PRAWDZIWA HISTORIA ROSWELL
CZESC 6
Liz, Max i chlopiec poszli do domu Liz. Dziewczyna trzymala dziecko na reku, gdyz nikogo innego nie tolerowalo.
-Juz wrocilas?- spytal ojciec Liz- Co to za dziecko?
-To syn Maxa...
-Maxa i kogo? Bo chyba nie twoje?
-Tess...
-Wiec porzucila dziecko i wyjechala tak?
-Ona jest w Roswell, ale oddala dziecko Maxowi...
-Porzucila je! Twoj chlopak bedzie musial sie nim zajac. Mysle, ze nie powinniscie dalej sie spotykac.
-Tato! Ja... Pomoge Maxowi zajmowac sie dzieckiem.
-Zrezygnujesz ze szkoly? Dla niego?
-Nie zrezygnuje ze szkoly...
-To jak sobie wyobrazasz opieke nad dzieckiem?
-Pomoze nam moja mama- wtracil Max, ktory do tej pory milczal.
-Jesli tak stawiasz sprawe, to musze zabronic Liz sie z toba spotykac!!!
-W takim razie ja sie wyprowadzam!- stwierdzila Liz i poszla z Maxem do jej pokoju, zostawiajac zamurowanego ojca w Kosmodromie samego.
Bar byl juz od kilku godzin zamkniety.
Max pomagal pakowac rzeczy Liz.
-Nie powinnas byla tego robic ze wzgledu na mnie.
-Nie zostawie cie! Tylko...Nie mam gdzie zamieszkac...
-Zostan u mnie albo...Nie wiem, wymysli sie cos. Teraz jedzmy do mnie. Niedlugo wracaja rodzice i Maria z Michaelem na pewno na nas czekaja.
-Tak, ale musimy sie zastanowic, co bedzie z Tess.
Pojechali z powrotem do domu Maxa. Tam rzeczywiscie czekali Maria i Michael, ale najwyrazniej wcale sie nie nudzili. Po jakims czasie przyszla tez Isabel z Kylem. Zebrali sie w salonie i uzgodnili, ze dziewczyna zamieszka w starym domu, gdzie mieszkala kiedys z Nasedo. Poniewaz byla juz ok. 11 wieczorem, Tess pojechala do tamtego domu, ktory byl urzadzony tak jak kiedys, bo nikt go nie kupil. Liz przewinela malego i polozyla na lozku Maxa, bo byl bardzo senny. Zasnal od razu. Zazgrzytal zamek i do domu weszli rodzice Maxa. Kyle, Maria i Michael zmyli sie niezauwazeni. Max i Liz poszli do panstwa Evans.
-Czesc mamo! Czesc tato!
-Witaj Max. Jeszcze nie spisz?- ojciec nagle zauwazyl Liz- Co ty tu robisz o tak poznej porze? Nie powinnas byc w domu? Rodzice nie beda sie martwic?
-Czy wy...?- spytala mama Maxa
-Nie! Nic z tych rzeczy... Tylko Liz... Ona wyprowadzila sie z domu i nie ma gdzie pojsc.
-Och, naprawde?- zatroskala sie pani Evans- A co sie stalo? Oczywiscie mozesz u nas zostac jak dlugo chcesz.
-Dziekuje pani bardzo.
-Alez nie ma, za co, czy mozecie wyjasnic mi, co sie stalo?
Max powiedzial rodzicom o dziecku. Byli lekko zszokowani,, szczegolnie, kiedy dowiedzieli sie, ze nie jest to dziecko Liz. Nie za bardzo im sie to podobalo, ale pani Evans zaoferowala swoja pomoc przy dziecku, kiedy beda w szkole. Na szczescie rok szkolny konczyl sie za dwa miesiace. Max zaproponowal, zeby Liz spala z dzieckiem, kiedy on bedzie spal na kanapie, na dole. Nastepnego dnia byl poniedzialek i trzeba bylo isc do szkoly. Liz obudzila sie wyspana. W lozku Maxa spalo sie tak wspaniale. Zdziwila sie gdyz chlopiec (oczywiscie chodzi o dziecko) ani razu sie nie obudzil, ani nie plakal. Pomyslala, ze powinni wreszcie nadac mu jakies imie. Byla dopiero 5.30. Dziewczyna zeszla na dol i zobaczyla jak Max wstaje z kanapy, a raczej podnosi sie z podlogi, bo wlasnie spadl z kanapy.
-Nie powinienes byl oddawac mi swojego lozka...
-Nawet tak nie mysl. Po za tym my potrzebujemy mniej snu niz ludzie.
-Naprawde?
-Tak, wystarcza nam dwie godziny snu, ale poniewaz nudzi nam sie siedziec po nocach, spimy wiecej.
-Po lekcjach pojde do domu po moje male lozeczko.
-Jakie lozeczko?
-Moje. Jak bylam mala to spalam w takim malym drewnianym lozeczku... I pomyslalam, ze dobrze byloby je zabrac. Maly mialby gdzie spac.
Max wyobrazil sobie malutka Liz spiaca w kolysce, usmiechnal sie na ta mysl.
-Tak, to dobry pomysl. Pojde z toba.
-Nie uwazasz, ze powinnismy jakos go nazwac? I nie wiem... moze ochrzcic?
-Nazwiemy go, ale z chrztem poczekamy, dobrze? Jakie imie mu damy?
-Nie mam pojecia. Moze Khavar...?- Liz zasmiala sie.
-Stanowczo nie!! Myslalem juz o tym, moze Rathis?
-Rathis? Tak sie nazywal Michael w poprzednim zyciu?
-Tak, i wlasnie, dlatego chce tak nazwac mojego syna.
-Ladnie. Wiec zostaje Rathis?
-Tak.
Dwie godziny pozniej szli razem do szkoly. Po kilku lekcjach Maria przybiegla do Liz zdyszana i powiedziala jej i Maxowi, ze niejaki Douglas, z jej grupy opowiada wszystkim na okolo, ze Max przespal sie z Liz i teraz maja dziecko.
Max, kiedy to uslyszal tak sie wkurzyl, ze rzucil sie na Douglasa, ktory akurat tamtedy przechodzil.
-Nie! Zostaw go- Liz z Maria probowaly odciagnac go od Douglasa, ktory nigdy wiecej nie zamierzal rozpowiadac takich plotek (chyba bal sie, ze Max go zabije- dop. Autorka)). Napatoczyl sie dyrektor.
-Evans! Do mojego gabinetu!
Max zaczal sie tlumaczyc, ale nic nie pomoglo. Zostal zawieszony w prawach ucznia na tydzien.
