Neon Genesis Evangelion:
"A new Child"

Chapter III

W pomieszczeniu stała już cała piątka pilotów, Obaj komandorzy, doktor Akagi i Misato. Wasyl i Rei wbiegli do pomieszczenia niemalże jednocześnie.

– Jesteście. Toji–kun, Wasyl–kun. Wystąpcie.– Obaj chłopcy wystąpili z szeregu na rozkaz Misato.– Obaj macie się przygotować do podróży. Płyniecie Na misję. Reszta pilotów ma być w stanie gotowości i pilnować Tokio–3. Rei, Shinji–kun, Asuka. Możecie odejść. Dla was odprawa się skończyła.

– I tyle zachodu z powodu dwóch pilotów? Czemu wezwano nas wszystkich z ich powodu?– Irytowała się Asuka już po wyjściu. W pomieszczeniu odpraw dalej ciągnęła się rozmowa:

– Wybraliśmy was nie tylko ze względu na zdolności. Pod tym względem mogliśmy wziąć któregokolwiek pilota. Wasze jednostki są najbardziej masywne i bardziej zniosą ciśnienie na dużych głębokościach.

– To znaczy że schodzimy pod wodę?– Spytał Toji.

– Tak. Na bardzo dużą głębokość. Szczerze mówiąc źle że się już przebrałeś w swój Plug Suit. Przydzielamy wam na tę akcję nowe. Ale to później. Chcielibyście pewnie wiedzieć dlaczego będziecie nurkować? Komandorze?– Fuyutsuki wystąpił krok naprzód.

– Dziękuję. Dziś wieczorem do zatoki miał przybyć nowy moduł wspomagający wyprodukowany w USA. Niestety, coś poszło nie tak i siadł napęd pojazdu. Pojazd był bez eskorty i nie było jak go naprawić. To była samodzielna misja która polegała na przemarszu modułu do Tokio–3. Moduł leży teraz gdzieś na dnie a pilot wzywa pomocy. Misja ta będzie polegała odzyskaniu modułu i najlepiej z żywym pilotem. Cel znajduje się obecnie gdzieś tutaj.– Fuyutsuki pokazał wskaźnikiem na mapie która wisiała na ścianie za nim. Wskazywał środek oceanu.– Macie tam wyruszyć i dopilnować by pilotowi i modułowi nic się nie stało. Czy to jasne?

– Tak jest!– Odpowiedzieli zgodnie.

– Jakieś pytania?– Toji już miał się odezwać jednak przeczący wzrok Wasyla i Komandora Ikari'ego powstrzymały go. Ritsuko wyjęła spod blatu swojego biurka dwie kartonowe paczki. Jedna miała numer 03 a druga 05 ale obie miały na sobie rosyjskie napisy.

– To wasze nowe Plug Suity. Ten typ nazywa się Deeph Charge Plug Suit. Różnią się nieco od tych zwykłych. Po założeniu nadmuchują się podwójnie. Uważajcie bo paczki są dość ciężkie.

– Tak jest.– Wasyl chwycił swoją paczkę z łatwością. Toji'ego to zmyliło i pociągnął najzwyklej w świecie za karton. Karton pociągnął go w dół do pozycji przygarbionej.

– Mówiłam że są ciężkie. Idźcie już. Oczekujemy was w klatkach Ev za jakieś czterdzieści pięć minut.

– Tak jest!– Wasyl odwrócił się i pchnął drzwi. Zza nich rozległ się huk i głuchy jęk. Chłopcy spojrzeli co to spowodowało. Na ziemi leżała Asuka. Pod ścianą stali Shinji i Ayanami.

– Podsłuchiwało się?– Spytała Misato gdy wszyscy z pomieszczenia już wyszli. Komandor Ikari jak zwykle wzbudził w synu mieszane uczucia. Shinji patrzył za nim z dziwną, zawiedzioną miną. Asuka wstała i ruszyła z pozostałą czwórką. Toji zostawał nieco w tyle. W windzie już nie wytrzymał i z hukiem puścił pudlo o ziemię.

– Nie mów, Wasyl–kun, że my to mamy zakładać. To takie ciężkie że mister uniwersum by tego nie nosił.

– Podejrzewam że to nie tyle stroje ważą dużo co ich komponenty. Myślę że te założymy dopiero pod koniec.

– Nie trzeba wam pomóc w niesieniu?– Wasyl popatrzył na niego znacząco. Shinji wiedział już że Rosjanin nie chce pomocy. Toji przestał już narzekać. Wszyscy piloci byli w windzie poustawiani pod ścianą. Shinji stał naprzeciwko Rei a Wasyl naprzeciwko Asuki. Najwyraźniej Ikari nie chciał patrzeć na Rei i dyskretnie się rumienił z zakłopotania. Wasyl to wyczuł i widząc obojętne spojrzenie Asuki odezwał się cicho do Shinji'ego:

– Widzę że nie odpowiada ci to miejsce. Chcesz się zamienić?

– A co mi szkodzi?– Zamienili się miejscami. Wasylowi nie sprawiało problemu patrzenie się na twarz Ayanami. To nawet pozwalało mu zapomnieć co niesie w rękach. Ayanami bynajmniej nie patrzyła na niego a nad niego. Wasyl znowu patrzył się w jej oczy. I tak jak zawsze coś się w nim obudziło. Jakaś cząstka jego świadomości narodowej, która z każdym razem gdy patrzył w oczy tej dziewczyny, rosła jak na drożdżach. Zauważyła to Asuka.

– Ty patrz! On chyba na serio ją przeleciał.– Asuka szepnęła na ucho Suzucharze. Suzuhara zrobił minę głupka i popatrzył na Asukę z wzrokiem pełnym zdziwienia. Nagle upuścił swój karton. Pech chciał że paczka spadła na nogę Niemki.

– Scheisse!– Wrzasnęła na niego i podniosła z zadziwiającą łatwością jego paczkę nad głowę. Zaczęła go gonić po windzie z celem zrzucenia mu jej na głowę. Gdy Asuka zrobiła drugie okrążenie, Wasyl nie zmieniając pozycji wzroku i miny, uniósł prawą rękę w górę. Asuka przebiegła nic nie widząc a paczka wpadła prosto w dłoń Wasyla. Ten odstawił ją na ziemię przy Suzucharze i odezwał się ciągle nie zmieniając mimiki twarzy:

– jak chcesz go zabić to później i w uczciwej, wyrównanej walce. Jak ucieka przed tobą i ciężkim narzędziem to żadna frajda z walki. Prawda Toji?– Toji potaknął głową i usiadł na swojej paczce. Asuka uspokoiła się i wróciła na swoje miejsce. Shinji ciągle wpatrywał się w nią zdumionym wzrokiem. Jej najwyraźniej się to nie spodobało.

– A ty co? Shinji–kun? Chcesz kopa w dupę?

– Nie, nie...– Shinji był nie lada przerażony. Jeszcze pamiętał kopniaki jakie wymierzyła mu podczas prób na synchronizację.

– Pojedynek Dawida i Goliata... Tylko który jest który?– Zażartował Wasyl dalej patrząc się na Ayanami.

– Myślę że tu raczej przydałby się Samson!– Krzyknął dumnie Toji, jednak wzrok Asuki uspokoił go znowu.– Albo i nie...

– Wy, Japończycy, jesteście dla mnie tak niezrozumiali jak tajemnica życia.

– Uważaj do kogo się odzywasz! Ja jestem Niemką! I jestem z tego dumna!

– Niemka? Niemka? Wiesz ilu jest Niemców na świecie? Mógłbym ci wymieniać aż do śmierci. Ale powiem ci jedno. Niemcy zawsze wszczynali wojny z błahych powodów. A ty bez przerwy bijesz bogu ducha winnego Toji'ego lub Shinji'ego. A już o Pen–Penie nie wspomnę.

– Co?

– Chcesz znać przykłady? Nie będę ich wymieniał bo je na pewno dobrze znasz... I nie patrz na mnie jakbyś chciała mnie zamordować. Nie ta liga.– Asukę irytował jego ton głosu. I to lekceważenie jej narodu. A on, mówił o jej wzroku nawet nie patrząc się na nią. Cały czas patrzył się na Rei. Zamachnęła się z pół obrotu i miała go kopnąć. Aż Suzuhara musiał schylić głowę. Wasyl jednak prawie nic nie zrobił. Po prostu zgiął rękę na prawo od niego. Noga uderzyła go w prosto w kość ramienia. Mimowolnie zacisnął zęby. Wszystko działo się w ułamku sekundy. W momencie uderzenia, dłoń Wasyla obwinęła się wokół kostki Asuki i odepchnęła nogę w dół. Asuka nie mogła złapać równowagi co zaowocowało siadem na kolanach Toji'ego.

– Hej! Co ty sobie wyobrażasz?– Wrzasnął Toji. Asuka aż podskoczyła i wymierzyła mu sprawnie w policzek.– ała...– w jego głosie było raczej znudzenie niż ból. Teraz Asuka już się uspokoiła. W kilka sekund później winda zatrzymała się na odpowiednim piętrze. Mieli się rozdzielić do swoich przegród przebieralni. Wasyla nieco zaniepokoił wzrok Asuki który bez przerwy spoczywał na Rei. Podszedł do pierwszego dziecka i dyskretnie wyszeptał:

– Uważaj lepiej na Asukę. Chyba coś planuje.– Rei zwróciła wzrok w jego stronę. Ona nie musiała już iść do szatni, więc ruszyła w stronę wyjścia. Chłopcy znaleźli siew swojej przegrodzie a Asuka w swojej. Wasyl rozebrał się do rosołu i rozpakował paczkę. Shinji'ego nieco krepował goły wygląd jego kolegi. Jakby tego było mało, poczuł się strasznym słabeuszem przy budowie swojego kolegi. Toji również miał opory przed rozebraniem się w towarzystwie. Obaj jego koledzy przez chwilę patrzyli się na jego protezę. Wasyl wyjął z paczki jakieś dwie butle połączone rurą i z dołączoną maska tlenową. Następnie wyjął jakiś hełm z materiałem wystającym z pancerza. Hełm miał przypiętą antenę. Ostatni komponent to był Plug Suit. Był biały jak oryginalny strój Wasyla jednak nieco się różnił. Był o wiele cięższy i miał więcej metalu. Założył wszystkie partie poza hełmem na ciało i przyjrzał się guzikowi pod klatką piersiowa. Nagle nad zasłoną ukazała się głowa Asuki. Toji który zdążył już zdjąć spodnie aż podskoczył z przerażenia i zasłonił się swoim starym Plug Suitem.

– No nadmuchaj go! Już miałam na sobie taki Plug Suit do dużych ciśnień i wyglądałam w nim jak jakiś grubas! Chce zobaczyć ciebie w takim stanie!– Asuka wprost nie mogła powstrzymać się od śmiechu. Wasyl popatrzył na nią z obojętną miną i nacisnął guzik na nadgarstku. Strój owszem, nadmuchał się, ale nie w takim efekcie jaki zamierzała Asuka zobaczyć. W tym stroju Wasyl wyglądał jak mięśniak po sterydach. Na łydkach i ramionach miał metalowe zbiorniki. Asuka schowała się z powrotem za kotarę. Shinji szybko ubrał się w swój mundurek i wyszedł z przebieralni. Zaraz za nim wyszedł Wasyl z butlami tlenowymi w lewej ręce i z hełmem pod prawą pachą. Toji został sam i czuł się bardzo samotnie.

Shinji został jeszcze zatrzymany na korytarzu przez Wasyla.

– Shinji?

– Tak?

– Mam do ciebie prośbę.

– Jaką?

– Przypilnuj żeby Asuka nie zrobiła czegoś Ayanami. Coś mi się zdaję że ta ruda dziewucha się na nią uwzięła. Zrobisz to dla mnie?

– Eee... Jasne... Ale czemu mnie o to prosisz? Przecież możesz sam się tym zająć...

– Otóż to! Nie mogę. Trzy dni potrwa operacja. Tak wnioskuje z położenia modułu. Dzień na przypłynięcie, jeden na wydobycie modułu i jeden na powrót. Przez ten czas może się wiele zdarzyć. Aha. I powiedz proszę, moim kolegom z klasy że mnie nie będzie przez te trzy dni. Nie ważne co im powiesz jak spytają dlaczego... Dobrze?

– Jasne.

– Dzięki.– W tym momencie z szatni wyszedł Toji. Tak jak Wasyl miał na sobie nowy Plug Suit z tą różnicą że jego był czarno–oliwkowy i miał numer 03. On też trzymał hełm pod pachą a butle w lewej dłoni.– Hej Toji! Jak mamy być na czas to lepiej już chodźmy! Daswidanja Shinji!– Obaj oddalili się w kierunku windy, zostawiając Shinji'ego samemu sobie.

+

Po wyznaczonych czterdziestu pięciu minutach, obaj piloci znajdowali się już w swoich Evangelionach. Ich pierwszy rozkaz podczas misji polegał na przeprowadzeniu Ev na statki transportujące. Evangeliony trzymały w rękach baterie zasilające i w ten sposób zostały przeniesione windami na powierzchnię. Mieszkańcy zostali tymczasowo zamknięci w bunkrach. Evangeliony rozpoczęły powolny marsz w kierunku portu. W Entry Plug'u Toji'ego ściany świeciły pustkami, do czasu gdy przez interkom zagadał do niego Wasyl. Wyświetlony wizerunek przyniósł Toji'emu ulgę.

– Hej Toji! Jak idzie?

– Jako tako.

– Widzę to po twojej minie. No cóż. Nareszcie mamy pierwszą akcję. Nie cieszysz się?

– Nie wiem co mam myśleć. To tylko misja ratunkowa. Nie będziemy mieli walki.

– Zastanów się. Gdyby miało nie być wrogów to wzięliby tylko jedną Evę.

– No tak.

– Cieszysz się że jeszcze nie mieliśmy założyć tych hełmów?

– Nie wiem jakie one są więc nie odpowiem. Ale wiem jedno. Te butle są strasznie ciężkie.

– Muszą takie być. Aha. Mam jeszcze jedno pytanie! Jakie masz ciśnienie w kapsule?– Toji spojrzał na ciśnieniomierz umieszczony na klatce piersiowej.

– 3,4 jednostki. Tylko szkoda że nie wiem jaka to jednostka.

– Ja też nie wiem. U mnie jest 3,1 jednostki. Cóż. Ciśnienia w Plug'ach się różnią.

– Tak. Eee... Słuchaj? Czy wy zawsze umieszczacie wasze flagi na swoich dziełach?

– Co>? A masz na myśli pancerz mojej Evy i te nowe Plug Suity? Cóż... Nie wiem po co to nam zrobili. Ale czy to aż tak bardzo ci przeszkadza?

– Nie ale to troszkę dziwnie wygląda jak na czarnym materiale odbijają się kolory w odcieniu czerwonym, niebieskim i białym. W ogóle to co to oznacza? Śmierć, krew i morze?

– Ekhem. Zupełnie pomyliłeś pierwsze i ostatnie. Te barwy oznaczają: niewinność, nadzieję i krew przelaną na wojnach.

– Wy macie jakąś powaloną kolorystykę, jak dla mnie.

– Hej! Ja mogę powiedzieć to samo o waszych barwach. Biały to śmierć. Rozumiem że nieboszczycy bledną ale jakby to się odnosiło do wszystkiego to Ayanami była by tutaj chodzącą śmiercią.

– BRRR!... Dziwne porównanie. Jak ci to przyszło do głowy?

– A nie wiem... Wiesz... jakby się tak zastanowić To Ayanami jest bardzo podobna do naszych ideałów.

– Co ty gadasz?

– No nie wiesz? Biała skóra– Niewinność! Błękitne włosy– Nadzieja! Czerwone oczy? Przelana krew. Bardzo mi się podoba kolor jej oczu.

– W ogóle to co ty tak się na nią często patrzysz?

– No co? Lubię jej oczy. Jak na nie patrzę to mam takie dziwnie miłe uczucie w środku.

– OOO! Nie poznaje kolegi! Taka cicha woda z ciebie jak nie wiem!

– O co ci chodzi? Że niby ja... i Rei? Nie... to już przesada!

– A co? Nie podoba ci się?

– Nie chce o tym gadać...– Wasyl wyłączył się z interkomu. Toji poczuł że udało mu się zawstydzić Rosjanina. Nic bardziej mylnego, Wasyl po prostu wolał nie gadać gdy kładł Evę na statku. Załoga ciężkich transportowców patrzyła ze zdumieniem jak kolosy kładły baterie zasilające na wyznaczonych miejscach i schylają się by położyć się na głównych płytach. Oba transportery pod ciężarem Evangelionów zanurzyły się prawie po brzegi płyt. Flotylla czterech transporterów i około 35 statków bojowych średniej klasy ruszyła w swoją drogę. Nikt nie widział że dwójka osób nie była w schronie i widziała ten wymarsz. To byli Ayanami i Shinji. Stali na dachu wieżowca i przyglądali się całemu zdarzeniu. Nawet udało im się uchwycić wzrok Evangeliona 05 który przechodził tuż obok. Gdy statki znikły na horyzoncie, było już ciemno. Ayanami i Ikari rozeszli się do swoich kwater.

+

Piloci jednostek chcieli już wyjść. Operatorzy mostka kapitańskiego wyposażeni byli we wszystkie potrzebne narzędzia do diagnostyki Evangelionów. Także łączności z nimi i kontrolowania niektórych procesów. Entry Plug zostały wyjęte z jednostek i opróżnione z zawartości. Wasyl zaraz po wyjściu rozglądnął się po okolicy. Na jego statku było miejsce tylko dla jednego Evangeliona, jednak w niezbyt wielkiej odległości płynął drugi z czarną jednostką. Podszedł na skraj niosąc resztę swojego ekwipunku czyli hełm i butle. Po statku przewijali się technicy i marynarze. Wielu podśmiewało się z stroju Wasyla. Patrząc długo na burtę drugiego statku, dojrzał Toji'ego machającego do niego. Toji cos krzyczał ale Wasyl nie mógł go zrozumieć. Wasyl wpadł w końcu na genialny pomysł. Założył hełm i włączył go. Pokazywał Toji'emu by zrobił to samo. Toji po dłuższym czasie zorientował się co ma zrobić i włożył hełm. Po włączeniu, natychmiast na szybce wyświetlił mu się miernik ciśnienia i poziomu tlenu w zbiornikach. Jako że tych nie było podłączonych, nastąpił błąd i wyświetlacz wskazywał że tlenu jest za dużo. W hełmie mógł swobodnie oddychać gdyż maska tlenowa nie została podłączona. Niemalże natychmiast pokazał mu się półprzeźroczysty czerwony kwadrat z napisem "05 SOUND ONLY". Usłyszał głos Wasyla w słuchawkach:

– No typierz tawariszcz Toji. Ileż można czekać na włączenie systemu interkomu. Przecież wyraźnie ci pokazywałem.

– A jak miałem niby zrozumieć pukanie w głowę?

– Ekhem... masz racje towarzyszu. Rzeczywiście się źle wysłowiłem... eee... pokazałem.

– Jak ci się podoba na statku?

– Całkiem, całkiem. Ale niczym się nie umywają do naszych rosyjskich niszczycieli.

– Mogłem się spodziewać że coś takiego powiesz... Ekhem. Jak ci się podoba Moja Eva? Jeszcze wcześniej jej nie widziałeś co?

– Tak... Ale nawet mi się podoba... Ma fajne zęby. Może otwierać szczękę?

– Nie wiem. Chyba tak. No ale twoja to chyba nawet szczęki nie ma.

– Ja tam nie wiem. Ma taki pancerz że nie można zobaczyć. Ale wiem jedno... Musi mieć otwór gębowy bo kilka razy wydała z siebie pomruki.

– Aha. Co ja miałem... Nie da się gadać przez ten interkom. Lubię mieć twarz rozmówcy przed sobą.

– Mi tam wszystko jedno. AAAAA!– Wasyl aż podskoczył gdy coś złapało go mocno za ramię. Odwrócił się gwałtownie i zobaczył Misato.

– Coś się tak przeraził Wasyl–kun?

– Bo tak znienacka! Jak rozmawiałem...

– Wasyl–kun się mnie boi! No proszę, proszę. A już myślałam ze nic cię nie przestraszy.

– Halo! Wasyl–kun? Co tam się dzieje?– Toji niemiłosiernie darł się do mikrofonu co zaowocowało zdziwieniem techników. Misato przyłożyła ucho do odbiornika Wasyla.

– Eee... nic takiego. Pani... – Spotkał się z morderczym wzrokiem Misato– eee... Misato mnie przestraszyła.

– Ciebie? No to już widziałem wszystko!– Roześmiał się.

– Widzę że już rozszyfrowaliście jak używać interkomu. Te stroje są przystosowane do ucieczki z bardzo dużych głębokości. Macie założyć jutro te hełmy i maski z butlami. Nie podłączajcie jutro masek. Te podłącza się w ostateczności a przecież w Entry Plug'u oddychacie LCL'em.

– Dobrze. PrzekażęSuzucharze.

– Nie przekazuj. Zaraz połączą statki mostem to mu powiem. Widzę że czujesz się tu dobrze.

– Tak. W końcu dziadek jest admirałem. A to oznacza że w jego wojsku są głównie marynarze. No a ja byłem w piechocie w armii dziadka.

– Aha. Czyli na morzu czujesz się jak w domu?

– Dokładnie. Jak w domu...

– Hej Wasyl–kun! O czym ty mówisz? Nie słyszę o czym mówisz z panią Misato.

– Spokojnie. Zaraz się zgadamy bo podobno mają mostem statki połączyć.

– Oki. To ja się chwilowo wyłączam.

– Dobra! Cześć!– Wasyl zdjął hełm i przypatrzył się Misato.

– O co ci chodzi?

– Widzę że ma tu odtwarzacz... Czy mogę wsunąć do niego swoją płytkę? Mam na niej kilka utworów.

– Jasne. Nie podejrzewam żeby ci przeszkadzała muzyka.

– Dziękuję.

– Tylko gdzie masz płytkę?

– Ekhem. Plug suit jest nieprzemakalny. Mam ją w kołnierzu.– to mówiąc, odpiął pasek na szyi i wsunął dłoń w kołnierz. Wyjął z niej małą płytkę i wsunął ją do czytnika wewnątrz hełmu. Po założeniu, uruchomiło się odtwarzanie.

– Czego słuchasz?

– Teraz? Linkin Park, "In the end".

– Ciekawe… Wiesz że słyszałam trochę o tej grupie? Byli dość popularni na początku XX wieku. Co się z nimi stało?

– Nie wiem. Ale ważne dla mnie jest to że mam ich utwory. Dziadek ich słuchał jak był młodszy.

– Serio? Po tym jak twój dziadek się zachowywał to myślałam że raczej by słuchał piosenek armii czerwonej.

– A... Tych to ja słucham. Dziadek nie słuchał nigdy komunistycznych piosenek. Ja słucham je bo podoba mi się ich brzmienie i treści niektórych z nich. Nawet tutaj mam kilka.

– Aha. Dobrze. Już zamontowali most. Możecie się z Toji'm skontaktować.

– Dziękuję.– Toji szybko dowiedział się o nowych informacjach i zaczął zwiedzanie statku. Wasyl oczywiście ruszył razem z nim. Po dłuższym czasie, Toji poczuł że ssie go w żołądku.

– Wasyl–kun? Nie mijaliśmy przypadkiem stołówki?

– Mijaliśmy. Dosłownie przed momentem. Nie zauważyłeś?

– Nie. Jestem taki głodny ze nic już nie widzę. Chodźmy bo ja już zdycham z głodu.

– Ekhem. Dobra. Tylko mam nadzieję że nie będzie tam dużo ludzi. Przez te Plug Suity, patrzą na nas jak na nudystów.

– Ekhem. Mi tam nie przeszkadza golizna... Nie przy dziewczynach... No ale przy facetach to mnie już troszkę siły opuszczają.

– Okej. Idziemy do tej stołówki?

– Dobra! Jestem tak głodny że nie wytrzymam.– Wasyl poprowadził Toji'ego do stołówki i tam z kolei zamówił dwa duże obiady.

Toji patrzył znad talerza na swojego kolegę. Nie musieli się krępować strojem gdyż stołówka była pusta. Wasyl wyglądał niemrawo.

– Coś ty taki ponury?– Spytał z pełnymi ustami.

– Znowu opuszczę szkołę. Kiedy ja się podciągnę z zaległości?

– Wasyl–kun? Ty naprawdę jesteś dziwny.

– Ekhem... Biorę to za komplement

– A nie mówiłem?– Jedli już po cichu. Zarówno Wasyl jak i Toji kupili jeszcze jedno danie.

+

Zapadał powoli wieczór. Toji usnął w swojej kajucie. Jego starszy kolega za to, Siedział wysoko na wieżyczce statku i patrzył na zachodzące słońce. Woda i niebo zaczynały przybierać lekko karmazynowy kolor.

– Hej Wasyl–Kun? Czemu nie idziesz spać?– Misato najwyraźniej się niepokoiła o pilota.

– Nie lubię sypiać podczas misji. A poza tym... To za piękny widok żeby go przeoczyć.

– Tak. Ja też lubię zachody. Ale nic nie nabawia mnie tak szczęściem jak wschód słońca.

– Kolejna rzecz którą różnię się od Japończyków. Ja uwielbiam kiedy zapada noc.

– Dlaczego?

– Noc jest moim sprzymierzeńcem. Urodziłem się w nocy. I to nie byle jakiej. Urodziłem się w amerykańskie Halloween.

– Urodziłeś się w noc umarłych?

– Tak. Czy to nie ironia?

– Co?

– Uwielbiam noc. Urodziłem się w nocy i zapewne umrę w nocy. Noc jest mi bliższa nawet od dnia. Ale powinienem jej nie znosić. Gdy zapada noc, śnią mi się koszmary. W nocy zabito mojego ojca. Moja babcia umarła w nocy. Innymi słowy... noc zabrała mi najbliższą osobę jaką mogłem mieć.

– To musi być smutne, żyć z taką świadomością.

– Nie. Ale nie znoszę gdy noc się kończy. Wolałbym żeby się nie kończyła. Ale jeszcze bardziej bym chciał wiecznej zimy. U was jest takie lato. Chciałbym żeby w moim kraju istniała taka zima.

– Czemu?

– Cóż. Jestem Rosjaninem. My zawsze mieliśmy zimno. Rosja to najzimniejszy kraj jaki może być nawet teraz, po Drugim Uderzeniu. Kocham zimno. Wszystko po nim jest takie ciche, spokojne, bez...

– ...życia?

– Tak...

– Wiesz co? Nie obraź się ale masz makabryczne poczucie humoru.

– To nie jest moje poczucie humoru. To moja duma. Mam pytanie...

– Słucham?

– Czy mógłbym spać dziś w Evie?

– W Evie? A dlaczego?

– Cóż. Nie chce spać w kajucie. W Evie już spałem kilka razy podczas testów. Nigdzie nie jest mi tak wygodnie jak w tym fotelu który tam jest.

– No tak... Myślę że możesz... Ale bez uruchamiania podzespołów synchronizacyjnych.

– Nie potrzebuje tego. Wystarczy że sobie usnę. Dobranoc.

– Dobranoc.– Wasyl rozstał się z Misato i udał się do Evy. Eva nie była włączona. Jedyne co w niej funkcjonowało to system utrzymywania gotowości bojowej. Świadczyły o tym jarzące się za szkłami białe oczy. Wsiadł do Entry Plug'u i pozwolił by jego usta wypełniły się LCL'em. Po krótkiej chwili był już na tyle dobrze usadowiony w fotelu że mógł zasnąć. Śnił mu się jeden z dziwniejszych snów. Stał w swoim Plug Suit'cie na środku łąki. Po łące biegał jakiś mężczyzna i trójka nastolatków. Nagle zatrzymali się i podbiegli do Wasyla. Rosjanin nie mógł uwierzyć własnym oczom. Przed nim stał jego ojciec i rodzeństwo. Rzucił się ojcu w ramiona i przytulał się do niego. Wciskał głowę w pierś ojca jak małe dziecko. Znów poczuł się jak kiedyś, gdy ojciec jeszcze żył i przytulał go. Rodzeństwo również przytuliło się do nich przeważając ich równowagę, co spowodowało grupowy upadek na trawę. Wasyl dalej przytulał się do ojca. W oczach kręciły mu się łzy szczęścia. Pierwszy raz od dawna czuł się naprawdę szczęśliwy. Ojciec również się do niego przytulał. Nagle z powietrza jak z ciemności wyłoniła się dziwna postać. Znajoma już Wasylowi gdyż był to szkielet–podświadomość. Wasyl z przerażeniem popatrzył na niego. Wstał z trawy i naparł na swoje alter ego. Złapał go za klapy i podniósł do góry.

– Czy znowu chcesz mi zabrać tę odrobinę szczęścia jaką mam?

– NIE. Ja sprowadziłem tu twojego ojca z twojej pamięci. Specjalnie dla ciebie. Postaw mnie bo i tak mi nic nie zrobisz. Jestem tylko ucieleśnieniem.– Wasyl postawił go w spokoju.

– I co teraz?

– Możesz wrócić do Ojca. W tym śnie jest prawie taki sam jak ten oryginalny i żywy. Taki jakim go pamiętasz.– Ojciec położył Wasylowi dłoń na ramieniu. Wasyl znów się do niego przytulił.

+

Misato obserwowała przez dwie godziny to co się działo w Entry Plug'u. Oglądała jak Wasyl kładzie się do snu. Najbardziej zaciekawiło ją to, co robił już po zaśnięciu. Uśmiechał się przez sen.

– A wiec to tak wygląda jego niewinny uśmiech. Takiego u niego jeszcze nie widziałam.– powiedziała do siebie.–"Czemu zawsze gdy mamy jakąś misję na wodzie to sztab wysyła mnie? Są przecież tacy Major Fedorov i inni którzy też potrafią dowodzić Evami. Zawsze czarna robota spada na mnie."– Wyszła do swojej kajuty i w niej już, zasnęła.

+

– Hej Shinji!– Maruszka przywitała się z kolegą.

– Cze...cześć. O co chodzi?

– Wiesz co z moim braciszkiem? Miał wczoraj do nas wpaść a nawet nie odpowiada na telefony.

– Wasyl? Wasyl jest na misji. Nie będzie go jeszcze z dwa dni.

– Aha... I pewnie nie mógł wziąć telefonu. No nic. Lecę bo Mana patrzy na mnie jakbym znowu próbowała cię jej odbić. Wyjaśnij jej wszystko.– Maruszka poszła w stronę klasy. Mana od razu naparła na Shinji'ego z żądaniem tłumaczenia. Toji i Kensuke siedzieli przy ławce okularnika.

– Słyszałeś te nowiny?– szepnął Aida.

– Jakie?– Suzuhara pochylił się nieco nad ławką. Kensuke wyszeptał mu nowiny. – Że co? Nowi są pilotami!– Wykrzyknął Toji. Cała klasa zebrana w pomieszczeniu popatrzyła na niego ze zdziwieniem a następnie na trojkę Rosjan siedzących w swoich ławkach. Od razu zaczęły się pytania.

– Były testy?– Zadano Maruszce.

– Były ale takie drobne, tyciuteńkie.– odpowiedziała z mimowolnym uśmiechem i nutą miodu w głosie.

– Łatwo jest pilotować?– Zadano pytanie Ivanowi.

– Trudne. Ale jakoś sobie poradziłem.– było więcej pytań. Wladimira nużyły te pytania. Ignorował je. Ale nagle padło jedno takie którego już nie zdzierżył:

– Czy nie było ci ciasno w kabinie pilota?– Wlad zrobił minę ucieszonego z bólu masochisty.

– Ciasno?– Spytał.– Ciasno? A wyobraź sobie sosnową skrzynkę trzy metry pod ziemią, koleżanko. Da się załatwić.– Wszyscy zgromadzeni popatrzyli na niego tak jak patrzy ofiara na swojego oprawcę. Rozeszli się po cichu.

– Brawo Wlad! Właśnie znowu odstraszyłeś moich wielbicieli.– Zażartowała Maru.

– Co ja poradzę na to że irytuje mnie taki tłumek skupiony wokół osoby?

– No trudno. I tak mam ich wielu.

– No i sprawa załatwiona.

+

Trzecia godzina lekcyjna. Wychowanie Fizyczne. Dziewczęta przebierały się w swojej szatni w stroje kąpielowe jak na to przystało. Gawędziły przy tym również tak jak zwykle. Maruszka zdjęła marynarkę od mundurku. Gdy rozpinała koszulę, w oko trafił błysk. Odwróciła się w jego kierunku i zobaczyła jak w sąsiednim skrzydle błyszczą w słońcu trzy białe szkła.

– Hej dziewczyny! Zachowajcie spokój ale kto to tam siedzi?– Spytała wskazując ruchem brody w stronę okna.

– Co? Och ten Kensuke!– Krzyknęła Asuka.

– A co on takiego robi?

– Robi nam zdjęcia i potem sprzedaje chłopakom w szkole.

– Jak znam życie to teraz dostał zlecenia na ciebie.– Orzekła Horaki. Wszystkie dziewczęta poza Maruszką usunęły się pod ścianę by chłopak nie mógł robić zdjęć. Nie wiedział że już jest zdemaskowany. Maruszka dalej przebierała się na widoku co wprawiło jej koleżanki w zakłopotanie.

– Co ty? Taka sprzedajna jesteś?– Irytowała się Asuka.

– Sprzedajna? Wypraszam to sobie. Po prostu nie wstydzę się pokazać tego co mam. A przecież i tak nie rozbieram się do naga. A ty? Asuka? Czemu tak się wstydzisz? Czyżby jakaś skaza w piękności?

– O rzesz ty!

– Weź to za spłacenie długu za tą "sprzedajną".

– Jakiego długu? Ja nie zaciągam długów.

– Już daj spokój... Dobrze?

– Nie daruje! Nie Daruje!– Asuka ciągle się unosiła. Maruszka po prostu zaczęła ją ignorować. Ubrała się w swój jednoczęściowy strój pływacki z Polski. Cały pachniał nieco propagandą. Na lewej piersi widniał biały orzełek z koroną. Cały strój wyglądał jak flaga kraju. Horaki popatrzyła na nią nieco ze zdziwieniem.

– Co? Czyżbym źle założyła? Może krzywo?

– Nie... Bardzo różni się od tych naszych.

– Wiecie. Ja jestem studentem z wymiany i muszę się wyróżniać jako student z innego kraju. Taka niepisana zasada. Zresztą moi trzej bracia też noszą mundurki. Tylko że my nosimy Rosyjskie a nie Polskie.

– Polska? Znaczy się ty jesteś z Polski?– Spytała z jeszcze większym zdumieniem Horaki.

– Tak... A co?

– Pamiętam jak nauczyciel zrobił nam lekcje o historii Europy i Azji. O Polsce wspomniał dość dużo... O waszej walce z komunizmem i w ogóle...

– Aha... Cóż... Miło że wspomniał o takim małym i niepozornym kraju...– Dziewczyny wyszły na basen i zaczęły pływać.

+

– Hej! Kensuke–kun!– Krzyczał pewien kolega, biegnąc za nim.

– O co się rozchodzi?

– Masz już jakieś zdjęcia?

– Jasne. Te dziewczęta z naszej klasy jakieś dziwne dziś są. Pouciekały pod ściany a Kuźniecowa–chan została i przebierała się normalnie.

– To nie powinno być Kuźniecow–chan?

– Nie. U Rosjan nazwiska są odmieniane. U nich nazwisko nawet męskie, dziewczyna musi mieć zakończone na "a". Fiedorowiczowa, Kuźniecowa...

– Aha. Jaka jakość tych twoich zdjęć?

– Powinna być zadowalająca. Jedno ujęcie mam na czterech zdjęciach.

– Wiedziałem że z ciebie fachowiec ale teraz to przeszedłeś samego siebie.

– Wiesz kiedy przejdę samego siebie?

– Kiedy?

– Kiedy wreszcie po pilotuje sobie Evangeliona. Albo gdy w końcu strzelę gola w jednym z naszych meczy.

– No... W piątek gramy ze starszymi. Podobno mamy grać z bratem tej Rosjanki. Wiesz, Bazyl–kun?

– Wasyl–kun. Teraz jest na misji i wróci dopiero na czwartek. Mam nadzieje że zagra z nami. Nie widziałem go jeszcze w akcji.

– Wiesz... Ja widziałem go raz jak był bez marynarki. Niosłem wtedy wodę na W–F i przechodziłem koło ich grupy. Boże, Jaki on umięśniony. Jednym kopniakiem zabiłby bramkarza.

– Z buta?

– Z piłki.

– No nie wiem. Dobrze że ja nie jestem bramkarzem. Ale znowu Shinji–kun jest nim. Biedny Ikari.

– Zaraz, zaraz! Mówisz że na misji jest? Znaczy się że pilotuje Evangeliona?

– No tak. Przecież od pół miesiąca szkoła gada o tym że jest pilotem... No... Nasza klasa. A teraz jeszcze się okazało że jego rodzeństwo też pilotuje.

– Aha.

+

Maruszka wyszła z braćmi ze szkoły. Zatrzymała się przy bramie i usiadła na ławeczce.

– Co jest? Nie idziesz z nami?– Spytał Ivan.

– Idźcie sami. Ja mam sprawę do Kensukego.

– Okej.– Bracia odeszli w swoja stronę. Maru nie czekała długo aż zjawi się kolega. Wychodził nieco za tłumem.

– Hej Kensuke!– Zawołała do niego słodziutkim głosem. Nieco się zmieszał.– Chce pogadać z tobą ale na osobności. Odprowadzisz mnie do centrum? W Drodze pogadamy.

– Eee... dobrze.– Ruszyli.

– Słyszałam, że robisz mi zdjęcia.– Kensuke przeraził się na poważnie.

– S... skąd o tym wiesz?

– Dziewczyny mówiły. I widziałam jak mi robiłeś zdjęcia w szatni.– Przełknął głośno ślinę.

– Pewnie mnie teraz znienawidzisz.

– Daj mi dojść do słowa. Nie obraziłam się. Po prostu nie ukrywaj tego przede mną. Wiesz co? Przyjdź kiedyś do mnie to zrobisz mi prywatną sesję.

– Nabijasz się ze mnie?

– Nie. Mówię jak najbardziej poważnie. Jedyne zdjęcia jakich ci zrobić nie pozwolę to nagie. Wszystkie inne ci pozwolę zrobić.

– Nie wiedziałem że kiedykolwiek mój cel sam się do mnie zgłosi.

– Zawsze jest ten pierwszy raz. Ale posłuchaj. Jest jedno ale. Podobno sprzedajesz te zdjęcia. Jeżeli oddasz mi dziesięć procent zysku to będziemy kwita. Nawet przebaczę ci te zdjęcia robione z ukrycia. Okej?

– Więc kiedy mam przyjść?

– Kiedy chcesz byle nie dziś. Dziś mam w domu pogadankę z naszym opiekunem. Dajemy mu jeden dzień w tygodniu na jego opowiastki.

– Więc umowa stoi.– Uścisnęli ręce i rozeszli się już w centrum.–"Kurczę, ta to dopiero jest dziwna. Ale to zupełnie inne dziwactwo niż to co dotychczas. Fajna z niej dziewczyna. Może coś mi się więcej dostanie za te zdjęcia z "prywatnej sesji"."– Pomyślał sobie i ruszył do domu.

+

Toji czuł że długo już nie wytrzyma. Leżał w swojej kajucie, w swoim Plug Suit'cie, na łóżku i starał się jeszcze przespać. Nie dawały mu nic sposoby które pamiętał z dzieciństwa i z opowiadań kolegów. Zrezygnowany, wyszedł na zewnątrz by poszukać swojego kolegi. Przeszedł na drugi statek i poszukał w pobliżu kajut. Tam go nie znalazł. Poszukał w pobliżu mostku i tam zobaczył go. Stał oparty o barierkę i wpatrzony w morze. Było jeszcze ciemno i na tafli widać było odbicie księżyca a na horyzoncie słabe światło słońca. Powoli podszedł do Wasyla starając się wyciszyć jak tylko się da. Oparł się o barierkę zaraz obok niego. Rosjanin nagle przemówił:

– Jak bezgłośne łuski nautilusa, ich światło przecinało taflę morza; ale jedynie oni czuli blisko wroga. Gdy zbliżyli się do niego, ocean wygładził swą taflę, jakby rozpościerał dywan na swych falach; odbijając księżyc, tak nagle jak rozpostarł dywan. Jak długi bezduszny łowca zbliżył się do swej nic nie spodziewającej się ofiary, tak jego przejęcie było niemalże namacalne, sunąc po morzu jak odizolowana rzecz, oraz po ciągle odnawiającym się pierścieniu, pięknej, zielonkawej piany.

Zobaczył cień, wplątany zajadle w jego świadomość w głowie. Przed nim, daleko na tureckich– ostrych wodach, przemknęło widmo z jego pamięci, Mleczno białe, usłyszał muzyczny akompaniament dla tego cienia; i za nim, niebieskie wody walcząc z prądem płynęły w dolinie jego świadomości; i dalej widział piękne bańki które objawiły się i tańczyły wokół niego.– Toji'ego nieco zatkało. Słuchał każdego słowa i nie mógł się nadziwić skąd u jego kolegi taki nagły objaw poetyzmu.

– Ładne? Sam to ułożyłeś?

– Nie. To pierwsza strona z 134 rozdziału książki "Moby Dick". Nauczyłem się tego jeszcze gdy miałem 10 lat.

– I jeszcze pamiętasz coś tak długiego?

– Znam wiele innych utworów których fragmentów nauczyłem się na pamięć.

– Czyli masz dobrą pamięć?

– Ujmę to tak: Jeżeli zrobisz coś złego Rosjaninowi, to będzie się złościł ale o tym zapomni. A jeżeli zrobisz mu coś dobrego to będzie ci to pamiętał przez całe życie. Mamy po prostu doskonałą pamięć do rzeczy które się nam przytrafiły.

– Macie dziwne podejście do świata.

– To samo mogę powiedzieć o was. Różnica kultur słowiańskich i japońskich jest ogromna. Za dużo by porównywać.

– A więc ten temat skończony?

– Jeżeli chcesz.

– To może o czymś innym pogadamy? Jak ci się spało?

– Nieźle. Nie wiedziałem że w Entry Plug'u jest tak przytulnie.

– Spałeś w Evie?

– Tak.

– Cóż. Miałeś tyle szczęścia że było ci wygodnie... ja musiałem spać w zimnej kajucie na twardej pryczy. Jakby chociaż jakaś dziewczyna przyszła do mnie w odwiedziny to byłoby o wiele lepiej.

– Czemu twoje myśli są skażone myślami z podtekstami, Tawariszcz Toji?

– Eee... nie wiem... Słuchaj. Mówisz po Japońsku... Czemu nie używasz tytułów? Wiesz... Kun, Chan... San?

– To dla pamięci. Moja duma nie pozwala mi mówić poprawnie w waszym języku. Ale mi chodzi o to że po prostu się z wami dogadam.

– Duma? Przecież to trochę głupie. Powinieneś poprawni mówić ze względu na to żeby ludzie nie pomyśleli sobie o tobie nic złego...

– Ekhem... Wiesz co ci powiem? Mam gdzieś co sobie pomyślą... To jak mówię to moja sprawa.

– No dobra. Widzę że już cię złoszczę. Dajmy sobie spokój z tymi tematami.

– Nie złościsz... Ale zgadzam się... dajmy sobie spokój...– Stali tak i nie rozmawiali czekając na rozkazy. Byle jaki rozkaz jak na przykład przyniesienie admirałowi kawy byłby jakąś innowacją dla nich. Od niechcenia poszli do stołówki gdzie znajdował się telewizor. Niestety odbierał on tylko kilka programów i żadnego kablowego. Chłopcy zmuszeni byli do obejrzenia porannych wiadomości. W telewizji pokazywali reportera na tle jakiejś fabryki.

– Witam państwa. Dzisiejsze wiadomości musimy zacząć smutnymi a zarazem dobrymi wieściami ze świata. Wczoraj w nocy miało miejsce kolejne włamanie do budynku Japanease Heavy Chemical Industrial Cooperative. Nie wiadomo jeszcze do czego miało doprowadzić włamanie. Z budynku nie zniknął żaden ważny przedmiot ani dane. Służby specjalne dociekły natomiast kto jest odpowiedzialny za te włamania. Za ostatnimi dwoma stała Terrorystyczna frakcja Arctic Avengers. Służby specjalne Rosji które obecnie prowadza otwartą wojnę z tą frakcją nie chcą udzielić informacji na ten temat...

– Znowu oni.– Wasyl uderzył pięścią w blat stołu. Wszyscy na stołówce, czyli dziesięć osób razem z Toji'm, popatrzyli na niego.– Nawet tu nie dadzą mi spokoju.

– Wasyl–kun? O co chodzi?

– To oni zabili mi ojca Toji. To oni są odpowiedzialni za moje nieszczęścia. To przez to co mi zrobili wstąpiłem do wojska.

– Nie wiedziałem.

– Nie martw się... Co było minęło. Jak tylko zobaczę jakiegoś to mi już nie ucieknie. No chyba że dostane rozkaz zostawić.

– Aha...– Toji'emu przerwało:

– Uwaga! Suzuhara Toji oraz Kuźniecow Wasyl proszeni na mostek kapitański w trybie natychmiastowym.

– Dobra... Idziemy Toji.

+

Misato czekała niedługo aż przyjdą jej podopieczni. Gdy ci przybyli, bezceremonialnie wydała rozkaz:

– Obaj macie wsiąść do swoich Evangelionów i aktywować je. Dalsze dyrektywy zostaną wam wydane później. Ruszajcie!– Piloci wykonali rozkaz i po chwili ich Evangeliony opuszczały się na podnośnikach w czarna toń wody. Obaj piloci czuli się nieswojo i nie podobała im się ciemność ich otaczająca.

– Jak się czujecie?

– Dobrze.

– Czy można włączyć jakieś światła Misato–san?

– Zaraz powiem o tym technikom to włączą wam oświetlenie. Macie je zaczepione na hakach holowniczych.

– Dziękuję.– Światła zaczęły oświetlać im toń aż do 50 metrów pod stopami. Wasyl włączył odtwarzanie muzyki w hełmie i słuchał swoich utworów. "Stawaj! Strana Agromnajat!". Evy po bardzo długim czekaniu, uderzyły stopami o dno.

– Lądowanie przeprowadzone pomyślnie.– Rosjanin złożył raport przez radio.

– Bardzo dobrze. Włączcie GPS'y i kierujcie się w stronę celu.

– Tak jest. Chodź Toji! Pilotowi modułu pewnie kończą się już zapasy tlenu a im szybciej skończymy tym szybciej wrócimy do Tokio–3.

– Dobra.– Mijali duże góry pod wodą. Słaby zasięg wzroku rekompensował im sonar i GPS.

– Czy już dotarliście do celu?

– Jeszcze nie, Misato–san.

– GPS wskazuje że jeszcze kilometr.

– To będziecie tam za piętnaście minut licząc opory wody.

– Postaramy się.– Wasyl wykazywał się większym optymizmem niż nawet Misato. Wkrótce dotarli na miejsce. Moduł świecił jak choinka radioaktywna i nie trudno było go zauważyć. Siedział w dnie leja jak po bombie tuż za wyżłobieniem. Widać było że moduł osuwał się po ścianie urwiska zanim stanął w tym miejscu. Obie Evy podeszły na krawędź leja.

– Wasyl! Sprawdź czy podłoże jest wystarczająco stabilne i "pozdrów" pilota. Z naszych danych wynika że tlenu powinno mu wystarczyć na jeszcze pięć godzin. Toji, ty przyjdziesz po upewnieniu się i zamontujesz moduł na Evie. Prosto mówiąc, założysz go na plecy a pilot wykona co trzeba.

– Tak jest!– Krzyknęli obaj. Wasyl powoli stąpał po ścianie leja. Musiał mimowolnie zmusić Evę do zsuwania się po niej. Gdy już stopy dotknęły tego, co można by nazwać dnem, przyklęknął przed pająkowatym modułem. Światła jego jednostki oświetliły niemalże cały moduł. Głowa Evy obsunęła się bardzo nisko, do kokpitu pilota. Ten znajdował się na bocznym wysięgniku umieszczonym po prawej stronie. Nogi pająkowatej konstrukcji leżały bez ładu rozcapierzone na wszystkie strony. Wasyl wpatrywał siew wielkie okno kabiny pilota. Pilot siedział na fotelu i patrzył niepewnie na wielkiego olbrzyma który w świetle reflektorów zyskał szarą barwę. Oczy molocha jarzyły się na biało. Gdy zobaczył jak dłoń kolosa układa się na znak "cześć", odetchnął z ulgą. Również wyciągnął dłoń w tym samym geście mając nadzieję że kolos ją ujrzy. Potwierdziło się i po chwili kolos wstał i pomachał w stronę dwóch innych jarzących siew mrocznej toni oczu. Te po chwili zaczęły się osuwać po ścianie leja i wokół nich powstawała jakby aura stworzona z rozproszonego światła drugich reflektorów. Ta postać była jeszcze czarniejsza niż pierwsza. Przynajmniej dla pilota modułu. Oba kolosy wyglądały jakby rozmawiały ze sobą.

– Żyje?

– Tak. Misato! Odnaleźliśmy moduł. Pilot jest żywy chociaż zapewne głodny i wystraszony.

– Dobrze Wasyl–kun. Teraz pomóż Toji'emu przyczepić go do pleców. Moduł jest na tyle lekki i ma takie właściwości że w zasadzie Toji nie poczuje większego obciążenia niż ma teraz. Jak będziecie gotowi to wyciągniemy was kolejno. Musisz podczepić zapasową linę również do modułu.

– Tak jest.– Amerykanin zobaczył jak pierwszy moloch wyciąga potężne łapy by pochwycić jego pojazd. Poczuł jak jest odrywany od dna i już wiedział że mają podłączyć go do Evangeliona. Gdy pojazdem ponownie zatrzęsło, uruchomił jakiś mechanizm przyciskiem.

Wasyl, z lekkim przestrachem popatrzył jak pająkowate sztywne nogi z morderczym tempem zaciskają się na plecach i klatce piersiowej Evy–03. Kabel zasilający odpadł a w jego miejsce wpięła się wtyczka z modułu.

– Hej! Wasyl–kun! Co się dzieje!

– Nic. Podpiąłem ci go.– Puścił moduł.

– Dobra, Wasyl–kun, Toji–kun! Wyciągniemy was pojedynczo. Najpierw Toji'ego. Przygotujcie się.– Eva–03 po krótkiej chwili oderwała się od dna płynąc prosto w górę.

– Hmm... Daswidanja Toji. Zaraz tam będę.– Odpowiedział do pustej przestrzeni. Gdy Eva–03 znikła już całkowicie z widoku, ozwał się jakiś sygnał w hełmie Wasyla.

– Pani Misato! Jakiś ruch na radarze.

– Co? Jaki ruch?

– Nie wiem. Sonar wskazuje na coś dużego. Mozę wielkości Evy.

– Poczekaj na to. Jeżeli zbliży się jeszcze bardziej to postaraj się odeprzeć ewentualny atak.

– Tak jest.

– Jaki to w ogóle ma kształt na sonarze?

– Nie do końca wiem dlaczego to się w ogóle rusza. To wygląda jak jakaś bańka.

– Bańka?

– No jak jakaś kopuła. Tylko dwustronna. Nie wiem jak ją opisać. Ale idzie w moją stronę.

– Przygotuj się. Masz broń u pasa. Pamiętaj tylko, że nie jest stosowna do eksterminacji a do ranienia.

– Jestem gotowy. To ciągle się zbliża. Kilometr ode mnie i ten kilometr szybko maleje.

– Jeżeli dojdzie do promienia 200 metrów, strzelaj bez opamiętania.– Eva–05 odpięła pistolet przy pasie i skierowała przed siebie z wyprostowana ręką. Cel ciągle się zbliżał. Celownik komputerowy namierzał obiekt i wspomagał w celowaniu Wasyla. W hełmie brzmiały słowa piosenki:

"One thing, I don't know why...".

– Cel w zasięgu!

– Strzelaj!– Eva zaczęła strzelać. Ręka powoli wracała na swoje miejsce po każdym wystrzale.

– Cel nie zwalnia!– piosenka ciągle nie ustawała: "...it doesen't even matter how hard you try..."

– Strzelaj dalej. Już nie długo zajmie nam przygotowanie dźwigu dla ciebie.– Misato nie mogła nic poradzić na sytuację która działa się na dole. Ciągle pospieszała techników którzy już pracowali jak robotnicy w roju.– "Czemu to nie zwalnia. Żadna łódź podwodna nie byłaby w stanie wytrzymać jednego strzału."

– Pani Misato! Skończyła mi się amunicja!

– Trzymaj się... Jeszcze pięć minut zajmie nam samo rozpoczęcie wciągania cię.

– To jest już w zasięgu 100 metrów!– Wasyl wyrzucił pistolet. Postanowił że jeżeli już coś się stanie, to bez walki go nie wezmą. Pistolet uderzył gwałtownie o dno. Dłonie Evy wysunęły się przed samą twarz. Z komór na dłoniach wysunęły się dwa ostrza które zaświeciły się seledynowym kolorem w toni wody. Przez chwilę Evangelion stał jak wryty. W hełmie zabrzęczał klik zmieniającego się utworu. Na radarze obiekt zaczął się nagle oddalać. Tekst piosenki głosił teraz: "I tried so hard..."

– Pani Misato?

– O co chodzi? Jak się trzymasz?

– Uciekł. Obiekt zniknął z radaru przed momentem. Co to mogło być?

– Nie wiem. Przygotuj się. Wyciągają już twoją linę.

– Tak jest.– Po chwili poczuł że jest już kilkaset metrów nad dnem. Podnosił się ciągle i zastanawiał się co mogło wtedy przeć na niego, i czy to coś przestraszyło się jego ostrzy czy po prostu sobie odpuściło. Gdy wyszedł z Evy, rozejrzał się po pokładzie i przeciągnął się. Zdjął hełm i wyłączył odtwarzanie muzyki. W chwilę później podeszli do niego Toji i Misato.

– Jak się czujesz Wasyl–kun?

– Dobrze pa... eee... Misato.

– A właśnie. Gdyby nie wy to pilot nie przeżyłby długo. Podejrzewamy że ten obiekt który tam cię atakował był tam właśnie dla tego modułu.

– A gdzie teraz jest pilot? Czy wszystko z nim w porządku?

– Jest na stołówce. Był strasznie głodny. Myślę że nic mu nie jest.

– To dobrze.

– No nie całkiem jest dobrze. To świetnie że pilot przeżył ale niestety moduł nie będzie działał. Przez liczne awarie pancerza, wiele części skorodowało. Nie nadaje się do użytku i gdyby nie wartość innych części to moglibyśmy zwrócić amerykanom pilota a ten złom wrzucić do oceanu.

– Czyli akcja odzyskania modułu nie zostaje uznana za udaną?

– Zostaje uznana. Ale to się tyczy tylko naszych akt. Pilot będzie miał niezły ochrzan w USA. Widzisz ten statek? Tam jest ten wrak. Za kilka minut wsiądzie na niego nasz pilot a my popłyniemy z powrotem do Japonii.

– To dobrze.– Misato odeszła po ponownym wypytaniu jak czują się piloci Evangelionów. Toji usiadł obok Rosjanina.

– Ech... I jak zwykle ominęła mnie akcja.

– No cóż. Nic tak wielkiego cienie ominęło. Wojna to wojna.

– Wiesz? Jak cię lubię tak muszę ci powiedzieć jedno. Nie znoszę tego twojego tonu. Zawsze cichy, zawsze monotonny, zawsze bez uczuć.

– To mój normalny ton. Nie wiem czemu cię tak drażni. Ayanami mówi z takim samym tonem.

– Ale Ayanami nie gada ze mną na co dzień.

– No ona chyba z nikim nie gada na co dzień.

– I tu masz racje bracie.

– Powiedz mi. Kim ona dla ciebie jest, Toji?

– Eee... CO? O co ty mnie pytasz.

– Nie miałem nic z tych rzeczy na myśli. Po prostu. Czy Rei coś dla ciebie znaczy.

– Eee... Nie. Teraz gadasz do mnie jakbyś chciał się za nią wziąć. Co ci chodzi w głowie?

– Nic mi nie chodzi. Po prostu chciałem wiedzieć. Czy to złe?

– Nie. Nic wielkiego dla mnie nie znaczy. Znaczy się. Nie życzę jej nic złego ale mnie ni obchodzi. Jest trochę dziwna.

– Wiem. I to mnie w niej intryguje. Zawsze jest cicha. Człowiek po prostu chce poznać co się w niej kotłuje i dlaczego nie chce mówić.

– Przerażasz mnie Wasyl–kun. Masz bardzo dziwny gust.

– Mówię ci po raz ostatni. Nie chciałem nigdy brać się za Rei.

– Ekhem. Czuję że zaraz mnie zabijesz. Dam już sobie spokój.

– No proszę. A mówią że jak silny to głupi.

– To samo mogę powiedzieć o tobie. Jesteś lepiej zbudowany niż ja.

– Hmm... Ja nigdy nie rozpatrywałem ludzi po ciele.

– Tak. Widzę że masz duszę poety. Minąłeś się z powołaniem. Zamiast żołnierzem to powinieneś być poetą albo filozofem.

– Jak to? Czyli twój wizerunek żołnierza to arogancki i zarozumiały gnojek który myśli tylko o sobie? Bo jak na razie tylko takie stereotypy spotkałem.

– Eee... jakby to powiedzieć. Tak.– Toji czuł się bardzo nieporadny.

– Nie bój się. Nie gniewam się. Ludzka rzecz. Teraz już wiesz że żołnierz nie jest marionetką.

+

Maruszka siedziała sobie w domu. Za oknem świeciło piękne słońce. Jej dwaj bracia zajmowali się grą w szachy w ogrodzie. W swoim pokoju przebrała się w swój strój do opalania czyli w dwuczęściowy strój kąpielowy. Popatrzyła w lustro.

– No, Maruszka. Patriotka z ciebie wielka.– Poprawiała linie białego biustonoszu i sprawdziła czy czerwone szorty dobrze na niej leżą. Na polu czekał już na nią leżak z którego usług natychmiast skorzystała. Leżała pięć minut gdy coś zaczęło ją razić bardziej od słońca. Na drzewie świeciły trzy szkiełka.

– Ivan? Możesz mnie natrzeć olejkiem?

– Ja? No dobrze.– Chłopak wziął do ręki tubkę i odszedł od gry. Podążało za nim mordercze spojrzenie Wladimira. Maruszka słusznie rozumowała i w momencie w którym poczuła wilgoć na plecach cos gruchnęło za płotem w okolicy drzewa.

– Wlad?

– Czego?

– Możesz go przynieść? I sprawdź czy sienie poobijał.

– Mam ci go przynieść jak piesek? Przecież ja nie aportuje.– Ponarzekał i wstał. W krzakach znalazł poobijanego Kensukego ciągle masującego pośladki.

– Nie potłukłeś się?

– Eee... nie... AAA!– Dopiero teraz zdał sobie sprawę że stoi przed nim Wladimir z twarzą niczym jakiś demon. Próbował uciekać ale Wlad skutecznie go zatrzymał.

– Hola, hola! I na uciekanie przyjdzie pora! Maruszka chce cię widzieć i nie wymigasz się.– Kensuke poczuł że zbliża się koniec jego żywota gdy był prowadzony jak skazany na rozstrzelanie. Wladimir posadził Kensukego na krześle obok leżaka Maruszki a sam wrócił do gry z Ivanem.

– Hej Kensuke. Przecież cię prosiłam żebyś nie robił mi zdjęć znienacka. Możesz zawsze porobić mi zdjęcia bez potrzeby ukrywania się.

– Przepraszam. Myślałem tylko że ty...

– Żartuje? Nie martw się... Nie żartowałam wtedy. Może zrobisz mi teraz zdjęcia?

– Teraz?

– Tak. Jak już zacząłeś to może lepiej by było żebyś skończył?

– Ekhem. Nie wiem czy mogę przy nich.– Jak na zawołanie Wladimir i Ivan wstali od stołu i przenieśli szachownice do domu.

– Widzisz jacy są uczynni? Powinieneś ich lepiej poznać.

– Tak. Ekhem. Nie wiem od czego zacząć... Jeszcze nie miałem propozycji udziału w czymś takim.

– Improwizuj. Ja też nie miałam jeszcze sesji zdjęciowej. Może po wzorujesz się na tych których pokazują w telewizji?

– No mogę.– Maruszka i Kensuke rozmawiali jeszcze trochę podczas sesji. Kensuke ciągle frasował się tym co teraz robi. Po kilkunastu minutach Maruszka wstała z leżaka i Kensuke domyślił się że potrzebuje przerwy. Jej mleczna skóra wydawała się jakaś dziwna przy tym ostrym słońcu.

– Domyślam się że ciekawi cię moja skóra?

– Yhym... – Potaknął.

– Nie wiem dlaczego ale nigdy nie mogę się dobrze opalić. Zawsze jestem albo rumiana albo blada. Chodźmy do środka. Zrobisz mi parę zdjęć w moim pokoju, dobrze?

– Eee... dobrze.– Już w swoim pokoju Maruszka posadziła go na łóżku a sama ruszyła w stronę łazienki.

– Poczekaj chwilę. I pamiętaj że zdjęć w negliżu ci nie podaruję.

– Dobrze, dobrze. Nie miałem zamiaru ci takich robić.

– Dzięki. Zaraz wyjdę.– Oczom Kensukego ukazała się ubrana już zupełnie inaczej. Biała koszulka bez ramiączek i z dość głębokim dekoltem, czerwona spódniczka kończąca się jakieś pięć centymetrów nad kolanami i skarpetki na stopach.

– Co cię tak zatkało? Mam coś nie dopięte? Albo krzywo założone?

– Nie. Po prostu... Wyglądasz... eee... pięknie.– Chłopakowi plątał się język.

– Dzięki. Myślę że z twoich ust to wielki komplement.

– Tak.– przełknął ślinę.

– To robimy te zdjęcia?

– Jasne.– Następne pół godziny spędzili na pozowaniu i fotografowaniu. Maruszka Przebierała się jeszcze dwa razy. Za pierwszym ubrała się w suknię balową a za drugim w strój trochę stylizowany na Samurajów a trochę na retro. Nawet miała katanę, co prawda plastikowa ale doskonale wykonaną. Chciała mu się pokazać od najlepszej strony. Rozmowy jakie prowadzili podczas robienia zdjęć bardzo im się podobały. Gdy Kensukemu skończył się film, skończyli również sesję. Maruszka przebrała się w swój mundurek szkolny z tą różnicą że beret założyła pod miejsce przeznaczone na belki. Rozmawiali jeszcze troszkę o szkole i o innych ciekawych dla nich sprawach. Przyszedł czas, że Kensuke musiał iść do siebie. Maruszka odprowadziła go do drzwi i nawet za nie. Już za zamkniętymi odezwała się do niego:

– Wstąpisz do mnie jutro po szkole?

– Jutro? Nie ma sprawy. Mam wziąć aparat?

– Nie trzeba. Chce z tobą jutro porozmawiać. Wlad i Ivan mają testy i będzie "wolna chata". Pogadamy sobie w spokoju. Oki?

– Jasne. Z miła chęcią przyjdę.– W tym momencie usłyszał krakanie. Z dachu zleciał czarny jak noc ptak i usiadł na wyciągniętym przez Maruszkę ramieniu. Przyglądał się Kensukemu.

– To twój ptak?

– Tak. Edgar. Kruki to moja domena i obsesja. Mam całe zeszyty zarysowane krukami.

– Hmm... Spodobałby się chyba Ayanami. Też ma czerwone oczy.

– No tak. To maja do siebie kruki po Drugim Uderzeniu. Mogą mieć czerwone oczy i zdarzają się takie wypadki. Weterynarz powiedział mi że pod tym względem Edgar jest "białym krukiem".

– No nic. Musze lecieć. Pa

– Pa Kensuke! Do jutra!

– Do jutra!– Maruszka zamknęła za sobą drzwi i położyła lewą dłoń na klatce piersiowej w okolicy serca. Zza rogu wyjrzał Wladimir.

– Pamiętaj że prawie go nie znasz.

– Cicho bądź, dobrze jest. To jest pierwszy chłopak który mi zawrócił w głowie. Nie puszcze go tak ot sobie.

– Niech ci będzie. To twoja sprawa.– Schował głowę za framugę i po chwili usłyszeć można było uderzenia drewnianych figur o szachownice.

Zbliżał się wieczór. Toji zaczął odczuwać chęć snu i wciągnął to tego uczucia również swojego kolegę po fachu. Próbowali się rozejść do kajut, lecz Misato zatrzymała ich mówiąc:

– Hola, hola! Za godzinę dopływamy do Tokio–3. Musicie przeprowadzić Evy do Nerv'u i dopiero będziecie mogli odpocząć.

– Tak jest.– Odpowiedział z entuzjazmem Wasyl. Misato powoli odeszła.

– Ale z ciebie służbista.

– A co? Źle mi z tym?

– Nie. Właśnie pasuje do ciebie.

– Dzięki. Biorę to za komplement.– Odeszli do swoich jednostek.

– "Czy ja naprawdę jestem służbistą? Czy ja jestem w stanie przełożyć rozkazy ponad potrzeby moje i innych? Przecież jak dotąd byłem w stanie za rozkazem zamordować najlepszego przyjaciela. Dobrze ze nie kazali mi tego nigdy robić. Gryzłoby mnie teraz sumienie. Jakby się lepiej przyjrzeć, to ci ludzie uwolnili wiele uczuć których dotąd nie miałem. Ale ciągle mam wrażenie że nie wszystkie. Czemu ciągle mam wrażenie ze dla rozkazu mógłbym zdradzić wszystko w co wierzę? Przyjaciół? Rodzinę? Kraj i przekonania? Samego siebie? Czemu ja mam ciągle to wrażenie."– Rozmyślał już w Evie. Przyjrzał się Prawej rękawiczce Plug Suit'u. Czasomierz był obecnie wyłączony i powierzchnia tarczy lśniła odbijając od powierzchni twarz pilota. On sam poprawił włosy wpatrując się w odbicie.

–"I pomyśleć, że nigdy przedtem nie dbałem tak o wygląd. Kolejne zachowanie które nabyłem od Japończyków."– Niespodziewanie obraz w odbiciu przeraził go. W miejscu w którym była jego twarz, pojawił się wizerunek jego podświadomości, szkielet w hełmie wojska rosyjskiego.

– Co jest? Nie to jakieś przywidzenia.

– "Nie przywidzenia. Jak widzisz, osiągnąłem już szczyt moich możliwości"– Usłyszał swój głos w głowie.

– Nie! To nie możliwe! To jest chore! To nie może być prawdą!

– "To jest prawda. Witaj wśród ludzi posiadających syndrom Hyde'a."

– Syndrom Hyde'a? Nie... To niemożliwe. To choroba psychiczna! Jak ja mogę ją mieć skoro wszystko ze mną w porządku?

– "A pamiętasz to kiedy się pierwszy raz dowiedziałeś o tym że twoja podświadomość jest już osobnym bytem? Ten długi okres kilku dni gdy leżałeś jak roślina. Pamiętasz dlaczego byłeś w takim stanie?"

– Tak! Potrącił mnie samochód i walnąłem głową o krawężnik...

– "No i tu się mylisz. Pomyśl. Gdyby potrącił cię samochód i to w rozpędzie to jakbyś miał szansę na wyjście z tego bez szwanku? Gdzie połamane ręce i nogi? Wybite zęby i inne uszkodzenia? Zresztą... Gdybyś uderzył głową o krawężnik to byś już nie żył. Pamiętasz ile przypadków już widziałeś które skończyły się śmiercią?"

– Masz rację? Wiec czemu tak się to skończyło?

– "Mogę tylko przypuszczać. Ale pamiętaj że podświadomość rejestruje więcej rzeczy niż zwykła świadomość. Możesz tego nie pamiętać bo starali się to zatrzeć w twojej pamięci. Ale zostałeś uprowadzony. Zamknęli cię w jakimś zielonym akwarium i zmusili cię przez płyn w nim żebyś im wygadał o tym terroryście którego zabiłeś. Problem w tym że doktor który cię przesłuchiwał wcale nie chciał ci tego robić i jako ochotnik pozbawił cię pamięci o tym zajściu. Wydaje mi się że przez te środki z płynu "zachorowałeś" jak to ładnie określiłeś. Nie będę ci na razie przeszkadzał, chciałem ci tylko powiedzieć: Twoje ciało nie jest już tylko twoją własnością. A druga sprawa jest taka... Nie masz wielkiego wpływu na moje podszepty. Nie jestem absolutną osobą ale mogę występować w tym awatarze na każdej lustrzanej powierzchni. Jeżeli nie życzyłbyś sobie mojego towarzystwa, wystarczy żebyś spojrzał gdzie indziej. Czołem"– Postać znikła.

– Nie! To niemożliwe! Jak on mógł. Jak oni mogli! Jestem chory!

– Z kim gadasz? Wasyl–kun?

– Uaaa!– Spojrzał na ekranik który wyświetlił się tuż obok jego twarzy.

– Coś się tak wystraszył?

– Nie spodziewałem się... A rozmawiałem sam ze sobą. Głośno myślałem, Toji.

– O tym że jesteś chory? Co ci dolega? Bo zaczynam się martwić...

– Nic. Doła miałem i tyle.

– Aha. Cóż. Wiesz że na horyzoncie już widać Tokio–3?

– Nie zwróciłem uwagi. Dzięki za informację.

– Nie ma za co.– Ekranik zniknął.

+

– Kensuke? Jesteś pewien że mają przybyć właśnie teraz?

– Tak Stary. Poprzednim razem się nie myliłem jak wyczytałem to w danych ojca, i teraz też je czytałem. Zresztą. To jest raport sprzed godziny. Wiesz ile ja się nadzwoniłem zanim wezwałem ciebie i jeszcze kilku?

– No wiem. Akurat do mnie zadzwoniłeś dziesięć minut przed rozkazem zejścia do bunkrów.

– Wiem... Ale to miło zobaczyć jak takie kolosy przechodzą przez miasto. – Przerwał. W świetle kończącego swój zachód słońca zobaczyli Wstające nad zatoką sylwetki olbrzymów. Wszyscy wydali z siebie jęk podziwu, gdy maszyny ruszyły przed siebie w kierunku dwóch wież. Eva– 03 szła nieco szybciej.

– Co się tak wleczesz? Wasyl–kun?

– Śpiący jestem a nie chce się przewrócić.

– Aha.– Eva–05 mimowolnie przyspieszyła kroku i po chwili obydwie zjeżdżały już windą do kwatery głównej NERV'u. Na ekranikach w Entry Plug'ach pojawiła się twarz Ritsuko.

– Gratuluje wam. Przejrzałam zapis całej waszej akcji i doszłam do wniosku że została wykonana profesjonalnie.

– Dziękuję!– W głosie Toji'ego była nutka dumy. Wasyl wpatrywał się w to co znajdowało się za plecami Akagi. Udało mu się wypatrzyć Mayę. Spojrzał na zegarek umieszczony na dłoni. Wskazywał godzinę dwudziestą trzecią.

– "Hmm... Moje rodzeństwo chyba jeszcze nie śpi. Zadzwonię do nich jak już będę wychodzić. Miałem się z nimi spotkać wczoraj."– W szatni Przebierali się niecałe dziesięć minut później. Wasyl przyglądał się protezom Toji'ego. Ten najwyraźniej poczuł na sobie jego wzrok.

– Wiem. Nie wyglądają za dobrze. Ale dostałem je prawie za darmo od NERV'u i spisują się dobrze.

– Ekhem. Mi się tam nawet podobają. Ciekawie wyglądają. Wybacz że się spytam ale czy jesteś w stanie zdejmować z nich skórę?

– Zdejmować skórę? Sam to czasami robię. Wyglądają troszkę jak szkielet. Problem jest z założeniem jej z powrotem. Ale jako tako da się przeżyć.

– Pewnie masz dużo problemów z nimi?

– No. Nie dają mi ćwiczyć w ogóle. Jak już pozwolą to tylko z użyciem tych prawdziwych kończyn.

– Czyli gra w piłkę odpada?

– Tak.

– To szkoda. Jutro moja klasa gra z twoją. Właśnie w piłkę. Boję się tylko czy nie uszkodzę wam bramkarza.

– Bramkarzem jest Shinji–kun. Jak to, "uszkodzisz"? Faulujesz?

– Nie. Problem jest w tym że jak kopię piłkę do bramki to z całej siły i celnie. A ja do tego mam taką technikę że w poprzedniej szkolę zmieniali nam siatki w bramkach pięciokrotnie w ciągu miesiąca.

– Przebijasz siatkę? Biedny Shinji!

– Cóż. Dam mu przestrogę i postaram się strzelać bardziej w rogi żeby mu krzywdy nie zrobić.– jechali już windą. Dalej nie rozmawiali ze sobą.

+

– Halo?– głos słodki jak miód i wypowiedziany szeptem odezwał się w słuchawce.

– Strasfucie Maruszka. Poznajesz?

– Hmm... jak miałabym zapomnieć mojego ulubionego braciszka?

– No tak. Czemu szeptasz? Bracia już śpią?

– Tak. Ale jak chcesz to przyjdź... W moim pokoju ich nie obudzimy i porozmawiamy sobie na spokojnie.

– Dobrze... Będę tam zaraz tylko wezwę taryfę.

– Oki. Czekam na ciebie.

– Daswidanja.– Numer telefonu został zmieniony na inny by zamówić taryfę. Po chwili Taksówka wiozła już Rosjanina na wyznaczone miejsce. Maruszka czekała już na niego na werandzie. Gdy tylko taksówka zatrzymała się przy domu, wstała i otworzyła bratu furtkę.

– Chodź. Tylko na razie cichuteńko bo Ivan śpi.

– A co z Wladimirem

– Wyszedł na żer.

– Że co?

– Nic takiego. Powiem ci później. Chodź.– Usiadł wygodnie na łóżku w jej pokoju.

– A ten też śpi?– Spytał szeptem pokazując na Edgara.

– On? Zaraz się obudzi. Zawsze tak robi.– Usiadła obok niego. Dopiero teraz się jej przyjrzał. Miała na sobie nieco odmienny strój niż poprzednim razem gdy ją widział. Teraz ubrana była w czerwony strój z białym puchem na nadgarstkach, kołnierzu, pasie, i na końcu spódniczki jak również w okolicach ramion. Na dłoniach miała białe rękawiczki. Gdy siadała, poprawiła spódniczkę tak by sztywno przylegała do czarnych rajstop.

– Pięknie wyglądasz.

– Dzięki.

– Czemu mam wrażenie że przebrałaś się tak dla kogoś?– Zachichotała.

– Bo to prawda. Przebrałam się dla Kensukego.

– Dla Aidy? Ciekawe. Czy coś mi umknęło?

– Trochę. Spodobał mi się i zaprosiłam go tu dzisiaj. Wyznałam mu miłość w dość ciekawy sposób.

– "Ciekawy", powiadasz?

– Tak. Siedział tak jak ty. Położyłam dłonie na jego piersiach i położyłam go. O tak.– Maruszka powoli powtórzyła te ruchy na Wasylu kładąc go na łóżku.

– "Co tu się dzieję? Co ja mam robić? Moja własna siostra robi mi tu jakieś numery?"– myślał panicznie jednak nie mógł wykonać żadnego ruchu. Maru kontynuowała:

– Położyłam się na nim...– również to wykonała.– Przybliżyłam usta do jego i chciałam pocałować.– Zamknęła oczy i przybliżyła swoje usta do ust brata, w takim ułożeniu jak do pocałunku.

– Maru... Maruszka. CO ty robisz?

– Wiesz że dokładnie taka była jego reakcja? – Znowu zachichotała i wstała z brata.– Nie myślałeś chyba że chciałam cię wykorzystać?

– Ekhem. – Odwrócił wzrok. Na jego policzkach wyskoczył rumieniec.

– Nie no... Dokładnie taka sama była jego reakcja kiedy spytałam go "Czy nie tego pragną faceci na pierwszej randce?"... I wiesz co? Powiedział że jemu aż tak na tym nie zależało

– Ekhem... Czekaj. Musze pozbierać myśli. Dobrze... wiem już o co ci chodziło. Przepraszam za te myśli.

– Nie przepraszaj. Zresztą. Cóż. W ten sposób chciałam go sprawdzić czy to w gruncie dobry chłopak. Jedyna różnicą w waszym zachowaniu było to że jemu pod koniec puściła krew z nosa. Nie strużka albo nic takiego. Ale dowiedziałam się że jest w gruncie rzeczy dobry. Jesteśmy razem od dzisiaj.

– Ekhem. Cóż. Wstałaś z niego dopiero gdy puściła mu krew z nosa?

– Nie bardzo. Wstałam dopiero kiedy spytał co ja robię. Dopiero wtedy zauważyłam że mu krew puściła. Ale może też chodziło o to że ja jako dziewczyna go podnieciłam a ciebie jako siostra oburzyłam. Cieszę się że obaj jesteście porządni.

– Ekhem... Musze ci przyznać, ciekawy sposób, ale skuteczny.

– Dzięki. Wasyl?

– Tak?

– Mam do ciebie prośbę. Mogę zobaczyć twój nieśmiertelnik?

– Moją "blachę"? Nie mów że nie wiesz jak wygląda...

– Tylko z daleka. Jak na filmach o wojnie.

– Cóż... Proszę.– Zdjął swoją marynarkę i wyjął spod białej koszulki bez rękawów, swój nieśmiertelnik. Była to srebrna połyskująca blaszka z wyrytymi na niej napisami w Cyrylicy i jakimiś numerami.

– Ale dziwny numer... 99543017722835281? Co to za numer?

– To jest mój numer w bazie danych. Poza imieniem i nazwiskiem oraz wojskowymi detalami, wszyscy dostajemy Numer seryjny. Pierwsze pięć cyfr nic mi nie mówi. Zresztą mojemu dziadkowi też niewiele mówiło. W przeciwieństwie do następnych. To jest mój numer statystyczny. Tylu żołnierzy zostało zarejestrowanych przede mną.

– To taki wielki numer. Nie czujesz z tego powodu żadnych kompleksów?

– Numer jak to numer.

– A co się stanie jak zniszczą ci nieśmiertelnik?

– Ekhem... Na taką ewentualność posiadamy inną metodę. Każdy żołnierz naszej armii posiada również drugi nieśmiertelnik. Chowa się go w bucie ale wygląda jak każdy inny. A gdyby i ten zniknął, każdy z nas ma tatuaż w postaci kodu kreskowego.

– To tak jak więźniowie?

– Nasz kraj nie robi niczego takiego więźniom.

– A gdzie masz swój tatuaż?

– Tutaj.– Odwrócił w jej stronę lewe ramie.

– Hmm... Ten sam numer co na nieśmiertelniku.

– Tak.

– Hmm... No tak. A jak tam misja przebiegała?

– Nie wiem czy mogę ci powiedzieć. NERV zabrania zdradzać takich szczegółów.

– Aha.– Maruszka popatrzyła w podłogę...– "Gdybym ja tak mogła ci powiedzieć że ja też należę do NERV'u. Trudno. Spytam majora Fedorova."

– Hmm... A jak tam w szkole, Maru?

– W szkole? A tak. Dobrze. Wiesz ze jutro mamy przyjść na galowo?

– Na galowo? Pierwszy raz słyszę.

– Shinji mówił że nie będzie cię trzy dni ale widać się pomylił bo już jutro będziesz. Jutro jest jakiś apel na pierwszej godzinie i wszyscy mamy przyjść ubrani na galowo.

– Wnioskuję, że na galowo czyli w garniturze. Mój mundur odpada?

– To wziąłeś ze sobą z wojska galowy mundur?

– Tak, ale nie szkodzi. Mam jeszcze ze sobą garnitur ojca.

– Ojca? Właśnie. Zapomniałam cię spytać. Jak on wyglądał?

– Nie pamiętasz co? Jakby tak patrzeć to wszyscy faceci w naszej rodzinie są podobni. Ojciec wyglądał pod koniec życia bardzo podobnie do Wladimira. Wychudzony i nie uśmiechający się na ogół.

– A propos podobieństwa... Słyszałeś że tata miał dwóch braci i siostrę. To tak jak my.

– Tak. To się już ciągnie od pięciu pokoleń. Dziadek miał dokładnie tak samo. Z tego co wiem to nie zdarzył się też w naszej rodzinie żaden blondyn i każdy z nas miał zielone oczy.

– O kolor ci chodzi? A wiesz że jak mieszkałam w Polsce to uchodziłam za tak samo unikalną jak Ayanami?

– Widzę że już zapoznałaś się z Rei.

– Aha. Wiesz... Nie lubi gadać i niezbyt lubi ludzi ale wnioskuję że to miła dziewczyna. I moim zdaniem wyraża nieśmiałe zainteresowanie tobą.

– Zainteresowanie mną? Nie wiem co powiedzieć. Po czym to wnioskujesz?

– Jak zaczynała rozmowę ze mną to pytała o ciebie. Przynajmniej za pierwszym razem.

– Hmm... To troszkę dziwne. Mało ją znam ale wiem że nie zaczyna na ogół rozmów.

– Cóż. Nie lekceważ mojego nosa. Wiem że cię lubi i to już powinieneś sam zobaczyć.

– Ja też ja lubię.

– Czyżby mojemu Wasylkowi podobała się Rei?

– Nie wiem czy to tak określić. Po prostu jest cos w niej. Gdy patrzę w jej oczy, czuję się jakbym znowu był w kraju. W kochanej Matuszce Rosji.

– Tęsknisz za krajem, co?

– Tak. A ty nie?

– Nie wiem jak ci to powiedzieć.

– Co?

– Boję się...

– Czego?

– Że mnie znienawidzisz...

– Co za nonsens. Ja miałbym ciebie znienawidzić? Może najpierw mi powiedz za co.

– No cóż. Ja... Ja nie czuję się Rosjanką. W Rosji nie czułam się dobrze. Tak jakby mnie ktoś odebrał od piersi matki gdy byłam mała. Czuję się Rosjanką tylko w pewnej małej części. Nie mam nic do naszego kraju jednak nie czuję się w nim dobrze. Jest tylko jedno państwo w którym czułam się dobrze. Właśnie w Polsce. Tam się wychowałam i tam żyłam. Dlatego się bałam ze mnie znienawidzisz jak ci to powiem bo widzę jakim jesteś patriotą...– Wasyl popatrzył na nią i zachichotał.– Co?

– Nic, Maruszka. Powiem ci to tak: Póki zostaje to u Słowian, Nie mam ci nic za złe.

– Nie rozumiem.

– Nie musisz. Ja owszem jestem patriotą ale Słowianie są mi niemalże równie bliscy co krajanie. Tak więc nie masz się czego bać. Dalej cię kocham siostrzyczko.

– Myślałam że...

– Moja reakcja będzie inna?

– Tak.

– No i widzisz?

– Aha. Podobno masz jutro mecz z chłopcami z naszej klasy.

– Tak.

– Powiedz mi Wasyl. Czy grasz ostro?

– Można tak powiedzieć. Mocno strzelam. A co?

– Mogę cię prosić żebyś nie uszkodził Kensukego i Shinji'ego?

– Kensuke zrozumiem ale czemu nagle cię wzięło na obronę Shinji'ego?

– Wiesz. Ja kocham Kensukego, ale jestem też, jakby to powiedzieć, fanką Shinji'ego. Lubię ich obu ale jedyny dostępny stał się Kensuke. Nie żałuje tego wyboru ale nie przeszkadza mi to lubić Shinji'ego. Problem tylko że ciągle istnieje Mana. Ja rozumiem że jest jego dziewczyną i w ogóle ale pozwoliłaby mu chociaż pogadać ze mną.

– Może jest zazdrosna?

– O co?

– O cokolwiek. W twoim przypadku może to być nawet twoje ciało.

– Hmm... A co? Uważasz ze jestem od niej kręglejsza?

– Masz pytania. Potrafisz do mnie zagadać nagle ni stąd ni zowąd bez żadnych oporów takie pytania.

– Sam zacząłeś braciszku. A możesz odpowiedzieć?

– Dobra. Uważam że jesteś lepiej "zaokrąglona" niż Mana. Może być? Ech... Nie znoszę takich pytań.

– A co? Wstydzisz się braciszku?

– Tak. Ech... Są jakieś plany w szkole? Jakieś inne apele? Jakieś imprezy?

– Cóż. Udało mi się z dziewczynami załatwić u nauczycieli że będzie dyskoteka za jakieś dwa tygodnie. Ciągle negocjujemy to z nauczycielami.

– Ekhem. Widać że lubisz takie imprezy.

– Ty pewnie nie?

– Nie bardzo. Owszem. Chodzę na nie ale podpieram, zazwyczaj ściany. Ja się nadaję tylko do wolnych tańców. Szybkie wydają mi się niepoważne. A ja skądinąd, uchodzę za sztywniaka.

– Nie mów tak. Na pewno nie jesteś sztywniakiem. To nic że nie potrafisz tańczyć szybko. To zupełnie normalne dla facetów.

– Dzięki. Umiesz mnie pocieszyć. Hej która to już godzina? Misato będzie się martwić.

– A... widzę że Misato wprowadziła u was reżim?

– Raczej nie ale zrobi mi rejwan że nie wracam z misji zaraz do domu.– Wstał i przeciągnął się.

– Cóż. Fajnie się rozmawiało.– Na słowa swojej pani, obudził się Edgar. Przeciągnął skrzydła i podleciał do Wasyla. Usiadł mu na barku i zaczął dziobać delikatnie jego włosy przed uchem.– Hej mały. To moje pióra.

– Chodź tu Edgar.– Kruk posłusznie poleciał i usiadł na jej barku. Powtórzył czynność z włosami.– Nie miej mu za złe. On po prostu ma taki zwyczaj że pomaga mi z włosami jak się obudzi.

– Ty go tego nauczyłaś?

– Nie. Jak tylko odzyskał zdrowie, bo miał wypadek jak go znalazłam, to podleciał do mnie jak siedziałam przy lustrze i pomógł mi tak się czesać.

– Hmm... Wybacz, Maru, ale muszę już iść.

– Nie ma sprawy. Pamiętaj że jutro na pierwszej godzinie lekcyjnej jest apel.

– Tak pamiętam.

– No to pa.– wyszedł.

+

Misato siedziała na wersalce w salonie i czekała. Miała zamiar zrobić pogadankę na temat tego że jej podopieczny spóźnia się do domu, jednak Morfeusz był nieubłagany, udało mu się wciągnąć ją w swoje objęcia. Bardzo mu w tym pomogły wypite przez nią puszki piwa. Wasyl zjawił się niedługo po tym. Wszedł po cichu do swojego pokoju i zasunął drzwi.

Po chwili usłyszał skrobanie do drzwi. Delikatnie je rozsunął i ujrzał jak Pen–Pen wbiega do jego pokoju i wskakuje na łóżko.

– Okej pieszczochu. Tylko mi się nie wydzieraj bo pani Misato śpi.– Wziął go na ręce i usiadł za biurkiem. Głaskał pingwina po łebku i przyglądał się jak bardzo okazywał że mu się to podoba. Drzwi nadal pozostawały otwarte i po chwili usłyszał odgłos spuszczanej wody. Delikatnie odwrócił się w fotelu i ujrzał jak na wpółprzytomna Asuka wchodzi powoli do jego pokoju. Przełknął ślinę.

– "Czy ona czegoś teraz próbuje? Mam nadzieję że nie."– Asuka była w swojej zwyczajowej piżamie czyli potarganych krótkich szortach i mocno obwisłej koszuli z głębokim dekoltem. Położyła się na jego łóżku i po chwili usłyszał jej chrapanie. Obaj z Pen–Penem patrzyli na nią z wychodzącymi z orbit, oczyma. Wyjął z wersalki kołdrę i okrył nią Asukę.

– "Śpij dobrze."– poprawił na niej kołdrę.–"Co ja mam myśleć? Albo jest lunatyczką, albo teraz daje mi do zrozumienia żebym z nią się przespał. Wolę nie dociekać o co chodzi. Wolałbym nie mieć z nią żadnej sytuacji niedwuznacznej."– Zdjął z siebie całą górną część odzieży. Zostawił tylko swój Rolex. Położył się na wersalce. Pen–Pen gdzieś polazł i zniknął mu z oczu.– "O czym by tu pomyśleć? Asuką nie chce zaprzątać sobie głowy. Misato i Shinji'emu też dam już spokój. Rei? Właściwie, czemu nie? Rei wydaje mi się najciekawszą osobą z tej paczki. Ech... Kogo ja oszukuje. Podoba mi się i już. Może to przez te oczy... Nie... To coś jest w niej samej. To jej zachowanie, sprawia że chcę ją lepiej poznać. A do jej intrygującego charakteru i zachowania dochodzi jeszcze ładna buzia i zgrabne ciało. Piękno samo w sobie pod każdym względem. Wiem jeszcze jedno. Nie tylko Rei mi się podoba. Chociaż nie tak bardzo jak ją, lubię panią Ibuki. Ale co ja mam do niej? Ona jest dorosłą kobietą a ja tylko nastolatkiem. Zresztą... Na pewno już kogoś ma. Która to godzina?"– popatrzył na zegarek i podświetlił tarczę.– "Druga? Tak długo mnie nie było? Czy to tak długo myślę?"– Nagle na szkiełku pojawił się znajomy szkielet.– "O nie! Tylko nie ty!"– zgasił podświetlenie i obraz zniknął.–"Nie mam teraz ochoty z tobą gadać. Zresztą... Przecież gadałbym z samym sobą. To nie normalne... Ech. prześpię się to może mi przejdzie."– odwrócił się w stronę ściany i po dłuższej chwili przerywanej chrapaniem Asuki, zasnął.

+

Asuka wstała i popatrzyła wokoło. Nie mogła w pierwszej chwili poznać gdzie się znajdowała. Po chwili poznała pokój w którym spała. Wstała z łóżka i popatrzyła na biurko. W otwartym pudełeczku leżał znajomy jej już medal. Na krześle obok wersalki leżała koszulka bez rękawów i marynarka od mundurka Rosjanina.

– "Czy... Czy on i ja...? Nie... To niemożliwe! Nie byłam na pewno aż tak nieprzytomna."– wyszła z pokoju i rozejrzała się po domu. Misato spała z nieprzytomną pijacką miną, rozwalona na kanapie.

– "A ta znowu się zachlała w trupa? Nie znoszę jak to robi. Zawsze później ma kaca i wpada na meble."– Usłyszała jakiś głos dochodzący z łazienki. Drzwi były uchylone. Zobaczyła przez szparę swojego rosyjskiego kolegę poprawiającego kołnierz od garnituru. Nucił sobie jakąś piosenkę.

– "Stawaj! Strana Agromnaja! Stawaj na smiertny boj!"– Podśpiewywał sobie w myślach pod rytm melodii. Gdy zaczął poprawiać krawat, w lustrze zjawiła się postać jego podświadomości ale w tym wypadku była ubrana w jego garnitur i ubrania. Czaszka była odkryta i o dziwo, miała coś zamiast łysej glacy w miejscu włosów. Była to gładka, czarna, połyskująca kopuła. Szkielet jak zwykle lśnił metalicznym blaskiem.

– Nie lepiej załatwić muchę stary? Stroisz się nie jak na apel tylko jakbyś chciał przypodobać się Rei. I masz niezbyt dokładnie położony kołnierz.

– To moja sprawa jak się ubieram! Rozumiesz!– Krzyknął do lustra.– Spadaj! Ale już!

– "On jest nienormalny"– Pomyślała opierając się o drzwi. Niestety drzwi nie utrzymały jej ciężaru i otworzyły się powodując jej upadek na posadzkę.

– A... Asuka? D... Dużo słyszałaś?

– "Chance!"– pomyślała wstając z podłogi.– Wystarczająco. Czy ty jesteś nienormalny? Gadasz z swoim odbiciem w lustrze?

– Ekhem. To nie tak...

– Nareszcie mam na ciebie haka! Więc waż się teraz ze słowami rzucanymi na mnie bo cię wydam. Zrozumiano?

– Tak jest.– Powiedział ze zrezygnowaniem.

– Twój kołnierz.

– Słucham?

– Jest nierówny. I krawatu nawet nie umiesz zawiązać?– Podeszła do niego i poprawiła mu kołnierz. Po tym zajęła się poprawianiem krawatu.

– Dzięki.

– Co?

– Nie jesteś osobą po której bym się spodziewał pomocy przy ubieraniu...

– Ach tak?– Popatrzyła na niego z chęcią mordu w oczach. Usłyszał tylko szybki dźwięk miętego materiału, i już poczuł że brak mu tchu w płucach.

– Za... ciasno...– Złapał za pętlę i rozszerzył ją. Odetchnął po tym z ulgą i odwrócił od niej ciężko dysząc.

– Nie lekceważ mnie.

– "Podstępna nimfa"– pomyślał – Aha. Asuka?

– O co chodzi?

– Ja też mam na ciebie haka.

– Jakiego?

– Pierwsze... przychodzisz do mojego pokoju w środku nocy i kładziesz się w moim łóżku. Dwa... Chrapiesz jak hipopotam... Trzy... gadasz przez sen. Już nie mówię o czym bo było by to zbyt wredne.

– A o czym gadałam według ciebie?

– O tym że twoja matka umarła. Tego już nie zdradzę nikomu ale to że już gadasz przez sen to jest niezły hak.

– Ech... Na mój jeden ty znalazłeś trzy. Czy tobie nigdy nie jest dość?

– Jest. Mam taka zasadę. Jeżeli wszyscy będą porządkowymi maniakami, to ja też... ale jeżeli znajdzie się jedna osoba która się wyłamie, ja nie będę gorszy.

– Jesteś dziwny.

– Tak naprawdę to mogę powiedzieć to samo o tobie... Zresztą to nasze dziedzictwo narodowe.

– Jak to?

– Niemcy i Rosjanie nie lubią się już bardzo długo. Zresztą. Nie tylko Rosjanie bo Białorusini i Ukraini a nawet Litwini i Polacy nie znoszą Niemców już ponad 100 lat. Ja jestem wyjątkiem bo cię lubię. I z tego co pamiętam to ty mnie też lubisz.

– Nie schlebiaj sobie.

– To samo mógłbym powiedzieć tobie.– Wystawił lewą rękę i pomachał jej szybko zginając wszystkie palce z kolei. Jej uszom doszedł okropny dźwięk strzelających kości– Pa, pa!– Założył rękawiczki i wyszedł z łazienki. Poszedł obudzić Shinji'ego i wyszedł z swoją teczką.

– "Kurcze. Ja rozumiem że w szkołach są apele ale żeby były już o ósmej rano? Ech. A co mnie tam. I tak mam jeszcze dwie godziny. Może będą jacyś koledzy albo koleżanki..."– Szedł przez centrum. Po drodze zobaczył jeden sklep który przykuł jego uwagę. Był to sklep z bronią. Na wystawie za pancernym szkłem widział broń dobrej marki i sprawdzoną. Dojrzał nawet rosyjskiego Ak–47.–"Muszę zapamiętać to miejsce. Ile tam kosztuje ten kałach? 25000 jenów? Hmm... Ile to na ruble będzie? Nie należę do biednych w Rosji mam dość duży zasobnik na kilku kontach w rosyjskich bankach. Musze to sprawdzić."– Podszedł do pierwszego kiosku jaki zobaczył i poprosił o gazetę z kursem wymiany. Nie otwierał gazety tylko ruszył od razu w stronę szkoły. Przy wejściu ujrzał scenę która przykuła jego uwagę. Na ławeczce nieopodal schodów, siedziała Maruszka z Kensuke. Przytuleni do siebie i rozmawiający ze sobą. Oboje w strojach galowych.

– "Więc Maruszka mówiła prawdę. A ja myślałem że się zgrywała."– Rozejrzał się dalej. Znalazł wolną ławeczkę i usiadł na niej. Otworzył gazetę i długo ją przeglądał. W międzyczasie dosiadł się do niego jakiś chłopak. Chwilowo nie zwracał na niego uwagi. Zamknął gazetę i popatrzył na chłopca.

– Wladimir? Co się tak skradasz?

– Przeszkadza ci to? Mój braciszek jest nerwowy?

– Nie... Ale nie spodziewałem się ciebie tu zobaczyć tak wcześnie. Zwłaszcza że w całą noc chodziłeś po mieście.

– Taki mam styl życia. Nie znoszę dnia a kocham noc.

– Ja tak samo. Nie lubię dnia.

– No to się nie spodziewałem że mamy jakieś podobieństwa poza wyglądem.

– Hmm... Szczerze mówiąc to powinieneś mieć więcej podobieństw z Ivanem... W końcu jesteście bliźniakami.

– Nie przypominaj mi. Nie chce mieć za wiele wspólnego z tym playboyem.

– Aż tak z nim źle?

– Wiesz... On nie może wytrzymać pięciu minut bez podrywania dziewczyn.

– No to musi być w tym dobry.

– Nie wiesz nawet jak. Niestety, wszędzie był nienawidzony bo zostawiał za sobą pasmo złamanych serc.

– No cóż... Cicha woda.– Siedzieli jeszcze troszkę. Do szkoły schodziły się kolejno osoby.

– Hej, Wasyl. Czy to nie twoja dziewczyna tam idzie?– Wlad wskazał palcem na przechodzącą Ayanami.

– Ekhem... To nie moja dziewczyna... Ale dzięki że mi ją wskazałeś.– Popatrzył na nią. Nie była ubrana w strój galowy. Miała na sobie swój mundurek szkolny, jednak coś w nim wydawało mu się jakieś inne.– Nie wiem co z nią ale wygląda jakoś tak inaczej.– Wlad przypatrzył się jej.

– Aha. Pewnie chodzi ci o mundurek? No tak. Jest coś z nim. Jest wyprasowany.

– Tylko tyle?

– Tak. Znasz ja dłużej ode mnie. Powinieneś wiedzieć że ona zawsze chodzi w pomiętym mundurku. Ale włosy dalej ma rozczochrane.

– Widzę że uważny z ciebie obserwator. Czemu aż tak bardzo się nią interesujesz?

– Myślisz że mi się też podoba? Powiem ci jedno. Nie mam nic do niej, nawet ją lubię, ale za bardzo przypomina mi moja dziewczynę. A ja czekam jeszcze niecały miesiąc aż tu przyjedzie.

– Twoja... dziewczyna?

– A co?

– No nie wyglądasz na człowieka który z jakąś chodzi. A tak w ogóle. Ładny garnitur.– Popatrzył na niego. Ciemno czerwony kolor marynarki i czarne spodnie doskonale pasowały do osobowości Wlada.

– Ekhem... Dzięki... Hej! A co to za kobitka jest tam przy murku?

– Co? Przy którym murku?

– Przy tamtym... Przypatrz się... Brunetka, fryzura na wyczesanego na lewo pazia. Wydaje mi się że kogoś szuka bo się tak rozgląda.

– Hę? O! To pani Ibuki.

– Znasz ją?

– Tak... Wydaje mi się że mnie lubi. Pogadam z nią.– Wstał i ruszył w stronę Mayi.

– Strasfucie, Ibuki–san.– Sam nie wiedział dlaczego nagle zaczął używać przedrostków.

– O! Witaj Wasyl–kun.

– Czy mnie pani szukała?

– Tak. Miałam przekazać ci przedłużoną kartę identyfikacyjną do sztabu. Proszę.– Podała mu kartę z jego zdjęciem i danymi osobowymi.

– Dziękuję! Czy coś jeszcze?

– Nic wielkiego. Chciałam przypatrzeć się apelowi bo mam jeszcze dwie godziny wolnego...– Nie była szczera. Owszem, miała wolne dwie godziny, ale kartę mogła równie dobrze dać mu po szkole. Chciała go zobaczyć.– Aha. Ładnie wyglądasz w tym garniturze. Skąd go wziąłeś? Ma dość stary krój.

– Ekhem... Mój ojciec nosił go na ślubie... Później mi go dał.

– Hmm... A wiesz... gdy przeglądałyśmy z doktor Akagi twoje akta, nie było w nich twojego zdjęcia... Czemu?

– Ekhem. Nie wiem. Może dlatego że nie byłem notowany?

– Może tak. Lepiej już idź... Twoi rówieśnicy się podśmiewają a apel zaraz się zacznie.

– Daswidanja!– Poszedł.– "No... Tutaj to się jej nie spodziewałem. Pani Ibuki... mam nadzieję ze nie będzie miała problemów z mojego powodu. Nastolatki bywają okrutne. O co ja się martwię? To raczej mi będą dokuczać."– Doszedł na plac apelowy i zajął miejsce obok Rei. Wszyscy stali i wpatrywali się w mównicę. Dyrektor szkoły, wysoki starszy mężczyzna, przemawiał starym lecz rześkim głosem do młodzieży. Wasyl nie bardzo zwracał uwagę na to co mówił, ale i tak usłyszał że po szkole uczniowie mają zgłosić się po nowe mundurki. Jego to nie dotyczyło, ciągle uważany był za ucznia z wymiany. Lekcje się zaczęły i musiał udać się do klas tak jak wszyscy uczniowie. Bez problemu przetrwał nudne lekcje Historii, matematyki i fizyki. Teraz nadeszła kolej na wychowanie fizyczne na którym to, miał się odbyć mecz. Tak jak zapowiedział Maruszce, uprzedził Shinji'ego i Kensukego o tym jak gra. Kensuke nieco mu nie dowierzał ale Shinji od razu powiedział że postara się uważać.

Dziewczęta siedziały za siatką odgradzającą ich basen od reszty szkoły. Wpatrywały się jak wyglądają przygotowania do meczu. Jedna z dziewcząt przyniosła ze sobą lornetkę i razem z kilkoma koleżankami oglądała co siedziało w okolicach boiska.

– Hej! Maru–chan! Czy to nie jeden z twoich braci?

– Powinni tam być wszyscy trzej... O co chodzi?

– Bo ich nie rozpoznaje nieco. Który to jest, ten który siedzi z Aidą?

– Daj popatrzeć to ci powiem...– Wzięła od koleżanki lornetkę i popatrzyła w wyznaczone miejsce.– Tak. To jest Wasyl.

– Wasyl? Znaczy się ten pilot? To on jest twoim bratem?

– Tak... Nie mówiłam ci?

– Musiałam nie dosłyszeć. Daj popatrzeć. Hej. A dlaczego Suzuhara nie gra?– Horaki popatrzyła zatroskanym głosem za siatkę.

– Miał wypadek i nie może już uprawiać sportów.

– Jak to? Przecież nic mu nie brakuje.

– Zaufaj mi. Nie chcesz wiedzieć.– Horaki nie miała ochoty zdradzać prawdy o protezach swojego wybranka.

– A. Shinji stoi widać na bramce. Maru–chan... Ten twój braciszek jest na ataku a ci dwaj inni są na obronie w przeciwnej drużynie.

– To nieźle... Bo ja stąd bez lornetki nie widzę najlepiej.

– Hej! Nie wiedziałam że twój brat ma tatuaż.

– No ma. Już wczoraj go widziałam.

– To nie wiedziałaś że on go ma? Jesteście przecież rodzeństwem.

– Później ci opowiem... Za długa historia.

– Oki. O, rozpoczynają.

+

Piłka w grze. Drużyna Shinji'ego zaczynała. Od razu podano do Kensukego który zaczął natarcie na bramkę przeciwnej drużyny. Drogę zastąpił mu Kazuya i po odebraniu mu piłki podał do Takuyi. Ten po krótkim czasie podał do Wasyla. Wasyl przeprowadził szybki bieg przez boisko. Już na połowie przeciwników, podał do Takuyi i piłka krążyła teraz od Takuyi, poprzez Kazuyę do Wasyla. Już pod bramką Wasyl chwilowo się zawahał. Shinji z przerażeniem patrzył jak jego kolega unosi daleko nogę do oddania strzału. Wasyl wykazał się dobrą spostrzegawczością i strzał oddał w okienko. Całe boisko i widownia na basenie zamarła z wrażenia gdy piłka przeszła przez siatkę na wylot pozostawiając dość pokaźną dziurę. Trener z wrażenia upuścił butelkę z wodą i już po chwili skakał po tej butelce ze złością.

– Do licha ciężkiego! Czemu ja musiałem dostać te łamagi na wychowanie?

– Ekhem... Pani trenerze...–Toji siedzący obok patrzył na niego jak na wariata.– Proszę nie liczyć że ja panu przyniosę nową butelkę z wodą.

– Ech... Dobra... Ale leć po nową siatkę i to migiem, bo chce zobaczyć jak te łamagi poradzą sobie z tymi chłopakami.– Toji posłusznie wykonał rozkaz i po chwili zakładał już siatkę. Shinji patrzył wciąż z przerażeniem na oddalającego się rosyjskiego kolegę. Po połowie meczu, drużyna Wasyla wygrywała 5 do 3. Wasyl był już trochę zmęczony. Postanowił że odpocznie na ławce rezerwowych. Obok niego siedział Shinji, najwyraźniej również zmęczony.

– Wybacz Shinji... Za tamtą bramkę.

– Nie szkodzi... Przecież mnie ostrzegałeś.. I nic mi sienie stało. Tylko mnie wystraszyłeś. Nie wiedziałem że masz taka siłę...

– To zależy od techniki a nie siły. Chociaż to drugie też się przydaję.

– Nieźle ci idzie. Bardzo dobra ta technika. Przynajmniej dopóki nie użyjesz jej na ludziach.

– No nie wiem. Raz jak odkopałem granat to nie dość że wrócił na czas to jeszcze ogłuszył wroga.

– Odkopałeś granat? To ty byłeś na wojnie jakiejś?

– Nie chce ci teraz odpowiadać. Jeżeli już chcesz usłyszeć to w domu ci opowiem kilka moich historii z wojska. Dobra... wracaj na boisko... Możesz już odbić to co ci strzeliłem bo ja jestem jeszcze zmęczony. Aha. Jeżeli nie masz nic przeciwko to wstąp ze mną po drodze w jedno miejsce... Dobrze?

– Okej. Nie mam po szkole nic do roboty.

– To świetnie. Okej... To już leć.– Wasyl nie długo został sam.

– Ciekawy tatuaż... Gdzie go kupiłeś?– Toji'ego zastanowił wzór na ręce kolegi.

– Nie kupiłem. Jest prawdziwy.

– Serio? Ja nie wiedziałem że masz tatuaż a przecież przebieraliśmy się razem już kilka razy.

– Pewnie nie zwróciłeś uwagi. Ja na serio mam ten tatuaż na stałe i od dawna. Już cztery lata go mam. Znaczy się jutro mija czwarta rocznica mojej rejestracji w wojsku.

– To trzeba by to uczcić.

– Nie bardzo. Nie jestem dumny z tego że jestem w wojsku. Ale lubię to.

– Nigdy nie zrozumiem Rosjan... Wiem co teraz powiesz, "To samo mogę powiedzieć o sobie i japończykach". Zawsze to mówisz... tak lub podobnie.

– Jak tym mnie dobrze znasz... Dobra... Ja muszę już lecieć..– Pobiegł z powrotem na boisko. Mecz zakończył się ostatecznie zwycięsko dla drużyny Shinji'ego co wprawiło trenera ich drużyny w istną ekstazę.

Maruszka szukała Kensukego. Lekcje się już skończyły i oboje mieli iść by odebrać jego nowy mundurek. Po lekcji WFu przebrała się w swój rosyjski mundurek szkolny. Kensuke znalazła przy wyjściu ze szkoły. Czekał na nią. W kolejce stali obok Shinji'ego i Ayanami. Rei stała przed nimi. Maruszka cieszyła się że może być w towarzystwie swoich ulubionych kolegów z klasy.

– Hej, Ayanami. Czemu tak cicho siedzisz? Pogadaj z nami.– Maruszka chciała wprowadzić ją w dobry nastrój.

– Nie umiem rozmawiać na takie tematy.– Odpowiedziała chłodno. Maruszka poczuła ten chłód dotkliwie jednak nie czuła urazy.

– Nie nauczysz się nigdy jeżeli nie spróbujesz.

– Mam jeszcze czas.

– Dobrze. Rozumiem że nie chcesz rozmawiać. Nie przeszkadzam ci już.– Maruszka poddała się. Neutralny ton jej głosu za bardzo przypominał jej ten którego używał jej brat.

– Ayanami już taka jest. Nie lubi rozmawiać na nasze tematy.– Aida zaszeptał jej dyskretnie do ucha. Jego szept był jednak tak mocny że powietrze załaskotało ją w uchu. Zachichotała i dała mu znienacka całusa w policzek. Shinji zrobił zdziwioną minę a Aidzie na policzkach wyskoczył rumieniec.

– Czyli że wy... Razem...– Shinji'emu plątał się język.

– Tak, Shinji–kun. Ja i Aida jesteśmy parą.

– Gratuluję. Ale czemu nie powiedzieliście wcześniej?

– Wiesz Shinji–kun. Takimi rzeczami się nie chwali. Ważne żeby było widać te rzeczy. Dlatego nie krępowałam się z pocałowaniem Kensukego.

– No tak.

– A właśnie... Przecież ty już to wiesz. Ty masz Manę i z tego co widzę to doskonale się dogadujecie.

– Tak. Mana jest najmilszą osobą jaka dotąd spotkałem. Nikt nie był mi jak dotąd tak życzliwy.

– No to mamy tu kącik zakochanych. Tylko Rei kogoś brakuje. No chyba że o czymś nie wiem.– Ayanami odwróciła na nią wzrok z dość jednoznacznym wyrazem.– Rozumiem, nie masz nikogo. Trzeba by kogoś znaleźć dla naszej Rei–chan. Masz jakieś propozycje Shinji–kun?

– Ja... Ja w ogóle nie mam pomysłów. I wolę nie mieć. Nie zrobicie ze mnie swatki.

– Dobrze... A ty Aida? Masz jakieś propozycje? Kto byłby dobry dla Ayanami?

– Cóż... Zastanówmy się. Toji odpada. Ma wyższe uczucia ale nie pasuje zupełnie... Trudny wybór...

– Czy ktoś tu wspominał o jakiejś wolnej dziewczynie?– Zza pleców Kensukego wyskoczył Ivan. Kensuke z wrzaskiem odwrócił się i cofnął od niego.

– Ty... Ty... Nie Zachodź mnie tak od tyłu. Nie skradaj się tak! Chcesz żebym dostał zawału?

– Spoko. Mówiliście coś że któraś dziewczyna jest wolna.

– Tak. Ayanami jest wolna.– powtórzyła my siostra.

– Rei–chan jest wolna? No, no, no. Nawet nie wiedziałem ze taka miła dziewczyna nie ma jeszcze nikogo.– Ivan poklepał się po klatce piersiowej i podszedł do Ayanami. Cała trojka patrzyła na niego jak na samobójcę. Maruszka klepnęła się w czoło i klęła coś pod nosem na zachowanie brata. Ten bez żadnych ogródek podszedł do Rei i założył swoje ramię na jej.

– Hej, Rei–chan. Co tak siedzisz samotnie?– Popatrzyła na jego dłoń. Postanowiła ze nie odezwie się.– Ależ ty cicha jesteś. Obraziłaś się na mnie?

– O co?

– Nie wiem. I dlatego pytam.

– Lubisz zadawać pytania retoryczne.

– Czy to źle?

– Nie wiem.

– Widzę że nie radzisz sobie z ludźmi. A może jakbym cię nauczył jak rozmawiać?

– Nie mam ochoty.– Shinji, Kensuke i Maruszka odeszli nieco dalej posuwając się dalej z kolejką.

– Czy on nie widzi że ona mu daje same aluzje żeby się odczepił?– Kensuke był oburzony zachowaniem Ivana.

– Niestety... On już taki jest. Niepoprawny podrywacz... musi mieć poważny powód żeby przestać podrywać.

– No nie wiem. Ja na miejscu Ayanami dałbym mu w pysk.

– Ale nie jesteś na miejscu Ayanami. Jestem ciekawa jak sobie z nim poradzi.

– Znając Ayanami to będzie mu dawać do zrozumienia aż się odczepi.– Shinji wreszcie zdradził jakiś szczegół o zachowaniu koleżanki. Rei istotnie, dalej dawała mu do zrozumienia ale Ivan nawet na centymetr jej nie puścił bez siebie. Maruszka klęła coraz głośniej na zachowanie brata. Nie mogła już go znieść i jego bezczelności wobec jej, bądź co bądź, koleżanki. Wreszcie nie wytrzymała i złapała go palcami za ucho i odciągnęła od Rei. Wladimir jak małe dziecko skamlał do siostry by go puściła. Po krótkiej i ostrej wymianie epitetów na temat jego zachowania, zarzekł że na razie da Ayanami spokój i poszedł w siną dal.

– Hej, Wladimir. Powiedz mi proszę... jaka jest twoja dziewczyna?

– Co? Wasyl... O co ty mnie pytasz?

– O nic wielkiego. Chciałem wiedzieć jaki masz gust...

– Jest podobna do mnie pod względem stylu ubioru, ale sama jest o wiele spokojniejsza. Jeżeli rozrabia to tylko ze mną. Jeżeli zaś chodzi o wygląd to jest niską brunetką, dosyć chudą i dobrze zbudowaną.

– No to już wiem że gust masz w porządku. Mówisz że rozrabiacie razem? Czyli co robicie?

– No cóż... wychodzimy na ten przykład na miasto i udajemy parę wampirów...

– Hmm... Czyli zgraliście się z sobą.

– A ty? Jaki ty masz gust? Bo jeżeli podoba ci się ta babka z którą rano rozmawiałeś to masz świetny gust.

– Ekhem... Podoba mi się ale to nic więcej. Zresztą... to pracownica NERV'u... Nie mam prawa do niej startować.

– Jak chcesz. Ja wiem że jak się kogoś kocha to się startuje do skutku.

– Dzięki za radę.

Wladimir wyjął z wewnętrznej kieszeni metalowe pudełko i otworzył je na oścież.. Wyjął z niego papierosa i schował je.

– Palisz? Braciszku?

– Tak.

– Po co?

– A tak. Dla jaj. Nie mam powodu.

– Wiesz że to szkodliwe no nie?

– Jakoś nawet nie kaszlę. No może jak się na prawdę zmęczę.

– A jak ty je zdobywasz? Przecież nieletnim nawet tutaj nie sprzedają.

– Są sposoby. Podchodzisz do grupki palaczy i prosisz o jednego. Ja chowam sobie na później i palę jak nie mam co do roboty. Wbrew wszystkiemu to nie jest nałóg w moim przypadku. Palę dla przyjemności.

– Nie obraź się ale tak usprawiedliwia to większość palaczy. Czy to nie dziecinne?

– Dobra. To nałóg ale mogę go rzucić kiedy zechce.

– Dobra. O! Idzie Shinji. Cześć!

– Cześć.

Wasyl podbiegł w kierunku kolegi i obaj opuścili szkołę. Shinji był prowadzony w dziwny sposób i drogą której jeszcze nie znał Wylądowali na dalekich przedmieściach. Jeszcze bardziej był zakłopotany gdy Wasyl wprowadził go na cmentarz. Wolał się tu nie odzywać i wyjaśnienia zostawił koledze. Ten zatrzymał się przy jakiejś krypcie. Nagrobki które po drodze widział Shinji, różniły się od tych które były na cmentarzu gdzie pochowano jego matkę. Te były różne, miały na sobie krzyże katolickie, prawosławne, żydowskie gwiazdy Dawida, a nawet zdarzały się takie z czerwonymi gwiazdkami i arabskimi napisami. Ta krypta przy której zatrzymał się Wasyl miała chrześcijańskie oznakowania. Podszedł do Wasyla i odczytał na głos:

– Krypta rodziny Ibuki. To rodzina pani Ibuki tu spoczywa?

– Tak Shinji. Ten cmentarz należy do weteranów i ofiar wojennych. Niedawno znalazłem go na mapie i postanowiłem odwiedzić. Dla uczczenia pamięci poległych. I wtedy właśnie znalazłem tę kryptę.

– Dlaczego mnie tu przyprowadziłeś?

– Popatrz. Rodzice Pani Ibuki byli ofiarami wojennymi. I ten cmentarz stał dla nich otworem. Wiesz że są tu również Rosjanie, Żydzi, Arabowie, Komuniści z całego świata? Pochowano tu ofiary zarówno trzeciej, jak i drugiej wojny światowej.

– To jednak nie tłumaczy dlaczego mnie tu sprowadziłeś.

– Otóż Shinji... Mam do ciebie wielką prośbę. Wydaje się że pozostanę tu bardzo długo i nie wiem ilu wrogów tu spotkam. Chciałbym żebyś, w razie gdybym umarł, postarał się pochować mnie tutaj. Na tej świętej ziemi.

– Co? Dlaczego akurat ja?

Shinji nie wiedział co ma myśleć o tej prośbie. Nikt jak dotąd nie prosił go o nic takiego. A Wasyl mówił do niego o śmierci z taką lekkością jakby to dla niego nie znaczyło nic.

– Chciałbym, dlatego że nie chcę tym obarczać rodziny. To jest potworne chować kogoś z rodziny. Ja sam musiałem pochować ojca. A ty wydajesz mi się jedyną osobą której mogę w tej sprawie zaufać. Nie odważyłbym się poprosić nikogo innego. Czy zrobiłbyś to dla mnie?

– D... dobrze. Zrobię to dla ciebie. Ale proszę... Nie mów o śmierci z takim lekceważeniem.

– Shinji... ja nie mówię o tym z lekceważeniem. Ja się już przyzwyczaiłem do śmierci. Codziennie ją widzę. Żołnierz musi być przygotowany na nią każdego dnia, godziny, minuty i sekundy. Poczekaj chwilę.

Rosjanin pochylił się i z wewnętrznej kieszonki wyjął znicz. Podpalił go od innego znicza i postawił na krypcie obok innych zniczy.– Co dla jednego człowieka jest symbolem, dla innego jest błogosławieństwem.

– Dlaczego To robisz? Nie znałeś ich nawet.

– Nie potrzeba znać kogoś żeby uczcić jego pamięć. A poza tym. Wnioskuję że pani Ibuki sama postawiła te znicze. Musi być bardzo samotna z tego powodu, chcę by poczuła że istnieją jeszcze inni ludzi którzy ja wspomogą... ale to nie jest mój najważniejszy cel. Dziękuję że zgodziłeś się na moją prośbę. Czy możesz ze mną wstąpić jeszcze dwa miejsca? Nie bój się. To już nie cmentarze.

– Dobrze.

Wrócili do miasta autobusem.

+

Przez całą jazdę ani jeden się nie odezwał do drugiego. Siedzieli wpatrując się w podłogę. Po dłuższej Chwili, Shinji spojrzał koledze w oczy. Ich zielony kolor tak jak zwykle wydawał mu się niezwykły. Zna mało osób o takim kolorze oczu.

– "Jak gwiazdy na niebie, oni są naszą konstelacją wolności..."

Wasylowi na tę myśl w oku zakręciła się łza. Shinji ujrzał ja tylko przez sekundę gdyż kolega zaraz zmazał ją rękawiczką. Wasyl odwrócił się do niego i ich wzrok przez chwilę krzyżował się.

– Coś mi wpadło do oka, Shinji–kun. Nie martw się.

– Nie martwię się. Hej! Pierwszy raz użyłeś przyrostka gdy wypowiedziałeś moje imię... Dlaczego tak nagle się zmieniłeś?

– Myślę że zasługujesz na to. Ja zwracam się z tymi przyrostkami tylko do osób które szanuję. I do których powinienem ich używać, dodatkowo.

– Dzięki. Czuje się wyróżniony.

– Bo jesteś. O. Nasz przystanek. Wysiadamy.

– Dobrze.

Wysiedli przed bankiem. Był to jakiś międzynarodowy bank z dużą ilością oddziałów. Shinji czekał obok gdy Wasyl wyciągał pieniądze z swojego konta. Pieniądze zostały mu od razu wydane w jenach. Przeliczył i zabrał Shinji'ego dalej.

– Masz dużo pieniędzy?

– Pieniądze szczęścia nie dają, ale trzeba je mieć. To jest połowa mojego czteroletniego żołdu i wszystkich pieniędzy jakie dostawałem, na urodziny i inne okazje.

– Dużo tego. Nigdy nie potrzebowałeś niczego?

– No cóż... na własne potrzeby brałem tylko dwadzieścia rubli z żołdu, a jeżeli mi coś brakowało to szedłem do wujka, też żołnierza. Taki miałem z nim układ.

– A ile dostawałeś tego żołdu?

– No cóż. Pod koniec pierwszego roku awansowałem i jestem teraz oficerem. Przeciętny rosyjski żołnierz służący w marynarce wojennej dostaje sto rubli żołdu miesięcznie. Ja jestem oficerem w piechocie morskiej i dostaję 275 rubli miesięcznie.

– Oficerem? A Jaki stopień?

– Kapitan. Jestem najmłodszym kapitanem w historii całej marynarki i prawdopodobnie i wojska rosyjskiego. Chyba że za czasów radzieckich w czasie wojny dostali się jeszcze do wojska jacyś młodzi i awansowali. Wtedy podczas najazdu na Rosję do Wojska brano wszystkich z wyjątkiem kobiet... Chociaż i te walczyły.

– Więc musisz być sławny w wojsku.

– Nie bardzo. Ja do wojska dostałem się "na czarno". Dziadek mnie wprowadził a że żołnierze byli mu wierni to utrzymywali tajemnice że jestem w wojsku. Problem zaczął się kiedy naszemu prezydentowi zachciało się odznaczać żołnierzy zasłużonych w boju. I akurat wylosował grupę pod dowództwem mojego dziadka.

– To pewnie było to transmitowane w waszej telewizji.

– Było, było... Na szczęście poratował mnie żołnierz stojący obok. Kiedy prezydent spytał dlaczego ja taki niski, on powiedział że dlatego ze młodo paliłem. I wyszło na to że jestem tylko niski. Problem w tym że inni dowódcy dowiedzieli się że nie jestem pełnoletni i robili kłopoty.

– Chcieli cię wykluczyć z wojska?

– Tak. Ale miałem trochę za duże zasługi wobec kraju i za wysokie wtedy stanowisko.

– Aha. A kiedy to było?

– Wiesz... Gdyby nie to że wybrano mnie na pilota, wyrzucili by mnie niechybnie. Ale kilku innych admirałów chciało mieć zasługę w tym że to właśnie ich oficer dostał się jako pilot do kraju najważniejszego do obrony.

– Czyli, to że jesteś pilotem, pozwala ci być w wojsku?

– Tak.

– Dlatego się zgodziłeś?

– Wojsko to dla mnie całe życie, Shinji–kun. Ale pilotem zostałem gdyż czułem taką potrzebę. Pomyślałem: a jeżeli nie znajdą nikogo poza mną? Jeżeli to że odmówię, spowoduje koniec świata na którym istnieje moja ojczyzna? Ja to zrobiłem tylko dla kraju Shinji–kun.

– Jesteś wielkim patriotą.

– Wiem. I wierz mi, że w Japonii nie czuje się tak dobrze jak w Matuszce Rosji. Po prostu nie potrafię .Czuje się tutaj nieswojo, wiem że jestem nietutejszy, to widać i słychać. Gdy idę przez miasto, ludzie widzą mnie jako Rosjanina i czują do mnie wstręt. Obgadują mnie za moimi plecami i myślą że nie słyszę albo chcą żebym usłyszał. Ale do ludzi nic nie mam. Walczę za kraj który w wielu rejonach nienawidzi wojskowych. Wielu Rosjan chętnie strzeliłoby mi w łeb za to że w ogóle istnieje.

– Więc dlaczego tak się dla nich poświęcasz?

– Nie wiem. Czuję że muszę, bo jeżeli ja się nimi nie zaopiekuję, to kto?

– Ja tak nie potrafię.

– Jeszcze znajdziesz dla siebie coś za co warto walczyć. Dobra, bo zanudzam cię moją historią awansu i moim patriotyzmem który najwyraźniej cię bardzo nudzi. O jesteśmy. To tu chciałem żebyś ze mną przyszedł na chwilę.

– Tutaj?

Sklep z bronią wyglądał jakby sam ich zapraszał w swoje wnętrze. Weszli do środka i rozglądnęli się dookoła. Sprzedawca na dźwięk dzwonka u drzwi odwrócił się do nich z uśmiechem jednak gdy ich zobaczył, to od razu zrzedła mu mina.

– Wypad dzieciaki! Ech... Przychodzą tu i patrzą a nie kupią i ja nie sprzedam bo bez licencji nie wolno.

– Ale ja kupię. Mam licencję.

Wasyl podszedł do niego i wyłożył na ladę jakiś portfelik jak na dokumenty osobiste. Sprzedawca krótką chwilę przypatrywał się licencji znalezionej wewnątrz. Zdjęcie się zgadzało, data urodzenia właściciela również wyglądała na poprawną, jednak właśnie ta data i chłopiec który stał przed nim wydali mu się podejrzani.

– Podrobiona. Nie nabiorę się.

– Podrobiona? Panie! Ja jestem żołnierzem! Nie mogę mieć sfałszowanej licencji.

– A masz dowód że jesteś żołnierzem?

– Proszę.

Wasyl wyjął z pod koszulki Swój nieśmiertelnik a zaraz po tym wyjął drugi z buta.

– To też da się podrobić.

– A czy to się da podrobić?

Wasyl zdjął marynarkę i podwinął rękaw koszuli, ukazując sprzedawcy swój tatuaż. To na sprzedawcę zadziałało.

– Hej! Rzeczywiście! Miałem kumpla w waszym wojsku, i tez miał taki tatuaż. Tylko inny numer.

– No i widzi pan?

– Dobra. Przepraszam. Co panowie sobie życzą?

– No cóż. Chyba tylko ja kupię bo Shinji–kun licencji nie ma. Tak się zastanawiam, w jakiej cenie jest ten Tokariev?

– To cacko? Nikt nie chce go kupować, i dlatego jest przecena. Sam nie wiem czemu go nie kupują. Może to przez ciężar.

– Fakt. Jest ciężki. Strzelałem kiedyś z niego. Całkiem celny jak na rodzimą produkcję. To ile kosztuję?

– Dobra. Dorzucę ci jeszcze zniżkę. 2000 Jenów, może być?

– Wie pan? Może Tokarieva kupię następnym razem. Teraz interesuje mnie coś samopowtarzalnego, wie pan, karabinek typu Kałasznikov.

– Mam AK – 47 ale niestety został zamówiony i jest ostatni. Ale jeżeli chcesz jakiś karabinek to co powiesz na MP–5'kę? Tylko 4500 jenów.

– Chętnie. Czy można tu gdzieś sprawdzić broń? Jakaś strzelnica?

– Mamy z tyłu. Proszę za mną.

Sprzedawca zaprowadził obu na tyły sklepu Trzymając w ręku wymienioną broń i magazynek do niej. Na miejscu stanęli przy otworze strzelniczym i założyli nauszniki. Sprzedawca podał Wasylowi broń i magazynek. Po zaopatrzeniu broni w magazynek, Wasyl zaczął mierzyć do tarczy i oddał serię próbną. Tarcza przedstawiająca człowieka wzbogaciła się o kilka pokaźnych dziur.

– Shinji–kun? Chcesz spróbować?

– Ja? Ale ja nie umiem.

– Poradzisz sobie. Masz.– Podał mu ostrożnie broń.– Nie martw się, zabezpieczona.

Shinji chwycił ją nieporadnie. Sprzedawca podszedł do niego i poprawił jego uchwyt.

– Po pierwsze, jeżeli będziesz trzymał broń byle jak, to połamie ci ręce. Nie masz jeszcze doświadczenia co? Musisz stanąć w lekkim rozkroku i zaprzeć się żeby cienie przewróciło. Ta broń ma duży odrzut.

Shinji zastosował się do wskazówek i już po chwili strzelał do innej tarczy.

– I jak się czujesz Shinji–kun? Przychodzą takie momenty w życiu człowieka że musi sobie postrzelać. Ty naprawdę tego potrzebowałeś... Wystrzelałeś cały magazynek. Jeżeli będziesz już musiał strzelać, to krótkimi seriami. Są celniejsze. Długimi strzelaj z bliskiej odległości.

– Zadziwiające uczucie... Strzelałem już w Evie ale teraz czuję cos zupełnie innego.

– Tak to jest. Człowiek który dostanie do ręki broń, poczuję spust pod palcami, zmienia się na ten czas. Przyzwyczaisz się jeżeli będziesz jeszcze strzelał.

– Nie wiem. Chciałeś mi to pokazać?

– Tak. Zauważyłem że masz mało pozytywnych emocji. Nudzisz się. Strzelanie do celu dostarcza przyjemności. Co do Pana– zwrócił się do sprzedawcy.– Czy magazynek wliczony w cenę?

– Jesteś pierwszym klientem od tygodnia. Bardzo sklep się zaniedbał. Dorzucę ci do kompletu jeszcze jeden magazynek. Może być?

– Proszę bardzo.

Zakupiona broń spoczywała w walizeczce. Obaj wracali teraz do domu.

– "Czemu tak naprawdę pokazał mi dzisiaj te miejsca? Owszem. To strzelanie dało mi trochę przyjemności. Ale dlaczego tak naprawdę on mi to pokazywał? Ten cmentarz? Ten sklep? Nawet ten bank. Chyba nigdy się nie dowiem. I jeszcze ta jego prośba. Nie wiem co o niej myśleć. No ale się zgodziłem na w razie czego."

Myśli nie dawały mu spokoju. W domu, zasiedli do kolacji przygotowanej przez Misato. I tym razem, Wasyl poczuł się jak w wojsku. Asuka patrzyła na walizkę którą ze sobą przytachał. Miała dziwne podejrzenia że to bomba.

+

Po kolacji, Rosjanin wyszedł na zewnątrz. Za nim wyszedł Shinji, śledził go. O dziwo, Kuźniecow nie skręcił w dół po klatce schodowej. Wyszedł na górę.

Tak jak przypuszczał, Drzwi na dach były otwarte. Kolejna rzecz która była różnicą pomiędzy jego krajem a krajem Japończyków. Wszedł na dach i usiadł na murku przy krawędzi dachu. Pod nim roztaczał się jeszcze dość odpowiedni pas dachówek. Przyglądnął się zachodzącemu słońcu. Patrzył tak troszkę i zdał sobie sprawę że wszedł tu za nim Shinji. Nie zwracał na to zbytniej uwagi, zaczął nawet śpiewać. Uszom Shinji'ego doszła smutna pieśń żołnierza:

– Żołnierzu mój, pozostaw dom i serce swe. Ona już wie, że nie spotkacie się! Lecz dusza jej, i serce zawsze będą twe. Radości brak, gdy on daleko tak. Kiedy na wojnie, mój żołnierzu giniesz tak, ona już wie, że nie spotkacie się. Lecz dusza jej, i serce zawsze będą twe! Bo żołnierz twój, na wojnę ruszył w dal...

– Czy to czujesz?

– Nie, Shinji–kun. Tak żegnali mnie moi koledzy z Wojska gdy wyjeżdżaliśmy pociągiem z Rosji. A poza tym... Pieśń doskonała dla żołnierzy.

– Czy ty masz kogoś? Znaczy się... Chce wiedzieć czy część tej piosenki jest prawdą.

– Nie... Nie mam ukochanej ani ukochanego jeżeli o to chodzi. Ale mam na oku jedną dziewczynę... może cos z tego wyjdzie?

– A którą?

– Mogę ci powiedzieć że ze szkoły. Wolę zatrzymać resztę dla siebie.

– Dobrze. A dlaczego tu przyszedłeś?

– Nie chciałem żeby Asuka słyszała jak to śpiewam. I żeby nie widziała mnie przy tym.

– Dlaczego?

Wasyl odwrócił do niego twarz. Na policzkach było widać było niedawną obecność łez.

– Nie widzisz? To jedyna piosenka przy której potrafię się rozpłakać. A żołnierz nie powinien płakać nawet w najgorszej chwili. I tak rzadko kiedy przy niej płaczę.

– Aha... Miałeś mi opowiedzieć o swoim życiu w wojsku.

– Tak. Serio chcesz słuchać tej nudnej opowieści?

– Jasne. Lubię nudne opowieści.

– Możesz nie wiedzieć bo w Japonii mało uczą o historii nie związanej z nią, ale w czasie trzeciej Wojny światowej, Rosja prowadziła wojnę na dwa fronty. Miała problemy z Czeczenią która znajdowała się wewnątrz naszych ziem, i z agresorami którzy pojawili się na świecie. Oficjalnie, walczyła po stronie tych dobrych... Ale sama nie była dobra. Nasz prezydent był i jest bezwzględny wobec Czeczenii. To zadziwiające jak tak małe państewko może już dwadzieścia lat walczyć o swe terytoria gdy przez ten cały czas jest najeżdżane. W każdym razie, mój kraj stracił siłę wewnątrz gdyż musiał walczyć na froncie. I stało się. Ten kraj potrafił wykorzystać sytuację na tyle, że odbił sobie małe pasmo z dostępem do morza. I zaczęło się.

– Ale dlaczego mówisz mi o tym państwie?

– Otóż to. Wszystko zaczyna się od tego państwa. Jak już wiesz, jestem w piechocie morskiej, czyli w desancie na ląd. Ponieważ Czeczenia odzyskała dostęp do morza, wprowadzono ataki marynarki na jej nadbrzeżne obszary. I ja tam byłem. Dwa lata temu zostałem wysłany z kilkoma desantami. Cudem przetrwałem.

– Byłeś na froncie?

– Tak Shinji, ZABIJAŁEM ludzi. To była część mnie którą nie chciałem żebyś poznał. Ale to nieuniknione. Przykro mi że musiałeś się tego dowiedzieć w ten sposób... Była miła atmosfera a ja wypaliłem z czymś takim.

– Zabijałeś?

Shinji nie mógł uwierzyć własnym uszom. Dotąd uważał go za człowieka odznaczanego za zasługi na codziennym wojsku a nie na wojnie.

– Tak Shinji. I nienawidzę się za to. Ale musiałem. Gdyby nie to, może już następnego dnia, oni zabijaliby moich rodaków. To byli fanatycy, poświęceni krajowi w ten sposób, że poświęcają życie by zabijać wszystkich obywateli wrogiego państwa. A ja? Cóż. Poznałeś moją maskę, którą nosiłem na co dzień i dalej będę ją nosił. Prawda jest taka że każdego dnia męczą mnie widma przeszłości, widzę twarze ludzi których zabiłem w innych ludziach. Co jakiś czas śni mi się wojna, widzę wszystko tak jak wtedy, a może nawet więcej. Widzę przerażone twarze, strach w oczach. Strach przed śmiercią. Ja naprawdę nie jestem osobą której można ufać bez problemu. Naprawdę nienawidzę się za to co robiłem i tylko mogę to tłumaczyć tym, że były to rozkazy i w obronie ojczyzny.

– Nie wiedziałem jak to jest. Czy posiadanie ludzi na sumieniu jest dla ciebie tak bolesne?

– Och Shinji... Żebyś ty wiedział jak ja się czułem. Na polu walki nie było myślenia "dlaczego to robię?". Te myśli przychodziły dopiero potem. Już w czasie pierwszej mojej misji, kolega pokazał mi co to jest wojna. Podszedł do jednego którego zabiłem i szukał w jego kieszeniach portfela. Pokazał mi go. Na zdjęciu z nim, były małe dzieci i żona. Poczułem, że to wszystko przeze mnie, nikt nie wyżywi rodziny, nikt nigdy już nie powie dzieciom że je kocha. A wiesz co jest najgorsze? W czasie kolejnych dziesięciu desantów, coraz mniej czułem się winny. To jest okrucieństwo wojny. Wojna robi z człowieka samotnika, boisz się żebyś nie skrzywdził nikogo z bliskich. Albo cos innego, niektórzy wariują, tracą zmysły, inni znowu są jak ja. Pesymistyczni, starający ukryć prawdę, czującego się winnym za wszystko co robił w imię ojczyzny i rozkazów. Nie życzę ci nigdy żebyś poszedł na prawdziwą wojnę.

– Też mam taka nadzieję... Ale ja też nie jestem taki niewinny jak myślisz... Ja już mam czyjeś życie na sumieniu, i kalectwo kogoś innego również.

– Masz na myśli Toji'ego? Słyszałem jak to się odbyło... A ten którego masz na sumieniu?

– Był moim przyjacielem... Bardzo go lubiłem, ale on okazał się Aniołem. Zmuszono mnie bym go zabił, on również mnie o to prosił. O mój Boże... Czy ty wiesz, jak to jest zabić przyjaciela?

Wasyla to zadziwiło. W ogóle nie spodziewał się że ten chłopak mógłby kogoś zabić, poza frontem, nie na wojnie, a jednak słusznie dla ludzi a nie dla niego.

– Shinji–kun. Widzę że dobrze mnie rozumiesz... Ja czuje się najpewniej dokładnie tak samo jak ty, chociaż ja nie zabiłem przyjaciela. Musisz wiedzieć, że jeżeli rozkaz wydany był przeciwko twojemu przyjacielowi, a on się z nim pogodził, nie powinieneś się czuć winny. On tego chciał, z tego co mówisz, to był największy akt przyjaźni jaki mogłeś mu okazać. Pomyśl, to był Anioł, agresor...

– On nie był...

Wykrzyknął do niego. Czuł że Wasyl zaczął kalać jego imię.

– Źle mnie zrozumiałeś, daj mi dokończyć. Otóż był on agresorem, a jednak sam się poddał chociaż mógł zniszczyć wszystkich wrogów. I to właśnie ciebie poprosił żebyś go... wiesz co. Mam propozycje dla ciebie, chcesz mnie wysłuchać?

– Mów...

– Zrobimy tak. Ja przestanę mówić ci o moich smutnych przeżyciach w wojsku, są też w przeciwieństwie do tego miłe chwile, a ty postarasz się nie pamiętać o tym co tu mówiliśmy, dobrze? Po co roztrząsać to, czego się żałuję.

– Dobrze.

– No więc. Na czym to skończyłem? Aha! Miałem ci opowiedzieć jak mój drogi dziadunio oberwał po łbie butem od podwładnego.

Rosjanin zbliżył się do niego i założył mu przyjacielsko ramie na barki i z uśmiechem zaczął mu opowiadać zabawne historię. Shinji śmiał się przy większości. Niektóre niestety kolega musiał mu tłumaczyć, z powodu braku zrozumienia wojskowych terminów.

– Idziesz? Wasyl–kun? Już późno...

– Nie... posiedzę tu jeszcze z pół godzinki i pośpiewam. Nie martw się o mnie. Już się dziś wypłakałem.

– Dobrze.

Odszedł. Rzeczywiście zaczęło się już robić ciemno. Znowu usłyszał słowa piosenki:

– Żołnierzu mój! Pozostaw dom, i serce swe...

– Dobranoc.

Nie spotkał odpowiedzi.

+

Po powrocie do mieszkania słyszał jakieś chrobotanie i szczęki metalu. Wszedł do salonu i zobaczył coś, co wprawiło go w prawdziwy strach. Podczas gdy Misato spała na kanapie po kilku "głębszych", Asuka majstrowała przy walizce w której Wasyl przyniósł swoją nową "zabawkę".

– A... Asuka! Co ty robisz?

– Chcę rozbroić bombę! A co sobie myślałeś? Zresztą... to nie bomba... tylko sobie to wymyśliłam... Chcę zobaczyć co tu przytachał... Nie wiesz może co to?

Shinji wolał się nie wypowiadać. Stał jak wryty i patrzył jak Asuka nasłuchując mechanizmu zapadkowego, otwierała walizkę. W końcu uporała się z nią i ujrzała co było w środku. Gdy karabin znalazł się w jej rękach, Shinji uciekł pod ścianę. Co prawda broń nie miała magazynku, ale wprawiała Shinji'ego w przerażanie, zwłaszcza gdy Asuka wycelowała w niego.

– A... Asuka! Co ty chcesz zrobić?

– A może cię rozstrzelam? A potem Misato–san? I potem przyjdzie pora na tego Rosjanina. Taaak... nad nim będę się pastwić i pastwić aż będzie błagał o litość! BUAHAHAHAHAHA!

Asuka śmiała się z tego jak Shinji drżał pod napływem jej gróźb. W tym momencie do mieszkania wrócił właściciel broni. Popatrzył przez framugę i powoli wszedł do pokoju. Niemalże natychmiast schował się za nim Shinji. Wasyl popatrzył na lufę.

– No i co chcesz zrobić?

Asuka podniosła lufę i wycelowała w głowę Rosjanina. Oczywiście nie chciała w ogóle wykorzystywać tej broni, jedynie straszyła nią. Ale mocno poirytowało jato że tego jednego chłopaka nie mogła nią przestraszyć. Ten ruszył w jej stronę z dziwnym błyskiem i surowością w oczach.

– Stój bo strzelę.

Wasyl był już przy niej i łapiąc za lufę, wyrwał ją z jej rąk z takim impetem że wpadła na niego.

– Nigdy, nie celuj do ludzi! Bo może się okazać że oni są szybsi i nie pokapują się że żartujesz... A poza tym, nie można oddać z tej broni strzału kiedy nie ma wpiętego w nią magazynka, mechanizm nie pozwala.

– Spokojnie... Chciałam tylko postraszyć Shinji'ego.

– Wiesz że gdyby był wpięty magazynek, nie zawahałbym się żeby cię choćby udusić?

– Co?

Wasyl miał w oczach złowieszczy blask. Ten wzrok powodował że Asuka czuła się zagrożona.

– Pamiętasz historię? Na pewno nauczyli cię w Niemczech co siedziało w czterdziestym piątym roku w Berlinie. Sowieci wymordowali prawie całe miasto. Wiesz że ja należę do armii która została po sowietach? Wierz mi, spróbowałabyś czegoś takiego z magazynkiem, a zrobiłbym tu retrospekcję z Berlina.

– Nienawidzę cię!

Wbiegła do swojego pokoju i zasunęła z trzaskiem drzwi. Misato poderwała się ze snu i popatrzyła na chłopców. Wasyl zdążył jeszcze schować broń za plecy tak żeby ta jej nie widziała.

– Co tu się działo? Wasyl–kun? Shinji–kun?

– Eee... nic takiego... Mała kłótnia z Soryu.

Wasyl ścisnął mocniej lufę karabinu.

– Aha... Idźcie już spać...

To mówiąc, znów usnęła i zaczęła chrapać z iście pijackim chrapaniem. Obu chłopcom spłynęła potężna kropla potu po głowach.

– Jedna butelka? – Wasyl wziął do dłoni litrową butelkę po wódce. Na nalepce widniały napisy zapisane w Cyrylicy.– Pewnie dostała do od chłopców jeszcze wtedy, gdy po mnie przylecieliście. Ja nie mogę. Nawet ja, gdybym nie był abstynentem, nie upiłbym się jednym litrem naszej wódki. A ty? Shinji–kun?

Kolegę zamurowało.

– Wiesz… Ja nie piłem jeszcze. No raz... Podwędziłem wujkowi kieliszek jak nie patrzył... Ale strasznie źle się po tym czułem... Ja bym się poddał już po dwóch kieliszkach chyba.

– No tak... Cóż... Przeliczyłem się... Myślałem że jak macie Sake to takie same z was Pijaki jak z nas. No cóż... Nam alkohol, przynajmniej większości, jest potrzebny do rozgrzania się... Nawet po Drugim uderzeniu, w Rosji jest zimno jak na biegunie... Może nawet jest zimniej niż przed tym? W Japonii stało się gorąco co niestety bardzo mi doskwiera, a u nas stało się jeszcze zimniej... No nic... Dobranoc.

Obaj weszli do swoich pokojów. Rosjanin w przeciwieństwie do kolegi, nie poszedł spać, ale rozsiadł się w swoim fotelu obrotowym. Patrzył w okno, lecz jego myśli odbiegały od krajobrazu. Zaświecił lampkę i wyjął medal z pudełka. Po głębszych oględzinach zaczął go polerować szmatką wyjętą z szuflady. Polerował go z dobre pół godziny po czym odłożył go z powrotem i przyjrzał się. Powierzchnia lśniła lustrzanym blaskiem.

– "Nie dam ci tak zardzewieć jak tamten medal który widziałem."

Czekał tylko żeby na powierzchni pojawiła się znajoma trupia główka, jednak ta się nie pojawiła. Popatrzył jeszcze w zdjęcie swojego ojca i rozmyślał nad najbliższą przeszłością. Po dłuższej chwili zajął się schowaniem swojej "zabawki" w bezpiecznym miejscu po czym zgasił światło i poszedł spać.

+

W ciemnym pomieszczeniu widniało sześć hologramów. Zebranie SEELE rozpoczęło się. Pięciu starców i komandor Ikari patrzyli po sobie z niezgłębionymi myślami. W końcu zabrał głos przewodniczący Keel:

– Ikari. Złóż sprawozdanie z operacji odzyskania modułu.

– Moduł został odzyskany jednak wiele części zdążyło skorodować a wiele innych zostało uszkodzonych w wyniku obsuwania się po zboczu góry. Misja powiodła się tylko w połowie. Ta połowa dotyczyła odzyskania pilota modułu. Obecnie Pilot powinien być już w USA i otrzymywać wypowiedzenie za dopuszczenie do takich strat.

– Tak. Na pewno je dostanie. Czy w czasie wykonywania operacji doszło do jakichś niespodziewanych wydarzeń?

– Pilot z Rosji odnotował dziwny owalny obiekt wielkości odpowiadającej wielkości Evangeliona, zbliżający się w stronę modułu. Oddał w jego stronę kilkanaście strzałów ale obiekt nie zwolnił. Zawrócił jednakże po kilku minutach i zniknął z sonarów. Czy o to chodziło?

– Tak. Podejrzewamy że to był jeden z tych Aniołów o których wspominaliśmy wcześniej. Ale na razie to nie twoje zmartwienie. Mamy dla ciebie kolejną dyrektywę. Ikari.

– Jaką?

– Jutro rano z eskortą rusza do Japonii konwój z rosyjskim modułem dla Evangelionów.

Odezwał się delegat z Rosji.

– Więc?

– Gdy konwój wpłynie na wody Japonii, jednostki wspomagające z konwoju będące częścią armii rosyjskiej, będą musiały zawrócić do kraju. Pozostaną jedynie transportowce i dwa statki bojowe dla eskorty. Takie jest zarządzenie rządu Japonii. Jako że Japonia nie może wesprzeć konwoju ani swoimi siłami ani siłami z ONZ, eskorta konwoju na wodach japońskich należeć będzie do ciebie.

– To znaczy?

– To znaczy... – Przerwał Keel – że weźmiesz trzy jednostki Evangelion, 05, 03, i 01 i przydzielisz je do konwoju.

– Zrozumiałem. Zastanawia mnie tylko dlaczego ONZ nie ma wystarczających sił by wesprzeć ten konwój.

– ONZ jest obecnie zajęte wojną która wybuchła na nowo na kontynencie afrykańskim. Mają problemy z administracją i rozmieszczeniem wojsk tak wiec najdalej za tydzień będą w stanie wysłać gdziekolwiek indziej wojska.

– Czy spodziewacie się jakichś ataków na ten konwój?

– Nie. Ale ostrożności nigdy za wiele. Musimy cię jednak ostrzec. Moduł będzie przewożony na statku z eskortą łodzi podwodnych.

– Czy coś jeszcze?

– Nie... Możesz odejść. Spotkanie zakończone.

W sali zniknął hologram Ikari'ego.

– Czy nie za bardzo śmiały plan? Od razu wysyłać naszego pilota na większość misji?

Delegat z Rosji był wyraźnie zaniepokojony.

– Z tego co pamiętam, to rozkazy są dla tego pilota ważniejsze od życia. Będzie doskonałym wejściem do NERV'u gdy nadejdzie czas. Do tego czasu musi zdobyć trochę doświadczenia.

– Tak... Ale nie zapominaj że Tabris nas już zawiódł.

Delegat z Chin również włączył się do dyskusji.

– Tabris zawiódł nas tylko tymczasowo. Pamiętajcie o tym. Zresztą... Nasz plan jest zbyt dobry opierać go na jednej jedynej osobie. I to jeszcze nieletniej i nie doświadczonej jak my. Nie zapominajcie że udało nam się to czego nie dokonali inni. Rozpracowaliśmy system który wykorzystał Adam w czasie Second Impact. Gdy Adam rozsiał swoje pierwiastki po ziemi, każdemu przekazał coś od siebie Tabris miał to do siebie że od Adama otrzymał to co nazywamy duszą. Dusza Tabrisa jest obecnie w naszym posiadaniu, jeżeli mogę się tak wyrazić. W każdym razie, wszystko idzie po naszej myśli. A jak się mają nasze wojska?

– Ich szkolenie dobiega końca... przynajmniej pierwszych stu oddziałów. Chciałbym przypomnieć e operacja "Anarchia" jest w fazie zaawansowanej i zostanie zrealizowana w najbliższym czasie. Następne ciągle są w drodze. Jeszcze jakieś sprawy dotyczące dzisiejszego spotkania?

– Nie. Nie sadzę... Jest już dość późno a my nie śpimy już od kilku dni. Zalecam odpoczynek celem regeneracji sił. Spotkanie uznaję za zamknięte.

+

Cała "rodzinka" siedziała w salonie po obfitym śniadaniu i wpatrywała się w telewizor. Dziś wstali wcześniej niż zwykle i postanowili że jeszcze trochę pooglądają wspólnie telewizor. Jednak bardziej absorbowała ich rozmowa na tematy codzienne takie jak co w szkole. Wasyl starał się wciągnąć do rozmowy Shinji'ego ale nie za bardzo mu to wychodziło, młody Ikari najwyraźniej wstał z łóżka lewą nogą.

– To jak Wasyl–kun? Czy znalazłeś w szkole jakichś przyjaciół? Pytam bo ostatnio strasznie często musiałeś opuszczać szkołę.

– No czy przyjaciół to ja nie wiem, ale dobrych znajomych na pewno. Dwóch z nich jest za to bardzo dobrymi kumplami tylko że...

przerwał. W rubryce między narodowej w wiadomościach pokazano flagę Rosji i to przykuło jego uwagę. Przypatrzył się uważnie i wsłuchał w słowa prezenterki telewizyjnej:

– Dziś cała Rosja rozpacza po wielkiej stracie. Podczas porannego wystąpienia przed ludnością kraju na Placu Czerwonym, zostały oddane strzały. O dziwo ofiarą nie padł tłum lecz ukochany przez Rosjan prezydent Putin. Rosyjski prezydent który już od ponad dziesięciu lat pozostawał nim, zginął na miejscu raniony w głowę. To zdarzenie spowodowało ogólny chaos który jednak nie wpłynął na służbę milicyjną która natychmiast pojmała sprawcę. Sprawca niestety zastosował dziwny sposób wprowadzenia się w katalepsję która...

Wasyl już nie dosłyszał ostatnich słów. Wyszedł w natychmiastowym tempie z domu i nawet nie zamknął za sobą drzwi.

– Wasyl–kun! Aż tak się przejął? Shinji–kun... Czy mógłbyś iść za nim?

– Jasne.

Ikari dość entuzjastycznie przyjął rozkaz Katsuragi. Obie dziewczyny posiedziały jeszcze ze sobą i rozmawiały... w zasadzie było to ciągłe narzekanie Asuki na Wasyla jednak trochę porozmawiały.

Shinji pobiegł za Wasylem. Poszukał go wokoło bloku jednak znalazł go dopiero przy wnęce przy śmietniku. Postanowił że lepiej będzie jak poobserwuje go z ukrycia. Wysunął głowę za załom i przypatrywał się. Wasyl trzymał pusty metalowy kubeł i opierał się na nim. Nagle krzyknął niezrozumiale dla Japończyka:

– KURWA MAĆ!

W chwilę potem metalowy kubeł uderzył z potworna siłą w ścianę za którą siedział Ikari. On sam przewrócił się i z przerażeniem popatrzył jak z idealnie okrągłego kubła zrobił się wgnieciony złom o bliżej nieokreślonym kształcie rotundy. Trzęsły mu się nogi chociaż nawet n nich nie stał. Pierwszy raz zdał sobie sprawę z siły jaką posiadał jego kolega. Wasyl był przygarbiony lecz jego twarz zwrócona była w jego stronę. Wydawał się wyglądać jak jakiś demon. Zwłaszcza gdy światło padło na jego oczy. Rosjanin wyprostował się i podszedł w stronę kolegi. Shinji ciągle trząsł się ze strachu chociaż próbował opanować się jak mógł Wasyl wyciągnął w jego stronę dłoń i pomógł mu wstać.

– Wybacz... Nie wiedziałem że tam jesteś.

– Nie, nie szkodzi. I nie martw się o kubeł.

– Ekhem... Poniosło mnie Po prostu jak zobaczyłem co się tam działo to...

– Aż tak zmartwiłeś się śmiercią swojego prezydenta? Rozumiem żę jesteś patriotą i w ogóle...

– To nie oto chodzi, Shinji–kun. Jak pokazali tego zabójcę, to miał na sobie insygnia Arctic Avengers... Grupy która zabiła mojego ojca. A jak jeszcze wyszło że zabili prezydenta, najlepiej chronioną w kraju osobę, to już nie mogłem wytrzymać... Wychodzi na to że już nie ma bezpiecznego miejsca w którym nie trzeba by się obawiać tych terrorystów. Zaczynam powoli myśleć że ja jestem następnym celem.

– Dlaczego tak myślisz?

– Ja też walczyłem w służbie krajowi w Czeczenii. A ta organizacja już od 2000 roku współpracuje z terrorystami z tego kraju. Powinienem raczej powiedzieć że z "wojownikami o wolność"...

– Wierzę że z całą pewnością nie będziesz ich celem.

– Cóż... Dajmy już sobie spokój. Tylko proszę, nie mów nikomu że mnie tak widziałeś... Okej?

– Okej.

– A ten kubeł, to niech pozostanie w ogóle między nami.

– Dobrze... Wróćmy już do domu. Trzeba zebrać się do szkoły.

– Dobra. Ech... Nie wiem jak to wpłynie na mnie. Podle się czuje a to nawet nie moja wina.

– Nie przejmuj się tak. Przejmowanie dobrze ci nie robi.

– Masz rację.

– Wiesz co zauważyłem? Że odkąd z nami mieszkasz zmieniłeś nieco wyraz głosu. Bo jak dotąd słyszałem twój głos i nie wiedziałem czy to twój czy Ayanami. Teraz wyrażasz w nim nieco emocji.

– Cóż... Widać to silniejsze ode mnie. Zawsze starałem się nie okazywać emocji choćby w głosie. Swoją drogą... Głos Ayanami mi się bardzo podoba.

– Aha.

Już w szkole rozeszli się do swoich klas. Na lekcjach Wasyl był strasznie nieobecny... Kilka razy był wywoływany do tablicy i za każdym razem nauczyciel musiał się powtarzać... Skończyło się na tym że Wasyl wylądował pod koniec dnia na "dywaniku" u dyrektora.

– Czy zdaje sobie pan sprawę z tego dlaczego się tu znalazł, Kuźniecow–san?

Głos dyrektora był dość srogi.

– Tak...

– Więc powiedz mi... co było powodem twojego tak wielkiego roztargnienia na lekcjach?

– Czy muszę?

– Tak będzie mi prościej...

– Oglądał pan dziś rano wiadomości? Zastrzelono mojego prezydenta. Co mam powiedzieć... Załamałem się...

– Rozumiem cię ale śmierć obcego ci zupełnie, tak zakładam, człowieka nie powinna cię odciągać od nauki. Ja wiem, że jesteś pilotem, ważną osobą i że należy cię za to szanować... Ale nie oznacza to że ty nie masz okazywać szacunku nauczycielom którzy cię uczą...

– Rozumiem... Nie chciałem być w stosunku do naszego nauczyciela niemiły... A akurat na szacunek to ja nie zasługuję. Nie chodzi o to że mam depresję albo coś, bo wnioskuje z pana miny że tak pan to odebrał, tylko o to że takiemu człowiekowi jak ja nie należy się szacunek...

– Jesteś strasznym pesymistą...

przerwał mu dzwonek telefonu leżącego na blacie biurka.

– Przepraszam... – podniósł słuchawkę– Słucham? NERV? Tak, tak... Jest akurat razem ze mną. Tak jest. Do widzenia...– odłożył słuchawkę– Rozmowę chyba przełożymy na później... Dostałeś wezwanie z sztabu głównego. Masz natychmiast stawić się w sztabie. Idź już.

– Dziękuję... I jeszcze raz przepraszam.

– Idź już lepiej i nie przepraszaj.

Wasyl ukłonił się nisko i wyszedł. Od razu ruszył do NERV'u i już przebrany w plug suit, kroczył powoli w stronę sali odpraw, tej samej w której miał poprzednią odprawę. Po drodze minął się z Mayą.

– Strasfutie, towarzyszko Ibuki...

– Ohayo gozaimasu, Kuźniecow–kun.

Zaraz po tym, Maya stanęła w miejscu za odchodzącym Wasylem i ukryła za teczka rumieniec.

– "Oj, nieładnie, Maya... takie myśli względem piętnastolatka?"

poczuła się naprawdę brudna. Odeszła i jeszcze przez dłuższy czas nosiła rumieniec.

+

Tym razem w sali odpraw zabrakło obu komandorów. Ich miejsce zastąpiły Misato i Ritsuko. Gdy zebrała się cała piątka pilotów, wyjaśniono im cała operację. Mieli eskortować konwój złożony z trzech okrętów rosyjskich, dwóch krążowników klasy niszczyciel, i jednej łodzi podwodnej plus kilkanaście japońskich kutrów bojowych. Doszło do momentu wyznaczenia trzech pilotów i ich Evangelionów. Misato zamilkła a głos zabrała Ritsuko:

– Więc do tej akcji wytypowaliśmy trójkę z was których poziom synchronizacji był najwyższy. Pierwsi są Shinji–kun i Wasyl–kun...

– No to zbierajmy się chłopaki!

Asuka wprost nie mogła opanować rozpierającej jej dumy.

– Ekhem... Ty nie jedziesz Asuka. Twój poziom synchronizacji nie jest jeszcze wystarczająco wysoki. Jeszcze nie doszłaś do siebie po tej śpiączce.

– Ale ja mogę, doktor Akagi!

– Niestety... To nie leży w mojej gestii. Komandor Ikari miał do wybrania z dwóch pilotów których poziom synchronizacji różnił się jednym procentem: Rei i Toji–kun. Wybrał Rei która przeważała tym jednym procentem.

– Cz... czyli ta, ta... wondergirl idzie za mnie?

– Tak... Wszystko jasne?

– Tak!

Cała grupa odpowiedziała jednocześnie jak na zawołanie.

– To dobrze. Rei, Shinji–kun, Wasyl–kun, znajdziecie odpowiednie plug suity w swoich szafkach. Dziwię się że jeszcze się nie przebraliście w nie.

Misato wyprowadziła ich z sali i zaprowadziła aż pod windę.

– Za pół godziny macie być w Evach. Do zobaczenia.

+

Cała piątka wsiadła do windy i pojechała na odpowiednie piętro. Asuka nie wytrzymała i w końcu zaczęła głośno lamentować ku ogólnemu oburzeniu chłopców, z takim głosem jakby nie miała już po co żyć:

– Ja nie wiem! Doprawdy! Jak można zastępować mnie, ELITARNEGO, pilota taka marionetką! Zwykłą zdzirą, pupilkiem komandora! Już wolałabym zginąć niż...

Nie dokończyła. Tak jak stała pod ścianą, została teraz przygwożdżona do ściany i trzymana za gardło przez Wasyla. Powoli podniósł prawą dłoń razem z Asuką, tak że jej stopy dotykały ziemi już tylko palcami.. Nie dusiła się, jednak czuła bezlitosny uścisk na gardle. Patrzyła z przerażeniem na twarz Wasyla nie wyrażającą zbyt wielu emocji. Tylko brwi były spuszczone co nadawało mu wzrok fanatyka.

– Co jest?

Wykrztusiła zbierając wszystkie siły i trzymając nadgarstek Rosjanina. Shinji zamarł w pozycji która wskazywałaby na to że rzuci się na ratunek, jednak napięta sylwetka kolegi utrzymała go w niepewności. Toji miał podobnie. Jedynie Rei stała spokojnie i przyglądała się temu zza pleców Wasyla. Nawet jej oczy nie zmieniły wyrazu.

– Co jest? Hmm... Wiesz co? Może to jest wyjście? No, Dalej! Każ mi się zabić. Wiesz że ten jeden jedyny rozkaz, który mi wydasz, mogę spełnić. Zrobię to humanitarnie, żeby nie bolało. Co ty na to?

Shinji, Toji i Asuka nie mogli uwierzyć własnym uszom. Jedynie Asuka wykrztusiła ze złością.:

– Pierdol się! Pierdolony żołnierzyku!

– Lepiej...

Puścił ją. Odszedł pod ścianę i wpatrywał się w licznik nad drzwiami.

– Lepiej? Ty to zrobiłeś zamierzenie?

– Złość potęguje chęć przeżycia.

– Tak? Wiedz jedno! Nigdy nie udało ci się mnie pocieszyć! Rozumiesz?

– Gawari zdrawoj.

Odpowiedział niezrozumiale.

W szatni wszystko zapowiadało się nieco lepiej. Toji i Shinji dalej nie mogli ochłonąć po akcji w windzie, jednak zaczęli już po cichu rozmawiać. Obok, za parawanem, przebierała się powoli Rei. Cień wskazywał na to że ma drobny problem z dopasowaniem nieco masywniejszego kombinezonu. Shinji miał gorzej, on musiał jeszcze założyć sporą część kombinezonu na tors. Jego plug suit był bardzo podobny do tego Wasyla, z tą różnicą że miał fioletowe odcienie jak w zwykłym kombinezonie. Gdy już się z tym uporał, przyszedł czas na hełm i butle. O ile z hełmem nie miał problemów, butle sprawiały że nie mógł zarzucić ich na plecy.

– Pokaż, Shinji–kun.

Po założeniu, Shinji zachwiał się ale ustał na nogach. Zdjął jednak butle i położył je obok.

– Nie dojdę w tym do windy.

– To ja ci to poniosę.

Shinji w głębi duszy dziękował bogu za to że zesłał mu tak silnego kolegę. Jednocześnie jednak czuł się niedowartościowanym przy tymże koledze. Windą jechali na odpowiednie piętro. Dowiedzieli się z komunikatów które słyszeli w głośniku radioli, że tak jak poprzednio, miasto zostało "uciszone" na czas operacji z przejściem Evangelionów do portu.

W windzie Shinji poczuł się w dodatku nieswojo. Wasyl ujawnił kolejne swoje dziwactwo zakładając swój hełm. Po chwili jednak zorientował się o co chodzi. Szybka hełmu była skierowana w ścianę, tuż obok jadącej z nimi Rei. Dziewczyna z kolei na nic nie zwracała uwagi, patrzyła nieco nieprzytomnie na licznik umieszczony nad drzwiami.

Wszystko odbyło się podobnie jak poprzednim razem, z tą różnicą że tym razem zamiast potężnych krążowników podstawiono łodzie podwodne. Trzy Evy położyły się na statkach i po dziesięciu minutach statki odcumowały. Całą podróż trwała pół godziny.

– Rosjanie się wnerwią... ze wszystkich narodów świata ten stał się najpunktualniejszym.

Misato była strasznie niepocieszona z powodu opóźnień.

– Rosjanie? Więc będziemy eskortować moich krajan?

Wasyl stał z nią na mostku i wsłuchiwał się w każde jej słowo.

– Och! Wybacz... Nie miałam nic złego na myśli.

– Spokojnie. Już siei tak w Japonii przyzwyczaiłem że nas nie lubią. A to że jesteśmy punktualni sprawdza siew większości przypadków.

– Uraziłam cię, Wasyl–kun?

– Nie... Tylko ciągle nie mogę dojść do siebie po tym co się dziś stało.

– Ciągle dręczy cię śmierć tego prezydenta? Nie powinieneś się tym przejmować, jak widzisz, wasz rząd działa nawet bez niego.

– Pani łatwo to mówić bo wasz cesarz siedzi bezpiecznie w swojej siedzibie. Wam nie zabili przywódcy.

– Masz rację. Łatwo nam mówić.

– A przed czym mamy bronić ten konwój?

– możliwości są dwie. Pierwsza jest taka że ostatnio rosyjski oddział NERV'u miał kilka przecieków i organizacje terrorystyczne mogą chcieć wykraść ładunek. Druga jest taka że ten anioł który ujawnił się poprzednio mógłby się znów pojawić.

– To był anioł?

– Tak wywnioskowało Magi. A dlatego miał kształt bańki bo pewnie używał pola AT do podróżowania pod wodą.

– Aha. Czyli wkrótce rozpocznie się polowanie?

– Nie bardzo. Magi odradza wszelkich ataków. Mamy obecnie pozostać w ofensywie gdyż nie znamy informacji o tym jak może się zachować. Więc jak na razie naszym zadaniem jest siedzenie spokojnie w Tokio–3.

– Rozumiem.

Wasyl przyjrzał się uważnie horyzontowi. Na nim stały trzy krążowniki. Przyjrzał się największemu. Nagle wysunął głowę przed siebie Na burcie statku widniał znajomy mu kształt emblematu który nosił przyczepiony do munduru. Pęknięta planeta stanęła mu przed oczyma i niemalże wypadł za barierkę.

– Co jest Wasyl–kun?

– Nie mówiła mi pani że będziemy eskortować statki mojego dziadka.

– Co takiego? Nie wiedziałam.

– Cóż... To statki mojego dziadka. Ten pośrodku to okręt flagowy, na nim zawsze pływa mój dziadek. Nawet jeżeli jest chory. Miałbym prośbę w związku z tym.

– Już wiem o co chodzi... Jeżeli Rosjanie się zgodzą to możesz pogadać z dziadkiem.

– Dziękuję.

Statki zatrzymały się obok siebie. Wasyl siedział na mostku zaraz obok Misato. Patrzył w deskę rozdzielczą przy stanowisku kapitana i odczytywał z nich różne informacje. Dowiedział się z wykresów że cała droga do Tokio–3 jest dość płytka tak więc Evangeliony będą raczej szły z statkami niż płynęły. Misato podniosła komunikator radiowy do us i zapytała okręt flagowy:

– Czy jest tam może z wami Admirał Kuźniecow?

– Haraszo. Zgłaszam się. O co chodzi.

– Może mnie pan pamięta... Misato Katsuragi.

– Hmm. Tak, kojarzę... O co chodzi?

– Mam tu na pokładzie pana wnuka... Wasyla. Byłby bardzo ucieszony gdyby się pan z nim spotkał.

– Hmm... z przyjemnością. Proszę poczekać. – Misato usłyszała w słuchawce donośny głos admirała przytłumiony najwyraźniej dłonią – Towarzysze! Czy pozwolicie mi na piętnaście minut opóźnienia?

Kiedy usłyszała w słuchawce jedno gromkie "URRAAAA!" wiedziała już ze się zgodzili.

Statek flagowy i statek z Evą– 05 zostały połączone trapem po którym szybko przeszedł admirał. Zaraz przy zejściu z trapu został uściskany mocno przez Wasyla. Dopiero jednak po chwili, chłopiec zauważył że coś uwiera go pod pachą. Odsunął się powoli od dziadka i zauważył że przyszedł o kulach.

– Co ci się stało dziadku?

Admirał popatrzył w oczy wnuka. Wasyl też to zrobił i zobaczył kolejną zmianę w dziadku. Prawego oka nie było a w jego miejscu znajdowała się czarna przepaska. Dziadek powoli odsunął połę płaszcza i Wasyl zobaczył że w miejscu lewej nogi jest jej drewniana proteza.

– Czeczeńcy, wnuczku, czeczeńcy. Mieliśmy sztab na lądzie, wdarli się w czasie bitwy i wrzucili granat. Chcieli mnie dobić ale adiutant mnie uratował.

– Boże mój... Najpierw dowiaduję się że zabili nam prezydenta, teraz że o mało co nie zabili mi dziadka.

– Nie martw się. Chodź... Chciałem z tobą poważnie porozmawiać... Ale najpierw twoja kolej. Masz może do mnie jakieś mniejsze interesiki? Jakieś drobne sprawy? Przez trzy dni zostaniemy w Tokio–3 wiec pragnę zacząć załatwiać takie sprawy już teraz.

Wasyl nie wiedział co wymyślić... chciał coś dostać ale nie dla siebie... Nagle przypomniał sobie jedną osobę.

– Tak, dziadku. Potrzebuje żeńskiego munduru, stopień porucznika, wzrost na oko 190 centymetrów i jakby się go dało trochę uwydatnić, żeby bardziej przylegał do linii ciała.

– Ho, ho, ho! Widzę że masz jakąś znajomą… Dziewczyna?

– Nie, nie… To nie dziewczyna… Zresztą… nie ta kategoria wiekowa… Jest już dorosła… Powiedzmy że bardzo miła znajoma.

– Okej da się załatwić. Podeśle ci go na twój adres. Hmm... Ale byłoby miło jakbyś wreszcie znalazł sobie dziewczynę.

– Hmm... Wiesz dziadku... mam jedną na oku. Ale nie bardzo mi się z nią układa...

– Paskudny charakter?

– Nie...

– Zajęta?

– Raczej też nie... Po prostu, trudno do niej dotrzeć.

– Wierz mi, do twojej babci ja, jak to wy, młodzi mówicie, zarywałem, całe okrągłe pięć lat... Nawet po ślubie dalej to robiłem...

– Hm... Tak... Ja tam nawet nie "zarywam", raczej subtelnie okazuję uczucia.

– Tak też można.

Rozmowa toczyła się przez wyznaczone piętnaście minut a po niej admirał wrócił na okręt flagowy i wydał rozkaz do wymarszu. Evangeliony zostały opuszczone do wody razem z pilotami wewnątrz.

Pochód trwał dość długo, po około czterdziestu pięciu minutach cos zaczęło się dziać i błogi spokój został nagle przerwany:

– Wykryliśmy duży ruch na sonarze. W odległości pół kilometra od nas poruszyło się wiele obiektów.

Głos asystenta Misato rozniósł się gniewnie w całym mostku.

– Ile?

– 14. Tyle wskazuje sonar.

– Anioły?

Misato niemalże zemdlała wykrztuszając to słowo.

– Nie... Wzór nawet się nie ukazał. To pewnie łodzie podwodne.

– Niech Evangeliony przygotują się do walki.

– Rozkaz.

Eva–00 i Eva–01 sięgnęły do kabur po broń. Wasyl nie musiał sięgać po nią, już od początku pochodu nakazał Evie trzymać go w dłoni. Wszystkie trzy Evy zajęły pozycje bojowe.

– Rei, Shinji–kun, Wasyl–kun! Na mój rozkaz odpalicie w najbliższe cele.

– ROZKAZ!

Cała trójka prezentowała idealne zgranie. Nieznane obiekty zbliżały się do konwoju bardzo powoli. Konwój stał nad jakimś głębszym akwenem tak więc na krańcu widoczności Ev widać było dość wysoką górę. Nagle z jednej z nich buchnął grad kamieni i potężna chmura pyłu. Powoli wyłoniły się z niej nieznane obiekty. W głębi pyłu widać było ciemny kształt o sylwetce zbliżonej do Evangelionów, jednak posiadającego cztery ramiona. Wasyl przyjrzał się tej sylwetce i coś zaświtało mu w głowie.

– Pani Misato?

– O co chodzi?

– Pamięta pani jak niedawno w wiadomościach podawali że terroryści wykradli coś z tego kompleksu japońskiej ciężkiej chemii?

– Co ma piernik do wiatraka?

– Chodzi o to co się do nas zbliża. Co oni wykradli?

– Plany dotyczące... – na twarzy Misato odmalowało się przerażenie.– Plany Jet Alone.

– Czy Jet Alone to nie był ten robot o którym mówili w telewizji kilka miesięcy temu? Jeżeli tak, to właśnie znaleźliśmy jego potomków...

Przerwał. Cała trójka wystrzeliła w cel. Co najdziwniejsze, cele nie zwolniły nawet po władowaniu w nich całych magazynków.

– Misato–san! Broń nie przyniosła żadnego skutku. Muszą mieć mocny pancerz. Co mamy robić?

– Przygotujcie się do walki wręcz... Pamiętajcie by zachować ostrożność.

– Tak jest.

Niespodziewanie, pierwszy z robotów zaczął biec w stronę Evy–05. Zamachnął się dwoma prawymi pięściami, jednak Evangelion zrobił unik i maszyna przeszła tuż obok. Wasyl przypatrzył się plecom maszyn. Miały na sobie płaski, jednolity pancerz. To co przykuło uwagę Wasyla, to był emblemat organizacji terrorystycznej. Przed oczami błysnęły mu obrazy upadającego ojca i martwego prezydenta.

Piloci nie mogli uwierzyć w to co widzą, Eva–05 uderzyła obiema pięściami w plecy robota i położyła go na dnie. To było nic, Evangelion jeszcze przykucnął na robocie i wbił dłoń w sam środek pleców. Gdy ręka cofnęła się, Shinji zobaczył potworny widok. Z zaciśniętej dłoni Evangeliona wystawały kawałki metalu i... ręka człowieka. Wasyl otworzył dłoń i szybko ją zacisnął. Nadbiegł drugi robot, tym razem wycelowany w Shinji'ego. Wpadł na Evę–01 i powalił ją na łopatki. Gdy już Shinji'emu minął chwilowy wstrząs, zobaczył cos na klatce piersiowej robota. Był to kokpit, oddzielony grubym szkłem od ciśnienia na zewnątrz. Robot przytrzymał obiema lewymi i dolna prawą ręką kończyny Evy–01 i uniósł jedyną wolną dłoń. Z przegubu wyłonił się długi, ostry szpikulec. Już wiedział że ten kolec jest przeznaczony dla niego. Nagle, w kabinie terrorysty zaczęło się coś dziać. Zza pleców pilota wyłoniło się pięć palców które momentalnie się zacisnęły i już razem z pilotem znikły w ścianie zostawiając czerwony obłok wokół przestrzeni gdzie znajdował się fotel. Shinji patrzył jak maszyna opada bezwładnie na jego Evę i jak ostrzy szpikulec wbija się o kilka metrów od jej głowy. Nagle, na widok czerwonego obłoku, cisnęło nim uczucie złość.

– Wasyl–kun! Co ty robisz? Przecież to ludzie!

– To terroryści! Jak ty ich nie, to oni cieb...

nie dokończył. Klatka piersiowa Evy–05 pokryła się wyładowaniem elektrycznym a potem jak metal wgniata się przy akompaniamencie niebieskiego wybuchu. Eva–05 schyliła się trzymając się za żebra upadła na lewe kolano.

– Pani Katsuragi!

– O co chodzi Wasyl–kun?

– Oni mają broń energetyczną.

– CO?

Odpowiedzi nie było. Eva–01 siłowała się właśnie z jednym z robotów, gdy numer piąty zerwał się na równe nogi i pobiegł przed siebie. Shinji od razu zrozumiał o co chodzi: Rei była przytrzymywana przez dwa roboty za ręce, a jeszcze dwa celowały do niej z działek energetycznych umieszczonych nad prawymi ramionami. Wasyl wskoczył prosto w wiązkę i po chwili Eva–05 leżała już na dnie z przestrzelonym na wylot pancerzem lewego ramienia i prawej łopatki.

– Eva–05 ucichła! Pilot jest nieprzytomny i mocno poobijany!

– CO? Jak to możliwe?

Misato obserwowała wszystko na sonarze. Shinji również rzucił się na ratunek gdyż roboty już przeładowywały broń, o czym świadczyła niebieska powłoka wokół wylotów luf. On jednak zrobił to w bardziej przemyślany sposób, po uwolnieniu się od swojego napastnika pobiegł w stronę dwóch kanonierów i wykonał kilka sprawnych ruchów. Bliższego złapał i odwrócił w stronę drugiego a drugiego tak kopnął w lewy bark że zmienił nieco cel działa. Pierwszy robot wystrzelił jednocześnie z drugim, trafiając w tego drugiego, podczas gdy drugi trafił w jednego z robotów które przytrzymywały Rei. Eva–00 natychmiast pozbyła się ostatniego napastnika i przyjrzała się sytuacji. Robot przetrzymywany przez Shinji'ego wyrwał mu się i przytrzymał go w podobny sposób. Już po chwili Eva–01leżała w podobnym stanie co "piątka" tyle że z przestrzelonym bokiem i mostkiem.

– Eva–01 również ucichła! Została już tylko Eva–00.

– Cholera! Mam pomysł! – Wzięła radio do ręki.– Admirale... Czy ten moduł który wieziecie jest sprawny?

– Tak.

– A czy jesteście go w stanie wpuścić pod wodę?

– W ciągu dwóch minut będziemy gotowi.

– Daje panom jedną. –przełączyła częstotliwość – Rei! Słyszysz mnie?

– Tak.

– Musisz grać z nimi na zwłokę przez minutę. Później chwyć karabin. Spuszczą ci go dołem Rosjanie. Czy Evy Wasyla i Shinji'ego mają jeszcze podłączone kable?

– Mają... Przeciwnicy skupiają swój ogień na mnie i nie zwracają uwagi na Evangeliony,

– Dobrze... Przynajmniej Entry Plug w obu będą zasilane. Co z tym modułem?

– Gotowy!

– Rei! Odbierz moduł, tylko szybko.

Eva – 00 chwyciła karabin i odskoczyła przed kolejną wiązką. Schowana za skałą, Rei zaczęła wyliczać odstępy pomiędzy salwami. Po piętnastu minutach wszystkie roboty były unieszkodliwione.

Oba Entry Plugi zostały wyjęte z wody przy pomocy Evy– 00. Piloci zostali natychmiast przetransportowani do ambulatorium. Evangeliony zostały z cudem umieszczone z powrotem w komorach ładowniczych i unieruchomione. Tym oto sposobem konwój był opóźniony o dwie godziny. Już po dotarciu do Tokio–03, ranni piloci zostali odesłani do szpitala a Rosjanie zacumowali swoje okręty w porcie.

– Rei.

– Słucham, Katsuragi–san?

– Mam problem i musisz mi pomóc. Nie miałam wglądu na to się działo pod wodą a muszę sporządzić raport. Nie kłopotałabym cię gdyby Shinji–kun i Wasyl–kun nie byli niedysponowani.

– Dobrze, pomogę pani.

Admirał pozostawił wojsko w ręku adiutanta i sam wyruszył od razu do szpitala. Nie od razu dopuszczono go do wnuka, jednak w końcu mu się udało. Wśród pacjentów robił furorę jako człowiek w czarnym mundurze i czapce admiralskiej z kuternogą i z przepaską na oku. Wszedł po cichu do pokoju i popatrzył na dwa łóżka leżące obok siebie. Leżeli na nich obaj piloci. Shinji patrzył w sufit z nieco nieprzytomnym wyrazem twarzy, a Wasyl nie odzyskał jeszcze przytomności. Stary Kuźniecow podszedł do niego i zagadał:

– Strasfutie.

– Eee... Strasfutie...

Shinji starał się skopiować brzmienie głosu, jednak jego umiejętności nie dorównywały akcentowi Misato która poprzednio zmyliła admirała.

– Towarzysz jest pilotem, jak mój wnuk?

– Tak.

– Czy mocno oberwał? Nie potrafię odczytać tej karty gorączkowej.

– Aż tak nie... Słyszałem jak pielęgniarki mówiły że będzie musiał poleżeć tydzień po ma nadwerężone żebra i mocno obił sobie głowę.

– Nic mu nie będzie.

– Raczej nie.

– To dobrze.

– Pan jest dziadkiem Wasyl–kuna?

– Zgadza się.

– Może mi pan powiedzieć, dlaczego on aż tak potwornie nienawidzi ludzi?

– O co ci chodzi, towarzyszu pilocie? Bo nie widziałem tego po nim nigdy...

– Kiedy walczyliśmy, zabijał ludzi w potworny sposób.

– Ci ludzie byli terrorystami. Wasyl z tego powodu tak ich potraktował... Niestety... Tego nie dało się w nim zmienić nawet przez całe ćwiczenia wojskowe... On po prostu nie rozumie że jak terrorysta oberwie w głowę to już nie żyje... On pastwi się nad wrogiem jeżeli ma do tego sposobność. Proszę cię, nie oceniaj go po tym...

– Nie będę... Ale uważam że to potworne tak zabijać ludzi, takich jak pan lub ja. Opowiadał mi jak był na froncie, nie wynikało z tego że robił to normalnie, jak na filmach. Strzela, przeciwnik pada. Tego się po nim nie spodziewałem.

– Na froncie? Tak...to była największa pomyłka mego życia, puścić własnego, niepełnoletniego wnuka na wojnę, i to jeszcze na front.

– A jaki jest Wasyl–kun normalnie? Bo nie wiem jaki był zanim tu przybył...

– Wasyl? Cóż... Był smutny, ciągle zażenowany, ponury i przygnębiony. Nie umiał korzystać z życia. Od śmierci ojca po prostu nie zauważał jakie miał szczęście wokół siebie. Na ten przykład, kokietowało go wiele dziewcząt, nieraz nawet kobiet, on tego nie znosił i albo od nich uciekał albo uprzejmie je odprawiał.

– Cóż... Nie wiedziałem że Wasyl–kun miał powodzenie.

– Oj, miał je miał. Powiedz mi, czy sterowanie tymi maszynami bardzo was wycieńcza?

– Aż tak bardzo nie...

– To dobrze... Nie chciałbym by Wasyl zaczął wykonywać ciężką pracę w czasie gdy jego zdrowie by na to nie pozwalało. Czy mógłbyś go za mnie przypilnować? Przekonać go żeby leżał jak mu lekarze każą?

– Dlaczego ja?

– Mnie w tej sprawie nie posłucha. A ty mi się wydajesz jego przyjacielem. Cóż... Ja już muszę iść. Żołnierze będą się niepokoić. Daswidanja, towarzyszu pilocie.

– Daswidanja, towarzyszu admirale.

Shinji'emu coraz lepiej szło naśladowanie tego języka. Poczuł że tym razem dokładnie odwzorował ton głosu. Gdy admirała nie było już w pokoju, Shinji starał się zasnąć i zapomnieć widok ludzi miażdżonych przez potężne palce Evy–05. Ciągle kołatał mu się ten obraz w głowie, do momentu jak za plecami usłyszał odgłos otwieranych drzwi i ciche kroki. Po chwili usłyszał ciche, aczkolwiek wystarczająco głośne by usłyszeć, szepty dwóch pielęgniarek:

– Widziałaś jaką on ma budowę?

– Silny no nie? Dlaczego w regulaminie stoi że nie wolno nam zawierać bliższych znajomości z pacjentami?

– Bo pielęgniarki miałyby za dobrze. Rany, popatrz jakie on ma męskie rysy twarzy. Ciekawe jaki ma kolor oczu.

Shinji nie wiedział co dokładnie myśleć. Wiedział że albo te pielęgniarki nie znają dokładnie wieku Wasyla, albo po prostu gustują w młodych, niepełnoletnich chłopcach. Dowiedział się też co dokładnie miał na myśli dziadek jego kolegi mówiąc że kokietują go kobiety. Głosy pielęgniarek były miłe, i delikatne, bardzo kobiece, tak mu się podobały że postanowił nie wstawać i ich posłuchać. Odciągały go od myśli o śmierci na jaką patrzył.

Wasyl odzyskał przytomność dopiero następnego dnia rano. Próbował powstać na łóżku, jednak ból w jego żebrach mu na to nie pozwalał. Przez dłuższy czas wpatrywał się w sufit starając się przypomnieć sobie jak tu trafił. Miał z tym nie lada problem, gdyż na dodatek miał problem ze wzrokiem, widział mroczki przed oczami. Shinji też miał problemy ze wstawaniem, jednak nie aż takie i nie miał dolegliwości z wzrokiem. Nagle zauważył że Wasyl wstał i zerwał elektrodę podłączoną do palca. Zacisnął z sykiem zęby i wstał z łóżka.

– Nie powinieneś wstawać, Wasyl–kun!

Młody Ikari jak najbardziej martwił się o jego zdrowie. Wasyl stanął na równych nogach i zachwiał się.

– Muszę... Muszę się... odmeldować...

– Czyś ty zgłupiał?

Na to wyglądało. Wasyl zrobił pierwszy krok i ból który go przeniknął powalił go na posadzkę. Jak na zawołanie zbiegły się dwie pielęgniarki z lekarzem na czele. Ułożyli Wasyla z powrotem na łóżku. Wasyl nie mógł złapać tchu, a mimo to wyrywał się gdy go kładziono. Doktor podał mu dożylnie jakiś środek uspakajający i poczekał aż Wasyl się uspokoi. Rosjanin wreszcie przestał się rzucać, ale w zamian wyglądał jak niedorozwinięty. Nieprzytomny wyraz twarzy, źrenice uciekły pod powieki a z ust zaczęła powoli cieknąć ślina. Nawet doktor i pielęgniarki były tym zdziwione. W głowie kołatała mu się w kółko jedna, szaleńczo–opętańcza myśl:

– Odmeldować się. Odmeldować się. Odmeldować się...

Samir Duran