli do bloku.
– Możesz już iść. Dojdę do mieszkania.
– Przykro mi ale odprowadzę cię aż do drzwi.– Wasyl postawił na swoim. Odprowadził ją i wrócił swoją drogą. Gdy zobaczył resztę bloków przypomniał mu się kadr z filmu który kiedyś widział i scenę z książki na podstawie której powstał film.
– "Czyżby Władysław Szpilman w swojej książce opisał te bloki?"– Pomyślał gdy przypomniał sobie tytuł filmu i książki. "Pianista". Odwrócił się w stronę skrzyżowania i ruszył w stronę przystanku autobusowego. Wsiadł do pierwszego właściwego autobusu. Chwycił się uchwytu i przyjrzał się trzem postacią stojącym po drugiej stronie Autobusu i rozmawiających. Byli to Kensuke, Hikari i jeszcze ktoś z klasy Shinji'ego. Wasyl podszedł do nich. Z całej trójki znał tylko Aidę.
– Dobry wieczór– przywitał się.
– O cześć.– przywitał się z nim Aida.
– Czy ty go znasz Kensuke?
– To Wasyl Kuźniecow. Jest nowym pilotem. Szczęściarz z niego. Wasyl. To jest Hikari Horaki. Nasza przewodnicząca.
– Miło mi poznać.– Wasyl wyciągnął dłoń do dziewczyny. Ta uścisnęła ją.
– Mi także.– Kensuke przedstawił także swojego kolegę.
– Co tu robicie tak późno?
– Horaki i ja musieliśmy go zabierać z dyskoteki.– wytłumaczył się Aida. Teraz dopiero Wasyl zauważył że kolega którego właśnie poznał był pół przytomny i sprawiał wrażenie podchmielonego. Nawet czuć było od niego trochę alkoholem.
– Czy on ogłupiał? W takim wieku pić?– oburzyła się Hikari.
– Nie miej mu tego za złe... głupi, to pije. Ale myślę że po dzisiejszym razie już raczej nie spróbuje.
– Czy nic mu nie będzie?– spytała dziewczyna uznając Wasyla za eksperta.
– Hm...– Wasyl podniósł powiekę kolegi. Sprawdził reakcje wzroku na ruch.– Będzie miał po prostu potężnego kaca.
– Czy to groźne?
– Jak nie będzie więcej pił to nic mu się nie stanie.
– A skąd ty się na tym tak znasz?– spytała jednak nieco niedowierzająca przewodnicząca.
– Jestem Rosjaninem. Muszę znać się na tych rzeczach.
– Zapomniałem ci powiedzieć że jest z Rosji.
– Aha.– dziewczyna już się uspokoiła.
– A ty co tu robisz? Nie mów że musiałeś kogoś odebrać z dyskoteki?
– Nie. Odprowadzałem Towarzyszkę Ayanami.
– I jak blisko byłeś?
– Aida!
– Nie wiem o co ci chodzi Kensuke. Odprowadzałem ją bo dziewczęta nie powinny wracać po zmroku same.
– Widzisz Aida? On przynajmniej nie ma takich dziwnych pomysłów jak ty i Suzuhara.
– Chyba mnie przegłosowaliście.
– Tak... Stary... nie powinny...– odezwał się urywanym zdaniem kolega który siedział na krześle.
– I ty przeciwko mnie?– Aida nie krył zdziwienia.
– Wiesz co Kensuke? Myślę że powinieneś odprowadzić tawarzyszkę Horaki do domu.
– A czemu nie ty?
– Aida!– Horaki już po raz drugi starała się uspokoić Aidę.
– Spokojnie. Nie mówiłem o sobie bo tawarzyszka Horaki mnie nie zna i mogła by się czuć nie komfortowo. A poza tym... Czy to takie złe odprowadzić koleżankę do domu?
– Chyba nie...– Kensuke wymamrotał pod nosem. Autobus zatrzymał się na jednym z przystanków. Ten akurat był Wasyla.
– Trzymajcie się... A, Aida... Jakby coś się działo to bij w splot słoneczny i otwartą dłonią... To taka mała rada ode mnie.– powiedział Rosjanin wychodząc z autobusu. Aida i Horaki popatrzyli się dziwnie na niego. Wasyl spokojnie doszedł do bloku. Wszedł do mieszkania.
– Wróciłeś? Już zaczęłam się martwić.
– Przepraszam za kłopot.
– Przyszły do ciebie dwie paczki... Są u ciebie w pokoju.– poinformował go Shinji.
– Dzięki. Tylko od kogo...– Zastanowił się Wasyl i wkroczył do swojego pokoju. Paczki leżały na jego łóżku tak jak powiedział mu Shinji. Wasyl wziął pierwszą z wierzchu i odpakował. Jego oczy rozszerzyły się nieco na widok zawartości. Był to jego instrument na którym grał od małego. Bardzo stara bałałajka. Należała kiedyś do jego dziadka. Była jednak bez strun. Struny były w osobnym foliowym woreczku przypiętym do koperty. Chłopak otworzył kopertę i wyjął z niej list.
– "Drogi wnuku. Przesyłam ci twoją bałałajkę. Najwidoczniej zapomniałeś jej zabrać. Życzę ci powodzenia w twoim nowym przydziale. Dzień po tym jak odjechałeś, odwiedziło mnie twoje rodzeństwo. Bardzo się o ciebie wypytywali. Przyszła z nimi także twoja matka. Także się o ciebie martwiła. Wladimir i Ivan bardzo wydorośleli przez te lata. Bardzo przypominali mi ciebie. Maruszka także wydoroślała. Bardzo przypominała mi moją żonę w mniej więcej jej wieku. Twoi bracia mówili mi że też chcą iść do wojska jednak dopiero jak dorosną. Macie ze sobą wiele wspólnego. Maruszka postanowiła że przyśle ci też twoje skrzypce. Bardzo się o ciebie troszczy. Więc, jeszcze raz życzę powodzenia i pozdrawiam. Dziadek."– Wasyl odczytał w myślach treść listu. Od razu wziął się nakładanie strun na swój instrument. Sprawdził brzmienie przeciągając palcem po strunach i odłożył instrument po wcześniejszym nastrojeniu go. Otwarł drugą paczkę. Tak jak napisał w liście dziadek, były to jego skrzypce. Te miały już założone struny a za nimi założony był smyczek. W tej paczce także znalazł list w kopercie. Otworzył go. Tak jak list dziadka, ten także był pisany zgrabną cyrylicą jednak już innym charakterem pisma.
– "Drogi Braciszku. Piszę do ciebie by pokazać ci ze chociaż prawie się nie znamy, kocham cię. Bardzo żałuję że nie mogliśmy się poznać wcześniej. Wiem że nigdy nie spotkaliśmy się odkąd nasi rodzice się rozstali. Wladimir i Iwan ciągle pamiętają nasze wspólne zabawy. Tak samo ja. Nigdy o tobie nie zapomnieliśmy i chcieliśmy się wiele razy z tobą spotkać, jednak nie mogliśmy. Może jeszcze kiedyś się spotkamy. Przysyłam ci twoje skrzypce. Dziadek opowiadał nam jak bardzo lubiłeś na nich grać. Chciałabym kiedyś posłuchać twojej gry. Wladimir i Iwan prosili bym cię pozdrowiła od nich w tym liście. Oni także bardzo za tobą tęsknią. Życzę ci powodzenia w pilotażu. Maruszka."– Na ten list w oczach Wasyla zakręciły się łzy szczęścia. Odłożył jednak skrzypce. Bardzo chciało mu się spać. Same skrzypce były schowane w futerale więc nie musiał się bać jeżeli by się obiły. Uklęknął i zmówił pacierz. Zaraz po tym przebrał się w swoją piżamę i położył się spać. Śnił mu się tym razem jego ojciec. To jak razem spędzali kilka chwil. To jak razem łowili ryby, jak grali na bałałajkach, jak razem chodzili na grób babci. I właśnie ta część snu obróciła się przeciwko niemu. Przypomniał sobie we śnie jak z ojcem stali nad grobem. Usłyszał nagle potężny huk. Jego ojciec złapał się za piersi i upadając na kolana osunął się na grób. Wasyl sam popatrzył na ojca. Spojrzał jednak zaraz w prawo. Z zarośli wystawała postać napastnika którego zobaczył już we wcześniejszym śnie. Z jego ust rozległ się wrzask w momencie w którym napastnik podniósł lufę w jego stronę.
– NIE!– w tym momencie jego sen się skończył. On sam zaś obudził się zlany potem. Położył dłonie na oczach.
– "Czemu wciąż śnię ten sam koszmar?"– zastanawiał się w myślach. Popatrzył na zegarek. Po podświetleniu tarcza wskazywała mu godzinę piątą rano. Wstał z łóżka. Był już wyspany chociaż jego sen przerwał koszmar. Ubrał się i zmówił poranny pacierz. Była niedziela. Już czas by się przygotować do swojego pierwszego wyjścia do kościoła w tym kraju i w tym mieście. Z szafy wyjął swój garnitur. Powiesił go na wieszaku i przyjrzał mu się. Z szafeczki która stała przy biurku wyjął szczotkę i użył jej do otrzepania Garnituru z lekkiego kurzu. Kurz ten był bardzo widoczny na czarnym garniturze. Za oknem słońce powoli wschodziło na niebie. Po otrzepaniu garnituru, Wasyl ubrał się w niego. Zacisnął krawat na szyi i poprawił mankiety. W mieszkaniu zaczęli już się krzątać lokatorzy. Wasyl otworzył drzwi i wszedł do salonu. Usiadł przy stole razem z Misato i Asuką. Asuka piła powoli herbatę a Misato delektowała się puszką piwa. Z kuchni dobiegał odgłos przygotowywanego śniadania. Dziś była kolej Shinji'ego na gotowanie. Na Misato zrobił wrażenie garnitur Wasyla. Asuka też zastanowiła się nad tym strojem. Shinji podał śniadanie. Była to jajecznica i gotowany ryż. Przywitał się z Wasylem. Wszyscy zjedli w spokoju. Wasyl wstał i odniósł talerz. Następnie zaczął zbierać się do wyjścia. Razem z nim wyszli jego współlokatorzy. Szli ulicą jak jedna rodzina. Z wyglądu jednak wnioskować by można było że Wasyl jest głową rodziny a Misato wyższą od niego żoną. Shinji'ego i Asukę intrygował bardzo dorosły jak na jego wiek wygląd. Wasyl od niedawna przestał się golić. Na jego policzkach widać było już dobrze zaznaczone baki. W garniturze wyglądał jak dorosły. Shinji także miał na sobie garnitur ale jego strój nie sprawiał takiego wrażenia jak Wasyla. Asuka była w swojej odświętnej sukience podobnie jak Misato w swojej. Doszli do kościoła. W nim można było dostrzec jeszcze kilku znajomych. Wasyl nie zawracał jednak sobie myśli znajomymi w tym miejscu i czasie. Shinji dostrzegł kilku dobrych znajomych. Toji'ego, Kensuke, Horaki, swojego ojca. Dostrzegł też kilku ludzi z obsługi systemu Magi, a głównie Mayę Ibuki i Hyugę Makoto. Żaden z nich poza jego ojcem nie był w swoim zwykłym stroju. Jedynie starszy Ikari był w swoim mundurze komandora. Po mszy wszyscy wyszli. Rozeszli się z Misato. Wasyl siedział na ławce przed wejściem na teren kościoła po drugiej stronie ulicy. Obok niego usiedli też Shinji i Asuka.
– Na kogo czekasz?– spytała rudowłosa.
– Na nikogo. Tak sobie patrzę.
– Czasami naprawdę jesteś dziwny.
– Może...– odpowiedział w zamyśleniu. Patrzył na wyjście z terenu. Kolejno wychodzili tą drogą ludzie. W pewnym momencie wyszli Hyuga i Maya. Makoto był podobnie jak Wasyl w garniturze. Maya miała na sobie odświętne ubranie czyli czarną spódniczkę długą do kostek i czarną, żeńską marynarkę. Wasyl przyjrzał się obojgu. Oboje rozeszli się na boki. Wzrok Wasyla podążał za Mayą. Asuka zauważyła to i nie przepuściła okazji do zrobienia komuś na złość.
– Marzysz o pani Ibuki?– Powiedziała słodkim głosikiem.
– A dlaczego tak sądzisz?– odpowiedział jej spokojnie i spuścił wzrok z znikającej za rogiem Mayi.
– Patrzysz na nią jakbyś miał ochotę na nią...– odpowiedziała tryumfalnym głosem.
– Asuka... To nie jest odpowiedni moment.– powiedział do siebie Shinji. Asuka wychyliła się zza Rosjanina.
– A ty czego się czepiasz?
– Eee...– Shinji się zająknął.
– O... Idą Toji i Kensuke...– Przerwał im Wasyl. Dwaj chłopcy właśnie ich zauważyli i zbliżali się do nich.
– Cześć.– przywitali się.
– Cześć.
– Co porabiacie?– spytał się Kensuke.
– Nic. Siedzimy.– odpowiedziała z zażenowaniem Asuka.
– Jak się wczoraj wracało Aida? Nie było kłopotów?– spytał Wasyl.
– Dzięki za troskę... Nie było kłopotów.
– Oki. Zastanawiałem się.– w kilka sekund później odezwał się telefon komórkowy Shinji'ego. Chłopiec zdziwił się że go nie wyłączył przed wyjściem z domu. Odebrał...
– Słucham?
– Cześć Shinji! Tu Misato...– odezwał się kobiecy głos należący do imienniczki– Jestem w kwaterze głównej. Czy jest jeszcze z tobą Wasyl?
– Jest... Już go podaje.– Rosjanin odebrał od Shinji'ego telefon i odezwał się.
– Tak jest, już tam idę.– Odpowiedział spokojnie i przerwał połączenie.
– O co chodzi?
– O nic. Mam dziś kolejne testy. Musze już lecieć.– Rosjanin odsalutował i ruszył śpiesznym krokiem w stronę centrum. Koledzy patrzyli jak się oddala.
– Wielki mi z niego bohater... Pilot jak każdy...– wymruczała Asuka.
– A co masz do niego? Nie widziałem żeby zrobił ci coś złego.– Odchrząknął Toji.
– Na pewno jest lepszy od ciebie!
– Jest nowy i trochę potrwa zanim będzie równy choćby mnie.
– Miał 40 zsynchronizowania z programem za pierwszym razem...– odburknął Aida.
– A skąd to wiesz?
– Poszperałem trochę w aktach ojca...
– Aha... co? Aż czterdzieści Procent?– Zakrzyknęła Asuka.
– Tak było napisane w aktach.
– To musiał być jakiś błąd programu!
– Sprawdzono testy. Nie był to błąd programu.
– To niemożliwe...
– Co? Zażenowana?– Uśmiechnął się Suzuhara.
– Odwal się czwarty!– Odkrzyknęła i odbiegła od nich.
– Asuka...– wyrzekł za nią Shinji.
– Daj jej spokój Shinji... Chyba chce to przekrzyczeć sama.
– Ale...
– Daj spokój. Jak Aida mówi coś na poważnie to jest to na poważnie.– odpowiedział mu tym razem już Toji.
– A my nie mamy dziś w planach żadnych testów?
– Nie. Chyba nie... W każdym razie... Jakbyśmy mieli to pewnie Pani Misato by powiadomiła cię przez komórkę.
– Tak pewnie tak.
– Ja to wam jednak zazdroszczę.
– Nie masz czego!– odpowiedzieli mu jednocześnie Toji i Shinji.
– E tam... Musicie mieć fajnie... Jesteście na froncie, walczycie dla ludzi, widzicie wojsko w wielu sytuacjach...
– Popatrz mi na wargi. NIE, MASZ, CZEGO.– odpowiedział mu Toji.
– Mów swoje.
– Z tobą się nie da!
– Taki jestem...– Shinji popatrzył na wyjście z kościoła. Po chwili zza rogu wyszła Mana ubrana w swój odświętny strój. Gdy zauważyła Shinji'ego od razu do niego podeszła.
– Cześć Shinji!– przywitała się z nim ściskając go. Ten gest nieco go zawstydził przy kolegach.
– Chodź Toji. Nie przeszkadzajmy.– Odezwał się Aida gdy zauważył minę Shinji'ego.
– Ooo... Coś ty Aida.
– Mówię ci, chodźmy!
– Ale...
– Żadnych ale!– Powiedział Aida i ruszył przed siebie. Toji chwilę się wahał po czym ruszył w kierunku w którym podążał Aida. Shinji i Mana poszli w drugą stronę. Szli razem pod ramię.
Tymczasem w biurze Gendo Ikari'ego prowadzony był dialog.
– Czy nowy pilot stosuje się do rozkazów?– Zapytał rosyjski reprezentant SEELE.
– Nie sprawia nam większych kłopotów od dotychczasowych. Można powiedzieć że Sprawia nam kłopoty ale mniejsze niż cała dotychczasowa czwórka razem wzięta.– odpowiedział Ikari.
– Czyli spisuje się dobrze.
– Tak.
– Potrzebujemy kilkoro ludzi z jego obrębu. Ikari. Postaraj się o to.– Odezwał się Keel.
– W rzeczy samej... "Tylko po co wam tacy?"– powiedział i pomyślał Gendo.
– Ciągle mamy problemy finansowe. Szukamy sponsorów wśród krajów nie związanych z SEELE. Masz jakieś propozycje?
– Nie mam. Jednak nie ma już czego szukać na kontynencie Amerykańskim. W Afryce jest teraz gorzej niż przed drugim uderzeniem. Zostają nam Australia i Eurazja.
– W rzeczy samej. Problem w tym ze Azja to w głównej mierze kraje komunistyczne a Rosja i Chiny jak wiesz już wyczerpują swoje zasoby pieniężne jakie mogły poświęcić.
– Nie możemy pozwolić by z powodów naszych problemów finansowych nasi rodacy cierpieli głód i inne problemy gospodarcze, Ikari.– odezwał się znowu rosyjski reprezentant.
– Czyli pozostaje wam Europa gdyby Australia odmówiła pomocy?
– Dokładnie. Niestety Europa także ucierpiała podczas Second Impact.
– Nie będzie zbyt łatwo... Musimy powstrzymać wszelkie wypływy gotówki z naszych skarbców. I tak mamy dużo szczęścia że rząd rosyjski zgodził się finansować naprawy Evangeliona numer pięć.
– To już jakieś wsparcie.– Przerwał Ikari.
– To za mało.
– Do czego SEELE tyle pieniędzy?
– Nie ty tu zadajesz pytania Ikari!– Zwrócił się gniewnym tonem Keel.
– Wszystkie nowe projekty które rozpoczął Nerv mają zostać wstrzymane aż do odwołania. Gdy rozwiążemy problem z pieniędzmi wszystkie operacje w Nerv'ie zostaną przywrócone do czynności. Obawiamy się jednak jednego. Że mogą pojawić się nowe Anioły. Takie o których nie wspominają Papirusy znad Morza Martwego.– Odezwał się delegat z Chin.
– Jak to możliwe?
– Nie ty tu zadajesz pytania IKARI!– powiedział już bardziej gniewnym głosem Keel. Gendo i Fuyutsuki poczuli że coś jest nie tak. Jak dotąd zapiski znalezione nad morzem martwym były ich źródłem informacji i nigdy ich informacje się nie myliły.
– Zamykam posiedzenie Ikari! Rozejść się!– W biurze Gendo znikły hologramy przedstawiające członków SEELE. Jednak, w biurze Lorenza Keel'a Wcale nie znikły.
– Ikari zadaje za dużo pytań.– odezwał się delegat z Rosji.
– Owszem ale warto jeszcze trochę potrzymać go na "liście płac".
– Jesteś pewien?– Odezwał się Amerykanin który nie zabierał głosu podczas posiedzenia.
– Tak. To konieczne. Niestety ale to nasza wina i musimy sobie z nią poradzić.
– A jaki jest prawdopodobny czas przebudzenia?
– Nie wiadomo. Nasi naukowcy nie potrafią oszacować. Podejrzewają jednak ze nie w najbliższym czasie.
– A więc mamy nowego wroga na karku?– Odezwał się znowu Chińczyk.
– Poprawka... Nerv ma... Niestety jeszcze trochę będzie nam potrzebny... Problem w tym że opóźnia to NASZE badania. Mamy problem z przygotowaniem Evangelionów Seryjnych przez ten incydent. Już samo oddanie jednego Unitu naukowcom z rosyjskiego oddziału Nerv było ryzykowne. Problem w tym że osłabiono rdzeń S2 w Unicie 05. To zmniejszy jego mobilność bojową. Mam tylko nadzieję że nie zawiedzie nas gdy przyjdzie pora.– wytłumaczył Keel.
– Tak... Uważam, Keel, że to już prawdziwy koniec tego posiedzenia, nieprawdaż?– odezwał się Amerykanin.
– Tak. Rozejść się.– Hologramy tym razem znikły już na dobre.
Wasyl gdy doszedł do siedziby Nerv'u od razu po przejściu bramki i przebyciu ruchomych schodów udał się do windy. Zjechał na drugi poziom i na odpowiednie piętro. Doszedł do przebieralni dla mężczyzn. Wszedł do środka i odnalazł przegrodę dla pilotów. Z swojej szafki wyjął Plug Suit i zaczął się w niego przebierać. Siedział tuż obok plandeki oddzielającej męską część przebieralni od żeńskiej. Rozebrał się do naga i niemal natychmiast założył dolną część Stroju stanowiącą spodnie. Następnie założył górną część stanowiącą kombinezon na klatkę piersiową i brzuch. Kostium jak zwykle przed wciśnięciem guzika na nadgarstku był luźny. Metalowe części jego kostiumu jednak zwisały na nim i nie wyglądały jakby były inną częścią zakładaną osobno. Chwilę przypatrywał się swoim dłoniom. Zaciekawiło go to że chociaż wyglądają tak samo to bardzo się od siebie różnią. W tym momencie obok w żeńskiej sali coś zaskrzypiało. Wasyl dopiero teraz zauważył cień rzucany przez jakąś dziewczynę po drugiej stronie. Z fryzury jaką można było wywnioskować z cienia od razu dostrzegł Rei. Odwrócił wzrok na szafkę. Dokończył ubieranie stroju. Wstał i nacisnął guzik na nadgarstku. Jego strój nadmuchał się i usztywnił swoją pokrywę. Trzy dysze które znajdowały się na nim wypuściły z siebie nadmiar powietrza.
– "Więc to do tego służą..."– stwierdził w myślach. Schował swój garnitur do szafki i zatrzasnął drzwi. Na ten trzask niebiesko włosa dziewczyna zwróciła swoją uwagę gdyż był dla niej nieoczekiwany. Powoli wyprostowała się. Miała już na sobie cały swój Plug Suit jednak nie nadmuchany.
– Też masz testy z swoim Evangelionem?– spytał Wasyl.
– Nie. To po prostu rutynowa synchronizacja z programem.
– A dlaczego nie synchronizujesz się z swoja jednostką?
– Wyznaczono jej status: "Uszkodzona do stopnia nieużytku".
– Tak... rzeczywiście... Muszą ją przebudować. Nie wiedziałem że sterujesz Unitem –00.– Rei nie odpowiedziała i wyszła z swojego pomieszczenia po uprzednim nadmuchaniu Stroju i schowaniu swego codziennego stroju do szafki.
– "Czemu ona jest taka zamknięta?"– pomyślał chłopiec. Wyszedł z pomieszczenia i wszedł do windy. Ayanami też wsiadła do tej windy. Chłopiec wcisnął guzik wyznaczający piętro na które został pokierowany przez Misato. Ayanami nacisnęła piętro dwa przyciski wyżej od niego. Jechali powolną windą. Wasyl stał za Ayanami, pod ścianą. Zastanawiał się dlaczego ona jest zawsze taka cicha i zamknięta. Coś go w niej intrygowało.
– Czy wiesz jaki jest stan twojej jednostki?– spytał ją nie wiedząc co powiedzieć.
– Prace nad odbudową są na ukończeniu, pilocie Kuźniecow.
– Dlaczego tak mówisz?
– Słucham?
– Nazywasz mnie Pilotem Kuźniecow. Jestem twoim kolegą po fachu. Nie musisz mnie tytułować. Mów do mnie normalnie.– Rei nie odpowiadała. Zastanowiła się.
– "Nie mam powodu by nie mówić do niego w nieformalny sposób."– pomyślała w końcu.
– Czy mówienie do ciebie po nazwisku jest odpowiednie?
– Lepsze to niż Pilot Kuźniecow. Nie musisz mnie po prostu tytułować.
– Dobrze, – tu zrobiła dłuższą przerwę.– Kuźniecow.
– Już o wiele lepiej.– Chłopiec wysilił się na uśmiech chociaż dziewczyna nie mogła go dostrzec stojąc do niego plecami. Ostatnie minuty wspólnej jazdy przesiedzieli w milczeniu. Rei wysiadła u kresu swej podróży windą. Wasyl pojechał jeszcze dwa pietra niżej i ruszył w stronę pomieszczenia testowego. W pomieszczeniu siedziała cała załoga obsługująca pomieszczenie. To pomieszczenie miało jednak służyć za pole do testów harmonicznych. Jedynymi ludźmi którzy byli potrzebni do obsługi tego pomieszczenia byli Maya i Ritsuko.
– O witaj. Zapewne chciałbyś już skończyć więc wejdź do pomieszczenia z fotelem i pozwól nam na testy. Dobrze?– zaczęła Ritsuko. Była nieco zniecierpliwiona gdyż Wasyl nieświadomie się spóźnił. Wasyl natychmiast się zgodził i wszedł do wyznaczonego pomieszczenia. Gdy drzwi się zatrzasnęły Maya zwróciła się do Doktor Ritsuko:
– Czy nie była pani dla niego za ostra, szefowo?
– Czemu tak sądzisz?
– Ostry ton głosu nie wpływa dobrze na motywację.
– Może rzeczywiście byłam dla niego zbyt ostra...
– Czy on nas słyszy?
– Nie. Nie włączyłam jeszcze łącz audiowizualnych.
– Dobrze. Zacznij już testy. Miejmy to za sobą.– Maya wpisała jakieś komendy na konsoli. Pojawiły się wyświetlone słupki przedstawiające związki harmoniczne pilota. Nie zostały jeszcze zmierzone i wszystkie pokazywały zero. Ritsuko włączyła komunikator i przemówiła do Wasyla:
– Dobrze... odpręż się... nie musisz się wysilać. Poczekaj tam aż skończymy testy i cię powiadomimy.
– Tak jest.– Wasyl odpowiedział spokojnie. Popatrzył na ekran który wyświetlił się przed nim. Widać było w nim Ritsuko i Mayę. Pani doktor miała znudzoną minę i przypatrywała się odczytom. Maya miała neutralną minę. Wystukiwała co chwilę jakieś komendy na konsoli. Wasyl spojrzał na czasomierz który miał wbudowany w fotel pilota. Na wypadek akcji zgrania.
– Przepraszam za spóźnienie doktor Akagi.
– Nie przepraszaj tylko się odpręż.– odpowiedziała mu doktor i wyłączyła połączenie audio. Wasyl został sam ze swoimi myślami. Postanowił że dla pełnego odprężenia się prześpi. Pani doktor i Maya zauważyły to i pozwoliły mu spać. Gdy ktoś spał, łatwiej było zmierzyć parametry. Wasylowi śnił się dziwny sen. Nie był on o jego rodzinie. Właściwie był to jakby proroczy sen. Widział jakieś świetliste postacie. Krążyły wokół innej postaci. Wokół kobiety. Nagle pojawiła się inna świetlista postać z cienkim mieczem w rękach. Gdy zamachnęła się na pierwszą postać z otaczających kobietę, sen się zmienił. Widział jakiś sześcian. Był pomarańczowy i wydawało mu się że pływa w nim jakiś zielony płyn. Wokół przewijały się mroczne postacie których oczy świeciły się na czerwono w mroku. Do sześcianu podeszła jakaś czarna postać w białym stroju. Postać usiadła przy sześcianie i zaczęła wpisywać coś w powietrzu. Czerwone oczy postaci utkwiły w niej. Słychać było jakieś szmery, zniekształcone i niezrozumiałe. Brzmiały jak głosy z otchłani. Nagle obudził się. Tak mu się zdawało ale nie znalazł się w Entry Plug'u. Było to przebudzenie we śnie. Widział Tokio–3. Całe miasto było czarne i widział je jak przez mgłę. Przez ulicę przedzierała się wielka postać o nienaturalnie wydłużonej głowie i ciele które mimo iż całe czarne, wyglądało jakby było kanciaste. Na głowie jarzyły się czerwone oczy. Nagle wyrosły cztery postacie. Każda z nich była biała jednak jedna wyglądała jak kobieta. Trzej mężczyźni wyglądali nieco dziwnie. Wszyscy dobrze zbudowani jednak z oczu każdego biła jaskrawa czerwień. U kobiety jednak nie było czerwonych oczu a czarne. Dwaj mężczyźni pobiegli w stronę czarnej postaci i chcieli uderzyć. W tym momencie ponowne przebudzenie. Ukazana jakaś postać ze skrzydłami. Była tych samych kształtów i rozmiarów co te które na początku snu krążyły wokół białej kobiety. Postać zamachnęła się w kierunku wzroku Wasyla. Zamiast swoimi dłońmi, Wasyl zasłonił się jakimiś białymi. Pomiędzy dłońmi znajdowało się teraz grube ostrze. Nagle nadleciała druga postać i zamachnęła się w ten sam sposób. Teraz Wasyl już się obudził. Zerwał się w fotelu. Wydawało mu się że jest zlany potem jednak LCL skutecznie neutralizował tę ciecz. Popatrzył w ekran. Patrzyły na niego ze zdziwieniem Maya i Akagi. Wasyl wiedział już że obudził się na dobre.
– Przepraszam. Śniło mi się coś dziwnego.– wytłumaczył się przez interkom.
– Nic nie szkodzi. Testy już zakończone. Możesz wyjść.– odpowiedziała mu doktor. Wasyl wysiadł z uczuciem ulgi z Entry Plug'u. Przeszedł przez pomieszczenie oczyszczające i znalazł się już suchy w pomieszczeniu testowym.
– Czy dobrze się spisałem?
– Poszło ci bardzo dobrze.– odpowiedziała mu pani doktor.– Przepraszam za swój ostry ton.
– Spokojnie... przyzwyczaiłem się w wojsku. Zresztą przełożony może unosić głos na podwładnych kiedy tylko chce.
– Aż taką dyscyplinę w wojsku mieliście?– spytała Maya.
– Jeszcze większą... bez obrazy ale tutaj to jest w porównaniu z wojskiem jak na placu zabaw...– Ritsuko wyszła pierwsza. Następnie Wasyl i Maya. Wasyl miał jeszcze przejść jedną lekcję nauki pilotażu Evy. Jechali na ruchomym chodniku. Po kilku minutach Maya pochyliła się nieco i szepnęła do Wasyla:
– Nie martw się... ja też się spóźniłam.
– Wiem.
– Skąd?
– Po prostu widziałem jak wracałaś z kościoła.
– Rozumiem. Jak tam twoje samopoczucie przed testem?– powiedziała już głośniej. Martwiła się by nie urazić szefowej ciągłym szeptaniem.
– Nie ma problemów.
– A co tam w szkole?
– Też bez problemów.
– To dobrze.– Rozmowa urwała się gdyż zajechali do następnego pomieszczenia. W pomieszczeniu byli już wszyscy ludzie z obsługi poza Mayą. Dziewczyna usiadła przy jedynej wolnej konsolecie. Wasyl znów musiał się zanurzyć w LCL'u. Tym razem jednak nie musiał się przyzwyczajać. Jeszcze całkowicie nie ochłonął po poprzednich próbach. Teraz siedział w kapsule która została umieszczona w Evie 05. Eva zmieniła się nieco od tego co się stało podczas tej próby w której wpadła w berserk. Napisy znajdujące się na jego "futerale" na nóż progresywny i na karku były teraz czerwone zamiast czarnych. Klapa na Entry Plug zmieniła barwę na złotą. Na samym hełmie pojawiły się czerwone numery seryjne jednostki. Plecak ograniczający ją który dźwigała na plecach też zmienił barwę. Był teraz w barwach czerwony biały niebieski i znów czerwony. Trochę jak tarcza strzelnicza. Maszyna została aktywowana. Głowa podniosła się patrząc przed siebie. Za czerwonymi szkłami hełmu zabłysły na biało oczy. Eva 05 nie była już wbita w ścianę zaczepami. Teraz stała i zanim ją aktywowano była tylko podtrzymywana przez zapasowe ograniczniki w pozycji wyprostowanej. Wasyl poczuł że tym razem w czasie aktywacji nie będzie problemów. I jego przewidywania sprawdziły się. Linie połączeń nerwowych przeszły przez "Absolute Border Line" tak jakby jej nie było. Ręce Evy drgnęły nieznacznie. Do pomieszczenia z komputerami wszedł komandor Fuyutsuki.
– Komandorze. Nie wiedziałam że będzie pan przy rutynowych ćwiczeniach.– wyrzekła Ritsuko.
– To jego pierwsza lekcja. Chcę zobaczyć jak sobie poradzi.
– Tak jest komandorze.– Ritsuko włączyła interkom.– Wasyl. Teraz musimy nauczyć cię jak wprawić Evangeliona w ruch. Zaczniemy od prostej czynności. Spróbuj podnieść prawą dłoń.
Wasyl skoncentrował się. Przypomniał sobie wskazówki jakie przekazała mu Rei. Jego ręka w kapsule podniosła się do klatki piersiowej. Eva powoli powtórzyła ten ruch. Można było zaobserwować za oknem i na ekranie pokazującym pilota że ruch został skopiowany dokładnie.
– Dobrze... Teraz zaciśnij pięść i powtórz to samo z lewą ręką.– Wasyl wykonał rozkaz. Szło mu to bardzo łatwo.
– Jak myślisz? Będziesz w stanie nią chodzić?– spytał przez interkom Fuyutsuki.
– Ależ komandorze... Jeszcze za wcześnie na ten stopień nauki.
– Wiem... Ale ten chłopiec szybko się uczy. Jak myślisz Wasyl? Dasz radę?– spytał Wasyla.
– Dam radę... tak mi się wydaje.– odpowiedział mu chłopak.
– Tylko ostrożnie Wasyl. Stawianie kroków jest trudniejsze niż zwykłe ruchy ręką...
– Tak jest.
– Przygotować wysięgniki na wypadek gdyby Eva się wywróciła.
– Przygotowane.
– Dobrze, Wasyl. Skoncentruj się.
– Tak jest.– Eva powoli uniosła Prawą nogę. Z hukiem postawiła ją na podłodze.
– Cóż... Nieźle mu idzie.
– Tak. Ale to dopiero pierwszy krok. Shinji po pierwszym się przewrócił.
– Zobaczymy.– Eva podniosła już szybciej lewą nogę i jeszcze szybciej ją postawiła.
– Jednak potrafi się sprężyć. Podejrzewam że wkrótce będziemy mogli zacząć go uczyć posługiwać się bronią Evangelionów.
– Ależ komandorze. Nawet jak na niego to za wcześnie...– jej głos zagłuszył duży huk który nie ustawał po pierwszym uderzeniu. Ritsuko która stała odwrócona tyłem do okna za którym znajdowała się Eva, powoli odwróciła głowę. Wszyscy ludzie z obsługi patrzyli się na wziernik z miną taką jakby ktoś miał ich za chwilę uderzyć w twarz jednak powstrzymał się moment przed tym. Wszyscy wywalali oczy w zdziwieniu. Ritsuko zauważyła że w pomieszczeniu z Evą odbywał się duży ruch. Eva–05 biegała po pomieszczeniu z jakimiś dziwnymi uczuciami w ruchach. Coś jakby beztrosko. Gdy robot dobiegł do ściany, powoli odwracał się i biegł w drugą stronę. Po jej ruchach można by ją przyrównywać do jakiegoś dziecka które zmierza w kierunku jakiegoś upragnionego obrazu.
– Jak on to zrobił?– Z ust Ritsuko wydobyło się to pytanie zaraz po drugiej rundce.
– Poprawka... jak on to robi.– odpowiedział jej Fuyutsuki z zadowoleniem w głosie.– Żaden z naszych dotychczasowych pilotów nie zrobił tak dużych postępów w tak krótkim czasie. Wychodzi na to że ten chłopiec jest dla nas wspaniałym nabytkiem...– W interkomie odezwał się zmęczony głos chłopca:
– Komandorze... czy mogę skończyć już demonstrację? Zmęczyłem się.– w słowach chłopca czuć było zmęczenie i jednocześnie zadowolenie z wykonanej pracy. Nie zdobył by się na to pytanie gdyby nie uważał że praca jest naprawdę dobrze wykonana.
– Pani doktor... Sądzę że zasłużył sobie na chwilę odpoczynku.
– Tak jest panie komandorze. Wasyl. Wróć do punktu w którym zacząłeś. Poczekaj na zabezpieczenia i będziesz mógł się odprężyć.
– Tak jest.– Wasyl odpowiedział już bez uczuć w głosie.
– Nie przeszkadzajmy mu i wyłączmy interkom.– odezwał się komandor gdy ludzie z obsługi zakończyli już procesy blokujące Evangeliona. Interkom został odłączony.
– Czy sprawdziła pani już jego teczkę?
– Tak.
– Czemu ma pani nie przekonaną minę?
– Teczka jest pusta. Jedyne co w niej jest to dwie kartki. Kartka z jego danymi osobowymi czyli jego wiek nazwisko imię i rodzina, i kartka z napisem który w naszym języku oznacza: "Dane ściśle tajne z ramienia KGB."
– KGB? Ten rosyjski wywiad? Co oni mogą mieć z nim wspólnego?
– Nie wiem. Sprawdziłam też teczki jego rodziny żeby tam znaleźć jakieś informację.
– I jakie uzyskała pani rezultaty?
– Żadne. Co prawda jego rodzeństwo nie ma zastrzeżonych teczek tak samo jak jego Matka.
Z nich dowiedziałam się tylko tyle że jego rodzice się rozwiedli a jemu pozwolono wybrać z którym zostanie. Wiem też tylko tyle że jego rodzina żyje w innym kraju. O nim nie ma za wiele w tych teczkach.
– A teczka jego ojca?
– Tak samo jak w jego wypadku z tą różnica że stan jest oznaczony dużymi literami i oznacza stan spoczynku. Są tam opisane jego doświadczenia wojskowe i zasługi na wojnie. Głównie historia kraju. Na końcu teczki znalazłam taką samą czarną kartkę z czerwonym napisem o tym wywiadzie.
– Czyli nic o nim nie wiadomo?
– W zasadzie nic. Trochę mi opowiedział ale nie powiedział mi nic co by nam pomogło.
– Czyli gramy z nim w ciemno?
– Można tak powiedzieć.
– Wie pani już o tym że dzięki jego pierwszemu udanemu testowi, kazano nam sprowadzić ludzi z informacją genetyczną najbliżej z nim spokrewnioną?
– Tak. Ale podobnie jak koledzy pilota Ikari'ego i Suzuhary, czy też Soryu i Ayanami, będą oni jedynie kandydatami.
– Ilu znaleziono?
– Dokładnie trójkę. On sam zna te osoby. Podejrzewam że będzie to motywacją dla niego by ich tu sprowadzić.
– Tak. Komandor Ikari szczerze wątpi w jego przydatność w obronie Geofrontu. I bierze pod uwagę jedynie fakt że chłopak jest w pełni krwi Rosjaninem i nie ma z nami nic wspólnego.
– Ma jednak już motywację. Z moich rozmów z nim wywnioskowałam że jest dla nas oddany i rozkazy komandora Ikari'ego i pańskie będzie wykonywał z wielką odpowiedzialnością. Zauważył pan chyba jak bardzo przed momentem wziął sobie do serca pańską prośbę o demonstrację. Podejrzewam że gdyby nie wziął tego za rozkaz to nie wykonałby tego tak dobrze.
– Rzeczywiście. Jednak nie zawsze można przyporządkować życie do regulaminu. Ktoś z ludzi tu pracujących mógłby go obrazić i wtedy mógłby odmówić współpracy, bez względu na to czy zrobiłby to pilot, cywil, Pani, ktoś z obsługi lub zapewne Ja i komandor Ikari.
– Nie sądzę. Mówił nam że zrobi wszystko co pomoże jego krajowi. Poza tym... z jego wypowiedzi wnioskuję że bardzo polubił pilotów. Zwłaszcza Ikari'ego i Ayanami. Oboje są dla niego bardzo ważni.
– Cóż... niezbadane są losy ludzkie. Pożyjemy, zobaczymy.– Ich rozmowa się urwała. Wasyl wskazywał pukaniem w kontaktory A–10 by włączono interkom. Maya po wcześniejszym zezwoleniu przywróciła interkom do służby.
– Rozpoczynamy kolejne próby? Już wypocząłem.
– Nie wiem. Jak tam poziom harmoniczny?– spytała doktor Akagi.
– Nie potwierdzam gotowości. Jego poziom harmoniczny jest jeszcze przeciążony.
– Czemu skłamałeś?
– Nie kłamię. Ja już jestem gotowy.
– Ale nie czujesz się dobrze.
– Ciało może nie.– ta wypowiedź wprawiła wszystkich na sali w zakłopotanie. Wszystkich poza wice komandorem. Doktor Akagi zastanawiał się czy on na pewno jest w pełni świadom tego co mówi. Maya, tak jak reszta obsługi, starała się ukryć podziw dla tego chłopca.
– Nie Wasyl. Wiem ze chciałbyś dać z siebie wszystko ale nie możesz się przeciążać. Kończę testy na dzisiaj. Nie wzięliśmy pod uwagę twojego poziomu i uczylibyśmy cię czegoś co ci już nie trzeba tłumaczyć. Przygotuj się na wyciągnięcie Entry Plug'u.– Wasyl bez słowa wykonał rozkaz. Ściany w jego kapsule rozbłysły wszystkimi kolorami tęczy po czym stały się czarne a wewnątrz pomarańczowy odcień światła zmienił się na niebieski. Wasyl położył głowę na oparciu.
– "Przesadziłem z tymi popisami przed komandorem. Powinienem się spokojniej zachowywać. Komandor mógł pomyśleć że się mu podlizuje i że chce mieć jakieś względy.
Czemu ci ludzie tak się dziwili gdy zacząłem biegać? Czyżby to było coś nadzwyczajnego? Japończycy mnie wciąż zadziwiają."– myślał po zamknięciu oczu.
– Kiedy mają przyjechać ci nowi kandydaci?– spytała pani doktor komandora zbierającego się do wyjścia.
– Powinni przyjechać za dwa dni. Nie ma potrzeby mówienia mu o tym. Sam się dowie. Na razie jednak jeżeliby dowiedział się że ma mieć zastępstwo... mógłby pomyśleć że mu nie ufamy.
– Tak jest. Zrozumiałam co miał pan na myśli.
– Tak trzymać. Do widzenia.– Komandor wyszedł z pomieszczenia. Wasyla oddelegowano od razu do domu. Nie był już potrzebny w pomieszczeniu testowego. Po wcześniejszej przejażdżce windą na odpowiednie piętro, znalazł się w przebieralni. Przebrał się tu z powrotem w swój garnitur. Na dłonie założył rękawiczki i wyszedł z pomieszczenia. Pojechał na najwyższe piętro i wyszedł z placówki. Ruszył od razu w stronę mieszkania które zajmował. Czuł że dzisiaj będzie coś nowego.
W biurze Lorenza Keel'a panował mrok przerywany jedynie blaskami Hologramów przedstawiających członków jego organizacji a raczej delegatów z jego organizacji. Szóste miejsce które zazwyczaj zajmował hologram Ikari'ego było puste.
– Sprawdziliśmy teczkę tego nowego pilota. Nie mamy dostępu do jego danych personalnych. Wszystkie zostały zastrzeżone przez KGB.– Odezwał się przewodniczący.
– I co w związku z tym?– odezwał się delegat z Rosji.
– Musimy wiedzieć wszystko o tym który będzie nam podlegał.
– Akta KGB nie są dostępne nawet prezydentowi Rosji. Nam tym bardziej ich nie udostępnią.
– A więc musimy się dowiedzieć o naszym pilocie od niego samego.
– On nie chce współpracować. Nie chciał wyjawić swojej historii podczas badań w rosyjskim oddziale Nerv'u.
– A więc musimy się odwołać do naszego czołowego naukowca w dziedzinie pamięci. Wcześniej jednak musimy sprowadzić tego chłopca do naszej placówki i poddać sondzie.
– Czy to nie wpłynie na jego psychikę?
– Przez dwa do trzech dni może być nieprzytomny umysłowo... Jak roślina... Po tym czasie na pewno wyzdrowieje i nie będzie żadnych zaburzeń poza lekkimi bólami głowy. Nie będzie pamiętał niczego z przesłuchania. Nasz naukowiec z Ameryki... Doktor... Aleksander Hask... przeprowadził już takie badania i za każdym razem odbyło się tak samo jak wymieniłem.
– Czyli mamy go porwać i po przesłuchaniu oddać go opiekunom z Nerv'u?
– Dokładnie tak.
– Czy to jest jedyny powód tego spotkania?– spytał Brytyjczyk.
– Nie. Ciągle nie rozwiązaliśmy problemu z sponsorem.
– Czy masz już jakiś kandydatów?
– Wszyscy z Europy. Najbogatsze kraje: Hiszpania, Francja, Austria, Polska, Białoruś i Ukraina. Z tych potencjalnych sponsorów najbardziej obiecującymi są Hiszpania, Polska i Białoruś. Dość duży skarbiec ma również Austria.
– Jeszcze coś? Tą sprawą możemy się zająć jako ostatnią.
– Nasi naukowcy oszacowali że czas przebudzenia nadjedzie się za miesiąc.– zarzekł Keel.
– Więc nasz maleńki problem przestaje być naszym?– odezwał się Amerykanin.
– I staje się dużym problemem dla Nerv'u.– odezwał się Chińczyk.
– Mają teraz naszą Evę więc aż tak dużym problemem nie będzie.– Odezwał się Rosjanin.
– Dobrze. Teraz spotkanie jest już zakończone.– odezwał się na nowo Keel.
Wszystkie hologramy pogasły.
Wasyl wracał z kwatery głównej. Był już wieczór. Przechodził pustą aleją. Każdy jego krok tą ulicą monitorował agent Nerv'u. Siedział na dachu i obserwował go przez lunetę przyczepioną do karabinu snajperskiego. Karabin ten jednak miał służyć do ochrony tego chłopaka a nie do zgładzenia go. Nagle zegarek agenta zaczął pikać.
– Hej! J!– Kolejny agent wstał z ziemi i przyjrzał się wołającemu koledze.
– Co? K?
– Zmiana. Moja kolej się skończyła.
– Dobra.– Zastępca agenta K powolnym krokiem zmierzał do lunety. Ta powolność kosztowała go późnej pracę.
Wasyl przechodził obok ciemnego zaułka gdy nagle z ciemności wyłoniły się dłonie. Jedna miała w wewnętrznej stronie chusteczkę. Była to prawa dłoń. Ta właśnie dłoń zapadła na ustach i nosie chłopca. Druga ręka nie obwinęła się tak jak powinna wokół szyi. Lewa dłoń zacisnęła się na lewym barku chłopca. Jednak Wasyl nie poddawał się. Poczuł jakiś dziwny zapach od tej chusteczki. Wziął głęboki wdech i przerzucił napastnika przez ramię. Wasylowi kręciło się w głowie. Popatrzył na powalonego i zauważył że jego wzrok miga jak w szoku. Zaczął tracić zmysły. Zemdlał. Postać była w ciemnym prochowcu i miała na głowie kominiarkę i kapelusz pasujący do prochowca z lat pięćdziesiątych. Zanim Wasyl omdlał całkowicie zauważył dwa trójkąty na klapie. Były zakrzywione od strony zewnętrznej. I pomiędzy sobą miały dość mały odstęp. Postać podniosła bezwładne ciało Wasyla obezwładnione chloroformem.
– Przesyłka doręczona!– powiedziała do nadajnika. Zza rogu wyjechał samochód. Czarna limuzyna osobowa. Postać otworzyła drzwi i wrzuciła tam Rosjanina. Sama też wsiadła za nim. Samochód ruszył przed siebie. Agenci którzy siedzieli na dachu nie dowiedzieli się za co ich wylano.
– Panie doktorze. Proszę zaczynać.– głos był bezpłciowy i wydawał się jakby stworzony przez modulator głosu.
– Spróbujmy jednak nawiązać kontakt zanim zaczniemy wykorzystywać minerały które są i tak trudne do zdobycia.– Odezwał się człowiek w waciaku.
– A więc już zaczynam! Słuchaj no, chłopcze. Masz nam wyjawić swą historię. Całe swoje życie.
– A dlaczego mam to niby zrobić?
– Nie ty tu zadajesz pytania!
– Nie opowiem wam o moim życiu. To zabronione!
– Doktorze. Proszę zaczynać. Nie ma powodu się z nim patyczkować.
– Przykro mi chłopcze. Lepiej by było gdybyś zaczął mówić.– Doktor nacisnął jakiś guzik. Wasyl poczuł jak część jego świadomości, która więziła go w przekonaniach, powoli odpływa... jednak nie całkiem. Doktor był dla niego jeszcze trochę łagodny.
– Czy teraz nam odpowiesz?– odpowiedział inny głos który także pochodził z monolitu. Był tak samo zniekształcony jednak brzmiał inaczej.
– Nie odpowiem wam!– Wasyl starał się powstrzymać od mówienia. Nie wiedział dlaczego tak naprawdę go ty sprowadzono.
– Doktorze. Proszę zwiększyć ilość skopolaminy w miksturze.
– To mu zaszkodzi!
– Jednorazowa dawka nie spowoduje spustoszenia w jego organizmie, a od skopolaminy nie da się uzależnić.
– Dobrze.– Doktor nie był pocieszony. Nacisnął inny guzik. Wasyl poczuł jak kolejna część świadomości go opuszcza.
– A teraz? Odpowiesz na nasze pytanie?
– NIE!
– Doktorze. Proszę zwiększyć stężenie pana mikstury w cieczy.
– Chce pan żeby później przez dwa dni był jak roślina?
– Proszę wykonać rozkaz. To my tu zadajemy pytania.
– Tak jest.– Wasyl poczuł że kolejny przycisk guzika może go wyłączyć. Walczył jednak do końca.
Naukowiec i Monolity męczyły się nad Wasylem jeszcze godzinę zwiększając dawki radykalnie. Wasyl dalej nie chciał się poddać.
– 01!– odezwał się jeden z monolitów.– Dajmy sobie na dzisiaj spokój. Już godzinę próbujemy go zmusić do mówienia a on dalej odmawia.
– Doktorze. Ostatnia rundka wokół niego.
– Jest wykończony. Jeszcze raz i straci świadomość tego co mówi!– Odkrzyknął doktor.
– Zrób to, doktorze. Przecież ta metoda nie jest groźna dla zdrowia chyba ze zwiększymy poziom skopolaminy!
– Dobrze.
– I jak teraz? Chłopcze? Opowiesz nam swoją historię?
– Tak... Opowiem ją...– Wasyl stracił już całą kontrolę nad sobą. Praktycznie nie wiedział co się wokół niego dzieje.
– Więc opowiadaj.
– Urodziłem się w 2000 roku. Dokładnie 29 Maja. W półtorej roku po mnie urodzili się Maruszka, Wladimir i Iwan, moje rodzeństwo. Żyliśmy spokojnie do 2007 roku. Ojciec powrócił z Polski. W tym kraju podczas wojny zdobył odznaczenie Virtutti Militari. Moja matka pokłóciła się z Ojcem. Była sprawa w sądzie. Sąd pozwolił mi i mojemu rodzeństwu zdecydować z którym z rodziców chcemy zostać. Moi bracia i siostra wybrali matkę. Ja zamieszkałem z Ojcem i z dziadkiem. Obaj wychowywali mnie jak żołnierza. Byłem szczęśliwy chociaż nie widziałem często ojca. Ojciec dalej był zawodowym żołnierzem. Wstąpił do KGB i tym samym zapewnił ochronę z urzędu mnie i mojemu rodzeństwu. Chodziłem do normalnej rosyjskiej szkoły. Byłem lubiany za swój cichy styl bycia. Gdy zacząłem chodzić do gimnazjum, umarła moja babcia. Zawsze byłem uzdolnionym uczniem. Przeniesiono mnie do gimnazjum rok wcześniej niż powinienem do niej chodzić. W rok później. Dokładnie w północ nowego, 2011 roku. Zginął mój ojciec. Staliśmy wtedy nad grobem mojej babci a jego matki. Usłyszałem strzał a mój ojciec upadł na grób z rękami na piersiach. Odwróciłem wzrok w kierunku z którego padł strzał. Zobaczyłem tam człowieka należącego do organizacji terrorystycznej zwanej wtedy jeszcze "Arctic Avengers". Miał na sobie biały strój i czarną kominiarkę. W ręce miał jeszcze dymiący pistolet. Przeładował klamkę w pistolecie i wymierzył we mnie. Z rykiem rzuciłem się na niego. Strzał chybił. Przewróciłem się z tym człowiekiem na trawę. W furii zacząłem okładać go po twarzy. Biłem w szczękę. Człowiek bełkotał za każdym ciosem. Byłem dość wysportowany a szał bojowy w który wpadłem spowodował że adrenalina wzmocniła mnie. Człowiek wypuścił z dłoni pistolet. Podniosłem go i przeładowałem. Wymierzyłem w jego korpus. Człowiek błagał mnie o litość.
– Co wtedy zrobiłeś?– Przerwał mu głos który wyłonił się z monolitu numer dwanaście.
– Strzeliłem po raz pierwszy. Prosto w splot słoneczny by człowiek cierpiał. Przeładowałem broń i oddałem kolejny strzał w korpus. Człowiek łkał. Oddałem w niego około piętnastu strzałów. Żaden nie spudłował i dopiero za piętnastym razem człowiek przestał krzyczeć. Skończyła się amunicja w broni. Gdyby było jej więcej, strzelałbym jeszcze. W ostatnim odruchu szału, uderzyłem kolbą pistoletu o jego czaszkę. Z jego ust wylewała się krew co świadczyło ze strzały przebiły jego płuca. Gdy ochłonąłem, podbiegłem do Ojca. Ten nic nie odpowiedział. Gwizdał sobie pod nosem jakąś melodię. Był to nasz stary zwyczaj, by umierać przy muzyce. Z klapy munduru odpiął swój medal który dostał w Polsce i oddał go mnie. Podeszło do nas kilku agentów KGB którzy mieli się nami opiekować. Miałem do nich wyrzuty sumienia. Zdałem sobie sprawę że w życiu nie wolno ufać nawet sobie samemu. Agenci zajęli się moją sprawą ze względu na ojca. Wszystko było potraktowane jako zabójstwo w obronie i nawet nie było rozprawy sądowej. Wszystkie moje akta zostały zastrzeżone by nie przeszkodziło mi to w karierze. Na pogrzeb ojca przyszedłem z dziadkiem. Moja rodzina została poinformowana o tym że ojciec zmarł. Nikt się nie pojawił na pogrzebie poza przyjaciółmi ojca, mną i dziadkiem. Rok po śmierci ojca mojemu dziadkowi udało się przemycić mnie do Armii. Zostałem wyszkolony jak każdy dorosły żołnierz. Nauczono mnie w Wojsku jak zabijać ludzi. Byłem tam na własne życzenie i dziadek nie chciał mnie w wojsku. Trzy lata byłem rozrywany przez życie żołnierza i ucznia. Udało mi się zdać do trzeciej klasy gimnazjum. Wtedy zostałem wybrany spośród młodzieży na szóstego pilota. Przyjechałem do Japonii. Zostałem cofnięty ze względu na wiek do klasy drugiej. Tutaj to raczej jeszcze jest ósma klasa. Poznałem Tu wielu ludzi. Doznałem nowych uczuć. Szkoliłem się. Dziś zostałem porwany. Odpowiadam teraz przed wami na wasze życzenie. Nie wiem co się ze mną dzieje.– Naukowiec zaczął cicho płakać. Był przerażony tym co zrobił temu chłopcu. Co innego jakby miał sondować wroga który by zagrażał mu. Teraz musiał torturować dziecko. Wypowiedź chłopca także sprawiła mu ból w sercu.
– Doktorze...– po dłuższej chwili odezwał się monolit nr 1.– Proszę go odłączyć od aparatury i przygotować jego odesłanie. Jest już późno. Niech przenocuje w jednej z naszych cel. Jutro oddajcie go opiekunom pod same drzwi.
– Tak jest. Proszę mi obiecać że już nigdy nie będę tego musiał powtarzać.
– Ma pan nasze słowo. Przynajmniej do następnego razu. Musimy rozważyć jego przydatność. Proszę dopilnować by nie pamiętał tego porwania. Jeżeli Nerv zacząłby coś podejrzewać, moglibyśmy mieć z nimi duże kłopoty. Proszę też wysłać jednego agenta który wyjaśni jego zniknięcie jego opiekunowi.– Zielony prostokąt został opróżniony z płynu a Wasyl został wyjęty z niego. Doktor Podniósł go i wyniósł z Sali.
Monolity zaczęły krążyć wokół jakiegoś czarnego punktu. Prowadziły ze sobą rozmowę. Dziewięcioro z nich zniknęło. Zostały te z numerami od 1 do 5.
– I co o nim sądzicie?– odezwał się pierwszy monolit głosem Lorenza Keel'a.
– Nie uważam by był dobrym podwładnym. Zamordował człowieka z zimną krwią i pastwił się jeszcze nad nim.– odezwał się delegat z Chin.
– Jakby tego było mało, nie został ukarany.– odezwał się Amerykanin.
– Jest nieobliczalny!– odezwał się z pasją delegat z Anglii.
– Naprawdę? Właśnie podaliście cechy żołnierza doskonałego. A poza tym... Kto kiedykolwiek był przewidywalny? Wszyscy są nieobliczalni. Poza tym. Ten chłopiec ma silną wolę... Nie poddał się do samego końca. To doskonały sprzymierzeniec!
– Cóż, Keel. Ty jesteś przewodniczącym. Twoje argumenty są nie do podważenia... Więc można się już rozejść?
– Tak.– Monolity rozpłynęły się w ciemnościach.
– Dzień dobry. Jestem doktor Hask.– Przedstawił się doktor w języku angielskim.
– Gdzie pan go znalazł?– Spytała Misato gdy doktor poprowadził do niej Wasyla.
– Spokojnie. Proszę się nie martwić. Zaraz pani wszystko wytłumaczę.– doktor przytrzymywał nieprzytomnego umysłowo Wasyla.
– Proszę wejść.
– Dziękuje.– Doktor wszedł do Salonu razem z chłopcem pod pachą. Dalej go prowadził.
– Gdzie jest jego sypialnia? Trzeba go położyć.
– Doktorze. Co mu się stało? Jest taki nieprzytomny a ma otwarte oczy.– spytał Shinji. Doktor akurat kładł go na łóżku.
– Nie przeszkadzajmy mu... Opowiem wam wszystko w salonie. Dobrze?
– Tak doktorze.– odpowiedziała mu Misato. Doktor usiadł za podaną mu herbatą.
– Dziękuję. Znalazłem tego chłopca wczoraj. Potrącił go samochód. Zabrałem go do swojej kliniki w Gotenba.
– Dlaczego tak dziwnie teraz patrzy?– Spytał Shinji patrząc na otwarte drzwi pokoju Rosjanina.
– To z powodu tego wypadku. Uderzył głową o krawężnik. Było by z nim bardzo źle gdyby nie to ze odbił się kilka razy zanim uderzył o ten krawężnik. Niestety wystąpiło u niego czasowe rozłączenie. Jest na razie jak roślina. Oszacowaliśmy z lekarzami że dojdzie do siebie za dwa góra trzy dni.
– Jak roślina? Czyli jest w stanie katalepsji?
– Dokładnie. Jednak wydaje mi się że słyszy wszystko co się do niego mówi. Zalecałbym częste rozmowy z nim. Może przez kogoś kto jest mu wyjątkowo bliski.– Doktor mówił to, by chłopcowi którego potraktował w ten sposób dostało się coś od życia.
– Ma pan na myśli jakąś dziewczynę? Taką którą lubi?– spytał nieśmiało Shinji.
– Takie towarzystwo było by dla niego najlepsze. Niestety nie reagują jego oczy i prawdopodobnie nie będzie mógł takiej osoby zobaczyć. Robi się już późno. Może powinienem już pójść. Jeżeli chodzi o niego... proszę się nie martwić. Jego mózg i rdzeń kręgowy zostały nie naruszone. Na pewno dojdzie do siebie.
– Dziękuje doktorze.– Odezwała się Misato po Angielsku. Ten człowiek, którego poznała, sprawił na niej wrażenie dobrego i czułego lekarza. Doktor Hask w rzeczywistości był takim człowiekiem. Wyszedł po wypiciu herbaty. Czuł że spełnił swój obowiązek wobec swej młodej ofiary. Gdy doktor wyszedł, Shinji wszedł do pokoju Wasyla. Usiadł obok niego. Patrzył na niego. Był odkryty a jego ciało było bezwładne. Twarz leżała na lewym policzku tak że Shinji mógł widzieć jego nieprzytomny wzrok. Z ust Wasyla zaczęła się toczyć powoli ślina. Shinji wyjął z kieszeni chusteczkę i podłożył mu ją pod policzek po wcześniejszym wytarciu jego ust. Założył kołdrę na jego ciało. Misato widziała całą tę scenę. Shinji traktował Wasyla tak, jakby był jego bratem. Ten obrazek wzruszył ją. Shinji usiadł na kanapie którą Misato wstawiła pod nieobecność lokatora. Miała to być niespodzianka dla chłopca. Shinji rozsadowił się w miękkiej kanapie i wyciągnął swój odtwarzacz SDAT. Uruchomił znowu Requiem Lacrimosa Mozarta. Jednak pomyślał że nie powinien słuchać tej melodii przy człowieku w takim stanie. Zmienił utwór na ode do radości Beethovena. Ten utwór o wiele bardziej pasował do sytuacji. Tak przynajmniej wnioskował Shinji. Słuchawki były nieszczelne. Wasyl rzeczywiście miał słuch wyostrzony, podczas kiedy reszta jego zmysłów nie działała. Nie pamiętał co stało się poprzedniego dnia. Nie wiedział dlaczego nie może się ruszać. Po części słyszał rozmowę doktora z Misato i Shinji'im. Młody Ikari zarobił u niego dużego plusa tym wspomnieniem o osobie towarzyszącej. Teraz Wasyl zdawał sobie sprawę że Shinji siedzi z nim w pokoju gdyż słyszał muzykę. A muzyka była dla niego ukojeniem. Jego świadomość zasnęła niedługo potem gdyż ciało miał już uśpione. Przed snem jeszcze zastanawiał się którą koleżankę przyprowadzi Shinji. Czuł że chłopiec nie na darmo mówił te słowa. Wasyl zdał sobie sprawę z tego że już jednak pociągają go dziewczęta. Postanowił że gdy odzyska władzę w nogach i reszcie ciała, zmieni się. Co prawda nie chciał zmienić jedynie stylu w jakim mówił i tego że wykonuje rozkazy. Chciał w końcu zająć się kontaktami z ludźmi.
Shinji wciąż patrzył na nieprzytomną twarz Wasyla. Przyjrzał się instrumentowi który stał przy kanapie. Gitara o trójkątnym pudle rezonansowym zdziwiła go. Tak samo podwójne struny na niej. Jednak nie mógł się przemóc by podnieść instrument. Chciał się zająć głównie opieką nad Wasylem. Co prawda nie wiedział co robić jednak czuł że jest potrzebny. Przypomniał sobie dzień dzisiejszy. Rano wstał i zdał sobie sprawę że Wasyl nie wrócił do domu. Ubrał się i razem z Asuką wyruszył do szkoły. Asuka jednak zostawiła go w połowie drogi i przyśpieszyła tak że chłopiec nie nadążył za nią. W szkole w zasadzie nie wydarzyło się nic ciekawego. Jednak było coś miłego i nowego. Dowiedzieli się że wkrótce przybędą nowi trzej studenci z wymiany i ich klasa będzie nieco większa. Cała jego klasa starała się dowiedzieć kim będą nowi koledzy. Nawet Aida jednak nie mógł znaleźć nic na temat tych ludzi. Nie powiedziano im w jakim czasie mają się zjawić nowi koledzy ale zapowiedziano że jeszcze w tym tygodniu. Asuka także była nieco ucieszona tą wiadomością jako że pomyślała, że może będzie tam jakaś ciekawa osoba. Najlepiej dziewczyna. To było jedyne ciekawe co wydarzyło się w szkole. Po szkole odprowadził Manę do jej mieszkania na brzegu rzeki. W drodze rozmawiał z nią o swoim nowym koledze. Mana sama rozpoczęła rozmowę o Wasylu. Shinji opowiedział że jego nowy kolega nie zjawił się na noc w domu. Mana była tym nieco zaniepokojona. Tak samo jak Shinji, polubiła tego młodego Rosjanina. Shinji wracał do domu zamyślony. Teraz gdy tu siedział, wiedział już co stało się Wasylowi... Wiedział to co powiedział mu lekarz. Misato także dowiedziała się o tym tylko od tego lekarza i nawet nie miała podejrzeń co do tego wypadku. Shinji w chwilę później usnął. Wasyl poczuł na skórze wiaterek dobiegający zza uchylonego okna. Misato weszła do pokoju i zamknęła to okno. Sam Wasyl zastanawiał się dlaczego nie może się poruszać i widzieć skoro czuje swoje ciało na nerwach. Czół każdy dotyk. Misato przykryła młodego Ikari'ego i popatrzyła na Wasyla. Ucałowała młodego Rosjanina w czoło. Zrobiła to z sympatii jaką zarówno ona jak i kilkoro innych osób, do niego zapałało. Wasyl poczuł to muśnięcie ustami. Zrobiło mu się tak miło jak kiedyś gdy jeszcze miał pięć lat. Pamiętał najważniejsze rzeczy takie jak dotyk rodziców, wspólne zabawy z rodzeństwem i wreszcie... pocałunek matki na dobranoc. I to właśnie to wspomnienie towarzyszyło mu podczas tego muśnięcia. Zasnął spokojnie. Przynajmniej jego świadomość.
Shinji Ikari wstał o siódmej rano i przygotował się do wyjścia do szkoły. O dziwo poza nim i Wasylem nie było w domu nikogo. Misato i Asuka wyszły bardzo wcześnie. Shinji zjadł śniadanie i wziął w dłoń teczkę. Wasyl słuchał krzątaniny którą potrafił wzniecić Jego opiekun. Coś się w jego stanie poprawiło. Widział już cienie przed oczami ale nie mógł nimi dalej ruszać. Tak samo jak resztą ciała. Dalej było bezwładne. Podejrzewał ze jak już odzyska pełnie władz nad sobą, to od razu całą. Budował się w tej myśli. Po pewnej chwili usłyszał głos Ikari'ego oznajmiający:
– Hej, Wasyl, już znikam. Wrócę za kilka godzin. Trzymaj się!– i po tym nastąpił delikatny trzask drzwi i zamykany kluczem zgrzyt zamka. Shinji wziął sobie do serca to co powiedział doktor. Wasyl został sam w domu. Nie czuł jednak samotności. Zamiast się poddać osłupieniu, wspominał wszystko co pamiętał. Wspominał głównie ojca jako że była to osoba którą kochał nad życie. Niestety zawsze gdy przypominał sobie ojca, prędzej czy później przypominał sobie scenę w której zamordował zabójcę. Nienawidził się za to. Z całego serca nie chciał by to się powtórzyło. To zdarzenie było dla niego poważnym problemem. Przez to wszystko był niedostępny dla ludzi. Bał się że znów mógłby wpaść w furię i wtedy znów mógłby kogoś zamordować. Dlatego nigdy się nie złości lub nie kłóci. Jednak przesadzał. Zwykła kłótnia nie wyprowadziłaby go z równowagi na tyle by go wprowadzić w furię. On sam i tak na ogół był spokojny i bez samo powstrzymywania się. Niestety. Cały jego świat kręcił się wokół jego ojca i najbliższych mu osób. Gdy zmarł jego ojciec, zmarła najdroższa mu część życia. Ciągle jednak jeszcze wspominał swoje rodzeństwo. Nie wiedział dlaczego ale ta część rodziny ciągle się mu przypominała. Zasnął... jego świadomość zasnęła. Śnił mu się sen. Widział w nim śnieg. Całe Tokio–3 pokryte śniegiem. On i jego nowi koledzy jeździli na łyżwach. Nawet Ayanami jeździła z nimi. Ale były tam też trzy inne postacie które nie miały dla niego twarzy lecz czuł że są mu dobrze znani. Obudził się później. Po ciszy jaka panowała w domu wywnioskował ze nikt jeszcze nie wrócił. Jego sen musiał trwać nieco krócej. Jednak pomogło mu to odrobinę. Chociaż nie mógł się dalej ruszać, widział już coraz wyraźniej. Niestety nic mu nie było po wzroku póki nie mógł ruszać gałkami ocznymi. I tak jednak nie widział dużo. Ciągle wszystko było białe a meble były czarnymi cieniami. Po pewnym czasie usłyszał znowu zgrzytanie w zamku. Drzwi otworzyły się a zaraz potem zamknęły. Wasyl usłyszał kroki. Chciałby coś powiedzieć, odwrócić wzrok, chociaż ruszyć się z miejsca ale niestety nie mógł. Musiał nauczyć się cierpliwości. Niestety jego natura nie pozwalała mu usiedzieć spokojnie na miejscu przez pięć minut. Kroki się zbliżały. Usłyszał szelest ubrania. Ktoś musiał usiąść na kanapie. Usłyszał dziewczęcy głos.
– Słyszałam, że miałeś wypadek.– Głos należał do Asuki. Wasyl był tego pewien. Dziewczyna nie dostała odpowiedzi.
– Musiałeś być nieźle zamyślony że dałeś się potrącić. Pewnie znowu miałeś jakieś brudne myśli związane z panią Ibuki.– Wasyl nie poczuł się najlepiej gdyż nigdy nie miał takich myśli związanych z jakąkolwiek kobietą.
– "Czy to ją Shinji poprosił żeby ze mną rozmawiała? Nie... nie jest aż tak okrutny..."– pomyślał do siebie.
– Już się przyzwyczaiłam do tego że faceci mają brudne myśli. Cóż... wszystko będzie dobrze dopóki nie będziesz miał takich związanych ze mną...
– "Nie mam zamiaru o tym myśleć a już zwłaszcza o tobie."– Wasyl znów powiedział do siebie i słuchał dalej.
– Nie wiem jak to powiedzieć. I tak mnie pewnie nie słyszysz więc mogę ci to powiedzieć bez problemu...
– "O nie... jak mi powiesz że mnie kochasz to wolę się nie obudzić z tego stanu!"
– Polubiłam cię. Nie podobałeś mi się jak cię poznałam i nie podobasz mi się teraz ale i tak cię lubię.
– "To jeszcze przeżyje..."
– Wiem że to do ciebie nie dotrze ale spróbuje ci opowiedzieć co się dzisiaj działo w mojej klasie. Rano nie było nic ciekawego. Jedyne czego się dowiedzieliśmy to, to że jutro mają do miasta przyjechać nowi uczniowie z wymiany. Zaczną chodzić do naszej szkoły i też do mojej klasy za trzy dni. Jak zwykle Suzuhara i Kensuke rozrabiali. Nie wiem czemu twierdzą że ci nowi to powinny być same dziewczyny. Nie wiem czemu są aż tak zboczeni. Lepiej by było jakby to byli dwaj chłopcy, najlepiej bardzo mili, i jedna dziewczyna. Takie zresztą dostaliśmy informację od nauczyciela. Głównie znowu ględzono nam o tym jak to meteoryt uderzył w biegun. Jak już będziesz mógł rozmawiać, chcę żebyś mi opowiedział historię o twoim kraju. Nauczyciel opowiadał nam kiedyś historię świata i wspomniał tam o twoim kraju. Chcę o nim wiedzieć więcej. Wiesz co jeszcze było ciekawego? Ta zdzira Ayanami pytała o ciebie! Ona pytała... to jest już coś nowego. Oczywiście nie spytała się mnie tylko tego idiotę, Shinji'ego. Ale to że ona spyta o coś to już coś zupełnie powalonego. Coś ty jej zrobił że o ciebie pyta? Przeleciałeś ją?– Wasyl na ostatnie zdania był bardzo zdziwiony. Czemu ona o niego pytała? Czyżby jednak go polubiła? Nie spodobało się mu to ,że Asuka nazywa ją zdzirą i że stwierdziła że musiał odbyć z nią stosunek żeby się o niego spytała. Słuchał jednak dalej. Zainteresował się tymi nowymi ludźmi którzy mieli się z nią uczyć.
– Nie odpowiesz mi pewnie na to pytanie o tą zdzirę...
– "Jeszcze raz użyje tego słowa to nie wytrzymam!"– Wasyl już powoli tracił równowagę umysłową jednak nie wściekał się. Po prostu się złościł.
– No więc... Nie tylko ona o ciebie pytała. Dziewczyna Shinji'ego też go o ciebie pytała.
Ilu dziewczynom już zawróciłeś w głowie?
– "Nie zawróciłem w głowie towarzyszce Kirishimie."
– Aida i Suzuhara też próbowali wyciągnąć odpowiedź od Shinji'ego. Czemu nikt mnie nie spyta?
– "A posłuchaj się czasami sama!"– Wasyl był naprawdę zażenowany tym sposobem bycia rudej dziewczyny. Jednak nie nudziło mu się teraz i nie miał problemu z zajęciem się czymś.
– I po co ja gadam z rośliną? Bo tym teraz jesteś.
– "Teraz już przesadzasz... Rośliny nie umieją słuchać."
– Jak przyjdzie Shinji to pewnie chętnie z tobą pogada... On lubi gadać z ludźmi którzy go nie uciszą chociaż mają dość.
– "To słuchania ciebie mam już dość."
– Dobra... to, co ci mówiłam ze cię lubię to zostaje między nami.
– "Dobra..."– Wasyl skończył słuchać. Usłyszał kroki Asuki które pozwalały mu twierdzić że wyszła. To była dla niego ulga. Strasznie nie lubił słuchać jej głosu. Wydawało się że nawet w japońskim języku ma ona swój niemiecki akcent którego Wasyl nie znosił. Po pół godzinie przyszedł do domu Shinji. Najpierw odrobił zadanie domowe a później znów usiadł u Wasyla w pokoju.
– No cześć. Już jestem. Wybacz że nie wcześniej ale odprowadzałem Manę.
– "Nie złoszczę się. Nawet się cieszę że ci się podoba."– Wasylowi zaczęło już doskwierać to że nie może odpowiadać jego rozmówcom.
– Wiesz? Ayanami dziś się o ciebie pytała. Pytała dlaczego nie zjawiłeś się na testach. Nie wiem co zrobiłeś ale wreszcie zaczęła się interesować ludźmi. Mam wrażenie ze masz na nią dobry wpływ.
– "Dzięki... Szkoda że nie mogę jeszcze się odzywać."
– To było coś bardzo nowego jak dla niej. Nigdy dotąd nie pytała mnie o to jak się czują inni których znam. Odpowiedziałem jej że miałeś wypadek. Chyba się tym zmartwiła. Tak mi się wydawało. Powiedziałem jej że na pewno byś się ucieszył jeśli by cię odwiedziła ale najwyraźniej nie chciała przyjść.
– "Szkoda... Jak dotąd odwiedzała mnie w szpitalu... czyżby tu nie chciała?"
– Mana też o ciebie pytała. Powiedziała mi że martwi się o ciebie. Naprawdę cię polubiła.
– "Mam nadzieję że jednak ciebie bardziej lubi niż mnie."
– Mają do nas przyjechać trzej nowi uczniowie, dwaj chłopcy i jedna dziewczyna. Oczywiście jak Toji się o tym dowiedział to zaraz się rozradował. Przyjeżdżają jutro wieczorem do Tokio–3. Znowu nauczyciel opowiadał nam o drugim uderzeniu. Podobno już jutro masz dojść do siebie... Tak przewidywał ten doktor który cię tu przyprowadził. Mam nadzieje że szybko dojdziesz do siebie. Jeżeli spotkam jutro tych nowych uczniów to opowiem ci o nich jakbyś nie doszedł jeszcze do siebie. Twoje koleżanki z klasy i jeszcze dwóch chłopaków... Takuya i Kazuya... tak się nazywali, nie pamiętam imion tych koleżanek, pytali o ciebie też. Wszystkie dziewczyny z twojej klasy mnie o ciebie pytały. Nie wiem skąd mnie znali ale dotarli do mnie. Masz całkiem duże powodzenie u dziewcząt.
– "Tak tylko mi zależy na jednej tylko..."
– Zauważyłem że masz jakiś instrument. Może jak wyzdrowiejesz to wtedy coś mi zagrasz?
– "Tobie chyba chodzi o bałałajkę... Pewnie że ci zagram jakąś piosenkę. Tylko którą?"
– Szczerze mówiąc to wydaje mi się dziwna ta gitara. Ma podwójne struny zamiast zwykłych i zupełnie inne pudło rezonansowe niż reszta.
– "Wielkie dzięki za tę GITARĘ... I tak jest zrobiona... nic ci na to nie poradzę."
– Ale co ja się tam znam. Wy macie inne instrumenty niż my.
– "Brawo, i tak trzymać chłopie."
– Założę się że potrafisz naprawdę pięknie na niej grać.
– "Dobra, tylko to nie jest gitara."
– Nie wiem czy nie nudzę cię teraz tymi tematami. Z tego co pamiętam to lubisz mówić o bardziej filozoficznych tematach. No ale do tego trzeba by mieć rozmówcę a ty, na razie nie dasz rady mówić.
– "Wiem... Pozwij mnie."– Wasyl zażartował w myślach.
– No cóż. Jak dojdziesz do siebie to wtedy pogadamy na poważnie. Hm... byłem też dzisiaj w kwaterze głównej. Jeszcze jeden powód dlaczego się nieco spóźniłem. Jesteś już jeden test wstecz. Doktor Akagi chciała dziś przeprowadzić z tobą test ale cię nie było. Miotała się strasznie o to. Nie pytała co z tobą. Widać była czymś zaaferowana, podobno zamknęli jakiś dodatkowy projekt za który się od niedawna wzięła. Za to pani Ibuki pytała o ciebie. Widać u niej też masz plusa.
– "Maya Ibuki... Jedna z najpiękniejszych kobiet jakie spotkałem... Nie wiem czemu tak się o mnie troszczy. Asuka zaraz stwierdziłaby że coś jest między mną a nią. Nie wiem czy można tak to ująć. Bardzo ją lubię ale nie aż tak."– Wasyl zastanowił się o wiele poważniej nad tą znajomością. Niezbyt jednak spodobało się mu to, że Shinji opowiadał wszystkim o tym wypadku. Wychodził w tym na inwalidę, którym nie był. Jednak Shinji nie miał tego na myśli gdy tłumaczył kolegom o Wasylu.
– Pani Ibuki też była zaniepokojona twoim stanem. Nie powiedziałem jej co prawda jaki teraz jesteś ale i tak zmartwiło ją że cię potrącił samochód. Poprosiła mnie żebym cię pozdrowił od niej.
– "To miło z jej strony. Hm... może nie powinienem tej znajomości tak pochopnie zostawiać? Nie sądzę żebym był drogi sercu tej kobiety ale mógłbym z nią porozmawiać jak z przyjaciółką..."
– No ale Toji i Kensuke też o ciebie pytali. Kensuke nie może się doczekać aż opowiesz mu o wojsku. Toji chciał cię jeszcze spytać o te tańce. Chyba mu się spodobały. Asuka była dzisiaj spokojniejsza niż zwykle. Nawet dała Toji'emu dzisiaj spokój i nie upominała go.
– "To rzeczywiście coś zupełnie nowego."
– No ale znalazła się inna osoba do upominania Toji'ego. Oczywiście Horaki.
– "Przewodnicząca? Co ona ma wspólnego z Toji'm?"
– No chyba cię nudzę.. Ale widzę że lepiej z tobą. Już się tak nie ślinisz. Chyba już sam połykasz ślinę.– Wasyl zdał sobie sprawę że to bardzo możliwe. Sam nie czuł ale może to były odruchy.
– Już późno... Lepiej pójść spać. Dobranoc.– Shinji Pożegnał się z Wasylem. Wasyl, był wdzięczny Shinji'emu za to że do niego mówił. Czuł że w tym chłopcu będzie miał prawdziwego przyjaciela. Shinji rzeczywiście chciał być mu przyjacielem.
Była noc. Na lotnisku w Gotenba wylądował samolot pasażerski. Wysiadało z niego wielu ludzi. Każdy człowiek wychodził sam. Była jednak trójka ludzi którzy wyróżniali się gdyż szli przed siebie w rzędzie. Postacie tych osób różniły się od siebie. Dwie były bardzo dobrze zbudowane i oczywiście byli to młodzieńcy. Postać która stała pomiędzy nimi była drobniejsza od nich jednak szła tryumfalnie przed siebie i wydawała się równie wielka co jej towarzysze. Cała trójka wsiadła do podstawionej pod lotnisko Taksówki. Taksiarz zapytał się trójki dokąd jechać. Odezwał się w języku japońskim. Dziewczyna która usiadła obok niego na przednim siedzeniu odezwała się po Angielsku:
– Drive us to Tokio–3.– Taksiarz jako że rozumiał ten język jechał przed siebie w wyznaczonym kierunku. Był już nieco starszym człowiekiem i doskwierała mu nuda za kierownicą. Starał się nawiązać rozmowę jednak dwóch towarzyszy siedzących za nim nie miało ochotę na rozmowy. Ich przyjaciółka jednak była chętna do rozmów. Z chęcią rozmawiała z Taksówkarzem. Oczywiście nie rozumiała ani w ząb japońskiego więc rozmawiała z nim po angielsku. Rozmawiali o tym jak się im podoba Japonia. Dziewczyna nie miała zbyt pozytywnych odpowiedzi gdyż ona i jej towarzysze byli w Japonii dopiero od godziny. Zajechali pod bramę wejściową do miasta. Jedną z wielu.
– Thank you! How much is it?– spytał jeden z chłopców gdy wyciągał bagaże.
– 400 yen.– Chłopiec wyjął kilka banknotów i podał je kierowcy.
– What is this?– Kierowca wyraźnie był oburzony. Zaświecił światło wewnątrz samochodu i pokazał chłopcu banknoty. Chłopiec przyjrzał się im. Pomylił kieszenie. Zamiast jenów dał kierowcy ruble. Poprawił błąd i ze słowami "Sorry" podał kierowcy odpowiednią ilość jenów. Kierowca nie był obrażony. Zrozumiał że każdy obcokrajowiec może się pomylić. Taksówka odjechała a Cała trójka ruszyła w stronę wejścia do miasta. Przy wejściu zostali zatrzymani przez jakiegoś człowieka w czarnym garniturze i czarnych okularach przeciwsłonecznych.
– Wasze przepustki.
– I don't understand Japanease.– odpowiedziała mu dziewczyna.
– Excuse me. Please show me your passes.– Człowiek poprawił się.
– Here. – Drugi chłopiec podał człowiekowi trzy legitki. Mężczyzna w garniturze przyjrzał się zdjęciom na tych legitkach. Z uczuciem nie dowierzenia w wzroku skrytym za okularami skierował światło latarki na twarze. Zobaczył twarze trojga nastolatków należących do osób na zdjęciach.
– Welcome to Tokio–3. I'am sure you will like this town.
– For sure? I want to see only my old friend from past… But thank you. Come boys… W have to go to our apartment.– Dziewczyna odpowiedziała tajemniczo do swoich towarzyszy. Odebrano swoje legitki i wszyscy ruszyli w głąb miasta.
Chłopcy byli obarczeni bagażem i w każdej ręce nieśli po jednej dużej walizce a dodatkowo w jednej mieli średnią. Mimo że byli przeładowani to jednak nie narzekali. Dziewczyna prowadziła ich chociaż nie znała tego miasta w ogóle. Dość często pytała przechodniów o nazwę ulicy gdyż nie rozumiała Japońskiego. Jednak zauważyła że nazwa ulicy nad którą mieli się stawić była zapisana po angielsku. Tak więc niektóre ulice które mijali miały angielskie nazwy. Po godzinie błądzenia chłopcy przekonali koleżankę by zamówiła jakąś taryfę. Dziewczyna zamówiła przez komórkę odpowiednio tanią taryfę. Podała nazwę ulicy na jakiej byli i poprosiła żeby się pospieszyła. Oczywiście wszystko po angielsku. Taksówka zajechała pod odpowiednie wyznaczone miejsce i zabrała do środka swoich pasażerów. Dziewczyna wyznaczyła kierowcy kierunek. Zajechali pod przedmieście. Cała trojka nie zdawała sobie sprawy że ich mieszkanie może być aż tak odległe od centrum. Podjechali pod domek jednorodzinny. Przed nim stał jakiś wysoki mężczyzna w mundurze. Mundur o tej porze był mało co dostrzegalny jednak z jego klap odbłyskiwały w światłach taksówki medale i czerwona gwiazdka która znajdowała się na czapce o bardzo szerokiej rotundzie. Taksiarz miał nieco podejrzliwą minę gdy ujrzał tego człowieka stojącego przy domu. Jeden z chłopców kazał się zatrzymać kierowcy i zapłacił mu odpowiednią ilość pieniędzy. Wyjęto bagaże i mężczyzna w mundurze pomógł wnosić je do domu. Taksówka odjechała pospiesznie. Cała czwórka pozostałych weszła do domu. Byli nieco zmęczeni. Jedynie mężczyzna w mundurze nie był wyczerpany. Pozanosił bagaże do pokojów i zszedł do trójki.
– Dobry wieczer.– odezwał się po raz pierwszy. Mówił po rosyjsku.– Witam was w Tokio–3. Jesteśmy zadowoleni że do nas dołączyliście. Zostałem wam przydzielony do ochrony i jako wasz opiekun jako że przyjechaliście tu bez rodziny. Mieszkam w tym domku po lewej stronie waszego. Jeżeli byście czegoś potrzebowali to wystarczy mnie wezwać.
– A jak się pan nazywa?– Spytała dziewczyna.
– Jestem Major Wladimir Fedorov.– Wojskowy zdjął czapkę i ukłonił się całej trójce. Dzięki temu że zdjął czapkę, z cienia wyłoniły się jego oczy. Raczej jedno oko. Na lewym oku miał przepaskę podobną do takiej jaką nosili kiedyś piraci. Zauważyli również że przez lewy policzek przechodzi długa blizna kończąca się prawie że pół centymetra nad wargą. Ale było coś co nie wyróżniało go od większości jego krajan. Miał po boku twarzy bokobrody. Zadbane i przystrzyżone, jednak nieco kosmate.
– Dziękuje.– cała trójka odezwała się chórem.
– A wy jak się nazywacie? Powinienem znać wasze imiona. Znam tylko nazwiska...
– Maruszka– przedstawiła się dziewczyna.
– Ivan.– powiedział chłopiec z okularami przeciw słonecznymi na nosie.
– Wladimir.– Ostatni chłopiec uściskał dłoń żołnierza. Ivan zdjął z oczu okulary i odłożył je na stolik. Sam też uścisnął dłoń starszego mężczyzny. Dziewczyna w przeciwieństwie do chłopców przytuliła żołnierza. Coś go przy tym trochę zdziwiło. Dziewczyna puściła go po chwili i stanęła w rzędzie z swoimi braćmi. Cała trojka zdjęła czerwone berety jakie miała na głowie. W bladym świetle lampki ich włosy, czarne jak noc, połyskiwały ładnym białym odblaskiem. Uwagę żołnierza przyciągnął kolor oczu dzieci. Cała trojka miała je w kolorze zielonym. Był co prawda ledwo dostrzegalny jednak na tyle wyraźny by stwierdzić że to zielony.
– Proponuję byście się przespali. Po takiej długiej podróży musicie być wyczerpani. Ja już pójdę... życzę miłych snów.– Rosjanin wyszedł za drzwi zawieszając klucze na wieszaku. Cała trójka została sama. Przeszli do salonu i rozsiedli się po pokoju. Maruszka usiadła w głębokim fotelu a dwaj chłopcy na kanapie.
– Wlad. Mógłbyś rozpalić w kominku? Nigdy jeszcze nie widziałam jak się w takim czymś pali.– dziewczyna poprosiła brata głosem słodkim jak miód.
– Dobrze.– Młodzik wstał i podszedł do wnęki we ścianie. Polał polano rozpałką i wrzucił zapaloną zapałkę między drewna. Całość buchnęła ogniem i po chwili pomieszczenie napełniło się blaskiem ognia.
– Dzięki. Pięknie to wygląda.– podziękowała równie miodnym głosem co poprzednio.
– Rzeczywiście. Jak myślisz siostrzyczko... spotkamy go?
– O tego "old friend" ci chodzi?
– Tak.
– No rzeczywiście niezbyt miło się o nim wyraziłam. Myślę że jak się popytamy w szkole to go spotkamy.
– Tak... to pojutrze zaczynamy tam chodzić?– Spytał tym razem Ivan.
– Tak. Trzeba będzie poprosić jutro Majora o odpowiednie książki.– Maruszka wciąż miała ten słodki ton głosu.
– Prześpimy się tutaj? Nie mam ochoty na rozpakowywanie się dzisiaj.– Maruszka odezwała się ponownie po krótkiej chwili.
– Trudno ci się oprzeć siostrzyczko. Ciągle masz ten miodek w głosie.
– Lubię go. Pozwala mi na wiele więcej niż gdybym mówiła normalnie.
– Tak ale czasem może być nie na miejscu.
– No... Jak myślisz? Mama się o nas martwi?
– Pewnie tak.
– Hej a mnie o pytanie nie spytacie?– odezwał się Wladimir.
– Spokojnie Wlad. Myślałam że już śpisz.
– Nie śpię. A w ogóle idziemy spać? Bo powieki mam już tak cholernie ciężkie że chyba mister uniwersum by ich nie podniósł.
– Już dobrze.– Maruszka wstała z fotela i usiadła pomiędzy braćmi.
– Hej... co jest? Nie przytulicie się? Zawsze się przytulaliście.– Maruszka jak zwykle nie pozbywała się swojego głosu.
– Zimno ci?
– Tak... nie grzeje tak mocno ten kominek.– Obaj chłopcy przytulili się do siostry. Tak samo jak robili to od wielu lat. Byli z siostrą bardzo zżyci. Ich dłonie skrzyżowały się na jej brzuchu. Maruszka położyła swoje ręce na ich ramionach. Powierciła się odrobinę by bardziej wtulić się w braci i gdy poczuła że jest jej ciepło i wygodnie, usnęła. Jej bracia także usnęli.
Shinji wstał wcześnie rano. Był wyspany po trudach wczorajszego dnia Wszyscy w domu jeszcze spali. Z ciekawości zajrzał do Wasyla. Chłopiec leżał dalej w takiej samej pozycji co wtedy gdy położył go lekarz. Jego oczy nadal były otwarte i źrenice nadal schowane były pod powiekami. Wyglądał nieco jak zombie. No ale już nie było znać po nim śliny. Jego usta były suche. Co jakiś czas jego jabłko Adama podrygiwało. Łykał ślinę bez zamykania ust. Shinji nie wiedział czy Wasyl aktualnie śpi czy nie. Ale tym razem Wasyl spał. Shinji zostawił go w spokoju i wyszedł. Szedł spokojnie do szkoły. Na dworze było jeszcze ciemnawo. Szedł przez centrum. Mijał dużo ciekawych miejsc. Sklepy, wieżowce, supermarkety, restauracje. Przeszedł za róg ulicy gdy nagle coś uderzyło go. To raczej coś wpadło w niego. Shinji niewiele widział co go uderzyło. Było to miękkie i dość duże. Stracił równowagę i przewrócił się. Obok niego też coś się przewróciło. Usłyszał szybkie kroki. Otworzył oczy. Obok niego leżała na płycie chodnika jakaś dziewczyna. Była ubrana w białą kurtkę z puchem na końcach rękawów i kołnierzu. Miała też krótką spódniczkę która również kończyła się białym puchem. Na nogach białe rajstopy a na dłoniach też białe rękawiczki. Wysokie do kolan białe buty. Szybkie kroki były rezultatem biegu dwóch chłopców w mundurach łudząco podobnych do tego Wasyla. Jedyna różnicą były tarcze z czerwonymi gwiazdkami na lewych rękawach. Oboje w czerwonych beretach z specyficznymi ozdobami po prawej stronie. Jeden był w okularach przeciwsłonecznych. Oboje zebrali się do podnoszenia dziewczyny z ziemi przy jednoczesnym strzepywaniu z niej kurzu. Shinji przyjrzał się temu chłopcu bez okularów.
– "Wasyl?"– w jego myślach zaświtało to imię. Chłopiec rzeczywiście wyglądał jak Wasyl jednak ogolony i nieco bardziej ukształtowany na twarzy. Ten właśnie chłopiec przemówił do dziewczyny:
– Did he push you?
– No. Please help him. I feel he won't get up quickly.– Chłopcy szybko podbiegli do Shinji'ego I podnieśli go. Otrzepali kurz z jego koszuli i poklepali przyjacielsko po plecach. Chłopiec bez okularów podniósł jego teczkę i podał mu ją.
– Sorry! Hm… we need to go…– przeprosił go po angielsku. Był rzeczywiście troszkę zakłopotany. Obydwaj chłopcy oddalili się w tempie natychmiastowym. Dziewczyna została jeszcze chwilę.
– Sorry… it was my foult. Take care, handsome.– Dziewczyna powiedziała do niego głosem słodkim jak miód. Na pożegnanie jeszcze poklepała go po plecach. Shinji nie rozumiał prawie nic co do niego mówiła i nic z tego co mówili jej "ochroniarze". Nie wiedział kogo spotkał. Ruszył dalej do szkoły. W szkole był o wiele za wcześnie. Mógł jednak poczekać już w klasie. Wszedł do odpowiedniego pomieszczenia. Siedzieli tu już o dziwo Kensuke i Toji. Suzuhara, w przeciwieństwie do Kensuke, nie wyglądał na zmęczonego. W momencie w którym Shinji wszedł do klasy, Aida ziewał tak jakby miał połknąć pociąg. W klasie nie było nikogo więcej.
– Cześć chłopaki!
– Cześć Shinji.– Odpowiedział mu z entuzjazmem Toji.
– Uaaaa... Cześć Shinji...– Aida dalej nie krył zaspania.
– Co tu robicie tak wcześnie?
– Toji nie mógł spać więc wywlekł mnie z mieszkania i poszliśmy do szkoły...– Aida dalej miał zaspany głos.
– Hej... sam prosiłeś żebym po ciebie przyszedł bardzo wcześnie.
– Tak... ale nie musiałeś zrywać mnie o piątej rano...
– Twoja wina że nie powiedziałeś jak bardzo wcześnie.
– Kłócić się z tobą to jak walczyć z wiatrakami... Bez sensu.
– Ech... Aida jak zaczynasz się wymądrzać to brzmisz naprawdę dziwnie. Jakie wiatraki?
– Powiedzenie wzięło się od dzieła pewnego pisarza. Napisał on książkę o rycerzu w czasach w których już ich nie było. Ten "błędny rycerz", don Kichot, walczył z wiatrakami bo brał je za czteroramienne potwory. Stąd wziął się ten bezsens...
– Rozumiesz cos z tego Shinji? Bo ja nic...
– Ja rozumiem.– Shinji odpowiedział znużonym głosem.
– Słuchaj... i co tam u Wasyla... Kiedy wraca do szkoły?– Aida najwyraźniej się rozbudził.
– Wasyl? U niego jest nieźle... może jutro zacznie chodzić do szkoły... ale jednak wątpię. Powinien odpoczywać.
– Cóż... Może by go odwiedzić? Dziś po szkole?– Toji śmiało zaproponował.
– Nie wiem czy będzie chciał rozmawiać. Ostatnio jest cichy.
– E tam... pewnie będzie chciał...– Toji nie krył chęci odwiedzenia kolegi. Shinji był zakłopotany tym postanowieniem kolegów. Nie chciał mówić że Wasyl jest chwilowo jak roślina. Po jakichś pięciu minutach w klasie pokazała się nowa osoba. To była Horaki.
– O... Suzuhara, Aida, Shinji... Nie mówcie że chcecie zostać wzorowymi uczniami?
– Nie Horaki–san. Po prostu nie chciało mi się spać to przyprowadziłem Aidę... A Shinji ostatnio jest rannym ptaszkiem.
– Rozumiem.– Hikari usiadła w swojej ławce i wyciągnęła zeszyty. Zaczęła sobie powtarzać regułki na dzień dzisiejszy. Shinji i Toji razem z Kensuke rozmawiali o przyziemnych sprawach... a to oglądałeś mecz... a co się działo wczoraj po szkole. Gadali tak aż do początku lekcji. Lekcje jak zwykle zajęły tematy o Second Impact. Shinji'ego nudziły już te ciągłe lekcje historii. Nauczyciel chyba miał zamiar założyć nowy przedmiot szkolny o tej tematyce.
Oczywiście klasa nie uważała na lekcji. W czasie przerwy przed godziną Gastronomiczną, Asuka postanowiła zagadać do Shinji'ego.
– Hej Shinji!
– Hej Asuka.– Shinji nie miał ochoty rozmawiać z rudzielcem.
– Słuchaj... jak to jest że ciebie wszyscy pytają o Kuźniecowa a mnie nikt nie spyta?
– Em... Asuka... nie wiem co ci odpowiedzieć...– Całą scenę widziała Mana. Widziała zakłopotanie na twarzy Shinji'ego więc postanowiła go odciągnąć od rudzielca.
– Wybacz Asuka... Ale muszę pilnie pogadać z Shinji'im. Później ci go oddam.
– A weź go sobie!– Asuka nie wytrzymała. Nie dość że Mana jej przeszkadza to jeszcze rządzi się Shinji'im jakby należał tylko do niej. Odeszła z zezłoszczoną miną i przy okazji nawrzeszczała na Bogu ducha winnego Aidę.
– Dzięki Mana. Z nią się nie da gadać.– Shinji był przyrumieniony. Mana była rozradowana tym że Shinji jest jej wdzięczny. Potrafiła się cieszyć każdym jego pozytywnym doznaniem.
– Nie ma za co. Shinji, powiedz co u Wasyla? Już mu lepiej?
– Tak. Szybko dochodzi do siebie.– Shinji nie wiedział co robi. Mana pytała go o stan jego kolegi a on jej skłamał gdyż nie znał jego stanu. Na lekcji Gastronomii Shinji i reszta mieli istną wojnę patelni. Shinji, Toji, Kensuke i Mana przeciw Asuce, Horaki i jeszcze dwóm koleżankom. Obie grupy starały się przygotować lepszą potrawę, jako że lekcja miała za temat dowolną potrawę. Jednak tym razem grupa Asuki wygrała. Problem był w tym że Asuka jako kapitanka drużyny nie chciała robić nic, w przeciwieństwie do Shinji'ego który robił ze swojej grupy jak najwięcej. Asuka spijała całą śmietankę jaką otrzymała jej drużyna. Lekcja wychowania fizycznego była następna. Trener zapowiedział że odtąd będą grać mecze piłki nożnej z wszystkimi klasami, również starszymi. Trener chciał w ten sposób poprawić kondycję jego klasy. U chłopców najlepiej zbudowanym był Toji ale niestety chłopiec miał wpisane w kartę zdrowia inwalidztwo. Toji był z tego powodu niepocieszony. Jednak czuł głęboko w sobie że nie chciałby latać z Metalową nogą po boisku. Owszem, noga była niemniej sprawna niż jej organiczna poprzedniczka jednak miała to do siebie że była cała metalowa. Tak więc Toji mógł tylko zagrzewać zawodników. Najbardziej dopingował Shinji'ego który w piłkę nożną zaczął grać dopiero niedawno na tych lekcjach. Dziewczęta miały tego dnia ćwiczenia na basenie. Toji mimowolnie oglądał się za nimi. Tak samo zawodnicy. Uwagę Shinji'ego przyciągały dwie dziewczyny. Często oglądał się na Manę i Rei. Na Rei oglądał się z przyzwyczajenia. Trener miał dużo problemów z utrzymaniem w ryzach swojego małego wojska piłkarzy. Ogólnie jednak mecz przebiegał spokojnie i prawidłowo. O dziwo nie zdarzyło się żadne wykroczenie w stylu faulu. Gdzieś w połowie meczu, Shinji musiał zejść na ławkę rezerwowych z powodu zmęczenia. Obejrzał się wtedy na siatkę za którą znajdowała się już ulica. Przy siatce stały cztery osoby. Trzy z nich były mniej więcej takiego samego wzrostu jednak ta czwarta była o wiele wyższa. Sylwetki postaci wydawały się całe czarne gdyż takie światło rzucało słońce. Zastanowiła go ta czwórka. Ciekawiło go dlaczego się tak na nich patrzą. Pięć minut później, postacie odeszły. Shinji niedługo potem wszedł z powrotem na boisko. Ta lekcja była praktycznie ostatnią. Później jeszcze musieli tylko wziąć prysznic i się przebrać. Toji i Aida nie zapomnieli o tym że po szkole chcieli odwiedzić Wasyla. Shinji nie był tym pocieszony jednak nie powiedział im że Wasyl jest w stanie katalepsji. Stwierdził że najlepiej będzie jak się sami o tym dowiedzą. Cała trójka zgodnie ruszyła do domu Shinji'ego. Po drodze dołączyła do nich Asuka. Mimo incydentu z Maną nie miała złego humoru. Wręcz przeciwnie... cieszyła się z powodu wygranej na lekcji gastronomii. Szła dumnym krokiem przed resztą. Zastanowiło ją jednak że głosy całej trójki nie ustawały. Wszyscy trzej chłopcy gawędzili nad sprawami jakie się wydarzyły w szkole czyli wyniku meczu piłki i tym jak długo jeszcze nauczyciel będzie ich zanudzał Second Impact'em. Wszyscy troje stwierdzili że nauczyciel powinien częściej wygłaszać lekcje takie jak te o historii świata a nie tylko second impact i Japonii. Asuka czuła że Toji i Kensuke koniecznie chcą odwiedzić Wasyla. Pomyślała że to będzie dla nich ogromne rozczarowanie więc postanowiła nie informować ich o jego stanie. Cała czwórka doszła do domu pilotów jednocześnie. Asuka pozostawiła "zaszczyt" otwarcia drzwi. Shinji przekręcił klucz w zamku w drzwiach i otworzył je. Nagle w ich uszy uderzyła łagodna muzyka grana na jakimś instrumencie. Shinji od razu rozpoznał w nich skrzypce. Muzyka była łagodna, smutna a jednak pełna siły i wyrazu. Cała czwórka weszła zaciekawiona.
Wasyl spał gdy z domu wybyli jego mieszkańcy. Na dźwięk uderzenia drzwiami obudził się. Jego świadomość się obudziła. On sam śnił na jawie. Wszystko co śnił było takie samo jak we śnie jednak bardziej szczegółowe i trwało tyle co w prawdziwym świecie. Śniły mu się same piękne rzeczy. Jego rodzina, chwile spędzone z ojcem i dziadkiem, zabawy z rodzeństwem gdy byli jeszcze mali. Wreszcie przyśniły mu się przeżycia z podróży do, i w Tokio–3. W tym mieście poza tymi dwoma wypadkami przytrafiły mu się same dobre rzeczy. Przypomniał sobie pierwsze spotkanie z pilotami. To jakimi poznał Shinji'ego i Toji'ego, Asukę i Rei. Przypomniał sobie to uczucie jakiego doznawał gdy patrzył w oczy Ayanami. Ciągle nie mógł zrozumieć co to było za uczucie. Zastanawiał się czy to może być miłość lecz szybko odrzucił tę myśl. On nigdy nie kochał nikogo kto był nie z jego rodziny. Najczęściej po prostu żywił sympatię do innych osób. Teraz czuł tę sympatię do tej dziewczyny. Była dla niego wielką zagadką. Intrygowała go i starał się o niej dowiedzieć jak najwięcej. Jednak nagle popadł w depresję. Śniły mu się jego słabości. Jego wszystkie błędy stały mu przed oczami. Nagle wszystko zgasło. Znajdował się w ciemnym pomieszczeniu. Czuł tu jednak obecność jeszcze kogoś. Nie widział nikogo więc próbował się rozglądać. Wszędzie było ciemno. Usłyszał nagle swój głos. Był jednak nieco zmieniony. Był nieco grubszy i zachrypnięty, ale jednak należał do niego. Mówił on do niego:
– Witaj. To obecnie jest wyciszona wersja twojego umysłu. Wyciszyłeś go sam popadając w depresję.
– Kim jesteś? Mówisz moim głosem.
– Jestem tobą. Jednym z wielu którzy są tobą.
– Jak to jeden z wielu?
– Jest jeszcze wiele Wasylów Kuźniecow. Wasyl Kuźniecow który zapisał się w pamięci ludzi którzy na ciebie liczą, Misato Katsuragi, Shinji Ikari, Rei Ayanami, Asuka Langley Soryu, Toji Suzuhara, Aida Kensuke, Gendo Ikari, Maya Ibuki, Kozo Fuyutsuki, Doktor Akagi Ritsuko. I wielu innych takich jak twój ojciec, Nikolaj Kuźniecow, i twój dziadek Józef Kuźniecow.
– Jak to możliwe?
– Nawet ja tego nie wiem. Wiem tylko że każdy człowiek zaczyna istnieć w umyśle innego którego poznał. Niektóre postacie w ich umysłach umierają gdyż oni o nich zapominają.
– Jestem ciekaw jak mnie widzą inni.
– Proszę bardzo.– Przed jego oczami pojawił się w snopie światła on sam jako sześciolatek. Uśmiechnięty i rumiany.
– Tę postać miał w głowie twój ojciec a mają obecnie twój dziadek, matka i rodzeństwo. Jeżeli poznasz swe rodzeństwo twój wizerunek zmieni się w ich umysłach. Jednak dla twych wychowawców zawsze pozostaniesz dzieckiem.
– A co z mną w umysłach innych?– Po chwili Wasyl – dziecko odjechało nieco w tył razem ze światłem. Zaświeciła się jakby inna lampa. Pod nią pojawił się On w obecnym wieku. Był jednak wygolony.
– To postać która zagnieździła się w umyśle Shinji'ego Ikari'ego, Misato Katsuragi, Toji Suzuhara, Aida Kensuke i Ayanami Rei. Oni widzą cię jako człowieka którym jesteś.– Postać odjechała do tyłu i zatrzymała się zaraz obok młodego Wasyla. Wasyl który widział to wszystko patrzył na te dwie postacie. Okazało się że w miarę jak mówi do niego zachrypnięty głos, one ruszają również ustami. Pojawiła się kolejna postać. To była postać jego ale pokryta metalem. Tak jakby cała jego skóra była metalem. Oczy jednak pozostały nietknięte podobnie jak włosy. Był w blaszanym stroju przypominającym jego Plug Suit.
– To jest ucieleśnienie postaci która zagnieździła się w głowie Ritsuko Akagi.– Wasyl nie wiedział co powiedzieć. Jednak te obrazy mówiły więcej niż tysiąc słów.
– Czyli jestem w jej oczach maszyną?
– To twoja interpretacje tego za kogo cię bierze.– Postać odsunęła się i stanęła w rzędzie z pozostałymi dwoma. Znów zaświeciło się światło. Pod nim pojawił się Wasyl w mundurze w jakim zobaczyli go po raz pierwszy inni piloci.
– Tak sobie ciebie wyobrażają Komandorzy Ikari i Fuyutsuki. Jesteś dla nich doskonałym żołnierzem.– Postać również stanęła w rzędzie z resztą. Znów pokazała się kolejna postać. Była jednak o wiele dziwniejsza niż poprzednie. Ta była dorosła. Dobrze zbudowana, ubrana w Plug Suit i uczesana w dokładnie takim samym stylu jak Wasyl. Miała też zarost taki sam jak ten Wasyla. Oczywiście od razu rozpoznał w nim siebie.
– To jest indywidualna postać którą stworzyłeś w umyśle Mayi Ibuki. Dla niej jesteś wyidealizowany. W jej pamięci zapadłeś jako człowiek o miłym usposobieniu i bardzo intrygujący.– Postać, tak jak wszystkie inne, została ustawiona w rzędzie. Znów pojawiła się kolejna. Ta była chuda, z postury wyglądała dokładnie tak jak Shinji. Była jednak z twarzy i wzrostu dokładni e taka jak w oryginale.
– Tę postać wykreowałeś w umyśle Asuki Soryu. W jej umyśle toczy się konflikt pomiędzy tym jakim jesteś a tym jakim chce cię widzieć. To jest rezultat.
– Nie najgorzej... Już doktor Akagi miała gorsze wyobrażenie.
– Czy masz jeszcze jakieś pytania?
– Tak. Jak wygląda ucieleśnienie mojej obecnej postaci w moim umyśle.– Głos nagle urwał się. Po chwili odezwał się znowu.
– Jesteś pewien? Muszę cię ostrzec że postać która zostanie wykreowana, będzie odzwierciedleniem twoich obecnych uczuć i odczuć.
– Jestem gotów. Pokaż mi się. Bo jak znam życie ty jesteś tą postacią.– Nagle nad Wasylem, zaświecił się snop światła. Pojawiło się lustro które powoli zaczęło obracać się w jego stronę. Wasyl był przerażony tym co zobaczył. Jego postać była szkieletem zrobionym z metalu ubranym w mundur rosyjskiej piechoty. Na głowie miała hełm przypominający te które nosili żołnierze wermachtu. Oczodoły nie były widoczne. Zakrywały je dwa czarne polaryzujące szkła. Na klapie munduru widniał jakiś medal. Na początku wyglądał mu jak medal jego ojca jednak po chwili spostrzegł że jest on inny. Owszem był to krzyż. Ale na nim znajdowała się czaszka. Całe kolory wstążki były wyblakłe i ona sama była poszarpana. Na metalu była widoczna rdza zżerająca już materiał. Wasyl przyjrzał się swoim dłoniom. Te jednak wyglądały nieco inaczej niż powinny u szkieletu. Owszem miały metalowe palce ale do miejsca w którym powinny być kostki były pokryte czarnym materiałem. Wasyl długo się wstrzymywał. W końcu jednak nie wytrzymał i wrzasnął z przerażeniem. Gdy jego ręka uderzyła w lustro on sam się obudził. Wstał na łóżku. Był oszołomiony tym co zobaczył jednak to co się teraz stało było dla niego niezrozumiałe. Siedział na łóżku i widział cały świat. A dokładniej jego pokój. Widział już wyraźnie i mógł się poruszać. Nawet odczuwał szczypanie słońca na skórze znajdującej się na karku. Przełknął ślinę. Był rozradowany że może się już ruszać. Sprawdził też czy może mówić. Jego głos był nieco zachrypnięty, jak ten z jego snu, jednak nie miał problemów z mową. Jedyne co było teraz dla niego problemem to, to że przez te dwa dni stracił formę. Wstał z łóżka. Czuł się niepewnie na nogach. Przebrał się w spodnie od swojego mundurku i koszulę którą nosił pod marynarką. Rękawy zawinął wysoko do góry. Stwierdził że ktoś musiał go przebrać w piżamę jednak nie zdejmując z niego bielizny. Wasyl wstał i zabrał ze sobą ponownie taki sam zestaw ubrań jaki miał na sobie i wyszedł do łazienki. Rozebrał się do rosołu i napuścił wody do wanny. Gdy woda została nalana do odpowiedniego poziomu, Wasyl zakręcił kurek i wszedł do wanny. Ułożył się wygodnie, tak że nad wodą były tylko jego ramiona i głowa od brody wzwyż. Odprężył się a jego ciało rozluźniło mięśnie które przy wchodzeniu do cieplejszej od powietrza wody, napięły się.
– Tego mi było trzeba. Hmm... jaki dziś dzień? Nie wiem... w każdym razie któryś w tygodniu szkolnym bo Shinji i Asuka wyszli do szkoły. Ciekawe jaka będzie reakcja Shinji'ego na to że już mogę chodzić i mówić.– Wasyl mówił do siebie spokojnym głosem pełnym odprężenia. Moczył się jeszcze piętnaście minut, a następnie zaczął się myć. Najbardziej doskwierał mu zapach jego głowy. Przez ten czas kiedy leżał, strasznie się pocił. Głowę mył najdłużej ze wszystkich części swego ciała. Gdy się już oczyścił z wszelkich brudów, wyszedł i wytarł się swoim ręcznikiem. Stanął naprzeciw lustra. Nie patrzył w nie. Bał się że zobaczy to co widział w swoim śnie. Jednak ciekawość przemogła jego opory i spojrzał w nie. Jego oczom ukazała się najzwyklejsza twarz jaką miał. Baki na jego policzkach stawały się kosmate i nie zadbane. Wziął do ręki brzytwę i chwilkę poostrzył ją o pasek spodni. Następnie po nałożeniu w odpowiednich miejscach Wasyl przystrzygł swój zarost. Nie pozbył się go jednak. Spodobał mu się i po prostu przystrzygł go tak by wyglądał na zadbany i nie kosmaty. Następnie oczyścił brzytwę i odłożył ją na jej miejsce. Poklepał się po skórze. Teraz czuł się już na nogach doskonale. Ubrał się w swoje ciuchy i wszedł do swojego pokoju. Usiadł na łóżku i przyciągnął do siebie futerał z skrzypcami.
– Czemu by nie zagrać? Jak się opuszczę to nie będą mi już potrzebne.– Wyjął skrzypce i smyczek. Położył je na ramieniu i po chwili strojenia, zaczął grać. Grał jedną z jego ulubionych, klasycznych już, utworów. Był to "Marsz Imperium" John'a Williams'a. Grał tak długo, ciągle tę samą melodię. Nie usłyszał nawet zgrzytu w zamku i otwieranych drzwi.
Ikari, Aida i Suzuhara weszli powoli zaciekawieni muzyką. Asuka weszła za nimi. Zdjęli buty i weszli do salonu. Nie mogli się połapać skąd muzyka dochodziła. W końcu Shinji zajrzał do pokoju Wasyla. Wasyl grał na skrzypcach. Miał zamknięte oczy i wydawało się jakby wcale nie zauważył ich nadejścia. Shinji położył palec na ustach i pokazał przyjaciołom by weszli. Cała czwórka usiadła powoli na kanapie i wsłuchiwała się w melodię Marszu Imperialnego. Muzyka bardzo im się spodobała. Shinji tym bardziej był zadowolony z tego faktu że Wasyl już się może ruszać. Wasyl grał jeszcze trzy minuty. Po tych trzech minutach zatrzymał smyczek i powiedział:
– John Williams, "Marsz Imperium".– Całą czwórkę zmroziło. Myśleli że weszli tak cicho że ich nie zauważył. Wasyl otworzył oczy i przyjrzał się całej czwórce. Odłożył skrzypce do futerału i z boku łóżka wyjął bałałajkę.
– Słyszałem Shinji, że chciałeś usłyszeć jak się gra na tym "drewnie"...– Wasyl położył palce na strunach i przeciągnął lekko po strunach.
– Eee... słyszałeś mnie?
– Tak... i czułem wszystko co mnie dotykało. Słyszałem wszystko. Hmm... co by ci zagrać... już wiem... Katiusza! Wy też posłuchajcie, może wam się spodoba...– Wasyl zaczął grać na swoim instrumencie. Po pewnym krótkim czasie również zaczął śpiewać:
Raswitały jabłoni i gruszo, raswitały pęki białych róż.
Wychadiła na berig Katiusza, na wysoki nad zakrętem brzeg.
Wychadiła na brzeg Katiusza, na wysoki nad zakrętem brzeg.
Wychadiła, pieśni zawadiła, raswigną was si sa harła.
Ratałą kanfora ja lubiła, ratałą szli wis mas wir qua.
Ratałą kanfora ja lubiła, ratałą szli wis mas wir qua.
Łoj te piesni, piesni zawadiła, i jak zabwła da mrusien.
I waj guu wa gar niszi, ah ta guu wa gar nii.
I waj guu wa gar niszi, ah ta guu wa gar nii.
Już tam shod gdier mi prastuje, us gerswisz gar ha ho jo.
Już ją skier lubili szod ratuju, a ju bo, ma dusza ma skirbo.
Raswitały jabłonie i grusze, raswitały pęki białych róż.
Wychadiła na berig Katiusza, na wysoki nad zakrętem brzeg.
Wychadiła na brzeg Katiusza, na wysoki nad zakrętem brzeg.
W pieśń tę wkładał mnóstwo energii by zaśpiewać ją prawidłowo i bez akompaniamentu chóru. Zakończył i odłożył instrument. Shinji'emu i Aidzie się spodobało. Toji'emu nie za bardzo przypadła do gustu ta pieśń, jednak była na tyle dobra by nie okaleczać mu słuchu. Asuka jednak była bardzo niepocieszona tym że musiała wysłuchać tej piosenki. Podczas gdy chłopcy klaskali razem z Toji'm, ona siedziała z oburzoną miną. Wasyl widział ich miny. Nie przejął się Asuką.
– Cieszę się że już z tobą lepiej.
– Dzięki Shinji. Miło się słuchało.
– Nie ma za co. Ale jeszcze zostań jutro w domu. Dobrze?
– Okej, okej. Zostanę... Ale tylko jutro... Mam już dość siedzenia w domu.
– To znaczy że przez ostatnie dni tylko leżałeś?– Toji spytał ze zdziwieniem.
– Hmm... Tak. Ładnie mnie potrąciło.
– AAA... wiesz martwiliśmy się o ciebie.– Aida dokończył wypowiedź Suzuhary.
– Nie trzeba było.– Wasyl nie krył zdziwienia. Aida i Toji wyszli niedługo potem z mieszkania. Shinji odprowadził ich a Wasyl i Asuka zostali sami w jego pokoju. Wasyl popatrzył na Asukę. Miała dość ciekawą pozę. Opierająca lewy łokieć o oparcie na rękę, a na lewej dłoni wsparta głowa.
– A więc... Dalej mnie lubisz?– Wasyl spytał wyzywająco.
– Co? O co ci chodzi.
– Nie udawaj... słyszałem co do mnie mówiłaś jak tu leżałem.– Wasyl specjalnie do tej wypowiedzi zmienił ton głosu na miły.
– Musiało ci się przyśnić.
– Nie... nie spałem wtedy... słyszałem wszystko, także to o tym że Shinji lubi rozmawiać z roślinami, to że nazywasz Rei zdzirą... To akurat mi się nie podoba...
– Och ty!
– Nie unoś się. Nikomu nic nie powiem.
– A spróbowałbyś!– Asuka wstała i krzyknęła na Wasyla. Wasyl wskazał spokojnie palcem za nią. Asuka zmieniła minę na zdziwioną. Odwróciła wzrok na drzwi i zobaczyła Shinji'ego z zaciekawionym wyrazem twarzy.
– Czego by miał nie spróbować?– Shinji wydał z siebie pytanie i wszedł do pokoju.
– Nic takiego...– Wasyl wyręczył Asukę. Rudowłosa wyszła z pokoju. Shinji usiadł na jej miejscu, na wersalce.
– O co wam poszło?
– Tajemnica...– Wasyl zażartował i pokazał na swych ustach zamek błyskawiczny.
– Cieszę się że już ci lepiej.
– Dzięki że do mnie mówiłeś. Może nie słyszałem wszystkiego, ale wiele. Jak ci studenci? Przyszli już?
– Nie. Jutro mają już być. Ale dziś jeszcze ich nie było w szkole.
– Słyszałem od ciebie że Rei się o mnie pytała... Powiedz mi... jakie pytanie zadała?
– Eee... Rei? Zdaje się że tak: "Co się dzieje z Kuźniecowem?".
– Hmm... Serio twierdzisz że mam na nią dobry wpływ? Ja jej prawie nie znam. Poznałem was niedawno. Z tobą, Misato i Asuką zdążyłem się oswoić bo jesteście moimi współlokatorami. W zasadzie to ja jestem waszym współlokatorem. Rei jest dla mnie wielką zagadką. Jest zawsze taka cicha. Czasami potrafi nawiązać rozmowę ale zawsze prowadzi ją z dystansem. Zupełnie jakby nie wiedziała czym jest życie.
– Hmm... o ten fakt to ty się nie martw. Rei... cóż... Rei to bardzo dziwna dziewczyna... Nie rozmawia z nikim, nie ma przyjaciół, zawsze mówi z tym jak to nazwałeś, dystansem. Wydaje mi się że ona po prostu chce odstraszać ludzi od siebie.
– No cóż... miałem rację... jesteś wielkim romantykiem.
– Słucham? Ja?
– Tak. Mówisz o niej nie jak chłopak czy osoba a jak jakiś pisarz który pisze prozą.
– Dzięki... biorę to za komplement.
– Więc mówisz że nie ma żadnych przyjaciół? Nawet kolegów?
– Nie widać po niej jakby miała.
– Hmm... cóż... Rei ma coś w sobie... Z tego jak ją widziałem to nie dba o swój wygląd. A jednak ma to coś w sobie co intryguje. I to sprawia że człowiek chce ją poznać.
– Wiesz... ja nigdy tak o niej nie myślałem.
– Nie? No cóż... widzę że dręczy cię jej temat. Masz może jakieś pytania? Bo widzę że jesteś wielce zainteresowany tym jak się czuję.
– Hmm... wiesz... ta piosenka którą zaśpiewałeś... O czym ona jest? Nie rozumiem twojego języka. Ja nawet z Angielskim mam problem.
– Hmm... Cóż... już tytuł trzeba dobrze zinterpretować. Otóż Katiusza to rosyjska wyrzutnia rakiet która strzela seriami. A Katiusza w piosence to imię dziewczyny. Słowa znaczą to że Katiusza wychodzi na brzeg i śpiewa. I ten śpiew uspakaja serca chłopców.
– Ładnie grałeś na tej gitarze.
– Eee... to się nazywa bałałajka.
– Przepraszam.
– Tę piosenkę znam odkąd miałem sześć lat. Śpiewałem ją z rodzeństwem zanim matka odeszła z nimi.
– Czyli to dla ciebie sentyment?
– Tak.
– Jak myślisz? Czy spotkasz jeszcze rodzeństwo?
– Myślę że tak. Nie wiem co mi to mówi ale czuję że są gdzieś w pobliżu.
– A powiedz mi... czy śniły ci się sny, gdy tak leżałeś?
– Hmm... to były dziwne sny. Jakieś koszmary. Wiesz takie z pamięci. Śniło mi się jak tato umierał. Ale śnił mi się też inny koszmar. Byłem w jakiejś zielonej mazi. Ale oddychać mogłem. Ludzie krążyli wokół mnie i za każdym razem jak się zbliżali, coraz bardziej się bałem.
– To jakieś twoje wspomnienie?
– Nie... źle się wyraziłem. To był koszmar. Najzwyklejszy koszmar. Ale dajmy sobie spokój.
– Dobrze.
– Powiedz mi ty, Shinji... Czy bardzo źle wyglądałem?
– Nie aż tak bardzo... Po prostu ciągle miałeś otwarte oczy i usta a źrenice miałeś pod powiekami.
– Hmm... to nie musiało najlepiej wyglądać.
– Nie aż tak źle... Wydawałeś mi się bardzo spokojny... Jak dotąd patrzyłem na ciebie to wyglądałeś bardzo niespokojnie. Ciągle spięty i pełny energii. A teraz. Jesteś spokojny.
– Ludzie którzy przeżywają takie coś jak ja, zmieniają się.
– Hmm... będę się musiał przyzwyczaić.
– Zaraz... czekaj... jaki dziś dzień?
– Czwartek.
– Czyli jeszcze trzy dni nie pójdę do szkoły. Szkoda.
– Tak ci się tam podoba?
– Lubię chodzić do szkoły... Zresztą... i tak zostałem cofnięty ze względu na wiek. W Rosji chodziłem do trzeciej klasy Gimnazjum. Ale tam mamy inny system szkolnictwa. Tu macie już szkołę średnią. Ja musiałbym jeszcze troszkę poczekać.
– Nigdy nie zrozumiem waszego kraju.
– Hmm... dobrze że nie widziałeś innych krajów słowiańskich.
– Słowiańskich?
– Tak. Rosja, Białoruś, Litwa, Słowacja, Ukraina, Polska i Czechy powstały z wielkiego ludu Słowian. Przywędrował on z Azji.
– Hmm... O Polsce słyszałem już raz na lekcji. Nauczyciel mówił nam że to dzięki nim pozbyliście się komunizmu.
– Cóż... Polska zawsze miała z nami zatargi... Sam nie wiem czemu zawsze coś między nami było. Zresztą... Gdy jeszcze istniał Związek Radziecki... Wiesz na pewno co to było... Kraje słowiańskie zostały niemal całkowicie do niego wcielone i były razem. Nie było to dobre choć miało też na pewno dobre strony.
– Hmm... Nauczyciel opowiadał nam że związek radziecki to było samo zło.
– To nie związek sam w sobie tylko ludzie którzy stali na jego czele.
– Hmm... jutro przychodzą ci nowi... Nie mogę się doczekać żeby ich poznać.
– Cieszę się z tobą.– Shinji posiedział jeszcze z Wasylem kilka minut. Gadali o muzyce po czym Shinji stwierdził że musi jeszcze odrobić pracę domową. Wasyl został sam.
– "Miło z jego strony że się mną zajmował... Zaraz! Czwartek! Dziś ja mam gotować! Asuka ususzy mi chyba głowę jak się spóźnię z kolacją."– Pomyślał sobie. Zaraz pobiegł do kuchni i zajął się przygotowywaniem kolacji. Długo zastanawiał się co ugotować. Sprawdził co jest w lodówce. Poza ogromną ilością piwa Yebisu, znalazł tam kilka litrów śmietany, i troszkę kiełbasy. Znalazł też trochę przyborów które przydają się przy robieniu śniadania, czyli trochę sera i trochę innych mniej znaczących dodatków do chleba. Zastanowił się jeszcze chwilę i zajął się robieniem kolacji. Miał jeszcze godzinę. Akurat żeby ugotował dla swojej "rodzinki" cały kocioł żurku. Ta potrawa była odpowiednia jako że nie miał za bardzo do wyboru. Zajął się gotowaniem i po chwili cały dom wypełnił się zapachem żurku. Shinji i Asuka oderwali się od swoich spraw i oboje weszli do kuchni pociągając woń.
– Co pichcisz?– spytała go Asuka wystawiając głowę zza framugi drzwi. Wasyl, nie przestając mieszać, odpowiedział jej:
– Żurek.
– Nigdy nie słyszałam o nim.
– Hmm... dziwne... Mieszkałaś w Niemczech... Nie próbowałaś polskiej kuchni?
– Nie.
– To teraz będziecie mogli spróbować jakie oni przysmaki gotują. No chyba że nie przypadnie wam do gustu.
– Jesteś pewny siebie.– Shinji wyręczył Asukę.
– Hmm... jak dotąd gotowałem dobrze... Chyba nie wyszedłem z wprawy.
– Zobaczymy!– Asuka z pasją próbowała się wyżyć za ostatnie dni w których to zamiast Wasyla gotowała Misato. Wasyl nie zwracał już na nią uwagi. Pięć minut po podaniu do stołu, do domu wróciła Misato.
– Wasyl? Już ci nic nie jest?
– Tak. Proszę siadać. Kolacja już gotowa.– Misato usiadła na swoim krześle i zabrała się za jedzenie. Z jakiegoś powodu Asuka i Shinji nie jedli jeszcze. Wasyl zgadywał do siebie że czekali na Misato. Teraz cała trójka łyknęła pierwszą łyżkę jednocześnie. Wasyl łyknął po nich.
– MMM... Pikantne... Niedużo, ale wystarczająco. Brawo!– Misato delektowała się smakiem żurku. Shinji i Asuka nie byli aż tak entuzjastyczni jednak po ich minach widać było że danie smakuje im tak samo. Wasyl był z tego powodu ucieszony. On sam zjadł swoją porcję najszybciej z całej trójki. Każda z osób w mieszkaniu, łącznie z Pen–Penem zjadła po dwie porcję. Z całego kociołka zupy nie zostało prawie nic. Wasyl po zmyciu naczyń zwrócił się do Misato:
– Chciałbym się dowiedzieć czy mam wiele zaległych testów na liście?
– Znaczy się tych co Ritsuko miała z tobą przeprowadzić?
– Dokładnie te.
– Jest ich trochę. Ritsuko wie już o wypadku. Nie przejęła się tym i powiedziała że jak tylko będziesz w stanie wrócić do pracy, to odrobi z tobą je wszystkie jednego dnia.
– To świetnie. Leżałem kilka dni to musze podbudować formę.
– Aż tak ci się nudziło? Słyszałam co mówili o tobie twoi koledzy żołnierze. Podobno nie potrafisz usiedzieć pięciu minut w jednym miejscu.
– Naprawdę tak mówili?
– A to nie prawda?
– Nie... wystarczą dwie minuty i już jestem zdenerwowany z powodu bezczynności.
– To jak ty w szkole wytrzymujesz?
– Mam taki sposób. Patrzę się jeden punkt i przestaje w ogóle myśleć. Zupełnie jak ci mędrcy.
– Hmm... co ja bym dała za tę umiejętność. Ostatnio mam tyle papierkowej roboty że jak pije kawę to mi się odbijają literki na kartce w tafli.
– Tak... To ciężka praca.
– Drwisz?
– Nie.– Wasyl zaczął polerować stół przy którym jedli. Misato przyjrzała się jego pracy.
– Jak na człowieka który przez kilka dni się nie ruszał, masz bardzo sprawne ruchy.
– Dzięki...– Wasyl skończył rozmowę. Cieszył się wszystkimi ruchami jakie wykonywał.
Po pewnym czasie od umycia naczyń, wrócił do pokoju. Rozsiadł się w fotelu przy biurku. Wziął do ręki swój telefon komórkowy i popatrzył na wyświetlacz. Przeczytał sobie napis na nim "Otobrane izwiestie". Odczytał wiadomość w myślach:
– "Spotka cię coś nie oczekiwanego." Hmm... Adresat nieznany. Nie mam go w książce telefonicznej. A co mi tam. Pewnie pomyłka.– Rosjanin odłożył stary model Nokii 3210 na blat biurka. Poczuł za sobą czyjąś obecność. A raczej miał przeczucie że ktoś go obserwuje. Spojrzał dyskretnie na szkło za którym znajdowało się zdjęcie jego ojca i dziadka.
– Nie lubię jak ktoś się za mną skrada, Asuka.– Odezwał się do dziewczyny.
– Nie skradałam się. Co ty sobie myślisz?– Asuka była oburzona.
– Nic takiego...– Wasyl obrócił się w krześle w kierunku dziewczyny.– Po prostu nie ostrzegłaś mnie że wchodzisz więc pomyślałem że się skradasz.– Asuka usiadła na wersalce.
– O co chodzi? Czyżbym cię obraził?
– Nie. Nie o to chodzi.
– Hmm... A więc o co?
– Zastanawiałam się co robisz. Nie mam nic do roboty i...
– I interesujesz się co robi taki nędzny durak jak ja?
– Durak?
– Głupek, dureń... Rosyjski zwrot.
– Hmm... tak... pasuje to do ciebie. Co to jest?– Asuka wskazała na komórkę.
– Mój telefon.
– To jest telefon? Wygląda jak jakiś grat!
– Nie potrzebuje wygód. Tę komórkę mam i tak profilaktycznie.
– Hmm... rzeczywiście. Jesteś głupi. Jakość komórki świadczy o pozycji właściciela.
– To trochę dziecinny punkt widzenia. Proszę nie patrz tak na mnie. Jesteś ładna ale jak się złościsz to tracisz na uroku.– Wasyl pozwolił sobie na lekki komplement.
– Hmm... Ja już pójdę. – Asuka zatrzymała się we framudze. – aha. Żurek był smaczny.
– "Hmm... chyba odwdzięczyła się za ten komplemencik. Okej. Co by teraz zrobić? Hmm... ciekawe co z Shinji'im."– Poszedł do pokoju Shinji'ego. Po drodze spotkał się z Pen–Penem.
– KREEE!– Pingwin był mocno spragniony głaskania. Chłopiec pogładził kilkakrotnie jego łepek i ruszył dalej. Zapukał.
– Proszę.– Głos Ikari'ego był nieco zmęczony. Na dźwięk otwierania drzwi oboje spotkali się w pokoju.
– Cześć Shinji. Nie trzeba ci pomóc?– Wasyl wyraźnie widział zakłopotanie i zmęczenie w oczach trzeciego dziecka.
– Em... nie wiem. Mi nie trzeba pomóc. Tylko że odrabiam lekcje Asuki.
– Jej? Rozumiem że to dziewczyna ale nie możesz sobie pozwalać żeby wchodziła ci na głowę.
– Hmm... co ja poradzę. Nie umie pisać w naszym języku. Żal mi by było jej na lekcjach.
– Widzę że jesteś zmęczony. Odpocznij. Ja pisze biegle po japońsku. Dokończę to za ciebie.
– Nie kłopotaj się.
– A ty się nie wygłupiaj. Kto jak kto ale ty na pewno musisz odpocząć. Daj mi to dokończyć.
– Dobrze.– Wasyl zasiadł na krześle i zajął się zadaniem. Gdy skończył, Shinji już spał. Zresztą, i tak było już za oknem ciemno. Przykrył Shinji'ego kocem i cicho wyszedł. Cały dom już spał. Cały, poza Pen–Penem i Wasylem. Wasyl usiadł w swoim pokoju. Pen–pen pobiegł za nim i wskoczył mu na kolana.
– Hmm... ale z ciebie pieszczoch.– Pen–pen miło zaskrzeczał gdy Wasyl pogładził go po głowie.
– No... jutro zostanę tu z tobą cały dzień. Będziesz miał okazje do głaskania.
– KREEE!– Pingwin był w siódmym niebie gdy ręka Wasyla dotknęła jego brwi. To miejsce było jego ulubionym do głaskania. Wasyl wyczuł to i teraz głaskał go już tylko tam. Jednak po pewnym czasie oboje się zmęczyli. Wasyl zmówił pacierz i ułożył się do snu.
Tymczasem w tajnym syberyjskim oddziale SEELE odbywała się dziwna inspekcja.
W jakimś ciemnym pomieszczeniu stało pięć osób przedstawiających radę SEELE. Za rosyjskim delegatem podążał Lorenz Keel a za nim trzech pozostałych członków rady.
– Myślę, tawarzysze, że rezultaty działań naszego oddziału będą spełniały wymogi.
– Nie ocenie czegoś, czego rezultatów jeszcze nie widziałem.– Keel odezwał się swoim tubalnym głosem który przyćmił nieco Rosjanina.
– Zapraszam do następnego pomieszczenia.– Cała piątka wkroczyła do następnego pomieszczenia. Był nim długi oszklony korytarz oświetlony czerwonymi żarówkami. Gdy wszyscy członkowie rady spojrzeli przez szkło, ujrzeli kilka pięter niżej pokaźną grupę ludzi. Wszyscy strzelali z ogromnych karabinów do tarcz. To były kobiety i mężczyźni. Wszyscy mieli na klatkach piersiowych potężne, czarne pancerze. Gdy Keel wykorzystał pewne specjalne opcje swoich implantów ocznych, ujrzał twarze tych ludzi. Niektóre zniekształcone, niektóre dość normalne, czasami nawet piękne rysy. Jednak wszystkich cechowała jedna rzecz. Ich wzrok był bez wyrazu, tak jakby był obojętny i martwy, nieprzytomny.
– To jeszcze nie robi wrażenia.
– To jest dopiero faza wstępna projektu... To, rekrutacja. Proszę do następnego pomieszczenia.– Znowu zmiana pomieszczenia. To wyglądało tak samo. Jednak pod spodem na białej podświetlonej podłodze, do ćwiczeń przygotowywali się inni ludzie. Ci mieli zbroje prawie na całym ciele. Nie opancerzone części ciała to były głowa, uda i przedramiona. Na głowach jednak dostrzec można było połyskujące opaski. Na ramionach jednej grupy były czerwone opaski z emblematem SEELE a na drugiej grupy były emblematy z niebieskimi opaskami.
– Co oni będą robić?– spytał delegat z USA.
– Oni? Zaraz pan zobaczy. Proponuje zjechać nieco w dół. Jeszcze pięć minut im zajmą przygotowywania.– Cała piątka zjechała małą windą znajdującą się przy drzwiach do następnego pomieszczenia. Po wyznaczonych pięciu minutach grupy ludzi rozdzieliły się i stanęły na nakreślonych kwadratach należących kolorem do ich grupy. Z podłogi wysunęły się płaskie ściany które stworzyły cos na wzór mysiego labiryntu z tą różnicą że były wyjścia i to dwa. Rozległa się syrena i grupy natychmiast wbiegły do korytarzy... korytarze były rozległe i długie.
– Czy celem tego biegu ma być sprawdzenie sprawności w pomieszczeniach?– Delegat z Chin nie ukrywał fascynacji.
– Nie. Tu chodzi o wybicie słabych. Dostali prawdziwą amunicją, drogi Kitajcu... Najsilniejsi będą ci którzy przedostaną się żywi na drugą stronę i oni tylko wykorzystani będą do projektu. Poza tym...– przerwał gdyż do uszu całej rady dotarł krzyk jednego z żołnierzy.
– Co on robi?– z zdumieniem pytał Brytyjczyk.
– Chyba mamy dowódcę grupy. Jeżeli przeżyje.– Jeden z żołnierzy, tępy osiłek, tak przynajmniej wyglądał, zaczął biec w ścianę. Ściana nie ustąpiła. Osiłek wyciągnął prawą dłoń przed siebie i zacisnął jaw pięść. Z dyszy na nadgarstku buchnął ogień. Ściana stopiła się a osiłek nie przestając ziać z miotacza, biegł przed siebie i przebijał się przez kolejne pomieszczenia. Los chciał że upiekł po drodze kilku ludzi z przeciwnej drużyny. W końcu wybiegł przez ostatnią ścianę a za nim kilku z jego drużyny. Kilkoro z drużyny czerwonej przeżyło ale niewielu... drużyna niebieskich wygrała. Ściany powoli opuściły się znów do podłogi ukazując ciała martwych, jeszcze bardziej zdeformowane lub spływające krwią.
– Hmm... prosta eliminacja wzorowane na naturalnym prawie selekcji gatunkowej. Proste rozwiązanie a jednak skuteczne i efektowne.– Keel uronił nutkę podziwu.
– To tylko pierwsze stadia projektu szkoleniowego.
– Jedno mnie zastanawia. Co zrobiliście tym ludziom że nie przejmują się walką?– Brytyjczyk ciągle nie mógł opanować zdziwienia.
– Zapraszam do następnego pomieszczenia, tam jest dział zbrojeniowy.– Jak zapowiedział tak zrobili. Tym razem winda zjechała aż do poziomu podłogi. Cała piątka wyszła z windy. Rosjanin poprowadził ich do stołu przy którym operował nad wynalazkami jakiś naukowiec w białym kitlu.
– Jak postępy doktorze?
– Ciągle dają wyniki pozytywne. Jestem dumny z nowych opasek sterujących.
– Czy są to ulepszone wersje?
– Tak. Wszyscy żołnierze zostali już w nie wyposażeni.
– Do czego mają służyć te opaski?– Wtrącił Keel.
– Już wyjaśniam. Te opaski mają wbudowany system rozpoznawania nerwów, system neurologiczny i zawierają substancje zwaną neurostim.
– A do czego służą?
– Służą do kontroli naszych żołnierzy. Ci żołnierze którzy są w nie wyposażeni, muszą wykonywać rozkazy. Są im przez to oddani.
– A co jeżeli któryś z nich nie zechce wykonać rozkazu?
– Wtedy uruchamia się specjalny tryb. Cały Neurostim zostaje naładowany ładunkiem elektrycznym zdolnym w zależności od natężenia, uspokoić, obezwładnić lub zabić żołnierza.
– Ale przecież nie da się tego wykorzystać w prosty sposób. Komputery są zbyt wolne.
– Otóż to. Te opaski są podłączane do mózgu. W ciele żołnierza znajduje się Neurostim który służy jako przewodnik. Mózgi są pod ciągłym działaniem Neurostimu. Zresztą, Neurostim działa bardzo silnie na wolę. Jest lepszym i przydatniejszym odpowiednikiem skopolaminy.
– A co jeżeli dowódca oddziału rozkaże zabić kompanów... lub kogoś z nas?– Keel natarczywie pytał o szczegóły.
– TK–402!– Na krzyk naukowca, podbiegł do nich żołnierz z pistoletem.
– Rozkaz SIR!
– Wyceluj w Lorenza Keel'a.– żołnierz posłusznie wycelował.
– O co ci chodzi doktorku?– Keel poczuł się zirytowany.
– Ognia!– żołnierz miał strzelić, ale nie zrobił tego. Cała jego zbroja pokryła się wyładowaniami elektrycznymi. Upadł na kolana. Ręka w której trzymał pistolet zaczęła celować sobie samemu pomiędzy oczy.
– Rozkaz cofnięty. Wracaj do jednostki.– Wyładowania ustały. Żołnierz powoli wstał i wrócił do towarzyszy broni. – Jak panowie widzą program obrony działa znakomicie.
– A co jeżeli żołnierz zdejmie obręcz?
– Nie zdoła. Wyładowania albo go powstrzymają albo zabiją.
– A więc to wszystko co potrafią?
– Nie. Proszę iść zgodnie z "Wycieczką" a zobaczą panowie ich dalsze możliwości.
– Zgoda.– Cała piątka ruszyła w stronę windy.
Wasyl zasnął. A sen śnił mu się dziwny. Najpierw ciemny pokój i on oświetlony lampą. Takie sny śniły mu się dość często ostatnimi czasy. Lecz nagle pojawiła coś błysnęła mu przed oczami. Zobaczył parę karmazynowych oczy. Twarz była tak blisko że aż się przeraził. Zobaczył przed sobą Ayanami. Ubrana była w swój mundurek. Podeszła do niego blisko z tajemniczym uśmiechem na ustach.
– Um... Ayanami. O co chodzi?– Dziewczyna przestała się zbliżać ale nie przestała się uśmiechać. Stała od niego może w półtora metrowym odstępie. Nagle jej ubranie rozbłysło i zatraciło kontury. Zaczęło się zmieniać. Na jej ustach pojawiła się półprzeźroczysta fioletowa zasłonka. Całe ubranie przestało świecić Przybrało kształt ubrania tancerki brzucha rodem z Arabii.
– Um... o co chodzi? Rei?– Rei rozpoczęła egzotyczny taniec.
– Czemu śnią mi się takie rzeczy?
– To bardzo proste mój drogi.– Odpowiedział mu głos. Stary, zmęczony, zachrypnięty głos jaki już kiedyś słyszał. Głos należał wtedy do jego alter ego.
– Skąd się tu wziąłeś... Pokaż się!– Z ciemności, tuż za Rei, dobiegł go stukot podkutych butów. Wkrótce z cienia wyłonił się znajomy szkielet w mundurze i hełmie.
– Jestem.
– Jak to możliwe że jeszcze istniejesz? Przecież już nie mam depresji. Mówiłeś że mój wygląd się zmieni.
– Ależ zmienił się. Tylko ja zostałem.
– Ale jak?
– Obraz który widzisz tak mocno cię przeraził że utrwalił siew podświadomości. Stał się też jego ucieleśnieniem.
– To znaczy że ty to nie ja tylko moja podświadomość?
– I tak i nie. Jestem tobą a jednak odrębnym bytem który jest twoją częścią.
– Skomplikowane... Zaraz. Skoro ty jesteś podświadomością... To ty kreujesz sny?
– Tak.
– Więc czemu podesłałeś mi ten sen z Ayanami?
– Mów do niej po imieniu. Tego chcesz. A dlaczego przytoczyłem ci ją w tej postaci? Chciałeś tego a ja chciałem sprawić ci przyjemność.
– To przestań z tym snem.
– Nie chcesz tego. Pamiętaj... jestem częścią ciebie. Częścią która wie więcej niż nawet sobie wyobrażasz. Podświadomie chcesz to oglądać.
– Nie!
– Tak.
– Nie!
– Hmm... dobra dość kłótni. Oglądaj show. Możesz zrobić w nim wszystko... to twój sen.
– Co?– Szkielet podszedł do Rei gdy ta opuściła ręce tak by przylegały do ciała. Pstryknął palcami. Pod Wasylem wyrosła z ziemi kanapa na której został osadzony. Następnie szkielet położył dłoń na biodrze Rei.
– Nie za dużo sobie pozwalasz?
– Przecież to tylko sen.
– To jest chore. Szkielet mówi mi co mogę a co nie mogę.
– Zostawiam was samych.
– CO?– Szkielet zniknął. Ayanami podeszła do Wasyla i usiadła mu na kolanach.
– "Byle nie to... Nie chce tego. To przyjemne ale nie chce tego! Dość! Ty szkielecie, nie daruje ci tego."– Rei położyła głowę na jego klatce piersiowej. Nic więcej się nie wydarzyło w tym śnie.
Shinji wstał wcześnie. Zrobił śniadanie dla siebie i Asuki i wyszedł zanim ta wstała. Była siódma rano i ulice ciągle świeciły pustkami. Szedł sobie niemrawo i pogrążony w myślach. Myślał to o Wasylu to o nowych studentach. Powłóczył się troszkę aż w końcu doszedł do szkoły. W klasie zastał już Toji'ego, Kensuke, Ayanami i Horaki.
– Cześć!
– Cześć.– Odpowiedzieli mu wszyscy poza Rei.
– To dzisiaj mają przyjść ci nowi?
– Tak... Już się cieszę!– Toji był w siódmym niebie.
– A ty co taki rozradowany?
– Hympf!– Horaki chrząknęła.– To dlatego że jedną osobą z tej trójki ma być dziewczyną.
– Powinnaś się cieszyć. To o jedną osobę twojej płci więcej.– Kensuke starał się rozluźnić atmosferę. Chłopcy sobie pogadali o swoich sprawach typu ostatni mecz. Wkrótce lekcje się zaczęły. Na pierwszej lekcji, lekcji historii, przyszli "nowi". Nauczyciel wstał i na chwilę wyszedł z klasy. Wszedł razem z trójką osób. Shinji'ego nie za bardzo jednak interesowało czy nauczyciel jest w klasie czy wyszedł. Ciągle rozmawiał z Maną. Jednak gdy nauczyciel zaczął uciszać klasę, Mana upomniała go by uważał. Gdy Shinji popatrzył na nowo przybyłych szczęka mu opadła. Cała trójka ubrana była w takie mundurki szkolne jakie nosił Wasyl z tą różnicą że chłopcy mieli do piersi przyczepioną tarczę z czerwoną gwiazdą, podczas gdy dziewczyna miała ją przyczepioną do ramienia. Cała trójka w butach z klamrami na zgięciu i w czerwonych beretach. Całą trójka miała też rękawiczki, chłopcy czarne a dziewczyna białe.
– Czy możecie się przedstawić?– Spytał ich po angielsku nauczyciel.
– Ivan.– Przedstawił się chłopiec z okularami słonecznymi zaczepionymi na kołnierzyku.
– Wladimir.– Tym razem zgłosił się ponurym głosem chłopiec, o kamiennej twarzy.
– Maruszka.– Przedstawiła się dziewczyna. Tym razem powstrzymała się od "miodnego" głosu.
– "Skądś znam te imiona."– Zastanowił się Toji, który ciągle patrzył za Maruszką.
– A jakie jest wasze nazwisko?– Nauczyciel spytał ponownie.
– Kuźniecow!– Odpowiedziało rodzeństwo zgodnie. Na dźwięk tego nazwiska w klasie zapanowały dziwne reakcje. Asuka nie wiedziała co myśleć. Toji aż oniemiał z wrażenia. Rei aż podniosła głowę znad zeszytu a Shinji i Kensuke wywalili szczęki o ławki.
– Hm... Państwo Kuźniecow przyjechali tu do nas z Rosji. Nie znają za dobrze naszego języka więc mam nadzieję że ktoś kto zna angielski lub Rosyjski im pomoże w naszej klasie. Przywitajcie ich w klasie.– Nauczyciel powtórzył wszystko po angielsku rodzeństwu, dodając że mogą zająć wolne miejsca.
– Tu jest wolne!– Toji wypowiedział się głośniej do nowej koleżanki wskazując miejsce obok niego. Klasa naraz się roześmiała z Maruszką na czele. Jedynie Wladimir patrzył na Toji'ego z morową miną. Maruszka zasiadła na oferowanym miejscu. Siedziała teraz pomiędzy ławkami Toji'ego i Kensuke. Wladimir usiadł na szarym końcu tuż obok Ivana. Akurat tak im się złożyło że zewsząd otaczały ich dziewczyny. No poza jedną stroną gdyż Wladimir siedział pod oknem i od tej strony nikt nie siedział. Siedział za Rei. Dziewczyny odwróciły się do nich i zaczęły z nimi gadać, tak jak chłopcy z Maruszką. Ivan zachowywał się jakby był w swoim żywiole. Wladimir siedział z kamienną twarzą i zastanawiał się czy na zadawane pytania odpowiadać czy lepiej nikogo nie zrażać i siedzieć cicho. Wybrał tę drugą opcję. Maruszka nie mogła opędzić się od towarzystwa. Jednak Zastanowiło ją jedno. To że Kensuke siedzi cichy jak trusia i nawet się nie odezwie tylko patrzy zamyślony w blat. Zainteresował ją. Starała się dyskretnie dowiedzieć czegoś o nim. Niestety nauczyciel zaczął uciszać klasę. Lekcja trwała jeszcze piętnaście minut. Na przerwie każdy poszedł w swoją stronę. Maruszka zdołała się jakoś opędzić od chłopców. Teraz to raczej dziewczyny z nią gadały. Pytały ją o modę w Rosji, o pogodę, o chłopców i kosmetyki. Maruszka chętnie odpowiadała.
– Słuchaj... Co tak ciągnie do ciebie chłopców?
– Nie wiem. Może moje kształty?– Maruszka zaśmiała się podskakując energicznie by ukazać o jakie kształty jej chodzi. Asuka przyjrzała się z daleka jej figurze. Poczuła że jej zazdrości. Zazdrość ta nie była jednak słuszna gdyż Maruszka nie była rozwinięta lepiej od niej. Były prawie że równe sobie.
– Oni widza w nas tylko ciała.
– To chłopcy. Niektórzy dorastają szybciej, inni wolniej. Ci z waszej klasy są mniej więcej w połowie rozwoju.
– Powiedz... wszędzie miałaś powodzenie?
– Nie tak wszędzie. Jak byłam na wycieczce w klasztorze to nawet nie próbowałam go mieć.– Zachichotała radośnie.
– A co z...
– Dziewczyny?
– Tak?
– Zmęczona troszkę jestem. Pozwólcie mi się rozpoznać po szkole. Dobrze?
– Dobrze. Nie chcemy cię zamęczyć.– Maruszka znikła im z oczu. Następnie rozejrzała się za Shinji'im którego zobaczyła na początku swej wizyty. Pamiętała go jeszcze z tego zderzenia na ulicy miasta dzień wcześniej. Podeszła do niego gdy nie rozmawiał z kolegami.
– Cześć przystojniaku!– Jej słodki głos podziałał na niego w dziwny sposób. Cały zakłopotany odpowiedział:
– Cz... cześć...
– Jesteś pilotem Evangeliona?
– T... Tak.
– A więc znasz mojego brata? Wasyla?
– To mój współlokator.
– To świetnie. Czy ja i moi bracia moglibyśmy go dziś odwiedzić? Po szkole?
– O... odwiedzić?– Nogi się pod nim uginały.
– Tak... Proooszę.
– No... no dobrze.
– Dzięki!– Maruszka wymierzyła mu całusa w policzek. O dziwo tylko jedna osoba to zauważyła. Była to Mana. Podeszła cała nabuzowana do dziewczyny. W tym czasie Shinji usiadł pod ciężarem własnego ciała.
– Co ty sobie wyobrażasz? Przychodzisz do szkoły i już w pierwszy dzień całujesz czyjegoś chłopaka!– Mana krzyczała na Maruszkę, jednak jej krzyki nie były słyszalne dla osób postronnych gdyż zagłuszane były gwarem. Maruszka miała nieco zdziwioną minę. Musiała odczekać chwilkę aż przetłumaczyła sobie łamanym językiem japońską mowę Many.
– Wybacz. Nie wiedziałam że już jest zajęty. Chciałam mu tylko podziękować że umożliwia mi spotkanie z bratem.
– Bratem? Wasyl?– Mana przerzuciła się na angielski gdy zauważyła że zdanie Maruszki było strasznie łamane.
– Tak.
– Przepraszam. Uniosłam się jak głupia.
– Nie przepraszaj. To ja nie przewidziałam że taki przystojniak ma już dziewczynę. Umówmy się tak. Ja nie będę próbować ci odbić chłopca a ty się na mnie nie obrazisz?
– Dobrze. A na imię ma Shinji. Ja jestem Mana.
– Moje imię już znasz... Maruszka. Dla przyjaciół Maru.
– Maru. Ładny skrót. Brzmi troszkę po japońsku...– Odezwał się Shinji który wreszcie wstał z podłogi.
– Shinji. Czemu tak się zachowujesz?– Mana była jeszcze troszkę zdenerwowana jego reakcją.
– Wybacz Mana. To było takie nagłe że nie wiedziałem co zrobić.
– Lecę już bo widzę że Shinji'emu plącze się język przy mnie. Pa. Poczekam z braćmi po szkole przy głównym wejściu.– Maruszka ruszyła przed siebie i weszła do klasy. W ławce siedziała Asuka.
– Hello!– Przywitała się z Niemką.
– Guten Morgen...– Asuka wymamrotała do niej.
– Czemu siedzisz tu sama? Myślałam że lubisz wychodzić na przerwy. Wyglądałaś na bardzo lubianą i przebojową dziewczynę.
– Nie jestem tu sama. Chociaż było by lepiej gdyby jej nie było...– to mówiąc wskazała na siedzącą w swojej ławce Rei.
– A dlaczego tu siedzisz?
– Bo nie mam po co wychodzić. I tak wszyscy będą mówić o tobie i o twoich braciach.
– Mam wrażenie że ci się nie spodobaliśmy.
– Nie to że mi się nie podobacie. Po prostu... jaki brat takie rodzeństwo. A prawda jest taka że nie znoszę twojego brata.
– Czy Wladimir lub Ivan coś ci powiedzieli?
– Nie. To nie o nich chodzi.
– O Wasyla? Znasz go?
– Tak. Taka zdziwiona? Przecież ja z nim mieszkam... niestety. Nie wiem dlaczego ale jest pilotem.
– A wiec ty jesteś pilotem numer dwa, Soryu Langley Asuka?
– I co z tego że numer dwa? To że mam taki numer chronologiczny nie znaczy że jestem druga. Ja jestem najlepsza. A ta za to jest najgorsza.– Wskazała znowu na Rei.
– Pilot numer jeden? Ayanami Rei? Słyszałam o niej. Zresztą. O wszystkich pilotach słyszałam. Jesteście sławni.
– A skąd wiesz o nas?– Maruszka zachichotała.
– Jestem kandydatką pierwszego stopnia do stanowiska pilota.– Asuka aż wstała. Rei odwróciła głowę w ich kierunku.
– To niemożliwe! Czy wszyscy z tej rodziny muszą być moimi kolegami po fachu!– Asuka wybiegła z klasy.
– Czy ja coś powiedziałam?– Spytała z żalem w głosie.
– Pilotka Soryu jest przewrażliwiona na własnym punkcie i nie znosi ludzi.– Rei zadziwiła swoim tonem głosu Maruszkę.
– Trudna z niej sztuka. A ty? Powiedz mi... czy pilotowanie jest trudne?– Rei popatrzyła jej w oczy dając do zrozumienia że bardzo trudne.
– Hmm... znasz pewnie mojego brata?
– Tak.
– Powiedz. Dobry jest w pilotowaniu?
– Tak.
– Lubisz go?– Rei nie odpowiadała. To pytanie ją zbiło tropu. Maruszka najzwyczajniej zabawiła się z Rei ale nie udało jej się jej złapać na ciągłe odpowiedzi "tak".
– Hmm... nie dałaś się nabrać.– Rei nie odpowiadała. Ciągle patrzyła na Maruszkę.
– O co chodzi? Tak dziwnie się patrzysz. Mam nie dopiętą klapę? Krzywo założony beret?
– Twój mundurek...
– ?
– Taki sam nosi Kuźniecow.
– Wasyl? A... już rozumiem. Podoba ci się mundurek?
– Nie.
– Więc o co chodzi.
– Bardziej pasuje do wojska niż do szkoły.
– Cóż... może to dlatego że ten mundurek jest z szkoły z kierunkiem wojskowym.– Rei przestała odpowiadać. Patrzyła teraz w okno. Maruszka przestała pytać. Usiadła w swojej ławce i zaczęła sobie czytać egzemplarz "japońskich rozmówek".
Po szkole, na Shinji'ego czekało już, jak obiecało, rodzeństwo Kuźniecowów. Ivan siedział na murku, Maruszka na ławce pod murkiem a Wladimir stał obok z założonymi rękami. Shinji'ego odstraszał ten chłopiec. Ciągle miał minę taką jakby grał umarłego który za życia był okrutnikiem. Ivan uśmiechał się a okulary na jego nosie odbijały rażąco promienie słońca.
– Hej Shin–chan! Gotowy żeby nas zaprowadzić?
– Eee... jasne.
– No to chodźmy.– Wladimir odezwał się morowym głosem który nieco zgasił Shinji'ego.
– Właśnie!– Ivan zeskoczył z murku.
– No to chodźmy.– Cała czwórka ruszyła razem zgodnie.
Tymczasem w domu trójki pilotów i Misato, Wasyl i właścicielka mieszkania rozmawiali przy obiedzie. Gotowała Misato. Jedzenie nie było zbyt dobre jednak Wasyl jadł je bez problemów. Tak samo Misato.
– A więc Shinji nie wypuścił cię dziś z domu?
– Tak. Nie mogę go winić. Dba o moje zdrowie.
– Właśnie. On dba o ciebie jak o brata.
– Wiem. I podoba mi się to.
– Ritsuko chce żebyś jutro przyszedł i wykonał kilka testów.
– Jak zwykle.
– Powiedz... czy ona cię nie przemęcza?
– Nie. Lubię wyzwania.
– Ale to nie są wyzwania. Ona robi te testy każdemu pilotowi. To najzwyklejsze sprawdzenie umiejętności.
– Dla mnie Takie sprawdzenia to wyzwania. Ale raczej bardziej to obowiązek.
– No chyba że tak...– Do Wasyla podbiegł Pen–Pen. Zaskrzeczał by wziąć go na ręce. Wasyl odgadł to od razu i podniósł go z ziemi.
– SKREEE!
– Ech ty pieszczochu. Już ja ci nie wystarczam to jeszcze Wasyla prosisz?
– SKREEE!– Pingwin najwyraźniej nie irytował się uwagą właścicielki i dalej prosił o głaskanie. Bardzo mu się podobał sposób w jaki głaskał go Wasyl, z tyłu łebka.
– Niech prosi. To nawet odprężające. No chyba że chce go pani sama głaskać.
– Nie... możesz go głaskać. I powtarzam ci po raz kolejny że dla ciebie jestem po prostu Misato.
– Nie mogę się przyzwyczaić. Pani Ibuki też kazała do siebie mówić po imieniu a ja i tak ją tytułuje.
– Maya? Hmm... Lubisz ją, co?– Misato wzięła głębszy łyk piwa.
– To bardzo miła osoba. Czemu miałbym jej nie lubić?
– Wiesz... mi chodziło o coś innego.
– To znaczy?
– Czy ci się podoba?– Misato zrobiła serdecznie uśmiechniętą minę.
– Pani Ibuki? Co by tu powiedzieć...– Chłopiec starał się ukryć zafrasowanie.– Cóż. Jest bardzo miłą, inteligentna, no i jeszcze ładna i...
– ...Powabna?– Dokończyła za niego gdy ten tkwił w zakłopotaniu.
– Tak.
– Może ją kiedyś odwiedzisz? Mam tu jej adres. Mogę ci dać jak chcesz.
– Proszę mnie nie zawstydzać.
– Ale ja tak uwielbiam zawstydzać swoich wychowanków.
– SKREEE!
– I ty przeciw mnie?– Wasyl nie krył zdziwienia.
– Proszę. Jakbyś kiedyś potrzebował do niej iść to tu masz adres.– Misato podała mu złożoną karteczkę.
– Dzięki...– Wasyl popatrzył na tę karteczkę ze zdziwioną miną. Nie wiedział czy ją zachować czy wyrzucić gdy Misato nie będzie w pobliżu. Postanowił jednak zachować i schował ją do kieszeni.
– Masz tam jeszcze telefon...– Misato najwyraźniej chciała go zawstydzić na maksa. I udało jej się.
– Pani Misato. Mi w głowie takie rzeczy naprawdę nie siedzą.
– Dla ciebie po prostu Misato! Kiedy ty się wreszcie nauczysz?– Misato momentalnie zmieniła ton. Wstała i położyła dłoń na głowie Wasyla, czochrając jego włosy i przerażając jednocześnie Pen–Pena.
– Przepraszam Panią...– Misato chwyciła go za włosy.
– CO powiedziałeś?
– Przepraszam... Puść mnie, Misato... To boli.
– No tak już lepiej.– Kobieta zasiadła ze stoickim spokojem na swoim krześle.
– Czasami mnie pani przeraża.
– Co powiedziałeś?
– Nic, nic...– Wasyl ze skruszoną miną wrócił do głaskania Pen–Pena.
– I tak ma być.– Jeszcze troszkę posiedzieli. Wasyl oddał Misato pingwina i zajął się zmywaniem. W momencie gdy skończył i wytarł ręce, do domu wszedł Shinji.
– Jestem w domu!– Shinji wszedł do pokoju gdzie zebrali się już Misato i Wasyl.
– Cześć. Wasyl?
– Tak?
– Mam dla ciebie niespodziankę.– Shinji skinął ręką w kierunku drzwi. Do pokoju weszła Maruszka.
– Strasfucie Wasyl.– Powiedziała swoim miodnym głosikiem. To co się stało w tym momencie było zupełnie nie do przewidzenia. Wasyl podbiegł do Maruszki i podniósł ją na ręce śmiejąc się serdecznie. Shinji i Misato mieli przestraszone miny.
– Hej! Spokojnie. Ja też się cieszę że cię widzę ale możesz mnie postawić.– Maruszka chichotała w miarę jak Wasyl łagodnie podrzucał ją na rękach.
– Przepraszam. Tak się cieszę że cię widzę.– Odstawił ją na ziemię.
– To przywitaj jeszcze Wlada i Ivana. Też tu przyszli.– Na te słowa zza ściany wyłonili się bracia. Wasyl podszedł do nich i objął ich obu rękami. Ivan zaśmiewał się ze szczęścia a Wlad spokojnie patrzył na to co robi jego dawno nie widziany brat. Miny prawie nie zmienił. Tylko uśmiechnął się nieznacznie.
– Który jest który?– Wasyl zaśmiał się do braci.
– Ja to Ivan. On jest Wlad.
– Trudno was rozpoznać. Jesteście do siebie tak podobni.
– Hej czy ktoś może mi wytłumaczyć co tu się dzieję?– Misato najwyraźniej chciała zwrócić na siebie uwagę.
– To jest moje rodzeństwo. Maruszka, Ivan i Wladimir.
– Hmm... Witajcie. Niestety trochę się spóźniliście bo obiad już zjedzony.
– Nie trzeba. Przyszliśmy się tylko przywitać. No i zobaczyć się z Wasylem... Ile to już lat?
– Dziewięć?
– No, coś koło tego.
– No to wejdźcie do pokoju. Albo My wyjdziemy to sobie pogadacie.– Zaproponował Shinji.
– No dobrze ale tylko na chwilkę. Coś mi się zdaje że jak Koleżanka Soryu się tu zjawi to mnie rozszarpie.
– Już ci zalazła za skórę?– Spytał Shinji.
– Raczej ja jej. I nie wiem czym.– Maruszka zrobiła uśmiechniętą acz zakłopotaną minę.
– Pani Misato...– Shinji chciał się odezwać ale Misato mu przerwała.
– Co do mnie powiedziałeś?
– Misato.
– Tak dobrze.
– Chodźmy już. Niech pogadają.– Oboje rozeszli się do swoich pokoi. Wasyl i jego rodzeństwo zostało same w dużym pokoju.
– My naprawdę jesteśmy dziś na chwilę.– Zarzekł Ivan już po rosyjsku.
– Tak się cieszę że was widzę.
– Już to mówiłeś.– Wladimir nie krył lekkiego znudzenia.
– Zawsze jesteś taki ponury? A tak w ogóle. Czemu wołają na ciebie Wlad?
– To dlatego że gdy jeszcze chodziliśmy do szkoły w Polsce, zagrałem w przedstawieniu Wlada Palownika. A tak w ogóle. Zawsze taki jestem. I dobrze mi z tym.
– Hmm... Cóż. Poznaje was od nowa. Jesteście wciąż osobami które znam z dzieciństwa a jednak inni.
– Powiedz... Czemu nie było cię w szkole? Tak to byśmy się wcześniej spotkali.– Maruszka usiadła na kanapie zaraz obok niego.
– Miałem niedawno wypadek. Jestem już zdrowy ale Shinji nie chciał mnie wypuścić.
– Widzę że już masz tutaj dużo przyjaciół... A podobno jesteś tu od niedawna.
– No... Troszkę.
– Powiedz... Czy w NERV jest dyscyplina wojskowa? Widziałam że twoja współlokatorka ma stopień Majora.
– Nie za bardzo. W porównaniu z wojskiem, tu jest przedszkole.
– Hmm... A jak ci się tu mieszka?
– Dobrze. Aha. Szczerze mówiąc... dobrze nie przyszliście na obiad. Misato potrafi gotować tylko sztuczyznę.
– Aż tak źle?
– Cóż. Mi jedzenie w wojsku zrobiło żołądek ze stali nierdzewnej. Wy nie jedliście nic takiego jak my w wojsku. Można powiedzieć... jestem uodporniony.
– No cóż. Wiesz. My już pójdziemy. Musimy jeszcze załatwić kilka rzeczy z naszym opiekunem.
– No dobrze. Dajcie mi adres to wstąpię do was.– Maruszka zapisała mu adres i telefon na karteczce. Cała czwórka wymieniła się też numerami telefonów komórkowych. Co najdziwniejsze, cała czwórka miała taki sam model telefonu: Nokia 3210. Rodzeństwo zbierało się do wyjścia gdy z pokojów wyszli Misato i Shinji.
– Wpadnijcie jeszcze kiedyś.– Misato starała się o i tak bardziej serdeczny ton.
– Tak... Wpadnijcie.– Shinji zachowywał dystans.
– Może jeszcze kiedyś wpadniemy. Na razie musimy iść. Pa!– Ivan pożegnał się za rodzeństwo. Cała trójka wyszła i zostawiła Misato i pilotów samych.
– Fajnie było ich poznać. UAAAAA!– Misato ziewnęła.– Idę spać. Pa!
– "Przecież jest trzecia. Tak wcześnie spać?"– Shinji głowił się nad tą wypowiedzią.
– Hej Shinji. Dzięki za tę niespodziankę.
– Um... Nie trzeba. I tak byście się spotkali.
– Ale i tak zrobiłeś mi miłą niespodziankę.
– No może.
– Tak... Jak podoba ci się moje rodzeństwo?
– To tak samo jak z tobą. Nie mogę ich do końca zrozumieć a i tak ich lubię. Chociaż... Myślę że mają troszkę za dużo pewnych cech. Ivan jest troszkę zbyt przebojowy. Wladimir jest strasznie ponury i pesymistyczny.
– A co myślisz o Maruszce?
– Um... wiesz. Za to że powiedziałem że ją tu przyprowadzę dostałem od niej całusa w policzek.
– Hmm... To pewnie chłopcy są o ciebie zazdrośni.
– Nie chłopcy. Mana się wściekła na Maruszkę i o mało co się nie pobiły.
– Maruszka aż tak wybuchowa jest?
– Nie. Ona akurat załatwiła wszystko pokojowo.
– Hmm... Cóż... Jutro nie zabronisz mi już iść na testy. Prawda?
– Masz jutro testy?
– Tak. I tym razem nie możesz mi zabronić. Wybacz mi ale musze chodzić na te testy.
– Cóż. To po prostu mi się nie podoba że tak szybko się przemęczasz.
– Aha. Słuchaj Shinji. Mam pytanie...– Wasylowi przerwał trzask drzwi. To Asuka wpadła do domu jak bomba i po wcześniejszym zdjęciu butów, weszła do swojego pokoju nie witając się z nikim.
– Znowu jest wściekła.– Zauważył Shinji.
– Hmm... to pogadajmy u mnie... co?
– Dobra.– Obydwaj weszli do Pokoju. Shinji rozejrzał się po całym pomieszczeniu. Wasyl zmienił nieco wystrój. Głównie ułożenie rzeczy na biurku. Teraz obok zdjęcia ojca i dziadka stały książki. Większość miała tytuły na grzbietach wypisane cyrylicą ale niektóre napisane były po angielsku. Te angielskie Shinji jakoś jeszcze by odczytał ale za te po rosyjsku nawet w myślach nie chciał się brać. Zauważył jeszcze dwie książki których tytuły były zapisane w alfabecie łudząco podobnym do łacińskiego. Przypatrywał się próbując odczytać jeden z tytułów. Poddał się gdyż nawet tak odczytany nie miał dla niego sensu. Spróbował drugi tytuł. Książka była gruba i miała ładnie ozdobioną okładkę. Napis wydał mu się prosty do odczytania.
– "Quo Vadis."– Przeczytał go w myślach. Jednak nie mógł odczytać autora.
– Hmm... interesują cię moje książki?
– Te dwie. Tytuł tej grubszej mogę odczytać ale autorów i tytułu drugiej odczytać nie mogę.
– "Quo Vadis". Autor: Henryk Sienkiewicz.
– Sie.. Sien...
– Sienkiewicz. Wiem trudne do wymowy. Druga książka to "Pianista" Władysława Szpilmana.
– O czym są?
– Pierwsza jest o historii Chrześcijan. O ich początkach w Rzymie.
– A to drugie... "Pianista"? Tak to się mówi?
– Tak. "Pianista" jest o drugiej wojnie światowej.
– E... o czym?
– Nie mów że nie wiesz co to jest wojna światowa. Przecież niedawno była trzecia.
– Wybacz. Nie dosłyszałem. Po prostu nie wiem jak ktoś może pisać o tak zamierzchłej przeszłości.
– On nie pisał o przeszłości. On pisał o tym co siedziało kiedy żył. Widzisz. Pianista to historia jego życia. Był Żydem w czasie wojny. W Polsce dokładniej a jeszcze dokładniej w jej stolicy, Warszawie. Gdy do Stolicy wkroczyły wojska niemieckie, wszyscy żydzi zostali internowani w getcie. To była taka dzielnica gdzie żyli tylko oni, odseparowani od innych. Za błahe przewinienie, lub nawet bez winy byli rozstrzeliwani.
– Jak to możliwe?
– To wojna. Ale Niemcy byli mistrzami wojny i nadal są. Oni nie liczą się z konwencją praw człowieka. Chociaż... W czasie trzeciej wojny nie było tak źle jak za drugiej. Niemcy nawet nie próbowali atakować. Zabraniała na to unia europejska i sprzymierzeńcy z NATO. No ale co do książki... Ukazuje ona całe życie za wojny w tej stolicy. Okropne życie. A propos. Powstał film na podstawie książki. Teraz jest już stary ale jest tam scena gdy Szpilman patrzy na zniszczoną Stolicę. Wszystko jest poniszczone lub zrównane z ziemią. I z tym obrazem kojarzy mi się okolica bloku Ayanami.
– Ayanami? Aż tak to wyglądało?
– Gorzej. Ale dobrze... Zanudzam cię historią która nie powinna cię interesować. Nie jesteś Słowianinem i nie masz nic do tego żeby interesować się naszymi pismami. Nie zrozum mnie źle ale ta kultura by cię przerosła. To ile się wycierpieliśmy też by cię przerosło. No ale powiem ci jedno. To co nas nie zabije to nas wzmocni. I tak. Rosja jest dalej największym mocarstwem świata. Polska jest jednym z bardziej liczących się krajów pod względem militarnym i finansowym. Głównie dzięki wojnie. Inne kraje Słowiańskie dalej są potężne. Problem w tym że nie wszystkie były w czasie wojny za "tymi dobrymi".
– Tak. Już wiem dużo. Aha. Chciałeś spytać mnie o coś, a ja zająłem cię rozmową o książkach i kraju.
– A tak. Słuchaj, miałem dziś taki sen. Była w nim Ayanami.
– Śniła ci się?
– Pozwól mi skończyć. Owszem śniła mi się ale w dziwnym stroju. Była w stroju tancerki brzucha.
– W czym?– Shinji bezskutecznie starał się ukryć uśmiech.
– Nie śmiej się. Mi też wydaje się to niedorzeczne. Chciałem cię spytać czy ona zawsze zachowuje się z takim dystansem? Chce sobie wytyczyć prawdopodobieństwo tego snu.
– Zawsze tak się zachowywała. No ale czasami się uśmiechała. Znaczy się ja widziałem jak się uśmiechała tylko kilka razy ale wiem że to umie.
– Aha. Ale nic poza tym? Nie jest wcale żwawa?
– Nie za bardzo...
– Aha... Czyli ten sen nie miał prawdopodobieństwa w prawdziwym świecie.
– A co ona robiła w twoim śnie? Tańczyła czy coś jeszcze?
– Eee... Nie pytaj. Do niczego nie doszło. I dobrze.
– Widzę że ciebie wcale jednak nie interesują dziewczyny.
– To dlatego że jeszcze żadnej nie znalazłem. Tobie prosto mówić bo masz Manę.
– No dobrze, dam ci już spokój.
– Dzięki.– Shinji jeszcze chwilę poopowiadał mu co się działo w szkole po czym poszedł do siebie.
Maruszka i jej dwaj bracia ruszyli do swojego domu. Maruszka otworzyła furtkę i powoli ruszyła przed siebie. Za nią szli jej bracia. Kącikiem wzroku dostrzegła w oknie sąsiedniego domu jakąś osobę. Od razu poznała w niej Fedorova. Otworzyła drzwi do domu i cała trójka weszła do środka. Gdy tylko Maruszka przekroczyła próg, usłyszała trzepot skrzydeł. Popatrzyła w kierunku schodów. Z pięterka zleciał jakiś czarny ptak. Był dość duży.
Maruszka Wyciągnęła zgiętą wpół rękę. Ptak usiadł jej na ramieniu i zaskrzeczał okropnym, zachrypniętym, aczkolwiek ucieszonym głosem.
– Co, Edgar? Stęskniłeś się za mną?– Ptak znowu zaskrzeczał i otarł się o podsuniętą lewą dłoń.
– Już myślałem że zapomniałaś wziąć tego kruka. Tak spokojnie wczoraj było.– Wladimir znów cieszył rodzeństwo swoimi pesymistycznymi poglądami.
– Nie mów tak. Nigdy bym nie zapomniała go wziąć.– Maruszka znów mówiła głosem słodkim jak miód. Kruk zaskrzeczał i podleciał wyżej na połączenie przedramienia z obojczykiem.
– Głodny? Zaraz zrobię ci cos do jedzenia.
– Jedno w tym kruku mi się podoba...
– Wiem, wiem Wlad. To że je grzanki maczane w krwi. Zawsze miałeś makabryczne gusta. Sama nie wiem czemu sam nie pijesz krwi.
– Bo nie mam z kogo jej wysysać. Każdy jest w stanie się wybronić. Nie jestem nawet w połowie takim mięśniakiem jak Wasyl czy Ivan.– Wladimir oczywiście żartował ale dość poważnie to mówił.
– Przesadzasz z tym mięśniakiem. Gościu przypakował w woju i tyle.– Ivan spróbował włączyć się do rozmowy.
– Dobra chłopcy dajcie już spokój bo nasz opiekun zabierze nas stąd a ja nie zrobię Edgarowi nic do jedzenia.– Maruszka im przerwała i wyszła do kuchni. Zaczęła coś majstrować ale nic krwistego z czego by można wziąć krew do grzanki nie znalazła. Postanowiła że da mu po prostu trochę mięsa. Kruk Siedział na ramieniu gdy Maru podawała mu kawałki mięsa. Specjalnie do tej czynności zdjęła rękawiczki. Gdy skończyła, założyła z powrotem rękawiczki i z krukiem na ramieniu weszła do Salonu gdzie siedzieli już Wlad i Ivan. Usiadła na fotelu i zaczęła się w nim wiercić by się rozsiąść. Kruk zeskoczył z jej ramienia i pofrunął na ramie Wladimira.
– Naprawdę nie wiem co on w tobie widzi. Ciągle mu dokuczasz a on i tak się do ciebie łasi.– Maruszka nie kryła podziwu.
– Ponuracy powinni trzymać się razem co?– Ivan niebezpiecznie grał na strunach.
– Jeszcze słowo a przyszpilę cię do ściany.– Wladimir nie lubił tego typu żartów.
– Dobra daj już spokój z tą pozą ponuraka.
– To nie poza. Taki jestem.
– Akurat. A co z Jolą? Jak z nią rozmawiasz to jesteś rozpromieniony.
– Odwal się ode mnie i mojej dziewczyny.
– Dobra, dobra. Bo zaraz naprawdę mnie przyszpilisz.– W tym momencie drzwi wejściowe zaskrzypiały i do domu wszedł Fedorov. Edgar od razu poleciał w to miejsce i zaczął skrzeczeć na obcego. Rodzeństwo usłyszało jęki Fedorova i skrzeki ptaka.
– Uj żas trafił mnie!– Fedorov zakrzyknął gdy Edgar uderzył dziobem w opaskę na lewym oku.
– Edgar! Spokój!– Maruszka przywołała kruka do siebie. Kruk ponownie usiadł na jej ramieniu. Jej oczom ukazał się Fedorov ubrany w galowy mundur, w galową czapkę, rękawiczki, buty oficerskie i swoją opaskę na oko. Do klapy miał jeszcze przypiętą metalową płytkę w barwach flagi Rosji i znaczek oddziału w jakim służy. Ten emblemat wyglądał jak planeta bez kontynentów która na środku wyglądała jakby zrobiona ze szkła została rozbita uderzeniem.
– Szczwana bestia z niego. Zobaczył że mam gorszą gardę z lewej to mnie dziobnął.
– Strasfucie tawariści Fedorov.– Maruszka przywitała go.
– Strasfucie. Gotowi żeby iść na testy?
– Więc o to chodziło?
– Tak. Macie dziś testy czy nadajecie się na pilotów.
– Czyli że mają sprawdzić czy możemy być kolegami po fachu Wasyla?
– Mniej więcej. Wy jesteście jako zastępstwo w razie jego niezdolności do pracy lub jego niesubordynacji. W to drugie raczej nie wierzę bo go znam.
– Zna go pan? Osobiście?
– Tak jest. Służył pode mną w oddziale. Miałem zaszczyt być głównym Majorem jego dziadka, Józefa Kuźniecowa.
– To zna pan każdego z naszej rodziny?
– Nie. Nie znam waszej matki i nie znałem waszego ojca.
– Pewnie by się panu spodobał.
– Tak... chodźmy już. Zawiozę was. Aha. Kruk niech lepiej zostanie.
– Ja go tu zostawię ale on sam potrafi mnie wyśledzić.– Maruszka pokazała krukowi palcem na jego stojak stojący w przedpokoju. Kruk poleciał posłusznie i usiadł na drążku.
– Na więcej nie dam rady go zmusić. Możemy już iść?
– Myślę że tak.– Rosjanie wyszli z domu i wsiedli do wozu Fedorova. Był to wojskowy Jeep, taki jakich używano do podróży po bazach wojskowych. Maruszka usiadła na przednim siedzeniu pasażera a jej bracia z tyłu.
– Czy nie ma pan może jakichś poduszek?– Spytał Ivan który najwyraźniej nie mógł się usadowić.
– Już daj spokój. Fajnie jest na twardych siedzeniach.
– Cicho Wlad! Ty zawsze lubiłeś surowe warunki.– Na słowa Ivana Fedorov popatrzył w lusterko tak by ich widzieć.
– Jak chcecie iść do wojaczki to będziecie musieli się dostosować tawarzyszu Ivan.– Młody Rosjanin uspokoił się i cała czwórka zapięła pasy. Wóz ruszył z piskiem opon i skierował się do centrum miasta. Już w kwaterze głównej stali na zautomatyzowanym chodniku i starali się całą czwórką odszyfrować mapę kompleksu.
– Panie Fedorov? Czy się zgubiliśmy?– Maruszka nie kryła znudzenia.
– Nie... skądże... po prostu nie wiemy gdzie jesteśmy.– Wladimir odpowiedział za majora.
– Dokładnie tawarzyszu Wladimir. Dokładnie.
– Można na chwilkę?– Spytał Ivan dopatrując się kilku dziewcząt z personelu.
– O co chodzi?
– Zaraz będę wiedział jak iść... Tylko gdzie mamy się dostać?
– Blokhouse C, pokój 206.
– Dobra. Poczekajcie tu.– Ivan założył swoje okulary i podszedł do dwóch serwisantek.
– Co on zrobi?
– Proszę się nie martwić. On potrafi zagadać.– Maruszka upewniała majora o zdolnościach brata. Ivan był w swoim żywiole. Podszedł do dziewcząt i zagadał:
– Witam miłe panie. Jestem tu nowy. Czy tak piękne panie wskażą mi drogę do Blokhouse'u C, pokoju 206?
– Nie za młody jesteś do nas?– Jedna z serwisantek zachichotała.
– Jestem księciem zaklętym w nastolatka. Pocałujcie mnie to dorosnę.
– Patrz jaki zabawny.– Druga serwisantka również zaczęła chichotać.
– A wiec powiedzą mi panie jak dojść do tego miejsca?
– Dobrze. Idź prosto przed siebie dwadzieścia skrzyżowań korytarzy a potem wsiądź do windy i pojedź na dwudzieste piąte piętro pod ziemią. Tam znajdziesz pokój 206.
– Dzięki. A jak z tym całusem?– pozwolił sobie na troszkę bezczelności.
– Nie zasłużyłeś sobie jeszcze.– Jedna zachichotała znowu.
– A ja ci dam!– Inna się roześmiała i dała mu całusa w policzek.
– Dziękuję. Sayonara.– Pożegnał się z nimi i podszedł do swojej rodzinki. Major patrzył na niego z podziwem.
– Ty to masz do dziouszek talent. Powinni cię nazywać Rasputin a nie Ivan.
– Serio? Ja myślałem że Ivan lepiej pasuje. Chodźmy już.
Ritsuko Akagi była nieco znudzona czekaniem. Nie miała dziś wiele zajęć a to miało być jej ostatnim dzisiaj. Bawiła się starymi. Wykutymi na pamięć komendami wpisywanymi na klawiaturze. Jedynym jej towarzystwem podczas tego testu miała być Maya. Ta z kolei bawiła się w układanie pasjansa na osobnym laptopie. W końcu, ta wyczekiwana chwila nadeszła. Do pokoju weszli Rosjanie.
– Witajcie. Nie śpieszyliście się.– Ritsuko przywitała ich dość chłodno.
– Proszę mi wybaczyć tawarzyszko doktor. Zgubiliśmy drogę.– Fedorov tłumaczył się bez jakichkolwiek uczuć w głosie.
– Skoro tak. Proszę pójdźcie do przebieralni. Macie tu klucze.– doktor podała trójce nastolatków klucze od szafek z przybocznej szatni.– W tych szafkach znajdziecie swoje stroje. Ubiera je się na nagie ciało. Dla ułatwienia macie tam zasłonki. Jak się już przebierzecie to wróćcie tu.– Cała trójka weszła do przebieralni. Major popatrzył na panią doktor i podszedł do niej.
– Strasfucie!– Ujął jej dłoń i ucałował. Ritsuko nieco się zdziwiła. Maya również. Fedorov nie omieszkał ucałować również jej dłoni.
– Jestem major Wladimir Fedorov.
– Ristuko Akagi.
– Maya Ibuki. Miło mi poznać.– Maya zarumieniła się już podczas całowania jej dłoni.
– Więc pan jest opiekunem tej trójki?
– Tak.
– Czy są bardzo krnąbrni?
– Nie sądzę, Co prawda są tu dopiero trzeci dzień ale nie mają problemów z zachowaniem.
– Czyli że w razie zastępstwa nie powinno być z nimi problemów?
– Sądzę że nie powinno.
– Czy... Czy oni są z tej samej rodziny co Wasyl?– Maya postanowiła zabrać głos.
– Tak.
– Więc tym bardziej będą się starali.– stwierdziła Ritsuko.
– Może wydam się niemiły ale w razie jakiegokolwiek incydentu władze wojskowe Rosji mają wyższość priorytetową rozkazów. Zawsze możemy wydać im dowolny rozkaz. I nie tylko my. SEELE również.
– Tak. Chyba nie będzie takich incydentów.
– Chciałbym spytać o wyposażenie Evangelionów. Czy NERV otrzymał już suplement który przygotowało USA?
– Jaki suplement?– Ritsuko nie kryła zdziwienia.
– Nie wie pani o nim? To ogólnie pająkowaty pojazd wszczepiany na plecy Evangelionów, wzmacniający ich odporność i siłę bojową. Ale to prototyp i Amerykanie mają go wysłać już wkrótce. Rosjanie budują inny suplement dla Evangelionów. Ale w tym przypadku dane projektu są utajnione. USA i Rosja ścigają się w rozwoju technicznym tak jak za dawnych czasów.
– Nie wiedziałam o tym suplemencie. Czy wie pan coś więcej o nim?
– Niewiele. Wiem tyle że on osobno może służyć jako samobieżne i samodzielne działo o potężnej sile.
– Zautomatyzowane?
– Nie. Steruje nim człowiek. Ale ponieważ suplement nie jest oparty na technologii rozruchowej Evangelionów, może być sterowany przez każdego przeszkolonego człowieka.
– Czyli nie ma tu ograniczeń wiekowych?
– Nie. Nawet osiemdziesięciolatek mógłby go sterować gdyby miał odpowiednia wiedzę.
– Ciekawe. Dziwne że nie dostałam o nim informacji. Jestem głównym szefem projektu dotyczącego Ev a nie wiem o czymś takim.
– Może to dlatego że to ściśle tajne przez poufne?
– To dlaczego pan nam to mówi?– Maya aż się zdziwiła.
– Ponieważ sabotaż jest wprost niemożliwy gdyż każda część jest wymieniana codziennie. A poza tym. Ja nigdy nie lubiłem Amerykanów...– Major uśmiechnął się szyderczo. Maya i Ritsuko nie wiedziały czy też się uśmiechnąć czy zrobić coś innego. Z przebieralni wyszli już młodzi Rosjanie. Maruszka ubrana była w żeński Plug suit koloru seledynowego, podczas gdy jej bracia mieli Plug suit dokładnie taki sam jak Wasyl. Wszystkie trzy stroje oznaczone były numerem 05. Również strój Maruszki był rosyjskiej roboty. Podkreślały to dysze na połączeniach ramion z tułowiem i karbowane wgłębienia na naramiennikach, a już zwłaszcza rosyjska flaga ułożona na lewej piersi.
– Będę robił za tłumacza. Oni mówią kiepsko w waszym języku. Ja znam ich aż za dużo.– Fedorov ofiarował swe usługi w zrozumieniu Słowian.
– Jak się w nich czujecie?– Doktor musiała ich wypytać o samopoczucie.
– Hmm... niezłe te stroje... Ale nie ma czerwonego lub czarnego?
– Wlad! Zawsze narzekasz! Są wygodne i tyle. Tylko ta metalowa klapa mnie gniecie.
– Mi się tam podoba... ładnie uwydatnia kształty i w ogóle.– Maruszka była pełna entuzjazmu.
– Zapraszam was do następnego pomieszczenia. Zostaniecie umieszczeni w kapsule Entry Plug i zalani LCL'em. Pozwólcie by wlał się w was. Gdy już wypełni wasze płuca, wasza krew będzie stale zaopatrywana w tlen.
– Czyli mamy się utopić? Dla mnie bomba!– Wladimir znów dzielił się swoim chorym żartem. Ritsuko zrobiła zirytowaną minę.
– Możecie już wejść?– Cała trójka posłusznie weszła do pomieszczenia. Ich fotele zostały umieszczone w Entry plug'ach. Same kapsuły zostały napełnione LCL'em. Cała trójka miała problem z nabraniem go w płuca. Światła na ścianach kapsuł rozbłysły i włączenie programu synchronizacyjnego dotarło do końca. Łącza audio wizualne zostały włączone.
– Odprężcie się i zostawcie nam wszystkie pomiary.
– Dobrze.– Cała trójka odpowiedziała jednocześnie jak na zawołanie. Ritsuko wyłączyła połączenia audio.
– Patrz Maya. Oni są tacy podobni. Tylko niech zapuszczą baki i będziesz miała trzech Wasylów.
– Co pani mówi?
– Wiesz o co mi chodzi.
– Proszę mi nie dokuczać.
– Widzę że Wasyl ma tu już grono wielbicielek. Kłócą się panie o niego...– Fedorov zaśmiał się. Po tym dźwięku widać było że nie umie się normalnie śmiać. Maya i Ritsuko natomiast zarumieniły się.
– To wcale nie o to chodzi!– Obydwie krzyknęły na niego jednocześnie. Fedorov zmrużył jedynie oczy co dawało ciekawy kontrast. Panie wróciły do robienia pomiarów a Fedorov zajął się polerowaniem znaku swojego oddziału. Wyniki były dość ciekawe. Wladimir miał najlepszy stopień synchronizacji a Ivan najmniejszy. Fedorov tłumaczył to sobie tym że chłopak pewnie wlepiał wzrok i uwagę na panie przy konsoletach. Cała trójka rozmawiała urywanymi zdaniami przez interkom.
– Hej. Wladimir. Jak się czujesz?– Maruszka spytała swoim słodkim głosem.
– Krew!
– Co?
– Czuję krew. Pachnie i smakuje jak krew.
– No i w końcu masz już krew do picia. Syntetyczna a jednak jest.– Ivan włączył się do rozmowy.
– A mnie przeszkadza ten płyn. Nie czuję nawet śliny. Ciągle ten gorzki smak.– Maruszka nie była taka zadowolona.
– A mi tam wszystko jedno. Ważne że mam fajne widoczki. Ta blondynka jest ekstra. No ale brunetka też jest niczego sobie.
– Tobie tylko dziewczyny w głowie!– Wladimir czuł się oburzony.
– A tobie tylko makabreska! Jesteśmy kwita.– Ivan ciągle naśmiewał się z brata. Cała trójka miała wyświetloną twarz pozostałej dwójki na kokpicie. Maruszka po dłuższej chwili popatrzyła na twarze braci.
– Hej, Wlad. Co masz taką rozmarzoną minę?
– Ja? Po prostu myślałem o Joli.
– Myśl o niej więcej. Ładnie wyglądasz z uśmiechem.
– Dobra ale i tak rzadko się uśmiecham.– Po dłuższym czasie testy minęły. Cała trójka została wyjęta z Entry Plug'ów. Rodzeństwo miało problem z wyzbyciem się LCL'u z ciała. Maruszka wprost wymiotowała tym płynem. W pomieszczeniu próbowali jej pomóc bracia którzy szybciej wyzbyli się płynu. Maruszka ciągle kaszlała.
– Dzięki chłopaki. Już dam sobie rade.– Kłamała im dalej kaszląc. Jednak żadne kłamstewka nie działały na dwóch braci. Klepali ja mocno po plecach aż jej się odechciało kaszleć.
– Spokojnie! Już wszystko dobrze!– Maruszka nie mogła się opędzić od opieki swoich braci gdy wchodzili do pomieszczenia w którym stali Maya, Ritsuko i Fedorov. Ci puścili ją dopiero gdy upewnili się czy na pewno nic nie jest. Wszyscy obecni bez słowa ruszyli do innego pomieszczenia testowego. W tym pomieszczeniu znajdowali się już Makoto i Shigeru oraz jeszcze dwóch innych techników których imion nie znała nawet Ritsuko.
– Jesteście zastępstwem do pilotażu jednostki numer pięć. Tak więc teraz spróbujecie się zsynchronizować z nią samą. Nie będziemy próbować testów na innych jednostkach.– Ritsuko wytłumaczyła im dlaczego za oknem stała tylko jedna ciemna sylwetka z świecącymi na biało oczami. Hyuga nacisnął jakiś guzik na swojej konsolecie i za oknem zabłysły światła. Wszystkim w pomieszczeniu ukazała się masywna sylwetka olbrzyma okutego w białą zbroję. Głowa Evy–05 była spuszczona jednak jej twarz była doskonale widoczna. Była już aktywowana jednak unieruchomiona i pozbawiona łącznika czyli Plug'u. Za czerwonymi szkłami hełmu jarzyły się białe oczy. Cały pancerz był wypolerowany i błyszczał w świetle reflektorów.
– Ale wypacykowany.– powiedział po Polsku pod nosem Ivan.
– Co to znaczy?– Ritsuko zwróciła się do Fedorova. Powtórzył jej w ich języku.
– Może chociaż po angielsku by mówili?
– Wtedy stracę pracę. Ale spytam.– Jak powiedział tak zrobił. Rodzeństwo zgodziło się i odtąd mówiło po angielsku.
– Czy... czy znowu będę musiała się "utopić" w tym płynie?– Maruszka była niepewna swego losu. Ciągle patrzyła z trwogą w oczach na białego olbrzyma za oknem.– "Ja mam tym sterować? Przecież może mnie zmiażdżyć pomiędzy palcami i nawet tego nie poczuć. Zresztą... co ma poczuć. To maszyna."
– Jeżeli nie chcesz to nie musisz. Bez tego płynu nie da się przeprowadzić synchronizacji.
– Pójdę... Ale w takim razie chce być pierwsza. Będę to miała za sobą.– Maruszka odzyskała nieco entuzjazmu. Kątem oka dostrzegła że Shigeru ukradkiem zerka na nią co chwilę. Speszyło ją to. Shigeru rzeczywiście zerkał ale nie z powodu tego ze Maruszka mu się podobała. Interesował go kolor stroju. Maruszka została wprowadzona do pomieszczenia z fotelem i usadzona na nim. Fotel zamknięto w kapsule a ją w Evangelionie. Głowa Evy–05 nieco się podniosła stawiając molocha w pozycji wyprostowanej. Do Entry Plug'u został napuszczony LCL. Maruszka w momencie gdy pozwoliła wypełnić płuca, podskoczyła na fotelu w spazmatycznym ruchu. Jednak całość odbyła się lepiej niż poprzednio. Już po chwili mogła swobodnie oddychać. Ściany tak jak poprzednio zabłysły i zaczęły przybierać różne obrazy. Tym razem jednak Maruszka nie była zamknięta w pomarańczowym okrągłym więzieniu. Obrazy na ścianach wyglądały tak jakby z kamer umieszczonych dookoła ciała Evangeliona. Mogła bez problemu spojrzeć pod siebie jak i nad siebie bez poruszania głową Evy.
– I jak się czujesz?– Ritsuko odezwała się do niej przez interkom.
– Dobrze.– Maruszka odpowiedziała po Polsku. Nagle wyświetlacze w Plug'u pokryły się czerwonymi napisami oznaczającymi błąd.
– Błąd w oprogramowaniu. Interfejs językowy nie może odczytać fal mózgowych.– Odczytała Maya.
– Proszę przestawić na potoczny Polski... to wyeliminuje błąd.– Zabrał głos Fedorov.
– Na jaki?
– Proszę mi pokazać listę to wskażę język.– Maya wyświetliła na konsoli listę językową. Fedorov przewijał listę zapisaną łacińskim alfabetem. Po kilku chwilach znalazł odpowiedni i wskazał go palcem. Język został załączony ręcznie gdyż Maruszka nie była w stanie wymówić po japońsku komendy. O chwili już wszystko grało. Aktywacja została powtórzona. Tym razem nie było problemów. Fedorov ponownie wcielił się w rolę tłumacza.
– Jak samopoczucie po drugiej aktywacji?
– Ciekawe uczucie. Jest ciepło, wygodnie, spokojnie, po prostu fajnie. Ale ten smak i płyn mi przeszkadzają. Ale mogę się dostosować.
– Czy coś jeszcze?
– To troszkę dziwne. Czuję coś znajomego. Coś co już znam ale nie mogę pojąc co to było.
– Inni piloci w jednostkach których nie pilotowali czuli obecność innych pilotów. Może czujesz Wasyla?
– Nie. To coś innego. Coś jak... Nie wiem co to.
– Cóż. Rozpocznijmy połączenie.– Powtórzyła się procedura którą zwykle stosowano. Połączenia nie były trudne. Jednak nie obeszło bez incydentów.
– Pani doktor. Powinna pani to zobaczyć.– Maya była mocno zaniepokojona.
– O co chodzi. Połączenia urwały się przy Absolute Border Line.
– Jak to "urwały"?
– To znaczy przestały się aktywować. Normalnie w takiej sytuacji albo się cofają albo przekraczają a tu wahają się na...– Przerwało jej. Za Szybą Evangelion zarzucił głową i wydał z siebie głuchy jęk potęgowany przez metalową maskę hełmu. Głowa wróciła na miejsce a jęk rozległ się w pomieszczeniu testowym i w pomieszczeniu kontrolnym.
– Pani doktor. Połączenia nerwowe ustabilizowane.
– Jak to?
– Program się odblokował.
– To dziwne. Zanotować to w notatkach. Nigdy dotąd nie zdarzyła się taka anomalia.
– Czy ja jestem nienormalna?– Maruszka odezwała się przez interkom.– Co to był za hałas?
– Nic. To tylko maszyneria Evy.– skłamała Ritsuko – Jak teraz się czujesz?
– Tak jak poprzednio. Tylko teraz mam wyczulone wszystkie zmysły. To przez tą maszynę?
– Tak. Normalna reakcja.
– A to co czułam... to coś dziwnego... Czuję to lepiej. Dalej nie wiem co to jest ale to chyba...– głos jej się urwał.
– Chyba co?– spytała Ritsuko. Maruszka nie odpowiadała. Jej oczy były rozszerzone jakby była przerażona, usta otwarte a twarz wyglądała właśnie na przerażoną. Maruszce przed oczami mijały szybko jakieś obrazy a w głowie słyszała jakiś głos jak z otchłani. Mówił do niej:
– Maruuuuuuuszka! Maruuuuuuuszka Kużniecowaaaaa!– Głos przeciągał sylaby. Przed oczami mijały jej obrazy prawie tak jak na filmie. Widziała siebie jako dziecko. Przytulała się do jakiegoś mężczyzny. Ten człowiek ją także przytulał. Wkrótce pojawiły się obrazy z jej dzieciństwa: zabawy z braćmi, wzloty, upadki, płacz, śmiech.
– Czemu mi to pokazujecie!– Maruszka krzyknęła patrząc przed siebie obwiniając obsługowców. Ludzie na sali nie wiedzieli co się dzieje. Trójka Rosjan patrzyła z trwogą jak Maruszka rzuca się we wszystkie strony trzymając się za głowę. Głos nie ustawał ale obrazy ustały. Wraz z odejściem obrazów, Maruszka uspokoiła się. W jej umyśle wygenerowała się biała postać która wniknęła do Entry Plug'u przez ścianę. Postać ta była naga, bezpłciowa ale jednak przypominająca męską. Rysy twarzy były prawie nie widoczne a oczu postać nie miała. Rysy twarzy były twarde, ostre, należące do wojownika. Postać zbliżyła się do Maruszki bardzo blisko. Wszyscy w pomieszczeniu kontrolnym patrzyli jak Maruszka odsuwa się w fotelu od czegoś czego nie było widać. Wszyscy byli zamurowani tymi wydarzeniami. Maruszka przestała się bać gdy biała postać wysunęła do niej dłonie. Wsunęła swoje w jego.
– Kim jesteś?– Spytała. Postać nie odpowiedziała jej. Natomiast pojawiły jej się oczy. Wypłynęły spod skóry na swoje miejsce i od razu wytworzyły sobie powieki. Powoli otworzyła oczy. Źrenice były koloru zielonego i patrzyły na Maruszkę wzrokiem pełnym uczucia. Postać odsunęła się od niej i zaczęła z powrotem zanurzać się ścianie kapsuły. Maruszka wyciągnęła za nim rękę.
– Nie odchodź!– Ludzie na sali patrzyli jak Maruszka wyciąga dłoń przed siebie i woła do ściany.
– Maruszka! Opanuj się! Tam nikogo oprócz ciebie nie ma!– Fedorov starał się do niej przemówić. Ta położyła się z powrotem na fotelu i ułożyła głowę na ramieniu.
– Był tu... Ale odszedł.
– Kto?– Spytała tym razem Ritsuko.
– Nie wiem. Ale czułam że go znam.
– Przecież nic tam nie było.
– Ja wiem że był tu. Był taki znajomy. W życiu nie widziałam kogoś takiego... A on... on wyciągnął do mnie ręce.
– O czym ty mówisz. Powtarzam ci że nie było tam nikogo.
– Czy to normalne?– Maruszka podniosła głowę a jej głos przestał sprawiać wrażenie zmęczonego.
– Co?
– Takie halucynacje.
– Nie. Jeszcze nam się to nie zdarzyło.
– Na początku było okropnie. Ale później stało się piękne.
– Przygotuj się na wyjście. Test skończony. Poszło ci bardzo dobrze.– Oczy Evangeliona zgasły a głowa opadła znów w dół. Ritsuko popatrzyła na braci Maruszki.
– Nie zdziwię się jeżeli nie będziecie chcieli wsiąść.– Chłopcy zrobili urażoną minę.
– Co pani powiedziała? Proszę mnie nie obrażać. Mam się bać halucynacji? Nie boję się niczego! Nawet śmierci! Nie obchodzi mnie czy mnie coś takiego się przytrafi czy nie. Wiem że od tego testu zależy czy tu zostanę i dlatego tu jestem! Już się nie cofnę!– Wladimir uniósł się nagle złością. Ten komentarz pani doktor bardzo uraził jego dumę. Ritsuko, podobnie jak reszta personelu razem z Fedorovem, patrzyli na niego ze zdziwieniem. Nie mogli nadziwić się ile złości potrafi wykrzesać ten chłopiec który zawsze ma kamienną twarz. Do pomieszczenia weszła Maruszka. Była bardzo zmęczona i wyglądała jakby miała upaść. Wladimir momentalnie zmienił wyraz twarzy i razem z Ivanem pomogli Maruszce iść. Usiedli na ławce wbudowanej w ścianę. Po chwili, gdy upewnili się że Maruszka już się dobrze czuje, Ivan wstał i podszedł do pani doktor.
– To ja idę teraz.– Na te słowa wstał Wladimir.
– Ja idę pierwszy. Co ja? Tchórz jestem że się chcesz przede mnie wpieprzać?– Ivan był strasznie przestraszony tym tonem brata.
– Spokojnie! Nie unoś się tak.
– Jeszcze nie widziałeś mnie uniesionego. Ja idę. Moja duma tego potrzebuje! Jak masz jakieś wątpliwości to rozstrzygnijmy to na pięści!– Ritsuko już miała ich uspokajać ale widząc gniew Wlada wolała nie ryzykować. Poza tym. Złość wzmaga koncentrację. Maruszka za każdym razem jak Wladimir krzyknął ściskała powieki. Po ostatnim z jego krzyków wstała i weszła między nich. Wladimir i Ivan zgodnie uspokoili się i popatrzyli na nią. Maruszka dalej zmęczona i ze spuszczoną głową odezwała się do nich kładąc dłonie na ich klatkach piersiowych na znak uspokajania ich:
– Spokój. Głowa mi pęka. Wladimir. Idź pierwszy. To dla ciebie sprawa honoru. Ivan. Ty nie jesteś taki honorowy jak Wlad. Posiedź chwilę ze mną.– Maruszka oparła się o Ivana i wróciła z nim na ławkę. Wladimir wszedł do pomieszczenia przygotowawczego i usiadł na fotelu.
– "Co ta doktorka sobie myśli? Ja mam się bać czegoś takiego? Z tego powodu mam uciekać od ledwo co odzyskanego brata? To nienormalne. Nie po to jechaliśmy tu przez Rosję żeby teraz wracać z kwitkiem i obejść się smakiem."– Myślał już na fotelu gdy przenoszono go. W pomieszczeniu kontrolnym panowała morowa cisza. W końcu Maruszka odezwała się do Ritsuko cichym głosem i po angielsku:
– Proszę się na niego nie gniewać. On zazwyczaj jest spokojny, ale jeżeli urazi się jego dumę to potrafi stać się bardzo niemiły.
– Nie miałam zamiaru go urazić. Ale to nawet dobrze że się złości. To wzmaga koncentrację.
– Jak to?
– Gdy jest się rozwścieczonym koncentruje się na jednym celu. A jeżeli ten cel jest nieosiągalny, wtedy obiera się ten który jest najbliżej. W tym wypadku będzie to zsynchronizowanie z Evangelionem.
– Już rozumiem.– Maruszka była naprawdę bardzo zmęczona. Ivan zaniepokoił się tym.
– Czy to normalne? Takie zmęczenie?
– Zazwyczaj piloci tak się nie męczą. Synchronizacja wyczerpuje na pewien czas układ nerwowy ale nie aż tak bardzo. To pewnie przez te halucynacje jest taka zmęczona. Zalecam jej trochę snu.– Na te słowa Maruszka położyła głowę na ramieniu Ivana. Po chwili już spała. Ivan czuł okropny zapach LCL który dosłownie wwiercał się w jego nozdrza. Maruszka była ciągle mokra od pomarańczowej cieczy. Włosy kleiły się do ciała jej brata. Test Wladimira przebiegł bez takich wydarzeń jak test jego siostry. On nie miał żadnych ataków. Wyszedł z pomieszczenia testowego pokryty nową warstwą LCL'u. Popatrzył na Ritsuko z miną wyrażającą zadowolenie i wygraną nad nią.
– I co? Takie straszne! O mój Boże. Miałem uciekać. Widzi pani? Nic się nie stało.– Wladimir dalej był arogancki jednak widząc budzącą się Maruszkę i znaczące spojrzenie Ivana natychmiast się uspokoił.
– "W zasadzie... po co się tak wnerwiam? Może jej nie o to chodziło? Może jej chodziło o coś innego? Trudno... później ją przeproszę..."
– Teraz ty... Ivan... Możesz wejść.– Ivan poprawił Maruszkę tak by mogła sama siedzieć i spać, po czym ruszył w stronę pomieszczenia. Wladimir podszedł do Ritsuko i z już normalną swoją miną zwrócił się do niej:
– Chciałbym przeprosić. Źle panią zrozumiałem. Czy mi pani wybaczy?
– Cóż. Ostry jesteś i nie mogę cię za to winić. Tym razem ci jeszcze odpuszcze. Ritsuko wysiliła się na uśmiech. Bez wzajemności. Ivan był następny. U niego testy przeszły podobnie jak w przypadku Wlada: bezproblemowo.
– Czy to już wszystko? Bo widzę że Maruszka już nie pociągnie długo na takich testach.– Spytał.
– Tak. Na dziś już wszystko. Jeżeli chcecie możecie iść do domu. Stroje przeniesiono do szafek w przebieralni na podpiętrze drugim. Macie tu klucze.– podała im klucze.– I spróbujcie jej nie budzić. Najwyżej obudźcie ją żeby się przebrała.
– Dobrze.– Wladimir postanowił być miłym. Podniósł Maruszkę i chwycił ją na ręce. Tak ułożona mogła zostać bez problemu przeniesiona. Fedorov chciał zastąpić Wladimira jednakże został spławiony przez lodowaty wzrok Wlada. Wlad najpewniej zrobiłby burę w imię swojej dumy gdyby nie to że na jego rękach spała jego siostra. Mina Maruszki była po prostu rozkoszna. Uśmiechnięta przez sen wtulała się w brata. Fedorov i jego podopieczni wkrótce zjawili się pod szatniami na poziomie drugim. Ivan przypatrywał się Wladowi i Maruszce. Wyglądali razem bardzo ładnie. Wlad usiadł na chwilę na ławce. Maruszka akurat zaczęła się budzić. Przeciągnęła się i rozejrzała zmrużonymi oczami po okolicy. Gdy pojęła że siedzi u Wlada na kolanach, popatrzyła na niego.
– Aż tak mi się spać chciało że musieliście mnie przenosić?
– Żaden problem. Idź. Masz klucz. Weź prysznic i przebierz się.– Ivan podał jej klucz do jej szafki. Maruszka wzięła go i poczłapała powolnym krokiem do drzwi. Chłopcy rozmówili się z Fedorovem. Miał na nich czekać w samochodzie. Obaj ruszyli w stronę przebieralni dla chłopców. Pod prysznicem obaj zmywali z siebie LCL. Podłoga była aż pomarańczowa. Po załatwieniu sprawy z higieną osobistą, odnaleźli swoje szafki i wymienili zawartość na Plug Suity. Przebrali się w swoje mundurki i założyli berety. Wladimir założył Pas jak przystało a Ivan założył go tak by zwisał mu z lewej strony paska. Wyszli z przebieralni. Na pobliskiej ławce, przy automatach z napojami, siedziała Maruszka już przebrana i odświeżona a jednak śnięta.
– Wladimir?– Spytała go swoim słodkim głosem.
– Tak?
– Czy mogę jechać z tobą z tyłu?
– Eee... jasne... ale czemu ze mną? Ivan też może z tobą jechać.
– Bo tak mi się chcę. Chodźmy już... Spać mi się chcę.
– Dobrze.– Wladimir tym razem po prostu zarzucił jej ramię na plecy i prowadził ją przed siebie do windy. Maruszka była ucieszona że jej kamienno twarzy brat tak się nią opiekuje. Do wozu wsiedli inaczej niż poprzednio. Maruszka usiadła z tyłu, razem z Wladem a Ivan z przodu. Fedorov obserwował Maruszkę. Był zaniepokojony tym zmęczeniem. No ale Maruszka uśmiechała się. Położyła głowę na ramieniu brata i pozwoliła Fedorovowi ruszyć. Fedorov zwrócił się do nich w czasie jazdy:
– Gratuluje! Witamy w NERV. Zdaliście te dwa testy i jesteście w stanie zsynchronizować się z Evangelionem. Jesteście teraz oficjalnymi pilotami zastępczymi. To wasze przepustki.– To mówiąc wyciągnął prawą dłoń z przepustkami. Przepustki już miały zdjęcia ale te wyglądały tak jakby robione były z nagrań kamery w Entry Plug'u. Maruszka przyjrzała się swojemu.
– Nie uczesałam się do zdjęcia.– zażartowała i schowała przepustkę do kieszeni po czym obsunęła głowę na kolana brata i usnęła. Znów miło się uśmiechała.
– Ładnie wygląda jak śpi. Prawda Wlad?– Spytał Ivan.
– Masz rację bracie. Bardzo się wyczerpała.
– Tak... słuchajcie. Wasyl nie wie jeszcze że jesteście jego zastępstwem. Nie mówcie mu o tym.
– Dlaczego?
– Bo może poczuć że mu nie ufają i to może obniżyć jego sprawność bojową. A tego nikt z nas by nie chciał.
– No, to ma sens. Powtórzę to Maru.– Ivan odpowiedział kierowcy i dalszą drogę przesiedzieli cicho. Po powrocie Fedorov pozwolił rodzeństwu już samemu wrócić do domu. Wlad poprowadził Maruszkę a w domu ułożył ją na kanapie i przykrył kocem. Obaj bracia popatrzyli na nią ze współczuciem. Oni nie byli w ogóle zmęczeni. Na zewnątrz zaczęło się już ściemniać. Gdy było już całkiem ciemno Wladimir zaczął się ubierać. Ubrał się w Ciemny sweter i czarne spodnie. Na to wszystko zarzucił czarny płaszcz z czerwonym podszyciem w stylu wampira.
– Gdzie się wybierasz?
– Idę na żer.
– Znowu będziesz straszył ludzi?
– Nie. Dziś tylko ich pogryzę... Przecież widzisz że idę zwiedzać. Myślisz że ja zawsze zachowuję się jak wampir?
– Nie kłóć się ze mną kiedy Maru śpi. Idź już idź. Tylko pamiętaj żeby wziąć gaz pieprzowy bo wolę nie przeczytać twojego nekrologu.
– Ale się o mnie martwisz. Po prostu pozazdrościć. Zresztą. Nie masz się co martwić.– To mówiąc Wlad rozchylił poły płaszcza i pokazał bratu przyczepione do paska czarną tonfę i spray z gazem pieprzowym.
– No cóż. Zawsze byłeś zaradny.– Nagle odezwała się komórka Wlada odgrywając melodię marszu żałobnego D–mol Chopina. Wladimir popatrzył na nazwę rozmówcy i z uśmiechem odebrał.
– Cześć Jola.– Ivan z uśmiechem wrócił do salonu i rozpalił w kominku. Wladimir wyszedł ciągle rozmawiając przez telefon.
– Miło że zadzwoniłaś. Jak się czuję? Teraz już fajnie. Co robię? Idę na żer. Nie, nie martw się. Dziś tylko zwiedzam. A co u rodzinki? No nic takiego... mieliśmy dziś te testy z Evą. Wiesz z jednym z tych robotów co trzymają u siebie Japończycy. Było nawet fajnie, żeby pilotować trzeba się "utopić" w takim płynie który pachnie i smakuje jak krew. Wiem trochę makabryczne ale da się przyzwyczaić.– Rozmawiał z dziewczyną.
– Mówisz że idziesz na żer? To u was już noc?
– U nas nie wiem. W Japonii już jest. A u was? Bo podobno w Moskwie i w Kijowie zaczął padać śnieg. A u was?
– Nie. Jeszcze za wcześnie. Ale już niedługo. Jesień jest na wyczerpaniu. Nudno tu bez ciebie.
– I pewnie znalazłaś już sobie zastępstwo?
– Nie! Jest kilku ale ciągle im powtarzam że będę czekać na ciebie. Wiesz. W przyszłym roku będziemy mieli wycieczkę do Tokio–3. Może zafundujesz mi wtedy indywidualną wycieczkę?
– To jeszcze chyba trochę potrwa. Niech zgadnę... Zielona szkoła?
– Tak. Pojedziemy na dziesięć dni. Gdzieś tak w lutym.
– Hmm... to jeszcze trzy miesiące nie licząc tego. Będziesz chciała czekać do tego czasu? Przecież jest wielu o wiele lepszych ode mnie.
– Nie żartuj tak nawet. Obiecuję ci że do tego czasu nikogo sobie nie znajdę. Nigdy nie znajdę sobie nikogo innego.
– Dobrze, dobrze. Tylko się z tobą droczyłem. Wierzę że nikogo sobie nie znajdziesz.
– Na pewno. No nie przeszkadzam ci już w tych swoich żerach. Kocham cię.
– Ja ciebie też. Pa.
– Pa.– W słuchawce usłyszał kwiknięcie na znak zakończenia połączenia. Był dopiero przy furtce. Ta oświetlana była przez lampę. Wladimir założył na oczy czerwone okulary o nie przeźroczystej powierzchni szkła i o kwadratowych kształtach. Popatrzył na dom Fedorova. Zza okna wyglądał do niego jego opiekun. Wladimir uśmiechnął się krzywo. Jednak ten uśmiech nie był widoczny dla jego imiennika. Za to Fedorov zobaczył odbłysk światła w okularach. Przeszły go ciarki po plecach. Wladimir ruszył do miasta i wrócił koło godziny trzeciej nad ranem. Wszedł do salonu. W kominku paliło się polano. Usłyszał czyjeś lekkie chrapanie. Podszedł do głębokiego fotela i popatrzył kto w nim siedzi. To była Maruszka.
– "Ile można spać? Zresztą... ja też muszę już iść spać. Nawet wampiry czasami śpią."– Wladimir wyszedł na pięterko i położył się spać.
Kensuke i Toji po skończeniu lekcji wyszli na plac szkolny. Trochę im to zajęło dojście do bramy. Przy niej, siedziało rodzeństwo Wasyla. Ivan na Murku, Maru na ławce a Wlad z założonymi rękami pod murkiem. Toji ucieszył się na widok Maruszki.
– Czy nie trzeba by cię odprowadzić?– Spytał. Ivan uśmiechnął się skromnie do Kensukego. Wladimir natomiast popatrzył na Toji'ego tak jakby miał się na niego rzucić. Oczywiście Toji tego nie dostrzegł. Był zapatrzony w Maruszkę.
– Nie, nie trzeba. Czekamy na kolegę.
– Ooo... to szkoda. No nic. Pa!– Toji postanowił dać sobie spokój. Razem z Kensuke ruszył do swojego mieszkania. Kensuke miał od niego odebrać grę wojenną na konsolę X–box. Po drodze usłyszał jak ktoś krzyczy do niego po imieniu. Podeszło do niego dwóch chłopców z klasy.
– Cześć Kensuke. Pamiętasz jak robiłeś zdjęcia Asuki? Teraz chcemy żebyś zrobił kilka tej Rosjanki.
– Znowu? Co do szkoły przyjdzie ładniejsza dziewczyna to wy mi każecie kupować nowe rolki filmu i kreślić kolejną kreskę na obudowie. Dobra. Jakie mają być? Znając was to pewnie byście chcieli w negliżu.
– Jak ty nas dobrze znasz. Mogą być jakie chcesz. Byle by były ładne i czytelne a jak uda ci się zrobić jej zdjęcie w negliżu lub w chociaż bieliźnie to zapłacimy ci podwójnie jak za jedno.
– Dobra. Ale mi na forsie nie zależy. Ja to robię dla sztuki.
– Umowa stoi. Jak będziesz miał zdjęcia to się do nas zgłoś. Chętnie kilka wybierzemy.
– Kensuke? Czemu ty zawsze zgadzasz się fotografować te ładne? Zostawiłbyś coś dla mnie.
– Dla ciebie? A od kiedy to umiesz robić zdjęcia? Trzeba mieć lata praktyki.
– No dobra ale załatw mi darmowe odbitki... okej?
– Jasne. A teraz chodźmy po tę grę bo już dawno chciałem w nią zagrać.
Następnego dnia, Wasyl musiał wcześnie wstać i iść do sztabu NERV. Ritsuko chciała przeprowadzić testy od razu by mieć to już głowy. Gdy już był gotowy, przebrany w Plug Suit i z założonymi kontaktorami A–10, wsiadł do Entry Plug'u. Synchronizacja i Aktywacja poszła bez problemu. Wasyl postanowił nieco uatrakcyjnić aktywację. Zaraz gdy włączyły się połączenia Audio i Video, przemówił do Ritsuko i techników:
– A Biały metalowy golem stał tam i czekał aż otrzyma swe upragnione serce. Gdy je otrzymał jego życie zaczęło się na nowo.
– Co to miało znaczyć?– Ritsuko nie kryła zdziwienia.
– A tak mi do głowy przyszło... Czyżby się pani nie spodobało?
– Nie bardzo.
– "Mi się tam podoba."– Maya od razu odpowiedziała jej w myślach.
– Teraz przejdziesz kilka testów z użyciem broni przeznaczonej dla Evangelionów. Zaczniemy od podstawowego pistoletu Eva 800 mm "Hand Gun".– Obok zwolnionego z uchwytów rąk i nóg Evangeliona, z ściany "wyskoczyła" platforma z pistoletem. Pistolet przypominał mu najnormalniejszy pistolet jakich używano do bliskich starć w wojsku. Chwycił go Evą i przeładował pokaźną klamkę.
– Teraz wyceluj w tarczę.– Z sufitu wyskoczyła tarcza z oznaczeniem jak ze strzelnicy. Wasyl popatrzył na nią z pogardą. Do końca pomieszczenia zostało jeszcze bardzo długa droga a tarcza była w odległości jakichś 500 metrów od Evy co w skali człowieka dawało by po prostu pięć metrów.
– Mam pytanie.
– Jakie?
– Jaki ta broń ma odrzut? W skali duży, średni, mały?
– No cóż... Dla Evy ma mały odrzut.
– A jakim typem amunicji strzela?
– Rozrywającą.
– Rozumiem. W takim razie. Czy można odsunąć tarczę dalej?
– Jak to?
– Proszę mi dać spróbować. Ta odległość jest dal mnie po prostu śmieszna.
– Powiedz jak daleko.
– Koniec pomieszczenia.– Na te słowa Maya zwróciła się Szeptem do Ritsuko:
– Senpai. Czy on zwariował? Nie trafi z takiej odległości.
– Wiem. Niech uczy się na błędach.– Odpowiedziała jej równie cichym szeptem. Tarcza została przeniesiona na sam koniec pomieszczenia, na ścianę. Wasyl popatrzył na pistolet w ręku Evy. Połączenia Audio zostały wyłączone.
– Założę się o 400 jenów że bez komputerowego celownika nie trafi nawet w tarczę.– Odezwał się Makoto.
– Podbijam! Myślę że mu się uda.– Maya odkrzyknęła do niego. Ritsuko ukradkiem popatrzyła na nią.
– "Straciłaś pieniądze. Czy aż tak zawrócił ci w głowie że stawiasz na niego takie pieniądze?"– Myślała śmiejąc się do siebie. Evangelionowi Pozwolono na swobodę ruchu jednak nie zwolniono go z cum. Evangelion zrobił krok przed siebie, stanął tak by klatką piersiową stał do sterowni. Głowę miał zwróconą do tarczy. Po chwili ręka która jak dotąd trzymana była wzdłuż ciała i chwytała za broń, Uniosła się z niebywałą prędkością i nacisnęła spust jeszcze w ruchu. Broń spowodowała odrzut który zgiął rękę Evangeliona. Tarczą zarzuciło.
– Trafił?– Makoto jak i reszta personelu poza Mayą i Ritsuko wywalali gały na wierzch.
– Sprawdźcie Strefę trafienia.– Ritsuko najwyraźniej zainteresował strzał z takiej odległości.
– Nie może być. Trafił w samą cześć środkową. Trafił "w dziesiątkę"– Makoto był niepocieszony.
– Jak tyś to zrobił?– Spytała Ritsuko gdy włączono połączenia Audio.
– Raz. Jestem Wyborowym strzelcem. Dwa. Nie chciałem żeby Pani Ibuki przegrała zakład.
– Co? Skąd wiedziałeś o zakładzie? Przecież łącza Audio były wyłączone. Jesteś telepatą?
– Nie. W wojsku byłem wywiadowcą. Umiem czytać z ruchu warg.
– O rany! Przez niego traciłem 400 jenów! Trudno... założę się o następne 400 że drugi raz nie trafi w środek.– Na te słowa wypowiedziane przez Makoto, Wasyl rozkazał Evie znów namierzyć a on sam ustawił rękę Evy tak by przejęła odrzut na ciało bez zgięcia ręki. Strzelił. Wystrzelał magazynek. Za każdym razem trafiał w środek lub w pole zaraz obok niego. Ale pierwszy z tych strzałów trafił w środek. Makoto złapał się za głowę. Cieszył się że nikt nie podjął drugiego zakładu. Wasylowi pozwolono skorzystać z broni innego kalibru. Teraz ćwiczył na ruchomych celach. Starał się nie używać celownika przy broni maszynowej jednak czasami trudności w sterowaniu Evą zmuszały go do użycia. Jednak żaden z jego strzałów nie chybił. W celach znajdowały się nawet całe wystrzelone magazynki. Wkrótce zabrakło celów strzelniczych. Wasylowi kazano odłożyć broń i wprowadzono zautomatyzowane makiety aniołów.
– Teraz sprawdzimy waszą sprawność bojową.
– Naszą?
– Tak. Twoją i Evangeliona. Jak dotąd nie widzieliśmy jak walczy. Te makiety nie są w stanie skrzywdzić Evangeliona i zarazem ciebie wewnątrz niego. Według danych technicznych powinieneś aktywować broń osobistą Evangeliona bez problemów. Może zacznij od treningu nożami progresywnymi.
– Tak jest.– Po chwili klapa lewej ręki Evy odchyliła pojemnik na nóż i opróżniła swą zawartość do dłoni Evy. To samo powtórzył z lewą dłonią i prawą komorą na nóż.
– Po co wyjmujesz dwa noże?– Wasyl nic nie powiedział tylko połączył dwa noże końcami. Z jednego wysunęło się teleskopowe ostrze a z drugiego małe ostrze długości tego normalnego jakie mają Evy na wyposażeniu. Eva chwyciła za rączki jak za miecz dwuręczny. Długim ostrzem w kierunku ataku.
– Skąd wiedziałeś że to tak działa?
– Też czytałem dane techniczne. Są dostępne dla pilotów a ja lubię wiedzieć na czym stoję.
– Aha. Proszę żebyś teraz zaatakował te makiety i zniszczył je. Nie mogą uszkodzić Evangeliona ale będą w stanie powstrzymać go na chwilę.
– Rozkaz!– Wasyl rzucił się z mieczem w kierunku dwóch aniołów. Anioły te wyglądały jak pierwszy z którym bił się Shinji. Eva podbiegła do pierwszego. Ten chciał najwyraźniej uderzyć w głowę ale Wasyl wyminął ten ruch. Przyklęknął i pociągnął mieczem progresywnym pod ramieniem. Makieta została przecięta w pół i zniszczona w ten sposób. Druga makieta skończyła w bardziej finezyjny sposób. Zaraz po pierwszym ciosie Wasyl podskoczył lekko Evą i wziął zamach mieczem aż zza pleców. Makieta skończyła swe funkcjonowanie rozcięciem w poprzek. Gdy szczątki obu makiet opadły na ziemię, Natychmiast kazano Wasylowi się odsunąć i pozwolić na zebranie szczątków specjalnymi wysięgnikami. Do pomieszczenia wprowadzono następnie jeszcze cztery makiety. Wasyl rozłączył noże progresywne i zaatakował dwoma już w normalnych rozmiarach. Wskoczył pomiędzy makiety i zrobił młynek wbijając jeden z noży w głowę jednego z Aniołów. Makieta chwyciła Evę za nadgarstek i nie chciała puścić. Evangelion wydał z siebie głuchy pomruk i uderzył w dłoń anioła drugim nożem. Noże zostały ponownie połączone ale tym razem z obu stron rozwinęły się teleskopowe ostrza. W ten sposób uzyskał lancę progresywną. Dzięki temu narzędziu wystarczyło mu zrobić dwa obroty wokół siebie i patrzeć jak szczątki padają na ziemię.
– Testy z nożem zakończone. Teraz walka wręcz. Ostrzegam że teraz walka będzie trudniejsza. Ta makieta którą teraz wprowadzimy jest na tyle silna by podnieś Evę i nią rzucić. I zniesie więcej uderzeń niż poprzednie.
– Jestem gotów.– Uprzątnięto szczątki makiet i wprowadzono tą nową. Wasyl złożył noże do pierwotnej postaci i wbił je w ścianę.
– Mógłbyś je schować na swoje miejsce a nie niszczyć nam ściany.
– Przepraszam. Czy mogę przystąpić do wykonywania rozkazu?
– Tak. Niech zgadnę... Użyjesz teraz ostrzy wewnętrznych?
– Tak. Widzę że nie tylko ja lubię wiedzieć na czym stoję.– Wasyl przygotował Evę. Kciuki nacisnęły guziki umieszczone na sygnetach Evy. Z otworów na dłoniach wyskoczyły dwa długie i szpiczaste ostrza. Evangelion rozpoczął morderczy bieg na cel. Trzymał ręce wzdłuż ciała co pozwalało mu osiągnąć szybsze tempo. Makieta wyciągnęła ręce w kierunku Evy tak jakby przewidziała że ta się do niej zbliży. Evangelion skoczył na makietę i w locie przygniótł ją kolanami do ziemi. Technicy i Ritsuko patrzyli jak Evangelion uderzał ostrzami o makietę. Całe mechaniczne ciało podskakiwało od uderzeń Evy. Było rozrywane przez ostrza bez najmniejszej litości. Po chwili Evangelion wstał i wyrwał z korpusu maskę która wyglądała jak twarz Sachiela. Eva wróciła powoli na swoje miejsce po drodze wypuszczając z rąk "trofeum".
– Wystarczyło by zniszczyć rdzeń.
– Nienawidzę walki jeden na jednego jeżeli chodzi o mnie. Wolę żeby walczyło ze mną kilku bo w tedy mu pomogą i mnie odciągną... A tak, od razu robię to co mam zrobić. Mam zabić? Zabiję. Ale w okrutny dla was sposób.
– "Makabra."– Maya patrzyła z przerażeniem na głowę makiety leżącą w pomieszczeniu. Wasyl mówił to z taką beztroską w głosie jakby robił to codziennie. Evangelionowi postawiono trudniejsze zadanie. Zniszczenie czterech makiet bez użycia broni było ostatnim i najtrudniejszym z zadań jak dotąd postawionych przed pilotem. Próba rozpoczęła się. Evangelion pobiegł znów przed siebie ale nie skoczył tym razem jak poprzednio, tylko uderzył głową w pierwszego posyłając go na drugiego. Ostatnie stojące makiety rozbił w drobny mak za pomocą kopnięcia i uderzenia typu "dźwignia". Dwie leżące zostały zdeptane.
– Wasyl. Dobrze się spisałeś. Odstaw Evangeliona na miejsce i możesz już iść.
– Nie ma nic więcej?
– To i tak testy za sześć dni.
– Hmm... Nie mam więcej pytań.– Evangeliona wprowadzono na swoje miejsce i odłączono go od Entry Plug'u.
Maruszka obudziła się późnym porankiem. Bracia siedzieli w kuchni i jedli już śniadanie. Z zaspaną miną i ziewając weszła do kuchni. Chłopcy zaprosili ją do stołu.
– Która jest?
– Dziesiąta. Spałaś dość długo. Aż tak cię wyczerpały te przywidzenia?– Ivan najwyraźniej był zaniepokojony stanem siostry.
– To nie były przywidzenia. Naprawdę widziałam tego faceta.
– Faceta? Może to jakiś ze snu? Wymarzony?
– Nie bardzo. On bardziej przypominał mi kogoś z dzieciństwa. Tak mi się wydawało.
– A jak wyglądał?
– No był cały biały. Nie miał ust. Na początku nie miał nawet oczu. Ale te pojawiły się później. Były zielone jak szmaragdy.
– Jak szmaragdy? Przesadzasz chyba.
– Mówię jak najbardziej serio.
– Cały biały? Miał skórę z gumy?
– Nie wiem z czego. Ale wydał mi się taki miły. Taki dziwnie znajomy. Ale było jeszcze coś. W głowie miałam jeszcze taki dziwny głos. Mroczny i tajemniczy. Ciągle powtarzał moje imię.
– Czy ty się nie podkochujesz w wytworze własnej wyobraźni?
– Przecież mówię że mi się nic nie przyśniło. I nie podkochuję się w nim. To raczej takie uczucie jakie czuję do was.
– Widzę że męczy cię ten temat. Już przestańmy o nim gadać.
– Dobrze.
– Aha. Dzwonił Wasyl. Wpadnie tu wkrótce.
– To fajnie. Chcę go o tyle spytać.
– Dzisiaj jest twoja kolej na pytania. Później opowiesz nam wszystko.
– Dobrze. Hmm... Co przygotowaliście na śniadanie?
– Jajecznice na boczku. Ale jeżeli chcesz cos innego to chętnie przygotuję.
– Nie. Mogę zjeść i to. A Edgarowi daliście już jeść?– Bracia zrobili zmieszane miny.– Edgar!– Kruk jak na zawołanie wleciał do kuchni i usiadł Maru na ramieniu. Ta wstała od stołu i wyciągnęła z lodówki kawałek mięsa. Poszatkowała go i położyła na talerzyku. Z talerzykiem zasiadła z powrotem do stołu. Edgar sfrunął na stół i popatrzył ze zdziwieniem na mięso. Wladimir aż się zastanowił. Nagle ptak podskoczył do jego talerza i wyrwał duży kawałek boczku.
– Hej! Ty durne ptaszysko! To moje!– Edgar odleciał na ramię Maru i po chwili z grymasem wyrzucił z dzioba kawałek boczku.
– Ach ty! Ja tu tracę dla ciebie jedzenie, a ty je wypluwasz?
– Już daj spokój. Nie smakuje mu to trudno.
– Ech!– Wladimir wstał i wyrzucił odrzucony kawałek do kosza. Wrócił do stołu i nie jadł. Patrzył jak kruk zajada swój posiłek. Maru z niepokojem patrzyła to na kruka to na brata. Wlad w końcu wrócił do jedzenia. W godzinę po śniadaniu, zjawił się Wasyl. Zadzwonił dzwonkiem od furtki i rozejrzał się wokoło. W domu obok z szelestem zasunęły się firanki.
– Biedne to moje rodzeństwo. Mieszkać obok takiego podglądacza...– powiedział do siebie. Drzwi od domu otworzyły się, a stanęła w nich Maru. Wasyl otworzył furtkę i wszedł spokojnie do mieszkania.
– Rozgość się braciszku. Troszkę tu jeszcze nie posprzątane bo jesteśmy tu od niedawna.
– Ekhem. Nie tłumacz się. Przyzwyczajony jestem do poligonów... a tutaj to jest raj nie poligon. Ładnie się tu urządziłaś.
– Dzięki. Ale Wlad i Ivan mi pomagali. Wiesz... ja nie jestem super silna i musieli mi pomóc.
– A propos. Gdzie się podziali? Coś ich nie widzę.
– Poszli do naszego opiekuna. Mieszka tu obok.
– Co? Ten podglądacz?
– Jaki podglądacz? Owszem... patrzy na dom ale czy nikt się nie kręci. Wiesz... To taki troszkę starszy major z wojska. Ogólnie to on jest bardzo miły. Lubię go.
– Mówisz major? Hmm... Znałem kilku. Jeden nawet mnie odznaczał.
– Mówisz o majorze Fedorov?
– Tak. Skąd wiedziałaś?
– To on jest naszym opiekunem.
– On? Przecież on nie potrafi się zajmować młodzieżą. W wojsku owszem lubił mnie ale nie potrafił zrozumieć jak taki smarkacz jak ja może być w wojsku.
– Czyli mówisz że nie potrafi się nami zajmować? Cóż... z jakiegoś powodu go nam przydzielono.
– Może nie znałem go od tej strony. Nie zapoznawałem się za bardzo z moimi dowódcami.
– Można to zrozumieć. Może usiądziesz?– Wprowadziła go do salonu. Oboje usiedli w fotelach. Uwagę Wasyla zwróciło trzepotanie skrzydeł. Z przedpokoju wleciał Edgar. Krakał chwilę po czym usiadł u Maruszki na ramieniu i przyglądał się badawczo Wasylowi.
– Twój?
– Tak. Znalazłam go cztery lata temu. Od tamtej pory ze mną jest.
– Bardzo ładny. I kolor oczu ma ładny. Ciemno czerwony.
– Tak. To jest wyjątek. Tak mi powiedział weterynarz. Rzadko kiedy kruk ma czerwone oczy. Normalnie mają czarne.
– Moja koleżanka po fachu też ma czerwone oczy.
– Masz na myśli Ayanami?
– Tak. Też jest wyjątkowa pod względem koloru oczu. No i włosów. Widziałaś kiedyś jakąś kobietę która ma niebieskie włosy?
– Może je farbuje.
– Przyjrzyj jej się jeszcze kiedyś. Nawet po dokładnym farbowaniu zostają niedociągnięcia lub farba schodzi. A ona ma nawet brwi nieco niebieskawe.
– No cóż. Przyjrzę się jej jeszcze.
– Powiedz mi... Co robiliście przez te... osiem lat?
– Cóż... Mama zabrała nas do Polski. Tam mieszkaliśmy w bloku. Chodziliśmy do normalnej szkoły w Krakowie. Wiesz gdzie to mniej więcej jest prawda?
– Tak. Wiem dokładnie gdzie to jest. Mów dalej.
– Mieliśmy tam stosunkowo miłe życie. Po wojnie Polska zrobiła się bogatsza. Poprawił się system szkolnictwa. Zwykłe szkoły były bardzo dobrze wyposażone. W szkołach zaczęły obowiązywać mundurki i tarcze oznaczające szkołę. Mieliśmy tam bardzo fajnie. No ale oczywiście zdarzało nam się też coś złego. Wiesz kto to są dresiarze?
– Nie do końca.
– To tacy pseudokibice którzy zawsze chodzą wygoleni na łyso, w dresach Addidasa i z pałkami. Kilku się próbowało do mnie dobrać. Wtedy pomógł mi nasz sąsiad.
– Co próbowali?
– Wiesz. Próbowali zaciągnąć mnie w krzaki. Ale nie doszło do niczego. Pomógł mi ten nasz sąsiad który akurat przejeżdżał służbowo.
– Policjant?
– Tak. On wziął swoją tonfę i porozbijał im głowy. Nikt wtedy nie planował żeby zrobić mi coś takiego jak chcieli ci dresiarze. Sąsiada bardzo dobrze znałam. Miły człowiek. Prawy, uczciwy, dobroduszny, oddany służbie. Był jednym z niewielu takich policjantów w Polsce.
– Pewnie byłaś mu wdzięczna. Nie mogę uwierzyć że coś takiego chcieli ci zrobić. Bandyci.
– Cóż... dostali wyrok. Dwa lata w zawieszeniu. Długo to zawieszenie nie potrwało. Ale skończyło się źle dla mojego wybawcy.
– Co się stało?
– Wiedzieli gdzie mieszka. Przyszli i zabili go. A on...za życia często przesiadywał u nas. Bardzo lubił mnie i Ivana z Wladem.
– Przykro mi.
– Wierz mi że jego rodzina była wyrozumialsza od ciebie. Nie było im przykro aż tak jak powinno. Owszem. Płakali bo stracili kogoś z rodziny. Kogoś kogo kochali. Ale byli zadowoleni że zmarł jak prawdziwy Polak, za swoje przekonania. Wtedy odkryłam coś co mnie zmieniło zupełnie.
– Co takiego?
– Gdy ujrzałam jak płaczą na pogrzebie razem ze mną, jego rodzina i przyjaciele... Zobaczyłam że nie ma różnicy pomiędzy Polakami i Rosjanami. Tak samo pomiędzy Litwinami, Ukrainami, Białorusinami, i innymi. To wszystko ci sami ludzie. Nie różniący się od siebie niczym poza językiem i kulturą. Inni a jednocześnie dokładnie tacy sami.
– A więc odkryłaś prawdę którą ja poznałem zaraz na początku kariery Wojskowej. Miałem podobnie.
– Tak... Wasyl?
– Słucham?
– Wiem że to okropny temat, ale...
– Ale co?
– Opowiedz mi o tym jak umarł tata.
– Tata? Naprawdę chcesz to wiedzieć? Nie dowiedziałaś się wcześniej?
– Dostaliśmy tylko zawiadomienie. Nie było nic o tym jak umarł i dlaczego.
– Maruszka... Moja droga Maruszka. Tak kochałaś ojca a nawet nie byłaś na jego pogrzebie. Nie mogłaś być. Dobrze opowiem ci... Ale to smutne i okropne.
– Wytrzymam to jakoś.
– A więc tak. Zginał dokładnie w sylwestra cztery lata temu. Byliśmy na cmentarzu. Chcieliśmy odwiedzić babcię by pokazać że o niej nie zapomnieliśmy. Staliśmy nad grobem. Nagle usłyszałem strzał i ojciec padł na grób. Po chwili zobaczyłem kto strzelał. To był terrorysta. Arctic Avenger. Jeden z najliczniejszych. Nawet jego pistolet jeszcze dymił. Ojciec zginął bo został zamordowany.
– To naprawdę smutne. Ale powiedz mi proszę... Jaki wyrok dano mordercy?
– Wyrok? Wyrok?– Wasyl miał dziwną minę.– Nie było nawet procesu. Maru... Maru...– Wasyl łkał. Maruszka patrzyła na niego z trwogą. Jak dotąd widziała brata na spokojnie. Teraz był skulony, z oczu toczyły się łzy a plecy podskakiwały w spazmach spowodowanych płaczem.
– Wasyl.– Położyła rękę na jego głowie. Podniósł wzrok na nią.
– Maruszka... Ja zamordowałem tego człowieka.
– Co?
– Za... zamordowałem go z zimną krwią. Pastwiłem się nad nim. Wystrzelałem cały magazynek jego broni w jego ciało i nie miałem dość.
– Wasyl...– Przytuliła go– Nie możesz się tym załamywać. Broniłeś siebie i ojca.
– Tak mi powiedzieli ludzie z KGB. Durnie! Mieli chronić ojca i nas. A nawet nie udało im się zastrzelić jednego terrorysty. Co to za biuro śledcze. Nie potrafili obronić nawet jednego człowieka...– Wasyl dalej łkał ale już mniej. Maruszka nie wiedziała co robić. Wasyl po chwili się uspokoił. Przestał płakać i oparł się o fotel.
– Wybacz. To przez te testy z Evangelionem. Jestem zmęczony i nie panuję nad sobą. Nie chciałem żebyś usłyszała że brat którego szukałaś tyle lat jest zwykłym mordercą.
– Co ty mówisz? Nigdy nie byłeś mordercą. Sam sobie to pewnie wmówiłeś. Nie martw się. Ja i tak cię kocham. Miłość rodzeństwa jest o wiele silniejsza od zwykłej. Ja nigdy bym się od ciebie nie odwróciła! Nawet gdybyś był rozszalałą bestią, i tak bym cię kochała braciszku.
– Dzięki Maru. Tego mi było trzeba. Wybacz mi. Uniosłem się.
– Nie masz za co przepraszać. Gdybyś mnie widział rano, wtedy byś się dopiero zdziwił jaka potrafię być okropna.– Maru wysiliła się na żart. Ten niewinny żarcik przełamał lody.
– Tak. Pewnie Wlad i Ivan planują już twoją eksmisję. Wiesz. W razie czego możesz zamieszkać w moim pokoju.
– I widzisz? Już żartujemy i jest fajnie. Aha. Chciałam cię jeszcze spytać o jedno.
– O co?
– Jaki miałeś stopień?
– Dalej go mam. Kapitan.
– Jak w tej piosence armii czerwonej?
– Tak. Koledzy w wojsku mi ją odśpiewali gdy dostałem ten stopień. Zaraz, zaraz. Skąd ty znasz Radzieckie piosenki? Myślałem że w Polsce raczej ich nie śpiewają.
– A... To inna historia. Miałam przyjaciela w Polsce. Bardzo miły chłopak. Miał jednak dziwne upodobania. Rodzina z pochodzenia była z Litwy, on czuł się Polakiem w pełnej krasie a wywyższał Rosjan nad wszystko. Miał dużo arkuszy z piosenkami jeszcze po pradziadku i nagrania z chóru Alexandrova. On mnie nauczył kilku piosenek. Byłam dla niego jakby oczkiem w głowie. Ciągle mi usługiwał i pytał codziennie jak się czuję. Po prostu dbał o mnie. Nie wiem czy to dlatego że jestem Rosjanką, czy przez to że byłam dziewczyną, czy przez to że miał ochotę na coś więcej. Wiem tyle że był miły i nigdy mnie nie zawiódł.
– Było pomiędzy wami coś więcej?
– Masz na myśli to czy był moim chłopakiem? Nie. Nie było nic więcej. Po prostu bardzo go lubiłam i on mnie.
– Aha. Wiesz... Może pokażesz mi swój pokój? Jestem ciekaw jaki masz gust.
– Jasne że ci pokaże. Chodź na górę.– Zaprowadziła go na pięterko. W korytarzu były cztery drzwi. Pierwsze były z szklanym okienkiem. Po zapachu poznać było że to łazienka. Następne drzwi były już jak reszta: dębowe, twarde i solidne. Na pierwszych przyklejone były naklejki: jedna z czaszką i skrzyżowanymi piszczelami i druga z kostuchą bez habitu i rosyjskim napisem: "Uderzysz – Zginiesz".
– Wladimira?
– Tak. Następny jest Ivana. Mój jest ostatni. Ale nie najgorszy. Chłopcy oddali mi najlepszy.
– Cóż... Zawsze ci pewnie ustępują... Trudno im się dziwić.
– Czy to moja wina że mam taki głos? Większość chłopców mi ulega i robią co tylko chcę gdy tylko umilam swój głos.
– Prawda...– Wprowadziła go do swojego pokoju. Rozejrzał się po nim. Był bardzo duży. Łóżko stało pod ścianą. Wasylowi spodobał się kolor wystroju. Większość była w czerwieni. Poduszki i pościel w odcieniu czerwieni, zasłonki w tymże kolorze, nawet dywanik i obicie mebli było czerwone. Ujrzał jeszcze jedne drzwi.
– To szafa?
– Nie, no coś ty... To łazienka. Mam tu własną bo Ivan i Wladimir nie dopatrzyć się swoich przyrządów pośród moich kosmetyków.
– Cóż... Pięknisia z ciebie?
– Możesz i tak mówić. Po prostu lubię dobrze wyglądać gdy chłopcy są w pobliżu. Nie patrz tak dziwnie. Nie chodzi mi o braci tylko o tych prawdziwych.
– Cóż. Chyba nie jesteś "faceciarą"?
– Skąd taka myśl? Po prostu lubię męskie towarzystwo. Podoba mi się jak padają mi do stóp. To bardzo zabawne gdy jakiś facet który niby ma być lepszy od kobiety się do mnie tak przylepia. To po prostu mnie bawi.
– Dobrze... nie zrozum mnie źle.
– Ależ wcale źle cię nie zrozumiałam. Wiem o co ci chodziło. Może nie wyglądam ale nie jestem "słodką idiotką". Nie martw się.
– Ekhem... Dobrze. Ale tego też nie miałem na myśli. Ekhem... zmieńmy temat.
– Dobrze. Jak twoje testy?
– Testy?
– Tak podobno byłeś na nich rano.
– Cóż... Poza tym że przeraziłem obsługę moim sposobem walki z pojedynczym przeciwnikiem i zniszczyłem ścianę za pomocą Evangeliona, to było spoko.
– Aż taki z ciebie rozrabiaka?
– Nie...Po prostu jak mi rozkazali zniszczyć makietę to ją powaliłem i urwałem jej głowę. Chyba to była głowa. Zdaje się że miała przypominać Anioła. A ja zupełnie nie wiem gdzie to coś ma głowę. I jeżeli tak wygląda w ich pojęciu Anioł to wolę nie widzieć "diabełka".
– Hmm... Więc potrafisz aż za bardzo wykonywać rozkazy? Skoro tych co ci je wydali przeraziłeś wykonaniem. No ale pewnie tego wymagali od ciebie w wojsku.
– No cóż... Tak.– Wasyl rozejrzał się jeszcze raz po pokoju. Na stoliku przy łóżku leżała jakaś książka.
– Stanisław Grzesiuk, "Pięć lat kacetu"?
– Tak... Lubię tę książkę.
– "Kacet"? Czy to przypadkiem nie inna nazwa obozu koncentracyjnego?
– Tak. Czytam to sobie do snu...
– Do snu? Do snu czytasz opowieść o człowieku który wojnę spędził w obozie i każdego dnia bał się o życie?
– Tak. Tę książkę mam od tego kolegi co Rosjan uwielbia. Wiesz. On uwielbia Rosjan a za to nienawidzi Niemców. Zresztą. Ja też ich nie znoszę. Za dużo ich poznałam.
– No tak... CI to mają wojsko.
– A co w wojsku lubiłeś najbardziej? Siadaj, co będziesz siedział.– Zaprosiła go na łóżko. Usiedli i kontynuowali rozmowę:
– Najbardziej lubiłem... Hmm... Co ja lubiłem w wojaczce? Wiesz? To dobre pytanie. Zdaje mi się że ćwiczenia z bronią i poranne musztry.
– Dobrze strzelasz?
– Do ludzi czy tarcz?– Maruszkę nieco zdziwiło to pytanie.
– To do ludzi też strzelałeś?
– Tylko ten jeden raz. I na grach wojennych ale ślepą amunicją. Ale jestem zdolny do strzelenia. Teraz jednak wiem że jeżeli będę strzelał to tylko do kogoś kto mi bezpośrednio zagraża.
– Aha... A do tarcz?
– Z odległości 200 metrów potrafię trafić w dziesiątkę z podstawowego RKM'u.
– Z maszynowego?
– Tak. Tylko jednostrzałową serią.
– Musiałeś długo ćwiczyć.
– Tak. Dwa lata trenowałem by osiągnąć moje umiejętności.
– Musiało być ci w wojsku ciężko...
– Nie aż tak bardzo jak na to teraz popatrzę. Ale na samym starcie było ze mną kiepsko.
– A czego w wojsku nie lubiłeś?
– Cóż... Zaraz ci wymienię. Raz. Jak dziadek okazywał mi przy żołnierzach jakieś uczucia, wiem że to niemiło tak mówić ale wtedy mogłem mieć przechlapane u wszystkich. Dwa. Żołnierzy którzy chodzili na przepustkach do domów publicznych. Trzy. Naszego blokowego.
– Do domu publicznego? I tych nie lubiłeś?
– Tak.
– A sam nigdy nie myślałeś żeby do takiego iść? W końcu też jesteś mężczyzną.
– Jeszcze nie. Nie interesowały mnie nigdy sprawy miłości do ciała.
– No proszę... Doskonały materiał na męża. Ta która sobie ciebie zaklepie będzie wyjątkową szczęściarą.
– Przesadzasz. Nie nadaje się na męża.
– Ależ nadajesz się jak najbardziej. Rzadko który mężczyzna nie ma w głowie "brudnych" myśli.
– Ale tu o co innego się rozchodzi.
– Rozumiem, rozumiem. Ja tylko wyrażałam swoja opinię.
– Aha. Cóż. Słyszałem też coś tobie.
– A co?
– Troszkę. To że rozdajesz chłopcom buziaki za przysługi. Tak przynajmniej było w przypadku Shinji'ego.
– Odgrywasz się za ten materiał na męża?
– Jakby...
– Dobrze... Cóż. Dałam Shinji'emu buziaka za to że przyprowadził mnie do ciebie. Na początku mi się wydawało że może coś z tego będzie. Fajny był z niego przystojniaczek. No ale po tym jak mu buziaka dałam to wtrąciła się Mana i wszystko prysło. No ale cóż. Jak nie mogę mieć Shinji'ego, to muszę znaleźć sobie kogoś innego.
– Czyli zmieniasz jednak facetów jak rękawiczki?
– Nie. Może nie uwierzysz ale ja jeszcze nie miałam chłopaka.
– Nie? Rzeczywiście trudno mi w to uwierzyć.
– Nie martw się. Ja sama czasami nie wierze...
– Aha... Ekhem. Chyba cię męczę.
– Nie męczysz.
– No ale coś się rozmowa nam nie klei. Wiesz co Maru? Ja już pójdę i przyjdę jeszcze jutro i pojutrze... Okej?
– Przecież nie będę cię zatrzymywać. Musisz mieć swoją swobodę. Będę czekać jutro.
– Więc ustalone.– Maru odprowadziła brata do furtki i wyszła razem z nim. Ten popatrzył na nią z zdziwieniem w oczach.
– Idę do pana majora.
– Aha. Cóż. Pozdrów go i braci ode mnie
– Jasne. Pa!
– Pa!– Wasyl ruszył w stronę domu.
Następnego dnia, w kwaterze głównej NERV odbywała się rozmowa pomiędzy technikami i doktor Akagi.
– USA wysłało do nas moduł wspomagający dziś rano. Moduł ten dotrze do nas najpewniej jutro wieczorem.
– Jak go przewożą?– Spytał Makoto.
– Nikt go nie przewozi. Sam do nas idzie.
– Idzie? Jak to? Przecież od Ameryki do Japonii jest kilkaset tysięcy kilometrów.
– Idzie. Po dnie. Ten pojazd jest nadzwyczajnie szybki. Jego napęd jest na tyle dobry że powinien w bardzo krótkim czasie przekroczyć przez ocean. Będziemy musieli przygotować miasto na to że odbierzemy go z głównej zatoki.
– Jak to odebrać?– Spytał tym razem Shigeru.
– Wejdzie przez zatokę a my musimy zagonić cywilów do bunkrów.
– Aha.
– A co z eskortą? Nie mamy za dużo miejsca żeby pomieścić całą flotyllę w porcie.– Maya również włączyła się do debaty.
– Nie ma eskorty.
– CO!– Trójka techników miała doskonałe zgranie.
– Tak to. USA twierdzi że ten moduł jest w stanie obronić się przed całą armią i dlatego nie przydzielają mu żadnej ochrony. Miejmy nadzieję że niczego nie wykombinują.
– No tak.
– Jak tam testy pilotów?
– Cóż. Przyszła dzisiaj cała piątka. Rei dalej ma problem z swoją Evą ale widać coraz większe postępy. Synch Ratio jest równe 33 procentom. Shinji ma Synch Ratio 45. Suzuhara dalej ma tylko 31 Synch Ratio. Z ta różnicą że u niego Synch Ratio z programem wynosi tyle procent a z Evangelionem 39. Teraz podawać będę tylko te z Evangelionami. Asuka ciągle waha się pomiędzy 29 a 30 procent. Jest wymagane by nie podawać pilotom wyników. Wasyl. Jeden z lepszych wyników. 48 Synch Ratio zaraz po podłączeniu układów i włączeniu zasilania.
– Więc cała piątka robi postępy?
– Tak.
– A jak nasi nowi trzej "piloci zastępczy"?
– Więc tak Cała trójka ma podobny wynik do tego jaki za pierwszym razem uzyskał Wasyl. Wahają się od 36 do 43 procent. Myślę że będą z nich dobrzy piloci.
– Co obecnie robią piloci?
– Przechodzą szkolenie w zakresie używania nowej broni maszynowej.
– Czy w swoich jednostkach?
– Nie. Nawet nie w ciałach symulacyjnych. Są na wykładzie prowadzonym przez Major Katsuragi. A poza tym... Przecież Nie ma wystarczającej ilości działających jednostek.
– No tak.– Doktor uderzyła się otwartą dłonią w czoło.– Jak postępują prace naprawcze?
– Jednostka 00 jest już prawie całkowicie odrestaurowana. Pozostał jeszcze tylko główny rdzeń i części pancerza głowy i rak. Jednostka 02 jest ciągle w pierwotnych fazach regeneracji tkanek. Nie potrwa to aż tak długo Jak przypuszczaliśmy na początku. Będzie gotowa w jakiś tydzień po jednostce 00. Jednostka 00 ma pozostać w naprawie jeszcze dwa tygodnie.
– Wiec prace idą pełną parą?
– Tak. Odkąd zdobyliśmy nowe zasoby budżetowe jesteśmy w stanie utrzymać wszystkie pięć jednostek.
– To doskonale.– Doktor Akagi wyszła z mostka i ruszyła w sobie tylko znanym kierunku.
W nieznanym nikomu zakątku ziemi, w budynku który praktycznie nikt nie wie gdzie się znajduje, odbywała się rozmowa holograficzna. W ciemnym pomieszczeniu stało sześć hologramów ukazujących członków rady SEELE i jeden obrazujący Gendo Ikari'ego.
– Czy moduł dotarł już na miejsce? Ikari?– Spytał Keel.
– Jeszcze nie. Amerykanie wysłali go dziś rano. Nie można się spodziewać go aż tak szybko.
– Rosjanie przygotowują już kolejny. Tym razem to będzie karabin.
– Nie jestem pewien czy te moduły na pewno nie zaszkodzą naszemu nowemu i wspaniałemu budżetowi.
– Nie gadaj tyle Ikari. Sprawa naszego budżetu jest naszą sprawą. Ty tylko wykonujesz rozkazy i nadzorujesz.
– Tak jest.
– Nasi naukowcy przewidują że pierwszy z naszych wrogów już się obudził. Nie byliśmy w stanie go powstrzymać więc musisz się nim zająć Ikari. Czekaj w swojej bazie aż się zjawi.
– Nasz wróg? Kolejny anioł tak? Ten o którym nie ma zapisków?
– Tak. Naukowcy mówią że one wzięły się z innych pierwiastków które rozsiał po świecie Adam podczas Second Impact.
– Cóż. Pokonaliśmy poprzednie, pokonamy i te. Czy coś jeszcze?
– Nie Ikari. Obrady zakończone.– Na te słowa wszystkie hologramy w pomieszczeniu zgasły.
Był poniedziałkowy ranek. Shinji został obudzony przez jakieś krzyki w domu. Wasyl również się obudził z tego powodu. Wskazówki na Rolexie wskazywały na piątą rano. Misato nie było całą noc. Została w NERV by wypełnić papierkową robotę. I Wasyl i Shinji wyszli z swoich pokojów niemalże jednocześnie. W chwilę potem drzwi od łazienki otworzyły się i z hukiem wyleciał przez nie Pen–Pen. Pingwin uderzył o ścianę i z tępym wyrazem dzioba osunął się na podłogę.
– Asuka...– powiedzieli do siebie chłopcy.
– Ten zboczony ptak próbował władować mi się pod prysznic. Powinno się go uśpić!– Krzyknęła Asuka gdy jej mokra głowa wyłoniła się z otwartych drzwi. Gdy ujrzała chłopców, z rumieńcem schowała głowę i zamknęła drzwi.
– Czy tobie, ptaszysko głupie, rozum odebrało?– Spytał pingwina Shinji podnosząc go na ręce.
– Asuka o mało go nie zabiła a ty mu mówisz o rozumie. Nigdy nie zrozumiem Japończyków.– Wasyl poszedł do swojego pokoju i po chwili wyszedł już w swoim mundurku. Pod pachą trzymał swój beret. Następnie zajął się przygotowywaniem śniadania dla trójki pilotów. Następnie przygotował drugie śniadania. Po zjedzeniu swojej porcji, wyruszył do szkoły. Było już dość jasno gdy znalazł się pod szkołą. Rozejrzał się po placu. Było już kilka osób ale jego uwagę przykuła jedna. Pewna niebiesko–włosa dziewczyna siedząca na ławce nieopodal. Rei czytała książkę. Podszedł bliżej niej. Przyjrzał się książce. Na okładce nie było tytułu.
– Witaj.
– Kuźniecow?– Rei miała najwyraźniej zdziwioną minę.
– Co się tak dziwisz? Przecież widzisz mnie nie pierwszy raz.– Wasyl wysilił się na serdeczny uśmiech.
– Długo cię nie było.– Rei odwróciła wzrok z powrotem do książki.
– Czy to miejsce jest wolne?– Spytał. Ayanami popatrzyła znad książki.
– Tak.– Wasyl usiadł obok. Rei wróciła do czytania. Zastanawiał się co powiedzieć by podtrzymać jakoś rozmowę. Nic nie mógł znaleźć. Popatrzył do książki. Oprócz japońskiej czcionki było tam kilka rysunków pomocniczych. Po wczytaniu się w tekst odgadł że to książka do matematyki.
– "Porządna z niej dziewczyna. Powtarza zęby nie mieć wątpliwości."– Pomyślał do siebie. Czytał teraz już razem z nią. Ciekawiło go, czego uczą młodsze klasy w Japonii. Rei była nadzwyczaj spokojna gdy Wasyl nieco pochylił głowę nad jej ramieniem, by móc więcej odczytać. Czytali tak aż do dzwonka na pierwszą przerwę przed lekcyjną. Wtedy się rozeszli.
Wasyl wzbudził w klasie niemałą sensację. Nie było go bardzo długo i koledzy i koleżanki zdążyli się od niego odzwyczaić. Najserdeczniej przywitali go Kazuya i Takuya.
– Gdzie żeś się podziewał? Nie mów że wagarowałeś.
– Nie. Po prostu miałem wypadek.
– Wypadek?– Spytała zza jego pleców jedyna blondynka w klasie.
– Eee... tak. Potrącił mnie samochód.
– Biedaku ty.
– Ekhem. Wolałbym nie być tak nazywanym.
– Spokojnie. Ja tylko się o ciebie troszczę.– W tym momencie klasa zawrzała od jednego gromkiego:
– OOOOOOO!– Wasyl popatrzył na koleżankę najzwyklejszym wzrokiem jaki mógł. Koleżanka zarumieniła się od tej reakcji klasy.
– Na Wasyl. Widzę że Urumi ma na ciebie oko.
– Cicho bądź Takuya! Mały napaleńcu!– Krzyknęła Urumi. Klasa z kolei zaczęła się śmiać z Takuyi.
– Już dajcie spokój. Ledwo przyszedłem do szkoły a wy już wyśmiewacie się z mojego powodu. Dajcie sobie spokój.– Klasa jak na zawołanie, uspokoiła się. Lekcje się zaczęły i musiał zająć się nauką. Miał kolejno lekcje: Matematykę, Historię i Japoński. Po Japońskim Pojawiła się przy jego klasie Rei. Szukała go najwyraźniej.
– Hej Wasyl. Ta twoja koleżanka chyba cię szuka.
– Co? Urumi?
– Nie. Ta niebiesko–włosa z która rano siedziałeś. Co tak patrzysz? Myślisz że nie było was widać?– Kazuya zrobił rozmarzoną i głupią minę.
– "Dlaczego Rei miała by mnie szukać?"– Wstał i wyszedł z klasy. Od razu znalazł Rei.
– Kuźniecow.
– Tak?
– Ogłoszono stan wyjątkowy dla pilotów. Mamy natychmiast stawić się w sztabie. Przekazałam już reszcie pilotów.
– Okej.– Rei oddaliła się szybkim krokiem.
– O co chodziło?– Spytał Kazuya wypatrując zza framugi drzwi.
– Nie ważne. Ogłoszono stan wyjątkowy dla pilotów. Musze lecieć.– Wasyl pobiegł w stronę głównego holu szkoły.
– Hej! Ty też jesteś pilotem?– Krzyknął za nim. Wszyscy na korytarzu popatrzyli na Kazuyę jakby zobaczyli ducha. Chłopak wolał się schować w klasie.
Wasyl spieszył się jak mógł. W pędzie przebrał buty i wybiegł ze szkoły. Udało mu się jeszcze dogonić Rei w bramie szkoły.
– Rei! Czy wiadomo o co chodzi?
– Nie wiem.
– Reszta już wybiegła?
– Tak.
– Więc musiałem ci zająć dużo czasu?
– Nie aż tak dużo.
– Przepraszam.
– Za co?
– Za to że cię zająłem.
– Aha.– Wbiegli pod bramki przy kwaterze głównej. Karty id. zadziałały natychmiast i jak należy. Przebiegli przez nie i skierowali się do szatni.
W pokoju odpraw stały już Akagi i Katsuragi. Stali również komandor Ikari i Fuyutsuki. Akagi odebrała telefon umieszczony na konsolecie przy ścianie. W słuchawce odezwał się głos Ibuki:
– Piloci Ayanami i Kuźniecow dotarli do kwatery głównej.
– Niech natychmiast stawią się tutaj.
– Tak jest.
Wasyl i Rei nie zdążyli dobiec do szatni gdy odezwał się głos w radioli, należący do Mayi:
– Piloci Ayanami i Kuźniecow mają natychmiast stawić się pokoju odpraw numer 46. Powtarzam...
– To chyba coś poważniejszego.– Stwierdził Wasyl– Nawet nie pozwalają nam się przebrać w Plug Suity.– Rei nie odpowiadała. Wbiegli do windy i opuścili się dziesięć pięter niżej. Stamtąd wybiegli i popędzili w stronę wyznaczonego pomieszczenia. Gdy weszli do pomieszczenia, zobaczyli że stoją tu już Asuka, Toji i Shinji, przebrani w swoje Plug Suity.
– "Co mogą teraz nam rozkazać? Może anioł? Może jakiś atak terrorystyczny? Może jakieś ćwiczenia? Nie wiem. Wiem że muszę się tym zając natychmiast."
Od autora: Chciałbym podziękować wszystkim tym którzy mnie wspierali podczas pisania tego rozdziału i wszystkim którzy tak cierpliwie czekali aż skończę go pisać. Najbardziej chciałbym podziękować osobom z Forum Magi System: Eror'owi, Kami i Xellii a również wszystkim innym których tu nie wymieniłem. Wielkie dzięki.
