PRAWDZIWA HISTORIA ROSWELL
CZESC 3
Khavar niecierpliwie czekal na przylot statku. Rozlegl sie straszliwy huk i pojazd kosmiczny wyladowal. Khavar czekal niecierpliwie na triumfalne wyjscie Avy w towarzystwie krola. Czekal, czekal i sie nie doczekal... Podszedl do statku i otworzyl drzwi. Spodziewal sie ataku, lub czegos, ale bylo dziwnie cicho. Wszedl do srodka i rozejrzal sie. Juz myslal, ze nikogo w nim nie ma, ale znalazl na podlodze nieprzytomna Tess. Wywlokl ja ze statku i zabral do swojej siedziby na Antarze. Tam medycy zadbali, aby sie obudzila, co nie bylo takie latwe, bo choc atmosfera miala niemal identyczny sklad, to bylo tam inne cisnienie i takie tam szczegoliki, ktore nieco wytracily organizm Tess z rownowagi. Kiedy Tess byla w stanie rozmawiac przyszedl do niej Khavar i zaczal ja wypytywac.
-Gdzie pozostali? Mialas przywiezc wszystkich!
-Ja... Oni sie dowiedzieli!!!- wydyszala Tess i opadla na lozko.
-Gdzie jest Nasedo? Czemu ci nie pomogl?
Tess spojrzala na niego zdumiona.
-Nasedo nie zyje.
-Co? Jak moglas do tego dopuscic?!!! Zaplacisz mi za to!
W tej chwili Tess zlapala sie za brzuch i skrzywila sie z bolu.
-Boli....
-A, wiec jednak wykonalas zadanie. Chyba daruje ci zycie... Na razie. To dziecko Zanna, prawda?
-Tak. Boli....
Po kilkunastu dniach Tess urodzila slicznego, czarnowlosego chlopczyka. Porod byl bardzo ciezki, a gdy tylko chlopiec wydostal sie na swiat, Khavar zawlokl jeczaca z bolu Tess do jakiegos pomieszczenia i zamknal ja.
-Niedlugo po ciebie przyjde, gdy tylko oglosze, ze mam dziedzica krola- Khavar wyszedl kopiac Tess w brzuch. Dziewczyna lezala na podlodze zgieta bolem.
Khavar od razu wzial sie za dziecko. Chlopiec bardzo cierpial i tesknil do taty. Jego krzyk- blaganie o pomoc, uslyszal jego ojciec Max, budzac sie w swoim pokoju zlany potem- na Ziemi, miliardy kilometrow od Antaru.
Roswell kilkanascie dni pozniej:
Max w pokoju Liz.
-Prosze! Wybacz mi- chlopak byl bliski lez.
-Przespales sie z nia!
-Wiem i nic tego nie zmieni! Musze pomoc synowi. Sam nie dam rady...
Liz widzac rozpacz w oczach Maxa wymiekla.
-Pomoge ci! Przeciez cie kocham.
-Ja tez cie kocham.
Bylo bardzo pozno, wiec Max musial wracac do domu. Polozyl sie spac, ale nie bylo mu dane zasnac w spokoju. Snilo mu sie, ze Khavar katuje Tess, co az tak mu nie przeszkadzalo, i jego malego, slicznego synka, ktory wola go o pomoc. Max zerwal sie z lozka zlany potem. Isabel wbiegla do jego pokoju.
-Nic ci nie jest?
-On mnie wola!
-Kto?
-Moj syn! Musze mu pomoc!!!
Tymczasem Liz rowniez miala niespokojne sny. Obudzila sie w srodku nocy i nie mogla zasnac az do rana. Jej matka nie mogla dobudzic jej do szkoly. Wbiegla do klasy dawno po dzwonku. Usiadla na swoim miejscu kolo Maxa i skupila sie na doswiadczeniu chemicznym,
Wszyscy mysleli, ze skoro Khavar osiagnal swoj cel maja spokoj (przynajmniej w pewnym sensie) ze Skorami i Nickolasem. Jednak bardzo sie mylili.
Po szkole Liz miala jechac od razu do Kosmodromu(- jakby ktos nie wiedzial: bar jej rodzicow, gdzie pracowala razem z Maria i Michaelem.). Stanela jak wryta na parkingu. Jej samochod mial przebite wszystkie cztery kola.
Nie majac innego wyjscia poszla na przystanek autobusowy, ale nie zdazyla; autobus odjechal sprzed jej nosa. A nastepny byl, o zgrozo, az za godzine, gdyz na drodze byly roboty i wisiala kartka na rozkladzie jazdy informujaca o zmianie rozkladu. Powlokla sie pieszo...
-Czy ktos widzial Liz?- spytala Maria, Michaela i Isabel wieczorem w Kosmodromie.- Nie dzwonila, zeby powiedziec, ze nie przyjdzie.
-O, Max! Nie widziales Liz?- spytala Isabel Maxa, ktory wlasnie wszedl na do kawiarni.
-Juz zamkne, dobra?- Maria poszla wyganiac klientow, gdy Max wystukal na komorce numer telefonu Liz.
-Nikt nie odpowiada.
Do baru wszedl ojciec Liz.
-Czy moge wiedziec, co sie stalo z Liz?
-Wlasnie jej szukamy.
Max pojechal z Michaelem pod szkole. Znalezli tam przebity samochod dziewczyny. Znaczy z przebitymi oponami.
-Kryje sie za tym cos niedobrego.
Nagle zadzwonila komorka Maxa( jak to dobrze, ze oni wszyscy maja komorki, nie?- dop. Autorka)). Pomyslal, ze to Liz, ale mylil sie. Uslyszal roztrzesiony glos Isabel:
-Max mialam wizje! Liz zostala porwana!
-Przez kogo? Gdzie jest?
-Nie wiem...Widzialam tylko ja proszaca o pomoc... Tak jakby to ona chciala sie z nami skontaktowac.
-Przeciez wiesz, ze to niemozliwe, ona nie jest jedna z nas!(- serio? -dop. Autorka))
-Niewazne! Musimy ja ratowac- Isabel sie rozlaczyla.
Max podzielil sie nowinami z przyjacielem.
-Sprobuj zadzwonic jeszcze raz do niej na komorke.- zaproponowal Michael.
Max spelnil jego prosbe.
-Czesc Max!- odezwal sie dziwnie znajomy glos...Glos Nickolasa!
-Nickolas? Gdzie Liz? Co z nia zrobiles?
-Nie przejmuj sie... Jest tu ze mna. Przyjedz na pustynie!- Nickolas rozlaczyl sie.
-To Nickolas? Co on jej zrobil?
-Nie wiem... Jedziemy na pustynie- oswiadczyl Max i wskoczyl do samochodu.
-Czekaj! Musimy porozmawiac z reszta!
-Dobra-Max rzucil mu komorke- wsiadaj! Pogadasz z nimi podczas drogi.
Gdzies na pustyni:
Nickolas trzymal za ramie chwiejaca sie Liz. W drugiej rece trzymal jej komorke.
Naokolo nich stalo kilkoro Skorow.
-Twoj chlopaczek przyjdzie tu. I wtedy zdobede Granilith.
Liz probowala sie wyrwac, ale on, mimo postaci dziecka, trzymal ja mocno. Probowal z niej wydostac informacje o Granilithcie, ale ona miala silna wole i nie wpuscila go do swojego umyslu, co bardzo go zdziwilo(-ale nie nas- dop. Autorka)), gdyz wczesniej tylko Tess zdolala mu sie „oprzec". Potem jednak byla tak wyczerpana, ze ledwo stala na nogach. Nickolas zrezygnowal, bo uznal, ze krol „Zann" bedzie mu bardziej potrzebny. Na horyzoncie pojawil sie jakis samochod. Nickolas pchnal Liz na jakiegos Skora, ktory wykrecil jej rece do tylu.
Nickolas wysunal sie do przodu. Gdy Max i Michael przyjechali i wyskoczyli z samochodu, Nickolas odezwal sie:
-Witam! Zann jak milo cie widziec. Twoj syn cie pozdrawia!
Max rozejrzal sie i zobaczyl chwiejaca sie Liz.
-Zostaw ja!!!
-Nie mam takiego zamiaru, ale moze jej nie zabije, jesli odzyskam Granilith.
-Nie moge ci go oddac nawet gdybym chcial! Tess odleciala z Granilithem.
-Nie! Tess odleciala, ale Granilith zostal! Gdzie on jest??
Nickolas chcial zabic Maxa i podszedl do niego z wyciagnieta reka, a chlopaka i Michaela odrzucilo do tylu o kilka metrow. Nickolas zaczal sie do nich zblizac. Liz oswobodzila jedna reke i krzyknela:
-Nie!!!
Nie wiadomo, jakim cudem (ja wiem, a wy?- dop. Autorka)) swoja „moca" Liz przewrocila Nickolasa. Michael i Max wykorzystali ten moment, aby sie podniesc. Michael zaatakowal swoimi mocami Skorow i pokonal ich. Liz wyczerpana zemdlala. Nickolas nie chcial walczyc w pojedynke, a po za tym musial przemyslec sprawe, ktora bardzo go zaskoczyla. Czyzby ta dziewczyna byla kosmitka?
Max chcial uzdrowic Liz, ale pomyslal, ze lepiej od razu zawiezc ja do domu. Nie ochlonal jeszcze po dzisiejszych wydarzeniach. Wsiadl z tylu do samochodu trzymajac Liz na kolanach. Michael prowadzil.
