Rozdzial 2
Czy Snape spoznia sie na lekcje?
-Jak on mogl nam to zrobic?- zawodzil Ron stojac razem z Harry'm i Hermiona pod klasa eliksirow. Malfoy z pewnej odleglosci patrzyl na niego kpiaco.
-Ron, przestan narzekac. Ciesz, ze w ogole dostales sie na eliksiry w tym roku- dodala Hermiona.
-Ale, zeby zadawac wypracowanie na pierwszej lekcji?- kontynuowal Ron.
-Ej, uspokojcie sie. Malfoy patrzy. Poza tym moze wcale nie bedziemy musieli oddawac tego wypracowania dzisiaj.
-O czym ty mowisz?- spytal Ron.
-Juz dziesiec minut po dzwonku, a Snape'a nie ma.
Hermiona popatrzyla na niego ze zdziwieniem.
-Przeciez on nigdy nie spoznil sie na zajecia.
-Teraz najwyrazniej sie spozni, albo moze wcale nie przyjdzie.- Wtracil ktos slyszacy ich rozmowe. Tymczasem Hermiona zmarszczyla brwi i wyciagnela chlopakow z grupki, zeby mogli swobodnie porozmawiac.
-Czy wy nie zdajecie sobie sprawy- spojrzala na ich usmiechniete twarze.- ze to moze oznaczac, ze cos mu sie stalo?
-No to co? Najwyzej dostaniemy innego, i moze normalnego nauczyciela.
-Och, Ron. Przeciez jesli sie spoznia, to oznacza, ze musial pojsc do Voldemorta!- syknela dziewczyna.
-Rany, wolalbym raczej przypuszczac, ze zlecial ze schodow...
-Niestety zawiodlem panskie oczekiwania, panie Weasley.- rozlegl sie zlowieszczy szept za nimi. Odwrocili sie przerazeni slyszac Snape'a.
-Prosze do klasy. Natychmiast.
Weszli do lochu i usiedli na swoich zwyklych miejscach. Snape zarzadzil, ze beda sporzadzali bardzo trudny eliksir na poziomie Owutemow. Wszyscy zabrali sie do pracy, tylko Harry wpatrywal sie zaniepokojony w Snape'a.
Po poltorej godziny, Harry znad swego niezbyt poprawnie zrobionego eliksiru, zagadnal do Hermiony:
-Cos musialo sie stac. Wezcie moje rzeczy, pojde za Snape'm i dowiem sie o co chodzi.
-Nie rob tego Harry, wpakujesz sie po uszy, na pewno to nic takiego.- probowala go odwiezc od tego przyjaciolka.
-Musze, pozniej wam wyjasnie.
Nie mogl im powiedziec, ze od rozpoczecia roku mial dziwne sny, w ktorych ciagle pojawiala sie pewna dziewczyna. Nie byly to koszmary, ale mimo to go zaniepokoily.
Wyslizgnal sie za Mistrzem Eliksirow zalujac, ze nie ma przy sobie peleryny niewidki. Jakos udalo mu sie podazac za nauczycielem niezauwazony. W pewnym momencie Snape spotkal profesora Dumbledora.
-Musimy porozmawiac. To ma zwiazek z Tomem.
-Slyszalem, ze spozniles sie na lekcje? – spytal dyrektor.
-Tak. To bardzo dziwne, nie mozemy tu o tym mowic.
Po tych slowach, dyrektor podszedl do kamiennej chimery i wyszeptal haslo tak cicho, ze Harry nie uslyszal. Chimera zasunela sie za nimi, i chlopak nie mogl dalej za nimi podazac.
-To bylo niesamowite- stwierdzil Snape siadajac przed biurkiem Dumbledora.
-Co sie stalo?
-Wezwal nas dzisiaj bardzo wczesnie, okolo siodmej. Zdziwilem sie kiedy powiedzial, ze idziemy na akcje. Nigdy mnie tam nie zabieral. W dodatku stwierdzil, ze nie mamy nikogo zabic.
-Dokad poszliscie?
-Nigdy nie uwierzysz. Do mugolskiej szkoly. Tom szukal jakiejs dziewczyny- mugolki. Nie mowil nam po co chce ja miec, ale zabral ja do Koszmarnego Dworu. Wymazalismy wszystkim mugolom pamiec.
Dyrektor wygladal na zaskoczonego i strapionego jednoczesnie.
-Ale to nie wszystko. Ta szkola... Ona nie byla w Anglii. Tom mowil w innym jezyku do tej dziewczyny, chyba po polsku. Nie wiem, czy ona zna angielski, ale co najdziwniejsze ona znala Toma, nazwala go po imieniu.
-Jestes pewny?
-Tak.
-Nie spodziewalem sie, ze do tego dojdzie. Szukalem jej od 16 lat.
-Wiesz kim ona jest- zdumial sie Snape.
-Tak. Nawet jesli nie zna magii jest potezna.
-Dlaczego?
-Bo tylko ona moze pokonac Voldemorta...
