Rozdział 217: On jest w konflikcie i radzi sobie
Greg z rozchylonymi ustami i skrzyżowanymi ramionami, obserwował szaleńcze ruchy po drugiej stronie salonu. Nie przejmował się tak bardzo Sherlockiem, odkąd John Watson pojawił się w ich życiu, a co więcej w pewnym sensie było to z powodu Johna. To wszystko było dość osobliwe.
Zaczęło się od przemówienia drużby. Nie mógł zapomnieć o przypływie paniki, który przyciągnął go do 221 tylko po to, by dowiedzieć się, że Sherlockowi (na szczęście) nic się nie stało.
— Czy znasz jakieś śmieszne historie o Johnie? — zapytał tego dnia, trzymając książkę z instrukcjami.
Z pewnością to było wystarczająco dziwne. Mniejsza o nagłe wezwanie na Baker Street, ale spotkanie z młodszym Holmesem… To było dziwne. I robiło się coraz dziwniejsze.
— Czy on…? — zapytał cicho, podnosząc wzrok, gdy Mycroft dołączył do niego na sofie i skrzyżował nogi.
Wziął kieliszek wina, który mu zaoferowano i przycisnął swój bok do partnera, pochylając się w stronę wyższego mężczyzny w celu komfortu. Nie mógł oderwać spojrzenia od Sherlocka. Równie dobrze mogło ich tam nie być, ale Greg cieszył się, że może mieć go na oku. To mroczne rozmyślania, gorączkowe przywiązanie i zmienne nastroje, tak bardzo przypominały te noce, wiele lat temu, pełne niebezpieczeństwa, gdy drżał z powodu odstawienia na kanapie Grega.
Teraz jednak nie chodziło o kokainę. Sherlock wpatrywał się w ekran laptopa, pochylając się w taki sposób, że Greg był pewien, że będą go bolały plecy, manipulując rękami w stosie serwetek. Skąd wziął te wszystkie serwetki?
— Składa serwetki — mruknął Mycroft, popijając wino.
Brwi Grega uniosły się w stronę linii włosów i przez chwilę gapił się na swojego partnera z niedowierzaniem.
— Serwetki? — powtórzył Greg, mrugając.
Zwrócił wzrok na Sherlocka. Rzeczywiście, właśnie to robił. Te zręczne dłonie składały coś, co wkrótce okazało się łabędziem, który został pospiesznie odrzucony na bok, gdy wrócił do laptopa. Wydawało się, że nawiguje po stronie internetowej, na której się znajdował, a potem chwycił kolejną serwetkę.
— Naprawdę… — zamruczał Mycroft, obejmując ramieniem Grega. — Nigdy bym nie pomyślał, że mój brat rzeczywiście zainteresuje się planowaniem ślubu.
Greg nic nie powiedział, obserwując Sherlocka. Ciągle składał serwetkę za serwetką. Lestrade obserwował jak powstają gwiazda, potem łódź, a następnie… Czy to była lilia? Westchnął przez nos i pociągnął długi łyk wina, przesuwając się na kanapie i podwijając pod siebie nogę.
— Nie interesuje się tym — skomentował cicho, nie chcąc, by Sherlock usłyszał.
Oczywiście nie martwił się zbytnio tą możliwością, ponieważ najmłodszy mężczyzna w pokoju ledwo poświęcił im jakąkolwiek uwagę od kilku godzin, ale jednak. Najgorszą opcją byłoby, gdyby włączył się teraz w ich rozmowę w środku swojego całkowitego kryzysu. Naprawdę nie można było tego określić inaczej. Sherlock miał kryzys.
— Dlaczego więc śledzi na YouTube różne sposoby składania serwetek? — zapytał Mycroft, odwracając się, by skupić wzrok na swoim partnerze.
Greg znowu westchnął przez nos.
— Stara poradzić sobie z tym — odpowiedział. — I sromotnie mu się to nie udaje.
Pod pewnymi względami nigdy mu się nie znudzi, sprawianie, że na twarzy Mycrofta pojawiał się ten niesamowity wyraz zdziwienia. Patrzył, jak polityk przetwarzał to, co powiedział i układał w pewien sens w ciągu tych paru sekund milczenie. Greg nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
— Lubi Mary — postanowił rozwinąć.
Nie było to trudne do wydedukowania. Był szczerze zaskoczony, że wydawał się jedyną osobą w tym kręgu, która to zauważyła. Nie sądził, że nawet John to wiedział (chociaż jeśli chodziło o Sherlocka, lekarz wydawał się dość tępy).
— Szanuję ją i docenia to, co zrobiła dla Johna, zwłaszcza w czasie, gdy udawał, że nie żyje.
Mycroft otworzył usta, by skomentować zgorzkniały ton, którym posłużył się Greg. Inspktor wciąż nie mógł zaakceptować całej tej męki, która wyniknęła z tego oszustwa. Było już dobrze, naprawdę, ale czasami po prostu… Czasami wciąż go to drażniło. Potrząsając głową, Greg uniósł wolną rękę, by cicho powstrzymać Mycrofta przez powiedzeniem tego, co miał zamiar rzec, zanim kontynuował:
— Ale to jest dla niego sprzeczne — ciągnął, spoglądając z powrotem na Sherlocka. Młodszy Holmes porzucił stos serwetek i skupił się na laptopie, pisząc sam Bóg wie co, marszcząc brwi. — Jest w żałobie, w jaki tylko Sherlock może być. Jest zakochany w Johnie. Musisz o tym wiedzieć. Kocha go od dawna, ciężko to przegapić.
— Wiem — skomentował w końcu Mycroft. — Zawsze to wiedziałem.
— Domyśliłem się. — Greg dopił wino i odstawił kieliszek, po czym chwycił dłoń Mycrofta, splatając ich palce. — Pracuje na tym, by być jak największą pomocą podczas planowania wesela i uczy się wszystkiego, co może, aby mieć zajęty umysł. Chce, aby ten dzień był dla Johna wyjątkowy, ponieważ go kocha. On… Mycroft, kiedy nowożeńcy Watsonowie wyjadą na miesiąc miodowy, będziemy musieli na niego naprawdę uważać.
Miał wrażenie, że jego troska była widoczna na całej twarzy. Kiedy ślub się skończy i nie będzie nic, co mogłoby rozpraszać Sherlocka, zwłaszcza jeśli nie byłoby żadnego ciekawego przypadku, Greg martwił się tym, co może się stać. Mycroft wyraźnie odczytał, o czym myślał i skinął lekko głową, ściskając jego dłoń.
— Będziemy — powiedział delikatnie, składając pocałunek na głowie Grega. — Zawsze to robimy.
