Rozdzial 5
Nowa rola
Po dluzszej chwili wirowania wsrod plomieni, dziewczyna wypadla na kamienna posadzke. Siedzacy niedaleko przy stole dwaj mezczyzni zerwali sie z miejsc z wyciagnietymi rozdzkami. Gdy tylko Sara wstala, zrozumiala w jakich opalach sie znalazla, kiedy zobaczyla zlowieszcza twarz Szalonookiego Moody'ego i Tonks.
-Expelliarmus- zagrzmial Moody, a jej rozdzka znalazla sie w jego reku.
-Kim jestes?- spytala troche lagodniej Tonks.- Skad znalas ten adres, tylko Dumbledore....
-Cicho Tonks, widac, ze to sluga Voldemorta, pewnie ten cholerny Snape nas zdradzil, od poczatku mi sie nie podobalo, ze Dumbledore mu ufa!
-To nie Snape i w ogole, to nawet gdyby chcial to by nie mogl mi zdradzic tego adresu, skoro Dumbledore byl straznikiem tajemnicy!- zaczela sie tlumaczyc Sara, ale zamilkla, kiedy uswiadomila, ze jeszcze bardziej sie zaplatala.- Ups.
-Skad o tym wszystkim wiesz dziewczyno, mow, albo bede musial uzyc sily.- to powiedziawszy pociagnal ja do siebie i podwinal jej lewy rekaw. 'O nie' pomyslala.
-Mowilem, ze jest smierciozerca!- Zagrzmial widzac juz prawie calkiem blady znak.
-Nie jestem..- zaczela rozpaczliwie, rozgladajac sie po pomoc. Naprzeciwko niej byly otwarte drzwi. Wlasnie przechodzil tedy Snape....
-Profesorze Snape!- zawolala z nadzieja, ze Mistrz Eliksirow zapobiegnie sledztwu z uzyciem veritaserum i co gorsza metod ministerstwa.
Mezczyzna odwrocil sie zaskoczony slyszac znajomy glos. Czyzby Moody ja schwytal? W kazdym badz razie musial zawolac Dumbledore'a zanim zaczna ja przesluchiwac.
Momentalnie sie odwrocil i wszedl do pokoju.
-Moody pusc ja natychmiast, nie widzisz, ze sie trzesie?- spytal z niespotykana u siebie troska w glosie. Prawde mowiac sam sie troche zdziwil.
-Mam ja puscic? I to mowi nedzny byly smierciozerca ktory szpieguje u Voldemorta? Ta dziewczyna wlasnie wpadla tu przez kominek, chociaz nie powinna byla znac tego adresu. Chyba, ze Dumbledore zdradza sekrety Zakonu wszystkim smierciozercom!
-Nie jestem smierciozerca!- wrzasnela ze lzami w czach.
-Pusc ja, niech usiadzie- zgodzila sie ze Snape'm Tonks. Tak, czy siak, musimy zawolac Dumbledore'a.
Jakby na wezwanie do pokoju wszedl Dyrektor Hogwartu. Moody niechetnie pozwolil jej usiasc.
-Och, moj Boze, Sara.
-To... to pan mnie zna?
-Oczywiscie juz od dluzszego czasu probowalismy ci pomoc, tylko, ze...
-Profesorze Dumbledore, ja na prawde nie jestem smierciozerca. Nic nie poradze na to, ze Tom sila wypalil mi mroczny znak!!!
Dumbledore odetchnal z ulga. Wiedzial, ze dziewczyna mowi prawde.
-Czy zgodzilabys sie odpowiedziec na kilka pytan z uzyciem veritaserum?- spytal starzec.
-Oczywiscie- powiedziala Sara, chociaz po chwili uswiadomila sobie, ze moglaby zdradzic za duzo. Ale inaczej jej nie uwierza.
-Profesorze Snape, czy ma pan jeszcze troche eliksiru?
Mistrz Eliksirow wyciagnal zza szaty malenka krysztalowa fiolke i podal ja Dumbledore'owi. Ten za to podal ja dziewczynie.
-Wypij wszystko, zostalo juz tylko trzy krople, czyli tyle ile nam potrzeba. Aha. Moody, prosilbym cie abys pozwolil mi zadawac pytania, dobrze?
-Jak sobie chcesz Dumbledore.- naburmuszyl sie Alastor.
Kiedy Sara polknela te kilka kropli poczula dziwne otepienie.
-Jak sie nazywasz?
-Sara Parker- wypowiedziala monotonnym glosem.
-Czy jestes lojalna Lordowi Voldemortowi?
-Nie
-Moody to chyba rozwiazuje sprawe.
-Spytaj skad wiedziala...- zaczal Moody, a Sara zamarla. Ale Dumbledore nie pozwolil mu dokonczyc.
-Alastorze! To nie jest teraz najwazniejsze. Jak ucieklas z Dworu Malfoyow?
-Obudzilam sie z dziwnym uczuciem i wstalam. Zeszlam do kuchni, a tam na stole ktos zostawil woreczek z proszkiem fiuu. Wykorzystalam to i przeniosla sie do pierwszego miejsca, jakie przyszlo mi na mysl.
-Mysle, ze to wystarczy. Teraz panna Parker powinna sie polozyc. Przezyla do tej pory dosc stresu. Jutro wyjasnimy reszte spraw. –Przerwal, bo do pokoju wszedl Lupin- Remusie, zadbaj by Sara polozyla sie do lozka i przyjdz tu do nas.
